Tygodnik "Echo Katolickie"

Hrabina “od unitów”

Spread the love

Hrabina “od unitów”

Wspomnienie o Jadwidze Łubieńskiej

Jadwiga hr. Łubieńska znana była przede wszystkim jako rzeźbiarka – właśnie w taki sposób charakteryzowana jest w wielu opisach encyklopedycznych.

Wielką miłością jej życia było Podlasie, a niesienie pomocy uciemiężonym unitom w Kolanie i pobliskich miejscowościach traktowała jak misję.

Pamiętaj, glebę Ci wydrzeć mogą. Ducha bez zezwolenia Twego nigdy – napisała Jadwiga hr. Łubieńska, dedykując swej jedynej córce pamiętniki „Podlaskie <>” z uwagą: „na pamiątkę wspólnej pracy na krwawym polu”. Zwracając się do Julietty, zaznaczyła: „Ziemia święta bywa, to prawda, ale Bóg i Ojczyzna przed wszystkim i nad wszystko, w sercu, w myśli i w woli człowieka się mieszczą. Gdybyś kiedyś wątpić o tym chciała, niech na wszelkie zwątpienie odpowie Ci Podlasie!”.

Rzeźbiarka i pisarka

Urodziła się w 1852 r. w Galicji, zmarła w 1930 r. w miejscowości Sikorz k. Płocka. Była córką Ottona Hausnera, pisarza, posła do Rady Państwa w Wiedniu i Aleksandry z Kownackich. W 1871 r. poślubiła Zdzisława Łubieńskiego i zamieszkała w Kolanie (pow. radzyński). Jak czytamy w notkach biograficznych, J. Łubieńska naukę rzeźby rozpoczęła prawdopodobnie w Krakowie.

W 1876 r. wyjechała do Florencji, gdzie studiowała rzeźbiarstwo u Cassioliego. W 1878 r. urządziła tutaj pracownię. Tworzyła przeważnie w marmurze – głównie rzeźby portretowe i religijne. Swoje rzeźby wystawiała we Lwowie, Wiedniu, Turynie i Florencji.

W 1908 r. pod pseudonimem Ottonówna J. Łubieńska opublikowała w Krakowie „Podlaskie <>. 1872-1905 – Kronika 33 lat prześladowania unitów przez naocznego świadka”. Tę kronikę bezspornie można nazwać dziełem. Jest to jedno z najważniejszych źródeł dokumentujących trudny rozdział historii Podlasia.

Ukochałam ten lud

Miejscowi unici – którym pomagała też teściowa Jadwigi oraz mąż, mogli zawsze liczyć na wsparcie materialne i opiekę J. Łubieńskiej. W kaplicy przy pałacu odbywały się nabożeństwa dla nich, zdarzało się też, że ukrywani byli w zabudowaniach dworskich. Wielokrotnie hrabina wstawiała się u urzędników za swymi poddanymi, karanymi z powodu wyznania. Poruszyła też sprawę unitów w Rzymie, przemycała metryki i akty ślubne oraz wydawnictwa religijne i dewocjonalia. Łubieńska opublikowała także zbiór wierszy unickich, który kolportowany był nielegalnie w Królestwie.

„Polką jestem, a kocham Rusinów. Znałam ich na Podlasiu w ciągu długiego życia” – zanotowała we wstępie do pamiętników. A zachęcając „Polaków i Rusinów” do lektury – ze świadomością wagi tematu – zaznacza: „Niniejsze obrazy i notatki są ścisłem odbiciem prawdy. Od 25 lat żyję wśród Unitów podlaskich, zżyłam się z nimi, dzieląc troskę i grozę, a do pewnego stopnia cierpienie – od pełni którego nic nas w przyszłości nie zabezpiecza”.
________________________________________________________________

Z pamiętników J. hr Łubieńskiej

Rok 1874

W I… stoi wojsko. Spędzono włościan ze wsi naszej i wszystkich wsi okolicznych, aby ich „nawrócić” na schizmę. Wszyscy odmówili. Mężów, kobiety i dzieci opornych kolejno kładą na śniegu i biją; bija nahajkami, biją do krwi, biją do połamania kości, biją na śmierć.

Rok 1875

Przejeżdżam do siebie wczesnym rankiem z Międzyrzeca przez Drelów. Cały front cerkwi jak pierś trupa, pokaleczona kulami. Nikt do cerkwi nie chodzi, więc zamknięta i martwa jak grób. Śladów gwałtu nie zatarto. Facyaty nie pobielono. Kul nie wykruszono…

13 czerwca

Mojemu ogrodnikowi urodziło się dziecko. Nie podał do kancelarii, nie podał do cerkwi. Sam ochrzcił. Wzięli go do więzienia. Jestem bez ogrodnika. Z mojej służby, od pół roku, jest to szesnasty w ten sposób zabrany.

21 września
Stefan Lewczuk w Gęsi otrzymał 300 rózg za odmowę pójścia do cerkwi i za namawianie drugich do wytrwania w wierze. Leży bez przytomności.

Rok 1876

12 stycznia

Wyjeżdżam do Rzymu, wstąpię do Krakowa. Podano mi paręset imion i nazwisk ludzi, ślubami związanych nad granicą, i dzieci, potajemnie zrodzonych i ochrzczonych, abym im przywiozła austriackie akta ślubu i metryki. Proszą też o krzyże i medaliki z odpustami na godzinę śmierci, o katechizmy, abecadła i książeczki do nabożeństwa, o relikwie św. Jozafata, patrona męczenników Unii.

(…) Przywiozłam na piersiach 160 metryk i aktów ślubnych, po kieszeniach 200 medalików i 100 relikwij św. Jozafata z dyplomami, a spodnicę miałam podszytą 50-ma egzemplarzami: „Parafii bez pasterza”, czyli nauki obrządków: chrztu, aktów pokuty, skruchy doskonałej w godzinie śmierci, pogrzebów bez księdza (…)
_________________________________________________________________

Jesteśmy dumni z bogatej historii

PYTAMY Zofię Kaczmarek, nauczycielkę języka polskiego i historii w Szkole Podstawowej w Kolanie

Od 2008 r. patronem Szkoły Podstawowej w Kolanie jest hr Amelia Łubieńska. Nie było dylematu, czyje imię powinna nosić placówka?

Jako patrona rozważaliśmy zarówno Amelię, jak i jej synową Jadwigę. Obie przedstawicielki Łubieńskich zapisały się w historii Kolana jako wspaniałe postacie i bez wątpienia zrobiły dla naszej miejscowości więcej niż ich mężowie.

Amelia po śmierci Seweryna Łubieńskiego musiała sama kierować majątkiem. Na swoje siły zdana była również Jadwiga – po wyjeździe Zdzisława Łubieńskiego za granicę. Wyszliśmy z założenia, że wyróżnić należy Amelię – nestorkę rodu i prekursorkę swoistej pracy u podstaw. W 1845 r. wraz z mężem Sewerynem zamieszkała w majątku w Kolanie, który był bardzo opuszczony. Łubieńscy przystąpili do budowy pałacu. Zaczęli przerabiać kurne chaty i wymieniać okna.

Rozpoczęła się wielka praca społeczno-cywilizacyjna. Zorganizowano ochronki w kolanie, Gęsi, Jabłoniu. Z ich inicjatywy powstała unicka szkoła w Radczu. Po śmierci męża Amelia sama borykała się z wieloma obowiązkami: została z gromadką dzieci, które trzeba było gruntownie wykształcić, musiała też pospłacać długi. Mimo to nie zrezygnowała z działalności oświatowej. Podczas jej pobytu w Kolanie nie było bariery: dwór – wieś. Dwór niósł pomoc wsi. Był też miejscem integracji – w ochronce uczyły się wraz z dziećmi włościan synowie Amelii.

Lata największego prześladowania ludności unickiej przypadają na czas pobytu w Kolanie J. Łubieńskiej…

Dodać trzeba, że aż 75% miejscowej ludności stanowili unici. Jadwiga kontynuuje dzieło rozpoczęte przez Amelię. W latach 80 ze swoją córką Juliettą prowadzi w pałacu tajne nauczanie – ochronki nie funkcjonują ze względu na wielki terror. Prześladowania unitów nasilają się, a ona wspiera ich, jak może. Dlaczego wielka artystka, bywalczyni salonów lwowskich i florenckich zaszyła się w ubogiej wsi, poświęcając się ludziom – pozostaje to dla mnie niezgłębioną tajemnicą.

Miejscowa społeczność miała świadomość unickich korzeni?

Niestety prawie pół wieku po zakończeniu wojny to lata kompletnej niewiedzy na temat własnej tożsamości. Informacja, że w Kolanie mieszkało tylu unitów, była początkowo przyjmowana nie tyle z niedowierzaniem, co z niechęcią…
Dzisiaj jesteśmy dumni, że mamy taką bogatą historię. Uczymy jej dzieci – pałac znajduje się naprzeciwko szkoły i nasi uczniowie wiedzą, że mieszkali w nim Łubieńscy.

Świadkiem przeszłości pozostaje też kaplica pobudowana przez Amelię w 1860 r. Stanowi ona prezbiterium kościoła wybudowanego w latach 30 XX w. Mimo że była to kaplica katolicka, służyła również unitom, co potwierdza ten fenomen integracji dworu i wiejskiej społeczności.

Jak dokonywało się odkrywanie dziejów Kolana?

Prawdziwa historia Kolana dotycząca XIX w. odeszła w niepamięć, a złożyły się na to przyczyny społeczne i polityczne, przede wszystkim kształtowana przez dziesięciolecia niechęć do ziemian. W latach 90 ubiegłego wieku ks. Adam Krasuski, ówczesny proboszcz parafii, natrafił na ślad wspomnień Marii Górskiej – córki Amelii i Seweryna Łubieńskich – rozpoczynając odkrywanie dziejów Kolana.

Jesteśmy mu za to bardzo wdzięczni. Zaczęliśmy czytać i analizować również pamiętnik J. Łubieńskiej. Otworzyły nam się oczy na historię naszej miejscowości i zasługi Łubieńskich, którzy przeczą stereotypowi ziemian. Stworzyli dom otwarty, pielęgnujący tradycje rodzinne i narodowe, wspierający lokalne społeczności.

Przygotowania do nadania imienia szkole trwały kilka lat. Był to czas na przybliżanie zasług rodu społeczności Kolana, uważającej początkowo, że nie jest to właściwe, by szkoła nosiła imię hrabiny. M.in. zorganizowaliśmy sympozjum historyczne, kilka spotkań, wydaliśmy też broszurę informacyjną.

Co łączy dzieła M. Górskiej i J. Łubieńskiej?

Fakt, że ich wartość jako materiałów źródłowych do historii naszej miejscowości jest nieoceniona… Uzupełniając się, tworzą wspaniałą całość. M. Górska we wspomnieniach „Gdybym mniej kochała” skupiła się na opisie rodziny, dworu i wsi. Pamiętnik J. Łubieńskiej dotyczy pomocy unitom oraz ich prześladowania. To poruszające dzieło – autorka bez wątpienia była obdarzona talentem literackim, a przy tym wielkim sercem. Co ciekawe, w zapiskach nie wspomina ani słowem o życiu osobistym. Trzeba wielkiej inteligencji i niezwykłej osobowości, by w głębi duszy zostawić sprawy prywatne, a przelać na karty tylko to, co należy ocalić dla pokoleń.

NOT. KL

Źródło: Tygodnika „Echo Katolickie”(Nr. 03. 2014)

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code