Listy do Dziadka

Dziadek 3

Spread the love

Dotknięcie pustki

Szymon Gurbin

Drogi Dziadku !

Wstałem dziś lewą nogą. To znaczy lewą nogą duszy, jeśli dusza jakiekolwiek kończyny posiada. Bo tak w ogóle, to prawdę mówiąc nie pamiętam, jak się wygramoliłem z pościeli. Mechanicznie założyłem okulary. Chyba dopiero moje odbicie w lustrze obudziło mnie tak naprawdę, bo to jednak zawsze dość kwaśny widok…

Nie jestem pewien, czy wiesz, ale londyńskie metro nie zawsze jeździ pod ziemią. W niektórych dzielnicach miasta wyjeżdża z czeluści tunelu, potem wspina się na wiadukty i sunie dokładnie na wysokości dachów małych angielskich domków. Dachy były dzisiaj białe od mrozu, powietrze ostre, niebo błękitne, słońce silne. A wczoraj w Polsce padał śnieg, którego tutaj nie ma prawie wcale… No więc jechałem z nosem przyklejonym do szyby wagoniku, z tomikiem wierszy Herberta, i pomyślałem sobie, że teraz wolałbym być tam, gdzie jest bardziej biało niż w Londynie. Czasami tak mnie najdzie.

Jestem w samym środku kilkumilionowego tygla ludzi. Co więcej, mam tu wokół siebie kilkoro sprawdzonych przyjaciół i dość sporo znajomych, jednak mimo to, tak jak właśnie dziś, wydaje się, że dotykam pustki. Nie, że ona mnie otacza, bo ciągle rojno i gwarno, ale we mnie sobie ta pustka siedzi.

Uwierz mi, jest we mnie zupełnie niewiele niepokojów, wręcz przeciwnie. Ostatnio coraz bardziej zatapiam się w świętym spokoju. Bez względu na to, czy w pracy akurat trochę więcej obowiązków, czy się gdzieś spieszę, bo przecież ja zawsze i wszędzie się spóźniam. Zawsze też  znajdą się jakieś drobiazgi, które zmącą rzeczywistość, ale generalnie robi się bardzo cicho w mojej głowie. I kiedy tak sobie dzisiaj jechałem londyńskim metrem przez oszronione miasto, chociaż nie było we mnie zbyt wiele optymizmu, to jednak ta cisza była cokolwiek kojąca. Tylko, że pusto w tym tłumie i cicho w tym zgiełku.

Powiedz mi Dziadku, dokąd jadą te wszystkie wagoniki, samochodziki, dokąd idą ci ludzie za oknem? No i przede wszystkim podpowiedz mi, gdzie ja sam jadę, bo ja siebie samego, prawdę mówiąc, interesuję najbardziej. Nie w tym egoistycznym znaczeniu, choć moja teoria mówi, że nie ma na świecie ludzi wolnych od tej przypadłości. No ale jest chyba rzeczą naturalną zupełnie rozumienie ludzkości i kochanie ludzkości zaczynać od rozumienia i kochania samego siebie? Na razie sam jestem siebie ciekaw i w miarę się toleruję. Na tyle, by mieć ów spokój, o którym Ci mówiłem.

Zaznałeś kiedyś, Dziadku, spokoju bez radości? To nie jest nieprzyjemne, choć trochę smutne (pomimo tego, że bywa wesołe). Prawdę mówiąc chętnie bym ten stan zmienił, ale wszelkie próby okazują się jakimiś projekcjami własnej naiwności, albo chwilowym zaspokajaniem potrzeb tak małych jak kubek gorącej kawy, trochę muzyki, odrobina wesołej nietrzeźwości. A potem znowu pusto. Bynajmniej nie wokół mnie, ale w mojej głowie, tudzież w innych organach anatomicznych tradycyjnie uznawanych za najbardziej ludzkie.

Pewnie, że w tych właśnie chwilach, w naturalny zupełnie sposób, człowiek myśli sobie o Tym Wielkim Nieobecnym, który podobno jest tuż obok. I w tym tłumie, i w każdym z osobna, i w tej ciszy…

Siedzę w niedzielę w wielkiej katedrze jak na tureckim kazaniu. Przypominam sobie znaczenie wszystkich liturgicznych gestów, symboli, ale też pusto. Wiem, jak już Tobie mówiłem, że ta pustka we mnie siedzi, ale gdzie nie pójdę, tam ją ze sobą zanoszę.

Ty już Dziadku, zakładając, że jesteś, doświadczasz zaprzeczenia pustki, doświadczasz pełni życia. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, gdybyś co jakiś czas podpowiadał mi, którędy idzie się do źródła. Bo ja nieustannie napotykam na jakieś sadzawki, co więcej bardzo mnie do nich ciągnie.

Pozdrawiam
Szymon

Przeczytaj inne “Listy do Dziadka”:
List 1
List 2

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code