„Bo nic spośród rzeczy ludzkich nie pomaga nam bardziej w nieustannym kierowaniu spojrzenia ku Bogu, niż jak nasze uczucie przyjaźni do przyjaciół Boga”.
ten fragment z Simone Weil utkwił mi szczególnie w pamięci… kiedyś przy lekturze "Listu pożegnalnego…"
i potem przypomniany jako „myśl na dziś” – w okresie przedświątecznym;
[teaser]
przyjaźń – jedno z tych zjawisk dla których warto żyć… [teaser] szczególnie doceniane, gdy przyjaciele odchodzą, bo… taki los…, gdy samemu zaniedbało się relacje, brakło czasu…
ale tęsknisz…i ufasz, że przyjaźń i przyjaciele to nieodłączni towarzysze każdej drogi, choć przez chwilę, choć przez fragment życiowego szlaku…
przyjaciel Boga? hm, szukam w pamięci wielkich postaci z Biblii – Abraham, Hiob, Mojżesz, Noe…
ale przecież (za J 15) – „Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego”
powołanie do przyjaźni, dorastanie do niej, do przyjaźni Boga i… przyjaźni Jego przyjaciół; i te słowa: nic spośród rzeczy ludzkich nie pomaga nam bardziej w nieustannym kierowaniu spojrzenia ku Bogu…
test na przyjaciela Boga? może np. przypadkowa rozmowa telefoniczna w której starszy człowiek mówi mi – tak proszę pani – miałem okazję go spotkać – ten człowiek wielu doprowadzi do Boga!
Droga Jedności.
Ciekawy obraz, Aharonie. Skąd go wziąłeś? Dysponujesz podobnymi grafikami?
Wydaje mi się (jest to intuicja), że problematyka pierwotności punktu wyjścia i punktu dojścia (telos) jest wtórna i nie uwzględnia porządku czasu eschatologicznego, odmiennego wobec czasu ziemskiego. Innymi słowy: ustalając, czy transcendencja jest drogą od człowieka do Boga czy na odwrót, posługujemy się kryteriami ziemskiej, profetycznej czasowości, odpowiedniej np. do opisywania zjawisk fizycznych eksplorowanych przez Naukowców. Istotą człowieczeństwa jest zgoda na Boskość; nawet w ateizmie (jestem ateistą) pojęcie Boskości stanowi kluczowy, hermeneutyczny symbol orzekający o kulturalnej ("duchowej") kondycji człowieka. Oznacza to wzajemną przynależność pojęcia człowieczeństwa i pojęcia boskości. Zachodzi między nimi relacja "naprzeciwsobności"; nie ma drogi "od człowieka do Boga" i "od Boga do człowieka". – To jest jedno i to samo w jedności.
Poprzez Boga do ludzi czy na odwrót?
„Bo nic spośród rzeczy ludzkich nie pomaga nam bardziej w nieustannym kierowaniu spojrzenia ku Bogu, niż jak nasze uczucie przyjaźni do przyjaciół Boga”.
Czego pragnę? Czy pragnę łączyć się z Bogiem, czy też, poprzez Boga z innymi ludźmi?
Czy kocham się w Bogu, czy też, poprzez Boga, w człowieku?
Czy jej odporność na śmierć, ból, rozpacz rodzi się z jej związku z Bogiem, czy z ludźmi?
Chodzi mi o Simon Weil.
Czy to co Ona nazwywa łaską, nie jest poprostu stanem współ- istnienia z innym ale ludzkim życiem?
Czy "Ty" absolutne, wieczne, nieruchome, to tylko maska, za którą kryje się doczesna ludzka twarz?
Smutna, naiwna, a jakże wzruszająca…taki skok w Niebiosa po to aby przeskoczyć o dwa metry z własnego ja na cudze.
Jeśli o mnie idzie to mogę podać rękę czasami Gombrowiczowi i z pamięci wyłuskać parę jego myśli tylko po to aby ujżeć, że całe moje życie to jedna wielka intuicja, doświadczenia tego, że tak naprawdę to zależy mi na związkach z ludźmi a nie z Bogiem, którego przecież ani nie widzę, ani nie dotkam, ani nie słyszę jak Mojżesz albo jak Apostołowie Pana Jezusa. Odkrycie tego jak ważny jest drugi człowiek. Jak wielką potęgą, cudownie dobrą są ludzie. Cudownie dobrą ale i jakże nieprzewidywalnie straszną.
Czasami potrzebny jest teatr aby to zobaczyć. Tak myślę. Myślę że teatr jest czasami niezbędny aby można było coś zobaczyć, coś w sobie odkryć. Ale nie o teatrze chciałem tu napisać. Ostatnio pojawił się taki przyziemny film poniżej.
http://www.filmweb.pl/f442004/Dzień,+w+którym+zatrzymała+się+Ziemia,2008
Niby takie nic a jednak coś pokazuje.
Powiem za Gombrowiczem, że bardzo wierzę w nadrzędność istnienia zbiorowego.
Bo to tak jakbyśmy uciekali od Bożego, który się w Nas wpisał.
Zakończę jednak moim powiedzonkiem:
" obraz mrozu na oknie naszych dusz ".
A*
Myślę, że tak już z nami ludźmi jest, że będziemy czekać na krawędź, za którą czai się śmierć, aby odkryć w nas to co najlepsze i dokonać naprawy a to po to aby świat nie uległ zagładzie. No ale już kończę i pozdrawiam.
Ps. wszystko co piszę proszę nie brać osobiście. Ja jedynie głośno piszę. Nie mam na myśli nikogo.
Jak piszę że mnie słyszysz to nic nie znaczy. To wcale nie musisz być Ty. To może być nasza wewnętrzna natura ukryta w nutach muzyki Debussy jak poniżej
http://www.youtube.com/watch?v=KKPBtZ0Zzok
Więc nie uciekaj. To wołanie do siebie do swojego wnętrza . Nie uciakaj wewnętrzna istoto.
Kiedyś nadejdzie taki dzień w którym zrozumiemy jak bardzo jestem zależny od innych i co jest prawdziwą sukcesją Apostolską. Co jest tym co przekazujemy sobie jako ludzie. Co jest TYM.
Pozdrawiam i dziękuję, że jesteś kimkolwiek jesteś.
Chciałbym móc wyrazić muzykę słowami ale to nie możliwe. Prawda?
Nie stawiam pytania na które oczekuję odpowiedzi. Nigdy. Stawiam pytanie sobie. I nieraz to wygląda na gwałcenie czyjejś prywatności. Posłuchaj muzyki. Zobacz film a ja pokaże Ci żeczy większe.
Ja pokaże a nie pokażę.
Twoje Ja Ci pokaże nie moje Art Ja.
Trudne?
Tak.
Tak widzę świat.
Dziękuję Bartosz.
Czytam to co piszesz i myślę nad Tym co piszesz.
Nie mogę oceniać tego co piszesz bo to jesteś Ty. Prawda? To jest Twoje i To jest piękne. Piękna jest każda cząstka wszechświata a Ty jesteś jej cząstką. Ja tylko tak myślę i nech to nie znaczy nic.
Ja nieraz mogę napisać dużo za dużo więc już skończę. Uczę sie nie pisać tak jak bym chciał lub jak mi jest dane widzieć człowieka do którego piszę. Ucze się ograniczać w wypowiadaniu. To jest bardzo trudne nie pisać tego co się czuje kiedy kogoś czytam. Chodzi mi o czucie tego wewnętrznego cżłowieka tej świetlistosci która w nas żyje.
A w Tobie żyje Bartosz i to jest piękne móc to zobaczyć i za to Ci dziękuję.
Zresztą każdy to ma. Każdy ma tę świtlistość tylko nie każdy o tym wie i bardzo bym chciał aby wszyscy mogli zobaczyć siebie takimi jakimi są. Jakimi są. Jakże piękny jest człowiek.
Każdy.
Passepied polecam poniżej
http://pianosociety.com/cms/index.php?section=160
Tam można znaleźć to coś co jest w nas świetliste. W tych muzycznych rzekłbym tańcach.
Pozdrawiam i życzę.
te obrazki to są moje cząstki. Cząstki tego co jest dane. Ja jedynie to widzę i czasami udaje mi sie spotkać czas który pozwala mi w "To" wejść. Ale to nic szczególnego. To jedynie chwila w której żyje to ona mnie niesie a ja nawet nie wiem że coś robię. Bo widzisz Bartosz ja to nawet nie wiem jak i co. To tak jak byś wziął coś do ręki i coś na ścianie skrobał a nie wiesz co. Jakbyś jedynie przyglądał się swoim ręką i temu co je prowadzi. No muszę kończyć .
Diese Bilder sind meine eigenen.
Przyjaźń i miłość !
Pani Zosiu dziękuję za piękny i inspirujący, chyba nie tylko do dyskusji temat. Czy można rozdzielić przyjaźń, od miłości ?…………….
O owych rzeczach ostatecznych egzystencji ludzkiej tzn. przyjaźni i miłości można – nie tylko mówić, pisać wiele, ale również w inny sposób je ukazywać i uzewnętrzniać np: tworzyć muzykę, obrazy, czy rzeźby.
W dzisiejszym zlaicyzowanym i zwariowanym świecie – prawdziwej przyjaźni i miłości trzeba poszukiwać, a nawet uczyć się na nowo, najlepiej od ludzi, którzy rzeczywistość tę znają, tzn. osobiście doświadczyli i głęboko przeżyli te wyjątkowe doznania i uczucia.
Pozdrawiam
jedność i praktyka!
Pani Zofio, Ateista może wierzyć.
Ateista może wiedzieć o Bogu więcej i coraz więcej. Ateista może określić sobie, czym jest jego wiara i wierzyć mocniej – i jeszcze gorliwiej…
Diese Bilder sind Meine Eigenen.
Są jeszcze ludzie, którzy potrafią odebrać podobne fale, o których nieraz rzekłbym, że przynależały wyłącznie do mnie. W ten sposób pokonuje się mur samotności i wyobcowania, która nie tylko więzi człowieka wewnątrz, ale zabrania mu "transcendować przez własną immanencję". Wspaniałe są takie odkrycia i otwierają umysł na świat – i na Siebie. Ja też dziękuję. Widzę świat być może tak samo – jeśli nasze Uniwersum jest Jedno, ale jakże Inaczej, jeśli go nie ma…
http://pl.youtube.com/watch?v=wSoFAq9npU4
http://pl.youtube.com/watch?v=_SEULZIHru0
http://pl.youtube.com/watch?v=Z4PW4wUz2jk
http://pl.youtube.com/watch?v=erJc4dzZ3IA&feature=PlayList&p=A25BFAB5DEB0847D&index=11
Jeśli ktoś ma uszy, zapewne i w tym coś dla siebie odnajdzie. Niech nie zraża się pozorów, podchodząc do Innego.
Dla mnie jednak rock. Benzyna, płynąca w krwiobiegu. Kocham opary drogi – na drodze często napotykam autostopowicza. Czasem nawet Autostopowicza. Niektórzy bywają upiorni, inni śmieszni. Fajnie też wyruszyć samemu i nie słyszeć niczego poza zgraniem własnych myśli z machiną i muzyką, które tak cudownie wypluły tysiące lat cywilizacji. Ktoś mógłby rzec, że zajmuję się sprawami drugorzędnymi . Tymczasem w dziwnym czworokącie zamieszkiwania – jako istota śmiertelna (1), na Ziemi (2), zatem pod Niebem (3), pośród Istot Boskich (4), egzystuję sobie jako człowieczek, który w śrubkach, smrodzie spalin i kulcie drogi dopatruje się dziwnego nawiązania do natury, symboliki wznoszącej kosmiczny kontekst całej naszej malutkiej, ale jakże nieraz urokliwej cywilizacji i kultury, wyrastających z odniesienia do Tego, Co Najwyższe, Najdalsze.
Życie jest jak rock. W sumie mam gdzieś banał tej muzyki i jej obskurność: Jest radosna i czasem złowieszcza i wspaniale rozważa się przy niej o gwiazdach, podczas nocnej wyprawy samochodem, np. na Równicę .
http://pl.youtube.com/watch?v=iP2Nb28r-2w&feature=related
http://pl.youtube.com/watch?v=VaUZmkf_oVU&feature=related
Poza tym ciężarówy są super!
P.S. O czworokącie zamieszkiwania – w następnym moim tekście, który pojawi się po sylwestrowej popijawie
z nieba ku ziemi
I po Ziemi pod Niebem 🙂
Tak, cały czad w tym niebezpieczeństwie Tak też chyba jest z nami ludźmi myślącymi o różnych ważkich kwestiach, że też czasem zapuszczamy się w rewiry z leksza szalone. Jedni igrają ze śmiercią (choćby tą metafizyczną), a inni – bardziej doświadczeni – już poigrali, wiedzą, czym to jest i uspokoili się. – Naturalne: wszyscy dojrzewamy całe życie. Każdy człowiek kochający świat, życie, naukę, sztukę czy Boga, każdy, kto ma w sobie odrobinę idealizmu, jest trochę stuknięty . Jedni lubią jazdę na rowerze, inni silniki V8. Ważne, żeby we wszystkim, co się w życiu robi, widzieć ciągle owo "coś więcej".
http://pl.youtube.com/watch?v=a8EiGpozQ7A&feature=related
http://pl.youtube.com/watch?v=Zk2ixe3xlQI&feature=related
http://pl.youtube.com/watch?v=KqURlfweLzM&feature=related
Maszyny Piekieł też są z Nieba.
Jestem pewien, że owo "Coś więcej" / "Ktoś więcej" (?! Diabli wiedzą?!) pozwala zbliżyć się do szaleństwa bardzo blisko, zarazem skutecznie strzegąc przed przełamaniem bariery prędkości, przy której już odpadają koła. Mój znajomy, o wiele bardziej doświadczony ode mnie i mądrzejszy konserwator sztuki mieszka w górach w Zawoji i wozi do swego warsztatu różne kamienne elementy klasyczną, dużą terenówą, typowym wołem roboczym, starym i wysłużonym nissanem patrolem. Rozmawialiśmy przy ognisku i winie, patrząc czasem w gwiazdy, o metafizyce maszyny, o dbałości, pieczołowitości, o tym, że machina jest ucieleśnieniem tysięcy lat rozwoju człowieka, zmaterializowanym przedłużeniem metafizyki. Andrzej jest epikurejczykiem i uwielbia samochody właśnie pod tym kątem – możłiwości kontemplowania myśli inżynierów, praw fizyki, matematyczno – mechanicznegj kombinatoryki z dłońmi czarnymi od pachnącego cudownie smaru. Następnego dnia jechałem tą terenówką po wertepach – powiedział mi, abym słuchał samochodu i jechał tak, aby skrzypienie resorów było jak słowa, a praca silnika – jak spokojny bełkot śpiącego pijaczka, ponieważ w kwestii jazdy samochód jest o wiele mądrzejszy od nas razem wziętych. I wie Pani co? Miał całkowitą rację! – Takie słuchanie tego, co maszyna ma do "powiedzenia", czyli patrzenie w całoświatowy, kosmiczny (niech będzie, że Boski) i egzystencjalny kontekst – sytuację obcowania z maszyną pozwala nie przekraczać bariery głupoty. Maszyna jest cierpliwa i – tak jak rock – na dużą dozę głupoty pozwala. Ale nie większą
Wokół nas są przyjaciele
Widziałem taki film, który rozpoczynają słowa:
Jest pewna przyjemność w lasach bez ścieżek; Jest upojenie na samotnym wybrzeżu; Jest społeczność gdzie nie ma intruzów; Przy głębokim morzu i muzyce jego szumu; Nie człowieka kocham mniej, lecz naturę brdziej?
Superpodróżnik.
Więc?
Głosy się nakładają i zazwyczaj trudno mi uchwycić czyj to głos. Jest tak zazwyczaj wtedy kiedy mówi więcej niż jedna osoba. Trudno się wtedy wsłuchać i coś wyłuskać istotnego pisząc. Ograniczę się więc do pewnego filmu który było mi dane zobaczyć. Film nosi tytuł ?Into the Wild?
Poniżej muzyka z filmu
http://www.youtube.com/watch?v=pRUGvArWXLk&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=O3SxCph5I1Q&feature=related
Drugi film to
Becoming Jane
http://www.youtube.com/watch?v=nOJQn3LrUgg&feature=related
Czasami bywa tak, że obraz coś mówi. I ja nie wiem komu ale wiem, że ktoś się po ten obraz ?zgłosi?
Jest taki czas który odnajduję wokół siebie i po prostu czuję, że właśnie ta chwila jest istotna i muszę ją zapamiętać. Nie wiem dlaczego i dla kogo ale wiem, że muszę ją trzymać w sobie tak długo aż ją oddam komuś kogo dane mi będzie spotkać. Trudno mi jest opisywać swoje doznania rzeczywistości i tego jak i co. No bo i po co. To przecież może być jedynie iluzją mojego umysłu. Wiem jednak, że czasami mnie to zachwyca. Czasami zaczynam do kogoś pisać o podróży i ślę Jemu lub Jej sam nie wiedząc dlaczego dwa listy pod rząd o tym jak cudowna jest podróż i jak wiele dobrego może wnieść w życie. I za dwa dni okazuje się, że ten ktoś do kogo pisze właśnie zaczyna swoje życie na nowo i zaczyna podróż swojego życia za granicą Polski. To jednak zazwyczaj dzieje się wtedy, kiedy ten do kogo piszę jest mi bliski. I tu zaczyna się tajemnica przyjaźni i tym czym ona jest i jak wielką niesie ze sobą wartość współodczuwania. Szukamy jasnowidzów wokół siebie i czasami się zachwycamy jak ktoś taki odnajdzie zwłoki w trzcinach bo Policja sobie nie dawała rady i wszystkie poszukiwania zawiodły. A może właśnie to jest naturalne, że To mamy gdy Kochamy drugiego człowieka jak przyjaciela. Moja Mama zawsze mówiła mi Art, ja Ciebie czuję i wiem, że się zbliżasz bo kiedy odmawiam różaniec zawsze się pojawiasz. Wtedy się uśmiechamy i wiemy, że to co nas łączy to jest miłość Syna i Matki. Że to co pozwala nam się słyszeć to jest ta intuicja która jest w nas wpisana, świetlista. Bo jak wiadomo światło to informacja. Więc ja myślę, że wystarczy nam pobyć z człowiekiem by przebić się przez to czym się zasłonił a co zniekształca nam jego prawdziwie dobre i świetliste oblicze Bożego Synostwa. Być może jego oczy nigdy nie ujrzą tego co dane nam jest o Nim zobaczyć. Być może on nasz brat, nasza siostra, nigdy się nie dowie o sobie kim jest, albowiem jego duchowe oczy zasłoniły nieprzychylne przeszłości i odłożyły się na trwałe w jego umyśle tworząc tak zwane Chore Pąki Umysłu. I czasami po prostu zabraknie nam i jemu czasu na naprawę tego co już się w nas złego odłożyło. Może właśnie dlatego Ksiądz Twardowski powiedział śpieszmy się Kochać ludzi tak szybko odchodzą. Śpieszmy się, aby naprawić stracony czas póki nie jest za późno.
Na nowy rok tego właśnie nowego czasu Życzy kochanym ludziom Artur.
Poniżej trochę moich obrazków, które udało mi się wykonać.
http://picasaweb.google.pl/chaszuba/KsiYcIGoBie?authkey=ZlF-zK9_pV4&feat=directlink
Siedziałem sobie na fotelu i robiłem Fotografie Gołębią . Lubię fotografię i w ogóle obrazy. Lubiłem malować obrazy ale kiedy odkryłem fotografię stała się ona moją pasją. No ale już kończę i pozdrawiam serdecznie Zosie i Bartosza i wszystkich kochanych ludzi którzy piszą na Tezeuszu tutaj i w ogóle.
PS. Jeśli popełniłem jakieś ortograficzne błedy to proszę mi wybaczyć moją nieuczoność.
Pozdrawiam również Jadwigę z Forum i jeśli to przeczyta to ja słuchałem tej muzyczki na forum i jest bardzo piękna i dobra. Bardzo się ciesze, Jadwiś że ten cukier jest w Tobie taki dobry. Oby wszyscy byli tak świadomi siebie jak Ty. Świat byłby wtedy szybciej lepszy.
A*
Jak bym kogoś uraził albo co to ja z góry przepraszam i obiecuję zmienić. Czasami to chciałbym aby każdy mógł mieć możliwość naprawić mnie tam gdzie chybiam bym mógł dojść do celu mojego istnienia.
przyjaźń to wybór
przyjazn z Bogiem?
Wg mnie nie moze zaistniec. Chociazby z tej najprostszej przyczyny ze przyjazn wymaga równosci, Ty cos dajesz – przyjaciel równiez, Ty cos bierzesz, przyjaciel od Ciebie równiez. Ty cos wymagasz od przyjaciela, przyjaciel od Ciebie równiez. Przy jakiejkolwiek zaleznosci, braku równosci – przyjazn- to juz nie przyjazn. To juz zaleznosc. Moze byc i dobra zaleznosc, ale nie przyjazn.
A przeciez człowiek nie jest równy Bogu….
Aharon i lampka winy
Jedna lampka wina wczoraj wieczorem pozwala mi dziś pisać.
Dobrze, że już przestali strzelać. Najbardziej żal mi wtedy piesków. Ten największy przyjaciel człowieka.
Pies, ma wtedy ciężki wieczór. Boi się i kuli ogon ze strachu. Po prostu nie lubi wystrzałów. Oj ludzie kochani umieją umilić innym żyjącym życie.
Ale nie o tym chciałem tu napisać.
Napisz Zosiu jak to jest, że piszesz cytuję:
– a fenomenem (przynajmniej dla mnie) jest, że trafiasz na przyjaciela Boga i – zdajesz sobie z tego sprawę.
Kto jest przyjacielem Boga?
PS. Pozdrawiam i tak sobie myślę o tej godzinie sylwestrowej 23:13 w której wysyłałaś wpis. Ludzie się wtedy bawią i strzelają lampki wina lub wódki i staczają się pod stół swoich umysłów a ty piszesz? To czyni Cię kimś innym. Tak tylko myślę i bardzo Ci za to dziękuję.
A*
przyjaźń daje poczucie równości
Arturze
Zosiu
Bardzo dziękuję. Chciałbym wyrazić zrozumienie i …
Dziś wziąłem aparat i udałem się do Lasów. U nas już spadł śnieg i jest go troszkę. Zrobiło się bialutko. Idąc parę kilometrów udało mi się wreszcie dojść do starego cmentarza. Zrobiłem tam parę fotografii. Groby na tym cmentarzu są bardzo zniszczone. Prawie ich nie ma. Wyglądają tak jakby z nich ludzie uszli ku niebu. Odmówiłem Szma i pomyślałem sobie, jak to jest, że ludzie ludziom zgotowali taki los?
Kto jest przyjacielem Boga? Czy spotkałaś kiedyś kogoś takiego osobiście? Czy dotykałaś przyjaciela Boga? Co myślisz o Aniołach Zosiu? Czy Oni są przyjaciółmi Boga? Biblia mówi, kiedy ją czytam. Biblia mówi kiedy ją czytam.
Więc Ona mówi o zwiastunach, którzy wychodzą na ten świat i ukazują się w ludzkiej postaci.
Abraham spotkał ich trzech i zaprosił do swego namiotu. On się mógł dotknąć przyjaciół Boga. Prawda to czy złudzenie, że można dotknąć Anioła w człowieku?
Ja nie mówię o zapożyczeniach Asyryjskich Karibu.
Nie chodzi mi o tych przedstawicieli którzy mają cechy ludzkie i zwierzęce- nawiązujące do asyryjskich karibu, pełniących zadania strażników królewskich których oblicza miały taki wygląd, że miały z prawej strony oblicze człowieka i oblicze lwa, z lewej zaś strony kada z czterech
miała oblicze wołu i oblicze orła, a ich skrzydła były rozwinięte ku górze (Ez. 1,10-
11 mnie nie chodzi również o
byty anielskie zwane serafinami, pojawiających się tylko raz w całej Biblii a konkretnie
u Izajasza w rozdziale szóstym: Serafiny stały ponad Nim; kady z nich miał po sześć skrzydeł; dwoma
zakrywał swą twarz, dwoma okrywał swoje nogi, a dwoma latały; (Iz 6, 1-2
Cherubiny dostały zaszczytny cel a mianowicie być u wrót Raju
Bóg postawił przed ogrodem Eden cherubów i połyskujące ostrze
miecza, aby strzec drogi do drzewa życia; (Rdz 3,24). Nie o istoty o nadludzkiej sile mi chodzi.
Chodzi mi o przyjacieli Boga, którzy pojawiają się jako zwiastuni Jego obecności, w postaci Mężów Człowieczych. Synów człowieczych.
Więc nie o cheruby mi chodzi.
Ale o tych którzy jak w czasach Abrahama przechodzili przez Sodomę i Gomorę.
O tych rzekłbym, Incognito mi chodzi.
Skrycie, tajnie, nieoficjalnie.
Nie o tych aniołów mi chodzi , którzy nigdy nie spali , oglądając nieustannie tron Pana. Ale o tych którzy w postaci Synów człowieczych świat ten przemierzają. Czy spotkałaś kiedyś kogoś takiego? A może słyszałaś o kimś takim? Jest takie miejsce w biblii które zapowiada ten czas w którym Pan Pośle swoich posłańców aby obeszli ziemię?
Pozdrawiam i życzę udanego dobrego czasu dla Ciebie i Twojej rodziny.
Jako człowiek wierzący można powiedzieć, że człowiek żyje nawet kiedy umiera bo Bóg Jest Bogiem życia a nie śmierci.
Ps. Moje pisanie może być pogmatwane i niestylistyczne co pewnie utrudnia zrozumienie mojej intencji. W skrucie chodzi mi o wartość jaką jest obecność Boga w człowieku i o to jak ta Jego Świetlistość w postaci Ducha świętego może napełnić człowieka – syna człowieczego i do jakiej godności Go to podnosi czyniąc z niego przyjaciela Boga. Rzekłbym Syna Bożego. No i tu dochodzę do
naszego rzekłbym Archetypu którym jest Ten który z Boga Ojca został zrodzony przed wszystkimi wiekami a jest Bóg z Boga i światłość ze światłości która napełnia każdego człowieka co na świat przychodzi. Na świecie był i świat przezeń powstał a świat go nie poznał.
Prawda
Artur
z krwi i kości
pasja i ateizm
Bóg Ateisty i Prawdziwa Przyjaźń.
Pani Zofio, Aharonie – oraz Pozostali Forumowicze; Korzeniem każdej z możliwych pasji jest czysta radość życia – radość głęboka, muskająca jednak najsłabszą powierzchnię, impresję dnia codziennego, banał, a także nieustępliwą czasem okrutność i zimno życia. Życie jest wspaniałe, jest w swej powszechności nawet niewyrażalnie niedostępne. Pasja objawia zawsze odniesienie do owej radości, niosącej coś, co nazwałem "czymś więcej". Jednak nie o samo życie chodzi… Warunkiem odebrania czystej radości życia jest umiejętność zatrzymanie się, "wyjścia z siebie" – odniesienie do czegoś "jeszcze więcej". Słowo ludzkie jest Słowem, ale to słowo niesione w głębinach języka i wykraczające poza jednorodne pasje. Matnią słowa będącego Słowem jest coś, czego słowo już nie obejmuje. Dlatego Słowo Boże może dla człowieka oznaczać milczenie. Dlatego o Bogu – Bogu swoim, Bogu Ateistów, Bogu – być może – również Waszym, nie powiem ani słowa. To taka tajemnica, odległy żar życia, zbyt bliski i osobisty, aby w ogóle próbować Go wyrazić… O TYM CZYMŚ / KIMŚ będę zatem milczał 🙂 Nie jest to wiara, tylko wiedza. Nie ezoteryczna eschatologia, tylko czysta mistyka. Dla mnie jest ona faktem, czymś, czego doświadczam prawie codziennie, poza czasem lizania smutków Otchłani.
Spędziłem sylwestra z grupką swoich epikurejskich przyjaciół. Zamknęliśmy się w chatce, głęboko w górach, pośród lasów uroczyście przykrytych śniegiem, na odludziu. Sabat czarowników i czarownic, zjazd wiedźminów, spotkanie niebezpiecznej sekty neurotyków. Na trzy dni w sposób dotykający absolutności zawiesiliśmy czas, rozkoszując się strumieniem słów, które układały się pośród swoich subtelności w opisie doznań życia, płynęliśmy w werbalizacji myśli i nasłuchiwaniu ciszy lasu. Doszło u niektórych – również u mnie – do samotnej mistycznej ekstazy. Kocham, góry, przyrodę. Jako epikurejczyk z krwi i kości zawsze kochałem wilczość i niedostępność lasów, beskidzki klimat, o wiele lepszy niż atmosfera alp. Pozbawiony banalności swego jasnego majestatu, rozległy i uroczysty, wilczy nastrój Karpat przybliża do instynktów, wyzwala w człowieku zwierzęcy ogień. Zderzony z subtelnością myśli i świadomością rozległości ludzkiej duszy, przeradza się w doznanie wskazujące bezpośrednio na to, czego wyrazić się słowami już nie da. W żaden sposób. Doznawanie takiej ekstazy życia – oto korzeń przyjaźni. Jeden z korzeni.
http://pl.youtube.com/watch?v=_x31Kv02GnM
Wódki nie było 🙂
Wódki nie piliśmy.
Do Zosi i Bartosza.
"ludzie umierają, cmentarze się sypią – a Bóg jest nadal Bogiem żyjących…"
pięknie napisane. To znaczy podobają mi się te słowa które napisałaś Zosiu.
Wczoraj zrobiłem zdjęcia nagrobkom na cmentarzu Żydowskim. Stary cmentarz jeszcze z przed wojny. A na nim zachowało się jedynie kilka nagrobków. Na jednym z nich u samego dołu widnieje napis po hebrajsku. Odczytałem te pięć liter.
Jedynie pięć liter hebrajskich z kropeczkami nad każdą z nich.
Znaczenie napisu jest takie:
Teche Niszmato Cruta Bieror Ha – chajim co się wykłada na Polski :
"Niech dusza Jego będzie związana w więźle życia"
Ps.Cóż internet daje możliwość spotykać dobrych ludzi. Naprzykład takich jak Bartosz, który pokazał Nam pięknego Wilkowatego. Na przykład takich jak tych co tu piszą jak kolwiek by się wypowiadali. Osobiście przynosi mi to wiele radości zwłaszcza wtedy kiedy nasze relacje układają się, i rozwijają ku dobremu.
No cóż muszę kończyć ten wpis.
Zosiu fajny z Ciebie człowiek.
Shalom.
"Niech dusze Nasze będą związanae w więźle życia".
Niesamowite są nagrobki żydowskie są jak kamienie w przestrzeni. A swoją drogą zastanawiam się dlaczego właśnie ten i jeszcze jeden ostał się a wszystkie inne nagrobki wyglądają jak by je ktoś wykopał.
Chcesz zobaczyć kolejne zdjęcia?
węzeł życia i korzenie przyjaźni
Ekstaza i pasja.
Na pewno opiszę jeszcze inne korzenie – ale aby opisać wszystkie, to… życia nie wystarczy Ekstaza jest jednym z korzeni dlatego, że wówczas przyjaciele zdają sobie sprawę z jedności własnej istoty. Ekstaza polega na przekroczeniu, wykroczeniu, wyjściu – np. "z siebie" i wspólnej celebracji bogactwa egzystencji. Aby dojść do wzajemnego porozumienia w momencie ekstazy – którą cechuje milczenie albo wrzask nieokrzesanej rozkoszy (w każdym bądź razie słowa jej nie wyrażą) – potrzebne jest całkowite zaufanie do przyjaciela. Ponadto samo przeżycie takiej ekstazy jest wielką przygodą (to jedno z najbardziej intensywnych przeżyć psychicznych w życiu człowieka), która łączy ludzi i której nie sposób zapomnieć. Związek między przyjaźnią i pasją jest taki, że z jednej strony to pasja kształtuje przyjaźń, z drugiej – to przyjaźń uszlachetnia i potęguje pasję. Ekstaza to najbardziej głęboki, mistyczny i występujący rzadko stan, swoiste zwieńczenie pasji. Wspólne przeżycie ekstazy jest dostępne tylko dla przyjaciół, którzy są "jedną duszą uwięzioną w dwóch ciałach".
Spójnik “i”
Pani Zofio !
Przepraszam za wcześniejszą poufałość i dziękuję za osobiste wyznanie, także szczere, życzliwe i piękne słowa.
"Ewangelia mnie przeraża !" – czyżby słowa JPII "Nie lękajcie się" poruszały i umacniały również Panią ?……
Chociaż być może dotyczą one bardziej słów Św. Piotra – " ….nie obawiajcie się ich gróźb i nie dajcie się zastraszyć….."
Zgoda miłość to szczególny obowiązek , ale najczęściej również doświadczenie obecności i bliskości Boga, oraz miłości odwzajemnionej kochanej osoby
A zatem w miłości i przyjaźni ludzkie istnienie znajduje się, pod wrażeniem drugiej osoby, jednocześnie nawiązuje kontakt z tym, co Absolutne.
Trzeba się po prostu zaprzyjaźnić lub zakochać, aby zrozumieć, czym jest owo współistnienie – Boga z istotami ludzkimi.
Z inspiracji P. Aharona zastanawiamy się pisząc o przyjźni i miłości – jak zbliżyć się, czy dotrzeć do łaskawego Boga ? – i – w jaki sposób odnaleźć swą ludzką właściwość ?………….
Według mnie chrześcijańska odpowiedź winna zawierać się zawsze w owym spójniku "i".
Łaskawego Boga znajduję, a nawet doświadczam Jego Miłość, bądź Miłosierdzie, Wszechmoc, kiedy szczerze i żarliwie modlę się, także będąc w sytuacjach i miejscach szczególnych m.in. uczestnicząc we Mszy Świętej w Kościele, czy podczas ciszy, kontemplacji, medytacji Słowa Bożego, czy wielbienia Boga na łonie natury
A wierzę i mam nadzieję, że jestem i trwam z Bogiem, kiedy staram się bezgranicznie i bezwarunkowo ufać Bogu Ojcu – powierzać Jemu siebie i innych ludzi "i" wierzyć w Chrystusa tzn. urzeczywistniać Jego człowieczeństwo m.in. szanując wszystkich ludzi, a kochając bliźnich, z pokorą podejmując Boga trudne wyzwania, przezwyciężając słabości, eliminując, potępiając i ujawniając zło, wyrzekając win i nawracając – wówczas chyba staję się coraz prawdziwszym człowiekiem i wiarygodniejszym chrześcijaninem ?……
Szczęść Boże !
Z poważaniem Z.R. Kamiński
nie da się kochać Boga tak jak człowieka
Przyjaciele, wrogowie i obojętni.
Gratuluję z powodu wyboru znajomych – według kryterium, aby byli w przyjaźni z Bogiem.
Rzeczywiście Boga miłość możemy jedynie przyjmować, szanować i starać się odwzajemniać, bo On nas pierwszy umiłował……. i to jeszcze jak ?….
A z istotami ludzkimi bywa bardzo różnie – możemy kochać bez wzajemności, zdradzić, a nawet być obojętni.
Przyjaciele mogą zdradzić, wrogowie – zabić, a ludzie obojętni mogą przyzwolić na zdradę i zabijanie !
Wyznam szczerze mam wątpliwość, z tym "tolerowaniem złych i kochaniem wszystkich" – nie wystarczy szanować wszystkich, a miłować bliźnich ?…….
Rozumiem, że Pani toleruje złych i nie doszukała się poufałości, a więc Pani Zosiu życzę dalszego owocnego współistnienia – coraz bliższej przyjaźni z Bogiem i jeszcze większej życzliwości, zażyłości i poufałości z istotami ludzkimi, oraz wielu nowych przyjacół w 2009 roku.
Pozdrawiam
Inna miłość.
Może Pani, Pani Zofio, doprecyzować kwestię odmienności miłości do Boga od miłości do Człowieka? – Ostatnio, czytając Księgę Hioba, swoją ulubioną, doszedłem do potwierdzenia nauki mojej Babuszki z Wisły i księdza, który przygotowywał mnie do komunii; do banalnego wniosku, że cierpienie "zesłane" na człowieka jest próbą umiejętności przeszywania materii świata (na którą składa sie ból, cierpienie, a według Augustyna – zło) promieniem "wiary". Życiński napisał kiedyś książkę, która wypadła mi za burtę na Mazurach, pt: "Ułaskawianie Przyrody". Zawarta tam była teza odnośnie racjonalizowania świata przyrody (materii) i nadawania mu sensu. Według Schelera bez Cierpienia o sensie mówić nie możemy. Wg. Plessnera i Henry’ego cierpienie jest tylko funkcją rozkoszowania się życiem. Sens, który nadajemy swojemu mierzeniu się z bolesnym światem, zaczyna się krystalizować i karmić sobą człowieka w momencie, kiedy dopatrujemy się go "poza światem" – chrześcijańskie, mistyczne, fenomenologiczne i egzystencjalne implikacje takiego stwierdzenia znane są od Starożytności. Cierpienie to stało się przyczyną ekstrapolacji moralności ludzkiej na atrubuty Boskości – zwyczajny błąd leżący u podstaw zwykłego, logicznego myślenia – stąd rozliczne teodycee, a także obskurantyzm niektórych ideologii ateistycznych (zwłaszcza populistycznego ateizmu zbudowanego na negacji fasadowości obrzędów związanych z wyznawaniem Boga – reakcje moherów na krytyczne względem sposobu obchodzenia świąt przez większość Polaków słowa Pani Senyszyn spotkały się z kontrreakcjami wszelkiej maści pseudoateistów), jednym chórem orzekających o niemoralności Boga, "który to pozwala tak ludziom cierpieć – co to za Bóg?". Cierpienie – próba życia – jest implikowane, a być może należy do cech istotnościowych owego "mistycznego promienia", zwanego przez ludzi wierzących wiarą, przez skostniałych Husserlowskich fenomenologów "strumieniem świadomości", przez młodziutkich maniaków Heideggera – egzystencją, która stanęła w prześwicie Bycia, byciem samym – Nicością u podstawy bytu. Nie ma rozkoszowania się bez cierpienia – są sobie przypadłe. Ocieram się tutaj o niebezpieczną banalizację kwestii zła ("nie ma dobra bez zła" – przecież to nieprawda), ale chodzi mi o coś innego: Czy odmienna od miłości do człowieka miłość – i przyjaźń – wobc Boga zakłada – Pani zdaniem – diametralną różnicę pomiędzy Bogiem i człowiekiem? Jak pogodzić to z tezą, że Bóg jest Osobą? Czy Osoba w ogóle to człowiek, czy "coś więcej"? Na czym polega – Pani zdaniem – symboliczne znaczenia pojednania Boga z Człowiekiem w Chrystusie? Na odpuszczeniu grzechu, prawda? Grzech polegał na traktowaniu cierpienia jako kary. Jezus miał uświadomić ludziom, że cierpienie stanowi szansę. Miłość do Boga przypomina mi motyw przyjaźni opisywanej przez Nietzschego – przyjaźni surowej, wielkiej, wiernej, spokojnej, majestatycznej i nie obawiającej się wspólnej …walki…
Pozdrawiam.
chrześcijańskie “koany”