Refleksje nad 2017 rokiem
Oczywiście praca terapeutyczna też jest bardzo ważna, ale uważam, że bez głębokiej przemiany, którą może dać jedynie Bóg, nasze wysiłki mogą być niewystarczające w procesie leczenia.
Kocham Pana Jezusa i staram się Jemu służyć we Wspólnocie Kościoła Zielonoświątkowego
Oczywiście praca terapeutyczna też jest bardzo ważna, ale uważam, że bez głębokiej przemiany, którą może dać jedynie Bóg, nasze wysiłki mogą być niewystarczające w procesie leczenia.
Bóg wypełnił obietnicę wówczas, gdy ludzie już nic nie mogli zrobić, wówczas też, gdy zobaczyli, że ich wysiłki niczego dobrego nie wniosły, jedynie skomplikowały ich życie. Hagar musiała podporządkować się Sarze i tak musi być w naszym życiu, że nasza cielesność musi być posłuszna Bożemu prowadzeniu.
Nasz stary człowiek, chciałby skrótów, chciałby szybko, już, teraz. A Pan cierpliwie prowadzi nas w nauczaniu o sobie. Już wydaje się, że wiem, że rozumiem, a nagle okazuje się, że to było poznanie tylko ze słyszenia.
Joz. 1,8 – Niechaj nie oddala się księga tego prawa od twoich ust, ale rozmyślaj o niej we dnie i w nocy, aby ściśle czynić wszystko, co w niej jest napisane bo wtedy poszczęści się twojej drodze i wtedy będzie ci się powodziło
My również, zależni od Boga, możemy doświadczać przemiany, która powoduje, że Bóg stawia nas jako światłość w najmroczniejszych miejscach. Życie Chrystusa, którego nam udzielił, staje się jasnością dla nas , ale również dla tych ,którzy nas otaczają. Jeśli poddajemy się kształtowaniu Bożemu, to wówczas z naszego życia Bóg odbiera sobie chwałę, jesteśmy Jego świadectwem. Świadectwo nasze to fakt, że wyrwał nas z ciemności ku swojej cudownej światłości i usynowił nas.
Kochani, czas spojrzeć na życie z Bożej perspektywy, żniwiarze zasnęli, a pojedynczy, którzy tym się trudzą często są atakowani przez swoich współwyznawców, dlatego, że burzą oni ich uporządkowany, stabilny egoistyczny świat. Czy jednak warto dryfować do końca życia, czy raczej lepiej zasiąść za sterami i zacząć płynąć tam, gdzie Pan nas prowadzi?
W Jonaszu ustawało życie, było to straszne przeżycie dla niego, być może ty czytelniku, jesteś właśnie teraz w takiej sytuacji, że wszystko ci się zawaliło i że nie widzisz rozwiązania dla swojej sytuacji, być może czujesz się, jak Jonasz w rybie, zamknięty w kleszczach sytuacji zdawałoby się bez wyjścia. Zaufaj Panu proszę, bo Bóg wydobył życie Jonasza z przepaści, uratował go i ryba wypluła go tam, gdzie chciał Bóg.
Kiedyś tam miałem jedynie mgliste przekonanie, że jest Bóg, że gdzieś tam jest w niebie, że trzeba się Go bać, bo srogi, bo patrzy na nasze uczynki i gotów jest karać za złe a nagradzać za dobre. Bóg, który ma tam w niebie jakiś rodzaj miernika, którym mierzy dobro i zło wyrządzone przez nas w czasie życia.
Stajemy się w ten sposób materiałem na budowlę jeszcze większą, stajemy się jak to Piotr mówi kamieniami żywymi, które idealnie pasują do budowli Bożej, którą jest Kościół część Królestwa Bożego. Powołani z ciemności do światłości, po to aby rozgłaszać Bożą chwałę. 1 Ptr 2,9-10
Płyniemy zatem dalej. Różnie z naszą łodzią bywa, czasami jesteśmy w przyjaznej przystani, a czasami miota nas sztorm przez wiele dni i nocy. Czasami jesteśmy woźnicami spokojnego zaprzęgu, a czasami jesteśmy jak pijany woźnica, który w swym szaleństwie nie bacząc na skutki rozładowuje swój stres goniąc konia jakby był on bolidem F1.