Tygodnik "Echo Katolickie"

Ekumenizm

Spread the love

Ekumenizm to wołanie o nawrócenie

Z o. Pawłem Gomulakiem OMI, organizatorem Kodeńskich Dni Ekumenicznych, rzecznikiem sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej Królowej Podlasia – Matki Jedności, rozmawiała Jolanta Krasnowska-Dyńka

Trwa kolejny Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan, w którym Kościół zachęca wszystkich do refleksji i modlitwy w intencji zbliżenia podzielonych braci chrześcijan. Jednak wielu nie do końca rozumie pojęcie i sens ekumenizmu. Jaka jest jego geneza?

Pierwsza wskazówka do zrozumienia ekumenizmu jest zawarta już w pytaniu. Ruch ekumeniczny dotyczy tylko i wyłącznie naszych braci i sióstr chrześcijan, choć należących do różnych wspólnot eklezjalnych. Dążymy do widzialnej jedności na fundamencie wspólnej wiary w Jezusa Chrystusa. I dlatego, gdy myślimy o judaizmie, islamie czy hinduizmie – mówimy nie o ekumenizmie, ale o dialogu międzyreligijnym. Sama geneza słowa zdradza nam jego znaczenie.

Termin pochodzi z języka greckiego: oikuménē. Wywodzi się on od słowa oikéō (mieszkać), ostatecznie zaś prowadzi do wyrażenia oikos (dom). Można zatem przetłumaczyć zwrot oikuménē jako „zamieszkała ziemia”. W takim znaczeniu spotykamy to słowo na kartach Pisma Świętego. Związany z niedawnym okresem liturgicznym Bożego Narodzenia fragment Ewangelii według św. Łukasza mówi o spisie ludności, jaki zarządził cesarz August w całej oikuménē (Łk 2,1), a więc w całym świecie zamieszkałym, nad którym panował.

Szerzej ukazuje ten termin fragment o głoszeniu Dobrej Nowiny „po całej ziemi” (oikuménē), czyli wszystkim narodom (Mt 24,14). Kościół rozprzestrzenił się zatem po całej ówczesnej „ziemi zamieszkałej”, jak rozumiano Cesarstwo Rzymskie, tworząc mozaikę wspólnot zakorzenionych w różnych kulturach, z czasem o różnych tradycjach i języku liturgicznym.

Niemniej jednak tworzył dalej „oikos” – dom, któremu przewodził biskup Rzymu jako następca św. Piotra. Wiele razy w dziejach Kościoła dom ten targały wewnętrzne spory i błędy. Zagrożona jedność wiary uzdrawiana była na soborach powszechnych – ekumenicznych (łac. concilium oecumenicum), czyli dotyczących całego Kościoła i zobowiązujących wszystkich biskupów. Wiemy jednak, że nastąpiły podziały. W XI w. doszło do schizmy wschodniej, a potem równie bolesnej schizmy protestanckiej.

W ruchu ekumenicznym chodzi zatem o pragnienie i dążenie do pierwotnej oikuménē – jednego domu Kościoła. Jedności w różnorodności. Mając świadomość, że źródłem podziałów zawsze jest grzech i działanie diabła (diabolos – ten, który dzieli), ekumenizm to wołanie o nawrócenie chrześcijan do Chrystusa.

Mówi się o wymiarze duchowym, doktrynalnym i praktycznym ekumenizmu. Który z nich jest najważniejszy?

Sobór Watykański II w Dekrecie o ekumenizmie wskazuje, że „nawrócenie serca i świętość życia, łącznie z publicznymi i prywatnymi modlitwami o jedność chrześcijan, należy uznać za dusze całego ruchu ekumenicznego, a słusznie można je zwać ekumenizmem duchowym” (Unitatis Redintegratio, 8).

Zgłębiając kiedyś hebrajskie znaczenie terminu „dusza”, natrafiłem na tłumaczenie: „nefesz – to, co oddycha”. Mówiąc zatem o ekumenizmie duchowym, można stwierdzić, że ekumenizm „oddycha” dzięki nawróceniu i świętości życia każdego z nas.

Świętość rodzi się z obcowania z Chrystusem w sposób bardzo konkretny: poprzez życie modlitwy, lekturę Pisma Świętego, życie sakramentalne we wspólnocie Kościoła. Z takiej duszy płynie modlitwa, która jednoczy się z modlitwą Jezusa – naszej Głowy, abyśmy wszyscy byli jedno. I wreszcie, jak wiara bez uczynków jest martwa, podobnie rzecz ma się z ekumenizmem. Nie jest on celem samym w sobie, ale jest środkiem, aby – jak modlił się Jezus w Wieczerniku – „świat uwierzył, że Ty Mnie posłałeś” (J 17,21).

Wymownym świadectwem w naszej ojczyźnie, co podkreślił Benedykt XVI podczas spotkania ekumenicznego w Warszawie w 2006 r. – jest ekumeniczna inicjatywa „Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom”, którą współtworzą: katolicki Caritas, prawosławny Eleos i luterańska Diakonia. Chrześcijanie pomimo podziałów potrafią wspólnie świadczyć miłością, a przecież Jezus powiedział, że to właśnie poprzez wzajemną miłość wszyscy poznają, iż jesteśmy Jego uczniami.

Jakie, zdaniem Ojca, było najważniejsze wydarzenie ekumeniczne minionego roku?

W przypadku ekumenizmu trudno mówić o najważniejszych wydarzeniach, przynajmniej w znaczeniu spektakularnym. Na gruncie polskim ważnym krokiem wydaje się listopadowa konferencja „Przyszłość chrześcijaństwa w Europie. Rola Kościołów i narodów Polski i Rosji”, która odbyła się w Warszawie. Była to kontynuacja podpisania wspólnego orędzia Kościołów katolickiego i prawosławnego z apelem o pojednanie w 2012 r. Choć wydawało się ono zbyt wczesne w kontekście nastrojów politycznych i społecznych, kontynuacja – wspólną modlitwą oraz rozmowami – rodzi nadzieję na przyszłość.

Myśląc natomiast o Kościele powszechnym, patrzę na wybór papieża Franciszka. To nie przypadek, iż w jednym z czołowych pism ewangelików w USA pojawił się tytuł „Także nasz Franciszek”, że po raz pierwszy od 1054 r. patriarcha Konstantynopola uczestniczył w inauguracji pontyfikatu.

Relacje Watykan – Konstantynopol i odważne słowa Bartłomieja I: „Jest konkretna nadzieja na zjednoczenie Kościoła Wschodu i Zachodu” oraz „przyszłe pokolenia zobaczą Kościół zjednoczony”, budzą w sercu nadzieję. Warto również podkreślić proste i serdeczne gesty Franciszka, jak chociażby słowa skierowane na początku bieżącego roku do grupy prawosławnych studentów, uczących się na papieskich uczelniach w Rzymie: „Dziękuję Bogu za okazję spotkania z wami, by wam powiedzieć, że biskup Rzymu was kocha”.

Niedawno spotkałam się z opinią, że ekumenizm to fanaberia zaangażowanych w sprawę dialogu zapaleńców, a tak naprawdę perspektyw na widzialną jedność chrześcijaństwa nie widać. Nawet bp Grzegorz Ryś w jednym z wywiadów powiedział, że ekumenizm w ostatnim czasie jakby sobie przysnął i choć istnieje dialog między liderami i ekspertami, jednak niezbyt często przekłada się na doświadczenie jedności w wierze. Gdzie leżą problemy?

Odpowiadając na to pytanie, pozwolę sobie na dłuższy wstęp. W Ewangeliach mamy wiele miejsc, gdzie Chrystus się modli, ale w 17 rozdziale Janowym odnajdujemy najdłuższą spisaną modlitwę. Miejsce jej jest szczególne. Tam, gdzie synoptycy opisują Ostatnią Wieczerzę – testament Eucharystii – u Jana Jezus prosi za uczniami. Jest to bardzo ważna intencja serca Chrystusa. „Dopóki byłem z nimi, strzegłem ich…”. Przypomnijmy sobie tę groteskową scenę, gdy apostołowie, filary wiary, pokłócili się ze sobą o to, kto z nich jest największy. To nie był drobny spór. Co by było, gdyby Jezus nie wszedł z nimi w dialog?

Dzięki temu pierwszy poważny podział Kościoła został zażegnany. Dlatego potrzeba dialogu z Jezusem – modlitwy, aby On formował serca swoich uczniów – wszystkich swoich uczniów. Modlitwa arcykapłańska Chrystusa tuż przed męką to przecież Jego ostatnia wola – testament… To prawda, że w Kościele katolickim mamy pełnię tego, co Chrystus pozostawił nam do zbawienia. Ale czy ja mogę ze spokojem sumienia i serca przystępować do stołu Eucharystii, kiedy brakuje przy tym stole jedności moich braci i sióstr? Może warto zastanowić się nad uczuciami, które w Wieczerniku wypełniały serce Zbawiciela? Wtedy ekumenizm nie będzie „fanaberią”…

Przed ekumenizmem stoi wiele wyzwań. Które, w opinii Ojca, jest najistotniejsze?

Wyzwania są niezmienne: nawrócenie, głębsze życie Chrystusem i budowanie relacji między sobą na prawdzie, choćby była ona trudna do przyjęcia. Myślę tu również o prawdzie historycznej. Jeśli będziemy wszyscy wpatrywać się w Chrystusa, słuchać Jego słów i woli – On wskaże Kościołowi, co należy czynić. Zbliżając się do Chrystusa, będziemy zbliżać się również do siebie nawzajem.

A sprawa małżeństw ekumenicznych? W 2009 r. polski Episkopat i polska Rada Ekumeniczna opublikowały projekt dokumentu w tej sprawie. Jednak na tym się skończyło.

Musimy pamiętać, że ekumenizm nie jest formą targu lub umowy handlowej. Kościół strzeże depozytu wiary i musi pozostać mu wierny. W przypadku małżeństw mieszanych istnieje wiele różnic między denominacjami chrześcijańskimi na istotnym poziomie, m.in. jeśli chodzi o pojęcie małżeństwa jako sakramentu, nierozerwalności czy płodności. Pozostaje również kwestia religijnego wychowania dzieci. Tutaj potrzebny jest wciąż dialog doktrynalny, który prowadzą powołani do tego ludzie.

Na co dzień posługuje Ojciec w sanktuarium Matki Bożej w Kodniu. W tej miejscowości od wieków spotkają się cywilizacje łacińska i bizantyjska. W architekturze dominują wieże kościołów i kopuły cerkwi, a pod jednym dachem żyją katolicy, prawosławni i unici. Organizuje Ojciec także kodeńskie spotkania ekumeniczne. Może zatem Ojciec obserwować, jak wygląda ekumenizm w praktyce. Jakie wnioski?

Rzeczywiście, Kodeń pod względem ekumenicznym jest miejscem szczególnym już od początków swego istnienia. Jan Sapieha, wychowany w wierze prawosławnej, odnalazł drogę pogodzenia w sobie wschodniej tradycji liturgicznej i wierności Stolicy Piotrowej. Posłując do Rzymu, podpisał unię florencką łączącą rozerwane chrześcijaństwo Wschodu i Zachodu. Owocem tej decyzji były wznoszone przez niego na mocy przywileju papieskiego kościoły pw. Ducha Świętego w Boćkach i Kodniu, w których można było sprawować liturgię wschodnią i zachodnią.

Jego syn Paweł również dążył do budowania jedności między podzielonymi chrześcijanami – zdjął z urzędu prawosławnego proboszcza budującej się cerkwi pw. św. Michała za aktywne zwalczanie unii. Potem przyszła unia brzeska. Aż wreszcie błogosławiona obecność Madonny Gregoriańskiej – Matki Jedności. Obraz Królowej Podlasia w kościele łacińskim, a w unickiej cerkwi ikona Matki Bożej Kodeńskiej. Jeden Kościół, choć różnorodny językiem liturgicznym i tradycjami. Tak było do czasów zaboru rosyjskiego. Jak wygląda to w obecnych czasach?

Wyznawców prawosławia w Kodniu mamy kilkudziesięciu, wiele małżeństw jest mieszanych. Podczas odwiedzin duszpasterskich wielu ludzi przyjmuje zarówno kapłana katolickiego, jak i prawosławnego. Nawet święta obchodzimy podwójnie. Dla mojego współbrata – katechety jest to dodatkowy powód do świętowania, ponieważ w szkole nie odbywają się zajęcia. Ludzie żyją ze sobą na co dzień, dzielą te same radości i problemy.

Jeśli chodzi o Kodeńskie Dni Ekumeniczne organizację spotkań otrzymałem w spadku po dwóch wybitnych postaciach ekumenicznych: o. Andrzeju Madeju OMI i o. Karolu Lipińskim OMI. To wielkie zadanie. Kiedy, będąc w Taizé, na pytanie „skąd przyjechałeś”, odpowiedziałem, że z Kodnia, reakcja była natychmiastowa: Kodeńskie Dni Ekumeniczne. To szczególna inicjatywa – jedna z najstarszych w Polsce – która gromadzi przede wszystkim ludzi młodych z różnych wspólnot chrześcijańskich. Modlą się ze sobą, rozmawiają, zawiązują nić przyjaźni. Mają okazję przełamać stereotypy odnośnie innych wyznawców Chrystusa. I choć, jak potwierdzają również moi poprzednicy, na przestrzeni wielu lat nie obyło się bez problemów, dla takich owoców warto się trudzić.

Jak powinniśmy – my, zwykli wierni – budować dialog chrześcijański? Mieszkańcy Podlasia twierdzą, że ekumenizm zaczyna się w sklepie, na ulicy, w życiu prostych ludzi…

Tak, właśnie tak.

Dziękuję za rozmowę.

Z o. Pawłem Gomulakiem OMI rozmawiała Jolanta Krasnowska-Dyńka

Źródło: Tygodnika „Echo Katolickie”(Nr. 03. 2014)

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code