Publicystyka

Po pierwsze instytucje

Spread the love

Po pierwsze instytucje

John L. Allen

W dzisiejszym Kościele istnieją z pewnością zjawiska reakcyjne. Nie nadają one jednak tonu pontyfikatowi Benedykta XVI. Przeciwnie, zwrot na prawo, którego wiele osób spodziewało się po objęciu przez niego urzędu, nie miał miejsca. Benedykt XVI okazał się postacią o wiele bardziej umiarkowaną niż oczekiwano, za co zresztą spotyka go krytyka ze strony części konserwatystów.

Jeśli chodzi o treść nauczania, nie nastąpiła dramatyczna zmiana pomiędzy Janem Pawłem II a Benedyktem XVI. Różnice polegają przede wszystkim na odmiennym stylu i osobowości. Jan Paweł II był postacią o wiele bardziej wyrazistą i przyciągającą uwagę. Interesowało go przede wszystkim to, co poza Kościołem. Benedykt XVI jest o wiele mniej charyzmatyczny i bardziej interesują go zagadnienia intelektualne i teologiczne. Życie umysłu pociąga go o wiele bardziej niż zarządzanie Kościołem. Zasadniczym wątkiem pontyfikatu Jana Pawła II były relacje ze światem zewnętrznym wobec Kościoła, był papieżem czynu, podczas gdy pontyfikatowi Benedykta XVI ton nadają wewnątrzkościelne skandale, a on sam jest przede wszystkim papieżem nauczającym.

Aktywizm Jana Pawła II miał poważne konsekwencje dla Kościoła. Przyniósł ogromną falę energii. W latach od zakończenia Drugiego Soboru Watykańskiego aż po objęcie przez Jana Pawła II urzędu w 1978 roku większość debat dotyczących Kościoła miała charakter wewnętrzny, dotyczyły problemów zreformowania praktyk lub nauczania. Tymczasem Jan Paweł II postawił pytanie, jak katolicyzm może zmienić świat. Dał Kościołowi nową pewność siebie i pragnął zanieść jego przesłanie na ulice. Nie dokonał jednak instytucjonalizacji tej energii, przyniosła ona przede wszystkim zmianę w kulturze Kościoła, a nie w jego strukturze.

Benedykt XVI być może mógłby wprowadzić te reformy, jednak zdecydował się ich zaniechać. W 2005 roku, kiedy został obwołany papieżem, wiele osób spodziewało się, że uczyni priorytetem wewnętrzną reformę instytucjonalną Kościoła. Ostatnie pięć lat zweryfikowały te oczekiwania. Priorytetem dla Benedykta XVI jest jego własne nauczanie i nadanie dzięki niemu określonego tonu. Dostaliśmy kolejno dwóch papieży, którzy w większym stopniu zainteresowani są zmianą kulturowego wymiaru Kościoła niż jego struktur instytucjonalnych. Sądzę, że Benedykt XVI ma bardzo ciekawą odpowiedź na wyzwania nowoczesności. Nazywam ją „afirmatywną ortodoksją”. Rozumiem przez to klasyczne, tradycyjne nauczanie Kościoła wyrażone w języku, który usiłuje pokazać je w sposób pozytywny, a nie poprzez negację. Polega to na podkreślaniu tego, co reprezentuje Kościół, a nie tego, przeciwko czemu się opowiada. To niezwykle interesująca propozycja. Niestety, z racji braku reform instytucjonalnych dociera ona wyłącznie do bardzo wąskiego grona osób. Pontyfikat Benedykta XVI został trwale sparaliżowany przez skandale, kryzysy i pomyłki w komunikowaniu się z opinią publiczną. To interesujące przesłanie nie może się przebić, ponieważ sam system jest pod wieloma względami wadliwy, a Benedykt XVI nie robi niczego, by to naprawić.

Brak instytucjonalnych reform nie był tak dotkliwy podczas pontyfikatu Jana Pawła II, ponieważ dzięki swojej ogromnej charyzmie był on w stanie przebić się ze swoim przesłaniem pomimo wadliwej struktury Kościoła. W przypadku Benedykta XVI stanowi to poważne utrudnienie, ponieważ nie jest on, w przeciwieństwie do swojego poprzednika, postacią medialną, co sprawia, że problemy organizacyjne i strukturalne stają się o wiele bardziej widoczne. Po pięciu latach sprawowania urzędu papieskiego powinien był zdać sobie sprawę, że jego program nie jest słyszalny, gdyż ludzie dostrzegają przede wszystkim kryzysy i medialne potknięcia.

Benedykt XVI myśli z perspektywy stuleci, dlatego też uważa zapewne, że zignorowanie jego przesłania w danej chwili nie jest aż tak ważne, o wiele istotniejsze jest samo sformułowanie go. Przyniesie owoce dopiero po upływie wielu lat. To bardzo szlachetna idea, ale niestety nie żyjemy w czasach odległych od dzisiejszej chwili o 100 lat. A prawda jest taka, że w dzisiejszej dobie administracyjne problemy Kościoła mają niezwykle negatywny wpływ zarówno na pewność siebie samych katolików, ale – co istotniejsze – również na postrzeganie Kościoła przez ludzi z zewnątrz.

Jan Paweł II dał Kościołowi język, którym mógł mówić o błędach popełnionych w przeszłości, choćby w relacjach z judaizmem czy światem nauki. Kościół mógł dzięki niemu przyznać się do swoich porażek i rozpocząć od nowa. Było to nowatorskie przedsięwzięcie, które przyniosło poważne skutki. Kontynuował tym samym dzieło Drugiego Soboru Watykańskiego, zadając przynajmniej częściowo kłam twierdzeniem, że zaprzepaścił jego osiągnięcia. Oryginalność Jana Pawła II polegała na znalezieniu metody i języka, aby zrealizować sformułowaną przez sobór ideę odpokutowania instytucji za błędy. Jan Paweł II zostawił swojemu następcy Kościół bardziej pewny siebie i lepiej przysposobiony do ewangelizacji niż ten, który zastał. Dał Kościołowi nową energię do rozpoczęcia dialogu z nowoczesnością. Sądzę, że ta energia wciąż tam jest, lecz w ciągu ostatnich pięciu lat nastąpiło tyle skandali i kryzysów, że jej część musiała zostać skierowana na wewnętrzne problemy Kościoła.


{KONTEXT}
Osobista, wyjątkowa charyzma Jana Pawła II pomagała ukrywać strukturalne problemy Kościoła, zamiast wymuszać ich rozwiązania.

Kolejne dwa głosy w naszej dyskusji, to głosy amerykańskie. Pierwszy z autorów, Peter Steinfels to jeden z najważniejszych amerykańskich komentatorów życia religijnego, prowadzący stałą rubrykę „Przekonania” w dzienniku „New York Times”. Jest katolikiem, co jednak często w Stanach Zjednoczonych, także w jego przypadku, oznacza dość liberalny zespół poglądów. Także jego ocena pontyfikatu Jana Pawła II utrzymana jest w duchu liberalnej krytyki skierowanej przeciwko „wydawanym przez niego dyscyplinującym dekretom”. Zdaniem Steinfelsa „Jan Paweł II tylko powiększył rozdźwięk między katolikami, a oficjalnym stanowiskiem Kościoła w kwestii seksualności. Zaprzepaścił szansę na zajęcie się globalną zmianą roli kobiet w sferze publicznej. Popierał centralizację procesu decyzyjnego w Watykanie i zatrzymał jakikolwiek ruch na rzecz autentycznej episkopalnej kolegialności, zapoczątkowany przez Drugi Sobór Watykański”.

John L. Allen jest znanym w Polsce watykanistą, autorem biografii Benedykta XVI, a także historii Opus Dei. W swojej analizie podkreśla ciągłość pomiędzy pontyfikatem Jana Pawła II i Benedykta XVI, odmienność niektórych diagnoz i działań obu papieży sprowadzając przede wszystkim do różnic osobowościowych. Allen dostrzega wyjątkowość Jana Pawła II nie w jego głębszym od innych papieży wkładzie doktrynalnym w życie Kościoła, ale w czymś, co nazywa „aktywizmem” Wojtyły. Ów aktywizm, jak twierdzi amerykański watykanista, „przyniósł Kościołowi ogromną falę energii. W latach od zakończenia Drugiego Soboru Watykańskiego, aż po objęcie przez Jana Pawła II urzędu w 1978 roku większość debat dotyczących Kościoła miała charakter wewnętrzny, dotyczyła problemów zreformowania praktyk lub nauczania. Tymczasem Jan Paweł II postawił pytanie, jak katolicyzm może zmienić świat. Dał Kościołowi nową pewność siebie i pragnął zanieść jego przesłanie na ulice”. Jednocześnie jednak Allen przyznaje, że zupełnie wyjątkowa misyjna aktywność i energia Wojtyły nie pozostawiła żadnych istotnych śladów w strukturze Kościoła. Osobista charyzma polskiego papieża pozwalała raczej odwrócić uwagę od problemów Kościoła, niż je rozwiązywać. Kiedy John L. Allen pisze o Benedykcie XVI jako papieżu, którego „pontyfikat został trwale sparaliżowany przez skandale, kryzysy i pomyłki w komunikowaniu się z opinią publiczną”, trudno nie odnieść wrażenia, że w oczach amerykańskiego watykanisty ten stan jest w jakimś stopniu konsekwencją spowolnienia lub zatrzymania reform posoborowych w okresie trzydziestu lat pontyfikatu Jana Pawła II. Jak bowiem twierdzi Allen: „Brak instytucjonalnych reform nie był tak dotkliwy podczas pontyfikatu Jana Pawła II, ponieważ dzięki swojej ogromnej charyzmie był on w stanie przebić się ze swoim przesłaniem pomimo wadliwej struktury Kościoła. W przypadku Benedykta XVI stanowi to poważne utrudnienie, ponieważ nie jest on, w przeciwieństwie do swojego poprzednika, postacią medialną”. Jednocześnie jednak Allen podkreśla, że Jan Paweł II dał Kościołowi język, którym mógł mówić o błędach popełnionych w przeszłości i „rozpocząć pewne rzeczy od nowa”. W tym obszarze Wojtyła okazał się wierny duchowi Soboru Watykańskiego II, będącego, zdaniem Allena, pozytywnym punktem w historii Kościoła.

EUROPA miesięcznik idei

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code