Publicystyka

Testament Soboru

Spread the love

Testament Soboru

KS. JOHN O’MALLEY SJ

Przełamywanie wewnętrznych podziałów w Kościele nie może dokonywać się kosztem wzbudzania podejrzliwości w stosunku do Soboru Watykańskiego II ani marginalizowania jego dokonań.

Kiedy Sobór rozpoczął prace, opinię publiczną przyciągnęły szczególnie dwie nowości. Przez całe wieki Kościół starał się, aby prezentować siebie wobec świata jako jednorodną całość i często w sposób mniej lub bardziej widoczny zamazywał istniejące różnice. Jednak już pierwsze tygodnie obrad pokazały, że różnice istnieją, a niektóre z gorących dyskusji przedostawały się do prasy.

Po drugie, przed rozpoczęciem Soboru Kościół wyraźnie przypominał, że jest niezmienny. Po rozpoczęciu obrad stało się jasne, że zmiany nastąpią – nawet jeśli niektóre osoby bądź środowiska próbowały zminimalizować ich wagę. Kiedy zmiany zaczęły się pojawiać, jednych zachwyciły, innych szokowały, ale wszystkim uświadomiły, że katolicyzm nie jest nienaruszalnym monolitem, do jakiego się przyzwyczaili.

W przeciwieństwie do wcześniejszych soborów Vaticanum II miało otwartą agendę: zaraz po ogłoszeniu jego zwołania sekretarz stanu wysłał list do wszystkich hierarchów prosząc, aby przysyłali do Watykanu „z całkowitą wolnością i szczerością” propozycje tematów, jakimi powinien zająć się sobór. Spłynęło ich mnóstwo. Niektóre były trywialne, np. dotyczyły właściwego używania organów w trakcie liturgii, kroju ubrań dla zakonnic czy formuł poświęcenia wody. Inne dokonały rzeczywistych zmian w nauczaniu i duszpasterstwie Kościoła.

Im większe podejmowane kwestie miały znaczenie, tym gorętsze wywoływały debaty. Pokazały one, że niektórzy biskupi, słusznie bądź nie, postrzegali zmiany jako zrywające z wcześniejszą praktyką bądź nauką Kościoła i uważali je za niebezpieczne, a nawet heretyckie. Szczególnie „niebezpieczne” okazały się trzy kwestie, które Paweł VI wycofał z obrad soborowych: celibat duchownych, kontrola urodzin i reforma Kurii Rzymskiej.

Kwestie zapalne

Pierwszą kwestią, przeciągającą się w debatach, było miejsce łaciny w liturgii. Sprawa była pilna ze względu na zmianę sytuacji na terenach misyjnych po zakończeniu ery kolonializmu. Łacina, dotąd uznawana za pieczęć jedności Kościoła, zaczęła być postrzegana jako instrument zachodniej dominacji. Również kwestia stosunku Pisma Świętego do Tradycji wyłoniła się jako sprawa gorąca – pojawiające się postulaty sugerowały odejście od rozstrzygnięć trydenckich. Pytano więc, czy Kościół może zająć w uprawniony sposób odmienne od Trydentu stanowisko?

Mało która kwestia wywołała tak wiele nieprzyjemnych kontrowersji jak sprawa stosunku Kościoła do Żydów. Musimy pamiętać, że dopiero w latach 60. XX wieku zaczęto otwarcie mówić na temat Holokaustu i nazywać w dyskursie publicznym zło po imieniu. W Kościele, tak jak i w społeczeństwie, rozpowszechnione było przekonanie, że wszyscy Żydzi byli odpowiedzialni za śmierć Jezusa i stąd ciążyła na nich klątwa (Mt 27, 25). Niektórzy Ojcowie Soborowi byli święcie przekonani, że prace nad nowym dokumentem w kwestii relacji Kościoła do narodu żydowskiego ściągają z Żydów odpowiedzialność za śmierć Mesjasza.

Również stosunek Kościoła do innych Kościołów i wspólnot chrześcijańskich był dużym wyzwaniem dla katolików, ponieważ Sobór zachęcał ich do dialogu ekumenicznego: dotąd zabronionego w jakiejkolwiek postaci. Także Deklaracja o Wolności Religijnej rodziła się w bólach i została zaaprobowana tylko dlatego, że w jej obronie stanęli biskupi zza żelaznej kurtyny. Ponieważ dokument ten nadawał prymat sumieniu nad posłuszeństwem władzy kościelnej, wzbudził tak gwałtowną opozycję, że do ostatniego głosowania wydawało się, iż nie zostanie zaaprobowany.

Dokument o Kościele („Lumen Gentium”) stanowił doktrynalną oś całego Soboru. Jego „miejscem zapalnym” była kwestia relacji biskupów do papieża. Zaproponowano na określenie tych relacji termin „kolegialność”, za którym stało przekonanie, że biskupi są odpowiedzialni nie tylko za swoje diecezje, ale za kierowanie całym Kościołem. Przeciwnicy kolegialności utrzymywali, że stoi ona w opozycji do idei prymatu papieskiego, doktrynalnie wypracowanego na Soborze Watykańskim I (1869–1870). W trakcie kolejnych obrad idea kolegialności została rozszerzona nie tylko na biskupów, ale – w mniejszym stopniu – także na innych duchownych i świeckich.

Te zagadnienia i dokumenty są wyróżnikami Soboru i jego „duchowym testamentem”. Na ich tle pojawiły się inne, nie mniej istotne problemy. Ich analiza jest kluczowa w rozumieniu Soboru, ponieważ wskazuje na jego wewnętrzną spójność i dostarcza narzędzi do jego interpretacji w kontekście Kościoła jako całości. Jedną z takich ukrytych kwestii był stały wysiłek w kierunku modyfikacji relacji pomiędzy „centrum a peryferiami”. Zasada kolegialności była znakiem rozpoznawczym nowego podejścia; dekret za dekretem Sobór z determinacją powierzał coraz więcej autonomii i odpowiedzialności za Kościół strukturom lokalnym – konferencjom episkopatów, konferencjom diecezjalnym, radom parafialnym. Celem Soboru było uświadomienie wszystkim wierzącym odpowiedzialności za dobro Kościoła i podkreślenie, że nie cała władza i autorytet spływa z góry do dołu. Charakterystyczne było również nauczanie o „powszechnym powołaniu do świętości”, które pojawiło się we wszystkich dokumentach.

Zwrot językowy

Najbardziej rzucającą się w oczy rzeczą jest nowy styl, w jaki Sobór wyrażał swoje idee. A jednak ten aspekt jest konsekwentnie pomijany. Przez wieki sobory korzystały z różnych form literackiej ekspresji, zazwyczaj jednak miały charakter prawny, wzorowany na kanonach prawa rzymskiego. Począwszy od nicejskiego (325 r.), sobory działały jak organa prawodawcze, które formułowały ustawy, oraz jak sądy rozstrzygające kwestie sporne. Starano się, aby owe kanony były jak najbardziej jednoznaczne w określaniu, kto jest „w”, a kto „poza” Kościołem oraz kto jest winny, a kto nie. Czasami sobory posuwały się do określenia tych „spoza” jako wrogów także społeczeństwa – skazując ich zarówno na wieczne potępienie, jak i na kary cywilne, z pozbawieniem życia włącznie.

Na Soborze Watykańskim II panował zupełnie innych duch. Był to pierwszy sobór, na którym nie wydano żadnego kanonu i posługiwano się zupełnie odmiennym językiem. Dokumenty nie zawierają nakazów bądź zakazów, ale wskazują ideały. Nie ma w nich języka konfrontacji i ocen, jaki charakteryzował codzienny styl przemawiania Kościoła. Nie chodziło tu jedynie o wrażliwość duszpasterską, ale o zmianę wartości i priorytetów. Ojcom Soboru nie chodziło o wykreowanie nowej ornamentyki dla starego języka, ale o przekazanie w inny sposób nowych treści. Słownik soborowy był bogaty, a terminy dobierane przemyślnie: nie można ich używania uznać za sprawę przypadku czy gustu.

Mamy do czynienia ze słowami horyzontalnymi, jak „kolegialność”, które jest spokrewnione ze słowami równości, takimi jak „lud Boży” i „kapłaństwo wszystkich ochrzczonych”. Blisko nich są słowa wzajemności – współpraca, partnerstwo, dialog i rozmowa. Uderzające jest w Konstytucji o Kościele w świecie współczesnym stwierdzenie, że tak jak świat uczy się od Kościoła, tak Kościół uczy się od świata, w relacji wzajemności. Słowa pokory wskazują na Kościół jako pielgrzyma i podkreślają charakter służebny urzędów w Kościele. Słowa uwewnętrznienia, jak „charyzma”, „natchnienie”, „radość, nadzieja, smutek i ból” – otwierające Konstytucję o Kościele w świecie współczesnym – oraz „godność ludzkiej osoby, ludzkich dążeń czy ludzkiej kultury” oraz „powszechne wezwanie do świętości” znamionują język soborowy.

Pogrupowanie w pary owego słownictwa pokazuje, że pojawienie się nowych określeń wskazuje na postęp, a nawet ewolucję nauczania przy zachowaniu wewnętrznej równowagi. Widać to w zmianie słownictwa: od nakazów do zachęty; od norm do ideałów; od definicji do tajemnicy; od gróźb do zachęt; od przymusu do sumienia; od monologu do dialogu; od rządzenia do służenia; od kierunku wertykalnego do horyzontalnego; od wykluczania do włączania; od wrogości do przyjaźni; od rywalizacji do partnerstwa; od podejrzliwości do zaufania; od biernej akceptacji do aktywnego zaangażowania; od szukania błędów do przyznania zasług; od narzucania wyborów do wewnętrznej odpowiedzialności; od prawa do wolności.

Nowe określenia w podanych parach przeważają nad ich przeciwieństwami. Używając ich po raz pierwszy i częściej niż ich przeciwieństwa, Sobór nie zaprzeczał ważności tych ostatnich, ale starał się jak najpełniej wyrazić „nowego ducha”, jaki na nim panował. Jeśli podkreślał wymiar horyzontalny relacji w Kościele, to nie wycofywał się z wertykalnego rozumienia autorytetu hierarchii. Nie chodziło o zastąpienie starych określeń nowymi, ale o ich modulację.

Niemniej, gdy weźmie się pod uwagę „zwrot językowy”, to trzeba przyznać, że związany był on z przekazaniem nowego przesłania, wynikającego ze zmiany modelu myślenia o Kościele i wartości, jakie promuje on we współczesnym świecie. Owo przesłanie zakreśla profil idealnego chrześcijanina – osoby skłonnej do dialogu ze światem, a nie alienacji, dostrzegającej dobro w innych ludziach, a nie szukającej grzechu, nie bojącej się różnicy zdań, ale szukającej punktów styczności i promującej przyjaźń, a nie nieufność.

Sobór przekazał Kościołowi nowy język. Zachęcił do wprowadzenia mniej autokratycznych sposobów zarządzania i pokazał, jak może wyglądać współodpowiedzialność, zachęcił do słuchania innych opinii i pokazał, jak można szukać wspólnego mianownika. Odszedł od praktyki wymuszania sekretnych przysiąg, anonimowych donosów i inkwizycyjnych strategii dla zachowania „wewnętrznej jedności”.

To nie przypadek, że te istotne elementy nauczania soborowego stały się z jednej strony jego znakami rozpoznawczymi w świadomości społecznej, z drugiej zaś powodem dla jego kontestacji np. przez lefebrystów i niektórych tradycjonalistów. Bez odniesienia do ostatniego soboru Kościół staje się niezrozumiały dla większości katolików, chrześcijan, ludzi innych religii i niewierzących.

Sobór Watykański II nie może być elementem „przetargu”, gdyż to on wyraża wolę Boga w stosunku do Kościoła.  

TŁUMACZYŁ KS. JACEK PRUSAK SJ

KS. JOHN W. O’MALLEY SJ jest profesorem historii na Uniwersytecie Georgetown w Waszyngtonie, jednym z najbardziej cenionych historyków Kościoła w USA. W Polsce ukazała się jego książka „Pierwsi jezuici”. W tym roku nakładem WAM ukażą się książki „Co wydarzyło się na Soborze Watykańskim II” i „Historia papieży”.

Tekst pochodzi z „Tygodnika Powszechnego”

Zaprenumeruj e-tygodnik!

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code