A miało być tak pięknie

 Tworzenie planów, spełnienie  marzeń należą do charakterystycznych działań człowieka. Czasami jesteśmy tak zajęci realizacją własnych zamierzeń, że nie zważamy na to iż mogą wystąpić jakieś przeszkody. Obyśmy nie obudzili się z przysłowiową  „ręką w nocniku”.

W jednym z fragmentów Ewangelii św. Łukasza, Jezus przytacza przypowieść o pewnym zamożnym człowieku, który sobie dużo planował. Konkretnie – to każdy z nas jest taką osobą. Nie ma człowieka, który nie snułby jakichś planów. Począwszy od bardzo banalnych, po te poważne. Jeszcze nie wyruszyliśmy w podróż, a już planujemy o której godzinie będziemy z powrotem w domu. Zastanawiamy się, jaką to działkę kupić, żeby móc za kilka lat spędzać na niej wolne chwile etc.  Dziennie przez nasz umysł przebijają się dziesiątki takich „pomysłów” .

 A tymczasem Bóg mówi: „Głupcze jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?” (Łk 12, 20).

No właśnie, bo czy my przypadkiem w tych wszystkich naszych przedsięwzięciach nie zapominamy o woli Bożej? Może warto zdobyć się na trochę pokory i skonfrontować „to i owo” z Bogiem? Jest taka pieśń: „nasze plany i nadzieje coś niweczy raz po raz”. Dobrze te słowa ukazują kruchość naszego życia, ale i naszą własną słabość. Nie możemy być w 100% pewni, że nasze zamierzenia dojdą do skutku. My natomiast często zachowujemy się tak, jakby wszystko było w „naszych rękach”. Cóż za ogromne złudzenie, któremu niestety ulegamy. Przypomina mi się w tym miejscu pewna sytuacja. Jej bohaterowie mówili: „Chodźcie, zbudujemy sobie miasto i wieżę, której wierzchołek będzie sięgał nieba, i w ten sposób zdobędziemy sobie imię, abyśmy się nie rozproszyli po całej ziemi” (Rdz 11, 4). No plan niezły, taki scalający ze sobą ludzi, dbających o utrzymanie wzajemnych relacji. Problem w tym, że za dużo tu pychy, polegania na własnych siłach, na swoich możliwościach. Wieżę co prawda udało im się wybudować, ale niestety wbrew oczekiwaniom rozproszyli się po całej ziemi. Czy zastanawialiśmy się w ogóle ile razy my budowaliśmy taką wieżę Babel? Ten przykład choć pochodzi sprzed  ponad 6000 lat wcale nie jest przestarzały (jak zresztą każda sytuacja opisana w Biblii).

Taką współczesną wieżą Babel jest dla mnie brytyjski transatlantyk Titanic. W tym miesiącu mija dokładnie 101 lat od zatonięcia tego „niezatapialnego okrętu”. Podobno na jego kadłubie umieszczono napis: „Nawet sam Chrystus nie zatopi tego okrętu”. Mimo tego powszechnego przekonania, w nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 roku, podczas swojego dziewiczego rejsu na trasie Southampton-Cherbourg-Queenstown-Nowy Jork, zderzył się z górą lodową i zatonął. Oferował luksus, jakiego na północnym Atlantyku nikt dotąd nie widział. Titanic był wybitnym osiągnięciem technicznym, w założeniu bardzo bezpiecznym.

Mnie osobiście bardzo zainteresowała kwestia tego okrętu, ponieważ na jego pokładzie znajdował się wujek mojej znajomej (starszej już kobiety). Katastrofy nie przeżył.

Jak widać wiara, w potęgę Titanica w jego niezatapialność sprawiła, że nie przywiązywano dużej wagi do zapewnienia bezpieczeństwa w przypadku awarii. Na dyskusję o liczbie szalup poświęcono piętnaście minut, podczas gdy dwie godziny omawiano kwestię ornamentyki dywanów pierwszej klasy. Przed wypłynięciem w rejs kapitan Edward John Smith powiedział: „Nie potrafię sobie wyobrazić warunków, które mogłyby spowodować zatonięcie tego statku, ani żadnego rzeczywiście poważnego wypadku, jaki mógłby mu się przytrafić. Współczesne budownictwo okrętowe ma już tego rodzaju problemy daleko za sobą”.

To jest dobry przykład, że nie możemy polegać tylko na swojej wiedzy, na swoich przekonaniach. Przede wszystkim musimy stanąć w prawdzie tzn. zobaczyć siebie takimi, jakimi jesteśmy rzeczywiście.  Musimy oddać Bogu właściwe miejsce – to najwyższe. Wystarczy Jemu zawierzyć siebie, swoje życie, plany, a wtedy nie będziemy przeżywać rozczarowań. Gdy będziemy pogodzeni z wolą Bożą, wtedy również będziemy mogli cieszyć się wewnętrznym pokojem.

 

Komentarz

  1. aaharonart

    JEST PIĘKNIE

     Przeczytałem poniższe zdania cytuję :
    Przede wszystkim musimy stanąć w prawdzie tzn. zobaczyć siebie takimi, jakimi jesteśmy rzeczywiście.

    Musimy oddać Bogu właściwe miejsce – to najwyższe. Wystarczy Jemu zawierzyć siebie, swoje życie, plany, a wtedy nie będziemy przeżywać rozczarowań. Gdy będziemy pogodzeni z wolą Bożą, wtedy również będziemy mogli cieszyć się wewnętrznym pokojem.

     

    Po przeczytaniu zastanaiałem się nad powyższym i ….zacząłem sobie zadawać pytania … 

     

    Co to znaczy stanąć prawdziwie i zobaczyć siebie takim jakim się jest?
    Jak można tego dokonać ?
    W jaki sposób możemy Bogu oddać właściwe miejsce i czy w ogóle człowiek jest do tego zdolny?
    Czy człowiek obarczony ciężarem grzechu , jest w stanie zawierzyć siebie , swoje życie i plany Bogu?

    Doszedłem do wniosku, że nie…
    Nie jest w stanie człowiek prawdziwie i do końca siebie powierzyć Bogu, albowiem dokonał tego już Chrystus na drzewie krzyża około 2000 lata temu. To tam dawno dawno temu , nie będąc jeszcze nawet na tym świecie , żyjąc i umierając niejako w biodrach Chrystusowych, ja człowiek współczesny mogłem doświadczyć zbawienia i zawierzenia Bogu Ojcu. 
    Nie dokonało się to za sprawą mojego współczesnego rozumu   , ani nawet chęci pogodzenia się mojej człowieczej strony z Bogiem. Zupełnie ponad moją świadomością człowiek o imieniu Jezus z Nazaretu , który był i jest bozym synem , wziął na siebie wszystkie moje rachunki i spłacił je przed Bogiem Ojcem. Każdy dług ,.

    Wszystkie moje plany bycia z Bogiem, wszystkie moje techniki przyjścia do Boga,  za pomocą jakiejś religijnej formy  i wszelkich takich tam…On Jezus dobrze wiedział , że człowiek dotknięty zmazą śmierci nie może nic Bogu Ojcu ofiarować,  bo było by to nieczyste przed jego obliczem. Tylko czysta ofiara może się bowiem Bogu podobać. 
    Taką czystą ofiarę złożył za mnie i za cały świat właśnie Jezus z Nazaretu .
    Po prostu . Tylko na tej podstawie i na tym fundamencie mogę zacząć prawdziwie zbliżać się do Boga. Tym fundamentem i opoką jest właśnie On – Jezus Chrystus , Mesjasz zbawiciel świata tego. 

    Nie ma innego imienia ani innego sposobu aby doświadczyć w sobie Boga jak tylko przez to dzieło którego dokonał Bozy Syn. Ja rozumiem , że ludzie mają swoje plany , ja też je mam . Też nie raz myślę sobie że zrobię tak i tak i wtedy zbliżę się do Boga . Zawięrzę mu siebie i tak dalej . Ale zaraz po jakimś czasie zdaję sobie sprawę z tego że przecież tak naprawdę nie mogę powielać tego co już zostało uczynione w Chrystusie. Przecież to w nim zostałem już powierzony Bogu około 2000 lat temu. 

    Wtedy siadam ze spokojem na ziemi . Patrzę przed siebie i myślę sobie że , tak naprawdę wszystko się dokonało!

    Gdzie ?

    Na krzyżu. 

    mało tego …

    Nawet zmartwych wstało…

    No bo jeśli razem z Chrystusem jak mawiał apostoł Paweł zostaliśmy ukrzyżowani to czyż razem z nim nie powstaliśmy  do życia?

    Może się bowiem okazać że tak naprawdę jedyną przeszkodą aby przyszło do nas królestwo niebieskie jest to że nie wierzymy w to co już się dokonało dla nas ludzi w Chrystusie .

    Oto fakt.

    "Nagle w błysku duchowego objawienia poznajemy, że
    wszystko, czego dokonał Chrystus, stało się nasze. To złączenie się z Chrystusem w śmierci usuwa
    naszą całą nieszczęśliwą przeszłość"

     

    a*

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code