Kwartalnik "Homo Dei"

Zewangelizować seminaria

Spread the love

Zewangelizować seminaria duchowne

Ks. Damian Stachowiak

„Ewangelizacja” to pojęcie, które często pojawia się w kościelnych dyskusjach i artykułach w ostatnich miesiącach. Z pewnością przyczynił się do tego ostatni synod, poświęcony temu zagadnieniu, zwołany przez papieża Benedykta XVI.

Obok licznych dyskusji na temat ewangelizacji podejmuje się także konkretne dzieła w lokalnych Kościołach. Niestety, trzeba przyznać, że choć na ewangelizację kładli nacisk papieże minionych dziesięcioleci, poczynając od Pawła VI i jego adhortacji Evangelii nuntiandi, poprzez Jana Pawła II i Benedykta XVI, aż do obecnego Franciszka, to jednak dopiero ostatnie miesiące przyniosły ożywienie w tej kwestii. Jak zauważył twórca pierwszej Szkoły Nowej Ewangelizacji José H. Prado Flores: Nowa ewangelizacja jest powołana do tego, żeby być głęboką reformą, chociaż z pewnością spotka się z dużym oporem, swoistą kontrreformą. [1]

Ta reforma musi objąć także, a może przede wszystkim, seminaria duchowne, aby formowały one apostołów-ewangelizatorów zgodnie z wymaganiami Ewangelii i oczekiwaniami naszych czasów. Warto więc w kontekście wezwania do nowej ewangelizacji także w seminariach duchownych zwrócić uwagę na kilka ważnych aspektów.

1. Wiedzieć nie znaczy jeszcze działać. Potrzeba nawrócenia

Paweł VI, wydając 8 grudnia 1975 roku Evangelii nuntiandi – jedną z najbardziej znaczących dla współczesnego Kościoła adhortacji – już w pierwszych słowach tego dokumentu stwierdził: Głoszenie Ewangelii ludziom naszych czasów, pełnym nadziei, ale również często nękanym lękiem i trwogą, należy uważać bez wątpienia za służbę świadczoną nie tylko społeczności chrześcijan, ale także całej ludzkości. [2]

Ewangelizacja to pierwszorzędne zadanie wspólnoty Kościoła, i w tej świadomości należy formować alumnów seminariów duchownych. Kapłaństwo nie może być „sposobem na życie”, lecz jest ono powołaniem, a Jezus powołuje człowieka, aby go posłać. [3]

Tak rodzi się misja. Należy więc położyć nacisk na misyjny wymiar powołania kapłańskiego. Nie może się on jednak kojarzyć tylko z wyjazdem na misje, lecz należy zrozumieć i przyjąć, że posłanie do ewangelizacji należy już do samej istoty kapłaństwa. Kapłaństwo odarte z tego wymiaru przestaje mieć sens, ponieważ Kościół jest dla ewangelizacji, czyli po to, aby głosił i nauczał słowa Bożego, ażeby przez nie dochodził do nas dar łaski, żeby grzesznicy jednali się z Bogiem, a wreszcie aby uobecniał nieustannie ofiarę Chrystusa w odprawianiu Mszy św., która jest pamiątką Jego śmierci i chwalebnego zmartwychwstania. [4]

Nie wystarczy jednak pozostać na poziomie wiedzy na temat ewangelizacji, lecz należy podjąć drogę nawrócenia, która pozwoli zmienić sposób myślenia o dzisiejszym świecie, Kościele i duszpasterstwie. Wiele mówi się dzisiaj o tzw. nawróceniu pastoralnym, a przecież pociąga ono za sobą nawrócenie w wymiarze formacji do kapłaństwa, nawrócenie formatorów, odnowę programów formacyjnych, a w konsekwencji nawrócenie formowanych.

Seminaria muszą być środowiskami, które będą kształtować kapłanów ewangelizatorów. Moc Ewangelii powinna zmieniać kryteria oceny, dokonywać rewolucji w sposobie postępowania, obnażać to wszystko, co nie jest zgodne z Bożym planem zbawczym. [5]

Należy więc zadać zasadnicze pytanie: czy seminarium jest miejscem, w którym alumn zostaje zewangelizowany? Czy formacja ludzka, duchowa, intelektualna i pastoralna ukierunkowuje na ewangelizację, czy stawia konkretne wymagania w tym względzie? Formacja seminaryjna w jej wszystkich wymiarach ma rodzić pragnienie ewangelizowania. Jeśli tego nie czyni, to wychowuje do bycia urzędnikiem, który świadczy jedynie usługi religijne, co sprowadza kapłaństwo do jednego z wielu zawodów.

Rzeczywistość pokazuje, że coraz częściej kandydaci pukający do seminaryjnej furty przychodzą ze wspólnot kościelnych, w których zostali zewangelizowani, doświadczyli żywej relacji z Bogiem, przeżyli osobiste nawrócenie. Seminarium duchowne ma pielęgnować w nich to doświadczenie i je rozwijać. Byłoby czymś krzywdzącym, nade wszystko dla duchowego rozwoju, pomijanie tego wymiaru.

Zgodnie z rozumieniem kerygmatu człowiek zewangelizowany to osoba, która przyjęła Bożą miłość, podjęła drogę nawrócenia i oddała swoje życie Jezusowi. To musi także stanowić fundament dla formacji kapłańskiej; w przeciwnym razie istnieje niebezpieczeństwo sprowadzenia kapłaństwa do ideologii, opartej zresztą na kruchych podstawach. Borykamy się dzisiaj z kryzysem powołań, na który składa się z pewnością wiele czynników. Jeśli wielu młodych boi się lub nie chce usłyszeć głosu powołania, to wołają oni coraz głośniej o kerygmatyczne głoszenie Ewangelii. Nie wystarczą dni otwarte w seminariach, aby uchylić rąbka tajemnicy życia kleryckiego, lecz potrzeba ewangelizacji młodych. Ewangelizować zaś chcą i mogą ci, którzy sami zostali zewangelizowani.

2. Cel: ewangelizować!

„Chcę być księdzem” – to zdanie najczęściej padające po przekroczeniu progu seminarium. Jednak czy jest ono właściwe i czy oddaje sens podjęcia formacji do kapłaństwa? Choć na początku drogi powołania ta deklaracja może nie wzbudzać większego niepokoju, to jeśli nie zostanie ona poddana „formacyjnej obróbce”, może prowadzić alumna do mylnego przekonania, że do seminarium przychodzi się po to, aby zostać księdzem. Jest to niebezpieczne uproszczenie. Niestety, wielu alumnów przyjęcie święceń kapłańskich stawia sobie za cel życia, a przecież jest to jedynie etap, który prowadzi do posłania i wypełniania misji powierzonej przez Kościół.

Seminarium duchowne jest zaś miejscem, które przygotowuje do podjęcia tej misji, a kapłaństwo ma temu służyć. Rzeczywistość Kościoła i wymogi współczesnego świata coraz bardziej domagają się przywracania takiego podejścia do formacji kapłańskiej. Ciągle zbyt dużo jest dzisiaj mówienia o kapłańskiej godności, a za mało o treści kapłańskiego powołania. Jezus, wybierając uczniów, nie mówił o godności bycia apostołem, lecz o zadaniach, jakie im zleca, i o owocach, jakich będą doświadczać, jeśli będą realizować powierzoną misję.

Tak więc zdanie „Chcę być księdzem” musi zostać już na wstępie skorygowane i powinno brzmieć: „Chcę ewangelizować i wybieram drogę życia kapłańskiego, aby całkowicie oddać życie ewangelizacji”. Człowiek rozpoczynający drogę powołania musi widzieć cel, którym nie jest przyjęcie święceń kapłańskich, lecz ewangelizacja, bowiem jak stwierdził Paweł VI, tym, co wyróżnia naszą służbę kapłańską, co należycie łączy ze sobą wszystkie niezliczone przedsięwzięcia, o jakie staramy się w ciągu swego życia, co nareszcie nadaje całej naszej działalności osobliwą cechę, jest właśnie ów cel zawarty w każdej naszej czynności: głosić Ewangelię Bożą. [6]

Choć posługi, które powierza się kapłanom, są różne, to jednak po to przyjmują oni święcenia, aby głosić Dobrą Nowinę, i jest to ich pierwsze zadanie.

3. Od inkubatora do…

Biskupi w końcowym orędziu synodu poświęconego ewangelizacji, odwołując się do biblijnej sceny spotkania Jezusa z Samarytanką przy studni, napisali: Podobnie jak Jezus przy źródle w Sychar, także Kościół czuje, że powinien „siąść” u boku mężczyzn i kobiet dzisiejszych czasów, aby uobecnić Pana w ich życiu, tak aby mogli Go spotkać, bowiem tylko Jego Duch jest wodą dającą prawdziwe i wieczne życie.

Tylko Jezus potrafi czytać w głębi naszego serca i objawić nam prawdę o nas: „Powiedział mi wszystko, co uczyniłam” – wyznaje kobieta mieszkańcom swojego miasta. I te słowa oznajmiające – do których dołącza się pytanie otwierające na wiarę: „Czyż On nie jest Mesjaszem?” – pokazują, że ten, kto dzięki spotkaniu z Jezusem otrzymał nowe życie, nie może sam nie stać się głosicielem prawdy i nadziei wobec innych. [7]

Te słowa wskazują na wielką konieczność dotarcia z orędziem Dobrej Nowiny do ludzi współczesnych, którzy zwodzeni są przez wiele fałszywych źródeł mających rzekomo zaspokoić ich pragnienie Boga; do ludzi, którzy gubią się i opadają z duchowych sił na pustyniach dzisiejszego świata. Postawa oczekiwania na wiernych musi zostać zastąpiona postawą wyjścia do tych i po tych, którzy „zadomowili się” na obrzeżach Kościoła, a głos Ewangelii już dawno przestał być tam słyszalny.

Papież Franciszek wielokrotnie wzywał do wyjścia „na peryferia” – gdzie jest cierpienie, przelana krew, ślepota, która chce widzieć, gdzie są więźniowie tak wielu złych panów [8] – aby doświadczyć mocy kapłańskiego namaszczenia. Ta misja jest dziś bardzo wymagająca, dlatego nie można nowych pokoleń kapłanów wychowywać do życia w zakrystii.

Seminarium duchowne nie może spełniać funkcji inkubatora, lecz ma zaprawiać do odważnego niesienia Ewangelii światu, któremu w różnych przestrzeniach coraz trudniej jest ją przyjąć, a nawet odrzuca on wprost Boży plan zbawienia. W tej sytuacji kapłan nie może być kimś na wzór agenta ubezpieczeniowego, i nie chodzi o to, aby Kościół na zasadzie konkurencji wchodził w zmieniające się okoliczności społeczno-kulturowe czy polityczno-ekonomiczne, lecz aby z przekonaniem, poprzez żywe doświadczenie wiary, prowadził do osobistego spotkania z Bogiem.

Nie ksiądz jest tym, który zmienia ludzkie serca i postawy; pierwszymi sprawcami nawrócenia, podobnie jak i ewangelizacji w Kościele, nie jesteśmy my, nędzni ludzie, lecz sam Duch Pana. W tym jest nasza siła i nasza pewność, że zło nigdy nie będzie miało ostatniego słowa ani w Kościele, ani w historii: „Niech się nie trwoży serce wasze ani się nie lęka” – powiedział Jezus do swoich uczniów (J 14,27). [9]

Zewangelizowany kleryk, a następnie kapłan nie przedstawia światu jednej z wielu propozycji, lecz ewangelizuje w mocy Ducha Świętego i z mandatu Kościoła. Jeśli seminarium duchowne będzie „twierdzą, która chroni przed niebezpiecznym światem”, to stanie się także źródłem lęku, który paraliżuje i może prowadzić do porzucenia powierzonej misji. Seminarium ma, owszem, z jednej strony ukazywać realne zagrożenia, jakie pojawiają się w świecie, ale z drugiej ma przygotować do dojrzałej i odważnej konfrontacji z rzeczywistością. Pawłowe Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii! (1 Kor 9,16) jak echo musi powracać w całej formacyjnej drodze, a później w kapłańskim życiu.

4. Seminarium wspólnotą ewangelizującą

Ojcowie synodalni, zastanawiając się nad zagadnieniem ewangelizacji, wezwali, aby tworzyć „otwarte” wspólnoty, w których wszyscy żyjący na marginesie społeczeństwa znaleźliby swój dom; […] które przez żarliwą moc miłości – „Zobaczcie, jak oni się kochają!” (Tertulian, Apologetyk, 39, 7) – przyciągałyby pozbawiony złudzeń wzrok współczesnej ludzkości. Piękno wiary musi na nowo zajaśnieć, zwłaszcza w czynnościach liturgii świętej, przede wszystkim w niedzielnej Eucharystii. Bowiem właśnie w celebracjach liturgicznych Kościół ujawnia swoje oblicze dzieła Bożego i ukazuje, poprzez słowa i gesty, znaczenie Ewangelii. [10] Seminarium ma być także środowiskiem wspólnototwórczym.

Najpierw musi być wspólnotą, ponieważ to wspólnota pozwala odkrywać swoją tożsamość i chroni przed jej utratą. W społeczeństwie dotkniętym pokusą nadmiernego i źle rozumianego indywidualizmu wychowanie do życia we wspólnocie napotyka coraz większe trudności, ponieważ według takiej postawy drugi człowiek staje się zagrożeniem dla własnej autonomii i niezależności.

Tymczasem im słabsze więzi, im słabsza wspólnota, tym trudniej o owocną realizację kapłańskiej misji. Kapłan osamotniony, skoncentrowany wyłącznie na sobie jest niezdolny do ewangelizacji, ponieważ domaga się ona przekraczania swoich ograniczeń, ciągłego wychodzenia do innych, do nastawania w porę i nie w porę (2 Tm 4,2). Wspólnota seminaryjna ma się jednoczyć wokół wspólnego celu, jakim jest służba Jezusowi w odpowiedzi na Jego wezwanie: Idźcie i nauczajcie wszystkie narody (Mt 28,19).

Ewangeliczna wspólnota dwunastu Apostołów jest przykładem i wzorem wspólnoty, która dojrzewa do wyjścia w różne strony świata, aby głosić Zmartwychwstałego. Poprzez swe nauczanie, cuda, modlitwę, ale i poprzez doświadczenia oraz próby Mistrz z Nazaretu przygotowuje uczniów do wypełnienia misji, o której im mówi, a którą podejmą ochoczo po Jego wniebowstąpieniu i zesłaniu Ducha Świętego. Otwartość seminariów duchownych nie ma więc polegać na promocji relatywizmu czy utracie klimatu skupienia, lecz powinna prowadzić do formowania w alumnach właśnie postawy wspólnototwórczej. Ksiądz opuszczający seminarium musi być zdolny do podjęcia współpracy z innymi w ramach duszpasterskiej posługi. Formacja seminaryjna powinna motywować do wychodzenia naprzeciw człowiekowi, do szukania tych, którzy są poza Kościołem, do kontaktu, który prowadziłby ich do spotkania z Jezusem i Jego Kościołem.

Wspólnota seminaryjna nie gromadzi się sama dla siebie, ale po to, aby jej członkowie wspierali się w dziele ewangelizacji. Wszystko, co podejmuje, począwszy od celebracji liturgicznych po różne formy zaangażowania apostolskiego, ma być nośnikiem Ewangelii. Otwartość to nie zmiana struktur, lecz postawa, do której się dojrzewa, którą się w sobie wypracowuje. Jest ona niezbędna w głoszeniu Ewangelii. Jednak wiele jest dzisiaj w kapłanach lęków i oporów, które uniemożliwiają im dotarcie do poganiejących bądź spoganiałych już środowisk, stąd wezwanie do wyjścia „na peryferie” nie zawsze spotyka się z entuzjazmem, a czasem wręcz z oporem i szyderstwem.

5. Formacja do odpowiedzialności

Dzisiejsza „kultura tymczasowości” sprawia, że coraz trudniej mówić młodym o odpowiedzialności, o życiu jako drodze, o powołaniu jako procesie, który rozciąga się w czasie, a podejmowane decyzje i działania mają tu dalekosiężne skutki. Nagłaśniane przypadki odejść z kapłaństwa, w których porzucający sutannę obwieszczają wszem i wobec, że nagle odnaleźli szczęście, wpisują się w ten nurt tymczasowości, traktowania powołania wybiórczo i podporządkowywania go jedynie swojemu „ja”. Tym bardziej jednak należy położyć nacisk na poczucie odpowiedzialności za swoje życie i wybory życiowe, a w konsekwencji za powołanie i wynikającą z niego misję.

W rzeczywistości, w której relatywizuje się prawie wszystko, a człowiek niejednokrotnie uznaje siebie za konstruktora prawdy, a nie jej odkrywcę, także w przestrzeni seminaryjnej można odczuć skutki takiej filozofii życia.

Otóż kleryk rozpoczynający drogę formacji ma właśnie odkrywać treść swojego powołania, którego dawcą jest Jezus w swoim Kościele. Kapłaństwo nie jest osobistym „pomysłem na życie”, w którym powołany decyduje o tym, co będzie, a czego nie będzie robił. Jeśli tak się dzieje, to wówczas powołanie kapłańskie staje się „prywatnym folwarkiem” odbiegającym daleko od ewangelicznych kryteriów i wymagań.

Można wtedy zauważyć postawy kapłańskie, które stawiają granice między tym, czego naucza Kościół, a codziennym życiem i posługą. Można w takich sytuacjach usłyszeć stwierdzenia typu: „Kościół musi tak nauczać, ale życie to co innego”, „Kościół nie rozumie współczesnych problemów, jest oderwany od rzeczywistości”, itd. Wkrada się wówczas kontestacja nauczania Magisterium, a nawet samej Ewangelii, aby usprawiedliwić swoje postępowanie. Już więc w seminarium jasno sprecyzowany cel musi pociągać za sobą poczucie odpowiedzialności za zadania, które będą powierzane w kapłańskiej posłudze, a nie tylko za te, które ktoś zechce sobie wybrać.

Ewangelizacja nie jest dla kapłana jakąś alternatywą, czymś fakultatywnym, lecz jest podstawowym obowiązkiem, który ma być spełniany i za którego realizację powołany bierze pełną odpowiedzialność. A w dobrze rozumianą odpowiedzialność wpisuje się tajemnica krzyża, ponieważ ewangelizacja nie jest jedną z akcji duszpasterskich, lecz sposobem myślenia, przeżywania powołania, procesem, który dokonuje się w samym ewangelizującym, tak aby coraz bardziej odkrywać jej wartość.

Jak zauważył papież Franciszek: Owocność duszpasterska, owocność głoszenia Ewangelii nie zależy od sukcesu ani też od niepowodzenia ocenianych według ludzkich kryteriów, ale od przyswojenia sobie logiki Jezusowego krzyża, która jest logiką wychodzenia z siebie i czynienia z siebie daru, logiką miłości. [11] To w doświadczeniu Jezusowego krzyża rodzi się poczucie odpowiedzialności za misję aż do końca pomimo różnych przeciwności, które zawsze się pojawiają.

W obliczu nasilającej się sekularyzacji i zjawiska neopogaństwa Kościół coraz bardziej rozumie potrzebę i znaczenie nowej ewangelizacji. Tym bardziej więc duchem i zapałem ewangelizacyjnym powinny przesiąkać seminaryjne struktury, programy formacyjne, a przede wszystkim sami formatorzy. I jak można zauważyć, nie wystarczy jedynie stworzenie nowego programu, lecz konieczne jest osobiste doświadczenie na sobie owoców ewangelizacji. Dopiero wówczas ma sens wprowadzanie takich czy innych zmian w formacji psychologicznej, duchowej, intelektualnej i pastoralnej. Jest to jedno z pilniejszych wyzwań dzisiejszej formacji do kapłaństwa.

Reasumując, można stwierdzić, że sprawa ewangelizacji ma nie tylko wymiar pastoralny, lecz także duże znaczenie dla jakości powołań, co więcej, to ich być lub nie być. I wreszcie – a nawet przede wszystkim – to sprawa osobistego zbawienia. Pisał o tym przed laty Paweł VI: Ludzie, choćbyśmy nie głosili im Ewangelii, będą mogli zbawić się na innych drogach dzięki miłosierdziu Bożemu, ale czy my sami możemy się zbawić, jeśli zaniechamy jej głoszenia z powodu gnuśności, lęku, „wstydzenia się Ewangelii” – jak pisał św. Paweł – lub kierowania się fałszywymi poglądami?

Bo przecież to nie jest niczym innym jak udaremnianiem powołania danego przez Boga, który chce zasiewać dobre ziarno poprzez głos sług Ewangelii. Od nas zależy, czy to ziarno wyrośnie na drzewo i zaowocuje. [12] Zatem już dzisiaj obok licznych konferencji i dyskusji nie może zabraknąć odwagi i pasji do ewangelizowania seminariów duchownych, aby nie udaremnić żadnego powołania i budzić kolejne dla ewangelizacji.

Przypisy:

1. J.H. Prado Flores, Nowi ewangelizatorzy dla nowej ewangelizacji, Poznań 2013, s. 41.
2. Paweł VI, Evangelii nuntiandi, 1.
3. Franciszek, Ewangelizacji dokonuje się na klęczkach. Homilia podczas Mszy św. dla seminarzystów, nowicjuszy i nowicjuszek (7.07.2013), „L’Osservatore Romano” 8–9 (2013), s. 44.
4. Paweł VI, Evangelii nuntiandi, 14.
5. Zob. tamże, 19.
6. Tamże, 68.
7. Ewangelia w świecie. Orędzie końcowe XIII Zwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów, 1.
8. Franciszek, Homilia podczas Mszy św. krzyżma (28.03.2013), „L’Osservatore Romano” 5 (2013), s. 35.
9. Tamże, 5.
10. Tamże, 3.
11. Franciszek, Ewangelizacji dokonuje się na klęczkach, dz. cyt., s. 46.
12. Paweł VI, Evangelii nuntiandi, 80.

Damian Stachowiak – zmartwychwstaniec, doktor teologii na UPJPII w Krakowie, absolwent Szkoły Wychowawców Seminariów Duchownych Diecezjalnych i Zakonnych im. Św. Jana Pawła II w Krakowie, jest wychowawcą w WSD Zmartwychwstańców i prefektem Katolickiej Szkoły Montessori w Krakowie. Zaangażowany w dzieło Szkoły Nowej Ewangelizacji Św. Marka w Stryszawie i Wspólnotę Chrystusa Zmartwychwstałego Galilea.

Źródło: Kwartalnik „Homo Dei” (03. 2014)

<img height="214" alt="okladka548.jpg" width="150" src="https://portal.tezeusz.pl/wp-content/uploads/2015/11/HD_3_2014_okladka.jpg"

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code