Rozważania niedzielne

XII Niedziela Zwykła, rok A

Spread the love

Dzisiejsze czytania

Jego nigdy nie oszukamy

Michał Piątek

Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.
/Mt 10, 33/

Ile razy przytrafiło nam się zwracać przesadną uwagę na to, co powiedzą lub pomyślą o nas inne osoby? Ile razy szalenie zależało nam na czyjejś akceptacji i na tym, aby zbytnio nie „odstawać” od jakiejś grupy? Z pewnością taki problem nie raz nurtował wiele osób . Zwłaszcza, gdy pojawiały się w obcym im środowisku i starały się w jakiś sposób dostosować do tworzących je osób. Chęć przypodobania się, zaprzyjaźnienia i sprawienia dobrego wrażenia są dla nas bardzo silnymi motywami naszego postępowania i wydaje się to nawet naturalne, bowiem kto chciałby po wejściu w „nowy świat” – celowo zdobywać sobie wrogów?

Jednak zdarza się też, że czasami nagle otaczają nas osoby, które mają odmienne od naszego postrzeganie świata i kierują się w życiu innymi normami. Nie zawsze starają nam się narzucić swój światopogląd (choć są i takie przypadki), ale my też specjalnie nie okazujemy, że znacznie się od nich różnimy. Dla świętego spokoju, z potrzeby akceptacji i okazania, że jesteśmy tacy sami jak oni – podchwytujemy ich opinie, nawet te, z którymi się nie zgadzamy – i nie wyrażamy sprzeciwu, gdy ktoś szarga nasze wartości. Zależy nam na tych ludziach, czasami boimy się odtrącenia, infamii, w chwili gdy wyjawimy naszą inność i fakt zupełnie odmiennych zapatrywań na życie.

Czyż nie jest to jednak wyparcie się siebie? A w przypadku, gdy chodzi o sprawy wiary, to czy nie jest to też wyparcie się Boga? Czasami traktujemy nasze zachowanie w takich przypadkach z pobłażaniem i rozgrzeszamy się sami przed sobą. Wydaje się nam, że „musieliśmy tak postąpić” ponieważ „to i tamto”, ale powinniśmy sobie doskonale zdawać sprawę z tego, że nic nas wcale nie usprawiedliwia. Nie ma dla nas usprawiedliwienia, bowiem to my decydujemy o tym jak postąpimy i nikt za nas tego nie robi.

Gdy na przykład – w grupie osób o ateistycznych poglądach, nie reagujemy na bluźnierstwa wobec Boga i jeszcze wyrażamy swój krytyczny stosunek do Niego, po to tylko aby przypodobać się towarzystwu i nie wpaść przy okazji w krąg atakowanych osób, to jest to jednoznaczne z wyparciem się swej wiary i wyparciem się siebie. Gdy tłumaczymy się potem ze swego postępowania przed sobą, to robimy to jedynie po to, aby zagłaskać swe sumienia i je oszukać. Najgorsze jest to, że oszukujemy wtedy i siebie i Jego.

Bowiem czym tak naprawdę jest owy strach przed ludźmi i ich opinią? Powinien być niczym, w porównaniu ze strachem przed sądem Bożym, który nas czeka w przyszłości. Słusznie pisał w „Bruździe” Josemaria Escriva: „Błaźnie! – Przede wszystkim powinno Ci zależeć na tym, co powie Bóg; dopiero potem – na drugim miejscu, a czasami nigdy – winieneś zważać na to, co mogą powiedzieć inni”. To przed Nim, będziemy tak naprawdę odpowiadać za swe uczynki, a nie przed ludźmi, których spotykamy na swej drodze. To Bogu też, miłosiernemu i sprawiedliwemu wyrządzamy krzywdę opuszczając Go w takich chwilach, kierując się tylko i wyłącznie naszym egoizmem.

Trwajmy więc w wierze i pamiętajmy słowa Chrystusa z dzisiejszej ewangelii: „Kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i ja”. Może uda nam się oszukać siebie i jakoś usprawiedliwimy swe postępowanie, ale Jego nigdy nie oszukamy. Trwajmy więc przy Nim, nie bacząc na innych ludzi i otaczający nas świat. Nie odchodźmy od Niego dla własnego egoizmu, który poza krótkotrwałą przyjemnością, przyniesie nam wcześniej, czy później – tylko ból.

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code