przyjaźń

 

„Bo nic spośród rzeczy ludzkich nie pomaga nam bardziej w nieustannym kierowaniu spojrzenia ku Bogu, niż jak nasze uczucie przyjaźni do przyjaciół Boga”.
 
ten fragment z Simone Weil utkwił mi szczególnie w pamięci… kiedyś przy lekturze "Listu pożegnalnego…"
i potem przypomniany jako „myśl na dziś” – w okresie przedświątecznym;

[teaser]

 
przyjaźń – jedno z tych zjawisk dla których warto żyć… [teaser] szczególnie doceniane, gdy przyjaciele odchodzą, bo… taki los…, gdy samemu zaniedbało się relacje, brakło czasu…
ale tęsknisz…i ufasz, że przyjaźń i przyjaciele to nieodłączni towarzysze każdej drogi, choć przez chwilę, choć przez fragment życiowego szlaku…
 
przyjaciel Boga? hm, szukam w pamięci wielkich postaci z Biblii – Abraham, Hiob, Mojżesz, Noe…
ale przecież (za J 15) – „Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego”
 
powołanie do przyjaźni, dorastanie do niej, do przyjaźni Boga i… przyjaźni Jego przyjaciół; i te słowa:  nic spośród rzeczy ludzkich nie pomaga nam bardziej w nieustannym kierowaniu spojrzenia ku Bogu…
 
test na przyjaciela Boga? może np. przypadkowa rozmowa telefoniczna w której starszy człowiek mówi mi – tak proszę pani – miałem okazję go spotkać – ten człowiek wielu doprowadzi do Boga!
 
 
 
 

29 Comments

  1. ahasver

    Droga Jedności.

    Ciekawy obraz, Aharonie. Skąd go wziąłeś? Dysponujesz podobnymi grafikami?

    Wydaje mi się (jest to intuicja), że problematyka pierwotności punktu wyjścia i punktu dojścia (telos) jest wtórna i nie uwzględnia porządku czasu eschatologicznego, odmiennego wobec czasu ziemskiego. Innymi słowy: ustalając, czy transcendencja jest drogą od człowieka do Boga czy na odwrót, posługujemy się kryteriami ziemskiej, profetycznej czasowości, odpowiedniej np. do opisywania zjawisk fizycznych eksplorowanych przez Naukowców. Istotą człowieczeństwa jest zgoda na Boskość; nawet w ateizmie (jestem ateistą) pojęcie Boskości stanowi kluczowy, hermeneutyczny symbol orzekający o kulturalnej ("duchowej") kondycji człowieka. Oznacza to wzajemną przynależność pojęcia człowieczeństwa i pojęcia boskości. Zachodzi między nimi relacja "naprzeciwsobności"; nie ma drogi "od człowieka do Boga" i "od Boga do człowieka". – To jest jedno i to samo w jedności.

     
    Odpowiedz
  2. artur

    Poprzez Boga do ludzi czy na odwrót?

    „Bo nic spośród rzeczy ludzkich nie pomaga nam bardziej w nieustannym kierowaniu spojrzenia ku Bogu, niż jak nasze uczucie przyjaźni do przyjaciół Boga”.
     

    Czego pragnę? Czy pragnę łączyć się z Bogiem, czy też, poprzez Boga z innymi ludźmi?

    Czy kocham się w Bogu, czy też, poprzez Boga, w człowieku?

    Czy jej odporność na śmierć, ból, rozpacz rodzi się z jej związku z Bogiem, czy z ludźmi?

     Chodzi mi o Simon Weil.

    Czy to co Ona nazwywa łaską, nie jest poprostu stanem współ- istnienia z innym ale ludzkim życiem?

    Czy  "Ty" absolutne, wieczne, nieruchome, to tylko maska, za którą kryje się doczesna ludzka twarz?

    Smutna, naiwna, a jakże wzruszająca…taki skok w Niebiosa po to aby przeskoczyć o dwa metry z własnego ja na cudze.

    Jeśli o mnie idzie to mogę podać rękę czasami Gombrowiczowi i z pamięci wyłuskać parę jego myśli tylko po to aby ujżeć, że całe moje życie to jedna wielka intuicja, doświadczenia tego, że tak naprawdę to zależy mi na związkach z ludźmi a nie z Bogiem, którego przecież ani nie widzę, ani nie dotkam, ani nie słyszę jak Mojżesz albo jak Apostołowie Pana Jezusa. Odkrycie tego jak ważny jest drugi człowiek. Jak wielką potęgą, cudownie dobrą są ludzie. Cudownie dobrą ale i jakże nieprzewidywalnie straszną.

    Czasami potrzebny jest teatr aby to zobaczyć. Tak myślę. Myślę że teatr jest czasami niezbędny aby można było coś zobaczyć, coś w sobie odkryć. Ale nie o teatrze chciałem tu napisać. Ostatnio pojawił się taki przyziemny film poniżej.

    http://www.filmweb.pl/f442004/Dzień,+w+którym+zatrzymała+się+Ziemia,2008

    Niby takie nic a jednak coś pokazuje.

     

    Powiem za Gombrowiczem, że bardzo wierzę w nadrzędność istnienia zbiorowego.

     

    Bo to tak jakbyśmy uciekali od Bożego, który się w Nas wpisał. 

    Zakończę jednak moim powiedzonkiem:

    " obraz mrozu na  oknie naszych dusz ". 

     

    A*

     

    Myślę, że tak już z nami ludźmi  jest, że będziemy czekać na krawędź, za którą czai się śmierć, aby odkryć w nas to co najlepsze i dokonać naprawy a to po to aby świat nie uległ zagładzie. No ale już kończę i pozdrawiam.

    Ps. wszystko co piszę proszę nie brać osobiście. Ja jedynie głośno piszę. Nie mam na myśli nikogo. 

    Jak piszę że mnie słyszysz to nic nie znaczy. To wcale nie musisz być Ty. To może być nasza wewnętrzna natura ukryta w nutach muzyki Debussy jak poniżej

    http://www.youtube.com/watch?v=KKPBtZ0Zzok

    Więc nie uciekaj. To wołanie do siebie do swojego wnętrza . Nie uciakaj wewnętrzna istoto. 

    Kiedyś nadejdzie taki dzień w którym zrozumiemy jak bardzo jestem zależny od innych i co jest prawdziwą sukcesją Apostolską. Co jest tym co przekazujemy sobie jako ludzie. Co jest TYM.

    Pozdrawiam i dziękuję, że jesteś kimkolwiek jesteś. 

    Chciałbym móc wyrazić muzykę słowami ale to nie możliwe. Prawda?

    Nie stawiam pytania na które oczekuję odpowiedzi. Nigdy. Stawiam pytanie sobie. I nieraz to wygląda na gwałcenie czyjejś prywatności. Posłuchaj muzyki. Zobacz film a ja pokaże Ci żeczy większe.

    Ja pokaże a nie pokażę. 

    Twoje Ja Ci pokaże nie moje Art Ja.

    Trudne?

    Tak. 

     

     

     

     

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  3. artur

    Tak widzę świat.

     

     

    Dziękuję Bartosz.

    Czytam to co piszesz i myślę nad Tym co piszesz.

    Nie mogę oceniać tego co piszesz bo to jesteś Ty. Prawda? To jest Twoje i To jest piękne. Piękna jest każda cząstka wszechświata a Ty jesteś jej cząstką. Ja tylko tak myślę i nech to nie znaczy nic.

    Ja nieraz mogę napisać dużo za dużo więc już skończę. Uczę sie nie pisać tak jak bym chciał lub jak mi jest dane widzieć człowieka do którego piszę. Ucze się ograniczać w wypowiadaniu. To jest bardzo trudne nie pisać tego co się czuje kiedy kogoś czytam. Chodzi mi o czucie tego wewnętrznego cżłowieka tej świetlistosci która w nas żyje.

    A w Tobie żyje Bartosz i to jest piękne móc to zobaczyć i za to Ci dziękuję.

    Zresztą każdy to ma. Każdy ma tę świtlistość tylko nie każdy o tym wie i bardzo bym chciał aby wszyscy mogli zobaczyć siebie takimi jakimi są. Jakimi są. Jakże piękny jest człowiek.

    Każdy.

    Passepied polecam poniżej

    http://pianosociety.com/cms/index.php?section=160

    Tam można znaleźć to coś co jest w nas świetliste. W tych muzycznych rzekłbym tańcach.

    Pozdrawiam i życzę.

    te obrazki to są moje cząstki. Cząstki tego co jest dane. Ja jedynie to widzę i czasami udaje mi sie spotkać czas który pozwala mi w "To" wejść. Ale to nic szczególnego. To jedynie chwila w której żyje to ona mnie niesie a ja nawet nie wiem że coś robię. Bo widzisz Bartosz ja to nawet nie wiem jak i co. To tak jak byś wziął coś do ręki i coś na ścianie skrobał a nie wiesz co. Jakbyś jedynie przyglądał się swoim ręką i temu co je prowadzi. No muszę kończyć .

    Diese Bilder sind meine eigenen.

     
    Odpowiedz
  4. zibik

    Przyjaźń i miłość !

    Pani Zosiu dziękuję za piękny i inspirujący, chyba nie tylko do dyskusji temat.  Czy można rozdzielić przyjaźń, od miłości ?…………….

    O owych rzeczach ostatecznych egzystencji ludzkiej tzn. przyjaźni i miłości można – nie tylko mówić, pisać wiele, ale również w inny sposób  je ukazywać i uzewnętrzniać np: tworzyć muzykę, obrazy, czy rzeźby.

    W dzisiejszym zlaicyzowanym i zwariowanym świecie – prawdziwej przyjaźni i miłości trzeba poszukiwać, a nawet uczyć się na nowo, najlepiej od ludzi, którzy rzeczywistość tę znają, tzn. osobiście doświadczyli i głęboko przeżyli te wyjątkowe doznania i uczucia.

    Pozdrawiam

     
    Odpowiedz
  5. zofia

    jedność i praktyka!

     

     
     
    Arturze – też sobie to pytanie, w różnej formie, na różnych etapach mojej drogi, stawiałam… stąd może szokująco zabrzmiało tak stanowcze (i myślę – słuszne ) stwierdzenie Simone Weil, że z rzeczy ludzkich przyjaźń – tak wiele może!
    uczucie przyjaźni…! jakże ludzkie i często niedoceniane…
     
    przypomina mi się historia opowiadana przez Mertona (nie pamiętam już gdzie opisana) jak uciekając od ludzi ku samotności, Bogu, gdzieś nagle na gwarnej ulicy „odkrywa”, że jest właśnie dla tych ludzi!
     
    przez Boga do ludzi i przez ludzi do Boga wydaje mi się dwukierunkową rozbudowaną arterią pełną ciągle migotających światełek (płomyków raczej, nie mylić ze światłami samochodu) kolejnych i ciągle poszukujących ludzi – to niezbyt udana próba obrazowego ukazania tematu (może obraz, dźwięk jest właśnie najlepszą próbą oddania tego o co nam chodzi…)
     
    a tak mnie obrazowo – bo pewnie rację ma Bartosz pisząc:
    nie ma drogi "od człowieka do Boga" i "od Boga do człowieka". – To jest jedno i to samo w jedności.
     
    tylko… co o tym wiedzieć może… ateista? dobra teoria świadcząca o duchowej, kulturowej kondycji?
    Bartoszu, czy można wierzyć… teoretykom?
     
     
    Odpowiedz
  6. ahasver

    Pani Zofio, Ateista może wierzyć.

    Ateista może wiedzieć o Bogu więcej i coraz więcej. Ateista może określić sobie, czym jest jego wiara i wierzyć mocniej – i jeszcze gorliwiej…

     
    Odpowiedz
  7. ahasver

    Diese Bilder sind Meine Eigenen.

    Są jeszcze ludzie, którzy potrafią odebrać podobne fale, o których nieraz rzekłbym, że przynależały wyłącznie do mnie. W ten sposób pokonuje się mur samotności i wyobcowania, która nie tylko więzi człowieka wewnątrz, ale zabrania mu "transcendować przez własną immanencję". Wspaniałe są takie odkrycia i otwierają umysł na świat – i na Siebie. Ja też dziękuję. Widzę świat być może tak samo – jeśli nasze Uniwersum jest Jedno, ale jakże Inaczej, jeśli go nie ma…

    http://pl.youtube.com/watch?v=wSoFAq9npU4

    http://pl.youtube.com/watch?v=_SEULZIHru0

    http://pl.youtube.com/watch?v=Z4PW4wUz2jk

    http://pl.youtube.com/watch?v=erJc4dzZ3IA&feature=PlayList&p=A25BFAB5DEB0847D&index=11

    Jeśli ktoś ma uszy, zapewne i w tym coś dla siebie odnajdzie. Niech nie zraża się pozorów, podchodząc do Innego.

    Dla mnie jednak rock. Benzyna, płynąca w krwiobiegu. Kocham opary drogi – na drodze często napotykam autostopowicza. Czasem nawet Autostopowicza. Niektórzy bywają upiorni, inni śmieszni. Fajnie też wyruszyć samemu i nie słyszeć niczego poza zgraniem własnych myśli z machiną i muzyką, które tak cudownie wypluły tysiące lat cywilizacji. Ktoś mógłby rzec, że zajmuję się sprawami drugorzędnymi . Tymczasem w dziwnym czworokącie zamieszkiwania – jako istota śmiertelna (1), na Ziemi (2), zatem pod Niebem (3), pośród Istot Boskich (4), egzystuję sobie jako człowieczek, który w śrubkach, smrodzie spalin i kulcie drogi dopatruje się dziwnego nawiązania do natury, symboliki wznoszącej kosmiczny kontekst całej naszej malutkiej, ale jakże nieraz urokliwej cywilizacji i kultury, wyrastających z odniesienia do Tego, Co Najwyższe, Najdalsze.

    Życie jest jak rock. W sumie mam gdzieś banał tej muzyki i jej obskurność: Jest radosna i czasem złowieszcza i wspaniale rozważa się przy niej o gwiazdach, podczas nocnej wyprawy samochodem, np. na Równicę .

    http://pl.youtube.com/watch?v=iP2Nb28r-2w&feature=related

    http://pl.youtube.com/watch?v=VaUZmkf_oVU&feature=related

    Poza tym ciężarówy są super!

    P.S. O czworokącie zamieszkiwania – w następnym moim tekście, który pojawi się po sylwestrowej popijawie

     

     

     
    Odpowiedz
  8. zofia

    z nieba ku ziemi

     

    póki „są jeszcze ludzie, którzy potrafią odebrać podobne fale”… póty można nie czuć się samotną wyspą… myślę, że każdy potrzebuje drugiego człowieka, pokrewnej duszy…
     
    lubię jeździć samochodem (osobowym!); autostopowicze, taak ciekawy temat; kiedyś więcej jeździłam więc zdarzało mi się kogoś zabrać – jednego pamiętam szczególnie – młody, bardzo sympatyczny, oczytany, świeżo po maturze, świeżo przemoknięty, i… adrenalina w krwioobiegu, błysk w oku, pasja, fascynacja – motocykl! nie pamiętam jaki, ile km w ile osiągał, dziesiątek szczegółów technicznych z którymi zostałam zapoznana; pamiętam za to dobrze ile zajmowała mu droga dzieląca jego miejscowość od mojej… moje argumenty, że przez jedną z miejscowości już 80km/godz to igranie z życiem i śmiercią, nie tylko swoją, nie robiły wrażenia… dalej błysk w oku i – opowieść o koledze, który wbił się w bok ciężarówki i o pogrzebie, wszystkich motocyklowych akcesoriach towarzyszących ostatniej drodze…obecnych kolegach ( czyli coś o przyjaźni! )…;
    gdzie jest granica między fascynacją a szaleństwem…??? mój dystans i „zdrowy rozsądek” (ciekawe jak on to określał) wcale mu nie przeszkadzał – pani mówi czasami jak moja matka, kwitował uśmiechem ale sercem był zdecydowanie gdzie indziej, w innym świecie…
     
    rzut okiem z nieba ku ziemi – czyli jedno z moich ulubionych zdjęć – poniżej;

    Chmurki

     
    Odpowiedz
  9. ahasver

    I po Ziemi pod Niebem 🙂

    Tak, cały czad w tym niebezpieczeństwie  Tak też chyba jest z nami ludźmi myślącymi o różnych ważkich kwestiach, że też czasem zapuszczamy się w rewiry z leksza szalone. Jedni igrają ze śmiercią (choćby tą metafizyczną), a inni – bardziej doświadczeni – już poigrali, wiedzą, czym to jest i uspokoili się. – Naturalne: wszyscy dojrzewamy całe życie. Każdy człowiek kochający świat, życie, naukę, sztukę czy Boga, każdy, kto ma w sobie odrobinę idealizmu, jest trochę stuknięty . Jedni lubią jazdę na rowerze, inni silniki V8. Ważne, żeby we wszystkim, co się w życiu robi, widzieć ciągle owo "coś więcej".

    http://pl.youtube.com/watch?v=a8EiGpozQ7A&feature=related

    http://pl.youtube.com/watch?v=Zk2ixe3xlQI&feature=related

    http://pl.youtube.com/watch?v=KqURlfweLzM&feature=related

     

     
    Odpowiedz
  10. ahasver

    Maszyny Piekieł też są z Nieba.

    Jestem pewien, że owo "Coś więcej" / "Ktoś więcej" (?! Diabli wiedzą?!) pozwala zbliżyć się do szaleństwa bardzo blisko, zarazem skutecznie strzegąc przed przełamaniem bariery prędkości, przy której już odpadają koła. Mój znajomy, o wiele bardziej doświadczony ode mnie i mądrzejszy konserwator sztuki mieszka w górach w Zawoji i wozi do swego warsztatu różne kamienne elementy klasyczną, dużą terenówą, typowym wołem roboczym, starym i wysłużonym nissanem patrolem. Rozmawialiśmy przy ognisku i winie, patrząc czasem w gwiazdy, o metafizyce maszyny, o dbałości, pieczołowitości, o tym, że machina jest ucieleśnieniem tysięcy lat rozwoju człowieka, zmaterializowanym przedłużeniem metafizyki. Andrzej jest epikurejczykiem i uwielbia samochody właśnie pod tym kątem – możłiwości kontemplowania myśli inżynierów, praw fizyki, matematyczno – mechanicznegj kombinatoryki z dłońmi czarnymi od pachnącego cudownie smaru. Następnego dnia jechałem tą terenówką po wertepach – powiedział mi, abym słuchał samochodu i jechał tak, aby skrzypienie resorów było jak słowa, a praca silnika – jak spokojny bełkot śpiącego pijaczka, ponieważ w kwestii jazdy samochód jest o wiele mądrzejszy od nas razem wziętych. I wie Pani co? Miał całkowitą rację! – Takie słuchanie tego, co maszyna ma do "powiedzenia", czyli patrzenie w całoświatowy, kosmiczny (niech będzie, że Boski) i egzystencjalny kontekst – sytuację obcowania z maszyną pozwala nie przekraczać bariery głupoty. Maszyna jest cierpliwa i – tak jak rock – na dużą dozę głupoty pozwala. Ale nie większą

     
    Odpowiedz
  11. artur

    Wokół nas są przyjaciele

    Widziałem taki film, który rozpoczynają słowa:
    Jest pewna przyjemność w lasach bez ścieżek; Jest upojenie na samotnym wybrzeżu; Jest społeczność gdzie nie ma intruzów; Przy głębokim morzu i muzyce jego szumu; Nie człowieka kocham mniej, lecz naturę brdziej?
    Superpodróżnik.

    Więc?
    Głosy się nakładają i zazwyczaj trudno mi uchwycić czyj to głos. Jest tak zazwyczaj wtedy kiedy mówi więcej niż jedna osoba. Trudno się wtedy wsłuchać i coś wyłuskać istotnego pisząc. Ograniczę się więc do pewnego filmu który było mi dane zobaczyć. Film nosi tytuł ?Into the Wild?
    Poniżej muzyka z filmu
    http://www.youtube.com/watch?v=pRUGvArWXLk&feature=related

    http://www.youtube.com/watch?v=O3SxCph5I1Q&feature=related

    Drugi film to
    Becoming Jane
    http://www.youtube.com/watch?v=nOJQn3LrUgg&feature=related

    Czasami bywa tak, że obraz coś mówi. I ja nie wiem komu ale wiem, że ktoś się po ten obraz ?zgłosi?
    Jest taki czas który odnajduję wokół siebie i po prostu czuję, że właśnie ta chwila jest istotna i muszę ją zapamiętać. Nie wiem dlaczego i dla kogo ale wiem, że muszę ją trzymać w sobie tak długo aż ją oddam komuś kogo dane mi będzie spotkać. Trudno mi jest opisywać swoje doznania rzeczywistości i tego jak i co. No bo i po co. To przecież może być jedynie iluzją mojego umysłu. Wiem jednak, że czasami mnie to zachwyca. Czasami zaczynam do kogoś pisać o podróży i ślę Jemu lub Jej sam nie wiedząc dlaczego dwa listy pod rząd o tym jak cudowna jest podróż i jak wiele dobrego może wnieść w życie. I za dwa dni okazuje się, że ten ktoś do kogo pisze właśnie zaczyna swoje życie na nowo i zaczyna podróż swojego życia za granicą Polski. To jednak zazwyczaj dzieje się wtedy, kiedy ten do kogo piszę jest mi bliski. I tu zaczyna się tajemnica przyjaźni i tym czym ona jest i jak wielką niesie ze sobą wartość współodczuwania. Szukamy jasnowidzów wokół siebie i czasami się zachwycamy jak ktoś taki odnajdzie zwłoki w trzcinach bo Policja sobie nie dawała rady i wszystkie poszukiwania zawiodły. A może właśnie to jest naturalne, że To mamy gdy Kochamy drugiego człowieka jak przyjaciela. Moja Mama zawsze mówiła mi Art, ja Ciebie czuję i wiem, że się zbliżasz bo kiedy odmawiam różaniec zawsze się pojawiasz. Wtedy się uśmiechamy i wiemy, że to co nas łączy to jest miłość Syna i Matki. Że to co pozwala nam się słyszeć to jest ta intuicja która jest w nas wpisana, świetlista. Bo jak wiadomo światło to informacja. Więc ja myślę, że wystarczy nam pobyć z człowiekiem by przebić się przez to czym się zasłonił a co zniekształca nam jego prawdziwie dobre i świetliste oblicze Bożego Synostwa. Być może jego oczy nigdy nie ujrzą tego co dane nam jest o Nim zobaczyć. Być może on nasz brat, nasza siostra, nigdy się nie dowie o sobie kim jest, albowiem jego duchowe oczy zasłoniły nieprzychylne przeszłości i odłożyły się na trwałe w jego umyśle tworząc tak zwane Chore Pąki Umysłu. I czasami po prostu zabraknie nam i jemu czasu na naprawę tego co już się w nas złego odłożyło. Może właśnie dlatego Ksiądz Twardowski powiedział śpieszmy się Kochać ludzi tak szybko odchodzą. Śpieszmy się, aby naprawić stracony czas póki nie jest za późno.
    Na nowy rok tego właśnie nowego czasu Życzy kochanym ludziom Artur.
    Poniżej trochę moich obrazków, które udało mi się wykonać.
    http://picasaweb.google.pl/chaszuba/KsiYcIGoBie?authkey=ZlF-zK9_pV4&feat=directlink

    Siedziałem sobie na fotelu i robiłem Fotografie Gołębią . Lubię fotografię i w ogóle obrazy. Lubiłem malować obrazy ale kiedy odkryłem fotografię stała się ona moją pasją. No ale już kończę i pozdrawiam serdecznie Zosie i Bartosza i wszystkich kochanych ludzi którzy piszą na Tezeuszu tutaj i w ogóle.
    PS. Jeśli popełniłem jakieś ortograficzne błedy to proszę mi wybaczyć moją nieuczoność.
    Pozdrawiam również Jadwigę z Forum i jeśli to przeczyta to ja słuchałem tej muzyczki na forum i jest bardzo piękna i dobra. Bardzo się ciesze, Jadwiś że ten cukier jest w Tobie taki dobry. Oby wszyscy byli tak świadomi siebie jak Ty. Świat byłby wtedy szybciej lepszy.
    A*
    Jak bym kogoś uraził albo co to ja z góry przepraszam i obiecuję zmienić. Czasami to chciałbym aby każdy mógł mieć możliwość naprawić mnie tam gdzie chybiam bym mógł dojść do celu mojego istnienia.

     
    Odpowiedz
  12. zofia

    przyjaźń to wybór

     

     
     
    Panie Zbigniewie,
     
    nie mam aspiracji inicjować dyskusji – ale jeżeli znajdzie się ktoś, kto zatrzyma się nad (a może i na)  krótką refleksją, właściwie myślą i to zapożyczoną (np. od Simone Weil) – ucieszy mnie to oczywiście;
    miłość, uznając wszystkie słuszne peany na jej cześć,  to dla mnie pewien… obowiązek ( tak – Ewangelia mnie przeraża! ) dobry i trudny i… nie mający żadnej sensownej alternatywy;
     
    przyjaźń to wybór – może gdy doznałeś już przyjemności lasów bez ścieżek, upojenia na samotnym wybrzeżu, może gdy za tobą bardziej traumatyczne przeżycia… to powrót do ludzi z wyalienowanego świata i odkrywanie na nowo człowieka…; to dobre emocje, trochę szaleństwo, ryzyko; to odkrywanie jednocześnie drugiego i siebie; siebie i drugiego zdolnego do bycia lepszym, dobrym (tak dobro to chyba wspólny mianownik miłości i przyjaźni) tak zwyczajnie… po ludzku;
    a fenomenem (przynajmniej dla mnie) jest, że trafiasz na przyjaciela Boga i – zdajesz sobie z tego sprawę! ktoś powie może, że to subiektywne, nieweryfikowalne…? jego problem!
    spotkanie kogoś takiego to już nie wybór – to szczęście
     
    tak przyjaźń, miłość – to te „zjawiska” dla których warto żyć w tym zlaicyzowanym i zwariowanym świecie – i  odnowienia tych wartości życzę nam wszystkim w Nowym Roku!
    pozdrawiam
     
     
    Odpowiedz
  13. jadwiga

    przyjazn z Bogiem?

    Wg mnie nie moze zaistniec. Chociazby z tej najprostszej przyczyny ze przyjazn wymaga równosci, Ty cos dajesz  – przyjaciel równiez, Ty cos bierzesz, przyjaciel od Ciebie równiez. Ty cos wymagasz od przyjaciela, przyjaciel od Ciebie równiez. Przy jakiejkolwiek zaleznosci, braku równosci – przyjazn- to juz nie przyjazn. To juz zaleznosc. Moze byc i dobra zaleznosc, ale nie przyjazn.

    A przeciez człowiek nie jest równy Bogu….

     
    Odpowiedz
  14. artur

    Aharon i lampka winy

    Jedna lampka wina wczoraj wieczorem pozwala mi dziś pisać.
    Dobrze, że już przestali strzelać. Najbardziej żal mi wtedy piesków. Ten największy przyjaciel człowieka.
    Pies, ma wtedy ciężki wieczór. Boi się i kuli ogon ze strachu. Po prostu nie lubi wystrzałów. Oj ludzie kochani umieją umilić innym żyjącym życie.
    Ale nie o tym chciałem tu napisać.

    Napisz Zosiu jak to jest, że piszesz cytuję:
    – a fenomenem (przynajmniej dla mnie) jest, że trafiasz na przyjaciela Boga i – zdajesz sobie z tego sprawę.
    Kto jest przyjacielem Boga?

    PS. Pozdrawiam i tak sobie myślę o tej godzinie sylwestrowej 23:13 w której wysyłałaś wpis. Ludzie się wtedy bawią i strzelają lampki wina lub wódki i staczają się pod stół swoich umysłów a ty piszesz? To czyni Cię kimś innym. Tak tylko myślę i bardzo Ci za to dziękuję.
    A*

     
    Odpowiedz
  15. zofia

    przyjaźń daje poczucie równości

     

     
    Jadwigo, 
    dla mnie to o czym piszesz… to sprawnie działająca współzależność, nawet w odniesieniu do relacji międzyludzkich; wymiana… ekwiwalentów; czyli jeżeli nie masz tyle samo czasu, cierpliwości, pieniędzy, talentu… to nie może być mowy o przyjaźni? myślę, że raczej przyjaźń daje poczucie równości… w odniesieniu do Boga może trzeba by napisać „podniesienia do godności”…?
     
    „nazwałem was przyjaciółmi” – On nie widzi problemu
     
    ale –  jeżeli stworzenie potrafi zaufać, potraktować Stwórcę jak przyjaciela, Ojca…?
    czy możliwa jest przyjaźń z Ojcem? czy możliwa jest przyjaźń z Synem, który uniżył samego siebie, który stał się człowiekiem…? czy nie w Duchu możemy wołać Abba, Ojcze…?
    tak, te wszystkie porównania to nędzne próby uchwycenia nie do końca wyrażalnego… też czasami porównuje swoją wiarę z… Piotrem, który idzie po wodzie, tak idzie! dokonuje czegoś wbrew prawom fizyki, idzie dopóki… no właśnie…
    ja też idę, ufam, może nie wbrew fizyce ale… wbrew swoim małym możliwościom, grzesznej naturze, słabościom – dopóki sobie nie powiem – przecież… to niemożliwe, nierealne… za duży wiatr na moją wełnę… ale Przyjaciel wyciąga wtedy rękę i pyta – czemuś zwątpił(a)?, nie da zginąć…
    On ma i takich przyjaciół którzy potrafią powiedzieć – będę Ci ufał, choćbyś mnie zabił… szokujące, prawda?
     
    Jadwigo, przyjaźń, relację, tą z Bogiem, traktuję jako ciągłe wyzwanie – często łatwiej mi o reakcję, emocję; ale przyjacielowi mogę zawsze powiedzieć – ofiaruję, wnoszę tyle co mogę, potrafię; a temu Przyjacielowi także – znasz mnie, zrób ile tylko Ty potrafisz!
    pozdrawiam noworocznie!
     
    Odpowiedz
  16. zofia

    Arturze

     

    Arturze,
    nie robiliśmy z mężem żadnych planów sylwestrowych (niedawno zmarła moja mama), końcówka roku też była ciężka… więc – córki na prywatkach a my zostaliśmy w domu; było całkiem miło!
    i tak sobie zajrzałam w ostatniej godzinie roku na Tezeusza, pomyślałam czemu by czegoś nie wpisać? kilkanaście osób było na blogach…
     
    przyjaciel Boga? najprościej to ktoś kto umie kochać Boga i ludzi, kto umie do Boga doprowadzić – nie tyle słowem lub siłą fizyczną   – raczej milczeniem, przykładem, życzliwością, cierpliwością, zaufaniem… /trochę tak jak pisała Simone Weil do i o adresacie swojego listu… – choć wygląda na to, że jej do Boga „doprowadzać” nie było trzeba/
     
    podzielam Twoje obserwacje psów i pozdrawiam noworocznie!
     
     
     
    Odpowiedz
  17. artur

    Zosiu

     

    Bardzo dziękuję. Chciałbym wyrazić zrozumienie i …

    Dziś wziąłem aparat i udałem się do Lasów. U nas już spadł śnieg i jest go troszkę. Zrobiło się bialutko. Idąc parę kilometrów udało mi się wreszcie dojść do starego cmentarza. Zrobiłem tam parę fotografii. Groby na tym cmentarzu są bardzo zniszczone. Prawie ich nie ma. Wyglądają tak jakby z nich ludzie uszli ku niebu. Odmówiłem Szma i pomyślałem sobie, jak to jest, że ludzie ludziom zgotowali taki los?

    Kto jest przyjacielem Boga? Czy spotkałaś kiedyś kogoś takiego osobiście? Czy dotykałaś przyjaciela Boga? Co myślisz o Aniołach Zosiu? Czy Oni są przyjaciółmi Boga? Biblia mówi, kiedy ją czytam. Biblia mówi kiedy ją czytam.
    Więc Ona mówi o zwiastunach, którzy wychodzą na ten świat i ukazują się w ludzkiej postaci.
    Abraham spotkał ich trzech i zaprosił do swego namiotu. On się mógł dotknąć przyjaciół Boga. Prawda to czy złudzenie, że można dotknąć Anioła w człowieku?
    Ja nie mówię o zapożyczeniach Asyryjskich Karibu.
    Nie chodzi mi o tych przedstawicieli którzy mają cechy ludzkie i zwierzęce- nawiązujące do asyryjskich karibu, pełniących zadania strażników królewskich których oblicza miały taki wygląd, że miały z prawej strony oblicze człowieka i oblicze lwa, z lewej zaś strony kada z czterech
    miała oblicze wołu i oblicze orła, a ich skrzydła były rozwinięte ku górze (Ez. 1,10-
    11 mnie nie chodzi również o
    byty anielskie zwane serafinami, pojawiających się tylko raz w całej Biblii a konkretnie
    u Izajasza w rozdziale szóstym: Serafiny stały ponad Nim; kady z nich miał po sześć skrzydeł; dwoma
    zakrywał swą twarz, dwoma okrywał swoje nogi, a dwoma latały; (Iz 6, 1-2
    Cherubiny dostały zaszczytny cel a mianowicie być u wrót Raju
    Bóg postawił przed ogrodem Eden cherubów i połyskujące ostrze
    miecza, aby strzec drogi do drzewa życia; (Rdz 3,24). Nie o istoty o nadludzkiej sile mi chodzi.
    Chodzi mi o przyjacieli Boga, którzy pojawiają się jako zwiastuni Jego obecności, w postaci Mężów Człowieczych. Synów człowieczych.
    Więc nie o cheruby mi chodzi.
    Ale o tych którzy jak w czasach Abrahama przechodzili przez Sodomę i Gomorę.
    O tych rzekłbym, Incognito mi chodzi.
    Skrycie, tajnie, nieoficjalnie.
    Nie o tych aniołów mi chodzi , którzy nigdy nie spali , oglądając nieustannie tron Pana. Ale o tych którzy w postaci Synów człowieczych świat ten przemierzają. Czy spotkałaś kiedyś kogoś takiego? A może słyszałaś o kimś takim? Jest takie miejsce w biblii które zapowiada ten czas w którym Pan Pośle swoich posłańców aby obeszli ziemię?

    Pozdrawiam i życzę udanego dobrego czasu dla Ciebie i Twojej rodziny.
    Jako człowiek wierzący można powiedzieć, że człowiek żyje nawet kiedy umiera bo Bóg Jest Bogiem życia a nie śmierci.

    Ps. Moje pisanie może być pogmatwane i niestylistyczne co pewnie utrudnia zrozumienie mojej intencji. W skrucie chodzi mi o wartość jaką jest obecność Boga w człowieku i o to jak ta Jego Świetlistość w postaci Ducha świętego może napełnić człowieka – syna człowieczego i do jakiej godności Go to podnosi czyniąc z niego przyjaciela Boga. Rzekłbym Syna Bożego. No i tu dochodzę do
    naszego rzekłbym Archetypu którym jest Ten który z Boga Ojca został zrodzony przed wszystkimi wiekami a jest Bóg z Boga i światłość ze światłości która napełnia każdego człowieka co na świat przychodzi. Na świecie był i świat przezeń powstał a świat go nie poznał.
    Prawda
    Artur

     
    Odpowiedz
  18. zofia

    z krwi i kości

     

    o anioły pytasz Arturze…? Aniołowie – wielbią Boga, służą Jego zbawczym zamysłom wobec innych stworzeń – "współdziałają we wszystkim, co dla nas dobre"  – powtórzę za św. Tomaszem z Akwinu… chyba… żadnego nie spotkałam…
    zdecydowanie mi bliżsi, bo… namacalni,  są ludzie – tacy z krwi i kości… i o takich piszę;
    tak spotkałam dobrych ludzi, odegrali duże znaczenie w wyborach, przełomach mojego życia… ks. Jan Twardowski pisał, że ktokolwiek nas spotyka od Niego przychodzi; w stosunku do niektórych łatwo w to uwierzyć
     
    ks. Jan napisał także, że pisanie wierszy jest szukaniem przyjaciela… jak myślisz, czy pisanie w blogach, na forum też…?
    dzięki za zdjęcie – ludzie umierają, cmentarze się sypią – a Bóg jest nadal Bogiem żyjących, pozdrawiam
     
     
    Odpowiedz
  19. zofia

    pasja i ateizm

     

     
    Panie Bartoszu – zachwyt dla motoryzacji, możliwość kontemplowania myśli inżynierów, praw fizyki… jednym okiem podglądam właśnie… męża i oglądanych przez niego Pasjonatów na Polsacie; pasja ma coś w sobie! smak, zauroczenie, coś więcej… (tak naprawdę często bardziej interesują mnie „pasjonackie” teksty Zientarskiego i jego gości niż same samochody…)
     
    wątek drugi, "wcześniejszy", nie potrafię do niego nie wrócić (pasja? zwykła ciekawość? jeszcze coś innego?)
    nie mam wątpliwości, że każdy „może określić sobie, czym jest jego wiara i wierzyć mocniej – i jeszcze gorliwiej”; zastanawia mnie jednak kim jest Bóg/bóg ateisty, o kim ateista może wiedzieć więcej i coraz więcej, skąd czerpie wiedzę? jeszcze gdyby mógł Pan to wyrazić językiem popularnonaukowym…
    pozdrawiam
     
    Odpowiedz
  20. ahasver

    Bóg Ateisty i Prawdziwa Przyjaźń.

    Pani Zofio, Aharonie – oraz Pozostali Forumowicze; Korzeniem każdej z możliwych pasji jest czysta radość życia – radość głęboka, muskająca jednak najsłabszą powierzchnię, impresję dnia codziennego, banał, a także nieustępliwą czasem okrutność i zimno życia. Życie jest wspaniałe, jest w swej powszechności nawet niewyrażalnie niedostępne. Pasja objawia zawsze odniesienie do owej radości, niosącej coś, co nazwałem "czymś więcej". Jednak nie o samo życie chodzi… Warunkiem odebrania czystej radości życia jest umiejętność zatrzymanie się, "wyjścia z siebie" – odniesienie do czegoś "jeszcze więcej". Słowo ludzkie jest Słowem, ale to słowo niesione w głębinach języka i wykraczające poza jednorodne pasje. Matnią słowa będącego Słowem jest coś, czego słowo już nie obejmuje. Dlatego Słowo Boże może dla człowieka oznaczać milczenie. Dlatego o Bogu – Bogu swoim, Bogu Ateistów, Bogu – być może – również Waszym, nie powiem ani słowa. To taka tajemnica, odległy żar życia, zbyt bliski i osobisty, aby w ogóle próbować Go wyrazić… O TYM CZYMŚ / KIMŚ będę zatem milczał 🙂 Nie jest to wiara, tylko wiedza. Nie ezoteryczna eschatologia, tylko czysta mistyka. Dla mnie jest ona faktem, czymś, czego doświadczam prawie codziennie, poza czasem lizania smutków Otchłani. 

    Spędziłem sylwestra z grupką swoich epikurejskich przyjaciół. Zamknęliśmy się w chatce, głęboko w górach, pośród lasów uroczyście przykrytych śniegiem, na odludziu. Sabat czarowników i czarownic, zjazd wiedźminów, spotkanie niebezpiecznej sekty neurotyków. Na trzy dni w sposób dotykający absolutności zawiesiliśmy czas, rozkoszując się strumieniem słów, które układały się pośród swoich subtelności w opisie doznań życia, płynęliśmy w werbalizacji myśli i nasłuchiwaniu ciszy lasu. Doszło u niektórych – również u mnie – do samotnej mistycznej ekstazy. Kocham, góry, przyrodę. Jako epikurejczyk z krwi i kości zawsze kochałem wilczość i niedostępność lasów, beskidzki klimat, o wiele lepszy niż atmosfera alp. Pozbawiony banalności swego jasnego majestatu, rozległy i uroczysty, wilczy nastrój Karpat przybliża do instynktów, wyzwala w człowieku zwierzęcy ogień. Zderzony z subtelnością myśli i świadomością rozległości ludzkiej duszy, przeradza się w doznanie wskazujące bezpośrednio na to, czego wyrazić się słowami już nie da. W żaden sposób. Doznawanie takiej ekstazy życia – oto korzeń przyjaźni. Jeden z korzeni.

     http://pl.youtube.com/watch?v=_x31Kv02GnM

     

     
    Odpowiedz
  21. artur

    Do Zosi i Bartosza.

     

    "ludzie umierają, cmentarze się sypią – a Bóg jest nadal Bogiem żyjących…"

    pięknie napisane. To znaczy podobają mi się te słowa które napisałaś Zosiu. 

    Wczoraj zrobiłem zdjęcia nagrobkom na cmentarzu Żydowskim. Stary cmentarz jeszcze z przed wojny. A na nim zachowało się jedynie kilka nagrobków. Na jednym z nich u samego dołu widnieje napis po hebrajsku. Odczytałem te pięć liter. 

    Jedynie pięć liter hebrajskich z kropeczkami nad każdą z nich.

    Znaczenie napisu jest takie:

    Teche Niszmato Cruta Bieror Ha – chajim co się wykłada na Polski :

    "Niech dusza Jego będzie związana w więźle życia"

    Ps.Cóż internet daje możliwość spotykać dobrych ludzi. Naprzykład takich jak Bartosz, który pokazał Nam pięknego Wilkowatego. Na przykład takich jak tych co tu piszą jak kolwiek by się wypowiadali. Osobiście  przynosi mi to wiele radości zwłaszcza wtedy kiedy nasze relacje układają się, i rozwijają ku dobremu. 

    No cóż muszę kończyć ten wpis. 

    Zosiu fajny z Ciebie człowiek. 

    Shalom.

    "Niech dusze Nasze będą związanae w więźle życia". 

    Niesamowite są nagrobki żydowskie są jak kamienie w przestrzeni. A swoją drogą zastanawiam się dlaczego właśnie ten i jeszcze jeden ostał się a wszystkie inne nagrobki wyglądają jak by je ktoś wykopał.

    Chcesz zobaczyć kolejne zdjęcia?

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  22. zofia

    węzeł życia i korzenie przyjaźni

     

    Arturze,
    "Niech jego dusza będzie związana w węzeł życia!" ciekawe zakończenie inskrypcji…
    słowa Abigail są również tłumaczone – „dobrze zamknięta w woreczku życia u Pana, Boga twojego” – czy wersja „ponowotestamentowa” mogłaby brzmieć – niech imię twoje zapisane będzie w niebie…?
     
    myślę, że sympatycznie podsumowałeś sens netowego pisania – rozwój ku dobremu; dzięki za Twoje dotychczasowe wypowiedzi, Twoją wrażliwość i zdjęcia – jasne, że chętnie zobaczę ich więcej!
     
    Panie Bartoszu – iście pasjonacki tekst o skrajności i radości życia, zderzaniu instynktów z subtelnością i świadomością, dążeniu do pełni, ekstazy… chyba zamilknę;
    zastanawiałam się nad zależnościami między przyjaźnią a pasją, Pan tymczasem (dosyć zaskakująco jak dla mnie) pisze, że ekstaza to jeden z korzeni przyjaźni… może kiedyś zechciałby Pan to rozwinąć… także o te… inne korzenie?
     
    Odpowiedz
  23. ahasver

    Ekstaza i pasja.

    Na pewno opiszę jeszcze inne korzenie – ale aby opisać wszystkie, to… życia nie wystarczy  Ekstaza jest jednym z korzeni dlatego, że wówczas przyjaciele zdają sobie sprawę z jedności własnej istoty. Ekstaza polega na przekroczeniu, wykroczeniu, wyjściu – np. "z siebie" i wspólnej celebracji bogactwa egzystencji. Aby dojść do wzajemnego porozumienia w momencie ekstazy – którą cechuje milczenie albo wrzask nieokrzesanej rozkoszy (w każdym bądź razie słowa jej nie wyrażą) – potrzebne jest całkowite zaufanie do przyjaciela. Ponadto samo przeżycie takiej ekstazy jest wielką przygodą (to jedno z najbardziej intensywnych przeżyć psychicznych w życiu człowieka), która łączy ludzi i której nie sposób zapomnieć. Związek między przyjaźnią i pasją jest taki, że z jednej strony to pasja kształtuje przyjaźń, z drugiej – to przyjaźń uszlachetnia i potęguje pasję. Ekstaza to najbardziej głęboki, mistyczny i występujący rzadko stan, swoiste zwieńczenie pasji. Wspólne przeżycie ekstazy jest dostępne tylko dla przyjaciół, którzy są "jedną duszą uwięzioną w dwóch ciałach".

     
    Odpowiedz
  24. zibik

    Spójnik “i”

    Pani Zofio !

    Przepraszam za wcześniejszą poufałość i dziękuję za osobiste wyznanie, także szczere, życzliwe i piękne słowa.

    "Ewangelia mnie przeraża !" – czyżby słowa JPII "Nie lękajcie się" poruszały  i umacniały również Panią ?……

    Chociaż być może dotyczą one bardziej słów Św. Piotra – " ….nie obawiajcie się ich gróźb i nie dajcie się zastraszyć….."

    Zgoda miłość to szczególny obowiązek , ale najczęściej również doświadczenie obecności i bliskości Boga, oraz miłości odwzajemnionej kochanej osoby

    A zatem w miłości i przyjaźni ludzkie istnienie znajduje się, pod wrażeniem drugiej osoby, jednocześnie nawiązuje kontakt z tym, co Absolutne.

    Trzeba się po prostu zaprzyjaźnić lub zakochać,  aby zrozumieć, czym jest owo współistnienie – Boga z istotami ludzkimi.

    Z inspiracji P. Aharona zastanawiamy się pisząc o przyjźni i miłości – jak zbliżyć się, czy dotrzeć do łaskawego Boga ?iw jaki sposób odnaleźć swą ludzką właściwość ?………….

    Według mnie chrześcijańska odpowiedź winna zawierać się zawsze w owym spójniku "i".

    Łaskawego Boga znajduję, a nawet doświadczam Jego Miłość, bądź Miłosierdzie, Wszechmoc, kiedy szczerze i żarliwie modlę się, także będąc w sytuacjach i miejscach szczególnych m.in. uczestnicząc we Mszy Świętej w Kościele, czy podczas ciszy, kontemplacji, medytacji Słowa Bożego, czy wielbienia Boga na łonie natury

    A wierzę i mam nadzieję, że jestem i  trwam z Bogiem, kiedy staram się bezgranicznie i bezwarunkowo ufać Bogu Ojcu – powierzać Jemu siebie i innych ludzi "i" wierzyć w Chrystusa tzn. urzeczywistniać Jego człowieczeństwo m.in. szanując wszystkich ludzi, a kochając bliźnich, z pokorą podejmując Boga trudne wyzwania, przezwyciężając słabości, eliminując, potępiając  i ujawniając zło, wyrzekając win i nawracając – wówczas chyba staję się coraz prawdziwszym człowiekiem i wiarygodniejszym chrześcijaninem ?……

    Szczęść Boże !

    Z poważaniem Z.R. Kamiński

     
    Odpowiedz
  25. zofia

    nie da się kochać Boga tak jak człowieka

     

    Panie Zbigniewie,
     
    1. dziękuję za refleksję o przyjaźni i miłości; podzielam Pana sposoby zbliżania się do łaskawego Boga choć zawsze pozostaje kwestia, którą mój znajomy przyjaciel Boga  określił – nie da się kochać Boga tak jak człowieka; to też podzielam…
    bo… ile razy za cała wiarę musi (mi) wystarczyć – żeby daleko nie szukać, sięgam po tezeuszową, aktualna myśl na dziś (znowu Simone Weil) – chociażby taka modlitwa i taka ufność:
    "Niech spełni się Twoja wola – jakakolwiek by była. Zstąp we mnie, abyś urzeczywistnił przeze mnie Twoją wolę – jakakolwiek by była.
    Wiara jest wtedy, gdy sądzimy, że czyny dokonane po takiej modlitwie będą bliższe posłuszeństwa wobec Boga niż czyny dokonane wcześniej."
     
    2. czemu Ewangelia mnie przeraża? – temu stwierdzeniu towarzyszyły pewne słowa św. Augustyna zawarte w Spe salvi (29)
     
    "Upominać niezdyscyplinowanych, pocieszać małodusznych, podtrzymywać słabych, zbijać argumenty przeciwników, strzec się złośliwych, nauczać nieumiejętnych, zachęcać leniwych, mitygować kłótliwych, powstrzymywać ambitnych, podnosić na duchu zniechęconych, godzić walczących, pomagać potrzebującym, uwalniać uciśnionych, okazywać uznanie dobrym, tolerować złych i [niestety!] kochać wszystkich. Ewangelia mnie przeraża"
    i… co… Pan na to?
     
    jeżeli chodzi o poufałość – to się takowej nie doszukałam więc zdecydowanie nie ma za co przepraszać;
     
    Szczęść Boże!
     
    Odpowiedz
  26. zibik

    Przyjaciele, wrogowie i obojętni.

    Gratuluję z powodu wyboru znajomych – według kryterium, aby byli w przyjaźni z Bogiem.

    Rzeczywiście Boga miłość możemy jedynie przyjmować, szanować i starać się odwzajemniać, bo On nas pierwszy umiłował……. i to jeszcze jak ?….

    A z istotami ludzkimi bywa bardzo różnie – możemy kochać bez wzajemności, zdradzić, a nawet być obojętni.

    Przyjaciele mogą zdradzić, wrogowie – zabić, a ludzie obojętni mogą przyzwolić na zdradę i zabijanie !

     Wyznam szczerze mam wątpliwość, z tym "tolerowaniem złych i kochaniem wszystkich" – nie wystarczy szanować wszystkich, a miłować bliźnich ?…….

    Rozumiem, że Pani toleruje złych i nie doszukała się poufałości,  a więc Pani Zosiu życzę dalszego owocnego współistnienia – coraz bliższej przyjaźni z Bogiem i jeszcze większej życzliwości, zażyłości i poufałości z istotami ludzkimi, oraz wielu nowych przyjacół w 2009 roku.

    Pozdrawiam

     
    Odpowiedz
  27. ahasver

    Inna miłość.

    Może Pani, Pani Zofio, doprecyzować kwestię odmienności miłości do Boga od miłości do Człowieka? – Ostatnio, czytając Księgę Hioba, swoją ulubioną, doszedłem do potwierdzenia nauki mojej Babuszki z Wisły i księdza, który przygotowywał mnie do komunii; do banalnego wniosku, że cierpienie "zesłane" na człowieka jest próbą umiejętności przeszywania materii świata (na którą składa sie ból, cierpienie, a według Augustyna – zło) promieniem "wiary". Życiński napisał kiedyś książkę, która wypadła mi za burtę na Mazurach, pt: "Ułaskawianie Przyrody". Zawarta tam była teza odnośnie racjonalizowania świata przyrody (materii) i nadawania mu sensu. Według Schelera bez Cierpienia o sensie mówić nie możemy. Wg. Plessnera i Henry’ego cierpienie jest tylko funkcją rozkoszowania się życiem. Sens, który nadajemy swojemu mierzeniu się z bolesnym światem, zaczyna się krystalizować i karmić sobą człowieka w momencie, kiedy dopatrujemy się go "poza światem" – chrześcijańskie, mistyczne, fenomenologiczne i egzystencjalne implikacje takiego stwierdzenia znane są od Starożytności. Cierpienie to stało się przyczyną ekstrapolacji moralności ludzkiej na atrubuty Boskości – zwyczajny błąd leżący u podstaw zwykłego, logicznego myślenia – stąd rozliczne teodycee, a także obskurantyzm niektórych ideologii ateistycznych (zwłaszcza populistycznego ateizmu zbudowanego na negacji fasadowości obrzędów związanych z wyznawaniem Boga – reakcje moherów na krytyczne względem sposobu obchodzenia świąt przez większość Polaków słowa Pani Senyszyn spotkały się z kontrreakcjami wszelkiej maści pseudoateistów), jednym chórem orzekających o niemoralności Boga, "który to pozwala tak ludziom cierpieć – co to za Bóg?". Cierpienie – próba życia – jest implikowane, a być może należy do cech istotnościowych owego "mistycznego promienia", zwanego przez ludzi wierzących wiarą, przez skostniałych Husserlowskich fenomenologów "strumieniem świadomości", przez młodziutkich maniaków Heideggera – egzystencją, która stanęła w prześwicie Bycia, byciem samym – Nicością u podstawy bytu. Nie ma rozkoszowania się bez cierpienia – są sobie przypadłe. Ocieram się tutaj o niebezpieczną banalizację kwestii zła ("nie ma dobra bez zła" – przecież to nieprawda), ale chodzi mi o coś innego: Czy odmienna od miłości do człowieka miłość – i przyjaźń – wobc Boga zakłada – Pani zdaniem – diametralną różnicę pomiędzy Bogiem i człowiekiem? Jak pogodzić to z tezą, że Bóg jest Osobą? Czy Osoba w ogóle to człowiek, czy "coś więcej"? Na czym polega – Pani zdaniem – symboliczne znaczenia pojednania Boga z Człowiekiem w Chrystusie? Na odpuszczeniu grzechu, prawda? Grzech polegał na traktowaniu cierpienia jako kary. Jezus miał uświadomić ludziom, że cierpienie stanowi szansę. Miłość do Boga przypomina mi motyw przyjaźni opisywanej przez Nietzschego – przyjaźni surowej, wielkiej, wiernej, spokojnej, majestatycznej i nie obawiającej się wspólnej …walki…

    Pozdrawiam.

     
    Odpowiedz
  28. zofia

    chrześcijańskie “koany”

     

     
    Panie Bartoszu,
     
    nie będę nawet próbować rehabilitować Pana Boga – mogłoby się okazać, że On mnie nie zrehabilituje za taką rehabilitację…
     
    „Czyż nie jest rzeczą uczciwszą, ale także i „zdrowszą”, przyznać po prostu, że paradoks istnienia dwu nieprzystawalnych do siebie rzeczywistości, zła i cierpienia z jednej strony, oraz dobrego wszechmogącego Boga z drugiej, trzeba przyjąć jako „koan”, którego nie da się rozwiązać na drodze logicznego rozumowania?”
     
    /kilka już razy powoływałam się na słowa Tomasa Halika, czynię to po raz kolejny… dla człowieka któremu obca jest filozofia jako kategoria akademicka (piszę o sobie) ważne jest, gdy trafia na tekst, który współgra z pytaniami, poszukiwaniami, wątpliwościami, pozwala uporządkować własne myśli, ubiera je we właściwe słowa – dla mnie to jeden z takich tekstów…/
     
    cierpienie to nie kara to szansa… pisze Pan; pewnie jest Pan bliższy biblijnemu rozumieniu niż ja…
     
    dla mnie cierpienie to przede wszystkim koniec życia w iluzji… to zgoda na eksperyment z samym sobą,  to tischnerowskie „nie uszlachetnia” napisane, gdy już mówić się nie dało… to słowa Edyty Stein, że czułaby się zdrajcą swojego narodu, gdyby nie podzieliła jego losu…
     
    tylko Bóg zna sens cierpienia tych którzy „nie wykorzystali szansy”…
     
    inaczej kochać Boga niż człowieka to dla mnie też kategoria codzienności nie filozofii…
    I to pytanie na które ciągle poszukuję odpowiedzi… /może z czasem spróbuję ubrać to w słowa lub… samo się to przeze mnie wypowie…/
     
    może poszukam czegoś więcej o przyjaźni opisywanej przez Nietzschego – tej „surowej, wielkiej, wiernej, spokojnej, majestatycznej i nie obawiającej się wspólnej …walki…” (brzmi intrygująco…)
    wiem, że nie odniosłam się do wszystkich pytań, tyle na dziś – pozdrawiam
     
     
     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code