Czego szukacie?

Rozważanie na II Niedzielę Zwykłą, rok B
 
 

                                        Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim,

                                                                         rzekł do nich: „Czego szukacie?”

                                                          Oni powiedzieli do Niego: „Rabbi, to znaczy:

                                                                           Nauczycielu, gdzie mieszkasz?”

 

    Dynamizm dzisiaj czytanego fragmentu Ewangelii jest z gatunku tych, które wielokrotnie nawet rozważane pozostawiają wrażenie, że czegoś się nie dostrzegło, coś należało głębiej przemyśleć, przemodlić. Jan Chrzciciel, syn kapłana świątynnego, kolejny raz w odniesieniu do Jezusa używa określenia Baranek Boży. On na pewno dobrze zna znaczenie tych słów. Dla słuchających uczniów Baranek Boży to baranek paschalny, którego krwią oznaczone odrzwia domów w Egipcie powstrzymały anioła śmierci podczas ostatniej z plag egipskich. Przeznaczenie Jezusa jako ofiary przebłagalnej, już teraz, u początku działalności publicznej, zostało wyraźnie zaznaczone.

    Jan Chrzciciel przekazał swoich uczniów Temu, któremu miał przygotować drogę. Ciekawy jest dialog Mistrza z uczniami. Właściwie to dialog dwóch dobrze postawionych, przyjętych i odczytanych pytań. Czego szukacie? To pytanie Jezusa odczytane zostało jako zaproszenie do bliższego poznania. Andrzej i Jan wiedzą, że szukają kogoś, nie czegoś. I o tym Kimś chcą wiedzieć znacznie więcej. Stąd konkretne pytanie – gdzie mieszkasz? Jezus wychodzi naprzeciw ich pragnieniom, zaprasza do siebie, do poznania, kim On jest i kim stawać się będą oni, Jego uczniowie. Jak szybko Andrzej dzieli się nowiną z Szymonem, jak szybko Szymon –już jako Piotr włączony zostaje w tworzącą się wspólnotę!

     Jeszcze dwa razy zadane zostanie w Ewangelii pytanie – kogo szukasz, kogo szukacie? W Ogrójcu (J 18) Jezus skieruje je do kohorty – zgrai ludzi, która wie kogo i w jakim celu szuka. Całkiem inny dramatyzm i napięcie towarzyszyć będzie pytaniu skierowanemu do Marii Magdaleny, po zmartwychwstaniu ( J 20). Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz? Tu przecież rozpacza ta, której zabrano Pana…

Poznać siebie.

     Ważne jest, aby zdać sobie sprawę i umieć odpowiedzieć na pytanie, czego i kogo szukam. To wcale nie takie proste. Wiedzieć, czego się chce, to początek poznania siebie. A bez poznania siebie nie ma poznania Boga.

     Czego najczęściej szukamy? Miłości, prawdy, sprawiedliwości, pocieszenia, ratunku, spokoju, sensu, pomysłu, potwierdzenia własnego sposobu myślenia, własnego systemu wartości…

     Kogo szukamy? Mistrza, nauczyciela, a jeśli Boga, to jakiego? Czy przynajmniej czasem nie nawróconego na naszą denominację, spełniającego nasze oczekiwania, Boga na obraz i podobieństwo nasze? Boga, który uchroni przed klęską naszą wrażliwość, nasze pomysły, Boga, którego humanitaryzm zatrzyma w końcu wojny, klęski żywiołowe, który da chleb umierającym z głodu, a terminalnie chorym – lek lub uzdrowienie?

   Ile razy zastanawiam się nad cierpieniem lub obserwuję dyskusje próbujące rozstrzygnąć, kto bardziej winien cierpieniu tego świata: Bóg czy człowiek, nie mam wątpliwości, że każda tak podejmowana próba jest ocieraniem się o głębię tajemnicy. Wcześniej lub później wracam do kolejnej tajemnicy – Wcielenia. Jezus podjął to wszystko, co uważaliśmy, że Jego przyjście zakończy – niemoc, skończoność i śmierć. Uczynił je swoimi. Przechodząc przez życie, mękę i ukrzyżowanie, w pełni ufał Ojcu nieodgadnionych przecież dróg i niepojętych zrządzeń. Czy mam poddać się życiu i w ten sposób wyzwolić z jego ograniczeń, gdyż będzie to moje „tak” powiedziane Chrystusowemu człowieczeństwu, „tak” powiedziane Jego przyjściu, choć bardzo nawet byłoby sprzeczne z tym, czego oczekiwałam?

Gdzie mieszkasz?

     Jezus ludziom wszystkich czasów, podejmującym ryzyko pójścia za Nim, powtarza – chodźcie, a zobaczycie. Nie ma szans bez ryzyka – droga za Chrystusem nie jest łatwa, ale jest drogą z Nim. Drogą, na której z pytających stajemy się pytanymi, z poszukujących poszukiwanymi…

za Janem Pawłem II, wszystkim katolikom, nie tylko młodym, powtarzam:

Odrzućcie powierzchowność i lęk! Rozpoznając w sobie "nowych" mężczyzn i kobiety, odrodzonych dzięki łasce chrztu, rozmawiajcie z Jezusem poprzez modlitwę i słuchanie słowa; doświadczajcie radości pojednania w sakramencie pokuty; przyjmujcie Ciało i Krew Chrystusa w Eucharystii; przyjmujcie Go i służcie Mu w braciach. Odkryjecie prawdę o sobie samych, wewnętrzną jedność, i znajdziecie owe "Ty", które uwalnia od strapień, obsesji i odbierającego spokój, nieokiełznanego subiektywizmu.

a wszystkim ludziom dobrej woli dedykuję inny fragment z tego samego Orędzia na XII ŚDM:

Spotkacie Jezusa tam, gdzie ludzie cierpią i żyją nadzieją: w małych wioskach rozsianych na kontynentach, pozornie na marginesie historii, takich jaką był Nazaret, kiedy Bóg wysłał swego Anioła do Maryi; w olbrzymich metropoliach, gdzie miliony istot ludzkich często żyją obok siebie jak obcy. W rzeczywistości każdy człowiek jest "współobywatelem" Chrystusa. Jezus mieszka obok was, w braciach, z którymi dzielicie codzienną egzystencję. Jego oblicze jest obliczem najuboższych, zepchniętych na margines, nierzadko ofiar niesprawiedliwego modelu rozwoju, który na pierwszym miejscu stawia zysk, a człowieka traktuje jako środek, a nie cel. Dom Jezusa znajduje się w każdym miejscu, gdzie człowiek cierpi, bo jego prawa nie są respektowane, nadzieje zdradzane, a udręki lekceważone. Tam, pośród ludzi znajduje się dom Chrystusa, który prosi, byście w Jego imieniu otarli płaczącym łzy i przypomnieli każdemu czującemu się samotnie człowiekowi, że nikt nie jest sam, jeśli złoży w Nim swoją nadzieję.

 

warto przeczytać :

 

znak_zapytania.jpg

Rozważania Niedzielne

 

Komentarze

  1. elik

    ON nas wszystkich miłuje.

     Pani Zosiu po przeczytaniu tego akapitu: "Ile razy zastanawiam się nad cierpieniem lub obserwuję dyskusje próbujące rozstrzygnąć, kto bardziej winien cierpieniu tego świata: Bóg czy człowiek, nie mam wątpliwości, że każda tak podejmowana próba jest ocieraniem się o głębię tajemnicy. "

    Pytam – jaki sens może mieć ewentualne rozważanie i dyskusja, a tym bardziej próba rozstrzygania nie tajemnicy, lecz  tak intencjonalnie, bądź absurdalnie ujętej sprawy – Bóg czy człowiek

    Przecież chyba Pani nie ma wątpliwości, że ON nas wszystkich miłuje a tych krzywdzonych i cierpiących najbardziej, ani nie oczekuje, wymaga dyskusji nt. – kto jest złoczyńcą – sprawcą nie cierpienia świata, lecz choćby wojen światowych, zbrodni, barbarzyństwa, bandytyzmu, terroryzmu, zawłaszczania cudzego mienia, pospolitego złodziejstwa, różnych krzywd etc., także innych czynów cynicznych, podłych i nkczemnych, oraz istniejących w świecie patologii, czy głodu, nędzy albo coraz bardziej powszechnej degradacji środowiska, także deprawacji i wegetacji społeczeństw zamiast pożądanego ich rozwoju i dobrobytu tj.ludzkich dramatów, w tym rozpaczy, beznadziei, bólu i wszelkiego zbędnego, bezsensownego cierpienia konkretnych osób, a szczególnie dzieci – istot całkiem niewinnych, bezbronnych, najmniejszych i najsłabszych?……

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  2. zofia

    jakiego Boga nie ma?

     

    Zdanie, które cytował Pan z mojego tekstu, miało obrazować wielkość tajemnicy cierpienia i małość naszych interpretacji – „nielogicznych” pytań i za szybkich, powierzchownych prób odpowiedzi. Stąd owe  „ocieranie się”. Co do miłości Boga nie mam wątpliwości, mogę odpowiedzieć pełnym uśmiechem
    Problemem jest zrozumienie tej miłości. Może, na początek, warto powtórzyć (?) za Rahnerem: "Bóg ziemskiego bezpieczeństwa, Bóg, który chroni od rozczarowań życia, Bóg pilnujący, by dzieci nigdy nie płakały i by sprawiedliwość nastała na ziemi, kojąc jej ból, Bóg, który strzeże od zawodu miłość ludzką… Nie ma tego Boga".
    Zainteresowało mnie Pana stwierdzenie (pogrubienie moje): kto jest złoczyńcą – sprawcą nie cierpienia świata, lecz choćby wojen światowych, zbrodni, barbarzyństwa, bandytyzmu, terroryzmu(…). Co dla Pana jest cierpieniem świata? Jaka siła sprawcza go powoduje?
    Święta Teresa z Avila, pośród rozważań o modlitwie skierowanych do sióstr z Karmelu, wtrąca (nagle, jak mi się wydaje) stwierdzenie – cytuję z pamięci: Niech nie wątpi, że się modli dusza, która cierpi…
    Szczęść Boże!
     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code