Jan Paweł II

Współczesność – szansa czy dopust Boży?

Spread the love

Współczesność – szansa czy dopust Boży?

Papieski program dla Kościoła w Polsce

Adam Żak SJ

Papież pokazał nam o jaki styl przywództwa religijnego w Kościele chodzi. Było rzeczą rzucającą się w oczy, że Ojciec Święty przyjechał do nas w słabości. Tym bardziej widoczna była moc słowa Bożego, które nam głosił.

Mimo upływu czasu komentatorzy wciąż określają ostatnią pielgrzymkę Papieża do Polski jako wyjątkowe wydarzenie. Wydarzenie zaś, to coś takiego, co mimo planowania i przygotowań zaskakuje. Owszem, zarówno sam Ojciec Święty jak i organizatorzy wizyty wszystko szczegółowo przygotowali. Niemniej nikt nie zaplanował tego, jak pielgrzymka będzie przeżywana, jak będzie odbierana. Co więcej, uczestnicy spotkań z Janem Pawłem II zaskoczyli samych “reżyserów”. Spontaniczne reakcje wielkich zgromadzeń ludzi były o wiele bardziej pomysłowe niż hasła wyćwiczone wcześniej i podpowiadane do mikrofonu. Chcę powiedzieć, że ten czas spędzony z Papieżem trzeba rozpatrywać w kategoriach łaski.

Wielu przyrównuje znaczenie tej pielgrzymki do pierwszych po wyborze na stolicę Piotrową odwiedzin w 1979 roku, które niewątpliwie przyczyniły się do przyspieszenia przełomu. Wyjątkowość tej pielgrzymki dobrze podkreśla zaskoczenie, z jakim z dnia na dzień ludzie ją odbierali. Zaskoczeniem była masowość uczestnictwa, zaskoczeniem były tematy wybrane przez Jana Pawła II. W tym przeżyciu zaskoczenia było jednak – paradoksalnie – coś z uzdrawiającego rozczarowania. Przed pielgrzymką grupy radykałów z lewa i z prawa jawnie wyrażały swoje obawy i oczekiwania. Co dla jednych było wielkim pragnieniem, dla drugich było obawą. W gruncie rzeczy jedni i drudzy oczekiwali tego samego: że wizyta dostarczy im amunicji do prowadzenia swoich bitew. Jedni mieli nadzieję, że Papież przyłoży tym “drugim” i potwierdzi ducha walki. Drudzy byli pewni, że potwierdzą się ich ostrzeżenia przed “totalitaryzmem” Kościoła. Spora część ludzi środka była niepewna, jaką drogę wybierze Papież. Zaskoczeni, a właściwie rozczarowani zostali z pewnością harcownicy.

Lekcja dekoncentracji

Wizyta Jana Pawła II była dekoncentracji własnych li tylko problemów. Kampania wyborcza już się rozpoczęła. Uruchomiono zwykłe w tych okolicznościach straszaki. Jedni straszyli Europą. Drudzy straszyli panowaniem kleru. Jedni roztaczali wizję końca dobrych obyczajów i zagrożenia tradycji. Drudzy widzieli się już w państwie urządzonym na kształt średniowiecznego klasztoru. Tymczasem w znaczących momentach tej pielgrzymki Papież pokazywał nam horyzonty wspólnej odpowiedzialności za świat i za Europę. Z perspektywy tych horyzontów linie ideologicznych podziałów i podejrzliwości jawią się jako strata energii i bicie piany. Odpowiedzialność za głodujących i za przyszłość Europy nie usuwa różnic, ale przywraca właściwe proporcje różnicom i sporom. Lekcja dekoncentracji stała się lekcją odpowiedzialności w nowych – bardziej uniwersalnych – wymiarach. Dla nas jest to również lekcja prawdy, że odpowiedzialność za Kościół nie wyraża się w podsycaniu lęków, ani w zamykaniu się w warownej twierdzy, tylko w odważnym stawianiu czoła problemom, jakie niesie współczesność.

Doskonałym komentarzem do tego spostrzeżenia może być to, co Jan Paweł II powiedział na temat naszego uczestnictwa w procesie zjednoczeniowym z Unią Europejską w trzecim przemówieniu do biskupów polskich podczas niedawnej wizyty “Ad limina“. W wielkiej i długiej pracy jednoczenia się kontynentu europejskiego, który ma się stać “wspólnotą ducha, Europa potrzebuje Polski głęboko wierzącej i po chrześcijańsku kulturowo twórczej, świadomej swojej roli wyznaczonej przez Opatrzność. To, czym Polska może i powinna służyć Europie, jest w zasadzie identyczne z zadaniem odbudowywania wspólnoty ducha, opartej na wierności Ewangelii, we własnym domu. (…) Kościół w Polsce staje zatem wobec wielkich dziejowych zadań, do których spełnienia jest mu potrzebna misyjna świeżość i apostolski zapał. (…) Polska kultura chrześcijańska, etos religijny i narodowy są cennym rezerwuarem energii, których Europa dziś potrzebuje, by zapewnić w swych granicach integralny rozwój osoby ludzkiej. W tej dziedzinie zespalają się wysiłki Kościoła powszechnego i wszystkich Kościołów lokalnych Europy. Każdy winien wnieść w to wielkie dzieło swój dorobek kultury, swoją tradycję, doświadczenie, wiarę i gorliwość apostolską.

Spełnienie tych zadań Kościoła w Polsce w wymiarze kontynentu nie może być owocem lękliwego skoncentrowania na sobie, lecz tylko odważnego i twórczego ducha ludzi wierzących, którzy zamiast się bać zagrożeń, powinni “znaleźć w sobie tyle siły, by nasz naród mógł skutecznie oprzeć się tym tendencjom współczesnej cywilizacji, które proponują odejście od wartości duchowych na rzecz nieograniczonej konsumpcji, czy też porzucenie tradycyjnych wartości religijnych i moralnych dla kultury laickiej i etycznego relatywizmu.

Poza przywilejami

Przez wybór tematów i sposób w jaki zostały przedstawione, Papież pokazał nam o jaki styl przywództwa religijnego w Kościele chodzi. Było rzeczą rzucającą się w oczy, że Ojciec Święty przyjechał do nas w słabości. Tym bardziej widoczna była moc słowa Bożego, które nam głosił. Jan Paweł II dał przykład pełnienia misji kapłańskiej i biskupiej. Trzy charakterystyki wysuwają się na pierwszy plan: słabość głosiciela, nie skrywana za chwytami i retoryką; ojcowska łagodność w mówieniu rzeczy trudnych i nie pod publiczkę; zaufanie do słuchaczy i szacunek dla nich. Papież dał nam lekcję bycia Kościołem służebnym – nietryumfującym. W takim obrazie Kościoła – i to jest bardzo ważne – odnalazła się większość polskich katolików. Skarżymy się, że ludzie odrzucają Kościół. A może odrzucają pewien jego obraz, w którym nie rozpoznają oblicza Zbawiciela?

Tej naocznej lekcji bycia Kościołem służebnym dopełnia w pierwszym przemówieniu “Ad limina” przypomnienie prawd, elementarnych dla rozumienia roli Kościoła w społeczeństwie: Kościół ma szczególną rolę do spełnienia – rolę służenia człowiekowi, każdemu człowiekowi, tak aby on mógł odnaleźć samego siebie do końca w Chrystusie – w Jego tajemnicy Wcielenia i Odkupienia“. I dalej: “Misją Kościoła jest głoszenie zbawienia wszystkim ludziom. Do pełnienia tej misji Kościół nie potrzebuje żadnych przywilejów; potrzebuje tylko wolności głoszenia prawdy Ewangelii. Jest wspierany przede wszystkim łaską Chrystusa żyjącego na wieki, która owocuje w świadectwie życia ludzi wierzących – nierzadko w stopniu heroicznym“.

Wieczność w perspektywie

W gorączce politycznych sporów wydaje się czasem, że kształt ziemskiej ojczyzny nabiera jakby nieproporcjonalnie wielkiego znaczenia. Sprawa konstytucji, czy innych ustaw staje się czymś, co wydaje się dla Polaków bardziej potrzebne do zbawienia niż łaska i sakramenty. W gorączce politycznej sekularyzuje się ideał Królestwa Bożego i rozmywa konieczna perspektywa wieczności. Konieczna, bo nie tylko jest prawdą, że nie samym chlebem żyje człowiek, lecz także, że prawdziwą ojczyznę mamy w niebie, a tutaj gośćmi jesteśmy, pielgrzymami w drodze. Tu wszystko jest prowizoryczne i dopiero “sub specie aeternitatis” to, co ziemskie uzyskuje swoją wagę i swoje znaczenie. Jan Paweł II uczył nas patrzeć na sprawy ziemskie z perspektywy wieczności. W tej perspektywie świat jawi się przede wszystkim jako miejsce, gdzie wcielił się Boży Syn – zawsze ten sam, teraz i na wieki.

Co wynika z tego patrzenia na sprawy ziemskie z perspektywy wieczności? Już Sobór Watykański II mówił, a Jan Paweł II w pierwszym przemówieniu “Ad limina” przypomniał, że “Kościół (…) w żaden sposób nie utożsamia się ze wspólnotą polityczną ani nie wiąże się z żadnym systemem politycznym” . W tym samym przemówieniu Papież dopowiedział coś, co jest bardzo ważne w kontekście naszych problemów z poszukiwaniem właściwej perspektywy dla spojrzenia na sprawy ziemskie: “Trzeba mieć zawsze na uwadze – stwierdził Papież – że zewnętrzna strona życia ziemskiej społeczności, struktury państwa czy władza polityczna, należą do spraw tego świata, zmiennych i stale podlegających udoskonaleniom. Struktury, jakie nadają sobie społeczeństwa, nie mają nigdy wartości najwyższej; nie mogą też same zapewnić wszystkich dóbr, których pragnie człowiek. W szczególności nie mogą one zastąpić jego głosu sumienia ani zaspokoić głodu prawdy i absolutu.

Posługa jednania

Z tym, co powiedziałem wyżej wiąże się jeszcze jeden ważny owoc, którego dojrzewanie będzie zależało od nas. Chodzi o jedność Kościoła. Ta jedność jest szczególnym dobrem, którego należy strzec i które należy budować. Jedność, o którą chodzi, choć jest określona różnymi normami prawa kościelnego, nie żywi się przecież prawem, lecz miłością do prawdy, która żyje w Kościele. Jesteśmy świadkami, że pod koniec drugiego tysiąclecia sprzeczne siły odśrodkowe zagrażają jedności Kościoła, także i w naszym kraju. Na pozór mogłoby się wydawać, że najbardziej zagrażają jedności podziały w sprawach tej ziemi.Wydaje się jednak, że podziały te mają swoją przyczynę w wizjach teologicznych lub pseudoteologicznych: od herezjarchicznych ruchów millenarystycznych, które z różnych form praktyk czynią magiczny warunek zbawienia; po ideologizujące wizje wiary i obecności Kościoła w świecie, tak jakby wiara i Kościół były nie narzędziami zbawienia, lecz walki o ustrój polityczny i potępienia przeciwników. Niemało też szkodzi jedności taka wizja Kościoła, jakoby miał on receptę na wszystkie problemy i patent na prawdę. Jest to podejście, które nie budzi miłości do Tajemnicy, jaką nosi Kościół. Jego konsekwencją może być oddzielenie, a czasem nawet przeciwstawienie Kościoła i Chrystusa. Dlatego tak ważne jest takie “uczenie się Kościoła“, aby nawet słabości ludzi Kościoła przyczyniały się “do wzrostu miłości w sercu tego, kto chce być żywym, zdrowym i cierpliwym” jego członkiem (Częstochowa, 4. 06. 97).

Zarówno w przemówieniu w Częstochowie, jak i w przesłaniu do Episkopatu mamy przykłady papieskiej troski o jedność Kościoła. Jan Paweł II zasiał ziarno jedności. Od nas zależy, czy ziarno to wzejdzie i czy przyniesie owoce. Ponieważ zagrożenia jedności pochodzą – jak mi się wydaje – najczęściej z fideistycznej odmowy korzystania z daru rozumu, dlatego służba jedności będzie polegała także na tym, by odzyskać ten wymiar wiary, dzięki któremu rozum znajdzie swoje zastosowanie m.in. w dialogu między wierzącymi na tematy, które ich dzielą.

Jak bardzo świadomie Papież siał ziarno jedności i jak bardzo oczekuje, by posługa jednania stała się charakterystyczną posługą Kościoła w naszej ojczyźnie, można się przekonać, czytając pierwsze przemówienie z wizytą “Ad limina“. Ojciec Święty poświęcił je prawie w całości opisowi i uzasadnieniu jednej z najważniejszych posług współczesnego Kościoła w Polsce – posługi przebaczenia i jednania. Dotyczy ona nie tylko ekumenizmu, lecz “ogarnia ona Kościół i cały naród. W tym szczególnym momencie dziejów (…) Kościół mocny wiarą w miłosierdzie Boże, którego codziennie dostępuje, leczy miłością rany grzechów i uczy budować jedność na fundamencie przebaczenia i pojednania.

U podstaw takiego rozumienia służby jednania leży jakże trafna diagnoza sytuacji: “Również w społeczeństwie polskim upadek systemu komunistycznego, opartego na walce klas, odsłonił mało widoczne dotąd bariery podziałów, zastarzałych nieufności i lęków istniejących w sercach ludzi. Odsłonił też rany sumień, które poddawane ciężkim nieraz naciskom nie wytrzymywały próby, na jaką zostały wystawione. Te rany uleczyć może tylko Boska i ludzka miłość, której znakiem jest przebite na krzyżu Serce Chrystusa. Trzeba, żeby Episkopat Polski tę Chrystusową posługę jednania dalej prowadził i odważnie jej przewodził.

Polem, na którym w sposób szczególnie drastyczny dochodzi do głosu brak jedności jest działalność polityczna. Świadom tego, Papież przypomina biskupom ich delikatną rolę formowania prawego sumienia “uzdolnionego do mądrego i odpowiedzialnego działania w służbie społeczeństwa, tak aby aktywność polityczna nie dzieliła, ale by dokonywała się w prawdzie sprawiedliwości, miłości i poszanowaniu godności człowieka, majšc na uwadze jeden tylko cel – wzrost dobra wspólnego. Gdy mówi o zachowaniu i rozwoju chrześcijańskiej tradycji i kultury na płaszczyźnie społeczno-politycznej podkreśla, że trzeba pomóc, aby ta tradycja była zachowywana i rozwijana “w duchu jedności, przez uczciwą i bezinteresowną służbę we współpracy ze wszystkimi.

Modlitwa

Odzyskiwaniu racjonalnego wymiaru wiary powinno towarzyszyć docenienie różnych form pobożności praktykowanych przez lud. Ojciec Święty nierzadko posługiwał się tymi formami. Doceniamy jego zdolności analityczne, a z drugiej strony mamy intuicję jego mistycznej głębi. Tymczasem na jego wargach często pojawiają się modlitwy i pieśni ludu. Co więcej, Jan Paweł II świadomie zwraca uwagę na ich głębię teologiczną. Wszelka służba ludowi Bożemu wymaga mądrego wykorzystania istniejących form pobożności, których nie wolno niszczyć nie dając nic w zamian.

Jan Paweł II uczy nas modlitwy wpisującej się w tchnienie Ducha Świętego, które idzie poprzez wieki. W ten sposób uczy nas bronić się przed pogardą wobec człowieka prostego i daje przykład mądrości połączonej z prostotą. To uczenie modlitwy Papież wiąże ściśle z odniesieniem do wyzwań, jakie stoją przed współczesnym Kościołem w Polsce. W drugim przemówieniu podczas ostatniej wizyty “Ad limina” Ojciec Święty wskazał na modlitwę jako na niezwykle ważny środek, dzięki któremu apostolska gorliwość Kościoła zyskuje duchową głębię i delikatność tak różną od stylu propagandy oraz otwarcie na wszystkich ludzi: “Modlitwa uczy Bożych metod działania, oczyszcza ze wszystkiego, co oddziela od Boga i ludzi, co zagraża jedności. Modlitwa chroni przed pokusą małoduszności, ciasnotą serca i umysłu; ona wznosi spojrzenie człowieka do oglądu spraw z Bożej perspektywy i toruje drogę łasce Bożej do serca człowieka“.

Gruntowna ewangelizacja Polski

Tematem szczególnie mocno obecnym w nauczaniu papieskim podczas ubiegłorocznej pielgrzymki była nowa ewangelizacja. Papież uznał, że Polska potrzebuje gruntownej ewangelizacji. Przesłanką do tego stwierdzenia nie jest tylko realistyczna ocena stanu polskiego katolicyzmu, lecz przede wszystkim fakt, że “Chrystus umarł za wszystkich” i w związku z tym “nikogo nie możemy uważać za straconego“. To jest głęboki teologiczny motyw, dla którego mamy docierać do świata i wchodzić z nim w dialog. Żaden radykalny podział na “my” (zbawieni) i “oni” (straceni) nie wchodzi w rachubę. My nie proponujemy bowiem Kościoła, lecz musimy odnaleźć człowieka tam, gdzie on się znajduje, by przekazać mu to, co mamy najcenniejszego: Chrystusa.

Człowiek ma odnaleźć w Kościele przestrzeń, w której jego wolność znajdzie nie tylko obronę przed złym użyciem, ale i rozkwit w dobrowolnym przylgnięciu do Chrystusa Pana. Ludzie byli zasłuchani w słowa Papieża, bo czuli, że szanuje on ich wolność wyboru, że im nic nie narzuca, że przekonuje argumentami i odsłania piękno wolności wybierającej dobro i prawdę. Oczywiście, taka postawa wiąże się również z ryzykiem. W gruncie rzeczy jednak jest to to samo ryzyko, jakie wziął na siebie Syn Boży.

Gruntowna ewangelizacja zakłada “odpowiedzialność za spotkanie się wszystkich ludzi z Chrystusem” (drugie przemówienie “Ad limina“), zakłada troskę o to, by nikt, zwłaszcza z młodych się “nie zagubił“; zakłada wolę “szukania tych wszystkich, którzy odchodzą lub odwracają się na skutek moralnego zagubienia, doznanych zawodów czy rozczarowań“. Gruntowana ewangelizacja będzie możliwa, jeśli droga odchodzących, droga oddalonych i oddalających się stanie się drogą Kościoła, a Kościół-Lud Boży nie będzie znał niczego innego jak tylko Jezusa Chrystusa (por. 1 Kor 2,2). Trudności, w jakich znajduje się człowiek żyjący w dzisiejszej Polsce – również trudności płynące z uwikłania w winę i grzech – nie mogą bez zdrady Ewangelii stać się okazją do potępień i rezygnacji z kogokolwiek. “Kościół nie może odstąpić człowieka, którego ‘los’ w ścisły i nierozerwalny sposób zespolony jest z tajemnicą Chrystusa“.

Gruntowna ewangelizacja, jakiej potrzebuje polskie społeczeństwo, jest nie do pomyślenia bez katolików świeckich. Dlatego Jan Paweł II stawia jako zadanie pogłębienie “samoświadomości eklezjalnej u katolików świeckich“, tak by stawała się “bardziej dojrzałą w duchu Soboru Watykańskiego II“. W tej dojrzałości chodzi o to, aby wierni świeccy “mogli poczuć się rzeczywistymi podmiotami w życiu Kościoła i przejąć na swe barki należną im część odpowiedzialności w Kościele i w społeczeństwie” (drugie przemówienie “Ad limina“).

Przymierze z kulturą.

Bycie dla współczesnego człowieka przestrzenią, w której dojrzewa wolność, implikuje troskę o dwa szczególnie ważne wymiary życia: o pracę i o kulturę. W czasie poprzednich pielgrzymek Jan Paweł II mówił o chorej pracy i o chorym języku (czyli kulturze). Ta diagnoza pewnie się nie zmieniła, bo praca jest nadal chora z powodu wyzysku tzn. traktowania człowieka pracy jako towar i z powodu wciąż jeszcze niewolniczego podejścia do pracy, przez którąś – z powodu słabego w skali masowej etosu pracy – wciąż jeszcze się nie zmartwychwstaje (Norwid). Jan Paweł II nie moralizował, gdy mówił o pracy. On stanął po stronie człowieka wyzyskiwanego, ale jego słowa nie będą miały trwałego skutku, jeśli za tym nie pójdzie autentyczne zaangażowanie Kościoła w Polsce przeciw wyzyskowi i na rzecz wyzwolenia człowieka pracy z niewolniczego podejścia do niej.

Również kultura jest chora na spłycenie spowodowane brakiem świadomości transcendencji. Przez to tzw. kultura wyższa nie jest w stanie skutecznie oddziaływać jako antidotum na kulturę masową, zostawiając pole pseudokulturze o magicznym charakterze (ezoteryzm, okultyzm, itp.). Jest przeto niezwykle ważną rzeczą, aby kultura i wiara sprzymierzyły się mądrze dla dobra człowieka. Kontynuowanie linii dialogu z kulturą za przykładem Jana Pawła II jest więc dla Kościoła zadaniem wielkiej wagi. Mieliśmy przykład tej postawy we wszystkich pielgrzymkach. Nie przypadkowo jednym z najbardziej osobistych spotkań Papieża w czasie ostatniej pielgrzymki było spotkanie ze środowiskiem uniwersyteckim u kościele św. Anny w Krakowie. Ewangelizacja nie będzie skuteczna, jeśli wiara nie wyda owoców w kulturze. A to owocowanie nie dokona się bez spotkania i pełnego życzliwości dialogu Kościoła z ludźmi kultury.

Rozważania te znajdują pełne potwierdzenie w przemówieniu Papieża do trzeciej grupy polskich biskupów podczas wizyty “Ad limina”. “Posługa myślenia”, jaką pełnią ludzie kultury, wyraża się w tym, że są oni powołani “bez względu na przekonania” do tego, “by pełnić funkcję sumienia krytycznego wobec tego wszystkiego, co człowieczeństwu zagraża lub go pomniejsza. I ta posługa, “której można oczekiwać od ludzi nauki i kultury, spotyka się z posługą, jaką wobec sumień ludzkich pełni Kościół. Stąd dialog Kościoła z ludźmi nauki i twórcami kultury jest nie tyle wymogiem chwili, ile raczej wyrazem swoistego przymierza na korzyść człowieka w imię prawdy, piękna i dobra, bez których życiu ludzkiemu zagraża pustka i bezsens. (…) Kościół i kultura potrzebują się wzajemnie i muszą współpracować dla dobra sumień współczesnych i przyszłych pokoleń Polaków. Kultura i wiara potrzebują się nawzajem, by mogły się obronić przed ideologiczną manipulacją. Kultura bez transcendencji właściwej wierze jest bezbronna wobec pieniądza i władzy; wiara bez wcielenia w kulturę jest ulotna i podatna na sekularyzację swojej nadziei przez politykę.

Ewangelizacja, która nie zostawiłaby trwałego śladu w kulturze nie byłaby zdolna dotykać serc i umysłów coraz to nowych pokoleń. Kultura, która nie inspirowałaby się Ewangelią stałaby się zjawiskiem sezonowym. Ta wewnętrzna więź kultury i Ewangelii nie istnieje w abstrakcji, tylko w ludzkich sercach i umysłach. Stąd trzeba spotkania i dialogu ludzi wiary i ludzi kultury. Wiemy, że jednym z dramatów nowożytności był rozwód wiary i kultury. Jan Paweł II przypomniał, że lata osiemdziesiąte w Polsce przyniosły jakby odwrócenie tego trendu przez to, że ludzie kultury odnaleźli “w stopniu przedtem nie znanym łączność z Kościołem“. Już w 1987 r. Papież miał nadzieję, że “Kościół polski odpowie w pełni na zaufanie tych ludzi, przychodzących nieraz z daleka, i znajdzie język, który trafi do ich umysłów i serc. Chyba nie bardzo trafił, skoro w 10 lat później mówi: “To zadanie jest nadal aktualne, bo nadszedł czas, by ta łączność wydała oczekiwane owoce“. Co się jeszcze musi wydarzyć, jak głęboka musi stać się sekularyzacja nadziei i jak skomercjalizowana kultura, by na nowo ludzie wiary i ludzie kultury znaleźli wspólny język i wyrośli z podejrzliwości, tej choroby sierocej po komunizmie?

Niezrealizowany Sobór

Całe przepowiadanie Jana Pawła II w Polsce było aktualizacją Soboru. Nie tylko teraz. U podstaw takiej postawy nie leży strategia polityczna lub socjotechniczna, lecz teologiczne rozumienie Kościoła i roli jego obecności w świecie, jakie zostało wypracowane na Soborze Watykańskim II. Papież jest żywym przykładem realizacji tej eklezjologii. To właśnie zjednuje mu ludzi, także ludzi młodych. To sprawia, że chrześcijanie innych wyznań doświadczają w nim świadka prawdy, a nie doktrynera. Jest bardzo wymowne, że przed Episkopatem Polski postawił zadanie uczenia się Soboru. Powiedział: “Trzeba koniecznie czerpać wiedzę o nim od znawców różnych dziedzin nauk kościelnych i świeckich, zgłębiając jego treść, zwłaszcza na poziomie Konferencji Biskupów, by z kolei przekazywać je kapłanom i wiernym w formie czystej, zrozumiałej i ułatwiającej rozwiązywanie ich problemów osobistych i społecznych, które pojawiają się w codziennym życiu.

Z tego wynika, że Papież jest przekonany, iż Sobór jest człowiekowi w Polsce bardzo potrzebny do rozwiązywania problemów konkretnych. Można “dopowiedzieć”, że wiele nieporadności i przegranych wiąże się z brakiem znajomości Soboru. I nie chodzi tu o cytowanie Soboru, lecz o wcielanie tego sposobu ewangelizacyjnej obecności Kościoła, jaki Sobór nakreślił i jaki Papież realizuje. Chodzi również o taki sposób działania, który nie wyręczałby nikogo w odpowiedzialności właściwej dla jego powołania i miejsca w Kościele i w świecie. Trzeba się np. przejąć faktem, że polityka jest właściwą domeną ludzi świeckich, a nie duchownych.

Sobór nie jest dla Papieża epizodem historycznym, od którego zaczęły się kłopoty Kościoła, lecz “nieodzownym punktem odniesienia” również dla samoświadomości Kościoła w Polsce: “Na progu Wielkiego Jubileuszu Roku 2000 trzeba się zastanowić także nad pytaniem, w jakiej mierze nauczanie soborowe znalazło odzwierciedlenie w działalności Kościoła na polskiej ziemi, w jego instytucjach i stylu duszpasterstwa. Wielki Jubileusz zobowiązuje nas do rachunku sumienia nad ‘przyjęciem nauki soboru – tego wielkiego daru Ducha, ofiarowanego Kościołowi u schyłku drugiego tysiąclecia’“. Rachunek sumienia z przyjęcia Soboru jest więc zadany także i katolikom w Polsce.

Lekcja dalekowzroczności

Jednym z ważniejszych aspektów tej pielgrzymki wydaje mi się lekcja dalekowzroczności. Otrzymaliśmy ją poprzez bardzo głęboką lekturę dziejów przy okazji rocznicy Wojciechowej i kanonizacji św. Jadwigi Andegaweńskiej. Papież ukazał na przykładach tych wielkich postaci znaczenie odwagi patrzenia w dalekiej perspektywie i podejmowania inicjatyw z wizją przyszłości, a nie doraźnie lub akcyjnie. Wskazał nam przez to pośrednio na ryzyko zagubienia się w codziennej walce o różne – nie zawsze święte – sprawy, jeśli nie będziemy mieli odwagi na dalekowzrocznie planowane owoce. Sam Papież dał przykład takiej postawy, gdy wzniósł się ponad podziały, gdy nie zabierał głosu w sprawach, które są ważne tylko przez jeden sezon.

Ta dalekowzroczność jest widoczna w podejściu do takich zagadnień jak sprawa młodzieży, rodziny, ekonomii, itp. W traktowaniu tych tematów czujemy, jak bardzo Jan Paweł II jest świadomy złożoności problemów. Ich rozwiązywanie wymaga właśnie intensywnej pracy u podstaw, opartej o dalekowzroczne cele oraz o ciągłość w twórczości.

Prosta prawda

Również podczas tej pielgrzymki nie zabrakło odniesień do tradycji. Dziedzictwo tradycji jednak to nie muzeum, lub skarbiec katedralny, z którego wyciąga się rzeczy na jakąś okazję. Papież mówił o wierności korzeniom. Mówił o tym w kontekście polskim i europejskim. Wszystkie te wątki podsumował jednak na zakończenie wizyty przy pożegnaniu. Powiedział wtedy m.in.: “Wierność korzeniom nie oznacza mechanicznego kopiowania wzorów z przeszłości. Wierność korzeniom jest zawsze twórcza, gotowa do pójścia w głąb, otwarta na nowe wyzwania, wrażliwa na ‘znaki czasu’. (…) Wierność korzeniom oznacza nade wszystko umiejętność budowania organicznej więzi między odwiecznymi wartościami, które tylekroć sprawdziły się w historii, a wyzwaniami współczesnego świata, między wiarą a kulturą, między Ewangelią a życiem. Jan Paweł II zdaje się nam przypominać z jednej strony, że mamy się do czego odnieść i z czego czerpać, a z drugiej, że bez twórczości korzenie nie przyniosą owocu.

Jest to prawda prosta, ale ogromnie bogata w konsekwencje. Czyż bowiem w wielu wypadkach nie tracimy ogromnej energii na utrzymanie lub przywrócenie form, które już wyczerpały swoją żywotność? Śmierć i przemijanie przynależą do historii. Dlatego, abyśmy mogli być twórczymi, musimy się uczyć odróżniać rzeczy przemijające od nieprzemijających, rzeczy o uniwersalnym znaczeniu od rzeczy jednostkowych i sezonowych.

Wartości, które się sprawdziły zawsze mają znaczenie ogólniejsze. Przykładów, gdzie te wartości szczególnie się sprawdziły, trzeba szukać zwłaszcza w momentach przełomowych i trudnych. Z tego wszystkiego widać, że dla Papieża czas obecnego przełomu jest szansą, a nie dopustem Bożym. Abyśmy mogli być twórczymi, musimy być nastawieni pozytywnie do tego, co się wokół nas dzieje. Nie możemy być prorokami nieszczęścia ani narzekać na trudne czasy. Niech więc i tu odezwie się echem owo papieskie “s u r s u m c o r d a!”, co można swobodnie przełożyć na:
t w ó r c z y m i – b ą d ź c i e!

Tekst opublikowano pierwotnie w Tygodniku Powszechnym nr 16. z 19.04.1998

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code