Wiadomości KAI

Osoby z zespołem Downa

Spread the love

ROZMOWA KAI

Osoby z zespołem Downa też są szczęśliwe

Z dr. Konstantym Radziwiłłem, wiceprezesem Naczelnej Izby Lekarskiej rozmawiał Łukasz Kasper

Sejm debatował niedawno nad projektem nowelizacji ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Chodziło o wykreślenie ustępu 2 w punkcie 1 artykułu 4a, pozwalającego na dokonanie aborcji, jeśli „badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu”. Pańskim zdaniem ten zapis jest na tyle precyzyjny, iż pozwala uniknąć dowolnej interpretacji przez lekarza?

– Moim zdaniem jest on absolutnie nieprecyzyjny i wszystko zależy od interpretacji. Słowa „ciężkie”, „nieodwracalne”, „nieuleczalne”, „zagrażające życiu” nie mają ani jednoznacznej wagi prawnej, ani językowej.

Jaka jest praktyka stosowania przez lekarzy tego zapisu?

– To zależy od lekarza, od pacjenta, czyli matki lub rodziców. Na przykład zespół Downa może być interpretowany przez niektórych lekarzy jako ciężkie upośledzenie płodu, a przez innych nie. A są przecież różne stopnie upośledzenia. Przed urodzeniem trudno przewidywać, jakie wady mogą się u dziecka pojawić w przyszłości. Są lekarze, którzy uważają, że zespół Downa zawsze jest ciężkim upośledzeniem płodu, a inni nie. Osoby z zespołem Downa żyją wśród nas i są szczęśliwe. Badania przeprowadzone wśród osób z upośledzeniami umysłowymi wskazują, że paradoksalnie tym ludziom łatwiej osiągnąć szczęście niż innym. Zakładanie, że będą się czuć nieszczęśliwi ze swoją niepełnosprawnością, jest zdecydowanie nadużyciem.

Mamy też przykłady ludzi ciężko upośledzonych fizycznie, którzy realizują się w życiu. Niedawno odbyła się gala konkursu „Człowiek bez barier”, organizowanego przez Stowarzyszenie Przyjaciół Integracji. Przypominano podczas niej o osobach z różnego rodzaju niepełnosprawnościami – wrodzonymi lub nabytymi, które na pierwszy rzut oka mogą u człowieka pełnosprawnego budzić dreszcz przerażenia. Osoby te natomiast żyją pełnią życia, są ludźmi szczęśliwymi, dając to szczęście sobie i innym.

Jaka jest praktyka postępowania w przypadku wykrycia u kobiety w ciąży upośledzenia płodu?

– Podejrzenie takiego upośledzenia musi być wysoce prawdopodobne. Przepisy nie są tu dokładne. W przypadku wad o charakterze genetycznym istnieją określone okoliczności, kiedy to ryzyko jest wyższe. Jedną z nich jest wiek kobiety, po którym ryzyko wykrycia u dziecka zespołu Downa jest wyższe. Dziś kobiety powyżej 40. roku życia rutynowo kieruje się na badania prenatalne. Często też rekomendacja badań wiąże się z wysokim ryzykiem występowania danej choroby genetycznej w bliższej lub dalszej rodzinie, np. gdy już wcześniej urodziło się dziecko z taką wadą. Badania prenatalne służą temu, aby stwierdzić fakty, a nie zawsze wyciągać z nich wnioski co do dalszego postępowania.

Kobieta, u której na skutek badań prenatalnych wykryto duże prawdopodobieństwo upośledzenia płodu, powinna się znaleźć pod szczególną opieką lekarza. Ci jednak nierzadko od razu sugerują, by „coś z tym zrobić”, w domyśle: usunąć ciążę. Czy jest to częsta praktyka w szpitalach?

– Jeżeli w Polsce dokonuje się przerwania ok. 600 ciąż z powodów eugenicznych, a więc co roku ginie tyle osób mających jakąś niepełnosprawność, to ja nie mogę stwierdzić, czy to jest często, czy rzadko. W tym samym czasie rodzi się w Polsce sto kilkadziesiąt tysięcy dzieci, a więc aborcje to nieduży procent. Dotyczy to jednak kilkuset osób i ich życia.

Jeśli mnie pan pyta, ilu spośród lekarzy od razu zaczyna myśleć o rekomendowaniu przerwania ciąży, odpowiadam: trudno powiedzieć, bo nikt tego nie badał. Niewątpliwie wiele jest świadectw kobiet, które urodziły niepełnosprawne dzieci, a spotkały na swojej drodze lekarzy, którzy przynajmniej wyrazili zdziwienie decyzją o utrzymaniu ciąży lub rekomendowali jej usunięcie.

Pańskim zdaniem kontestowany przez projekt Solidarnej Polski zapis powinien być utrzymany? A jeśli tak, to jak powinien brzmieć?

– Moje osobiste zdanie – podkreślam to – jest takie, że wprawdzie mówimy o osobach, które się jeszcze nie narodziły, ale one już żyją, a każdy człowiek, który żyje, ma prawo do życia.

W medycynie tak jak w życiu zdarzają się sytuacje, których nie da się opisać za pomocą prawa. Moim zdaniem sytuacja, w której żyjącą osobę można zabić tylko dlatego, że ma takie, a nie inne cechy fizyczne bądź upośledzenie, nie ma żadnego uzasadnienia.

Obowiązująca ustawa w tych zapisach wymaga doprecyzowania?

– Nie wyobrażam sobie, jak można by je doprecyzować. Trzeba się zdecydować: albo chronimy życie każdego człowieka, albo selekcjonujemy ludzi na lepszych i gorszych. Wyobrażamy sobie dziecko jako problem, ale przecież to jest człowiek. Każdy z nas czasem stwarza problemy swoim bliskim. Nigdy w innych okolicznościach nie zapada decyzja o tym, by problem wiążący się z człowiekiem wyeliminować poprzez wyeliminowanie człowieka. To jest jakaś straszna droga na skróty.

W dyskusji słyszy się argumenty o dzieciach, które mają tak ciężką wadę, że i tak by umarły. Jeśli mamy wybór: wcześniej zabić takie dziecko albo pozwolić mu umrzeć normalnie, to zaczyna to być dylemat podobny do eutanazji.

Wskazuje pan na złożoność dyskusji o dopuszczalności aborcji.

– Z jednej strony na złożoność, z drugiej na niezwykłą prostotę. Nie wyobrażam sobie, by ten przepis mógł być w jakikolwiek sposób do zaakceptowania. Mówienie o kompromisie dotyczy liczb, ale jeśli polega on na tym, że zabijamy ileś osób, a nie więcej, to jest bardzo wątpliwy moralnie.

Z dr. Konstantym Radziwiłłem, wiceprezesem Naczelnej Izby Lekarskiej rozmawiał Łukasz Kasper

Tekst pochodzi z Wiadomości KAI

Zaprenumeruj ekai-tygodnik!

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code