Wiadomości KAI

Niewierzący mogą

Spread the love

ROZMOWA KAI

Niewierzący mogą nauczyć nas pokory

Z pelplińskim biskupem pomocniczym Wiesławem Śmiglem, przewodniczącym Komitetu Episkopatu ds. Dialogu z Niewierzącymi rozmawiała Jolanta Roman-Stefanowska

Skoro w Episkopacie jest specjalny Komitet ds. Dialogu z Niewierzącymi, to znaczy, że docenia się tam kontakt z takimi osobami. Jest on chyba i potrzebny, i trudny.

– Nie jest to dialog łatwy. Bywa, że ci, których ma on dotyczyć, nie są zainteresowani, by go prowadzić. Pewnie nie bardzo sobie nawet wyobrażają, jak mógłby wyglądać. Ale my też musimy się nad tym zastanowić. To nie jest proste, ale jest konieczne.

Kim są dzisiejsi niewierzący?

– Największa grupa to ci, którzy zostali ochrzczeni i nawet przez jakiś czas funkcjonowali w Kościele, ale z różnych powodów zdystansowali się od niego. Druga grupa to osoby, które urodziły się i dorastały bez jakiegokolwiek kontaktu ze środowiskiem wiary. Moim zdaniem jest to jednak grupa stosunkowo mała. Nawet w czasach komunistycznych ideowi działacze starali się, aby ich dzieci były ochrzczone. Sami manifestowali niechęć do Kościoła, byli wierni ideologii, ale duszy własnych dzieci nie chcieli mieć na sumieniu. Dzieci były chrzczone, szły do Pierwszej Komunii. Potem było już różnie.

Jak rozmawiać z takimi osobami?

– Należy doprowadzać do tego, by w oczach i umysłach tych ludzi dokonywała się swoista demitologizacja Kościoła. Dla niektórych z nich Kościół jest instytucją represyjną. Obraz taki zbudowali sobie na podstawie szczątkowych informacji medialnych. Niestety, nie zawsze są one rzetelne.

Demitologizacja wydaje się więc właściwym słowem. Ale demitologizacja polegająca na rozmowie. Niewierzący też mają nam wiele do powiedzenia, mogą nas wiele nauczyć. Przede wszystkim pokory.

Ja mam doświadczenia ze środowiskami akademickimi. Tam młodzi ludzie dystansują się od Kościoła, ale jak poznają jakiegoś księdza, który ich przekona, porwie, to go zaakceptują.

Jak rozmawiać z niewierzącymi?

– To są ludzie poszukujący, bo rzadko zdarzają się ludzie absolutnie zamknięci na argumenty. Każdy ma swoją historię życia – bywa, że dramatyczną. Trzeba ich koniecznie wysłuchać. Mogło się zdarzyć, że byli skrzywdzeni, przynajmniej w ich odczuciu.

To może nie być łatwe.

– Z pewnością. Myślę, że nie do końca potrafimy rozmawiać z niewierzącymi. Jesteśmy bezradni. Wolimy unikać takich rozmów. Nie wiemy, jak się zachować. Na przykład: idziemy do sklepu czy biura i mówimy „Szczęść Boże”. W odpowiedzi słyszymy: „Dzień dobry”. My się wtedy usztywniamy, unikamy tych ludzi, myślimy: to wróg albo ktoś gorszy. To nie wróg! Odpowiedzmy mu też: dzień dobry. Przecież to też pozdrowienie. Uśmiechnijmy się. Przecież nie wszyscy muszą witać się „Szczęść Boże”. Może nawet nie wszyscy to pozdrowienie znają. Bądźmy dla naszego rozmówcy pełni szacunku i zrozumienia.

Podstawowa sprawa: nie wolno unikać rozmów z niewierzącymi. Trzeba się z nimi kulturalnie porozumiewać i szukać płaszczyzn porozumienia.

Tą płaszczyzną jest przede wszystkim sam człowiek…

– Człowiek, jego problemy, jego dobro. Tą płaszczyzną jest kultura, sztuka, ale i codzienne życie. Z każdym przecież można znaleźć wspólną płaszczyznę. Jeśli chodzi o programy partii lewicowych, to – odrzucając postawy moralne – możemy się zgodzić z ich propozycjami socjalnymi. Gdy mówią o pomaganiu ludziom zmarginalizowanym, odrzuconym, to my też możemy się pod tym podpisać. A to już jest jakaś płaszczyzna. Nie wolno się zamykać. Wielu niewierzących to ludzie szlachetni. Nie wolno wpadać w stereotyp, że człowiek niewierzący to człowiek zły albo gorszy.

Czy celem dialogu z niewierzącymi powinno być ich nawracanie?

– Raczej dyskretna ewangelizacja. Przedstawianie nauki Kościoła. Wiem, że niewierzący są tym zainteresowani, ale nie wolno być nachalnym. Nie wolno rozmawiać z pozycji kogoś lepszego. Należy rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać i… słuchać.

I dawać wybór? Pokazywać, że jest inna droga?

– Może nie mieli dotąd takiej świadomości. I trudno im się dziwić. Jeśli ukształtowani byli w takim duchu, że Kościół to tylko nakazy i zakazy, to czemu się dziwić. Powinniśmy im pokazać, że Kościół pozwala się rozwijać. I oni sami niech zdecydują.

Dziś ludzie podróżują, wyjeżdżają za granicę za chlebem. Tam są oderwani od chrześcijańskich korzeni, przesiąkają pseudonowoczesnym duchem laickim. Potem wracają, i Bogu dzięki! Ale wracają z całym tym laickim bagażem. Niestety, bardzo często wracają jako niewierzący lub dystansujący się od Kościoła.

W której grupie wiekowej osób niewierzących jest najwięcej?

– To ludzie w średnim wieku. Do dzieci docieramy poprzez katechezy, dzieci między sobą wymieniają się wiadomościami. Starsi spotykają się w kościele. Ludzie w średnim wieku nie. Oni są zapracowani, spotykają się na przykład na siłowni, na imprezach integracyjnych. A Kościół? Kościół nie jest dziś modny. Wiara nie jest modna.

To dużo pracy przed Księdzem Biskupem…

– Przed całym polskim Kościołem wiele pracy. Jesteśmy trochę uśpieni tym, że może w naszej parafii relacje z niewierzącymi to nie jest najważniejsze zadanie duszpasterskie. Ale ten problem jest bliski, musimy się na niego przygotować. On już jest, a będzie coraz większy. Dlatego trzeba szukać realnego spotkania, areopagu. Pragnę zachęcać biskupów, aby podejmowali takie próby w diecezjach.

Z pelplińskim biskupem pomocniczym Wiesławem Śmiglem rozmawiała Jolanta Roman-Stefanowska

Tekst pochodzi z Wiadomości KAI

Zaprenumeruj ekai-tygodnik!

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code