Płacz nad posiadaczem zmarnowanego talentu
Geniusz jest to – być może – nic innego, jak zdolność przemierzania od końca do końca „nocy ciemnych”. Ci, którzy Zobacz więcej
Geniusz jest to – być może – nic innego, jak zdolność przemierzania od końca do końca „nocy ciemnych”. Ci, którzy Zobacz więcej
Myślimy, że jesteśmy jeszcze młodzi i mamy czas na poprawę swojego życia, na zbliżenie się do Boga. Na co dzień żyjemy daleko od Niego, zapominamy o Nim, a gdy pojawi się jakaś myśl o nawróceniu, o radykalnym zwrocie w stronę Jezusa, kombinujemy: „zrobię to po pracy”, „dzisiaj jestem już zmęczony”, „jutro pójdę do spowiedzi”.
Bóg jest na pierwszym miejscu, za Nim wszystko inne. Dla kogoś, kto „nie wydoskonalił się w miłości”, nie ma relacji z Bogiem, nie kocha Go – zbiór przykazań może być męką i nieporozumieniem. Dla kogoś, kto żyje w przyjaźni z Bogiem, przykazania są drogowskazem i ten człowiek będzie się ich trzymać, bo kocha, ufa i wierzy.
W relacjach z bliźnimi stosunkowo łatwo nam określić obszary, gdzie potrzeba jeszcze wiele pracy nad sobą i łaski, mojej i Bożej cierpliwości. Wskazówka jest jasna – czynić dobrze bliźniemu i to bezinteresownie.
Tak, Bóg nie ma względu na osoby (czy może ściślej – osobistości). Te słowa powtarzają sześć wieków później wobec Jezusa faryzeusze: “Wiemy, że jesteś prawdomówny i drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Na nikim Ci też nie zależy, bo nie oglądasz się na osobę ludzką”.
Bóg zaprasza człowieka, by ten uczestniczył w uczcie dobra, prawdy, piękna. Aby mógł przetwarzać dany mu świat i samego siebie. Przetwarzać samego siebie oznacza tutaj: przemieniać, udoskonalać. Ale warunek jest jeden i to bardzo precyzyjnie określony – odpowiedzieć na zaproszenie ze strony Stwórcy.
Modlitwa pełna ufności w to, że Bóg dotrzymuje wierności przymierzu, które złożył ojcu naszemu Abrahamowi, przynosi poczucie bezpieczeństwa i usuwa troski. Już w pierwszych wiekach istniała wśród chrześcijan świadomość wielkiej wagi modlitwy. Ojcowie pustyni podkreślali jej znaczenie dla kondycji duchowej i moralnej człowieka.
W dzisiejszej Ewangelii Jezus przemawia jednak również do każdego z nas, którym tak łatwo uwierzyć we własną bezgrzeszność i mieć dobre samopoczucie, gdyż są przecież gorsi: ludzie z marginesu społecznego, niewierzący czy wierzący inaczej, znajomi, którzy nie potrafią uczciwie stawić czoła codziennym problemom itd.
Jeszcze innym wydaje się, że mogą to Zycie przeżyć bez Boga, choć i tak często zdarza im się pracować w winnicy Pana. Bóg i jego zaproszenie do pracy oraz obiecana nagroda jest zawsze na wyciągnięcie ręki. To On, sprawiedliwy i miłosierny Bóg, kołacze do drzwi naszych serc w każdy czas.
„Nie odpuszczę, pójdę po swoje, wbrew tym, którzy mi źle życzą, zagrażają, konkurują ze mną albo przypadkiem stanęli na mojej drodze w niewłaściwym miejscu. Nie odpuszczę, bo nie zamierzam uchodzić za nieudacznika albo tchórza, bo społeczne role, jakie pełnię, domagają się ode mnie asertywności, bo to, czego nie chcę odpuścić, należy mi się po prostu jak psu kość”.