Mądrość i wolność Krzyża

Rozważanie na III Niedzielę Wielkiego Postu

Dzisiejsze Czytania 

Nie sądź, że jeżeli wydarzenia te miały miejsce dawno temu,

to tobie, który dzisiaj o nich słuchasz, nie przydarza się nic podobnego.

Wszystkie te wydarzenia duchowo spełniają się w tobie…*

 

Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą. To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi

Czy można uznać, że niepowodzenie, cierpienie, porażka mogą mieć coś wspólnego z bezgraniczną Miłością Boga? Czy taka logika nie jest zgorszeniem i głupstwem dla współczesnych początkom chrześcijaństwa Żydów i Greków? Czy tylko dla nich?

Czy mogło być inaczej w środowisku faryzeuszy, wiernych Bogu Ojców, objawiającemu się w cudownych znakach? Czy krzyż nie stał się pułapką dla ich oczekiwań? Dla Greka z kolei to obraza zdrowego rozsądku, błąd logiczny jak Bóg mógł zanurzyć się w ludzkie ograniczenia, dać się wpisać w miejsce, czas, skończyć na krzyżu, chcieć odzyskać ciało (więzienie) by żyć wiecznie?

Wszak Ateńczycy usłyszawszy o wskrzeszeniu umarłych powiedzieli Pawłowi

Posłuchamy cię innym razem” (Dz.17)

Spodobało się Bogu tak dokonać ludzkiego zbawienia i uczynić krzyż mądrością, znakiem bezinteresownej miłości, uczynić krzyż katedrą wywyższenia Syna Człowieczego.

Umierając na krzyżu Chrystus umożliwia zrozumienie paradoksalnej odpowiedzi Miłosiernego Boga, odpowiedzi na ludzki grzech. Na krzyżu umierają ludzkie, uczone teorie o Bogu i człowieku. Syn Boży z katedry krzyża poucza wszystkich, nawet tych, którym się wydaje, że posiedli całą wiedzę o Bogu i człowieku, o życiu i śmierci.

Nauka krzyża jest wymagająca, łatwiej próbować ją wytłumaczyć niż nią żyć

Przykłady?

Kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje (Mt 16).

Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien (Mt. 10).

Wobec krzyża nie da się być obojętnym. Własny krzyż to myślę, przede wszystkim świadomość i dobrowolność podążania na Golgotę… wierność chrześcijaństwu i Kościołowi, którego słabość, grzeszność i podziały wciąż są zgorszeniem dla świata. Krzyż to ból fizyczny, poczucie opuszczenia, wątpliwości, to często ciężar kogoś bliskiego, to krzyż tak banalny, że niegodny tej nazwy, niezauważalny przez otoczenie; to wciąż ponawiany wysiłek miłości, szukania Bożej woli, trwania do końca

Tomasz Merton pisał:

Konieczne jest zaakceptowanie ograniczeń, wstrzemięźliwości, samozaparcia, poświęcenia itd. Dla ludzi naszych czasów, tak pochłoniętych dążeniem do ludzkiego spełnienia, może się to wydawać szokujące. Trzeba szczególnego rodzaju przenikliwej mądrości, żeby zobaczyć, że to, co pod wieloma względami jest niespełnieniem, w rzeczywistości prowadzi do najwyższego rodzaju spełnienia zasadniczo istnieje tylko jeden rodzaj wolności, to jest wolność Krzyża. Jest to wolność, która przychodzi do tego, kto całkowicie wydał się razem z Chrystusem na Krzyżu, zmartwychwstał wraz z Chrystusem, i posiada Chrystusową wolność i to nie dzięki zwykłemu ludzkiemu impulsowi, lecz impulsowi Ducha Bożego**

Wpatrując się w scenę śmierci na Golgocie proszę Boga o mądrość płynącą z Jego krzyża, przewyższającą doświadczenie, nadzwyczajne znaki, systemy filozoficzne.

Proszę o siły zdolne pokonać moje ludzkie słabości; proszę by w życiu moim, moich bliskich, w życiu Kościoła nie zabrakło Jego mądrości i Jego mocy.***

 

użyte w tekście:

* cytat z Orygenesa zaczerpnięty z http://www.verbasacra.pl/wyjsciepoz-t.htm

 ** T. Merton „Kontemplacja w świecie czynu”

*** por. Medytacje na niedzielę o. T.Hajduk http://www.jezuici.pl/drgorka/medytacje/medytacje2009/medytacja.php

 

 

 

 

rozw_niedzil_1.jpg

 

 

 

 

 

12 Comments

  1. krok-w-chmurach

    “Nauka krzyża jest

    "Nauka krzyża jest wymagająca, łatwiej próbować ją wytłumaczyć niż nią żyć"

    Nawet wytłumaczyć ją nie jest łatwo. A żyć? Nie ma znaczenia, czy ktoś wyczekuje cierpienia, czy od niego ucieka, ono prędzej czy później się pojawia……..wtedy teoria tej nauki zostaje zastapiona praktyką. I wtedy krzyż dotykając człowieka przestaje być dla niego głupstwem i zgorszeniem.

     
    Odpowiedz
  2. zibik

    Prawdziwe ludzkie spełnienie !

    Podzielam większość poruszonych i ukazanych nam wątków – tekst jest wartościowy, ubogacający i refleksyjny.

    Mam jedną wątpliwość, czy "ludzie naszych czasów" tzn. my rzeczywiście jesteśmy pochłonięci dążeniem, do prawdziwego ludzkiego spełnienia ?…

    Według mnie jesteśmy zdecydowanie bardziej pochłonięci i zaabsorbowani różnymi rzeczami i sprawami, które mają niewiele, a nawet nic wspólnego z prawdziwym ludzkim spełnieniem. Chyba, że miała Pani na uwadze wyłącznie spełnienie osobistych marzeń, wyobrażeń i zachcianek.

    Koniecznym warunkiem autentycznego "spełnienia ludzkiego" jest poznanie Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego, które rodzi i umacnia w nas chrześcijańską wiarę, nadzieję i miłość, także mądrość i wielkość, a nawet świętość.

    Poznawanie Boga Trójjedynego – Słowa Bożego wydobywa człowieka z uczucia pustki, nicości, małoduszności, czy zagubienia, osamotnienia, bezsensu życia, a zatem niedostatku, czy braku miłości, nadzieji i pożądanego spełnienia.

    Poznawanie Boga, siebie i innych wybranych osób to wchodzenie w najgłębsze osobowe relacje – wzajemne zaangażowanie dwu stron, bycie razem.

    Doświadczanie wzajemne obecności i bliskości tzn. miłości i przyjaźni, smakowanie i rozkoszowanie się bogactwem współżycia – istnienia i trwania w związku, a zatem świadome i dobrowolne dążenie, oraz zauroczenie i bezwarunkowe zakochanie, także pochłonięcie i zaabsorbowanie sobą, zapewnia osiąganie prawdziwego spełnienia.

    Ojcze nasz – szczęść nam  w osiąganiu ludzkiego spełnienia !

    Pozdrawiam Panią serdecznie !

     
    Odpowiedz
  3. zofia

    ludzkie pragnienia

     

    Dla ludzi naszych czasów, tak pochłoniętych dążeniem do ludzkiego spełnienia, może się to wydawać szokujące…
     
    Panie Zbigniewie,
    a dla jakich ludzi, poszukujących spełnienia, trudnym jest zaakceptowanie ograniczeń, wstrzemięźliwości, samozaparcia, poświęcenia?
    myślę, że i… Merton, i Pan, i ja mamy podobne odczucia w temacie kondycji człowieka naszych czasów
     
    czym bywają ludzkie pragnienia, spełnienia… przychodzi mi na myśl tekst:
    Czy Benedykt XVI rozbudzi w Europie religijnego ducha?
    i mocne słowa Onfraya: Nieważne, jaka to butelka, byle się upić
     
    a drugi wpis jest autorstwa Artura; Artur pisze o targowisku pragnień:
     
     
    Pozdrawiam serdecznie poszukiwaczy spełnienia i mądrości – tej płynącej z Chrystusowego Krzyża!
     
     
     
    Odpowiedz
  4. artur

    A+ pole widzenia

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

    Czy jednak człowiek jest w stanie sam się podnieść na ten poziom bożego w sobie w którym wszystko co widzi poucza go i mówi jak jest naprawdę i dokąd zmierzasz Panie?
    Widząc z wyższego poziomu swój stan, swoje ziarenko życia , człowiek przestaje dostrzegać to co się wokół niego i w nim wydarza jako coś przeciwnego celowi do którego zmierza.
    Widząc koniec wie że wszystko co istnieje ma cel.
    Zamknięci jedynie w jakimś ułamku czasu w historii ludzkości nie możemy wyrokować o sobie prawdziwie obiektywnie ale jedynie snujemy bajkę subiektywnych odczuć ograniczonych czasem w którym przyszliśmy na świat i żyjemy jakieś 70 lat. Więc co może ludzkość aby wspiąć się na ten wyższy poziom? W jaki sposób możemy spojrzeć z wyższego punktu widzenia?
    Możemy uczynić to jedynie z pomocą tego, który już tam Jest. Musimy poczuć tego który tam Jest a wtedy się do tego upodobnić. Nasza duchowa ewolucja to rozwój naszych pragnień, przechodzenie przez kolejne etapy naszych pragnień w życiu aż osiągniemy pragnienie dokładnie tego co właściwe, Tego, który jest najwyższą właściwością naszej ludzkiej natury. Ludzkość w dziejach swojej historii uczy się drogi do stwórcy nawet jeśli go nie postrzega. Aż do chwili w której następuje wewnętrzne oświecenie jakby przebudzenie tej wewnętrznej natury. Do tego przebudzenia umysłu rzekłbym usynowienia świadomości doprowadzają nas ludzi właśnie wszystkie te zdarzenia, które czasami na pierwszy rzut oka wydają się drogą przez pustynię. Ale to nawożenie pola naszej duchowej świadomości zawsze ma swój cel.
    Wydajemy się być błądzeniem bez sensu.
    To co nazywamy złym czy dobrym doświadczeniem doprowadza nas w końcu do ziemi obiecanej a więc prawdy o sobie o swej bożej kosztowności o której tak mało mówiono nam w naszym życiu od dzieciństwa. Tak mało że musieliśmy uczyć się prawdy o sobie nie jako na własną rękę. Czyta się całe sterty książek , słucha mądrych ludzi, chodzi na uniwersytety i myśli i myśli a tak naprawdę to jednego czego mu potrzeba to Taty. Tak, tak. Potrzebuje Ojcowskiej dłoni na ramieniu i jak mi Bóg miły przytulenia przez Matkę.
    Syn potrzebuje Ojcostwa, córka potrzebuje Ojcostwa i wcale to nie mniej znaczy niż Matka.
    Wiem co mówię bo mam rodzinę i Syna. I nie przez kazania i wpajanie wiedzy uczę go ale przez to, że jestem Obecny. On mój Syn zawsze może do mnie przyjść i poczuć moją dłoń na swoim ramieniu. Zaprawdę, zaprawdę powiadam Wam to jest prawdziwa filozofia pola.
    Syn człowieczy potrzebuje Ojca tu na ziemi, aby zobaczyć i doświadczyć tego Ojca w Niebie. Jeśli tu na ziemi nie zazna człowiek Ojcostwa to trudno mu będzie poczuć swój korzeń i swe źródło w niebie.
    Oto odpowiedzialność Ojców za synów.
    A+2009
     

    Wczoraj byłem na polu. Powietrze jest takie ostre i uczy o Tym który jest w niebie. 

     
    Odpowiedz
  5. zibik

    Kryzys ojcostwa !

    Aharonie serdeczne dzięki za Twoje obrazy i "pole widzenia".

    Tak, tak pierwszym i podstawowym zadaniem mężczyzny powołanego do życia jest ojcostwo, został on stworzony i powołany by stawać się, być i żyć w świadomości roli, jaką ma spełnić w przyszłości – męża i ojca.

    Mężczyzna jest drugą, a nie pierwszą "połową" konieczną do istnienia dwojga, dzięki kobiecie staje się mężem i ojcem. A swojemu ojcu i matce w znacznym stopniu zawdzięcza to, że jest lub nie jest w pełni dojrzałym i odpowiedzialnym mężczyzną.

    Bóg stwarzając mężczyźnie właściwą pomoc – chyba nie kierował się, tylko jego osamotnieniem, lecz zmierzał do pełni i zjednoczenia – komplementarności istoty ludzkiej. Najlepiej wyraża i ukazuje ową komplementarność różnica płci, która kobietą i mężczyzną pozwala wypełniać powierzone zupełnie inne zadania i wyzwania, przed którymi Bóg nas stawia.

    Dar ojcostwa jest ściśle związany z macierzyństwem, ponieważ rodzi się ze wzajemnej miłości współmałżonków. Poczęte dziecko w cudowny sposób przenosi miłość rodziców w wymiar boski (absolutny), a zatem kosmiczny i nieskończony.

    Mąż (mężczyzna) staje się współtwórcą Boga w dziele stwórczym, dlatego spoczywa na nim ogromna odpowiedzialność za płodność kobiety.

    Naturalną drogą realizacji powołania, co nie znaczy jedyną, do ojcostwa jest akt miłości małżeńskiej. Ojciec powierza kobiecie swoje komórki (plemniki) odpowiedzialne za zapłodnienie. O skutkach swego działania dowiaduje się zwykle w stosownym czasie, od kobiety, która informuje go, że stał się ojcem, tylko zwykle jeszcze nie wiadomo jakim ?…….. 

    Źródłem teologicznego ojcostwa jest prawda wiary mówiąca, że Bóg jest Ojcem Jezusa Chrystusa i wszystkich ludzi.

    Nasza wizja ojcostwa zależy w dużej mierze, od poznania Boga-Ojca, które w dzisiejszych czasach przeżywa swoisty kryzys. Boga postrzegamy nazbyt często jako : Staruszka, Ratownika, św. Mikołaja, Obserwatora, a nawet Nieobecnego, Despotę, Policjanta, Egzekutora etc.

    Taki obraz (wizja) nie ma nic wspólnego z Bogiem-Ojcem prezentowanym i ukazywanym w Biblii, który jest Doskonały, Miłujący, Miłosierny, Łaskawy, Sprawiedliwy, Dobry  etc.

    Tylko taki – rzeczywisty wizerunek Boga-Ojca jest w stanie właściwie uformować i ukształtować osobowość, właściwą postawę człowieka i wzór ziemskiego ojca.

    A zatem uchronić liczne rodziny, przed coraz powszecniejszym kryzysem (regresem) ojcostwa i jego tragicznymi konsekwencjami i groźnymi następstwami.

    Z poważaniem Z.R.Kamiński

     
    Odpowiedz
  6. zibik

    Pani Zosiu !

    Dziękuję za okazywaną życzliwość, zrozumienie moich intencji i polecane nam wartościowe linki.

    Mam nadzieję, że Benedykt XVI z pomocą Ducha Świętego rozbudzi w Europie, Afryce i świecie religijnego ducha, narazie bardzo uaktywnił poczynania złego ducha.

    Wędrówka w stronę Boga Miłości nie jest łatwa, a "zaakceptowanie ograniczeń, wstrzemięźliwości, samozaparcia, poświęcenia" i innych wyrzeczeń i ofiar jest trudne, dla wszystkich ludzi. Najbardziej chyba, dla tych, którzy świadomie i dobrowolnie ignorują, lekceważą i odrzucają miłość Boga. A więc egzystują, a raczej wegetują w oddaleniu, od Boga i bliźnich albo niebezpiecznie blisko złego ducha lub razem z nim.

    Thomas Merton, Matka Teresa i inni wybitni, wielcy ludzie, którzy wyprzedzili nas w podążaniu ku Bogu, mogą być doskonałym wzorem, dla naszych starań i poczynań w wypełnianiu woli Boga – w dążeniu naszym, do podobnej wielkości, doskonałości, prawości i świętości.

    W przypadku T.Mertona, jak i JP II istotny wpływ na ich dalszy los, byt miał przedwczesny zgon matki, także wyzwanie Boga, aby wyjątkowo wcześnie rozpocząć samodzielne życie, ale nie samotne, lecz z Bogiem i autentycznymi przyjaciółmi.

    Ps. Rzeczywiście opakowanie (butelka) jest mało ważna, istotą jest jej zawartość – polecam czerwone wino, dla zdrowotności.

     

     
    Odpowiedz
  7. artur

    A+

     Moje myśli przywołuję do miłości i współ czucia z każdą bożą istotą.
    Wszak stanowimy jeden boży organizm, jedno ciało Chrystusa. Przechodzimy z pokolenia na pokolenie a On idzie z nimi, ludźmi, nawet wtedy kiedy Go odrzucają i o nim zapominają. Idzie albowiem wie, że prędzej czy później i tak dojdą do celu swojej podróży.
    Wszak gdyby ich opuścił nie mieli by racji bytu. Albowiem bez niego nic nie istnieje co istnieje. A ktokolwiek rości sobie prawo istnienia bez jego obecności stawia się na pozycji bożków, które jak powiada pismo mają usta ale to nie jest mowa, mają oczy ale to nie jest widzenie, mają uszy ale to nie jest słyszenie. Wmawiają sobie jedynie, że coś widzą bez Boga i coś słyszą bez Boga a tak naprawdę to nic nie widzą i nic nie słyszą oprócz tego co Bóg chciał aby widzieli słyszeli i czuli o Nim. 
    W jaki sposób Bóg pragnie przekazać człowiekowi swoje odczucia? Posłużył się słowem, posłużył się nutą, mową , dźwiękiem, posłużył się czymś jeszcze aby ukazać ludziom to co jest dla nich ukryte dopuki żyją w tym czasie teraźniejszości teraźniejszości i nie potrafią wejść w czas teraźniejszości przyszłości. Bóg poruszył to co tu odczuć umiemy i na co reagują nasze zmysły aby człowiek mógł usłyszeć i poczuć prawdziwe źródło tego co tu czuje jako smak, jako węch i tak dalej. Zmysły człowieka jako manifestacja i zmaterializowana forma duchowego? Żydzi powiadali o tym, że tu na ziemi nie dzieje się nic, co nie miałoby swego anioła nad nami zmuszającego do wzrostu. To można zrozumieć przez to, że nie ma tu na ziemi nic, co nie miałoby w niebie swojego korzenia. Nie ma tu na ziemi nic, co nie miałoby swojej siły w świecie duchowym. Świat , w którym żyjemy jest wyrazem świata duchowego i sił w nim panujących? To co duchowe, to co ponad tym co cielesne, nie można nazwać, nie ma tak naprawdę imienia nic co jest duchowe, bo duchowy świat nie zawiera nazw. Nie ma męszczyzny ani kobiety albowiem są jak aniołowie w niebie bezimienni. Duchowe jest bez ciała, bez zwierzęcej natury , bez powłoki mineralnej i roślinnej a słowa tam to nie wasze słowa a myśli tam to nie wasze myśli.
    Ale duchowe czuje, bardzo czuje i jest pełne siły? Energii?
    Tak.
    Tak więc to co tu mogę zobaczyć jest przedłużeniem tego co jest duchowe? W mistyce Żydowskiej rysuje się najczęściej drzewo aby to zobrazować? 
    Korzenie u nich to świat duchowy a wszystko to co ponad powierzchnią ziemi to nasz świat? I tak jak przez korzenie żyje drzewo tak nasz świat żyje przez duchowe korzenie, które czerpią ze źródła rzeki życia , Bożego życia stwórcy? 
    Mistyka Żydowska używała nazw gałęzi z tego świata aby żeby ukazać ludziom duchowe korzenie bożego świata? No powiedz mi proszę.
    – By wyrazić to, co duchowe słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami. Ci, którzy nie rozpoznają prawidłowego zastosowania Jego języka popełniają błędy myśląc że fizyczne działania mają połączenie z duchowym i że mogą dokonywać czegoś duchowego. Czary, amulety, wróżenie i wszelkie gusła pogańskie wymienione w starym testamencie. Więc to nie działa. To co cielesne nie działa bo nie ma połączenia z duchowym. Dlatego Pan Jezus wzywał do zmiany myślenia a nie zmiany świątyni. Dlatego mówił, że ani na tej górze ale w duchu. Kto zna pismo wie o czym się mówi. Pan Jezus przyszedł w ciele i wiedzieć co to znaczy to wyznać go prawdziwie. Ludzie nie zdają sobie sprawy co to znaczy wyznawać, że Bóg objawił- wyraził- ukazał – no poczuj! swoje życie przez ziemię a na ziemi w postaci syna bożego swoją osobę. W nim było życie a życie było światłością. 
    2009+A
    Teraźniejszość przeszłości 
    Teraźniejszość teraźniejszości 
    Teraźniejszość przyszłości. 

    Bóg objawił swoje życie przez ziemię, a na ziemi w postaci Syna bożego swoją osobę – miłość.
    Bóg jest miłością. +

    Aharon+2009 przed paschalny czas. 

    PS. Tak tylko rozmyślam 

    Oddaje pokłon szacunku dla tych, którzy przede mną tu byli, którzy pojawiali się na tej ziemi kiedy mnie nawet promyk świetlisty nie dotykał. Mające w opiece wszelkie stworzenie w Chrystusie o! istoty bożego świata. Oddaję z Wami wewnętrzny pokłon szacunku nieskończoności Bożego Ducha w Jezusie Chrystusie Bożym Synu , naszym Panu i objawionym Bogu Ojcu. 

    Tylko rozmyślam i uczę się.
     

    Dziękuję za powyższe wpisy, czytam z uwagą i uczę sie czegoś od Pana bracie Zbigniewie. 

    Uczę się od wszystkich ludzi. Cieszę się , że na ziemi jest tylu różnych ludzi i od każdego z nich mogę czegoś się nauczyć o naszym Bogu Ojcu.

    Obiecałem sobie milczenie ale nie wychodzi mi to w tym roku. 

    Może nie czas aby milczeć?

    Sam już nie wiem.

    Jak bym coś nie tak napisał to proszę o wybaczenie. 

    Pozdrawiam Zosię , Inke i Zbigniewa.

    Pa.

     

    Proszę o modlitwę.

     

     
    Odpowiedz
  8. zofia

    zaskoczył mnie Pan,

     

    Panie Zbigniewie, zestawieniem Mertona i Jana Pawła II…; nie brnąc w żadne szczegółowsze analizy, za to, co ich łączy, mogłabym uznać chyba właśnie zaakceptowanie ograniczeń, wstrzemięźliwości, samozaparcia… chociaż u Mertona – buntownika proces ten przebiegał dosyć burzliwie…
    "Z natury wolny, stworzony na obraz Boga, byłem jednak więźniem własnej gwałtowności i własnego egoizmu na podobieństwo świata, w którym się urodziłem."
    Merton ma w sobie coś niesamowitego, co pewien czas muszę do niego wrócić, choć krótki cytat, parę kartek książki lub pozaznaczane fragmenty… czuć człowieka, życie… soczystość,  pasję, głód czegoś więcej…
    dla zainteresowanych, kilka migawek i myśli z życia trapisty:
    i trzeba wejść w galerię;
     
    Merton… pomaga mi jeszcze, gdy toczę swoje własne "boje z Kościołem" ( może uściślę…  ze swoimi wątpliwościami, wyobrażeniami, pomysłami ; z tym, co mnie w Kościele-instytucji drażni ); wydaje mi się, że gdy ktoś taki,  jak Merton wytrwał w Kościele – to dla każdego to jest możliwe…!
     
    również cieszą mnie osoby, których życie ilustruje drogę podążania ku doskonałości, prawości, świętości; nawiązując do JPII etapy takiej drogi mogą wyznaczać chociażby: skrzydła Fides et ratio, miłosierdzie Dives in misericordia, niesamowitość wymagań Veritatis splendor
    wracają do głównego tematu warto może przypomnieć myśl Tischnera:
    "Można tak pokochać krzyż, że się zrezygnuje z zejścia z krzyża w dniu zmartwychwstania."
    nie zapominajmy: po Krzyżu – jest Zmartwychwstanie!
     
    Ps. Nie negując zdrowotnych walorów wina – proszę… o ciekawe propozycje napojów bezalkoholowych!
     
     
     
     
     
    Odpowiedz
  9. zofia

    Inko, Arturze

     

    dzięki za komentarze; niesamowite są te przebiśniegi… biało-zielona delikatność, kruchość, świeżość, na tle dojrzałej czerwieni; może to jak… dzieciństwo na tle macierzyństwa i ojcostwa; może jak własne pierwsze ideały i pomysły  na tle tego, co potem przynosi życie…
    pozdrawiam,  z modlitwą
     
    Odpowiedz
  10. artur

    A+ Dla Zosi od Mertona

     

     

    To był przypadek te przebiśniegi. Ta fotografia w moim życiu to czysty przypadek. Tak bynajmniej myślę. 

    Lubię fotografię. Obraz. Najbardziej lubię być na otwartej przestrzeni i to przed Burzą. Ale zawsze mieć ten zapas na ukrycie się w jakimś bezpiecznym miejscu. Najlepiej w wiejskiej chacie albo hacie, nie wiem jakie ha się pisze do haty. Uwielbiam burze i czekam na nie. W tym roku już raz błysnęło ale to tak przelotnie.

    Być może uda mi się zapolować na pioruny kiedyś jednego juz upolowałem swoim aparatem i jak znajdę to zdjęcie to podeślę.

    Jeśli chodzi o Mertona to dużo czasu minęło jak go czytałem. Pamiętam jak Żona kupiła jego książkę.

    Później coś czytałem o modlitwie Konteplacyjnej Mertona i nic z tego nie rozumiałem ale czułem że coś w sobie nosi ten niezwykły człowiek. Wiem o ile pamiętam to po spotkaniuTomasza pognało mnie ku poznaniu buddyzmu zen.  O ile pamięć mnie nie myli to czytałem troszkę Philipa  Kapleau no a później to już poznałem Czternastego  w cudzysłowie papieża buddyzmu Tybetańskiego Tenzina Gjatso czy jak to tam go odmienić. 

    Fajni ludzie żyją na ziemi – absolutnie.

    Zawsze spotkanie z człowiekiem jest podróżą w czyjś świat ducha. I to jest fascynacja moja. Czasami to trwa krótko a czasami długo ale w końcu zawsze zwijam swój namiot i idę dalej bo mam to chyba w genach by nie zagrzewać miejsca zbyt długo przy jakimś miejscu przy jakiejś ideologii, wyznaniu, religii czy jak to tam nazwać. Może jest to wynikiem jakiejś duchowej więzi z moimi przodkami którzy zapewne przemierzali ziemię Izraela. Może tak jest że żyje w nas dzisiaj jakaś cząstka tych naszych pradziadków i ciągnie nas do życia jak Rekabitów moich kochanych braci.

    Jr 35,18n

    Kto wie.

    Kiedyś rozmawiając z pastorem od braci protestantów powiedziałem mu,  że u mnie życie płynie od korzenia a moim korzeniem są Ci od Jonadaba syna Rekaba i dlatego nie mogę nigdzie w zyciu zagrzać miejsca duchowo bo jestem jak oni w ruchu. I zrozumiał mnie ten wielki protestancki brat dlaczego nie umiem na stałe przykleić do siebie etykiety jakiegoś Kościoła. Bo ja się w kościele urodziłem. Ja kościoła nie wybrałem to On wybrał mnie. Ja teraz przez ten Kościół wedruje od człowieka do człowieka i poznaję jak jest cudowny i różnorodny w swym wyrazie. Mam bardzo dużą granicę tolerancji i to pozwala mi iść tam gdzie chcę i pozostać niezauważonym jako wróg. 

    "A wyruszywszy stamtąd, spotkał Jonadaba, syna Rekaba, idącego mu naprzeciw. A gdy ten go pozdrowił, zapytał go: Czy jesteś tak samo szczery wobec mnie, jak ja wobec ciebie? Jonadab odpowiedział: Tak jest, tak jest! Podaj mi swoją rękę." (2 Król. 10,15)

    Pa moi drodzy niebiescy przyjaciele.

     

    niedziela po obiedzie. 2009 

    o przepraszam sobota, dziś jest sobota a ja się czuje jakby to była niedziela.

    Artek. +

     

     

     

     
    Odpowiedz
  11. zibik

    @Zofia – Odpowiedź !

    Pani pytanie :  "a dla jakich ludzi poszukujących spełnienia, trudnym jest zaakceptowanie ograniczeń, wstrzemięźliwości, samozaparcia, poświęcenia ?"…..nie wiem, czy podobnie rozumiemy w/w pojęcia ?…..

    Ponoć odpowiedź satysfakcjonująca domaga się najpierw precyzyjnie (poprawnie) postawionego pytania, dlatego proszę ewentualnie doprecyzować – o jakie "ograniczenia, wstrzemięźliwości i poświęcenia" chodzi ?……

    Napewno "zaakceptowanie" wielu rzeczy i spraw pomocnych, a nawet koniecznych w urzeczywistnianiu człowieczeństwa Jezusa Chrystusa, a zatem przydatnych, potrzebnych, do coraz lepszego wypełniania Jego woli, a nie realizacji wyłącznie osobistych zachcianek, pragnień i marzeń tj. omawianego spełnienia jest bardzo trudne, ale napewno możliwe. 

    Stopień trudności ich akceptacji, chyba warunkują nasze postawy i zachowania tj. wiara, uzdolnienia, preferencje, nawyki, przyzwyczajenia, także stan serca, ducha i umysłu (świadomości), również to, czym jesteśmy bardziej zaabsorbowani i pochłonięci ?…..- "więcej być, czy mieć" . Bardzo istotne są najważniejszy cel i motyw działania, bytowania, także uległość wobec pokus złego ducha.

    Ps. Przepraszam za opóźnienie i serdecznie pozdrawiam !

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code