Żyć adwentową radością

Rozważanie na I Niedzielę Adwentu,rok A2
 
Rozpoczynamy radosne oczekiwanie na przyjście Pana.

 

Teksty dzisiejszych czytań tryskają wprost radością tak obficie, że chyba nawet tych najoporniejszych muszą nią trochę zarazić: Na początek Izajaszowa zapowiedź powszechnego pokoju z idyllicznym obrazem przekuwania mieczy na lemiesze, a włóczni na sierpy. Potem całkowicie już naturalne przejście do wezwania psalmu: „Idźmy z radością na spotkanie Pana”. Dalej św. Paweł zapewnia w Liście do Rzymian, że „zbawienie jest bliżej nas niż wtedy, gdyśmy uwierzyli”, że „noc się posunęła, a przybliżył się dzień”. I wreszcie Ewangelia św. Mateusza mówi o ponownym przyjściu Syna Człowieczego, dając nam nadzieję, że gdy to nastąpi, przynajmniej niektórym z nas przyniesie ostateczne wyzwolenie od trosk i wieczne szczęście. Ponadto jako dodatek specjalny na początek naszej adwentowej drogi otrzymaliśmy w ubiegłym tygodniu Adhortację apostolską papieża Franciszka „Evangelii Gaudium” („Radość Ewangelii”).

 

Znaleźliśmy się właśnie u początku nowego roku liturgicznego i ten symboliczny przełom zaprasza do podsumowań. To dobra pora, aby pomyśleć, co ważnego zdarzyło się w naszych rodzinach, wspólnotach, w Kościele i jaki te wydarzenia miały wpływ na duchowe życie każdego z nas, na naszą osobistą relację z Bogiem. Jak przyjmowaliśmy własne i cudze sukcesy, rozmaite dobre i złe życiowe niespodzianki, trudne wyzwania i szarą codzienność? Jak zmieniały się nasze reakcje, poglądy, upodobania? Czy miniony rok naprawdę zbliżył nas do Boga, czy może woleliśmy zająć się budowaniem swoich mniejszych lub większych królestw, niekiedy bardzo odległych od wizji królestwa Bożego?

 

Owszem, ten bilans – jeżeli zdecydujemy się go dokonać – nie zawsze będzie wyglądał korzystnie. Ale płynąca z Pisma św. radość zachęca, abyśmy tym razem skupili się raczej na plusach niż na minusach, czerpiąc nadzieję ze światła, które coraz wyraźniej, coraz mocniej rozjaśnia nasz horyzont. Nawet gdy ten horyzont wydaje się już tylko bliską na wyciągnięcie ręki czarną ścianą. Bóg nie buduje czarnych ścian. Cóż z tego, że znowu coś nie ułożyło się po naszej myśli, nie stanęliśmy na wysokości zadania, zawiedliśmy albo nas zawiedziono? Bóg każdego dnia, a zwłaszcza w tym szczególnym czasie Adwentu proponuje nam przygodę odradzania się na nowo.

 

Rozumiejcie chwilę obecną: teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu” – powiada św. Paweł. Niekiedy budzimy się ze snu z ulgą, bo zakończyły się jakieś koszmary albo wstajemy z zapałem, oczekując miłych rzeczy, które ma przynieść rozpoczynający się dzień. Na ogół jednak nie lubimy przejścia ze snu w stan czuwania – tego nagłego, brutalnego zderzenia naszych fantazji i urojeń z konkretnymi wymaganiami otaczającego świata. Wolimy odwlec moment konfrontacji, nie wiedzieć i nie rozumieć.

 

U progu Adwentu Bóg wzywa nas do przebudzenia i czuwania, co w pierwszej chwili może wydawać się niemiłe, ale ostatecznie ma posłużyć naszemu dobru – jak budzik, który pozwala uniknąć spóźnienia. Nie próbujmy więc zbyt pochopnie wyłączać Bożego budzika, prześlizgując się w myślach szybko obok naszych porażek, zawstydzeń, lęków czy innych nieprzyjemnych wspomnień i doznań. W przeciwnym razie, zadowalając się drobnymi doraźnymi radościami albo po prostu unikając dyskomfortu, możemy nie tylko narazić się na przykre doczesne konsekwencje, ale też przespać wielką i nieprzemijającą radość, obiecaną nam przez Boga.

 

Czuwajmy więc na swoim polu i przy swoich żarnach (przy biurkach, komputerach, stolach operacyjnych, za kierownicami samochodów, w szkołach, bibliotekach, sklepach itp.). Bądźmy realistami, ale nie poddawajmy się zwątpieniu. Niejedną jeszcze paranoję przetrzymać przyjdzie, robiąc swoje – to naprawdę bardzo chrześcijańska perspektywa.

 
 
 
 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code