Tygodnik "Echo Katolickie"

Ten straszny Kościół

Spread the love

Ten straszny Kościół

Ks. Paweł Siedlanowski

„Kosmos i głupota ludzka nie ma granic, z tym, że co do kosmosu, to nie mam pewności”.
Albert Einstein

Od zawsze lewactwo budowało swoją tożsamość na opozycji. Wróg jednoczył! Obojętnie – rzeczywisty czy wymyślony. Miejsce krwiożerczych kapitalistów zajęli inni. Ponieważ komunizm się skompromitował, a dawani działacze partyjni zasiadają dziś w radach nadzorczych państwowych i prywatnych spółek, są prezesami banków, tworzą finansową elitę Polski, nie wypada występować przeciwko czemuś, w czym się siedzi po uszy. Trzeba więc znaleźć innego wroga. Kościół nadaje się nań jak mało kto.

Do rozważań nt. „strasznego Kościoła” prześladującego w Polsce biednych ateistów, zastraszającego parlamentarzystów, burmistrzów, wójtów (i kto wie – pewnie nawet sołtysów!), zainspirowały mnie trzy wydarzenia: Marsz Świeckości, który odbył się w Krakowie 15września br., skarga pani Doroty Wójcik, prezes Fundacji Wolność od Religii na lubelskie agencje reklamowe, które odmówiły propagowania plakatów i wywiad Juliusza Machulskiego w sobotnio-niedzielnym wydaniu „Gazety Wyborczej” (22-23.09.2012).

Polska laicka, a nie katolicka!

Marsz zorganizowała Koalicja Postęp i Świeckość, skupiająca kilkanaście organizacji i stowarzyszeń. Wzięło w nim udział, według szacunków policji, około 200 osób. Wg innych źródeł, znacznie mniej. Trasa marszu wiodła z placu Wolnica uliczkami Kazimierza, a potem ul. Franciszkańską pod „oknem papieskim” na Rynek Główny. Jego uczestnicy nieśli transparenty z hasłami: „Każdy rodzi się ateistą/tką”, „Edukacja seksualna, a nie parafialna”, „No God no problem”. Skandowano m.in. „Nie będziemy żyć na kolanach”, „Świecka Polska, świeckie prawo”, „Polska laicka, a nie katolicka”. Uczestnicy marszu domagali się równego traktowania osób wierzących i niewierzących, usunięcia z kodeksu karnego artykułu o obrazie uczuć religijnych, wyłączenia religii z programów nauczania szkół publicznych, zaprzestania dotowania kościołów z budżetu państwa. Było też o solidaryzowaniu się papież Benedykta XVI z islamistami (wiadomo – fundamentaliści), terroryzowaniu Polaków przez episkopat, o „klerykalnej brygadzie do walki z ateizmem” (?) budzącej o 6.00 rano (niestety p. Senyszyn nie raczyła powiedzieć, kogo owa tajemna formacja wyrwała ze snu). Na placu Wszystkich Świętych uczestnicy Marszu Świeckości zawiesili tabliczkę plac Wszystkich Świeckich.

„Nie zabijam. Nie kradnę. Nie wierzę”

Billboardy o takiej treści miały stanąć w Lublinie, aby pokazać, że w społeczeństwie są też ateiści i agnostycy. Okazało się jednak, że w tak dużym mieście nie ma agencji, która zgodziłaby się przygotować akcję – poinformował „Kurier Lubelski”. Dziennik powołał się na Dorotę Wójcik, prezes Fundacji Wolność od Religii. – Mimo wcześniejszych ustaleń, lubelska firma Modart Outdoor zrezygnowała z powieszenia naszych billboardów. Powiedziano nam nieoficjalnie, że agencja nie chce psuć sobie relacji z Kościołem. Kilka innych agencji też powiedziało nam „nie” – powiedziała. Pytani o to samo przedstawiciele agencji zaprzeczyli, jakoby powodował nimi strach przed Kościołem. Przyczyny odmowy były inne.

Więcej humoru, mniej honoru, poproszę

Śródtytuł wyjęty został tekstu wywiadu, jakiego reżyser Juliusz Machulski, udzielił „Gazecie Wyborczej”. Pomijam smaczki w rodzaju wzmianek o patriotach, którzy „ciągle walczą o niepodległość” i „są jak leśne dziadki, co przesiedziały wojnę w lesie, myślą, że się nie skończyła, i cały czas chcą z kimś walczyć” czy zbrodniczym konkordacie, przez który „jesteśmy trochę państwem wyznaniowym” jak też tezach, że „tyle samego dobrego, co i złego zawdzięczamy Kościołowi polskiemu”.

Najbardziej soczysty jest fragment, w którym reżyser mówi o Kościele, wolności (owszem, jak deklaruje, był chrzczony bierzmowany – teraz jest wolny od zabobonu!), nieomylności papieża, swojej wierze. Ma on charakter manifestu, wyznania (nie)wiary – tu słowotok jest szczególnie obfity, co zauważa nawet sam pan Janusz. Odpowiada, z gorliwością neofity, niepytany, bo tak wypada! Bardzo ciekawa jest metoda dyskusji, proponowana przez Machulskiego: „Jest też biskup, który głosi, że in vitro to zakamuflowana aborcja. Prosi się o odpowiedź na tym samym poziomie: „A ja kopnę pana z całej siły w dupę, chce pan?”.

Reszta nie jest warta uwagi. Łącznie z filmowymi gniotami, które spod reżyserskiej ręki pana Machulskiego ostatnio wychodzą.

Larum grają

Ciekawym zjawiskiem społecznym (z pewnością wytłumaczalnym psychologicznie) jest potrzeba publicznego deklarowania swojej konwersji na niewiarę, podkreślania odwagi w ogłaszaniu wszem i wobec własnej apostazji czy szczycenia się przed kamerami – jak to robiła niedawno pani Maria Czubaszek – morderstwem własnych nienarodzonych dzieci. Zjawisko to ma wpisanie w swoje działanie przedziwną uporczywość, porównywalną jedynie z gorliwością środowiska LGTB community (lesbijki, geje, biseksualiści i transseksualiści) w prezentowaniu światu swojej odmienności seksualnej.

Często jest to ostatnia deska ratunku dla blednącej gwiazdki filmowej, podstarzałego celebryty, rozpaczliwie łapiącego resztki gasnącej popularności. Innym razem wyznanie ma otworzyć drzwi do salonów. Odciąć się w ten sposób od „zapyziałej, zaściankowej, katolickiej Polski” i stać się prawdziwym Europejczykiem, wolnym od przesądów i ciężkiego jak ołów dziedzictwa. Zostać publicznie namaszczonym przez któregoś z czerwono-różowo-tęczowych mesjaszy.

Marzeniem konwertyty jest być prześladowanym! Usłyszeć na ulicy: „Ten wstrętny pedał!”. Nie otrzymać należnej czci przez pocałunek dłoni – vide: pan(i) Ann(a) Grodzk(a)i. Spotkać bojową staruszkę w parku (najlepiej, jakby była w moherowym bereciku), która prześwięci nieszczęśnika parasolem. Nie zostać wykreślonym przez proboszcza z księgi chrztów po złożeniu aktu apostazji. Wystarczy potem dokonać peregrynacji po telewizjach śniadaniowych, wypłakać się tabloidowi, poszlochać na wizji w mankiet Kubie Powiatowemu albo zwierzyć się któremuś z czujnych funkcjonariuszy gazety z Czerskiej, aby zdobyć statut męczennika. Można już potem stawać w pierwszym szeregu z panią Senyszyn i krzyczeć obelgi pod adresem ciemnogrodu.

Zwierajmy szyki

!
W ten sam mechanizm, choć w innej skali, wpisują się zwyczajne „Polaków rozmowy”. Seanse zbiorowej terapii przy rodzinnym stole, zakrapianym obiedzie itp., których istotą jest „dowalanie czarnym” mają za cel wybielenie siebie, znalezienie winnych patowej życiowej sytuacji. Polacy zachowują się, jakby próbowali zakrzyczeć sumienie. Przykryć wielosłowiem wewnętrzna pustkę. Wrzawą unieważnić Dekalog, który owi „czarni” – sami przecież nieświęci (o czym na wszelkie sposoby się przypomina) śmią przypominać!

Konstrukcja newsa (mam na myśli odmowę propagowania billboardów Fundacji Wolność od Religii ) jest typowa dla „Gazety Wyborczej”. Prześladowani ateiści chcą zawalczyć o swoje prawa w klechistanie. Grzecznie demonstrowali swoje udręczenie. Przygotowali plakaty. Ale nie pozwolono im ich rozkleić. Dlaczego? Bo firmy boją się Kościoła! A jeśli o 6.00 rano pod drzwiami stanie uzbrojona po zęby „klerykalna brygada do walki z ateizmem” (copyright Joanna Senyszyn)? Co wtedy? – Zatem, bracia i siostry w ateizmie (w anyklerykaliźmie), pokonajmy lęk! – wołają zgodnie czujni obrońcy wolności. Zwierajmy szyki! Pozwólmy wyzwolić się udręczonym mamom i tatom drugoklasistów, którzy są paraliżowani strachem, że jeśli dziecko nie przystąpi do Pierwszej Komunii to zostanie zlinczowane przez rówieśników!

Wyzwólmy z lęku rodziców, którzy muszą (!) ochrzcić swoje dzieci, bo inaczej zostaną odsądzeni od czci i sławy przez rodzinę! Wypisujmy się z Kościoła! Zobaczcie, inni – znani, sławni, bogaci, Europejczycy pełną gębą – są z nami!
Całe szczęście, że ogół Polaków nie daje się „wystrzelić w kosmos”. Ludzie mają rozum i używają go zgodnie z przeznaczeniem. Manify, akcje plakatowe, demonstracje w stylu krakowskiego Marszu Świeckości są marginesem.

Nie słyszałem, aby komukolwiek ktoś w Polsce zabraniał być ateistą i aby z tego powodu spotykały go nieprzyjemności. Oczywiście, apostazja, ateizm – czego wielu nie potrafi bądź nie chce zrozumieć – pociągają za sobą konsekwencje w postaci dobrowolnego odcięcia się od duchowego dziedzictwa Kościoła. Ktoś, kto na co dzień publicznie pogardza jego doktryną, zamarzył zaś sobie, aby wziąć ślub, ochrzcić dziecko – „aby tradycji stało się zadość” – jest niekonsekwentny i najzwyczajniej w świecie śmieszny.

Obowiązkiem każdego człowieka wierzącego jest uszanować inny wybór. Relacja ta jest jednak zwrotna, o czym zapomina p. Senyszyn, Środa, Palikot i im podobni. Jeśli społeczeństwo polskie w przeważającej większości jest katolickie, szacunek do demokracji każe uznać ich wybór. I respektować prawa do tego, aby żyli tak, jak im sumienie nakazuje. Nawet jeśli będzie to wbrew politycznej poprawności i lewackim pomysłom na nowy raj na ziemi.

Ks. Paweł Siedlanowski

Źródło: Tygodnika „Echo Katolickie”(Nr. 39. 2012)

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code