MODLITWA UCZY
Z abp Światosławem Szewczukiem, zwierzchnikiem grekokatolików na Ukrainie rozmawiał w Kniażyczach pod Kijowem Marcin Żyła
Abp Światosław Szewczuk, zwierzchnik grekokatolików na Ukrainie:
W sprawie polsko-ukraińskiego pojednania zrobiono wiele. Z obu stron jest dużo dobrej woli. Ważne, aby procesu pojednania nie oddać wyłącznie politykom.
MARCIN ŻYŁA: Z jakimi nadziejami przyjeżdża Ksiądz Arcybiskup do Polski?
ABP ŚWIATOSŁAW SZEWCZUK: Cieszę się, że za sprawą wspólnej deklaracji, którą podpiszę z abp. Józefem Michalikiem, a także z abp. Mieczysławem Mokrzyckim, metropolitą Lwowa obrządku łacińskiego, dokona się kolejny akt pojednania polsko-ukraińskiego. Będzie to zamknięcie pewnego etapu – w tym roku mija 25 lat od postawienia przez ukraińskich i polskich chrześcijan pierwszych kroków na drodze ku pojednaniu.
Zobaczymy, ile czasu będziemy potrzebować, aby te słowa i gesty dotarły do sumień, serc i świadomości wszystkich Polaków i Ukraińców. Dużo zostało już powiedziane, ale słowa muszą jeszcze przyswoić sobie wszyscy wierni.
Czy ma Ksiądz Arcybiskup świadomość bólu, jaki tragedia wołyńska wywołuje wśród Polaków?
Ukraiński Kościół Greckokatolicki jest promotorem wzbudzania takiej świadomości na Ukrainie. Czy dotąd była ona współmierna do polskiego bólu? Szczerze mówiąc – wątpię w to. Musimy tę świadomość pogłębić.
Podobnie jak Ukraińcy odczuwają wciąż ból tragedii Wielkiego Głodu z lat 1932-33 – przez lata ignorowany przez propagandę i słabo znany za granicą – w taki sam sposób w narodowej pamięci Polaków pozostał ból po tragedii na Wołyniu. Wywołuje on nasz szacunek. Myślę, że tym, co możemy zrobić, aby ów szacunek ukazać, jest wspólna modlitwa.
W Warszawie po raz pierwszy pomodlimy się w naszym obrządku za wszystkie bez wyjątku ofiary tragedii wołyńskiej. Będą obecni m.in. prezydent Bronisław Komorowski i przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Michalik; z naszej strony przyjadą greckokatoliccy metropolici z Ukrainy, a także nasz metropolita z Polski. To jasne, że w taki jednorazowy sposób nie zadośćuczynimy ofiarom zbrodni, nie usuniemy polskiego bólu. Ale wszyscy razem, publicznie, okażemy naszą jego świadomość i szacunek. Niech Pan Bóg nam w tym pomoże.
Jakie jest znaczenie nabożeństwa żałobnego, które zostanie odprawione w Warszawie w obecności polskich biskupów?
To nabożeństwo, które odprawiamy za zmarłych. W takich okolicznościach, razem z liturgią eucharystyczną, jest to najbardziej uroczysty sposób uszanowania ofiar oraz poproszenia Boga o ich wieczny spoczynek. Ma ono także znaczenie, rzekłbym, pedagogiczne – modlitwa czegoś nas uczy.
Pojednanie bez Kościołów nie byłoby możliwe?
Przebaczenie i pojednanie są aktami chrześcijańskimi. Samemu człowiekowi trudno ich dokonać – zwłaszcza wtedy, gdy, jak w przypadku Wołynia, są jeszcze niezagojone rany i pamięć, która krzyczy. Tylko łaska Ducha Świętego może te rany zagoić. Dlatego nasze Kościoły przewodzą pojednaniu, chcą być promotorami uzdrowienia naszej pamięci. Wzywał do tego papież, błogosławiony Jan Paweł II.
Ale głos Kościoła muszą usłyszeć ludzie. Jestem bardzo wdzięczny mediom za zainteresowanie i przychylność w sprawie pojednania. Również taka ciekawość jest świadectwem, że nasze narody go potrzebują.
Przyjeżdża Ksiądz Arcybiskup do Polski niemal rok po innej, ważnej wizycie – zwierzchnika rosyjskiego prawosławia patriarchy Cyryla.
Proces polsko-rosyjskiego pojednania dopiero się zaczął. Nawet ubiegłoroczna deklaracja polskiego Kościoła i rosyjskiej Cerkwi była deklaracją początku. Natomiast jeżeli chodzi o pojednanie polsko-ukraińskie, dochodzimy właśnie do kulminacji pewnego etapu.
Nasza droga nie była prosta. Dążąc ku porozumieniu, dyskutowaliśmy o sprawach bądź przemilczanych, bądź eksploatowanych przez ideologię – czy to komunistyczną, czy inną – czyli zakłamanych. Pojednanie idzie w parze z procesem poznania prawdy. Jeżeli droga do odkrycia całej prawdy, nawet tak ciężkiej do przyjęcia, jest długa i skomplikowana, równie długi i skomplikowany będzie cały proces.
Jestem optymistą. Sporo zostało już zrobione. Z obu stron jest dużo dobrej woli. Teraz ważne jest, aby procesu pojednania nie oddać tylko politykom.
Dlaczego?
Mam na myśli głównie politykę na Ukrainie, która zawsze opiera się na konflikcie. Jeden z polityków powiedział mi niedawno: jeśli nie ma konfliktu, nie ma polityki. Jeżeli sprawę pojednania oddamy wyłącznie w ręce polityków, zawsze będzie wykorzystywana do prowokowania konfliktów.
Jest i druga przyczyna: politycy widzą przed sobą krótką perspektywę. A populizm nie pomoże pojednaniu. Naród Ukrainy poszukuje teraz dla siebie dalszej drogi. Naszym zdaniem, powinna ona wieść ku Europie. Są jednak tacy, którzy chcieliby w Europie przedstawić Ukraińców jako morderców. Ale nie ma przecież narodu, który byłby genetycznie zły. W każdym są święci i zbrodniarze. A przed obliczem Pana wszyscy jesteśmy grzesznikami. Właśnie dlatego Kościoły w Polsce i na Ukrainie mają w sprawie pojednania swoją własną misję do spełnienia.
Moja wizyta w Polsce ma podwójne znaczenie. Religijne – ponieważ będę mówił o pokucie i przebaczeniu do wiernych Kościoła greckokatolickiego. Ale też – ze względu na zaproszenie prezydenta Komorowskiego i innych dostojników państwowych – będzie mieć wymiar społeczny. Razem z polskimi biskupami katolickimi chcemy przemówić do wszystkich Ukraińców i Polaków, niezależnie od tego, do jakiego Kościoła chodzą i do której partii należą. Chcemy przemówić do sumień naszych narodów.
W marcu Synod Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego wystosował specjalne przesłanie z okazji rocznicy tragedii na Wołyniu. W Polsce wywołało ono pewien niedosyt, ponieważ zbrodni wołyńskiej nie nazwano tam ludobójstwem. Dlaczego?
Zacznę od tego, że adresatem przesłania byli Ukraińcy, wierni Kościoła greckokatolickiego. Chcieliśmy także skierować je do katolików obrządku łacińskiego – ale z pewnych obiektywnych przyczyn do tego nie doszło.
Łaciński arcybiskup Lwowa Mieczysław Mokrzycki chciał zastąpić jedno ze zdań posłania: „Wybaczamy i prosimy o wybaczenie” – innym: „Przepraszamy i prosimy o wybaczenie”.
Były to różnice w podejściu do tekstu – a nie samej idei pojednania polsko-ukraińskiego.
Kościół greckokatolicki chciał, aby tekst przesłania nawiązywał do listu Episkopatu Polski do biskupów niemieckich. Ponieważ my, chrześcijanie, musimy prosić o wybaczenie i sami wybaczać. Nie można wybaczyć, jeżeli samemu nie prosi się o wybaczenie. I nie można otrzymać wybaczenia, jeżeli samemu się nie wybaczy.
To konkretne zdanie było dla nas szczególnie ważne dlatego, że przesłanie odczytywano we wszystkich naszych parafiach w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu – Niedzielę Pojednania.
Ale był i drugi powód: nie chcieliśmy wchodzić z naszym przesłaniem na teren zarezerwowany dla historyków. Na Ukrainie, niestety, zbrodnia wołyńska nie została jeszcze przez nich dobrze zbadana. Funkcjonuje tu Instytut Pamięci Narodowej, ale wyniki jego prac są mizerne. Są pojedynczy historycy-entuzjaści, rzetelnie zajmujący się m.in. Wołyniem – ale brakuje w tej sprawie wsparcia ze strony państwa. Wiele dokumentów, jak mówili mi znajomi historycy, znajduje się w archiwach dawnej KGB w Kijowie, które od 2-3 lat są coraz trudniej dostępne.
Na Ukrainie – i w całym byłym Związku Radzieckim – odradzają się ideologiczne mity komunizmu. Zwłaszcza jeśli chodzi o historię II wojny światowej. Coraz częściej jest tak, że jeżeli wyniki badań historyków nie zgadzają się do końca z dawną, radziecką interpretacją historii, utrudnia się im pracę, lub wręcz ją uniemożliwia. Ze swojej strony chciałbym natomiast pogratulować polskim historykom ich badań – i zachęcać stronę ukraińską, żeby doszła do podobnego poziomu.
Rozumiem niedosyt, który marcowe przesłanie mogło wywołać w Polsce. Jeszcze raz wyjaśniam: było przeznaczone dla Ukraińców. Myślę, że na Ukrainie nasze słowa dotarły do swoich adresatów i wykonały zadanie, które przed sobą postawiliśmy.
Czy fakt, że abp Mokrzycki tym razem złożył podpis, to zapowiedź wspólnych działań katolików obu obrządków na Ukrainie?
Zrobię wszystko, aby tak było. W procesie pojednania, który z polskim episkopatem prowadził m.in. mój poprzednik, nie uczestniczył Kościół łaciński z Ukrainy. Były tego pewne przyczyny. Chodziło m.in. o tożsamość tego Kościoła. O pytania: czy to jest „polski Kościół na Ukrainie”? – czy raczej „katolicki Kościół na Ukrainie”, taki, który jednoczy różne narody? W jaki sposób pojednanie polsko-ukraińskie przechodzi przez tożsamość tego Kościoła? To pytania, na które sami, jako grekokatolicy, nie mamy odpowiedzi.
Czy Kościół greckokatolicki nie chciałby patronować wspólnej naukowej komisji, która badałaby naszą historię na wzór polsko-rosyjskiej Komisji ds. Trudnych?
Zachęcamy do takich badań. Wspieramy historyków, którzy chcą obiektywnie poznawać przeszłość. Na miarę naszych możliwości będziemy im patronować. Nie chcielibyśmy jednak, aby patronat sprawił, że ktoś mógłby zarzucić im nieobiektywność. Badaczom musimy zostawić swobodę.
Arcybiskup Większy ŚWIATOSŁAW SZEWCZUK jest metropolitą kijowsko-halickim Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, zwierzchnikiem katolików obrządku wschodniego na Ukrainie.
Z abp Światosław Szewczuk, zwierzchnik grekokatolików na Ukrainie rozmawiał w Kniażyczach pod kijowem Marcin Żyła
Tekst pochodzi z „Tygodnika Powszechnego”
W najnowszym “Tygodniku Powszechnym” :
Hekatomba zwierząt
Cudotwórca na Stadionie Narodowym?
Miss Polski na wózkach
Zanim zaczniesz segregować, przeczytaj ten poradnik!
Kongresy partyjne na Śląsku: kto na wylocie?
Beata Chomątowska: zamaluj zło na murach
Kto pomaga Edwardowi Snowdenowi?
Bp Andrzej Czaja: co zrobić z byłymi księżmi
Zaprenumeruj e-tygodnik!