Tragedia smoleńska

Medytacje szarodzienne o katastrofach

Spread the love

Medytacje szarodzienne o katastrofach

Jolanta Łaba

Dziś rano postanowiłam iść z dziećmi na targ, żeby w końcu kupić im nowe czapki i jakieś pierwiosnki do posadzenia pod balkonem. Około 10.00 ubieraliśmy się i prawie już wyszliśmy z domu, kiedy zadzwonił telefon. Ktoś z rodziny powiedział mi przez telefon, żebym włączyła telewizor, bo stało się coś strasznego.

Co się stało? – spytałam lekko zniecierpliwiona, bo strasznych rzeczy ci u nas dostatek we współczesnym świecie i jakoś tak mi spowszedniały. I nagle ten moja szarodzienność mi mówi: prezydent nie żyje, samolot się rozbił, lecieli do Katynia… Jakoś do mnie to nie dotarło, jestem dość podejrzliwa wobec “takich rewelacji”.

– Naprawdę? – zapytałam, znając skłonność osoby, która zadzwoniła, do robienia numerów.

– Włączcie telewizję, bo ja wiem, że na pewno jeszcze nie oglądaliście wiadomości. Do nas też ktoś zadzwonił, przecież nikt o tej porze nie ogląda telewizji. Zresztą sami zobaczcie co się dzieje…

Nagle czapki, pierwiosnki i targ odleciały w niepamięć. Sięgnęłam po pilota. Godzinę stałam wpatrzona w ekran, słuchając informacji o katastrofie w Smoleńsku. Ostatnio taki szok przeżyłam kiedy zmarł Jan Paweł II. Nawet tsunami czy Haiti nie wzbudziły we mnie takich emocji.

Zastanawiam się teraz nad tym, co oznacza taka tragedia w życiu takich szarych przypadkowych widzów jak ja. Myślę o tym, co jakiś czas przerywam robienie czegoś w domu i patrzę na wiadomości telewizyjne. Nie pamiętam, kiedy tyle serwisów informacyjnych obejrzałam w ciągu jednego dnia.

Pojawiają się pytania i jakieś przeczucia odpowiedzi, które na razie tkwią gdzieś głęboko we mnie. Może dlatego, że to wydarzyło się wśród Polaków i dotyczy mojej ojczyzny? Może dlatego, że otworzyłam się nieco bardziej na fakt p.t. zginęło kilkadziesiąt osób bardzo ważnych dla Polski, a ich śmierć przyniesie poważne konsekwencje?

Czy to zbieg okoliczności, że akurat ten samolot nie wylądował, akurat w drodze do Katynia, akurat w tym dniu? Tak nośne w symbole wydarzenie jak uroczystości katyńskie nagle nabrało nowego znaczenia – tragedia rozegrała się na miejscu totalnie tragicznym. Biblia pełna jest scen pełnych dramatów w dziejach narodów. Czy tragedie narodowe można w ogóle interpretować w kontekście Woli Boga? Czy takie zdarzenia są jakimś przekazem, czymś co Bóg chce nam powiedzieć? A może warto też pomyśleć, że to zło dotknęło współczesnej historii polskiej, też w jakimś celu?

Myślę, że największe znaczenie ma to, że w tym samolocie byli akurat ci konkretni ludzie, i że dramat rozegrał się w akurat takim dniu i miejscu. Mnie to przejęło do głębi.

Trudno logicznie myśleć w obliczu takiego zdarzenia.

Kiedy patrzę na twarze zwyczajnych ludzi, Polaków płaczących na ulicy przed pałacem prezydenta, na księży skupionych na modlitwie podczas trwających właśnie w całej Polsce uroczystości – mam dreszcze. I jestem trochę dumna z tego, że wszyscy porzucili swoją codzienności poszli palić świece, śpiewać na ulicach Warszawy, modlić się w kościołach, po prostu być gdzieś tam bliżej tego wszystkiego.

Szkoda, że nie mogę wejść w ten tłum żałobników i płakać z nimi. Mogę być obecna duchem, z moją rodziną. W przeddzień Niedzieli Miłosierdzia uwięziła nas w domu choroba. Nie umiem tego odsunąć, tak po prostu przejść nad tym do porządku dziennego.

Mimo, że potem poszliśmy na ten targ, i kupiliśmy czapki, pierwiosnki i jabłka. Rozmawialiśmy z ciocią i z dziećmi o Smoleńsku. Na targu ludzie też gadali. Przy straganach z warzywami, z butami trzeciej kategorii, z garnkiem i patelnią – ludzie byli wstrząśnięci. Słuchali radia, przeglądali internet w komórkach i komentowali. Głównie, że to straszne, szokujące, że nie ma słów.

Potem nagle zaczęło padać. Gwałtownie i niespodziewanie, deszcz i grad walił w dachy bazarowych namiotów i straganów. Usłyszałam: taka tragedia, niebo płacze; taka tragedia i taka pogoda, to niesamowite.

Deszcz minął po 10 minutach. Wracaliśmy ubłoceni i mokrzy do domu.

I tak życie codzienne zmieszało się z narodową tragedią.

Obejrzeliśmy mszę na Wawelu. Niestety z powodu naszej choroby nie możemy się ruszyć do kościoła. Mamy zamiar dziś wieczorem razem modlić się w intencji ofiar i naszego kraju, który przeżywa dramat.

Módlmy się, nawet jeśli nie wiemy o co i jak. Spróbujmy zanurzyć się w dialogu z Bogiem i wejść w tę sytuację z wiarą. Po prostu módlmy się.

Jolanta Łaba

Podyskutuj na blogu

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code