Wiadomości KAI

Nie ma nic lepszego

Spread the love

ROZMOWA KAI

Nie ma nic lepszego niż Dekalog, który ustawia cię do pionu

Z Muńkiem Staszczykiem, liderem zespołu T.Love, który zaangażował się w promocję tegorocznego „Rajdu dla Życia” rozmawiała Agnieszka Królak

Powiedział Pan, że akcja „Rajd dla Życia”, której został Pan twarzą, nie do końca wpisuje się w klimat dzisiejszego przekazu medialnego. Jaki więc jest ten klimat? Jak się dziś myśli i mówi o wierze? Pytam Pana również jako ojca.

– Nigdy nie stosowaliśmy z żoną takiego nacisku wychowawczego. Nikt nikogo nie zmuszał do chodzenia do kościoła, chociaż my z żoną chodzimy. Ale mam wrażenie, że to często przychodzi samo. Na przykład mój syn, który studiuje italianistykę i jest teraz na Erazmusie we Włoszech, bardzo długo był taki… no, wiadomo. Przez jakiś czas kompletnie to wszystko olewał. Chodził do bardzo liberalnej, prywatnej szkoły i kiedyś na lekcji poróżnił się z pewnym dominikaninem o „te sprawy”. Zawsze mówiłem mu, że Jezus Chrystus, Bóg, mówiąc po ludzku, to naprawdę nasz najlepszy kumpel (śmiech). Ale bez żadnego nacisku.

Lata mijały i kiedy odwoziłem go na lotnisko, gdy wyjeżdżał na Sardynię, mówię: „Pewnie będziesz się ze mnie śmiał, ale dam Ci na drogę krzyżyk franciszkański, żeby Cię dobro otaczało”. Akurat dostałem ten krzyżyk, poświęcony na Jasnej Górze, od kolegi zakonnika. A on mi na to: „Tato, wcale się nie będę śmiał, założę go”. Poleciał na tę Sardynię, następnego dnia przybył tam papież, a mój syn poszedł na to spotkanie z Franciszkiem. Nie jest jakiś mega rozmodlony, ale wiele rzeczy się w jego postawie zmieniło.

Ogólna atmosfera w mediach jest taka, że lansuje się błahostki. Chrześcijaństwo i katolicyzm są przedstawiane jako tępota, ciemnogród i zacofanie. Ja tak wcale nie uważam. Oczywiście, jest dużo bardzo złych rzeczy w Kościele, dużo niemądrych księży, ale również mnóstwo mądrych, jak to z ludźmi bywa.

To, co ja widzę w Piśmie Świętym, to otwartość, wolność – mimo że niektórym to się wydaje niewolą – zrozumienie drugiego człowieka, nieocenianie go, niesądzenie, bo to jest domena tego naszego złego przeciwnika. Ja nie jestem żadnym świętym, jestem człowiekiem, który się potyka. Mam swoje słabości i nie będę nigdy perfekcyjny do końca, ale wybrałem raczej jasną stronę mocy (śmiech).

Dlatego między innymi wziąłem udział w promowaniu „Rajdu dla Życia”. Stwierdziłem, że dużo w życiu nabroiłem, bardzo dużo. Może udział w tej akcji to taki rodzaj pokuty? Oczywiście wahałem się, zawsze jest ten drugi podszept: po co ci to? Co się będziesz wygłupiał? Co będziesz z siebie robił jakiegoś Zygmusia rozmodlonego…

Ludzie podchodzą do kwestii takich, jak np. aborcja, w sposób lekki. To jest temat bardzo trudny. Pomyślałem sobie, że jeśli jestem osobą znaną, może nawet nie kojarzoną w ten sposób, to dlaczego mam nie zrobić czegoś dobrego?

Takie postawy są dziś generalnie pod prąd. Dużo agresji wzbudza to w ludziach, co widać zwłaszcza dziś, w dobie internetu. „Jak to, taki pijak, narkoman, rock and roll’owiec? Co on się wygłupia, kłamie!”.

I nie boi się Pan kolejnego zaszufladkowania, kolejnych takich ocen po udziale w tej akcji?

– Nie, nie boję się. Jestem otwarty na wiele rzeczy. Mam kolegów buddystów, ateistów, ultrakatolika. Ani nie nawracam, ani się nie wypieram. Kiedy ktoś pyta, mówię, że jestem wierzący. Bo czego mam się wstydzić?

Jestem za życiem, ogólnie pojętym. I nawet w swoich piosenkach staram się ludzi właśnie tym życiem częstować. Mimo że T.Love jest zespołem, który opowiada o różnych mrocznych, szarych i ciemnych kolorach człowieka, to jednak chodzi właśnie o to życie. I widzę podczas koncertów taki sensowny uśmiech na twarzach fanów. Nie jest to może rozrywka masowa, ale na koncertach jest naprawdę dobra energia.

A Kościołowi udaje się dziś ludzi „częstować życiem”? Przekazywać to, co najważniejsze, to, co dobre i radosne?

– Myślę, że Kościół jest zagubiony po śmierci Jana Pawła II… Wydaje mi się, że przed Kościołem dużo roboty, bo jest też trochę skłócony, bo młodzież ma przed oczami taki stereotyp, że to wszystko to głupota, że katolickie zawężenie itd. Kościół ma trudne zadanie, bo to, co głosi, jest kompletnie niemodne. Od razu jesteś kojarzony z jakimś idiotą, prymitywnym antysemitą, zamkniętym człowiekiem.

Myślę też, że potrzebne jest w Kościele uwspółcześnienie dialogu. Są w nim elementy betonowe, zacofane, ale z drugiej strony, Ewangelia, nauczanie Chrystusa – to nie są rzeczy łatwe. Wiadomo, jak reagowała Europa Zachodnia na nauczanie Jana Pawła II.

Generalnie katolicyzm jest religią dosyć wymagającą. Dzisiaj, kiedy na pierwszym miejscu stawia się przyjemność i szmal bez jakiejkolwiek refleksji, to katolicyzm wydaje się proponować coś trudnego, wydaje się do czegoś zmuszać.

Patrzę na to w taki sposób: czasem spotyka się takiego betonowego księdza, który jednak w danym momencie twojej drogi życiowej jest po coś. Spotkałem się z tym niejednokrotnie. Kiedyś nawet taki właśnie ksiądz nie dał mi podczas spowiedzi rozgrzeszenia. Byłem wkurzony na maksa. Ale on miał wtedy rację. Stałem w tym kościele na Żoliborzu jak banita, czułem się wykluczony. Ale potem moje życie tak się potoczyło, że zrozumiałem, że on miał rację.

Znam bardzo wielu fajnych, otwartych księży, najczęściej są to zakonnicy. Są też tacy z nieco ograniczonymi horyzontami. Gdy córka mi opowiadała, jak wyglądała u nich lekcja religii, no to słabo wyglądała. Była prowadzona w sposób średniowieczny, karcący – taki, że te dzieci były po prostu przestraszone. A chodzi o to, żeby dawać pozytywny przekaz, co nie oznacza, że wszystko można. Gdyby wszystko było można, to w ogóle nie mielibyśmy żadnej podłogi. Mamy przecież swoje namiętności, popędy. Musi być jakiś porządek w tym wszystkim. Nie ma nic lepszego niż Dekalog, który w jakiś sposób ustawia cię do pionu.

Kiedy idę na Mszę, to idę na Mszę i na różne rzeczy nie patrzę. Bo idę dla Boga, a nie dla księdza, który jest przekaźnikiem, i wierzę, że działa w dobrej intencji. Chociaż znam wiele obrzydliwych przypadków traktowania tego w sposób biznesowy, niemający nic wspólnego z powołaniem, nie można tego odnosić do całego Kościoła. Podobnie z problemem pedofilii – to jest bardzo krzywdzące, kiedy na każdego księdza patrzy się teraz jak na pedofila. A ludzie myślą tak stereotypowo jak barany…

Ja też jestem zagubiony, nie mam zamiaru się mądrzyć, nie uważam, że mam już w kieszeni zbawienie. Ale po prostu wielokrotnie dostałem od Boga pomoc. To nie jest biznes, Pan Bóg nie jest chłopcem na posyłki. Po prostu czuję, że On mnie kocha.

Skoro Kościół i wiara są dziś często uważane za synonim ciemnogrodu, to co wskakuje na to miejsce?

– Wskakuje teraźniejszość, przekonanie, że nie ma żadnego innego wymiaru, więc trzeba się nachapać, nabrać jak najwięcej, bo życie jest krótkie. Wskakuje pieniądz albo jakiś inny bóg, czy też różne połączenia, np. w postaci New Age. Rodzi się postawa typu: coś sobie wezmę z buddyzmu, coś sobie wezmę z Chrystusa itd.

Czyli potrzeby duchowe zostają?

– Tak, potrzeby duchowe zostają. Tylko że nie idzie się do zwykłego polskiego kościoła… Dalajlama powiedział kiedyś: „Trzymaj się swoich korzeni, nie wstydź się ich”. To zdanie bardzo mi utkwiło w pamięci. Nie potrzebuję szukać czegoś innego. Byłem nieraz bardzo daleko i bywam, niestety, ale wracam do domu. I mam podłogę.

Wiadomo, gram rock and roll’a, a rock and roll nie jest zbyt katolicki. Różne strony życia przez niego poznałem, nie jestem dobrym chłopcem. Ale staram się być dobrym człowiekiem.
______________________________________________________________

Celem rowerowego „Rajdu dla Życia” organizowanego przez KSM jest zwrócenie uwagi na wartość życia człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci, w tym promocja Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego. W miejscowościach, przez które prowadzi trasa, rozprowadzane są materiały pro-life.

Uczestnikom rajdu towarzyszą relikwie bł. Karoliny Kózkówny, która została zamordowana w 1914 r. przez rosyjskiego żołnierza, broniąc się przed gwałtem. Bł. Karolina jest patronką Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży.

Tegoroczny, piąty już rajd, przebiegał trzema trasami: Hel – Zgorzelec, Zgorzelec – Włodawa oraz liczący aż 688 km i zakończony 23 lipca etap Włodawa – Hel.

W ubiegłych latach rajd promowali Przemysław Babiarz, Wojciech Cejrowski i Radosław Pazura. Promotorem tegorocznego „Rajdu dla Życia” był Muniek Staszczyk – wokalista i lider zespołu T.Love.

______________________________________________________________

Fundacja „Paradis Judaeorum” wysłała list do prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka z prośbą o wszczęcie procesu beatyfikacyjnego bohaterskiego ochotnika do Auschwitz – rotmistrza Witolda Pileckiego.

Zamordowany w 1948 r. rotmistrz stanowi według przedstawicieli fundacji „jeden z najwspanialszych przykładów Chrystusowej miłości bliźniego”.

Do listu dołączono 90 stron dokumentów, materiałów i publikacji prasowych, ilustrujących m.in. starania fundacji o beatyfikację rtm. Pileckiego.

We wrześniu 2008 r. fundacja zwróciła się do papieża Benedykta XVI z prośbą o rozważenie beatyfikacji rotmistrza. Pięć lat później list w tej samej sprawie został wysłany do papieża Franciszka. 25 stycznia 2009 r. z inicjatywy fundacji odprawiono uroczystą Mszę św. w Katedrze Wawelskiej, podczas której modlono się o wyniesienie na ołtarze bohatera z Auschwitz.

Działacze fundacji apelowali także do władz kurii archidiecezjalnej w Krakowie, aby szczątki żołnierza Armii Krajowej, który organizował ruch oporu w niemieckim obozie zagłady Auschwitz-Birkenau, a po wojnie zginął z rąk komunistów, zostały pochowane na Wawelu.

Z Muńkiem Staszczykiem rozmawiała Agnieszka Królak

Tekst pochodzi z Wiadomości KAI

Zaprenumeruj ekai-tygodnik!

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code