Słowo – ziarno

Rozważanie na XVI Niedzielę Zwykłą, rok C1
 

Gdy czytam słowa dzisiejszej Ewangelii, to przychodzi mi na myśl taka interpretacja:

Marta – próbuję robić coś dla Boga, cokolwiek, właściwie nie pytając Go o zdanie, czy to będzie potrzebne, czy tylko się narobię i nie będzie z tego pożytku. Właściwie to skupiam się na tym, co ja mogę zrobić dla Boga i nie interesuje mnie, co On ma dla mnie. Co chce mi powiedzieć, pokazać.

Maria – słucham Boga, słucham Jego słów, czytam Pismo Święte, pozwalam, aby ziarno złożone w Bożych słowach wpadło w glebę umysłu, serca, woli. I wydało plon 30-krotny, 60-krotny, 100-krotny.

Maria-Magdalena.jpg

Jak mówił Jezus w przypowieści, nie zawsze ziarno pada na odpowiednio przygotowaną – usposobioną glebę. I tak też jest z czytaniem Słowa Bożego.

Podejście pierwsze: ziarno pada na drogę, przychodzą rozproszenia, inne ciekawsze zajęcia i zadeptane, wydziobane, wykradzione ziarno-słowo nie wydaje żadnego plonu.

Podejście drugie: ziarno odbija się od skały: już się skupiam, coś zaczynam rozumieć, nawet mi się podoba, ale gdy do mnie dociera, że trudno sprostać jego wymaganiom, chrześcijaństwo nie jest lekką, łatwą papką niedzielną, tylko walką, to brak mi wewnętrznej siły, korzenia – odpuszczam.

Podejście trzecie: ziarno pada między ciernie, słowa są piękne, ale w dzisiejszych czasach nierealne, nie da się nimi żyć, codzienne troski, jak dotrwać do pierwszego albo… – w końcu ziarno zagłuszone marnieje.

Podejście czwarte: odsunięte wszystko na bok, cały zgiełk drogi zostawiam za sobą, płytkość i słabość zwyciężam wytrwałością. Ból głowy o to, co za trudne do zniesienia, powierzam Bogu. Całą jałowość, aby mieć jak najwięcej, która w końcu męczy i nie przynosi sensu ani spełnienia odstawiam i mam odpowiednią glebę do ziarna Słowa Bożego.

Tak mi się wydaje, że aby gleba była odpowiednia na przyjęcie ziarna-słowa, to trzeba się postarać. Może są tacy, co od razu czytają i wiedzą, o co chodzi, ale pewnie większość nie rozumie albo nawet nie zaczyna.

A przecież to ta najlepsza cząstka: otworzyć swoje serce na przyjęcie Słowa, które mnie przemieni. Najpierw słucham, co Bóg ma mi do powiedzenia, a dopiero potem działam. Odwrotne postępowanie trochę nie ma sensu, bo się narobię, namęczę, a Bóg na koniec powie: „I po co to wszystko było? Miałem dla ciebie inne zadanie, inne powołanie. Nie dotarłeś do najgłębszych pragnień złożonych w twoim sercu i poszedłeś za tym, co płytkie. Przestrzenie i głębie przedłożyłeś nad jałowość i ułudę”.

Biblia to historia każdego z nas. Tam jest opisane wszystko, historia moja, mojej rodziny, moich przyjaciół, moich nieprzyjaciół, wszystkich ludzi. Tylko trzeba nie ustawać, czytać, przebić się przez mur, który oddziela mnie od stwarzającego Słowa Boga. A słowo-ziarno wyda plon. Ci, którzy przebili się przez mur zamykający życiodajne słowo Ojca przed nami, mówią, że jest to księga życia, słowo żywe, potrafiące pokazać drogę, wyjaśnić, dlaczego coś się wydarzyło, a coś nie. Ten sam fragment czytany w różnych okresach życia niesie nowe znaczenia.

Dla mnie jest to fascynująca księga, którą tak naprawdę dopiero zaczynam poznawać. Przeczytałam wszystkie biblijne historie, kiedyś bez zbytniej głębi. Ale gdy otwierałam ją w trudnych chwilach, gdy zmysły były wyostrzone przeciwnościami, to pojawiała się przestrzeń, słowo mieniło się znaczeniami – to jest fascynujące.

Jak czytać? Zapewne każdy powinien mieć swój sposób. Mnie pomaga „wypłynąć na głębię” – wzięcie jednego wersetu czy kilku słów lub jednego słowa i niespieszne czytanie, powtarzanie w myślach przy zamkniętych oczach. Najlepiej tak zacząć od Psalmów, małymi porcjami pozwalając, aby zapadły w umysł i pamięć. Można to porównać do picia wina: dobrego, wytrawnego, czerwonego wina. Wino smakuje się łykami, nie przełyka się szybko tylko pozwala, aby przeniknęło do wszystkich kubków smakowych. To samo wino inaczej smakuje z różnymi potrawami: mocny, słony ser wydobywa słodycz, a słodsze, łagodniejsze potrawy wytrawność, cierpkość, pazurek.

Może podobnie jest ze Słowem z Ksiąg natchnionych. Umiejętnie czytane, słowo za słowem bez pośpiechu pozwala rozwinąć się bukietowi znaczeń i sensu, jaki w tych słowach Bóg zawarł specjalnie dla mnie, dla nas.

Muszę przyznać, że coraz bardziej doceniam Biblię. Kiedyś się dziwiłam, jak można na pytanie, jaką książkę zabrałbyś na bezludną wyspę, odpowiadać: Biblię. A dziś wiem, że w niej są wszystkie historie, które były i które jeszcze się wydarzą. Tam są odpowiedzi na wszystkie moje pytania.

Cóż, chyba warto tak jak Maria posłuchać, co Bóg ma do powiedzenia, jaki ma dla mnie plan.

BOGDANOWICZ.jpg

Jeżeli ktoś chciałby zacząć czytać Biblię i rozumieć o co w niej chodzi, to może pomocne będą nagrania ze szkoły biblijnej w Św. Lipce, którą prowadzi o. Mietek Wołoszyn TJ – www.mietek.com.pl

obraz ze stony: http://www.ainvaresart.com/gallery/?user_customproducts_pi1[showUid]=10

zdjęcie ze strony: http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,751,lectio-divina.html

Rozważania Niedzielne

 

 

Komentarze

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code