Bezpieczna rewolucja
Elżbieta Czerkacz
Idąc tropem intuicji i marzeń, już jako dorosła osoba weszłam na ścieżkę, która prowadzi w głąb i kroczę sobie z różną szybkością już ponad dziesięć lat. Marzenia zaczęły się spełniać od pierwszej chwili wejścia na tę drogę… Rewolucje społeczne poszły do lamusa historii, ale duch ten jest mi wciąż bliski i faktem jest, że niektóre przemiany, które zaszły w życiu osobistym i rodzinnym mogę określić jako rewolucyjne.
Zamyślając się nad swoją sferą marzeń cofnęłam się do okresu dzieciństwa.
Zauważyłam, że od najwcześniejszych lat przeżywałam sprawy wielkie. Pamiętam październikowy przełom w 1956 , miałam wówczas zaledwie sześć lat i wtedy już na swój sposób przeżywałam te wydarzenia. Zapewne duży wpływ miała tu atmosfera rodzinna, która była wybitnie patriotyczna.
W szkole podstawowej byłam zafascynowana postacią Róży Luksemburg, a wielcy rewolucjoniści byli mi najbliżsi przez wiele lat. Byłam z nimi na barykadach, na manifestacjach i więzieniach, walczyłam z nimi o lepszy świat. Spotykałam się i zmierzałam z wielkimi ideami przez wiele lat, ale było to przede wszystkim w lekturach i marzeniach.
Będąc uczennicą szkoły średniej posiadałam już swoje kierunki i ideały życia- chciałam żyć w prawdzie i wolności. W marcu 68 roku, a było to rok przed maturą, zazdrościłam studentom Uniwersytetu Warszawskiego, uczestniczącym w wiecu na dziedzińcu uniwersyteckim, a później w „ zadymie” na ulicach Warszawy. Moje marzenia kierowały mnie do ścisłych grup przywódczych, do ludzi którzy chcą zmieniać
Potrzeba ta, chociaż bardzo zmodyfikowana istnieje we mnie chyba do dziś.
W szkole średniej byłam niezbyt aktywną uczennicą, czasem tylko zdarzała się okazja do wypowiedzenia jakiegoś samodzielnego zdania, ale były to przypadki rzadkie i sporadyczne. W latach sześćdziesiątych nie preferowano samodzielności w myśleniu a poeci i pisarze stanowili tło dla nauczycieli języka polskiego, którzy najlepiej wiedzieli, co autor miał na myśli.
Żyjąc w takiej rzeczywistości, trudno jest mi zrozumieć, skąd się brał swoisty imperatyw, który dziewczynie z zapadłej wsi kazał wychodzić myślą w przestrzenie niepojęte…
Po maturze wyjazd na Ziemie Odzyskane i pierwsze zetknięcie się z inną kulturą. Były to dla mnie niezwykle ekscytujące doświadczenia. W latach siedemdziesiątych zdawało się, że socjalizm będzie trwał wiecznie, a mimo to, w tym małym, prowincjonalnym miasteczku można było znaleźć kogoś, z kim można było wspólnie tęsknić do wolności… Z kierownikiem produkcji rozmawialiśmy o Konferencji w Helsinkach, o prawach człowieka i byliśmy w niewielkim gronie osób ze średniej kadry technicznej nie przynależącym do organizacji partyjnej.
Przez te wszystkie lata wolność upatrywałam w rzeczywistości zewnętrznej. Dziś po latach interpretuję to jako tęsknotę do wolności wewnętrznej.
Idąc tropem intuicji i marzeń, już jako dorosła osoba weszłam na ścieżkę, która prowadzi w głąb i kroczę sobie z różną szybkością już ponad dziesięć lat.
Marzenia zaczęły się spełniać od pierwszej chwili wejścia na tę drogę… Liderem zostałam z marszu, kierując najpierw mniejszymi, a później większymi zespołami, ucząc się wszystkiego od zera, pokonując ciągle swoje ograniczenia i słabości. Jest to wciąż niezwykle fascynujący okres w życiu, chociaż nie pozbawiony trudu i zmagań. Rewolucje społeczne poszły do lamusa historii, ale duch ten jest mi wciąż bliski i faktem jest, że niektóre przemiany, które zaszły w życiu osobistym i rodzinnym mogę określić jako rewolucyjne.
Interesują mnie wciąż nowe wyzwania. Szukam inspiracji i chcę się uczyć coraz głębszego dialogu w codzienności życia, w spotkaniu z Drugim, oraz w tworzeniu przestrzeni dialogu i współpracy miedzy organizacjami katolickimi, na rzecz których angażuję się już od kilku lat.
Dodaj komentarz