Kwartalnik "Homo Dei"

Kryzys ekologiczny

Spread the love

KRYZYS EKOLOGICZNY

– DROGA DO APOKALIPSY?

Z o. prof. Wojciechem Bołozem CSsR rozmawia o. Wojciech Zagrodzki CSsR

Wojciech Zagrodzki CSsR: Czy rzeczywiście kryzys ekologiczny stał się dzisiaj – jak napisał Ojciec Profesor w swojej książce Kościół i ekologia – najważniejszym wyzwaniem dla współczesnych i przyszłych pokoleń? Gdyby tak było naprawdę, wówczas o wiele więcej miejsca w duszpasterstwie Kościoła należałoby poświęcić problematyce ekologicznej…

Wojciech Bołoz CSsR: Coraz więcej ludzi podziela pogląd, że kryzys ekologiczny jest problemem numer jeden dzisiejszego świata. Na szali leży przecież sprawa przetrwania człowieka na Ziemi. Narastające zmiany klimatyczne, których skutki doświadczamy również w naszym kraju w postaci anomalii pogodowych, trudności w rolnictwie i produkcji żywności, coraz liczniejsze choroby związane ze skażeniem środowiska nasuwają codziennie myśl, że z naszym światem dzieje się coś złego. Natomiast oddzielną sprawą jest pytanie, czy Kościół powinien uczynić ekologię głównym przedmiotem swojej pracy duszpasterskiej.

Wojciech Zagrodzki CSsR: Jak to? Przecież problematyka ekologiczna wielokrotnie pojawia się w przemówieniach Benedykta XVI…

Wojciech Bołoz CSsR: Benedykt XVI, podobnie jak Jan Paweł II, poświęca istotnie wiele uwagi problematyce ekologicznej. Problemy świata są przecież problemami Kościoła. Ponadto kryzys ekologiczny zarówno w swojej genezie, jak też w skutkach ma znaczące komponenty moralne. Ten kryzys wywołują ludzie swoimi postawami antyekologicznymi, i ludzie też cierpią z powodu skażenia środowiska. Nic zatem dziwnego, że teologowie i duszpasterze zastanawiają się nad tym zjawiskiem i próbują mu przeciwdziałać.

Kryzys ekologiczny jest więc sprawą Kościoła, ale jednak nie jako jego główne zadanie. Kościołowi została powierzona troska o zbawienie człowieka, i to jest jego najważniejszym celem. Istnieje dzisiaj wiele instytucji powołanych do troski o organizację życia ludzi w świecie, a Kościół szanuje autonomię rzeczywistości ziemskich. Nie należy wyręczać instytucji świeckich w wypełnianiu zadań, dla których zostały powołane.

Mimo to Kościół zajmuje się ekologią, ponieważ rozumie, że kwestii zbawienia człowieka nie można redukować do rzeczywistości eschatologicznej. Życie człowieka jest jedno: pierwsza jego część na ziemi, druga poza granicą śmierci. Jeśli człowiek nie będzie miał godnych warunków życia doczesnego, to jego zbawienie eschatologiczne będzie utrudnione.

Wojciech Zagrodzki CSsR: Dlaczego?

Wojciech Bołoz CSsR: Kryzys ekologiczny stawia pod znakiem zapytania nie tylko przyszłe istnienie życia na Ziemi, ale również obniża jakość życia człowieka już dzisiaj, a ta jakość ma wpływ na jego rozwój duchowy. Popatrzmy na proste fakty: mieszkaniec miasta żyjący przy ruchliwej ulicy poddany jest toksycznemu oddziaływaniu spalin i hałasu, co nie jest obojętne dla jego samopoczucia, a nawet zdrowia. W czystym środowisku funkcjonujemy lepiej, szybciej regenerujemy nasze siły. I odwrotnie, człowiek żyjący w skażonym środowisku szybciej się męczy, narażony jest na choroby cywilizacyjne, które wpływają na jego kondycję psychiczno-duchową.

Te fakty pokazują, jak duży wpływ na nasze życie ma jakość środowiska, w którym żyjemy. Wreszcie, kryzys ekologiczny rodzi wielką niesprawiedliwość. Istniejące struktury społeczne sprawiają, że skutki skażenia środowiska w największym stopniu ponoszą nie ci, którzy je powodują, ponieważ ich najczęściej stać na wybudowanie sobie domu w pięknym miejscu otoczonym zielenią.

Główne skutki ponoszą najubożsi, którzy mieszkają często na terenach najbardziej skażonych ekologicznie, gdyż tam są tanie mieszkania. Oni też kupują tanią żywność gorszej jakości. Taka sytuacja nie jest obojętna moralnie. Dlatego Kościół nie tylko ma prawo, ale wręcz powinien się zajmować problematyką ekologiczną, i to w znacznie większym stopniu niż dotychczas. Tym bardziej jest to ważne, że zaangażowanie proekologiczne kojarzone jest w dużym stopniu ze środowiskiem laickiej lewicy.

Wojciech Zagrodzki CSsR: Czy zainteresowanie współczesnego Kościoła ekologią nie wynika po prostu z lęku przed ewentualną zagładą świata, czy też motywy zaangażowania ekologicznego tkwią wewnątrz duchowości chrześcijańskiej?

Wojciech Bołoz CSsR: Kościół naucza o perspektywie końca świata. Eschatologia jest istotną częścią doktryny i duchowości chrześcijańskiej. Jednak od pewnego czasu zdajemy sobie coraz bardziej sprawę, że zagładę życia na ziemi może spowodować także człowiek swoim działaniem. Skażenie powietrza, wody i gleby ma niewątpliwie związek z działalnością gospodarczą. Podobnie jest w wielu przypadkach z pustynnieniem ziemi uprawnej, zanikaniem wielu gatunków roślin i zwierząt. Kościół nie boi się końca świata, ale zarazem rozumie, że nie powinien on być wywołany przez człowieka. Co więcej, troska o administrowanie światem stworzonym ma wymiar moralny, więc zaangażowanie Kościoła w ekologię jest w tej perspektywie zrozumiałe.

Trzeba jednak być ostrożnym z wysuwaniem tezy o ewentualnej zagładzie świata w wyniku działalności człowieka powodującej skażenie ekologiczne. Na przykład gdy chodzi o obecne zmiany klimatyczne, nie jest jasne, czy są one efektem ludzkiej działalności (emisji dwutlenku węgla oraz innych toksycznych gazów), czy też naturalnych cyklów przyrody. Najprawdopodobniej zachodzi koincydencja obydwu czynników. Wskazuje na to równoczesne występowanie takich zjawisk jak wzrost dwutlenku węgla w atmosferze, podnoszenie się jej średniej temperatury i narastanie zmian ekologicznych. Wszystko to może przynieść katastrofalne skutki, a człowiek ponosi moralną odpowiedzialność za powierzony mu świat.

Obecna cywilizacja zbudowana została dzięki względnie stałym warunkom pogodowym. Jeżeli te warunki istotnie się zmienią, czekają nas następstwa trudne do przewidzenia. Np. ważnym źródłem zaopatrzenia w wodę w wielu krajach są istniejące w wysokich górach lodowce. Jeżeli będą one topniały w takim tempie jak obecnie, za pewien czas powstanie problem zaopatrzenia w wodę w wielu regionach świata. Już dziś zresztą obserwujemy coraz częściej powtarzające się susze i powodzie (również w Polsce), lata nieurodzajów i rozmaitych klęsk żywiołowych. W konsekwencji w wielu krajach zaczyna brakować żywności, co prowadzi do drożyzny, niepokojów społecznych i narastających migracji, ponieważ każdy chce przetrwać.

Zaangażowanie ekologiczne Kościoła jest odpowiedzią na te wszystkie zjawiska. Kościół zawsze dostrzegał potrzeby swoich wiernych, w zależności od istniejących okoliczności. W czasach zarazy organizował szpitale; gdy pojawiał się głód, zajmował się rozdawaniem żywności; gdy ludzie musieli porzucać domy podczas działań wojennych, otwierał dla nich świątynie, aby mogli się schronić. Taki jest wymóg miłości bliźniego, którą Jezus Chrystus uczynił konstytutywną zasadą życia swoich uczniów w każdych czasach. Dziś potrzebne są nowe działania Kościoła dotyczące kryzysu ekologicznego, więc Kościół angażuje się w tej dziedzinie na miarę potrzeb i swoich możliwości.

Wojciech Zagrodzki CSsR: Czy wobec tego obojętność na problem ekologiczny powinna rodzić konflikt sumienia, czyli świadomość grzechu, z którego należy się spowiadać? Słyszałem historię o dyrektorze fabryki, który bez wyrzutów sumienia na noc wyłączał filtry w kominach, bo w nocy nie widać, że z komina unosi się czarny dym…

Wojciech Bołoz CSsR: Nowe czasy niosą nowe wyzwania. Kościół musi adaptować swoje nauczanie moralne, uwzględniając w nim nowe uwarunkowania i nowe sytuacje. Przykazanie miłości Boga i bliźniego obowiązuje zawsze, ale dzisiaj miłość bliźniego wymaga również, by nie palić w piecu toksycznymi materiałami, ponieważ zaszkodzi to na zdrowiu mnie i sąsiadowi. Wyrzucanie śmieci do lasu, wylewanie do rowu zużytego oleju silnikowego, a nawet marnotrawienie energii podlega ocenie moralnej, dokonywanej przez piąte przykazanie Dekalogu.

Na przestrzeni tysięcy lat człowiek czuł się zagrożony przez siły przyrody; nie przypuszczano wtedy, że przyjdzie moment, w którym to człowiek może się stać zagrożeniem dla przyrody. Ta świadomość zrodziła się stosunkowo niedawno, a stała się wyraźna w latach 70. XX wieku. Zauważono wtedy, że człowiek dysponuje środkami, wobec których środowisko naturalne w świecie nie ma szans przetrwania, o ile człowiek nie zmieni swoich zachowań. Znaleźliśmy się w sytuacji, kiedy przyroda sama nie jest już w stanie się zregenerować. Człowiek, który działa nieekologicznie, szkodzi sobie i drugiemu człowiekowi.

Jan Paweł II wskazywał, że działania takie trzeba oceniać w odniesieniu do dwóch przykazań Dekalogu: piątego, „Nie zabijaj”, bo szkodzą życiu i zdrowiu, oraz siódmego, „Nie kradnij”, bo pozbawiają innych (współczesne lub przyszłe pokolenia) środowiska życia, które jest dobrem wspólnym; np. niszczenie roślin znajdujących się pod ochroną odbiera możliwość cieszenia się nimi innym ludziom. Wątek ekologiczny powinien się pojawić w katechezie na temat tych dwóch przykazań.

Wojciech Zagrodzki CSsR: W książce Kościół i ekologia za jeden z najważniejszych problemów ekologicznych uznał Ojciec Profesor modyfikację genetyczną organizmów. Dlaczego jest to zagadnienie tak istotne?

Wojciech Bołoz CSsR: Człowiek potrafi nie tylko dostosowywać się do środowiska, ale również potrafi je kształtować według własnych potrzeb. Poznając prawa biologii, rozumiemy coraz lepiej genetyczne podstawy ukształtowania organizmów żywych. A to umożliwia człowiekowi dopasowywanie cech tych organizmów (roślin i zwierząt) do własnych celów. Jest to niekiedy interpretowane jako ingerencja człowieka w ewolucję. Taka możliwość przyspieszania ewolucji stwarza ogromną szansę, ale zarazem rodzi wiele niebezpieczeństw. Z tego powodu możliwość tworzenia organizmów modyfikowanych jest niezwykle ważnym zagadnieniem.

Wojciech Zagrodzki CSsR: Czy rzeczywiście jest to zagrożenie większe niż np. brak wody?

Wojciech Bołoz CSsR: Te dwa zagrożenia są nieporównywalne. Obawy dotyczące organizmów modyfikowanych genetycznie są obawami nieco na wyrost, ponieważ jeszcze nie znamy wszystkich skutków wprowadzanych zmian. Przeciwnicy modyfikacji genetycznych roślin zwracają uwagę np. na ich wpływ na pszczoły, które mogą wyginąć. Jest takie powiedzenie: jak wyginą pszczoły, to następny w kolejce jest człowiek. Rośliny modyfikowane genetycznie mogą również doprowadzić do powstania tzw. superchwastów, które będą odporne na środki chwastobójcze. Nie znamy jeszcze dzisiaj wszystkich skutków, jakie mogą wywołać w ekosystemie rośliny modyfikowane genetycznie.

Wojciech Zagrodzki CSsR: Zagrożenie ze strony żywności modyfikowanej jest niepewne. Czy wobec tego trzeba ją kwestionować? Czy jest jakieś oficjalne stanowisko Kościoła w tej kwestii?

Wojciech Bołoz CSsR: Kościół nie widzi przeszkód, aby człowiek ingerował w kod genetycznych roślin i zwierząt i przyspieszał ich ewolucję, chociaż niektórzy dopatrują się w takim działaniu uzurpowania sobie praw stwórczych Boga. Człowiek otrzymał jednak od Niego mandat do administrowania ziemią w Jego imieniu i dlatego ma prawo dokonywania takich zmian. Ale zdolność racjonalnego myślenia i możliwość przewidywania skutków swojego działania nakazują ostrożność. Nie wolno podejmować ważnych decyzji, gdy nie są znane wszystkie ich konsekwencje

Ponieważ zaś wiemy, że modyfikacja roślin może mieć niekorzystny wpływ na glebę, może doprowadzić do wyginięcia niektórych gatunków owadów, a w konsekwencji do obniżenia populacji ptaków, czyli do zagrożenia bioróżnorodności, dlatego ryzyko jest zbyt duże. Nic zatem dziwnego, że zarówno w Polsce, jak też w innych krajach Unii Europejskiej istnieje silne lobby dążące do prawnego zakazu produkcji żywności i innych roślin modyfikowanych genetycznie.

Z drugiej jednak strony, modyfikacja genetyczna roślin umożliwia szybszy ich wzrost (a więc obniża koszty produkcji), łatwiejsze przechowywanie produktów żywnościowych, podnosi odporność na choroby i szkodniki, poprawia walory smakowe i odżywcze. Jej celem jest więc zapewnienie człowiekowi więcej lepszej i tańszej żywności. Chemiczna ochrona roślin od dawna była stosowana w rolnictwie, ale ona nie jest kwestionowana. Opryskujemy więc owoce, chociaż u wielu osób powoduje to alergie. Nikt jednak nie rozpoczyna dyskusji nad prawnym zakazem stosowania chemii w rolnictwie; jedynie powstaje coraz szerszy ruch produkcji zdrowej żywności bez środków chemicznych.

Owoce opryskiwane są mniej zdrowe, ale za to tańsze. Podobnie jest z żywnością modyfikowaną genetycznie, chociaż w tym ostatnim przypadku konsekwencje są trudniejsze do przewidzenia. Dlatego dzisiaj mówimy o dylemacie związanym z produkcją żywności modyfikowanej genetycznie: dostrzegamy zalety, widzimy też zagrożenia. Trzeba dobrze wyważyć zyski i straty.

Wojciech Zagrodzki CSsR: Wśród problemów ekologicznych w swojej książce umieścił Ojciec również zagadnienie rodziny. Trzeba przyznać, że nieczęsto problematyka rodziny kojarzy się nam z ekologią. Dlaczego Ojciec połączył te dwie kwestie?

Wojciech Bołoz CSsR: Słowo „ekologia” pochodzi od dwóch greckich słów: oikos – dom, środowisko i logia – nauka. Ekologia zajmuje się związkami organizmów żywych ze środowiskiem i między sobą. Ale ludzie też są organizmami, przy czym człowiek żyje nie tylko w środowisku roślin i zwierząt, ale także wśród innych ludzi, a zwłaszcza rodziny – to też jest jego środowisko. A nawet więcej: rodzina jest podstawową formą organizacji ludzkiego życia. Wpływ rodziny na poszczególnych jej członków, szczególnie na dzieci, jest nie do przecenienia. Dowiedziono również, że atmosfera rodzinna i istniejące w rodzinie wzorce zachowań przekładają się na postawy pro- lub antyekologiczne jej członków. Dlatego rodziny nie można wyłączać z kręgu zainteresowań ekologii.

Wojciech Zagrodzki CSsR: Czyżbyśmy zatem niesłusznie zawężali rozumienie problemów ekologicznych do troski o czyste powietrze i czystą wodę?

Wojciech Bołoz CSsR: Refleksja ekologiczna rozpoczęła się od dostrzeżenia zagrożeń płynących ze skażonego powietrza, wody i gleby. Dalszy namysł uświadomił nam, że te zagrożenia można odnieść także do określonych grup czy dziedzin życia człowieka. Nie wykluczam, że na takie poszerzenie problematyki ekologicznej mogła mieć pewien wpływ moda na ekologię i pozytywne skojarzenia, które słowa „ekologia”, „ekologiczny” wywołują. Jest to jednak również uzasadnione merytorycznie, ponieważ całe nasze życie wpływa pozytywnie lub negatywnie na środowisko naturalne, ono zaś jest warunkiem sine qua non jakości naszego zdrowia. Dlatego obecnie mówimy nie tylko o ekologii rodziny, ale także o ekologicznym samochodzie, domu, opakowaniach… Powoli coraz więcej dziedzin życia włączamy w problematykę ekologiczną.

Wojciech Zagrodzki CSsR: Jeśli jednak włączymy w problematykę ekologiczną wszystko, to czy przez to sam kryzys ekologiczny się nie zbanalizuje?

Wojciech Bołoz CSsR: Istnieje takie niebezpieczeństwo. Warto jednak zauważyć, że szerokie podejście jest sposobem na podkreślanie wagi problemu. Jeżeli bowiem warunkiem przeżycia człowieka na ziemi jest powstrzymanie dalszej dewastacji środowiska, która dokonuje się na różne sposoby, to warto sięgać także po zróżnicowane środki zaradcze. Dlatego być może rację mają także ci, którzy mówią o ekologii życia społecznego.

Wojciech Zagrodzki CSsR: Czy niesprawiedliwość społeczna jest również problemem dla refleksji ekologicznej?

Wojciech Bołoz CSsR: Środowisko społeczne, polityczne jest również środowiskiem życia człowieka, wywierającym potężny wpływ na jego integralny rozwój. Problemów związanych z tak rozumianym środowiskiem życia jest wiele. Po upadku systemu komunistycznego oczekiwaliśmy nowej jakości życia społecznego. Nikt nie spodziewał się tak szybkiej i brutalnej (tj. negatywnej) weryfikacji tych oczekiwań. Nasze społeczeństwo coraz bardziej się polaryzuje na bogatych i biednych; ci ostatni są często pozbawieni pracy, możliwości założenia rodziny, zmuszani są do wyjazdu do innego kraju w poszukiwaniu jakiegokolwiek zajęcia, najczęściej poniżej posiadanego wykształcenia. Trudno nazwać to dobrym środowiskiem życia i rozwoju, do czego ma prawo każdy człowiek.

Wojciech Zagrodzki CSsR: Takim środowiskiem jest również kultura. Czy kultura także będzie się mieściła wśród problemów ekologicznych?

Wojciech Bołoz CSsR: Owszem. Powiemy wtedy o tzw. ekologii ludzkiej, czyli o środowisku duchowym i kulturowym życia człowieka. Chociaż, powtórzmy jeszcze raz, problemy ekologiczne w sensie ścisłym wiążemy przede wszystkim ze środowiskiem naturalnym. Niemniej istnieje współzależność środowiska naturalnego i kulturowego: tak jak skażenie środowiska naturalnego wpływa negatywnie na ludzki organizm, a poprzez niego na ludzkiego ducha, tak samo życie w skażonym środowisku kulturowym negatywnie wpływa na środowisko naturalne.

Wojciech Zagrodzki CSsR: Degradacja kultury wpływa na degradację środowiska naturalnego? W jaki sposób?

Wojciech Bołoz CSsR: Nasze ludzkie potrzeby były kształtowane na przestrzeni tysięcy lat rozwoju człowieka na ziemi. Tymczasem współczesna kultura wytwarza nowe wzorce i wymaga od nas nowych zachowań, i to w trybie niemal natychmiastowym. Na przykład siedzącego trybu życia, monotonnej, stresującej pracy, przebywania w dużych skupiskach ludzkich. Wymagania szybkich zmian stawiane są także rodzinie. Rozwody i ponowne związki stawiają dzieci w trudnej sytuacji nowych relacji z rodzicami oraz ich partnerami, odchodzenie mężczyzn i kobiet od tradycyjnych ról utrudnia im kształtowanie ich tożsamości seksualnej.

Od tysięcy lat kobiety zajmowały się domem i dziećmi, natomiast mężczyźni troszczyli się o bezpieczeństwo rodziny i zapewnienie jej bytu. Obecnie te i inne utrwalone wzorce ulegają gwałtownej erozji. Wymagania kulturowe zderzają się z wypracowaną przez wieki tradycją. Równowaga w kulturowym środowisku życia człowieka zostaje więc zachwiana, rodzą się – w chaotyczny, nie kontrolowany sposób – nowe sposoby życia, nowe wzorce zachowań i konsumpcji, co nie pozostaje bez wpływu na środowisko naturalne.

Wojciech Zagrodzki CSsR: W czym można dostrzec najgłębsze przyczyny kryzysu ekologicznego?

Wojciech Bołoz CSsR: Kryzys ekologiczny wynika z błędu antropologicznego, który wyraża się także w niewłaściwej relacji do przyrody. Człowiek utracił świadomość, że jest cząstką środowiska naturalnego i bez niego żyć nie może. Świadomość ta obudziła się dopiero niedawno, kiedy zagrożenia wskutek skażenia ekologicznego stały się widoczne.

Myślę jednak, że kryzys ekologiczny jest spowodowany przede wszystkim zachłannością człowieka, podsycaną przez model gospodarki rynkowej, w której jedynym motorem napędowym jest dążenie jednostek do zysku. Jeżeli liczy się wyłącznie pieniądz, wówczas inne względy społeczne, takie jak dobro wspólne, w tym także środowisko przyrodnicze, są pomijane.

Spójrzmy na proceder wycinania lasów Amazonii, który wciąż ma miejsce, chociaż znamy jego negatywny wpływ na klimat globalny. Dlaczego ten proces trwa? Można rozumieć ludność tubylczą, dla której praca przy wyrębie drzew jest źródłem utrzymania, nic jednak nie usprawiedliwia przedsiębiorców zagranicznych, którzy zarabiają wielkie pieniądze kosztem niszczenia globalnego rezerwuaru tlenu. I nikt nie jest w stanie temu zapobiec…

Wojciech Zagrodzki CSsR: Czy negatywne skutki dla środowiska nie są wpisane w rozwój cywilizacji? Kiedy jadę samochodem, z rury wydechowej do atmosfery przedostają się substancje, które ją zanieczyszczają. Każde użycie dezodorantu powoduje niszczenie ozonu. Czy jako chrześcijanin powinienem zrezygnować z samochodu i dezodorantu w imię ekologicznej solidarności z innymi? Przecież nawet krzesła nie moglibyśmy zrobić, bo wcześniej trzeba ściąć jakieś drzewo. Tą drogą dojdziemy do absurdu…

Wojciech Bołoz CSsR: Dotykamy tu sedna problemu. Gdybyśmy chcieli radykalnie uzdrowić środowisko naturalne, trzeba by schłodzić gospodarkę, czyli w konsekwencji obniżyć materialny poziom życia milionów, a nawet miliardów ludzi. Czy to jest dzisiaj możliwe? Kilkadziesiąt lat temu samochody mieli jedynie zamożniejsi obywatele Europy i USA, obecnie samochód chcą mieć setki milionów Chińczyków, Hindusów, Afrykanów. Wszyscy chcą mieć wygodne mieszkania z łazienką i pralką, co powoduje duże zużycie wody i energii elektrycznej. Czy wolno odmówić komuś prawa do takiego standardu życia? Mam wątpliwości, czy potrafimy się zatrzymać.

Z jednej strony cieszymy się rosnącym komfortem naszego życia, z drugiej natomiast jesteśmy świadkami rosnącego zagrożenia dla naturalnego środowiska, a nawet samego istnienia człowieka. Rodzi się pytanie, jak długo będzie jeszcze funkcjonował wypracowany na Zachodzie model cywilizacji. Być może w rozwój cywilizacji jest wpisana jej dekadencja. Historia uczy, że każda cywilizacja miała swój początek, apogeum rozwoju i upadek. Na jej gruzach powstawała nowa. Strach pomyśleć, że naszą cywilizację też czeka apokalipsa, a ci, którzy ją przetrwają, zaczną budować jakiś nowy świat, którego kształtu dziś nie jesteśmy w stanie przewidzieć.

Na czym jeszcze polega problem? Coraz częściej zachęca się nas do ograniczania zużycia energii przez np. wyłączanie żarówek, ograniczanie środków chemicznych itp. Kiedy jednak pomyślę o tysiącach lotów samolotów w związku z wieloletnimi wojnami w Iraku, Afganistanie, obecnie w Libii, wojnami, które zresztą przynoszą skutki odwrotne od zamierzonych, kiedy uświadomię sobie ilość wyprodukowanej i zużytej tam broni, to wtedy mam wątpliwość, czy wyłączona przeze mnie żarówka ma rzeczywiście wpływ na globalny bilans energetyczny. Problem jest bardzo złożony.

Wojciech Zagrodzki CSsR: Również polityczny? Papieże wielokrotnie zwracali uwagę na potrzebę światowego ośrodka władzy do podejmowania problemów globalnych, a kryzys ekologiczny do nich przecież należy. Czy nie możemy sobie wyobrazić takiego prawodawstwa, które odpowiednimi mechanizmami ekonomicznymi wymusi działania proekologiczne? Tymczasem niejednokrotnie dzieje się wręcz przeciwnie. Przecież nawet inwestycje w produkcję energii odnawialnej napotykają na bariery…

Wojciech Bołoz CSsR: Tak, potrzebne są działania i stanowienie prawa o charakterze globalnym. I są podejmowane liczne inicjatywy, które jednak napotykają na trudności ekonomiczne i polityczne. Ochrona środowiska dużo kosztuje, a chętnych do płacenia brak. Próby wprowadzenia mechanizmu ekonomicznego wymuszającego działania proekologiczne spotykają się z protestami. Często uzasadnionymi. Kraje bogate lepiej dbają o środowisko, dysponują mniej uciążliwymi technologiami pozyskiwania energii, ale we wcześniejszej fazie rozwoju to przede wszystkim one przyczyniły się do skażenia środowiska. Kraje ubogie często pozyskują energię w oparciu o spalanie węgla, przekraczają limity emisji dwutlenku węgla, co ma negatywny wpływ na klimat. Dodatkowo w tych krajach został zlokalizowany uciążliwy przemysł produkujący przecież również dla krajów rozwiniętych. Czy ich słabą gospodarkę należy dodatkowo obciążać karami umownymi na rzecz ochrony środowiska?

Wojciech Zagrodzki CSsR: Czyżbyśmy znaleźli się w sytuacji bez wyjścia? Wobec tego czemu służy myśl ekologiczna?

Wojciech Bołoz CSsR: Chodzi o budzenie powszechnej wrażliwości na problemy wynikające z kryzysu ekologicznego, a także o stworzenie aksjologicznych, psychologicznych i społecznych podstaw dla ewentualnego stanowienia prawa proekologicznego. Chodzi również o zmobilizowanie możliwie wielu jednostek i społeczeństw do podjęcia refleksji i odpowiednich działań, tak aby swoją lekkomyślnością człowiek nie spowodował katastrofy ekologicznej.

W drugiej połowie XX wieku wydawało się, że zbliża się apokalipsa w wyniku wojny atomowej. Tymczasem poza bombami zrzuconymi na Hiroszimę i Nagasaki nie było – na szczęście – innych prób ataku jądrowego. Udało się ochronić człowieka przed apokalipsą atomową, ponieważ ludzie uświadomili sobie katastrofalne dla całego świata skutki ewentualnego użycia broni jądrowej. Refleksja uświadamiająca skutki skażenia ekologicznego służy dokładnie temu samemu celowi.

Trzeba jednak dostrzec dwie istotne różnice, które promotorów myślenia ekologicznego stawiają w o wiele trudniejszej sytuacji. Po pierwsze, skutki użycia broni atomowej są widoczne natychmiast, natomiast skutki skażenia ekologicznego są rozłożone w czasie i przestrzeni, dlatego trudniej je dostrzec. Po drugie, skażenie ekologiczne jest efektem decyzji podejmowanych przez miliardy ludzi, gdy tymczasem o użyciu broni atomowej decydują jednostki.

Egoizm indywidualny powoduje, że często od innych żądamy postaw proekologicznych, podczas gdy sami zwalniamy się z nich w przekonaniu, że moje jednostkowe zachowanie nie ma większego znaczenia dla kondycji środowiska naturalnego w skali świata. Dlatego realność zagrożeń związanych ze skażeniem środowiska o wiele trudniej przenika do powszechnej świadomości ludzi.

Wojciech Zagrodzki CSsR: Czy katolicka myśl ekologiczna różni się czymś od ekologicznego myślenia ludzi nie związanych z Kościołem?

Wojciech Bołoz CSsR: Chociaż podobieństw jest wiele, to jednak istnieje również różnica, którą można określić jako zasadniczą: otóż chrześcijańska koncepcja ekologii akcentuje znaczenie człowieka. Nie jest to jednak antropocentryzm absolutny, który twierdzi, że istoty pozaludzkie mają wartość tylko o tyle, o ile służą człowiekowi. Jan Paweł II mówił, że istoty pozaludzkie mają własną wartość i wsobny cel swojego istnienia.

Na przeciwnym biegunie, także niemożliwym do przyjęcia przez chrześcijaństwo, znajduje się biocentryzm, który głosi, że wszystkie gatunki przyrody ożywionej, w tym również człowiek, są sobie równe. Od chrześcijaństwa odcinają się również takie nurty myśli ekologicznej, które twierdzą, że to chrześcijaństwo podporządkowało człowiekowi cały świat i wskutek tego człowiek wyrządził wiele krzywd przyrodzie. Dlatego teraz myśląc o ochronie środowiska, trzeba przywrócić równowagę, preferując nawet inne gatunki z niekorzyścią dla człowieka.

Tu tkwi zasadnicza różnica między różnymi nurtami myśli ekologicznej a myślą chrześcijańską. Kościół domaga się uznania pierwszeństwa człowieka ze względu na jego życie duchowe oraz podobieństwo do Boga. Można dodać jeszcze jedną rację uzasadniającą prymat człowieka w myśli ekologicznej: tylko on może pomóc przetrwać sobie i innym gatunkom. Żaden gatunek zwierząt poza nim nie zaangażuje się w ratowanie świata, bo tylko on ma świadomość zagrożeń ekologicznych i tylko on może znaleźć i zastosować środki zaradcze. Ten fakt skłania do uznania jego wyjątkowej pozycji w przyrodzie.

Wojciech Zagrodzki CSsR: Czy współczesne mówienie o samoistnych prawach zwierząt niemal na równi z prawami człowieka wynika właśnie z powyższego fundamentu biocentrycznego?

Wojciech Bołoz CSsR: Tak. Bo jeżeli wszystkie gatunki są równe, to obok praw człowieka muszą istnieć prawa zwierząt. Jeżeli natomiast uznamy wyjątkowość człowieka, wówczas powiemy raczej o statusie prawnym zwierząt lub o moralnych i prawnych zobowiązaniach człowieka względem zwierząt. Ostatecznie to człowiek wszystkie te prawa formułuje, ustanawia i egzekwuje. Gdybyśmy rzeczywiście chcieli poważnie mówić o prawach zwierząt, to trzeba by ustanowić ludzkiego rzecznika tych praw, który by je egzekwował (małpa nie będzie przecież dochodzić swoich praw…).

Wojciech Zagrodzki CSsR: Czy pomimo różnic istnieje możliwość współpracy między przedstawicielami różnych nurtów myśli ekologicznej?

Wojciech Bołoz CSsR: Jan Paweł II mówił, że ziemia należy do wszystkich ludzi, więc wszyscy też powinni o nią zadbać. Istnieje zatem nawet konieczność współpracy w dziele ochrony środowiska. I to właśnie ekologia jest świetnym polem do współpracy wszystkich, bo chociaż będziemy się różnili ideologicznie i politycznie, to jednak wszystkim zależy na tym, aby to środowisko ocalić. Motywacje tego zaangażowania mogą być różne, ale współpraca jest niezbędna. Dla dobra wspólnej przyszłości warto się porozumieć!

Wojciech Zagrodzki CSsR: Zastanawiające było dokonane w Ojca książce spostrzeżenie, że chociaż zdajemy sobie sprawę z zagrożeń ekologicznych, to równocześnie nasze zaangażowanie w ochronę środowiska pozostaje znikome. Z czego to wynika?

Wojciech Bołoz CSsR: Przyzwyczailiśmy się do określonego stylu życia, który uwarunkowany jest naszymi potrzebami i kulturą. Jest nam z tym wygodnie i swojsko. Zachowania proekologiczne wymagałyby zmiany tych upodobań. Oszczędzanie wody i energii niesie ze sobą pewne ograniczenia. Segregowanie śmieci, właściwe traktowanie zużytych baterii i przeterminowanych leków wymaga uwagi. Rezygnacja z palenia toksycznych odpadów może się wiązać z dodatkowymi wydatkami za opał lub wywózkę śmieci.

Zmiana stylu życia jest sprawą trudną, wiąże się z wychowaniem i edukacją. Najważniejsze wychowanie ma miejsce w rodzinie, ale ważny jest również przekaz w szkole i na katechezie. Ogromne znaczenie mają wzorce propagowane w mediach, zachowania ludzi cieszących się autorytetem. Zmianę stylu życia można osiągnąć, budując społeczną świadomość o konieczności ochrony środowiska i wskazując sposoby jej realizacji. W internecie można łatwo znaleźć tzw. ekologiczne rachunki sumienia, które podpowiadają szereg zachowań proekologicznych .

Większa i bardziej powszechna świadomość zagrożeń ekologicznych doprowadzi – miejmy nadzieję – po jakimś czasie do większego zaangażowania ekologicznego władzy politycznej i ustanowienia mechanizmów ekonomicznych (np. poprzez system nagród i kar) sprzyjających ochronie środowiska przyrodniczego.

Wojciech Zagrodzki CSsR: W imieniu Czytelników „Homo Dei” dziękuję za rozmowę.

Z o. prof. Wojciechem Bołozem CSsR rozmawia o. Wojciech Zagrodzki CSsR

Źródło: Kwartalnik „Homo Dei” (03.2011)

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code