Kwartalnik "Homo Dei"

Publiczne fałszowanie moralności

Spread the love

PUBLICZNE FAŁSZOWANIE MORALNOŚCI

Ks. Ireneusz Mroczkowski

Według słownika języka polskiego, fałszować można m.in. dokumenty, pieniądze, podpisy, czyjeś myśli, prawdę. Można oczywiście fałszować melodię, a więc grać lub śpiewać nieczysto [1]. Czy można również fałszować moralność, a więc pewien styl zachowania wypływający tak z przekonań moralnych, jak i różnych
wpływów społecznych? Wielu współczesnych etyków, nie mówiąc już o zwolennikach całkowitej dowolności moralnej, najprawdopodobniej uzna, że zafałszować moralność może jedynie ograniczenie jej wolnej ekspresji, wynikające czy to z braku osobistej odwagi, czy z ograniczenia wolności
cywilnej.

Przed fałszywymi teoriami moralnymi trzeba
się bronić, m.in. ukazując ich praktyczne
skutki. Są one najlepszą weryfikacją wszelkich
teorii. Jeśli jakaś teoria w praktycznym
zastosowaniu wynaturza rzeczywistość, to
jest ona błędna.

Poszerza się przy tym obszar dowolności moralnej w życiu indywidualnym
i publicznym. Jak domki z kart padają kolejne tabu, ludzie z dumą opowiadają przed kamerami o swoich słabościach, zranieniach i grzechach. Czasami wydaje się, że jedynym powodem do wstydu pozostaje jeszcze sama zdolność wstydzenia się. Artyści, którzy poprzez ukazywanie niemoralności chcą dotrzeć do mrocznych zakamarków duszy ludzkiej oraz pokazać „piekło społeczne”, konkurują w środkach masowego przekazu z tabunami
demaskatorów „drobnomieszczańskiej” moralności. O ile pierwsi pragną dokonać „oczyszczenia” (katharsis), o tyle drudzy demaskują tzw. obłudę społeczną. Jedni i drudzy chętnie powołują się na misję publiczną, popartą najlepiej tzw. wysoką oglądalnością czy liczbą sprzedanych książek i czasopism.

Jeśli do tego dodamy wszystkich, którzy z racji ideologicznych, politycznych
czy finansowych zainteresowani są zmianą moralności innych ludzi i chętnie sięgają po współczesne metody manipulacji, to publiczny krajobraz moralny staje się bardzo zagmatwany. Stopień upublicznienia poglądów wzrasta wraz z rozwojem komunikacji społecznej. O ile za czasów Sokratesa wyrażał się on w rozmowie ludzi, potem dochodził do głosu w książce, teatrze czy w gazecie, to dzisiaj z telewizyjnego czy internetowego rynku uczynił sobie publiczny konfesjonał. Spowiednikami w tym konfesjonale nie są ani kapłani, ani nawet etycy. Chętnie tę funkcję spełniają dziennikarze, psycholodzy, różnego rodzaju „autorytety”.

Duszpasterze zaś czekają w kościelnych konfesjonałach, głoszą z ambon
Dekalog i Kazanie na górze, na katechizacji zmagają się z młodzieżową kontestacją moralności chrześcijańskiej, wyśmiewanej przez współczesnych idoli
w rodzaju Dody czy Kuby Wojewódzkiego. Niektórzy nie wytrzymują napięcia,
brakuje im cierpliwości, ulegają złości, a może i agresji. Na fałszowanie moralności najlepszym lekarstwem jest oczywiście świadectwo, czyli pokazywanie swoim życiem prawdy moralnej. To nie oznacza, że nie trzeba wychwytywać fałszywych tonów, nie pokazywać niedostrojonych instrumentów i złych aranżacji. W dziedzinie moralności fałszywymi tonami są nieprawdziwe teorie etyczne, które usprawiedliwiają zło moralne. Nieszczęściem jest też fałszywe sumienie, które nie umie rozpoznać dobra we własnym życiu; przypomina ono niesprawny instrument muzyczny. Wreszcie język publicznego dyskursu, zamiast prowadzić do społecznej komunikacji, może się stać językiem nienawiści, zatruwającej rzeczywistość.

1.

Fałsz jako brak prawdy moralnej

Poprzez prawdę moralną rozumiemy podstawowe, powszechne i niezmienne
wartości, które bronią godności człowieka. Fałszuje się moralność, jeśli dobro moralne nazywa się złem, a zło moralne dobrem. Będzie to możliwe wtedy, kiedy zostaną zakwestionowane, a raczej w sposób arbitralny odrzucone obiektywne wartości moralne, a wśród nich Dekalog jako uniwersalny punkt moralnego odniesienia (Dekalog w znacznym stopniu dotyczy przecież nie tyle wartości religijnych, ile ogólnoludzkich), a w ocenie poszczególnych czynów na pierwszym miejscu postawi się intencje i okoliczności czynu, a nie sam przedmiot czynu [2].

Jak zafałszowana – w tym kontekście – potrafi być dyskusja moralna na poziomie moralności społeczno-gospodarczo- politycznej, pokazuje świetna książka abpa R. Marksa z Monachium [3] o współczesnej niesprawiedliwości społecznej. Przykładem zaś zafałszowania moralności indywidualnej była dyskusja wokół haniebnego czynu słynnego reżysera, który zgwałcił trzynastoletnią dziewczynkę przez trzydzieści lat unikał kary, odbierał nagrody za swoje filmy, był fetowany przez publiczność i środki masowego przekazu. Kiedy doszło w końcu do jego zatrzymania, wielu ludzi o znanych nazwiskach z żenującą nieudolnością szukało dla niego słów usprawiedliwienia moralnego.

Postmodernistyczne fałszowanie moralności polega na odrzuceniu nie
tylko praw Dekalogu, ale też wielkich uniwersalnych koncepcji modernizmu
(w sensie oświecenia) wraz z ich roszczeniem do powszechnej mocy wiązania
się z prawdą. Promuje się więc pluralizm prawdy moralnej, która podlega
weryfikacji w głosowaniu. Dla wielu współczesnych etyków pozytywny program
moralny sprowadza się do propagowania demokracji, tolerancji i wolności
oraz zwalczania antysemityzmu.

Dekalog zawiera w sobie wszystko, czego
potrzeba dla stworzenia refleksji moralnej
na miarę naszych czasów. Ale trzeba go
przełożyć z języka apodyktycznych praw
i obowiązków na język moralności opartej
na wartościach.

Zafałszowanie takiego kanonu wartości polega na tym, że demokracja
dopuszcza głosowanie nad obiektywnymi prawdami moralnymi, tolerancja
domaga się respektowania dewiacji moralnych, a wolność jest tym większa,
im bardziej wyzwolony jest ktoś z prawdy. Nic dziwnego, że piewcy takiej
moralności popadają w sprzeczności. Bez zająknięcia propagują – z jednej strony – „alternatywne” typy małżeństwa i rodziny, z drugiej zaś opisują dramaty dzieci wychowywanych bez ojców. Raz piętnują pedofilię, innym razem puszczają oko do publiczności, kiedy gwałci dziecko ktoś „zasłużony dla kultury”.

Jednego dnia podaje się informację, że gimnazjalistki brytyjskie – mimo szkolnego instruktażu co do używania środków antykoncepcyjnych – zachodzą masowo w ciążę, drugiego dnia krytykuje się Kościół za to, że domaga się, oprócz wiedzy, wychowania do kultury seksualnej. W jednym magazynie rozpacza się nad agresją w polskiej szkole, w drugim przemyca tezę, że
tradycyjna rodzina jest źródłem wychowania egoistów. Ta sama prasa żyje
z nasyconych konsumpcjonizmem reklam i opisuje głodne dzieci afrykańskie.
Taka zafałszowana logika moralna pozwoliła krytykować Benedykta XVI za użycie słowa „prezerwatywa” i przemilczeć to, co mówił o niesprawiedliwości i wyzysku biednych w Afryce.

Reakcją na takie fałszowanie moralności, przenikające czasami do kręgów
chrześcijańskich na Zachodzie, była encyklika Jana Pawła II Veritatis splendor (1993). Charakterystyczne jest to, że Jan Paweł II zachęcał chrześcijan do walki z fałszowaniem moralności w podwójny sposób: poprzez użycie rozumu i poprzez jego otwarcie na przesłanie Biblii. Pierwszy sposób jest tak samo ważny, jak i drugi. Racjonalna obrona przed zafałszowaną moralnością powinna więc przebiegać na kilku płaszczyznach.

Po pierwsze, należy pamiętać, że w historii ludzkiej refleksji nad moralnością
rozum był i jest narażony na instrumentalizację. W określaniu dobra i zła rozum często ulegał emocjom, przyjemnościom, władzy. Dlatego w każdym podręczniku do historii etyki spotykamy panoramę stanowisk sprzecznych w określaniu tego, co jest dobre czy złe moralnie. Każdego przytomnego człowieka musi zastanowić ilość sprzecznych teorii etycznych uzasadniających taką czy inną moralność. Przed tym problemem stają uczący etyki w polskich szkołach. Na dobrą sprawę każdy współczesny etyk, chociażby głosił takie poglądy jak Singer, Środa czy Hartmann, znajdzie swojego „guru” „uzasadniającego” zafałszowaną racjonalność moralną.

I to jest druga płaszczyzna obrony. Trzeba widzieć sprzeczność tych racjonalizacji
z rzeczywistością życia, trzeba widzieć praktyczne skutki tych poglądów. I tak np. po doświadczeniach komunizmu nikt nie chce – przynajmniej oficjalnie – opierać polityki oświatowej na założeniach etycznych Marksa, Engelsa czy Lenina. Nie ma też jeszcze na razie wielu odważnych, aby oprzeć ją konsekwentnie na założeniach postmodernistycznych.

W miarę odporni na ideologiczne zafałszowania moralności ludzie widzą, że zanik obiektywnej wiedzy moralnej i opartego na niej wychowania owocuje koniecznością zwiększenia – czasami aż do absurdu – liczby policjantów oraz niebywałym rozrostem nakazów i zakazów prawnych. Skutkuje on też zwielokrotnioną liczbą osób uzależnionych, zniszczonym środowiskiem naturalnym, rosnącą nierównością społeczną.

Absurdalność zafałszowanej moralności kuje w oczy absurdalnymi skutkami społecznymi. Trzeba umieć je dostrzegać i po prostu demaskować. Nie można jednak na tym poprzestać. Dlatego w trzecim punkcie należy mówić o konieczności rozwijania etyki personalistycznej, która opiera tożsamość podmiotu działania moralnego na poszukiwaniu istoty natury ludzkiej, w krytycznym dialogu z wynikami współczesnych nauk o człowieku, szczególnie biologią, psychologią i socjologią. Do tego zachęcał konsekwentnie Jan Paweł II we wspomnianej encyklice Veritatis splendor. Wierzył on, że rozum jest w stanie odkryć podstawowe zasady moralne, a poprawnie ukształtowane sumienie nie tylko nakłania do czynienia dobra, ale też pomaga rozwiązać liczne dylematy moralne współczesnego człowieka.

Tak rozumiana etyka personalistyczna znajduje oparcie w Starym i Nowym
Testamencie. Religijne wsparcie w poszukiwaniu prawdy moralnej zawsze
okazywało się potrzebne, a dzisiaj wydaje się nawet wprost konieczne. Wcale nie jest przypadkiem, że największe współczesne relatywizacje etyczne (marksistowska, freudowska i nietzscheańska) zrodziły się w głowach wielkich
„mistrzów podejrzenia” i ateistów. Jakkolwiek byśmy oceniali ich dokonania, nie ulega wątpliwości, że nie zgadzali się oni ze sobą w odpowiedzi
na najważniejsze pytania: Jak mamy wieść dobrze, sensownie i odpowiedzialnie
swoje życie? Jak powinniśmy kształtować relacje międzyludzkie? Według jakich zasad powinny być regulowane poszczególne dziedziny życia społecznego? [4]

Na te pytania chrześcijanie znajdują odpowiedź w Dekalogu i Kazaniu
na górze. Tu znajduje się najbardziej skuteczna broń przeciwko współczesnej
kakofonii moralnej. Po Katechizmie Kościoła Katolickiego i encyklice Veritatis
splendor doczekaliśmy się niezwykle potrzebnego dokumentu Papieskiej
Komisji Biblijnej, przedstawiającego kompetentny i współczesny wykład biblijnych podstaw moralności chrześcijańskiej [5]. Autorzy są przekonani, że
Dekalog kryje w sobie wszystkie elementy konieczne do stworzenia refleksji
moralnej wystarczająco zrównoważonej i dostosowanej do naszych czasów.
Nie wystarczy go jednak przetłumaczyć z hebrajskiego. Trzeba go przełożyć
z języka apodyktycznych praw i obowiązków na język moralności opartej
na wartościach. Otworzy się wtedy szeroką drogę do moralności prawdziwie
oswobadzającej [6].

2.

Fałszywe sumienie

Drugą drogą fałszowania moralności jest nieumiejętność prawdziwego oceniania czynów ludzkich. Można znać obiektywną prawdę moralną, akceptować powszechne zasady moralne i jednocześnie błądzić w ocenie własnego postępowania. Można np. zgadzać się z tym, że kradzież jest czymś złym, i jednocześnie nie płacić podatków, zakładając że ten akurat czyn nie nosi znamion kradzieży. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy ktoś nie przyjmuje obiektywnej prawdy moralnej. Wtedy dowolność sądów jest tak duża, że w ogóle
nie należałoby mówić o moralności, lecz – co najwyżej – o socjologii i psychologii moralności.

Największym problemem we współczesnej
refleksji o moralności jest zwątpienie w
istnienie sumienia, a tym samym w możliwość
sprawowania kontroli moralnej nad
swym działaniem.

Tak się w istocie dzieje. Psychologowie rozpatrują skutki psychiczne zarówno
dobrego, jak i złego moralnie postępowania. Jeśli je oceniają, to ze względu na jego znaczenie dla zdrowia psychicznego. Liczą się więc skutki czynu. Socjologowie bilansują podobnie. Pytając o przyczyny takich a nie innych zachowań społecznych, wskazują na motywy ludzkich zachowań. Jeśli dochodzi tu do ocen, to najwyżej pod kątem skuteczności określonych zachowań.
Socjobiolodzy uzależniają z kolei zachowanie człowieka od czynników
biologiczno-psychicznych.

Dla współczesnych myślących naturalistycznie przedstawicieli filozofii i umysłu (philosophy of mind) cała płaszczyzna świadomych mentalnych doznań jest determinowana przez procesy zachodzące w mózgu. Tym samym kwestionowany jest moralny charakter osoby. Przy takim deterministycznym pojmowaniu ludzkiego działania dochodzi do zasadniczego zwątpienia w zdolność oceniania tego działania przez rozum praktyczny, a więc ludzkie sumienie. Największym problemem współczesnej refleksji o moralności jest właśnie zwątpienie w istnienie sumienia, a tym samym w możliwość sprawowania kontroli moralnej nad swoim działaniem.

Sumienie zostało zastąpione przez subiektywne odczucie, opinię publiczną, potrzeby indywidualne i społeczne, wolną grę rynkową czy tzw. autorytety. Praktycznie oznacza to, że sumienie, a więc sąd rozumu praktycznego ukształtowany w świetle wartości chroniących godność osoby, zdolny do krytycznej analizy przedmiotu czynu, jego motywów i okoliczności, zastępuje się grą własnych odczuć i potrzeb, wywołanych przez rynek, telewizję czy zwyczajne manipulacje ideologiczne.

Mamy tu do czynienia z karykaturą sumienia, która jest nie tylko błędna
– bo nie zna obiektywnego prawa moralnego – ale i fałszywa, ponieważ nie umie uporządkować motywów, przedmiotu i skutków czynu. Bez
prawego i prawdziwego sumienia człowiek staje się bezbronny na „wolnym rynku” pseudowartości moralnych. Czyż nie to jest przyczyną prawie wszystkich kłótni na temat in vitro, praw gejów i innych, licznych i dramatycznych problemów współczesnej bioetyki? W walce o życie Terri Schiavo, która po wypadku samochodowym przez kilkanaście lat mogła żyć tylko dzięki urządzeniom medycznym, poróżnili się nawet jej mąż i rodzice. On powoływał
się na swoją wcześniejszą umowę z żoną, że w razie czego nie będą dla siebie
ciężarem, a oni na piąte przykazanie Dekalogu mówiące, aby nie zabijać.

Ma to także ogromne znaczenie społeczne. Zafałszowane sumienia wielu
milionów ludzi dały się uwieść marksizmowi i jego programowi, w którym dobry
cel (równość) miał usprawiedliwiać wszelkie środki (np. rewolucję i łagry).
Z drugiej strony, ludzie bez sumienia wymyślili holocaust, prawa rasowe i lagry.
Z tamtych tragicznych zdarzeń nie wszyscy wyciągnęli wnioski. Nie zauważono,
że wielkie ideały oświecenia: wiara w naukę, postęp i swoiście rozumianą
racjonalność nie przyniosły oczekiwanych skutków. Dzisiaj ta wiara przemieniła
się cynizm, nadający naszej kulturze cechy nie tyle fałszywej oświeconej
świadomości, jak chce P. Sloterdijk, ile raczej fałszywej moralności społeczno-gospodarczej, jak pokazuje to wspomniany abp R. Marx.

Nie wchodząc w dyskusję ze Sloterdijkiem i Marksem, można zaryzykować
twierdzenie, że bez odwołania się do sumienia przez polityków, przywódców
i samych obywateli nie jest możliwe usunięcie struktur zła i rozwiązanie
współczesnych sporów cywilizacyjno-moralnych w skali międzynarodowej
i krajowej. Czy bez odwołania się do sumienia można rozwiązać problem
głodu na świecie, dramatycznej nierówności między bogatymi i biednymi?
Czy można mieć nadzieję na prawdziwy dialog na Bliskim Wschodzie bez
formacji ludzi sumienia po obu stronach konfliktu? W Polsce też już wiemy,
że problemu lustracji nie udało się rozwiązać także dlatego, że nie znalazła
się siła społeczna, na czele z Kościołem, która potrafiłaby zarówno wnikliwie
analizować struktury zła, jak i oddziaływać na ludzkie sumienia.

Wszelkie programy społeczno-cywilizacyjne, zarówno lokalne, jak i globalne,
budowane ponad prawdziwymi i prawymi sumieniami ludzi nie mogą się udać. Benedykt XVI pisze: Prawdziwe, najpoważniejsze niebezpieczeństwo naszych czasów tkwi w braku równowagi między możliwościami technicznymi a siłą moralną. Bezpieczeństwo, którego potrzebujemy jako podstawy naszej godności i wolności, nie może ostatecznie pochodzić od technicznych systemów kontroli, ale może wypływać tylko z siły moralnej człowieka [7]. W przeciwnym razie
mamy „kulturę” wzajemnych oskarżeń, chociażby kobiet wobec mężczyzn (vide feminizm), obłudną tzw. poprawność polityczną, przerost regulacji prawnych czy złudną „ucieczkę od wolności” [8] we wszelkiego rodzaju uzależnienia.

Reakcją polskich duszpasterzy na fałszowanie sumień powinno być
kształtowanie sumień Polaków. Na tym polu Kościół jest dzisiaj wezwany do szczególnej aktywności. Psycholodzy, socjolodzy, a często i pedagodzy pokazują liczne uwarunkowania motywacji ludzkich działań, ale nie istotę sumienia. Etycy chrześcijańscy nie mogą nie zauważać dorobku tych nauk. Z niebezpieczeństwa psychologizowania sumienia nie wynika bowiem konieczność eliminacji psychologii czy socjologii z chrześcijańskiej formacji sumienia. Przeciwnie, potrzeba twórczej współpracy teologów z psychologami i pedagogami w wypracowywaniu programów katechetycznych, wychowawczych
i terapeutycznych.

3.

Fałszowanie języka

W opisanej wyżej sytuacji zamieszania w sprawach moralnych nie jest
trudno manipulować moralnością nie tylko młodzieży, ale i starszych. Jeśli
o istocie manipulacji stanowi kłamstwo i niezdawanie sobie sprawy przez
manipulowanego, że jest do czegoś nakłaniany9, to kłamstwem w zafałszowanej
moralności jest brak obiektywnej prawdy moralnej, natomiast nieświadomość tego, że jest się manipulowanym, osiąga się poprzez zafałszowane sumienie.
Fałszywe sumienie manipulatorów nie tylko nie zwalnia ich z odpowiedzialności moralnej, ale czyni z nich gorszycieli. W takiej roli występują najczęściej – jak ich nazywa o. M. Zięba – „poppsycholodzy, popgenetycy i popsocjolodzy”, wmawiający człowiekowi, że jego celem jest maksymalne doznanie przyjemności, motywem działania geny, a regulatorem
życia społecznego prawa ewolucji i wolnego rynku.

Współczesna psychologia i socjologia
ponoszą jakąś część winy za dzisiejszy
chaos moralny. Nie znaczy to jednak, że
należy te nauki z góry i całkowicie odrzucić.
Przeciwnie, trzeba doceniać ich dorobek
i z niego korzystać.

Najskuteczniejszymi środkami tak rozumianej manipulacji moralnością są środki masowego przekazu, zwłaszcza z ich propagowaniem złych idoli młodzieżowych. O Zięba mówi o nich w taki sposób: Są nimi modelki, które całe swoje życie podporządkowują redukowaniu spożywanych kalorii, gwiazdy telewizyjne wiążące swoje działania z poziomem oglądalności, sportowcy faszerujący się chemią czy tacy naukowcy, którzy się zabijają o rozgłos. Tymczasem wszyscy ci ludzie poprzez totalne oddanie się swojemu wąskiemu celowi najczęściej zaniedbali świat ludzkich relacji. I oni stają się wzorami, tłumaczą nam, jakie jest życie. A w sprawach ludzkich są to najczęściej półanalfabeci, emocjonalne dzieciaki lub troglodyci albo też cyniczni hochsztaplerzy. Wie pani, jakie pytanie usłyszałem w TV, wpadając przypadkowo na ogólnodostępny kanał MTV Polska? Młode dziewczę do nastolatka, który próbuje podbić jej serce: „A gdyby moja 80-letnia babcia powiedziała, że chciałaby mieć z tobą seks, czy zrobiłbyś to, żeby mnie zdobyć?” Chciało mi się wymiotować10 – dodaje o. Zięba.

Niestety, młodzież nie wymiotuje, słuchając takich dialogów. Wielu starszych
manipulatorów moralnością udaje, że nie słyszy i nie widzi tego rodzaju patologii, zwłaszcza gdy zależy im na oglądalności danego programu i płynących stąd konkretnych korzyściach finansowych. Inni puszczają oko do publiczności, dając do zrozumienia, że to tylko niewinna ekspresja młodzieńczej niedojrzałości. Jeszcze inni cieszą się, że znalazł się sposób na rozluźnienie sztywnych norm moralności katolickiej, hamującej jakoby radość i spontaniczność życia. Inni wreszcie wykorzystują cynicznie takie programy do mniej czy bardziej ukrytych form odciągania młodzieży od Kościoła.

W języku zafałszowanym, propagującym antywartości, zniekształca się znaczenia. Nie mówi się o zabiciu człowieka w jego wczesnej fazie rozwoju, ale o aborcji. Ludzki zarodek jest przedmiotem badawczym. Pomoc kobiecie za pomocą internetu w farmakologicznym zabiciu dziecka nazywa się wirtualnym trzymaniem za rękę [11]. Nienaturalne związki małżeńskie nazywają się alternatywnymi związkami małżeńskimi. Nieograniczone wręcz możliwości manipulacyjne w dziedzinie moralności stwarza łączenie słowa „wolność” z czynnym przekraczaniem granic dobra i zła.

Taka wolność jest „łamaniem schematów”, „naruszaniem tabu”, „nadążaniem za nowoczesnością” i – oczywiście – „byciem postępowym”. Wierność określonym zasadom moralnym kojarzona jest z konserwatyzmem, zacofaniem, zaściankowością. Określenie „konserwatysta moralny” staje się takim samym epitetem jak „reakcjonista religijny” za czasów minionego systemu. Zafałszowany język zawiera ukryty komunikat, że obiektywny
porządek moralny jest czymś przestarzałym, nienowoczesnym, zacofanym, związanym z prawicą polityczną (najlepiej tzw. skrajną).

Czy nie jest zastanawiające, że postępowość moralna utożsamia się dzisiaj tak samo z feminizmem, kulturą homoseksualną, neutralnością światopoglądową
państwa, jak i publicznymi opowieściami tzw. celebrytów o ich pijaństwie, zdradach małżeńskich, hedonizmie moralnym? Wolny rynek wartości moralnych, codziennie dostępny w każdym telewizorze, internecie, magazynach dla młodzieży, tabloidach i reklamach, nawet nie udaje, że ma do czynienia z niezmiennymi zasadami moralnymi, sumieniem, sprawnością moralną czy – broń Boże! – z heroizmem moralnym.

Ci, którzy ośmielają się o tym mówić, są oszołomami, ciemnogrodem, prawicą. Jeśli zdarzy się, że stanowią większość w danym społeczeństwie, nawołuje się ich do szanowania praw mniejszości. Jeśli mają nieszczęście być w mniejszości, nikt się z nimi nie liczy, ponieważ prawda – także moralna – powinna być ustalana według zasad demokracji. Cynicznie wykorzystuje się słabości moralne pojedynczych osób (rzecz jasna tych stojących po „niewłaściwej” stronie barykady) do dezawuowania ich przekonań moralnych. Katoliczki, które dopuszczają się aborcji, dowodzą obłudnej dwuznaczności nauki Kościoła.

Ksiądz pedofil jest owocem wychowania w celibacie, zaś przemoc w tradycyjnej rodzinie katolickiej świadczy o strukturalnym złu takiego modelu rodziny. Konsekwentnie też grzeszący ksiądz jest reprezentantem wszystkich księży, a Polak wyrządzający w czasie wojny krzywdę Żydowi wyssał antysemityzm z mlekiem matki. Kunszt manipulacyjny widać też w odpowiednim wyakcentowaniu przyczyn i pokazaniu dobrych intencji ludzi, którzy popełniają ewidentnie złe
czyny. Niemal klasyczne stało się tłumaczenie talentem haniebnych zachowań
ludzi sztuki. Tym ludziom „wolno więcej”, tym bardziej że jako wytłumaczenie można zawsze wskazać ich skomplikowane życie psychiczne,
szczególną wrażliwość, czasami zranienia z dzieciństwa, złe stosunki społeczne.

Jeśli doda się obłudę społeczną i tzw. dobre intencje czyniącego zło, to można usprawiedliwić nie tylko in vitro, ale nawet zabicie dwudziestodwutygodniowego dziecka żyjącego w łonie matki. W publicznym fałszowaniu moralności używa się często wobec przeciwników retoryki nienawiści, natomiast wobec „swoich” popełniających czyny ewidentnie niemoralne stosuje się retorykę empatii. Według M. Głowińskiego, w retoryce nienawiści polemistę traktuje się jak wroga, natomiast w retoryce empatii polemista jest przeciwnikiem [12]. Fałszerze moralności często zwolenników obiektywnej prawdy moralnej traktują jako wrogów, ponieważ ci mieliby głosić racje bezwzględne, chcąc unicestwić (moralnie) inaczej myślących, i nie uznają kompromisów moralnych.

4.

Wnioski

1. Z tego, co tu zostało powiedziane na temat publicznego fałszowania
moralności, wynika, że najważniejszym zadaniem chrześcijan jest życie według
prawdy moralnej i głoszenie jej bez nienawiści. Jan Paweł II pisał w Veritatis
splendor o świadectwie, które wszyscy chrześcijanie winni być gotowi składać każdego dnia, nawet za cenę cierpień i wielkich ofiar. Wobec rozlicznych bowiem trudności czy też najzwyklejszych okolicznościach wymagających wierności ładowi moralnemu chrześcijanin jest wezwany, z pomocą łaski Bożej wypraszanej na modlitwie, do heroicznego nieraz zaangażowania, wspierany
przez cnotę męstwa, dzięki której – jak uczy w. Grzegorz Wielki – może nawet „kochać trudności tego świata w nadziei wiecznej nagrody” [13].

2. Widząc publiczne fałszowanie moralności, chrześcijanie nie mogą nie
dostrzegać pozytywów współczesnej cywilizacji. Nie mogą przede wszystkim
zwątpić we wrażliwość moralną współczesnego człowieka. Jan Paweł II napisał, że składając […] świadectwo absolutnemu charakterowi dobra moralnego,
chrześcijanie nie są osamotnieni: znajdują potwierdzenie we wrażliwości moralnej ludów i we wszystkich wielkich tradycjach religijnych i mądrościowych Zachodu i Wschodu, w których także w sposób wewnętrzny i tajemniczy działa
Duch Święty [14]. Środki społecznej komunikacji nie tylko szkodzą, ale także często służą promocji prawdziwych wartości. Jednym z najpilniejszych zadań Kościoła pozostaje tworzenie stacji telewizyjnych, które nie tylko walczyłyby
z kłamstwem, ale w sposób nowoczesny, atrakcyjny i pozytywny promowałyby
wartości ogólnoludzkie, broniły najsłabszych oraz budowały więzi międzykulturowe i międzyreligijne.

W codziennym języku przepowiadania
katechetycznego i homiletycznego należy
się wystrzegać moralizowania. A w teologii
moralnej trzeba rozpatrywać dylematy
moralne współczesnych ludzi w bardziej
praktycznej perspektywie.

3. W codziennym języku przepowiadania katechetycznego i homiletycznego należy się wystrzegać moralizowania. Najczęstszym jego przejawem jest nieuwzględnianie uwarunkowań biologicznych, psychicznych i społecznych ludzkiej moralności. Choć wcześniej krytykowaliśmy zastępowanie moralności socjologią i psychologią, to w żadnym razie nie wolno zaniedbywać
dorobku tych nauk – zarówno w określaniu stopnia winy danego człowieka, jak i w tworzeniu ośrodków pomocy duszpasterskiej. Możemy też uczyć
się od świeckich organizacji nowoczesnego uwrażliwiania ludzi np. na zło moralne wynikające z niszczenia środowiska naturalnego czy z rozpasanego
konsumpcjonizmu.

4. W publicznej obronie prawdy moralnej trzeba być powściągliwym
w określaniu winy moralnej poszczególnych osób. Tylko Pan Bóg wie, jaką
kto zaciągnął winę. Duszpasterze powinni brać przykład z Jana Pawła II,
który głosił jasne zasady moralne i z miłością odnosił się do grzeszników.
W teologii moralnej należy w bardziej praktycznej perspektywie rozpatrywać
dylematy moralne współczesnych ludzi. Zwróćmy np. uwagę na współczesną debatę nad tymi problemami prowadzoną głównie przez przedstawicieli
anglosaskiej filozofii i moralnej, a mającą wydźwięk typowo kazuistyczny [15].

5. Widząc skalę i różnorodność środków zaangażowanych w fałszowanie
moralności, Kościół w Polsce powinien wpisać obronę prawdy moralnej w swój program duszpasterski. Ponieważ najbardziej zagrożona przez fałsz moralny jest rodzina, dlatego jej obrona jest najlepszym sposobem wychowania ludzi sumienia i obrony prawdy moralnej. W środowisku polskich teologów moralistów zrodziła się idea Nowej Wielkiej Nowenny w obronie i promocji rodziny w Polsce, nawiązującej do Wielkiej Nowenny Prymasa Tysiąclecia [16]. Nikt dzisiaj nie ma wątpliwości, że tamta Wielka Nowenna przyczyniła się do obrony wartości chrześcijańskich i narodowych w czasach komunizmu. Nowa Wielka Nowenna nie tylko ukonkretni program duszpasterski, ale skoncentruje najlepsze siły Kościoła w obronie rodziny, najbardziej dziś zagrożonej instytucji życia społecznego i religijnego w Polsce i w Europie.

Przypisy:

1. Por. S. Skorupka, Słownik frazeologiczny języka polskiego, Warszawa 1974, t. I, s. 217.
2. Kościół naucza, że istnieją czyny ludzkie, które same w sobie, niezależnie od okoliczności, są zawsze złe moralnie. W Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym ojcowie Soboru Watykańskiego II napisali: Wszystko, co godzi w samo życie, jak wszelkiego rodzaju zabójstwa, ludobójstwa, spędzanie płodu, eutanazja i dobrowolne samobójstwo; wszystko, cokolwiek narusza całość osoby ludzkiej, jak okaleczenia, tortury zadawane ciału i duszy, wysiłki w kierunku przymusu psychicznego; wszystko, co ubliża godności ludzkiej, jak nieludzkie warunki życia, arbitralne aresztowania, deportacje, niewolnictwo, prostytucja, handel kobietami i młodzieżą; a także nieludzkie warunki pracy, w których traktuje się pracowników jak zwykłe narzędzia zysku, a nie jak wolne, odpowiedzialne osoby; wszystkie te i tym podobne sprawy i praktyki są czymś haniebnym; zakażają cywilizację ludzką, bardziej hańbią tych, którzy się ich dopuszczają, niż tych, którzy doznają krzywdy, i są jak najbardziej sprzeczne ze czcią należną Stwórcy (Gaudium et spes, nr 27).
3. Abp Reinhard Marx, Kapitał. Mowa w obronie człowieka, Kraków 2009. Biskup z Monachium odsłania wiele niemoralnych działań ekonomicznych, krytykuje brak sprawiedliwości (więcej niż połowa światowych zasobów finansowych jest w rękach tylko dwóch procent ludności), piętnuje ewidentnie złe działania niektórych banków i funduszy inwestycyjnych. Fałszowanie moralności na tym poziomie
przynosi olbrzymie szkody społeczno-gospodarcze. Duszpasterze nie powinni ich lekceważyć, skupiając uwagę tylko na indywidualnych obszarach moralności.
4. Por. A. Anzenbacher, Wprowadzenie do etyki, Kraków 2008, s. 227.
5. Por. Papieska Komisja Biblijna, Biblia a moralność. Biblijne korzenie postępowania chrześcijańskiego, Kielce 2009.
6. Taka moralność opiera się na następujących wartościach: oddawanie kultu jedynemu Absolutowi, szanowanie obecności i misji Boga w świecie, docenianie sakralnego wymiaru czasu, szanowanie rodziny, promowanie prawa do życia, utrzymywanie jedności pary ludzkiej męża i żony, obrona prawa każdego do własnej wolności i godności szanowanej przez wszystkich, chronienie reputacji innych, szanowanie osób, które należą do danego domu, rodziny i przedsiębiorstwa, pozostawienie drugiemu jego własności materialnej (tamże, s. 49).
7. J. Ratzinger, Europa Benedykta w kryzysie kultur, Częstochowa 2005, s. 43.
8. Aluzja do tytułu słynnej książki E. Fromma (przyp. red.).
9. W. Chudy pisze, że manipulacja jest oddziaływaniem na świadomość jednostkową lub zbiorową za pomocą sposobów i środków o charakterze informacyjnym, emocjonalnym, ekonomicznym, organizacyjnym itp., których bezpośrednim celem jest ukierunkowanie sądów poznawczych, skłanianie do
podejmowania określonych decyzji lub wykonywania określonych czynów, formowanie światopoglądu, kształtowanie postaw, a nawet osobowości, i którym towarzyszy założenie o zasadniczej niejawności (utrudnieniu lub uniemożliwieniu odkrycia przez przedmiot manipulacji) tych sposobów lub środków (Kłamstwo jako metoda. Esej o społeczeństwie i kłamstwie – 2, Warszawa 2007, s. 27).
10. Fast food, fast fun, fast sex. Rozmowa z Maciejem Ziębą, „Gazeta Wyborcza”, 9 października 2009 r., s. 23.
11. Feministki tworzą w internecie wirtualne sieci pomocy w wyszukiwaniu środków aborcyjnych i towarzyszeniu godzina po godzinie kobiecie, która na bieżąco informuje o stanie swojego samopoczucia (oczywiście doskonałego…) po zażyciu takiego środka.
12. M Głowiński pisze, że w retoryce nienawiści ten, przeciwko komu dyskurs jest kierowany, jest pojmowany jako wróg, a więc ktoś wyzbyty wszelkich racji, ktoś, którego w życiu publicznym trzeba wszelkimi dostępnymi środkami zdezawuować, unieszkodliwić czy wręcz zniszczyć. W retoryce niewykluczającej choćby minimalnego udziału empatii ten, z którym podmiot polemizuje, przeciw któremu kieruje swoją wypowiedź, traktowany jest jednak nie jako wróg, ale jako przeciwnik (Retoryka nienawiści, „Gazeta Wyborcza”, 14-15 listopada 2009 r., s. 24).
13. Jan Paweł II, Veritatis splendor, nr 93; Grzegorz Wielki, Apologia II, 8, w: PG 6, 457–458.
14. Tamże, 94.
15. Por. B. Chyrowicz, O sytuacjach bez wyjścia w etyce. Dylematy moralne: ich natura, rodzaje i sposoby rozstrzygania, Kraków 2008.
16. Por. I. Mroczkowski, Nowa Wielka Nowenna? Zarys programu obrony rodziny w Polsce, „Teologia i Moralność” 2008, t. 4, s. 183–192.

Ks. Ireneusz Mroczkowski

Ks. prał. prof. Ireneusz Mroczkowski (ur. 1949), kapłan diecezji płockiej, święcenia kapłańskie przyjął w 1974 roku. Studia specjalistyczne w zakresie teologii moralnej podjął na KUL w Lublinie (1977-1980), a następnie w Rzymie na Akademii Alfonsjańskiej, gdzie uzyskał stopień doktora (1984).
Wykładał teologię moralną, a także katolicką naukę społeczną w WSD w Płocku oraz na KUL-u (1985–2001). W latach 1999-2005 był rektorem WSD w Płocku. Od 2001 roku pełni funkcję kierownika Katedry Antropologii i Bioetyki Instytutu Studiów nad Rodziną UKSW w Warszawie. Jest przewodniczącym Stowarzyszenia Teologów Moralistów w Polsce, redaktorem naczelnym periodyku „Studia Płockie” oraz członkiem Komisji Mieszanej do spraw Dialogu Teologicznego między Kościołem Rzymskokatolickim i Kościołem Starokatolickim Mariawitów.

Źródło: Kwartalnik „Homo Dei” (II 2010)

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code