Współczesne bałwochwalstwo w Polsce

II Mojż. 20 – (3) Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! (4) Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! (5) Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. (6) Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań. (7) Nie będziesz wzywał imienia Pana, Boga twego, do czczych rzeczy, gdyż Pan nie pozostawi bezkarnie tego, który wzywa Jego imienia do czczych rzeczy.

Czytałem ostatnio bardzo dużo komentarzy nt. Krzyża ustawionego pod Pałacem Prezydenckim, słuchałem trochę polityków, publicystów i zastanawiałem się co na to wszystko Bóg, który rzekł co wyżej zacytowałem?

Krótko mówiąc co kolwiek, co staje ponad, na równi lub zajmuje miejsce Boga jest bałwochwalstem.

Zapisałem sobie po krótce definicję bałwochwalstwa – Jest to coś/ ktoś najważniesze/ najważniejszy/sza w życiu człowieka rzecz/ osoba, dla której/ego życie ma sens, działania mają sens, do śmierci i poniżenia włącznie.

Przykłady – dla hazardzisty będzie to ta gra, dla której jest w stanie stracić rodzinę, reputację, majątek itp.

Dla alkoholika – podobnie jest w stanie zatracić wszystko byleby tylko pozyskac upragniony trunek.

Dla sadysty, będzie to wytworzenie możliwości do znęcania się nad człowiekiem, zwierzęciem, rzeczą  oraz stan psychiczny towarzyszący temu, mówiąc krótko bałwanem będzie on sam.

Dla chciwca, będą to pieniądze, możliwości pozyskania pieniędzy (z kradzieżą włącznie).

Dla człowieka religijnego (nie pobożnego), jest religia (taka czy inna) wyrażająca się symbolami, które pragnie narzucić innym, uważając że to jedyna, prawdziwa, niezmienialna rzeczywistość.

Mógłbym tu wymieniac jeszcze wiele w kwestiach zniewolenia człowiekiem, programami komputerowymi, przyzwyczajeniami, paleniem papierosów itp., itd.

Jednak dla potrzeb namysłu nad krzyżem, stojącym (jeszcze) pod pałacem prezydenckim, bałwochwalstwo jest mieszane, a więc czczenie człowieka i symbolu religijnego wbrew – a może właśnie z tego powodu – sprzeciwu i władzy państwowej i tej, danej religii, wyznania, konfesji.

Kiedy obserwuję te sceny, przypomina mi się król Nebukadnesar z księgi Daniela – 3. (1) Król Nebukadnesar kazał zrobić posąg ze złota, sześćdziesiąt łokci wysokości, sześć łokci szerokości, i postawił go na równinie Dura w prowincji babilońskiej.

Symbole zawsze mają wprowadzać nastrój powagi, czci, uwielbienia, a nawet mają przerażać, zadziwiać, wprawiać w osłupienie. Po co był ten posąg, dlaczego to było takie ważne? – odpowiedzią będzie tu wypowiedź młodzieńców izraelskich, którzy sprzeciwili się nakazowi oddania mu czci – 3. (17) Jeżeli nasz Bóg, któremu służymy, może nas wyratować, wyratuje nas z rozpalonego pieca ognistego i z twojej ręki, o królu. (18) A jeżeli nie, niech ci będzie wiadome, o królu, że twojego boga nie czcimy i złotemu posągowi, który wzniosłeś, pokłonu nie oddamy.

Ten posąg miał być symbolem władzy króla, ale także byl on poświęcony (dosłownie -3. (3) Zgromadzili się więc satrapowie, namiestnicy, zwierzchnicy, doradcy, skarbnicy, sędziowie, urzędnicy i wszyscy zarządcy prowincji na poświęcenie posągu… ) demonowi, bogu Nebukadnesara – Asztarcie lub Baalowi. A więc uznając i oddając cześć posągowi, tak na prawdę oddawali członkowie zgromadzenia cześc demonowi, wiedząc lub nie wiedząc o tym.

Młodzieńcy nie ulegli, do śmierci włącznie i tu zdarza się cud,  Pan ich ocala w cudowny sposób, łamiąc również butę i głupotę króla, który ostatecznie w dalszym ciągu zdarzeń nawraca się do Boga Izraela – 4. (34) Teraz ja, Nebukadnesar, chwalę, wywyższam i wysławiam Króla Niebios, gdyż wszystkie jego dzieła są prawdą i jego ścieżki są sprawiedliwością. Tych zaś, którzy pysznie postępują, może poniżyć.
 

To był cud, który odmienil losy najpotężniejszego władcy ówczesnego świata, a jak ta historia ma się dziś do nas, do Polaków?

Myslę, że przez wieki, symbole religijne zasłoniły nam pragnienie poszukiwania Boga, myślę, że zaspakajamy się symbolami, figurkami, obrazkami, obrazami, opłatkami, gestami a zapomnielismy, że Bóg to nie obrazek, to nie figura, to nie opłatek, to nie żaden inny symbol – ale Bóg żyje i w Swoim Duchu Świętym przebywa pośród nas – a my zachowujemy się jakby było to jedynie wspomnienie sprzed 2 tyś lat.

Jak bardzo nasz naród potrzebuje poznać prawdziwego Boga w Jego mocy i sile, któremu na imię Jezus Chrystus, Pan Odwieczny, Królów Król, Pan Wszechświata, zamiast czcić ludzi i znaki.

Jak bardzo potrzebujemy nawiedzenia Bożego w naszym kraju, aby upadła martwa religia a naród nasz nawrócił się całym sercem do Odwiecznego, Żyjącego Boga!

Niech nam Bóg udzieli ducha pokuty, abyśmy otworzyli oczy na Jego rzeczywistość – Kazik J.

 

 

 

77 Comments

  1. jadwiga

    Bóg patrzy na swiat ze zgrozą

    zastanawiałem się co na to wszystko Bóg, który rzekł co wyżej zacytowałem?

    Bóg jest przede wszystkim przerazony gdy widzi jakie okropienstwa robi sie na swiecie w Jego imieniu. Sprawa Krzyza to w zasadzie "mały pikuś".

     
    Odpowiedz
  2. czyaby

    bałwochwalstwo

    Co znaczy stwierdzenie: myślę, że zaspakajamy się symbolami, figurkami, obrazkami, obrazami, opłatkami, gestami a zapomnielismy, że Bóg to nie obrazek, to nie figura, to nie opłatek?

    Czy neguje Pan realną obecność Chrystusa w Komunii świętej? Jest to kwestia odpowiedzialnosci za słowo.

     
    Odpowiedz
  3. misjonarz

    Symbole i obrazy

    To nie jest do końca takie proste. Sam Pan Bóg czasem daje nam obrazy aby przypomnieć o sobie (inna sprawa, że ludzie rzeczywiście nadużywają symboli religijnych ).

    Osobiście znam 4 takie, które "podyktował sam Pan Bóg". Powstania 3 z nich nie da się wyjaśnić nawet w sposób naukowy. Chciałbym się jeszcze odnieść do tego "opłatka". Po konsekracji to nie jest już opłatek, ale prawdziwy Chrystus (chodź ukryty). To jest tajemnica ale Chrystus nie wyjaśniał, tylko powiedział "bierzcie i jedźcie to jest ciało moje………". Coraz więcej to rozumiem i czuję. Czemu czuję ?, zaraz wyjaśnię.

    Przedstawił Pan piękną pieśń "Imię Jezus" (apropo takich uwielbień to mam na ten temat swoje dosyć kontrowersyjne zdanie" ), ale proszę powiedzieć, jak często się zdarza, że ktoś nagle w trakcie zaczyna płakać (nie szlochać), i czy nie jest to odbierane jako przejaw Bożego działania ? Św Ignacy łzy wylewane z miłości do Pana nazywa pociechą duchową, która może pochodzić od stwórcy (może bo czasem tak nie jest ). No ale w dużej części przypadków tak jest. Ok, mnie osobiście też zdarza się wylewać łzy po przyjęciu komunii świętej. Teraz pytanie – "moja uczuciowość, czy Pan Bóg" ? No właśnie dla mnie wyjaśnienie jest jedno – Pan Bóg, mój Pan Jezus przychodzi do mnie aby dać znak swojej miłości.

    Kocham Cię Panie Jezu i dziękuję, że przychodzisz do nas pod postacią chleba.

    pozdrawiam – misjonarz Janusz

     
    Odpowiedz
  4. Kazimierz

    Januszu

    Ja również przeżywam, kiedy biorę chleb i wino w Wieczerzy Pańskiej (Komunii), oczywiście zawsze jest to dla mnie ogromne przeżycie i wierzę, że Chrystus jest szczególnie obecny w sposób duchowy w tym chlebie, w tym winie – gdyż powiedział to, co cytowałeś. Różnica polega na wierze w transubstancjację w KK, ale to nie zmienia fatu, że nasze przeżywanie jest podobne, a może takie same i że Bóg ciebie i mnie dotyka w tym czasie, chociaż wierzymy nieco różnie.

    Bo działanie Boga nie jest zależne od niuansów naszej wiary, ale od serca  kochającego Pana.

    Pozdrawiam serdecznie w Chrystusie – Kazik

     
    Odpowiedz
  5. misjonarz

    Wiara w to, że Jezus jest

    Wiara w to, że Jezus jest obecny substancjalnie po konsekracji w tym chlebie wynika no właśnie – z tradycji; znanych jest kilkanaście tzw. cudów eucharystycznych a ostatnio jest badany w Polsce przypadek z Białostockiego.

    Dla mnie ta wiara wynika również z biblii – no bo gdyby był On tam tylko duchowo, to czy nie powiedziałby coś w stylu ? " bierzcie i nasycajcie się to jest duch mój" ? 

    Apropo tradycji – głośne uwielbienia we wspólnotach wynika właśnie z tradycji a nie z objawienia, chociaż słynny Dawid wielbił Boga właśnie śpiewem i tańcem (co jest rzadkim przypadkiem ). 

     
    Odpowiedz
  6. Kazimierz

    Januszu

    Czy Bóg nie jest Duchem? Wszak Jezus jest Bogiem i Duchem, który wszystko napełnia i tę Wieczerzę, czy Komunię również.

    A co do śpiewów, bardzo mi się podoba już nie zyjący Paul Wibur – posłuchaj – te rogi, te instrumenty, tekst – Eliasz, Dawid, Ezechiel,  itp. To mesjanistyczni Żydzi, ci prawowici spadkobiercy obietnic Boga – niesamowite – jak potrafią się cieszyć przed Bogiem

     

    I Hillsong, piękna pieśń O Panu naszym, o Baranku ofiarnym, ach jak niesamowicie, jak pięknie 🙂

     

     
    Odpowiedz
  7. misjonarz

    “siła modlitwy”

    Non stop zbiera mi się na pewne przemyślenia w mojej główce. Akurat

    teraz wynikają one z faktu, że należę do pewnej wspólnoty

    charyzmatycznej z N Targu. Wspólnota jest katolicka, ale modlitwa i

    pewne inne "rytuały mamy podobne do zielonoświątkowców". Czemu tak

    jest ? Moim zdaniem wynika to z faktu, że nasza wiara jest "bardzo

    przyziemna – zmysłowa". Ktoś kiedyś powiedział takie ciekawe słowa

    "PAN BÓG PRZEMAWIA W CISZY" – (właśnie mi się przypomniało 🙂 "jednej

    godziny nie mogliście ze mną czuwać" ? ). Niestety jesteśmy bardzo

    zmysłowi – i dlatego potrzebujemy bodźców – charyzmatycy – "słowno –

    wizualnych" (bez których praktycznie nie umieją się modlić) – katolicy

    – wizualnych (przypadek podobny do poprzedniego ). No i teraz pytanie

    – czy pewny nadmiar tych bodźców to już jest bałwochwalstwo ?, jak to

    określić ? – jak znaleźć jakąś miarę ? TO NIE JEST TAKIE PROSTE.

    Myślę, że ocena powinna przebiegać w sercu – tzn. "czy bardziej kocham

    i pragnę naśladować Chrystusa – również w jego męce – co jest

    najtrudniejsze, bo wielu chce iść z Chrystusem chwalebnym ale

    cierpiącego unika. Unikamy niestety również spotkania (właśnie w ciszy

    i wspólnocie ) z Chrystusem mistycznym – unikamy adoracji wspólnotowej

    najśw sakramentu. Mylimy również pociechy duchowe z naszymi stanami

    emocjonalnymi. To też nie jest właśnie proste, bo właśnie wtedy gdy

    nam źle to Pan Bóg jest blisko, a gdy nam wesoło i dobrze to Duch Św

    może być ukryty. "Nasze przeżycia bywają subiektywne". Chciałbym się

    jeszcze wypowiedzieć na temat pewnych modlitw "uzdrowieńczych".

    Prowadzone były 3 razy nade mną takie modlitwy a skutek był zawsze ten

    sam. Sam te modlitwy nagle przerywałem bo nagle spływało na mnie pewne

    światło "Masz jechać do o.S :-)" – o.S to mój spowiednik. Jechałem i

    wtedy dopiero doznawałem uzdrowienia bo Jezus Miłosierny ZAWSZE mnie

    uzdrawia w sakramencie pokuty i pojednania – bo on na mnie tam czeka 

    gdyż mówi "Nikt Cię nie potępił i ja cię nie potępiam, idź a od tej

    chwili już nie grzesz". Pan odpuszcza mi grzechy ale nie zwalnia z

    pracy nad sobą, czyli "ora et labora". Tego życzę wszystkim aby

    spotkali na swej drodze Jezusa Miłosiernego, również poprzez ten

    "niedoskonały wizerunek w postaci obrazu Jezu Ufam Tobie". W tym tkwi

    właśnie moc tego obrazu i sprawdzają się w moim przypadku słowa, które

    wypowiedział Pan Jezus do św s Faustyny Kowalskiej "nie w piękności

    farby jest moc tego obrazu ale w ŁASCE MOJEJ".
    Dziękuję Ci Panie Jezu, że okazujesz mnie grzesznikowi miłosierdzie

    swoje poprzez sakrament pokuty i pojednania.
     

     
    Odpowiedz
  8. Kazimierz

    Januszu

    Tak, pokuta jest potrzebna i to bardzo.

    Chodząc z Chrystusem uzmysławiamy sobie, że jeszcze wiele przed nami pracy Ducha Świętego nad nami, że jesteśmy niedoskonali, ale Bóg nas kocha w Chrystusie, gdyż w Nim dostąpiliśmy usynowienia, w Nim usprawiedliwienia.

    Jednak słuchając Ducha Świętego myslę, że ważniejszym jest dla Niego niesienie Jego Ewangelii temu, zgubionemu światu, pogrążonemu w grzechu i mocy diabelskiej. A więc będąc pełnymi Ducha i mając w pamięci żeśmy odkupionymi grzesznikami, którzy korzystają wciąż na nowo z Jego Łaski, mówmy o tej wielkiej miłości innym, aby doświadczyli dotknięcia Boga, aby doświadczyli oczyszczenia, uwolnienia, uzdrowienia – bo Jezus Chrystus wczoraj i dziś i na wieki ten sam, On się nie zmienił i przebywa pomiędzy nami, aby nam okazywać Łaskę za Łaską.

    Ta Łaska jednak, nie byłaby możliwa, gdyby nie krzyż Golgoty, gdyby nie śmierć naszego Pana, gdyby nie Jego determinacja wobec nas, a mysmy nie byli godni, mysmy nawet o Nim nie mysleli. Ale On nam się objawił w Swoim Duchu, abyśmy mogli z Nim żyć na wieczność, czy nie jest to piekne?

    Cieszę się, że piszesz, zapewne mamy dużo wspólnego. A pro pos twoich dylematów, dla mnie fundamentem i kotwica mojej wiary jest Słowo Boże (Pismo Święte), to jest list miłosny od mojego Pana dla mnie. Myslę, że studiując Pismo, czytając codziennie, rozważając je i rokochując się w Nim, rozkochujesz się tym samym w Jego autorze w Bogu w Chrystusie, czytaj Słowo, a ono w oświecone przez Ducha Świętego będzie cię budować, prowadzić, umacniac, pokrzepiać, pouczać itp.

    Pozdrawiam cię serdecznie – Kazik

     

     
    Odpowiedz
  9. misjonarz

    to jest na mojej stronie – “czy te oczy mogą kłamać” ? 🙂

    http://www.obliczemilosci.co.pl/milosierdzie_%20boze.htm Chciałem inaczej,  ale nie dało się. Jeżeli chcesz Kaziku poczytać o moich spotkaniach z miłosiernym to zapraszam do działu "trochę o mnie". Oprócz tego jest jeszcze parę innych rzeczy.

    p.s.  "to nie jest nawracanie" – bardzo mało ludzi w mojej posłudze udało mi się nawrócić – ja znam 2 przypadki :-). Bo tak naprawdę to zależy Od Boga Miłosiernego i chwała mu za to, a ja ? No ja jestem takim "nieudolnym narzędziem w ręku Pana".

    pozdrawiam Janusz

     
    Odpowiedz
  10. Kazimierz

    Janusz

    Dzięki za linka, poczytam.

    Nie będzie mnie  w domu kilka dni, jadę do Wrocławia do moich teściów z rodzinką. Ale będę zaglądał na stronkę.

    We Wrocławiu są piękne nasze Wspólnoty w niedzielę spotkam się z przyjaciółmi z Wspólnoty w której kiedyś służyłem Panu jako ewangelista. 

    Zatem pozdrawiam cię serdecznie i wyruszam w trasę 🙂 

     
    Odpowiedz
  11. Krystian

    Myślę, że Słowo Boże

    Myślę, że Słowo Boże jest kluczem do rozumienia problemu jaki ma miejsce wokół krzyża i jego przesłania i istoty jakie on zawiera w swojej wymowie. Myślę, że Kazik poruszył ważny temat, którego nie można lekceważyć i być na niego zamkniętym.

     
    Odpowiedz
  12. Kazimierz

    Januszu

    Przeczytałem twoje świadectwo nawócenia, to wspaniałe, że spotkałeś Jezusa, ja również nawróciłem się mając 32 lata, a było to 17 lat temu. To niesamowite, że Jezus wczoraj i dziś i na wieki ten sam, że okazał nam łaskę i dziś możemy życc Jego życiem, służąc innym ludziom i mówić o Jego miłości.

    Jeśli chcesz to poczytaj moje świadectwo – http://nowy.tezeusz.pl/blog/498.html – pisałem je 3 lata temu, i jeszcze wiele Bóg od tego czasu zrobił w moim życiu, chwała Mu za to!

    Pozdrawiam cię serdecznie Kazik

     

     
    Odpowiedz
  13. misjonarz

    o strapieniu duchowym

     Nie będę komentował, chociaż mam pewne przemyślenia, chcę jedynie coś zaznaczyć. Być może to nie powinno być tutaj, może stworzymy nowy blog ? No ale widzisz Kaziku – problem jest w tzw. kryzysach duchowych. Ja jestem wychowany na "szkole ignacjańskiej", nie umiem jeszcze swoich stanów duchowych dokładnie zbadać, ale coś zauważam.  Po moim "nawróceniu" ( ten cudzysłów jest dlatego, że tak naprawdę nigdy nie wątpiłem w sens wiary katolickiej i praktyk religijnych), i odbytych rekolekcjach ignacjańskich miałem dużo tzw. pociech duchowych". Po tym okresie miałem pewne skoki, czyli raz było lepiej, raz gorzej, natomiast obecnie moim zdaniem mam znowu kryzys duchowy, przejawiający się coś na sposób, który jest opisany przez  D Piórkowskiego – w dziale "Czy Pan Bóg się śmieje" ? "Stany duchowe człowieka" (znajdź i poczytaj). Nie wnikam w przyczyny – napewno dużo mojej winy jest w tym, ale, "Pan Bóg też macza palce w strapieniu duchowym". Po co ? – ano po to, żeby mu jeszcze więcej ZAUFAĆ. Strapienie duchowe to takie "oczyszczenie". Św Jan od krzyża (którego nie znam ale pewne rzeczy słyszałem i to się sprawdza), mówi o nocy zmysłów i nocy ducha. Takie noce "oczyszczają i przygotwoją do wyższych rzeczywistości". No tak, oczyszczają gdy…………… i tu właśnie pojawia się problem. Nie ma oczyszczenia i zjednoczenia bez ufności i pokory. No tak a co to jest ufność ?, no JEZU  UFAM TOBIE. To teraz żartobliwie – łatwo powiedzieć, ale wykonać ? No i właśnie – równie łatwo jest powiedzieć Jezus jest panem ale wykonać ? Łatwo wielibić go gdy jest "góra emocjonalna", a gdy jest dół, deprecha, smutek, łzy ? Ok – Kaziku – ja najwięcej uwielbiam Jezusa, gdy O.S daje mi rozgrzeszenie a po spowiedzi to "Fruwam", chociaż oczy łzy leją no a później, no późnie znowu jest Ja.  O.S mi powtarza – Ty jesteś ważny i Chrystus a nie twoje stany emocjonalne. No to powiem za O.S   Ty jesteś ważny Kaziku i CHRYSTUS.

    pozdrowienia 

     
    Odpowiedz
  14. JacekSwiecki

    pytanko

    Jesli znak Krzyża może prowadzić do bałwochwalstwa, to czy Biblia też przypadkiem nie może?

    Dla protestanta to zapewne trudne pytanie…

    Niemniej rozważmy przypadek kogoś kto jest takim "fanem" Biblii iż dla niej zaniedbuje codzienne obowiązki, zmusza swoich bliźnich do jej lektury i wykleja miasto, w którym żyje cytatami z niej, nie pozwalając ich zerwać. 

    Czy jest to "bibliochwalca"?

     
    Odpowiedz
  15. Kazimierz

    p. Jacku

    Oczywiście, że Biblia może stać się obiektem bałwochwalczym. Klękanie przed nią, całowanie, czy choćby zaniedbywanie rodziny – jak Pan to trafnie ujął to symptomy bałwochwalstwa.

    Wszak Paweł Apostoł pisze, kto nie ma starania o swich najbliższych (rodziny), Wspólnoty jest gorszy od poganina i zaparł się wiary (1 Tym. 5,8).

    Wszystko może się stać bałwanem, jeśli oddajemu temu cześć należną Bogu i zamieniamy Boga na przedmioty czy ludzi, nawet krzyż czy Biblia.

    Do czytania Biblii należy zachęcać, nie zmuszać, bo to i tak nic nie da, gdy człowiek musi czytać, najlepiej kiedy kocha Boga i czyta z radością Jego Słowo.

    Wyklejanie plakatów z wersetami, no tu nie byłbym taki pewny czy jest w tym coś złego, za takie wyklejanie na pewno trzeba płacić (na słupach ogłoszeniowych), napracować i pewnie taka osoba ma cel w tym wszystkim. Jednemu będzie się to podobać, inni będą zgorszeni, tak czy owak Słowo dotrze do dużej ilości ludzi, nie widziałby w tym nic złego.

    A dlaczego nie pozwalał zdjąć? Może właśnie zapłacił za to i dlaczego ktoś miałby je (plakaty) zdejmować?

    KJ

     
    Odpowiedz
  16. JacekSwiecki

    Nie tylko znaki i ludzie mogą przesłonić Boga….

    Otóż cieszę się, ze pastor KZ przyznał, że także i Biblia, także i nachalne, niekiedy wręcz "zabobonne" posługiwanie się Słowem Bożym może przysłonić Boga Żywego.

    To było także przedmiotem reflekcji św. Jana od Krzyża: nawet najpobożniejsza i najlepsza rzecz, która jednak nie jest Bogiem, może przysłonić samego Boga. Wszelkie złudzenia w tej materii zostaną kiedyś boleśnie zweryfikowane.

    Otóż p. Kazimierz napisał wcześniej:

    "Myslę, że przez wieki, symbole religijne zasłoniły nam pragnienie poszukiwania Boga, myślę, że zaspakajamy się symbolami, figurkami, obrazkami, obrazami, opłatkami, gestami a zapomnielismy, że Bóg to nie obrazek, to nie figura, to nie opłatek, to nie żaden inny symbol – ale Bóg żyje i w Swoim Duchu Świętym przebywa pośród nas"

    Niestety to samo odnosi się także do instrumentalnie użytych cytatów z Pisma św. U takich ŚJ widać to niekiedy bardzo wyraźnie: "bibliomania" zagłuszyła w nich autentyczny "zmysł Boga" i wyprowadziła na manowce. Śpiewa się tam np. hymny ku czci "świętej Biblii" co to nam "dała do nieba klucz" itp. kawałki. Ale i wiele kościołów reformowanych wpada w podobne pułapki. Uczy się tam np. odmawiania róznych biblijnych wersetów w charakterze swoistych zaklęć magicznych na różne okazje, wyklejania domów cytatami, aby strzegły przed diabłem itp. historie.

    Problem jest w tym, że znaki są dobre, jeśli odbieramy je jako przekaz samego Boga. Świętych czcimy poprawnie, jeśli odczytujemy poprzez ich życie przekaz samego Boga dla nas samych. I Słowo Boże jest nim tylko wtedy, gdy poprzez nie słyszymy samego Boga, który do nas przemawia w głębi naszego serca (por. Pwt 30,15+).

    Owszem, jeśli sam obraz ma być sam z siebie "cudowny", no to rzeczywiście degraduje się do kawałka pomalowanej deski. Ale i Biblia, która "sama z siebie" jest tylko kawałkiem zadrukowanego papieru. 

    Otóż my, katolicy, uważamy, że Bóg przemawia nie tylko poprzez swoje Słowo (w szczególności w Piśmie św. ale także w Tradycji), ale też poprzez pewen znaki (w szczególności sakramentalne, ale niekiedy także w ikonach) i poprzez ludzi (zwłaszcza w kanonizowanych świętych, ale niekiedy także i poprzez reformowanych pastorów – czemu by i nie?). Różna jest ranga i moc tych przekazów, niemniej redukowanie Bożej mowy wyłącznie do kanonicznych ksiąg biblijnych jest grubym uproszczeniem, bo wtedy nieuchronnie pojawia się problem autentyczności komentarza. Autorytetem nie może być bowiem jakaś tam "pani Biblia" (bo ona jest sama w sobie ślepa i głucha jak pogańskie bożki), ale powołani do tego ludzie, przemawiający i wyjaśniający już spisane Słowo z boskiego upoważnienia.

    Wszystko to jednak ma prowadzić do spotkania z Bogiem Żywym, a nie z ludzką ideą. Jeśli zas nie prowadzi – to rzeczywiście mamy do czynienia z bałwochwalczym nadużyciem.Jak wiadomo polscy biskupi KK  wyraźnie stwierdzili, że w przypadku Krakowskiego Przedmieścia mamy do czynienia z wyraźnym nadużyciem znaku – w jakimś sensie z "wzywaniem imienia Boga do rzeczy czczych". Myslę, że to kończy wszelką dyskusję na ten temat – przynajmniej ze strony katolickiej.

     

     
    Odpowiedz
  17. misjonarz

    co powodują “obrazki” ?

    Ten uśmiech to po to, że "musisz Kaziku uważać", lubię "zamęczać ludzi" :-). Oki, znalazłem coś "świetnego" http://www.katolik.pl/index1.php?st=artykuly&id=2504. Świadectwo nawrócenia pewnego protestanta pod wpływem św Tereski od dzieciątka Jezus i pewnego zdarzenia z obrazkiem :-). Ja jakoś dziwnie wierzę czasem w takie zdarzenia. Wierzę, że osoby mogą się nawrócić pod wpływem różnych jak już mówiłem "bodźców słowno – wizualnych". W to wierzę, ale nie wierzę, że osoba nawrócona nie będzie miała kiedyś no powiedzmy dużych kryzysów duchowych. Ja np. wierzę, że św Jan uwierzył bo "ujrzał". No właśnie, co ujrzał ?, można oczywiście dyskutować: "pusty grób, kamień, aniołów, samego Jezusa" ?, a jednak ewangelia mówi "zobaczył leżące płótna i chustę – ujrzał i uwierzył". Wiesz Kaziku – moja wiara nie jest budowana na obrazach i relikwiach, ale np. wierzę w całun turyński, bo wiem, że "wizerunek i płótno jest niewytłumaczalne" – całe sztaby naukowców to badali i badają a ich refleksja jest taka – ???. No i znowu pytanie – bałwochwalstwo ? Znam o wiele groźniejsze bałwochwalstwa od tych, skutki czasem bywają tragiczne. Kiedyś np. stwierdziłem, że pewna osoba jest bałwochwalcza bo "nie potrafi poradzić sobie ze swoim sumieniem, czyli nie potrafiła wybaczyć sobie, gdy Jezus jej wybaczył. Czy właśnie nie tu tkwi przyczyna "magicznego podejścia do wiary" ? – wcale nie rzadkiego.

     
    Odpowiedz
  18. aharonart

    Pan Jacek i tu piszący bracia moi …

    Myślę, że wszelkie skrajności są niezdrowe, szkodzą jedności Kościoła. Myślę że dyskusja między ludźmi wiary powinna prowadzić do jedności mając na uwadze dobro całego Kościoła. Wszelkie uproszczenia w postrzeganiu prawdy nie służą Kościołowi jeśli zatrzymują go w drodze do Chrystusa. Jeśli zatrzymujemy się przy symbolu zbyt długo staje się on przeszkodą w postrzeganiu duchowym i dojrzewaniu pleromy Kościoła. 

    Czy jeszcze nikt nam o tym nie powiedział ?

    Gdy nasz światłomierz nie potrafi ustawić prawidłowo ekspozycji obrazu – symbolu skierujmy nasz pomiar światła na niebo. Pamiętać jednak należy o tym by wcześniej odpowiednią ustawić przysłonę z jaką chcemy oglądać scenę niebiańską. Kiedy już odczytamy z nieba czas naświetlania obrazu – symbolu trzeba nam przejść na tryb manualny i dokonując kadrowania zastanej sceny bożej wykonać zdjęcie własnej duszy. 

    Kiedy dzień chyli się ku zachodowi słońca pomiar z nieba dokonujemy z prawej lub z lewej strony słońca.

     

    Chciałem wam  coś napisać o ekspozycji i naświetleniu matrycy aparatu którym posługuje się Pan Bóg a tym aparatem jest Kościół.  Słowo boże jest światłem które z nieba zstąpiło by naświetlić nasze dusze abyśmy w Nim chodzili…Wiecie że wartość światła w dzień poprzedzający pełnię księżyca jest taka sama na ziemi jak na niebie? Mierząc w niebo światłomierzem w noc przed pełnią księżyca otrzymamy taką wartość naświetlenia jak byśmy go skierowali na ziemię. Tylko w ten dzień poprzedzający pełnię księżyca światło na niebie i ziemi jest w równowadze. I tak się stało że 14 dnia miesiąca Nisan lud Żydowski wyruszył ku światłu albowiem rzekł Bóg i stało się a stało się albowiem niczego nie czyni Bóg czego by wpierw nie objawił sługom swym –  prorokom. 

    Nasz Pan Jezus powiedział o autorytecie Bożego spisanego słowa do Szatana : napisano bowiem…

    Czytając ewangelie widzimy jasno, że przedmiotem nauk Chrystusa i całego Jego boskiego posłannictwa było Słowo Boże. Często spotykamy się z takimi wypowiedziami Jezusa: „Tak napisano”, „Co mówi Pismo?”, „Jak czytasz?” Ten, który jest „drogą, prawdą i życiem” odsyłał swych rozmówców do pism Starego Testamentu, mówiąc im: „one składają świadectwo o mnie” JAN 5,39.

     

    Osłabianie autorytetu spisanego słowa które jest oryginalnym nasieniem uważam za skryte działanie ducha antychrysta w czasach w których przyszło nam żyć. Baczmy więc abyśmy w dyskusji o tym co istotne dla życia kościoła nie dali się zwieść przez nasze emblematy katolickie lub protestanckie czy tez prawosławne ale by nasze serca – nasze światłomierze , były skierowane na tego który jest Bożym słowem wypisanym na tablicy – matrycy Całego Kościoła . Kościół jest zbudowany na prawdzie żywej objawionej i spisanej dla naszego pouczenia na wieki wieków. Jak wielkie jest dziś odejście od prawdy i jak wielu podając się za anioły próbowało ją zmieniać i zaciemniać ? Jeśli chodzi o prawdę spisanego słowa bożego to należy zawsze kierować się kontekstem w poznawaniu sedna sprawy a nie redefiniowaniem w czasie. Chrystus jest ten sam wczoraj dzisiaj i na wieki. Jego słowo nie podlega redefiniowaniu. Poznajemy je w kontekście tego co zostało spisane dla naszego pouczenia w Brit chadasza i HaMaszijah z Tanak – Nowym i Starym przymierzu.

     

    Muszę kończyć.

    pozdrawiam wszystkich na tezeuszu ludzi mających ludzkie serca.

    Nie każdy człowiek ma ludzkie serce . Ludzie czasami są podobni do zwierząt   i wyglądają tak jak zwierzęta. Są agresywni względem innego. Chrześcijanin to człowiek o gołębim sercu ale roztropny w swym umyśle . Jednakże umysł Chrześcijański  żyje pamięcią o tym co zostało spisane pod wpływem Ducha świętego . Baczmy więc by słowa Chrześcijańskie które do siebie piszemy  nie stały w sprzeczności z natchnieniem Bożym. By nie były zgorszeniem przez wykrzywianie bożego światła. 

     

    Myślę że wiele można powiedzieć i o wszystkim dyskutować ale nie można podważać autorytetu spisanego słowa Bożego albowiem wtedy już nic nam tak naprawdę nie pozostanie na obronę przed złym. 

     

    W MAT. 4,1-11 czytamy o tym, jak szatan kusił Jezusa na pustyni. Przede wszystkim namawiał Go do uczynienia cudu w celu zaspokojenia czysto ludzkiego głodu po czterdziestodniowym poście. „Jeżeli jesteś Synem Bożym — poddał myśl zły anioł — powiedz, aby te kamienie stały się chlebem”. Otrzymał odpowiedź: „Napisano — Chrystus zacytował słowa z 5 MOJŻ. 8,3 — nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych” MAT. 4,4.

    Potem na ganku świątyni kusiciel mówił: „Jeżeli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół, napisano bowiem: Aniołom swoim przykaże o tobie, abyś nie zranił o kamień nogi swojej” (MAT. 4,6; diabeł cytuje tutaj Pismo Święte, słowa Psalmu 91, w. 11.12, lecz podaje je niedokładnie, fragmentarycznie). Pan Jezus znów posługując się Pismem Świętym 5 MOJŻ. 6,16 odparł: „Napisano również: Nie będziesz kusił Pana, Boga swego” MAT. 4,7. Zgodnie z prawdą Jezus nazwał tu siebie Panem.

    W trzeciej i ostatniej pokusie „znowu wziął go diabeł na bardzo wysoką górę i pokazał mu wszystkie królestwa świata oraz chwałę ich. I rzekł mu: To wszystko dam ci, jeśli upadniesz i złożysz mi pokłon. Wtedy rzekł mu Jezus: (słowami Pisma Świętego z V Mojż. 6,13) Idź precz, szatanie! Albowiem napisano: Panu, Bogu swemu, pokłon oddawać i tylko jemu służyć będziesz. Wtedy opuścił go diabeł, a aniołowie przystąpili i służyli mu” MAT. 4,8-11.
    Powoływanie się Chrystusa na Pismo Święte w dniach pokusy jest dla nas lekcją — stanowi ona ostrzeżenie i zarazem obietnicę.
     

     

    Panie Jacku ma pan dużo prawdy w swoich wpisach. Niemniej jednak gdybym stanął nad przepaścią i ktoś mi mówił skacz w dół to dla mnie autorytetem nie były by słowa Papieża czy też innego człowieka ale wpierw sprawdził bym co mówi słowo Boże na temat tego skoku o który tak bardzo stara się dziś szatan dla bożego kościoła. Myślę że człowiek o szczerym sercu stojący przed Bogiem ze spuszczoną głową na znak pokory, zupełnie nagi w swym poznaniu może doświadczyć bożego prowadzenia jeśli bierze Biblię do serca swego jak Ojczyznę.  

    Biblio Ojczyzno moja ty jesteś jak zdrowie ile cię trzeba cenić ten tylko się dowie kto cię stracił.

     

    aharon*

    2010 aharon "kwiaty przyjeziornej" 

     

     

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  19. misjonarz

    sprawa jest głęboka

    Przemyślałem znów pewne kwestie, bo sprawa jest naprawdę poważna. Moim zdaniem dotyka ona psychologii i duchowości a chodzi mi o tzw. "chore poczucie winy" i skrpupuły. Zatrzymywanie się na zewnętrznych znakach w religii  katolickiej często prowadzi do skrupułów a bałwochwalstwo moim zdaniem do chorego poczucia winy.  Moim zdaniem rozróżnianie między nimi jest dużą sztuką a napewno wiedza ludzka na ten temat jest dosyć powierzchowna. Moim zdaniem duża część katolików – ma skrupuły. Skrupuły są "wyleczalne", ale trzeba słuchać rad spowiednika, spowiednik spowiednikowi nierówny, więc moim zdaniem trzeba się za nich modlić, coś na wzór modlitwy św Faustyny "daj nam Panie kapłanów doświadczonych". Chore poczucie winy moim zdaniem prowadzi do "ucieczki od kościoła" – to jest myślenie w stylu "po co mam chodzić do spowiedzi, jeżeli zaraz zrobię ponownie głupstwo".  Osobiście uważam, że obydwa stany dotyczą nie tylko ludzi z kościoła katolickiego. Kiedyś wysłuchałem pewnego pastora ( nie wiem czy był zielonoświątkowy, ale w jego głosie wyraźnie było słychać to chore poczucie winy". Przypomniało mi się jeszcze jedno, bo kiedyś na pewnym uwielbieniu charyzmatycznym, takie wpędzanie w poczucie winy usłyszałem – dosyć mocno mnie to zbulwersowało, bo jeżeli osoba jest słaba psychicznie to po czymś takim naprawdę może mieć problemy emocjonalne.  Jak "leczyć się z obu stanów" ? Potrzebne jest odpowiednie potraktowanie sakramentu pojednania. Dla mnie takim potraktowaniem jest świadomość, że ten sakrament to jest wyznaniem grzechów, ale po to abym Jezusowi WYZNAŁ SWOJĄ MIŁOŚĆ.  Potrzeba nam – katolikom świadomości tego. Dlatego też "zawsze będę powtarzał" – grzech niszczy, ale nic tak bardziej nie niszczy jak "uciekanie od Bożego Miłosierdzia". Dlatego też warto patrzeć na ten obraz – Miłosiernego, bo oprócz farby ma   on bardzo głęboki przekaz. Dla mnie ten przekaz jest taki, że Jezus obmywa mnie z grzechów w spowiedzi św a  wcześniej przyciagnął mnie do siebie poprzez chrzest. Jezus również idzie do mnie, błogosławi mi i patrzy z miłością, myślę że  takie podejście do obrazu nie jest żadnym bałwochwalstwem ale również "uciekaniem się do miłosierdzia Bożego".

     
    Odpowiedz
  20. Halina

    Dlaczego Bóg nie toleruje bałwochwalstwa

    Jezus znał przykazanie ST: " Nie będziesz czynił  żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko.." Wj 20,4 . Nauczał, że Bóg jest Bogiem zazdrosnym, lecz nie w sensie małostkowego lęku przed utratą swojej własności na rzecz kogoś innego. Bóg pragnie zachować świat w takim kształcie, w jakim go stworzył i gniewają Go wszelkie próby naruszania naturalnego porządku wszechświata. Jezus głosił, że odbiciem Boga na ziemi  nie jest konkretny wizerunek, lecz nasza umiejętność budowania związków. Bałwochwalstwo budzi gniew Boga, ponieważ jest próbą zastąpienia tej tkwiącej w nas boskiej umiejętności jakąś " rzeczą". Wizerunek Boga na ziemi nigdy nie odpowiada jakiemuś materialnemu obiektowi, który godzi wręcz nieraz w odczucia estetyczne. Jest więc ponadczasową umiejętnością budowania związków z ludźmi i z Nim samym. Żyjemy dzięki wierze, a nie dzięki wzrokowi, albowiem według wiary, a nie dzięki widzeniu postępujemy: 2 Kor 5,7.  Możemy patrzeć prosto w czyjąś twarz i go nie widzieć, albo słuchać kogoś i go nie słyszeć. Ludzie niewidomi dość często posiadają również głeboką wiarę i doskonale obywają się bez wszelkich wizerunków i bohomazów. Bóg zniża się do człowieka poprzez swojego ducha i słowa.

    Jezus mówił, że symbolizm religijny może być pomocny ludziom o różnym stopniu wykształcenia i różnym poziomie inteligencji. Nauczał poprzez przypowieści, abyśmy mogli wydobyć z Jego słów znaczenie w danej chwili nam potrzebne. Podsuwając swoim słuchaczom konkretne obrazy pomagał  im zrozumieć nawet najbardziej abstrakcyjne koncepcje wiary. Jezus był mistrzem opowieści, ponieważ znał moc SYMBOLI -jeżeli chodzi o pezkazanie pewnych idei. Człowiek wierzący wciąż się rozwija, a jego postrzeganie świata nieustannie ewoluuje od konkretu do poziomu abstrakcji. Niektórzy ludzie tak kurczowo trzymają się pewnych form poznania, że umyka im sens nauk Jezusa.

    Jezus rozróżniał dwa rodzaje poczuczia winy. To, co psycholodzy nazywają prawdziwym poczuciem winy, On nazywał poczuciem winy wypływającym z miłości. To zaś, co nazywamy fałszywym poczuciem winy, nazywał poczuciem winy wypływającym ze strachu. Prawdziwe poczucie winy pojawia się wtedy, gdy zranimy kochaną osobę, nasze sumienie podpowiada nam abyśmy zadośćuczynili pokrzywdzonemu. Fałszywe poczucie winy jest natomiast strachem przed karą, który podpowiada nam abyśmy bronili się przed konsekwencjami sego złego uczynku. Odczuwając fałszywe poczucie winy nie bierzemy pod uwagę innych ludzi, tylko własne interesy. Poczucie winy wypływające z miłości leczy rany; to drugie zaś jedynie sprytnie je maskuje.

     

     

     
    Odpowiedz
  21. aharonart

    A ja jeszcze myślę że

     

     

    Jeśli chodzi o mnie to osobiście uwielbiam obrazy i odnajduję w nich ślady Bożej działalności. Jednakże daleki jestem od tego by patrząc na obraz dostrzegać w nim osobę Boga. Biblia jest czymś więcej niż obraz. Biblia to słowo żywego Boga ubrane w szatę języka, np w szatę języka Polskiego. Biblia to coś więcej niż symbol. Biblia jeśli się ją czyta ze szczerym sercem przed obliczem Boga nigdy nie zasłoni nam Istoty Boga ale odsłonie przed człowiekiem emanację jego boskiej energii. Nauczyciele Żydowscy mówili że Pan bóg stwarzając świat zaglądał do HaMaszijah z Tanak, do Biblii. Słowo w swym niematerialnym wymiarze istniało zanim jeszcze powstało niebo i ziemia. Potrzebowało ono jednak szaty językowej aby dotrzeć do naszych uszu lub oczu a za ich pośrednictwem do serc. Nie wiem w jaki sposób mógłbym usłyszeć głos boży z obrazu lub figurki i na jakiej podstawie uznać taki głos za prawdziwy? Biblia zaś to żywe boże słowo spisane które staje się za każdym razem żywe kiedy je wypowiadamy i głosimy światu niczego z niego nie odejmując ani nie dodając do niego ani jednej kreski. 

    Myślę że dziś ludzie Kościoła uciekają od odpowiedzialności za tych których wychowali. Uciekają przed prawdą o tym że przez długie lata naród Polski karmiony był figurą, obrazem i symbolem. 

    Biblia nigdy nie może się stać przedmiotem bałwochwalstwa. Dziwię się jak można porównywać słowo boże do kawałka drewna czy farby. To owszem piękne co ludzie malują i tworzą . Jednakże to jest tylko ludzkie dzieło a nie boże. Biblia zawsze jest Boża. Tak jak daleko jest wschód od zachodu tak daleko znajduje się to co powiedział Bóg a to co stworzył człowiek za pomocą środków artystycznego wyrazu…

     

    zapraszam :

    Chcecie bajki oto bajka:

    arturhei.jalbum.net/Kwiaty%20przyjeziorne%20JORG/

     

     
    Odpowiedz
  22. Kazimierz

    Dziękuję za zainteresowanie tematem

    Bardzo jestem zbudowany waszymi wpisami i tym, że większość z piszących rozumie zagrożenie spowodowane możliwością popadnięcia w bałwochwalstwo.

    p. Jacek zwrócił uwagę, że i Biblia, ta najcenniejsza księga może stać się przedmiotem bałwochwalczych praktyk, tak, tak może być, kiedy okładamy bliźnich wersetami wyrwanymi z kontekstu, kiedy sąd góruje nad miłosierdziem, kiedy ważniejsza jest własna interpretacja Biblii od życia czy zdrowia dziecka.

    Janusz (misjonarz), gorąco rozkochany w Bogu, zwraca uwagę m.in. na rzeczy, przedmioty, które wpłynęły na wzrost wiary, np. płótna w grobie Chrystusa po zmartwychwstaniu. Tak one świadczyły o zmartwychwstaniu, bezsprzecznie i to nie że ktoś wyplątał Jezusa z tych bandaży, ale, że On przniknął przez nie. Jednak myślę, że nikomu na mysl nie przyszło, aby te bandaże z tego powodu czcić. Były one niemym świadectwem cudu Boga i tak pozostały.

    Ogromnie się ciesze, że Halinka znów zaczęła pisać, to wspaniałe znów czytać, twoje mądre i przemyślane komentarze. Piszesz – " Niektórzy ludzie tak kurczowo trzymają się pewnych form poznania, że umyka im sens nauk Jezusa." Tak to prawda, jeśli nie rozwijamy się i nie puszczamy z rąk tego, co wydawało nam się takie wspaniałe i wielkie, po to aby uchwycić nową rzeczywistośc Boga, to zaczynamy karłowacieć w swojej wierze, gdyż to przeżycie, ten np. symbol staje się tak niesamowicie wazny, że nie dochodzimy w rezultacie do Słowa – "prawdziwi czciciele będa oddawać cześc w duchu i Prawdzie" – no właśnie co to znaczy? Każdy powinien sobie odpowiedzieć.

    No i mój przyjaciel Artur, twoje wpisy są piękne , okraszone fotografiami, tak miło się to czyta. Bardzo mi się podoba twoje zdanie w ostatnim wpisie – Myślę że dziś ludzie Kościoła uciekają od odpowiedzialności za tych których wychowali. Uciekają przed prawdą o tym że przez długie lata naród Polski karmiony był figurą, obrazem i symbolem.  Zgadzam sę z tym całkowicie, przecież nikt mi nie powie, że "Czarna Madonno" odnosi się do Marii matki Jezusa, a do obrazu na Jasnej Górze. Czy Maria była czarna, czy miała rysy na twarzy? Nie! Była Żydówką, pokorną służebnicą Pana, która wypełniła Bożą wolę do końca i dlatego ją kochamy, wszyscy protestanci również i Marii kochani katolicy możecie w naszych Wspólnotach również posłuchać kazań. Ale żeby oddawać cześć obrazom i jak pisze Artur, teraz społeczeństwo jest zagubione. Można by powiedzieć – TYLE LAT UCZYLIŚCIE NAS, ŻE SYMBOLE SĄ TAK WAŻNE, ŻE CHODZILIŚMY PIELGRZYMKANI DO NICH, ŻE WIESZALIŚMY JE, ŻE SĄ NA KAŻDYM KROKU, A TERAZ ZOSTAWILIŚCIE NAS?

    Co teraz?

    Czyzby Bóg demaskował obłudę?

    Pozdrawiam serdecznie Kazik

     
    Odpowiedz
  23. Halina

    Dostrzec prawdę

    Każdy chrześcijanin potrzebuje przejrzeć się w niezmiennych zasadach biblijnych. Nie po to, by przypatrzeć się sobie , odejść i zapomnieć, ale po to, by się zmienić. Zgadzam się w pełni z tym co piszesz Kazimierzu, poruszyłeś bardzo ważny temat uzależnień, z których tak trudno się wyzwolić, ponieważ przynajmniej przez pewnien czas dają nam  to , czego współczesny człowiek najbardziej potrzebuje-poczucie bezpieczeństwa. Jezus wiedział, jak łatwo można uzależnić się od rzeczy materialnych i uwierzyć, że mogą zastąpić nam duchowe i emocjonalne potrzeby. Gdy już się to stanie, trudno zawrócić z obranej drogi. Jezus nie widział w  religii miejsca na bałwochwalstwo, ponieważ On sam jest  centrum Ewangelii, jedynym Pośrednikiem, poprzez którego kontakt z Bogiem jest możliwy. Wystarczy przeczytać Ew. Jana i mamy wolny wybór-albo zgadzamy się ze słowami Jezusa i Jego symboliką, albo nie. Jedyną Bramą ku Bogu jest właśnie On -Syn Boży. Niepojęta i niezgłębiona wielkość Boga, nie da się zamknąć w żadnym symbolu ani obrazie-Ps. 145.3.  Nasza siła i moc- nie w tym co cielesne, ale w tym, co duchowe. Prawdziwa cześć, to cześć oddawana sercem i umysłem ( w duchu i w prawdzie), jednak ludzie wolą wymyślać inne formy służenia Bogu, które bardziej odpowiadają cielesnej naturze, charakteryzując się miłym dla niektórych oczu zewnętrznym przepychem. Teolodzy katoliccy starają się usprawiedliwić ten niczym nieuzasadniony kult obrazów i wizerunków faktem, że syn Boży stał się człowiekiem i zjednoczył się z tym, co widzialne i materialne, w związku z tym- nie ma podobno nic przeciwko oddawaniu czci obrazom. Tylko, że zasada jest prosta-cześć Bogu należy oddawać zgodnie z tym, co powiedział, a nie w sposób wymyślony przez ludzi. Przekonania jakim hołdujemy, które są zgodne z tym, co wynieśliśmy z domu, z tradycją, nie wytrzymują w zderzeniu ze słowami Jezusa. Zostaliśmy pouczeni przez Pana, że nasze stare ramy myślenia, podobnie jak stare bukłaki, pękają i nie wytrzymują procesu duchowego rozwoju pod wpływem Jego nauk. Każde poglądy, tym bardziej światopogląd religijny wymaga ciągłej konfrontacji ze źródłem.

    Ostatnio miałam trochę wolnego czasu, a tematy w Tezeuszu bardzo interesujące, więc trudno zachować milczenie:) pozdrawiam Cię serdecznie

    Artur-ja też lubię obrazy i dzieła sztuki, ale odróżniam boski i ludzki wymiar tworzenia. Dusza człowieka, zauroczona pięknem darowanym jej z góry, przelewa na płótno swoje doznania, piękno natury, cud świata, własne przeżycia, całe swoje wnętrze. Obraz cieszy-nie tylko oko, wszystko scala się w jedność. Bóg ofiarowuje człowiekowi talent, by ten mógł tu na ziemi wychwalać Jego dzieła i wydobyć z siebie głęboką refleksję. Bóg podsuwa pomysły, komponuje rzeczywistość, aby artysta mógł dostrzec w niej głębię. Akurat Tobie nie trzeba tego tłumaczyć. No, widzisz-spotkaliśmy się w lepszym świecie:)

    pozdrawiam serdecznie

     
    Odpowiedz
  24. misjonarz

    miłość

     a ja wierzę Św Ignacemu z Loyoli. Wierzę mu bo od dawna jestem przekonany, że wiara polega przede wszystkim na miłości, czyli analfabeta może tę miłość uzyskać i zrozumieć, chociaż może to być trudnawe. Jezus mówi, że miłować go to zachowywać jego przykazania, ale też mówi "komu więcej się odpuszcza ten więcej miłuje – czyli znów miłosierdzie Boże.

    Bardzo ciekawa jest sprawa ze św Ignacym – przez fundament i 3 tyg ćwiczeń duchownych mówi aby medytować i kontemplować słowo Boże. Na IV tygodniu też to jest ale zwieńczeniem CD jest tzw. kontemplacja dla uzyskania miłości – polega ona na wielbieniu stwórcy w duszy i stworzeniach, zacytuję:

    Punkt 1. W pierwszym punkcie przypomnieć sobie otrzymane dobrodziejstwa: stworzenie, odkupienie i poszczególne dary. Z wielkim uczuciem rozważę, ile zdziałał dla mnie Bóg, nasz Pan, ile mi dał z tego, co ma, oraz jak ten sam Pan chce mi dać siebie samego, na ile to możliwe, odpowiednio do swojego Boskiego rozporządzenia. W świetle tego zastanowić się – rozumnie i uczciwie – co ja powinienem z mojej strony ofiarować i dać Jego Boskiemu Majestatowi, czyli wszystkie moje rzeczy i mnie samego razem z nimi, jak ktoś kto drugiemu coś daje z wielką miłością:

    Zabierz, Panie, i przyjmij całą moją wolność,
    pamięć moją, mój rozum i całą moją wolę,
    wszystko, co mam i co posiadam.
    Ty mi to, Panie, dałeś, Tobie to zwracam.
    Wszystko jest Twoje.
    Rozporządzaj tym według Twojej woli.
    Daj mi tylko miłość Twoją i łaskę,
    a to mi wystarczy.

    [235] Punkt 2. Zwrócić uwagę na to, jak Bóg przebywa w stworzeniach: żywiołom daje istnienie, roślinom – życie i rozwój, zwierzętom – czucie, a ludziom – rozum. W podobny sposób [przebywa] we mnie, ożywiając mnie, dając mi czucie i sprawiając, że mam władzę rozumowania. Ponadto czyni ze mnie świątynię, jestem bowiem stworzony na podobieństwo i na obraz Jego Boskiego Majestatu. I znowu podejmę osobistą refleksję w sposób, który podano w pierwszym punkcie, albo w inny, który uznam za lepszy. Tak samo trzeba postąpić z każdym następującym punktem.


    [236] Punkt 3. Pomyśleć nad tym, jak się Bóg dla mnie trudzi i działa we wszystkich rzeczach stworzonych na powierzchni ziemi, czyli że się zachowuje tak, jakby pracował, na przykład na niebiosach, w żywiołach, roślinach, owocach, trzodach itd., dając im istnienie, podtrzymując je, dając im rozwój, czucie itd. Potem podjąć osobistą refleksję.

    [237] Punkt 4. Zastanowić się, jak wszystkie te dobra i dary zstępują z góry; na przykład moja ograniczona moc [pochodzi] z najwyższej i nieskończonej mocy z góry. Podobnie sprawiedliwość, dobroć, pobożność, miłosierdzie itd. [pochodzą od Boga] tak, jak promienie ze słońca, a wody ze źródła itd. Na zakończenie podjąć osobistą refleksję odpowiednio do tego, co powiedziano.

    Czy to wystarczy aby tę miłość "poczuć", uzyskać- sądzę, że nie, aby ją poczuć to trzeba by pewnie przypomnieć sobie, jak Piotr 3 razy wyznaje miłość Jezusowi. TA MIŁOŚĆ może wypływać nawet ze smutku "zasmucił się Piotr……"

    Zasmucił ale wyznał ją Jezusowi.  Piotr zrobił doskonały rachunek sumienia. Róbmy my też go i przybliżajmy się do MIŁOSIERDZIA  BOŻEGO. 


     
    Odpowiedz
  25. aharonart

    Myśląc Polska

     Drogi Kaziku . Bracie.

    Dziękuję ci za to że zauważyłeś Halinkę. Ja nie miałem odwagi napisać tego jak się cieszę że Ona znów tu pisze na Tezeuszu. Dlatego bardzo Ci Kaziu dziękuję za to że widzisz ludzi którzy odchodzą i przychodzą. 

    Myślę że każdy z nas mówi z pożytkiem dla Kościoła i z tego trzeba się cieszyć że nie oczerniamy siebie ale idziemy w stronę poznania nie tylko prawdy o symbolach ale też prawdy o sobie. 

    Jest w Jeremiasza 49 wiersz 4 który myślę tu zacytować myśląc Kościół w Polsce , myśląc  Cały Kościół pielgrzymujący w Polsce  . Oto one :

    Cóż się przechwalasz dolinami?

    Spłynęła dolina twoja (powodzie 2010) , o córko oporna! (Polsko)

    która ufasz w skarbach twoich, mówiąc:

    któż przyciągnie przeciwko mnie?

     

    PS. a tak wogóle to :

    Och czasami myślę że to,  że jestem taki nikt,  jest dla mnie ratunkiem przed zbłądzeniem.

    Ta moja nie uczoność i brak wykształcenia sprawia że jakoś nie zostałem w życiu utarty , przerobiony przez światopoglądy. Cieszę się że zaczynam w tym odpoczywać. Całkiem od niedawna uczę się akceptować to kim jestem i jaki jestem właśnie dziś , właśnie teraz. Cieszę się z każdego napotkanego człowieka, rośliny, deszczu za oknem, przebłysku światła w moich źrenicach. Cieszę się z Jacka i misjonarza , z tych którzy piszą to co czują i jak przeżywają Boga. To zawsze trzeba cenić. Osobiste spotkanie z Bogiem nie podlega niczyjemu osądowi jeśli tylko spotkanie to ma źródło w tym który jest Słowem Bożym dla ludzkości. 

    Jeśli masz wizję idź do słowa bożego i sprawdź czy tak przepowiedział Pan przez usta swych proroków .
     

    Albowiem nie czyni niczego Bóg czego by wpierw nie objawił…prorokom. No chyba że się jest poza kościołem albo w kościele w którym nie ma proroków …wtedy lud wpatruje się figurki i plamy na płótnie oczekując bożych objawień. 

    Starajcie się o dar proroctwa  w kościołach, a obrazy i figurki staną się wspomnieniem  dziecięcych lat. 

    Pięknych ale dziecięcych lat.

     

    Ratuje mnie miłość do sztuki przed tym by nie być zbyt fanatycznym , ratuje mnie ból zęba przed zapomnieniem o Bogu żywym. Czasami mam ciężkie dni . Wydaje mi się że w Boga nie wierzę , że nie jest mi on potrzebny że nie zajmuje się światem który tak strasznie cierpi…to mnie dołuje że ludzie tak cierpią i że ich tak wiele rzeczy boli a on wydaje mi się być taki obojętny…

    ale gdy boli mnie ząb , czy gdy dopada mnie choroba wtedy odzywam się i mówię mu Boże!

    Przecież ty Jesteś!

     

    aharon*

     

     

     

     
    Odpowiedz
  26. JacekSwiecki

    drążmy temat aż do końca!

    Widzę, że jednak udało mi się zbulwersować pana Kazimierza i paru innych neoprotestantów, choć nie było to bynajmniej moim celem.

    A zatem dodam jeszcze parę punktów ze względu na nowe argumenty, które tu padły.

    1/ Otóż pan Kazimierz mimochodem zauważył, że także diabeł może kusić za pomocą autentycznego Słowa Bożego. Stąd już prosty wniosek: fragmenty Pisma na ustach diabła nie służą wcale zbudowaniu, ale zgubie. Stąd prosty wniosek, że "sama Biblia"  autorytetem być nie może, bo inaczej diabeł, który ją cytuje, starając się skłonić Jezusa do skoku z narożnika świątyni, ma rację.

    Owszem, Pan Jezus odpowiada mu za pomocą innych słów Pisma, co mi do złudzenia przypomina gwałtowne dysputy międzywyznaniowe: protestanci taki to cytacik, że coś trzeba lub nie trzeba, a katolicy inny, z którego zupełnie co innego wynika. Ciekawe jednak, że w przypadku odpowiedzi Jezusa diabeł nie dyskutuje z nim i nie stara się przekonać, że jego cytat ma przewagę nad cytatem, który usłyszał w odpowiedzi! Spróbujmy zatem odpowiedzieć sobie, dlaczego.

    Otóż zapewne dlatego, że Jezus sam jest Wcielonym Słowem to co mówi jest nim samym. Jezus za pomocą ongiś spisanego Słowa odsłania swoją tożsamość: On jest ty, co teraz mówi, i w tym objawia się sam Bóg z całą mocą i autorytetem. Tak więc nie samo spisane w Biblii słowo jest tu ważne, ale fakt, ze że jest ono żywe i skuteczne poprzez odniesienie do Jezusa, który naprawdę jest tym Słowem. 

    Co ciekawe diabeł jak najbardziej stara się Jezusa skłonić do bałwochwalstwa i czyni to m.in. za pomocą Biblii. Gdyby Jezus był "bibliochwalcą", to istnieje duża szansa, że przyjąłby diabelski argument.A nawet jeśliby nie przyjął, diabeł przekonywałby go dalej. Tymczasem Jezus sam jest Słowem, w którym Bóg wszystko stwarza. Nie można wobec Niego wysuwać argumentu, że "Pani Biblia" coś mu kazała zrobić i wobec tego musi się On wobec niej ugiąć. Ma to ogromne znaczenie dla całej naszej chrześcijańskiej praktyki stosowania Słowa Bożego.

    2/ Semiotyka, badająca ludzki symbolizm, już dawno stwierdziła (począwszy od swojego założyciela, Ferdynanda de Saussure’a), że komunikat symboliczny może być odebrany nie tylko za pomocą języka, ale także obrazu czy też podmiotu wypowiadającego przekaz (to już może bardziej Mc Luhan: sposób przekazu też jest przekazem!). Otóż my wiemy, że Ewangelia to przede wszystkim osoba Jezusa Chrystusa, a nie cztery ksiażeczki, które spisali Jego uczniowie. Orygenes posunął się już w połowie 3go wieku do stwierdzenia, że Ewangelia, to wszystko to uczynił, czyni i będzie czynić Jezus Chrystus od chwili Zwiastowania aż do skończenia świata (po swoim odejściu do nieba wyłącznie poprzez swój Kościół- tj. swoje Ciało!). Tak więc ograniczanie kanoniczności przekazu Boga jedynie do spisanych słów jest dla mnie wielkim nieporozumieniem, które w istocie ogranicza moc Bożą i jest w sprzeczności z ludzka naturą, którą w końcu On Sam stworzył.

    Dlatego mamy w Kościele kanoniczny przekaz łaski wg triady: Pismo św. + sakramenty + święci. A także wszystko to, czym Kościół żyje i co przyczynia się do jego wzrostu – i co nazywamy Świętą Tradycją. To znaczy: komentarze Pisma św., liturgia (w tym modlitwy i sakramentalia), ikony, relikwie itp. historie. Wiadomo jednak, że sprawy kanoniczne mają absolutne pierwszeństwo. Wiadomo także, że o wszystkim rozstrzyga nie "martwa litera", ale Chrystus żyjący w Kościele i który powołuje w nim autentycznych interpretatorów Słowa, którym jest On Sam.

    3/ To, co nam proponują neoprotestanci, to nic innego, jak muzułmańska koncepcja "religii Księgi". koran był od zawsze, jest wieczny, każda literka była juz po arabsku zapisana w niebie zanim Allah cokolwiek stworzył itp. itd. A potem jednej nocy "spadł z nieba", aby Mahomet go spisał.

    Tymczasem dla chrześcijan Słowo Boże to Chrystus, który stopniowo się objawia począwszy od Abrahama i który stopniowo czyni całe pokolenie Abrahama swoim własnym ciałem (nie tylko w sensie duchowym, ale także jak najbardziej cielesnym i widzialnym).

    Róznice obu koncepcji zilustruję poprzez następujący eksperyment myślowy: przypuśćmy, że po wojnie atomowej przeżyło zaledwie parę pogan – wszyscy chrześcijanie wyginęli. Poganie ci odnajduja gdzieś egzemplarz Pisma św. i czytają go. Natrafiają na fragment Rz 10,9-10 i wyznają, że Jezus jest ich Panem. Wg neoprotestantów są zbawieni, wg katolików i prawosławnych nie są, bo bez wszczepienia w Kościół (który jednak został fizycznie wyeliminowany) nie ma zbawienia.

    Myślę, że zadałem Wielce Szanownym nieco materii do refleksji…

     

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  27. Kazimierz

    p. Jacku

    Niczym mnie pan nie zbulwersował,

    nauki KK są mi znane i Ameryki pan przede mną nie odkrywa. Sęk w tym, że po prostu nie zgadzam się z tym co pan pisze, nie dlatego, że jestem protestantem , to nie ma znaczenia, ale dlatego, że przeżyłem spotkanie ze Zmartwychwstałym i jestem Jego uczniem.

    Czytając pana, można by sądzić, że Biblię najlepiej wyrzucić do kosza, widocznie nie zna pan wogóle ST, kiedy odnowy zycia duchowego następowały po odkrywaniu na nowo tory, czy zwojów. Pisze pan, jakby Jezus był własnością katolików, a protestantom została tylko Biblia – och biada nam.  protestanci jak mauzłmanie, chyba pan już sam nie wie co pisze.

    Moje pytanie do pana brzmi, czy Bóg może sobie przeczyć, to znaczy czy Kościół odczytując Boga poza Biblią może wprowadzać w życie praktyki z nią sprzeczne. Czy kanon Pisma Św. nie obowiązuje w KK, chyba pan nie zna nawet nauk własnego kościoła, ale wzorem ŚJ, wybiera to co wygodne, dodaje co chce i jak chce i jest misz masz. To takie nowe New Age?

    KJ

     
    Odpowiedz
  28. JacekSwiecki

    “Sęk w tym, że po prostu

    "Sęk w tym, że po prostu nie zgadzam się z tym co pan pisze, nie dlatego, że jestem protestantem , to nie ma znaczenia, ale dlatego, że przeżyłem spotkanie ze Zmartwychwstałym i jestem Jego uczniem."

    No tak, ja także mógłbym zupełnie szczerze to samo napisać zamieniając "protestant" na "katolik"…

    Otóż ja właśnie tak pojmuję bycie uczniem Chrystusa, bo tak właśnie przyłem spotkanie z nim, a Pan inaczej… Powiniśmy to oboje przyjąć do wiadomości. Ja w życiu nasłuchałem się tylu świadectw katolików, którzy zostali protestantami, jak i protestantów, którzy zostali katolikami (z bardzo ciekawych powodów), że w tej materii już nic mnie nie zadziwi…

    "Czytając pana, można by sądzić, że Biblię najlepiej wyrzucić do kosza […]"
     

    Ależ nie, Słowo Boże jest potężne i czyni to, co głosi, jeśli tylko przyjmiemy je z otwartym sercem. Dodam także, że każdej wydrukowanej Biblii nalezy się wielki szacunek, bo jest nośnikiem treści, które jeśli przyjmiemy, przemienią nas w samego Chrystusa. Dlatego kiedyś zbeształem pewną katolicką księgarnię, bo owinęła zamówione przeze mnie książki w jakieś źle wydrukowane strony "Tysiąclatki". Dla mnie to był niezły szok, dla nich – może dopiero po moim mailu…

    Ale podobny szacunek należy się także przedstawieniom Krzyża, a także tak wspaniałych ikon jak "Trójca Święta" Rublowa, ponieważ jej kontemplacja pozwala nam wejść w lepsze rozumienia Boga.

    "[…] odnowy zycia duchowego następowały po odkrywaniu na nowo tory, czy zwojów"

    Ma Pan zapewne na myśli reformę króla Jozjasza, gdy w świątyni jerozolimskiej odnaleziono zwój Tory [przypuszczalnie była to księga Powtórzonego prawa, spisana uprzednio w już nieistniejącym północnym Izraelu). Ale juz w przypadku powstań machabejskich historia była zupełnie inna: tam nie szło już o Torę, ale o przestrzeganie pewnych znaków i symboli, takich jak obrzezanie, obchodzenie szabatu itd. Zbrodniczy arcykapłan znał Prawo (może i na pamięć), cóż tego, skoro równocześnie usuwał z przestrzeni publicznej żydowskie symbole zastępując je greckimi (choćby takimi jak stadiony czy też wieńce biesiadne). No i zachęcał do pozbywania się wstydliwego znaku obrzezania. Ale czy zna Pan aby owe "apokryficzne" księgi machabejskie?

    "czy Bóg może sobie przeczyć, to znaczy czy Kościół odczytując Boga poza Biblią może wprowadzać w życie praktyki z nią sprzeczne"

    Kościół (i katolicki, i prawosławny) nie odczytuje Boga poza Biblią, ale nie zamyka też Boga w Biblii. Bóg nie ogranicza się bowiem w swoim przekazie do nas jedynie do słowa spisanego i rozpoznanego przez swój lud jako kanoniczne i fundamentalne. Owszem, żaden inny przekaz nie może być sprzeczny z Biblią i musi niejako z jej przekazu wyrastać w formie organicznej. Równocześnie Bóg wciąż nam komunikuje swoją łaskę – nie tylko przez słowa, ale także poprzez znaki i przez innych ludzi. Chrystus bowiem nie jest słowem spisanym, ale Słowem Wcielonym.

    To w sumie bardzo proste, ale niekiedy tak ciężko to pojąć!…

     

     
    Odpowiedz
  29. Kazimierz

    p. Jacku

    Teraz pan pisze jasno, ja to wszystko rozumiem i powiem więcej też tak wierzę, przecież jestem pastorem w chrayzmatycznym Kościele i proroctwa sa w naszych wspólnotach na porządku dziennym, mówienie językami, uzdrawianie itp. Nie ma darów Ducha bez oderwania od Chrystusa – wcielonego Słowa Bożego, a chodzenie z Nim jest chodzeniem w objawieniu oczywiście.

    Co do Jozjasza i owszem, ale prosze poczytać o reformach Ezdrasza, Nehemiasza a nawet Hiskiasz przeciez kazał zniszczyć węża, którego Bóg kazał zrobić na pustyni, jako znak ku uzdrowieniu. A Izrael co? Zrobił z niego bożka i kłaniał mu się, mieli Izraelici zapewne bardzo dobre wytłumaczenie teologiczne na to bałwochwalstwo (II król. 18.4). Ale kiedy Duch Boży działa, wszelkie imitacje Boga musza runąć, jedynie trzeba odważnych ludzi, choćby jak wczorajsza tramwajarka na uroczystościach – Solidarności (no właśnie, czy to jeszcze jest ten związek – wstyd mi za nich, ja kiedyś też dumnie nazywałem się członkiem Solidarności).

    Podobnie też Gedeon, ten słup, który zburzył, czym był , czy mędrcy nie wytłumaczyli racji jego bytu? Zapewne, ale Bóg kazał go zniszczyć i zaczęło się przebudzenie w Izraelu.

    A przeciez tego potrzebujemy, przebudzenia duchowego, widział pan wczoraj co działo się w Gdyni, wstyd i hańba, Polacy, katolicy, pełni nienawiści i wrogości.

    Dużo szkolę i pytam katolików, a pro pos Islamu jeszcze, jak będą zbawieni? Co mają robić aby być zbawieni? Wie pan co słysze, jak będę robić dobre uczynki i kropka. Nie ma łaski Boga, nie ma wiary, a co to dobre uczynki – stosowac dekalog, ale każdy jest grzeszny. Kiedy tak drążę temat, to dochodzą te osoby do wniosku, że właściwie nie wiadomo po co Chrystus umarł na Golgocie, może frajer jakiś. Bo skoro możemy sami się zbawić?

    To nie są jednostki, ale setki ludzi, przez lata całe zadaję takie pytania, aby chociaż nieco przybliżyć to kim jest Chrystus, nie mówię im o Kościole takim, czy innym, ale o Chrystusie Panu, jako Zbawicielu. Czy odnajdą się te osoby we wspólnocie katolickiej, protestanckiej, czy prawosławnej nie ma dla mnie większego znaczenia. Odradzam jednak ŚJ.

    Dlaczego tak jest?

    Pan naśmiewa się z wiary protestantów, ale przynajmniej ta wiara jest oparta na Łasce, na Chrystusie, a nie na sobie. Dobre uczynki zawsze muszą być owocem wiary i wypełnianiem woli Boga, nigdy odwrotnie. Zresztą pana Kościół też tak uważa –  http://www.luteranie.pl/ekumenia/44/4407.htm

    KJ 

     
    Odpowiedz
  30. Halina

    Katolicko-protestancka debata na temat autorytetu Biblii

    Jest to moim zdaniem dość dobrze opracowane i warto przeczytać. Nie ma co się bulwersować, protestanci byli , są i będą, tak samo jak i katolicy. Słowo Boże powinno stać na straży, aby tradycja go nie przestąpiła Mt. 15.3, niestety w KrK tak nie jest. Chociażby cielesne wniebowstąpienie Marii. Pomimo jakichkolwiek dowodów z Pisma oraz nauczania wczesnych Ojców Kościoła, czy osób mogących to potwierdzić- Rzym wydał ogłoszenie cielesnego wniebowstąpienia nieomylnym dekretem. Jest też wiele innych nauk obcych nauczaniu biblijnemu.

    http://apologetyka.com/teologia/katolicyzm/jz-solascriptura#niespojnosc

     

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  31. Anonim

    Niestety ta “debata” to

    NIestety ta "debata" to jeszcze większa ściema niż dyskusje Tezeusza. Tu to przynajmniej faktycznie będzie debata, chopć ułożona. Tam nie ma żadnej debaty tylko 2 ludzi pisze, co sobie wyobraża na temat katolicyzmu. Wyobrażenia te są wyśnione. Tak więc odpada text ten z przyczyn formalnych. Natumiast tu w tych komentarzach mamy problem którego nazwę zaporzyczę z dialektu informatycznego: przep?ienie stosu.W protestantyzmie stos jest specyficzny, bo jednoelementowy. Jak się doda drugi element to stos sie przepełnia i to co było wylatuje. Stąd jak wprowadzą sobie Biblię to nie zostaje miejsca na nic innego.

    2. Symboliczne znaczeni ma rozpoczęcie protestanckich wyznań wiary, w tym wyznania Kościoła Zielonoświątkowego od Biblii. Pan Bóg na 2 miejscu.

    3. Oczywiste jest też, że Kościół Katolicki jest zgodny z Biblia, a inne niebiblijne.

    4. Linki prawdziwe:

    http://testzero.w.interia.pl/skala.html

    http://analizy.biz/marek1962/solascriptura.htm#stanowiskokosciola

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  32. Halina

    Smok

    To dobrze, ze zaczyna Ci sie podobac debata w Tezeuszu, bo niedawno  pisaleś,że to niby żałość jakaś.. A to same mądre głowy i dyskusje będą na pewno bardzo ciekawe. Argumentujesz nielogicznie., w przeciwieństwie do tych panów z owej" debaty". Twierdzisz, że KK jest kościołem zgodnym z biblią, a protestantom zarzucasz, że poza Słowem Bożym nie chcą w nic innego wierzyć, a niby w co jeszcze chrześcijanin ma wierzyć? W to, że człowiek wbrew swojej naturze może być nieomylny? Poza tym jest mi ganz egal, co dla Ciebie jest prawdziwe i jedynie słuszne. Pozwalam ludziom na wyznawanie poglądów z którymi się nie zgadzam .

    pozdro

     
    Odpowiedz
  33. Anonim

    Cytata:
    Twierdzisz, że KK

    Cytata:

    Twierdzisz, że KK jest kościołem zgodnym z biblią, a protestantom zarzucasz, że poza Słowem Bożym nie chcą w nic innego wierzyć, a niby w co jeszcze chrześcijanin ma wierzyć?

    Przede wszystkim w Pana Boga.

    Nazwy xiążek się pisze z dużej litery.

     

     

     
    Odpowiedz
  34. misjonarz

    czy to są proroctwa ?

    To nowy wątek, ale ja mam wielkie wątpliwości odnośnie daru języków i proroctw.

    Ja tam nie znam dokładnie biblii ale jak coś sobie przeczytam, zapamiętam i uzmysłowię i porównam do rzeczywistości to pojawia mi się światło. Kiedyś pewny Jezuita powiedział "modlitwa to nie jodłowanie, niektórzy się modlą a pozostali jodłują" – teraz pytanie kto się modli a komu się tak wydaje ?

    Ok. chodzi mi o to " I Kor 14  1-40.  Myślę, że dużo ludzi to czytało ale też dużo tego nie rozumie, czyli na spotkaniach modlitewnych dalej JEST ZAMIESZANIE, albo czasem nawet "wspólnotowa histeria". Przepraszam za tak mocne słowa ale ja to czasem tak odbierałem. Myślę, że należałoby ponownie przemyśleć powyższy fragment – wręcz przestudiować i nauczyć się odpowiednio korzystać z charyzmatów.

    Znów zacytuję św Ignacego  "nie obfitość wiedzy ale wewnętrzne smakowanie nasyca duszę". Dla mnie bardzo ciekawe stwierdzenie – ale też trudne, nie zawsze umiem czytać tak biblię, nie zawsze umiem się tak modlić, ale wiem jedno – to jest właśnie ta łaska – łaska nasycenia płynie z góry. Potrzebny jest duch św (nie jego imitacja ) aby dusza wzrastała w wierze i łasce. Potrzebny jest nam również dar rozeznawania, czego trzeba się uczyć raczej długo. Myślę, że potrzebujemy więcej ludzi potrafiących rozeznawać. 

     

     
    Odpowiedz
  35. Kazimierz

    Januszu

    Myslę, że o darach Ducha Świętego napisze osobnego bloga i tam sobie podyskutujemy na ten temat.

    Teraz jednak chciałbym jedynie przypomnieć do czego one służą – do budowania Kościoła, wszak jest on zbudowany na apostołach i prorokach i ich posługiwaniu. Dziś dalej Kościół buduje się i rozwija, i jeśli te dary nie manifestują się w Kościele, to można by rzec Ichabot.

    Czym innym oczywiście są owoce Ducha Świętego, te rodzą się poprzez posłuszne chodzenie w woli Boga, w słuchaniu Ducha Świętego, w wykonywaniu tego czego od nas oczekuje.

    Jednak ani jedne, ani drugie nie mogą funkcjonować w nieodrodzonym człowieku, bo udziela ich Duch Święty i nie mogą mieć wartości jeśli nie wypływają z głębokiej relacji z dawcą darów, z głęboką relacją z Chrystusem Panem.

    Diabeł robi podróbki i proroctw i języków i uzdrowień, jednak zawsze po czasie rozpoznać można imitację. Najważniejszym sprawdzianem dla darów jest Biblia, jesli dane objawienie, proroctwo jest sprzeczne z biblią, to albo delikwent sam produkuje objawienia, albo bierze od diabła.

    Czym innym sa też ustanowiewia Chrystusowe – apostoł, prorok, nauczyciel, pasterz, ewangelista itp.

    Póki co KJ

     
    Odpowiedz
  36. Kazimierz

    Smoku

    No już nie pisz takiej dzicinady, uparłeś się jak oślica Bileama, przecież nie chodzi o książkę, ale autora – Boga, bez Jego Ducha Biblia staje się narzędziem do tłuczenia po głowach innych. Tylko w Duchu Świętym możemy rozumieć i przyjmować przesłanie Boże.

    Autor kazał spisac księgi, a więc mamy Biblię, Izraelici , a później Kościół rozpoznał przez wieki księgi natchnione (nie ustanowił) i stworzył kanon. A dlaczego rozpoznał, a nie ustanowił, bo wlaśnie w tych księgach słyszy autora. Biblia to nie opisywanie czegoś, ale słowa Boga zawsze aktualne i pełne miłości, korekty, zachety, pełne życia, bo przecież odwieczny Logos to zycie – niech Jemu Jedynemu będzie chwała na wieki!!!!!!!!!!!

    KJ

     
    Odpowiedz
  37. aharonart

    Panie Jacku Kochany bracie mój

     Dążmy do końca ale pamiętajmy o naszej przeszłości i wyciągajmy z tego lekcję dla siebie.

    TO musi mieć sens to nasze pisanie. Nie chodzi przecież o nasze intelektualne poznanie  i pokazanie się z jak najbardziej intelektualnej strony – czego Panu Panie Jacku odmówić nie sposób, albowiem Jezus Pan , nie przyszedł tutaj po to by dać nam religie, przyszedł on po to, by dać nam uwolnienie, odpuszczenie grzechów, żeby darować nam całkowicie nowe życie. Żeby każdy człowiek bez względu kim jest mógł poznać miłość bożą. I to nie tylko za pomocą umysłu rzymsko Katolickiego Kościoła , ale by mógł doświadczyć głębokiego , osobistego spotkania z miłością Jezusa w swoim sercu. Wzrastałem w społeczności Katolickiej – Rzymsko Katolickiej ale czułem że poza moją matką Katoliczką i najbliższą rodziną , tak naprawdę nikt tam mnie z ludzi nie kochał. Żył we mnie jednak rodzaj wewnętrznej tęsknoty do tych których spotykałem w Kościele na Mszy świętej a byli mi zupełnie obcy i ta tęsknota żyje we mnie do dziś. Tęsknote za miłością we wspólnocie Katolickiego zebrania wiernych  , obranie właściwego kierunku w moim życiu wypełniło we mnie spotkanie z ludźmi którzy czytali i stosowali w swoim życiu słowo Boże – Biblię. To oni stali się dla mnie tymi którzy pokazali mi Jezusa. Byli wśród nich również Katoliccy zakonnicy z zakonu świętego Franciszka z Asyżu ale również bracia moi kochani ze wspólnot protestanckich.  

    Moje spotkanie z Jezusem , te świadome spotkanie, odbyło się w chwili w której się do niego modliłem. A później On zaprosił mnie do czytania o jego planie z ludzkością i pokazał mi mapę po której On idzie. Tą mapą była mała zielona książeczka – Biblia. Wiedziałem że jest tam wszystko co niezbędne do tego bym mógł iść za Nim. Za Jeszuą moim zbawicielem i że jeśli tylko będę z nim szedł znajdę w każdym człowieku ziarno jego słowa. W starobibijnych świętach znajdowałem zapowiedź tego co zostało wypełnione w Jezusie Mesjaszu. Starobibijne święta usunięto z kościelnej tradycji Rzymsko Katolickiej, ponieważ niestety ruch Rzymsko Katolicki postanowił nie utożsamiać się z tym co żydowskie. Odkrywałem historię narodu Żydowskiego , mojego narodu, bo moje korzenie genetyczne sięgały moich żydowskich semickich przodków. Badałem czas w którym żydowscy bracia moi musieli wyprzeć się swojej żydowskiej tradycji i tożsamości i przejść na tę nową tradycję Rzymsko Katolicką jeśli chcieli być zbawieni w zebraniu Rzymsko Katolickim . Dziś doczekaliśmy czasów w których żyd który zaczyna wierzyć w Jezusa może pozostać żydem. Nikt już nie jest postawiony przed wyborem albo albo. Myślę że dzięki ruchom reformacyjnym w kościele dokonało się coś dobrego dla samego ruchu Rzysko Katolickiego . Dziś wielu Rzymskich Katolików ma już tę świadomość że ich tradycja nie jest tą pierwszą którą ustanowił Bóg ale co najwyżej tą drugą która w dość drastyczny sposób wyparła tradycję Króla Żydowskiego jakim jest Pan Jezus. Albowiem tak upodobał sobie Bóg aby nad krzyżem na którym umierał Pan Jezus powieszono tabliczkę Jezus Król Żydowski. On był , jest i będzie Królem Żydowskim , nie Królem Imperium Rzymskiego ruchu Katolickiego ale Królem Izraela. TO według tej biblijne tradycji możemy oglądać to co nastąpi w przyszłości , albowiem to dzieło Tory zostało wypełnione w Chrystusie a świątynia i kult starego testamentu jest cieniem tej niebiańskiej ojczyzny – świątyni. NIe Watykan, niestety nie to co mówi nasz kochany Watykan w swej tradycji o słowie Bożym ale tak jak mówi Adonaj w swoim słowie o swoim niebie tak się stanie Panie Jacku. 
    Tradycja biblijna została wypełniona w Osobie Pana Jezusa. Święta Bibliljne – Żydowskie zostały zastąpione inną tradycją , liturgia Żydowska została zastąpiona liturgią ruchu Rzymskiego Zebrania Wiernych i ogłoszona światu jako ta jedynie prawdziwa i prowadząca do Boga. Słowo Boże zdawało się z czasem  być sługą BREVIARIUM FIDEI – owej księgi która zastępowała to co mói Pan w swoim słowie do Kośćioła . Na czele owego dzieła stawała nieomylność Biskupa Rzymu owego VICARIUS FILII DEI. I to są fakty.

    Zycie zewnętrzne ruchu Rzysko Katolickiego zmieniało się podczas gdy to wewnętrzne spotkanie człowieka z Bogiem w ruchu Rzymsko Katolickim coraz bardziej obumierało. Utożsamienie się z figurą , zewnętrznym znakiem przymierza było dużo łatawiejsze niż chodzenie przez cały dzień z bogiem. Ludzie stadami przyjmowani do ruchu Rzymsko Katolickiego otrzymywali zapewnienie, że miejsce do którego przychodzą jest Kościołem Bożym. Mówiono że tu jest Petros czyli skała na której Bóg zbudował Kościół swój. Nie wielu znało pismo święte i nie wielu znało łacinę, która stała się językiem nowej tradycji. 
    Ludzie. Biedni ludzie ściśnięci w Pięknych świątyniach wpatrywali się w zapierające w piersi misteria męki Pańskiej a światło padające przez witraże oblewało ich twarze ciepłem nieboskłonów. Wydawało im się, że śnią , że znajdują się w innym wymiarze kiedy śpiew Gloria in excelsis Deo wznosił się churalnie do nieba.
    Mały chłopiec żyjący w tamtych czasach, kiedy Ruch rzymskiego zgromadzenia ludzi wierzących , (Kościół Rzysko Katolicki ) wpatrzony był w liturgiczne misteria , uchylił drzwi świątyni i powolutku wysunął głowę za próg świątyni Rzymskiego zgromadzenia. Na placu świętego Piotra blask słońca był inny niż w świątyni , bardziej naturalny i bliższy temu co chłopiec oglądał na codzień. Zasmakowawszy pierwszego wyjrzenia chłopiec wysunął najpierw jedną nogę późńiej drugą aż wyszedł cały z miejsca w którym Gloria in exelsis Deo dobiegała końca. Brama świątyni zamknęła się . Chłopiec pozostał chwilę w bez ruchu Katolickim po czym ujrzawszy małego wróbelka , którego chłopcy Rzymscy nazwyali " Żydkiem", pobiegł w jego stronę podskakując z radości , że może się cieszyć wolnością i pełnią słońca którą daje Bóg a nie człowiek VICARIUS FILII DEI, którego tak naprawdę mało kto ze zgromadzonych w Budynku zwanym świątynią Watykańską znał osobiście . Światło które spotykał chłopiec na swej drodze życia , żaden witraż tradycji odtąd nie przysłaniał i nie rozszczepiał.
    Światło słońca świeciło blaskiem zmartwychwstania. Wtedy jeszcze nie wiedział ów chłopiec, że w przyszłości spłonie na stosie jako Giordano Bruno a
    wyrok zatwierdzi sam VICARIUS FILII DEI, papież Klemens VIII. W ostatecznym akcie łaski pozostawiono mu osiem dni na odwołanie nauk i powrót do stanu duchownego w celu uniknięcia kary. Bruno z tego nie skorzystał. 17 lutego 1600 został publicznie spalony na stosie jako heretyk. A ja tam byłem świadkiem Rzymsko Katolickim.

    aharon*

    Philippo Bruno urodził się w katolickiej rodzinie. Był synem żołnierza, Giovanniego Bruno i Fraulisy Savolino. Philippo w wieku 11 lat wyjechał do Neapolu i zaczął studiować trivium. 15 czerwca 1565 wstąpił do zakonu dominikanów, przyjmując imię zakonne Giordano (śluby zakonne złożył w 1566). Już będąc w seminarium, popadł w konflikt z bezpośrednimi przełożonymi, krytykując podstawowe dogmaty wiary katolickiej. Mimo to w 1572 przyjął święcenia kapłańskie, a w 1575 został doktorem teologii. Interesował się filozofią,

    PS.

    Pierwotną przyczyna przez którą ludzie opuszczają jakieś zgromadzenie jest brak miłości we wspólnocie w której się znaleźli.
    Odczuwalny brak ciepła i zainteresowania ze strony tych którzy ich prowadzą . Brak więzi między ludzkich i odczuwalnej bliskości drugiego człowieka jest przyczyna wielu groźnych chorób n a łonie kościoła. Doktryniarstwo  to jedynie przyprawa do tego by otrząsnąć się z jednego a wejść w coś drugiego. Myślę że gdyby reformatorzy znaleźli miłość w Zebraniu Rzymsko Katolickim ( w którym się na swój czas znajdowali)  nigdy by z niego nie wychodzili. 
     

     

     

     
    Odpowiedz
  38. JacekSwiecki

    dyskutujmy na temat!

    Co to za okropne forum! Juz trzeci raz tracę odpowiedź, która proacowicie wklepuję1

    Zatem opdpowiadam krótko, bo tracę cierpliwość.

    Po pierwsze, to Pan właśnie ośmiesza katolików w tym blogu wyzywając im od bałwochwalców. Proponuję zmienic język dyskusji i skoncetrować się na merytorycznych argumentach, nie zaś na obiegowych opiniach. Niech każdy z nas rozwija w swoim kościele to, co ma najlepsze i niech dzieli się tym z innymi nie oceniając ich.

    Po drugie, Pismo odgrywa rzeczywiście zasadniczą rolę w przebudzeniach duchowych, ale nie wyłącznie. Proszę sobie przeczytać opis budowy Arki Przymierza, tudzież świątyni jerozolimskiej. Mamy tam od groma rzeżb,podobizn, ubiorów, rytów, itp.itd. "Zrób wszystko według wzoru ukazanego ci na górze" – mówi Pan do Mojżesza (Hbr 8,5). a więc nie tylko słowa są do przekazania, ale także wzory wizualne.

    Po trzecie, zbawienie osiąga ten, kto wytrwale trwa w Kościele – Ciele i jedynej Oblubienicy Chrystusa. Po to właśnie Chrystus umarł i zmartwychwstał, abyśmy mogli być z Nim złączeni w podobny sposób – aż nastąpi pełne upodobnienie do niego zwane popularne "stanem nieba". Ani "sama wiara", bo tak wierzą także i demony (por. Jk 2,19), ani też "same uczynki", bo wynikają wtedy najczęściej z pychy, ale "wiara działająca przez miłość" na wzór naszego mistrza i Pana.

     

     
    Odpowiedz
  39. JacekSwiecki

    nie tędy droga

    Drogi Aharonie,

     W zasadzie zgodziłbym się z Tobą w wielu aspektach, niemniej zupełnie nie podzielam Twojej nienawiści do kościoła rzymsko-katolickiego. Proponuje, abys pogłębiał swoją duchowośc w ramach denominacji, do jakiej przynależysz i dzielił się z nami jej najlepszymi owocami, bo wtedy wszyscy na tym skorzystają. Natomiast obrzydzanie innym denominacji bliźniego to nie jest chrześcijańskie podejście do sprawy. 

    Mnie też razi u prostestatów formalno-prawny stosunek do zbawienia (ów słynny "aspekt jurydyczny"), dlatego nigdy nim zapewne nie będę. Nie uznaję, że Jezus odebrał tęgie lanie od Ojca "zamiast mnie", ale że zniżył się do mojej kondycji, chcąc mnie z niej wydobyć. Niemniej nie osądzam tych, którzy w ten sposób wierzą i szczerze kochają Jezusa trzymając się Jego słów. 

    Proponuje, aby przynajmniej na tym forum trzymac się takich zasad – skoro sztandarowym hasłem jest w "Tezeuszu" tolerancja. Mieszkając parę lat we Francji poznałem tam wielu wspaniałych protestantów  – i tam żaden z nich nie pozwolił sobie nigdy na wyzywanie mi od "bałwochwalców" czy też "czcicieli malowanych drewieniek". Owszem, bardzo uważnie słuchaliśmy się nawzajem, a nawet modlilismy się razem. Starsze protestanckie kościoły już do tego dojrzały, natomiast nowym denominacjom wciąż sie zdaje, że muszą toczyć w Rzymem coś na podobieństwo muzułmańskiego dżihadu…

     
    Odpowiedz
  40. Anonim

    No już nie pisz takiej

    No już nie pisz takiej dzicinady, uparłeś się jak oślica Bileama, przecież nie chodzi o książkę, ale autora – Boga,

    Nie pierwszy to już komentarz Czcigodnego Pastora, który przymitywnymi zaczepkami ad personam maskuje merytoryczną mizerię.

    Kwestia czy chodzi neoprotestantowm o książkę czy o Pana Boga jest coraz bardziej wątpliwa i dyskusyjna. Dalsze wywody zaś nieuzasadnione.

     
    Odpowiedz
  41. misjonarz

    ach ten św Ignacy

    Tak, masz rację Kaziku – "diabeł przebiera się za anioła światłości" – problem w rozeznaniu. Znów będę drążył św Ignacego. Św Ignacy był kuszony pod pozorem dobra i to długo. Rozeznał to z czasem, no ale jak ?

    No i właśnie rozeznał to POD KRZYŻEM, pod krucyfiksem. No i wchodzimy właśnie w tą rozbieżność między nami – co to jest symbol i czy tylko symbol ? Jest jeszcze inna kwestia, bo symbol symbolowi nie równy, czyli może być KRZYŻ POŚWIĘCONY i nie, zewnętrznie niby taki sam. Trudna sprawa – bo powiedzmy, że protestant nie będzie się mógł modlić pod takim krzyżem – no to powie sobie "nie mogę bo tu nie ma Ducha Św." No i właśnie, "zawsze można coś zinterpretować" po swojemu- tak jest rówżnież gdy biblię interpretuje sie indywidualnie.  

     Krzyż – tu jest problem – duuuża część katolików nie rozumie go a nawet nie umie porządnie wykonać go na swoim ciele, wstydzi się go. Krzyż, jak go rozumieć a nawet przyjąć ? Jezus powiedział "krzyż jest zgorszeniem dla żydów i głupstwem dla pogan, a dla nas ? Nawiązując jeszcze do tej "całej walki o krzyż" – o co walczą ci pod pałacem ? Myślę, że potrzebna nam pewna świadomość "to nie gwoździe Cię przybiły, lecz mój grzech". Powtórzę się "grzech niszczy ale nic tak nie niszczy, jak "uciekanie od Bożego Miłosierdzia".

    Boże – "dla jego bolesnej męki, miej miłosierdzie dla nas i całego świata". 

     

     
    Odpowiedz
  42. aharonart

    Panie i bracie Jacku

    Panie Jacku Kochany.  

    W zasadzie to nie ma pan wyjścia by się ze mną nie zgodzić bo ja też jestem Rzyskim Katolikiem. 

    Pewnie się pan teraz zdziwił. Otóż tak. Jestem Rzymsko Katolikiem. Nigdy nie zmieniłem chrztu chociaż wielu mnie do tego na podstawie pism przekonywało. Przyjąłem również bierzmowanie i wszystkie Katolickie sakramenty oprócz Kapłaństwa, bo Kapłanem nie jestem choć kiedyś chciałem nim być. Byłem wprost rozkochany w życiu zakonnym i gdyby nie moja kochana żona to kto wie co by się ze mną działo. 🙂

    Więc moją denominacją jeśli już jakaś taka jest to jest ruch Rzymsko Katoliki. Jednakże moje poznanie słowa bożego , osobiste doświadczanie tego słowa w życiu to coś zupełnie innego co ktoś dyktuje mi do wierzenia w Kościele . Mam osobiste prawo do tego by moją wiarę opierać na tym co mówi Pan Bóg (przedewszystkim i przedewszystkimi) w swoim słowie. To pierwsza i fundamentalna zasada której się w życiu trzymam. Tam gdzie słowo boże rozmija się z tym co głosi mój Rzymsko Katolicki ruch pozostawiam pod ocenę Panu Bogu nie wychodząc przed szereg i nie starając się głosić nic ponad to co zostało napisane. Idę osobistą drogą za Panem Bogiem i to jest moja droga. Z Rzymskim Katolicyzmem nie wiąże mnie wspólnota z ludźmi tam wierzącymi , no chyba że ta na Mszy świętej. To przecież tak wiele ale również tak nie wiele z porównaniu z tym co daje mi przyjaźń z protestantami. Nie rozumiem dlaczego pan tak błędnie odczytał moje intencje i wkłada w moje usta jakąś nienawiść do braci Katolickich. Prawda o tym co było i przytaczane przezemnie fakty historyczne z którymi się w moim katolickim , bądź co bądź życiu zmierzyłem, nie  stanowią wyrazu mojej nienawiści do Katolicyzmu jako takiego. Pan mnie poprostu nie zna i dlatego pański ostatni wpis do mnie nie jest prawdziwy . Dokonał Pan błędnej analizy mojego tekstu. Ale ja Pana rozumiem. Nie wiem czy kiedykolwiek spotkał się Pan w swoim dojżałym i chrześcijańskim życiu (które cenię u Pana panie Jacku i myślę że ma pan wiedzę którą mógłby ugościć umysły wielu) z takim człowiekiem jak ja. W przybliżeniu to wygląda tak jak u Apostoła Pawła choć ja apostołem nie jestem. Chcę aby pan panie Jacku mnie zrozumiał dlatego tak dużo teraz do pana piszę. Apostoł Paweł był żydem i bardzo kochał swoją tradycję żydowską. Jednak poznanie Pana Jezusa spowodowało że jego światopogląd i wiedza na temat słowa bożego pogłębiła się o coś więcej niż teologiczne poznanie jakie otrzymał z rąk swoich Rabinów. To spotkanie w drodze do Damaszku spowodowało całkowite ujrzenie tego który jest. Ja również w swoim zyciu byłem obrońcą wiary – wyznania Rzymsko Katolickiego i głosicielem tego co mówi Papież i nauka Kościoła. Jednakże z czasem kiedy Pan odkrywał przedemną swoje słowo musiałem podjąć wewnętrzną decyzję komu bardziej należy się mój umysł , wola , moje poznanie.

    Panie Jacku możemy do siebie pisać . Mam do Pana wiele pytań . 

    Zaraz do mnie przyjedzie brat ze wspólnoty zielonoświątkowej więc musze kończyć. Otrzymałem właśnie telefon od niego więc muszę kończyć ten wpis do Pana. Jest Pan dobrym człowiekiem Panie Jacku. Proszę mnie nie oceniać przez pryzmat jednego listu czy wpisu do Pana…

    Pozdrawiam i życzę wiele dobra na Katolickiej drodze. 

    Twój przyjaciel i brat 

    aharon.

    na zrozumienie mnie potrzeba czasu. Ja chcę poznać pana i to co pan myśli panie Jacku. 

    Możemy rozmawiać jak brat z bratem . Nie musi mnie pan przekonywać do ikon które w swoim życiu malowałem. Ja wiem co to jest ikona i jak smakuje jajeczna tempera . Jednakże ikony się pisze a nie maluje a to wielka różnica i każdy Prawosławnie wierzący o tym wie. Ikona a obrazy które maluje się w świecie zachodnim to zupełnie coś innego. Ale o tym może innym razem. 

    pa pa.

     
    Odpowiedz
  43. Kazimierz

    Smoku

    No cóż, skorom mizerny, no to pogadaj sobie Smoku z p. Terlikowskim, Bp. Pieronkiem, albo innymi, jesli ci się uda.

    Pa ka, jak to mawiają starzy Rosjanie

    KJ

     
    Odpowiedz
  44. Kazimierz

    p. Jacku

    Tak sobie myslę, a pro pos

    1. że to nie ja, ale sami katolicy, którzy nie rozumiejąc istoty bałwochwalstwa ośmieszają się, czego wyraz mamy pod Pałacem Prezydenta

    2. Co do rzeźb, to jedynie Cherubini tam są, innych rzeźb nie ma i to zakrywający skrzydłami swoje twarze. Tak , aby nikomu na mysl nie przyszło aby ich czcić. Storje natomiast i napierśniki, to wszystko zwiastowało Chrystusa Pana, my żyjemy już w Objawieniu Pańskim – w tym Łaskawym Roku Pana.

    3. Nie mogę się zgodzić z pana teorią, w takim razie ani łotr z krzyża, ani osoba nawracająca się do Boga na pustyni, w lodach, czy gdzie indziej nie byłaby zbawiona, a jednak są. Bo w Chrystusie jest zbawienie, Kościół jest Oblubienicą i jest tym miejscem w którym człowiek ma wzrastać i służyć, ale zbawienie to Chrystus, nie Kościół. Inaczej słowa z Biblii choćby Piotra, Pawła nie miałyby sensu – "Uwierz w Pana Jezusa a będziesz zbawiony…" , "Kto uwierzy i ochrzczony zostanie będzie zbawiony";  I inne, no nie będę robił tu egzegezy, bo nie oto nam chodzi przecież. Wiem o co panu chodzi zaraz pan napisze zorem starych soborów, że poza KK nie ma zbawienia, ale ta tzw. prawda dawno zostałą zmieniona.

    Może mały przerywnik ?

     

    KJ

     
    Odpowiedz
  45. Kazimierz

    Januszu

    Myślę, że jak zwykle nie rzecz w samym symbolu, ale w przesłaniu krzyża.

    Ten na Golgocie, to był krzyż Pański, na którym On odkupił grzechy świata, powiedz, czy ktoś wtedy pomyslał chociaż, żeby go (ten krzyż, to drewno) jakoś wywyższyć, czcić. Powiesz, uczniowie nie byli w stanie, może, ale gdyby Bóg chciał, dla Nego nie ma rzeczy niemożliwych.

    Uważam, że krzyż dziś symbolizuje Chrystusa, raczej z niczym innym dziś się nie kojarzy i dlatego, patrząc na krzyż (najlepiej bez krucyfiksu, bo Chrystus żyje) widze przesłanie zbawienia, mękę Chrystusa, ale bez krzyża równiez to widzę.

    W kaplicy naszj wspólnoty zawsze jest krzyż, abyśmy pamiętali, abyśmy wierzyli, a nie żeby przed nim klękać.

     

    Pozdrawiam Kazik

     
    Odpowiedz
  46. JacekSwiecki

    Jeśli jest pan dalej rzymskim katolikiem….

     … to skąd się wzięły takie oto zwroty:

    "NIe Watykan, niestety nie to co mówi nasz kochany Watykan w swej tradycji o słowie Bożym ale tak jak mówi Adonaj w swoim słowie o swoim niebie tak się stanie"

    No cóż, żaden katolik nie pozwoli sobie na przeciwstawianie Słowa Bożego  – rzymskiemu Magisterium. między nimi istnieje bowiem organiczna jedność, choć nie jest to łatwo dostrzegalne (kwestia form językowych). Jeśli ktoś temu przeczy – wolno mu, ale wtedy odłączył się od katolickiej wspólnoty.

    "liturgia Żydowska została zastąpiona liturgią ruchu Rzymskiego Zebrania Wiernych i ogłoszona światu jako ta jedynie prawdziwa i prowadząca do Boga. Słowo Boże zdawało się z czasem być sługą BREVIARIUM FIDEI – owej księgi która zastępowała to co mói Pan w swoim słowie do Kośćioła . Na czele owego dzieła stawała nieomylność Biskupa Rzymu owego VICARIUS FILII DEI. I to są fakty."

    Każdy dobry liturgista zauważy ścisły zwiazek pomiedzy liturgią synagogalną i katolicka. Przed reformą soborową nawet większy niż teraz. Także Żydzi to zauważają, choć niekiedy z niesmakiem. A pewien narócony na katolicyzm Żyd napisał nawet, że katolicyzm jest rodzajem "uniwersalnego judaizmu" (było to jeszcze przed SWII). Niemniej podzielam opinie, że aż do bardzo niedawnych czasów nawrócony na chrześcijaństwo żyd musiał praktycznie wyprzeć się własnej liturgicznej tożsamości, co nie było wcale dobre i rozsądne.

    "Utożsamienie się z figurą , zewnętrznym znakiem przymierza było dużo łatawiejsze niż chodzenie przez cały dzień z bogiem. Ludzie stadami przyjmowani do ruchu Rzymsko Katolickiego otrzymywali zapewnienie, że miejsce do którego przychodzą jest Kościołem Bożym. Mówiono że tu jest Petros czyli skała na której Bóg zbudował Kościół swój. Nie wielu znało pismo święte i nie wielu znało łacinę, która stała się językiem nowej tradycji."

    Zupełna karykatura katolickiej ewangelizacji! A to, że Petros-Piotr jest skałą wiadomo skądinąd z samej Ewangelii (Mt 16,9). To jest agresywny neoprotestancki język.

    "Chłopiec pozostał chwilę w bez ruchu Katolickim po czym ujrzawszy małego wróbelka , którego chłopcy Rzymscy nazwyali " Żydkiem", pobiegł w jego stronę podskakując z radości , że może się cieszyć wolnością i pełnią słońca którą daje Bóg a nie człowiek VICARIUS FILII DEI, którego tak naprawdę mało kto ze zgromadzonych w Budynku zwanym świątynią Watykańską znał osobiście . Światło które spotykał chłopiec na swej drodze życia , żaden witraż tradycji odtąd nie przysłaniał i nie rozszczepiał."

    Literacka fantazja, która w dodatku czyni z papieża uzurpatora. Amerykańscy baptyści mówią "Rome enslaves, Jesus saves". Tyle, że po pontyfikacie JPII nawet i oni zmienili zdanie, bo tylko ten "uzurpator" upomniał się o moralnośc, którą wyznają.

    "Doktryniarstwo to jedynie przyprawa do tego by otrząsnąć się z jednego a wejść w coś drugiego. Myślę że gdyby reformatorzy znaleźli miłość w Zebraniu Rzymsko Katolickim ( w którym się na swój czas znajdowali) nigdy by z niego nie wychodzili."

    Zupełnie nie takie są źródła Reformacji. Śmiem twierdzić, że był nią strach przed potępieniem, którego nie sposób było pokonać w ramach tego, co proponował i głosił ówczesny Kościół (przekazy średniowiecznych mistyków głoszących Boże Miłosierdzie – np. św. Genowefy z Helft – zostały na początku XVI w. zapomniane). Trzeba było natychmiast znaleźć coś, co pozwoliłoby przerażonym ludziom uspokoić się i nie "spłukiwać" na odpusty. No i znaleziono – bo takie było "społeczne zapotrzebowanie". Czy to było  zgodne z Pismem – powiedzmy miłościwie, że nie do końca. Czy okazało się skuteczne – historia dowiodła, że jeszcze mniej, niż katolickie praktyki. Czy warto to kontynuować: otóz wielkich chrześcijan z protestanckich denominacji warto naśladować (pastor Bonhoeffer itp.), tak jak w czasach ST warto było słuchać proroków z odszczepieńczego skądinąd północnego Izraela (z Eliaszem na czele). 

    Zachęcam Cię, bracie, do rachunku sumienia. Jeśli w gruncie rzeczy masz protestanckie przekonania, to lepiej jest zostać (neo)protestantem niż dalej łudzić samego siebie i dalej grać tę dość schizofreniczną grę. A jeśli zadecydowałeś, że jednak jesteś rzymskim katolikiem, to może postaraj się spojrzeć na swoich ułomych i grzesznych braci (z papieżem na czele) z nieco większą miłością i zrozumieniem. A juz koniecznie pozyskiwać informacje o takich przypadkach jak Giordano Bruno z wielu i możliwie niezależnych źródeł, bo to naprawdę nie był anioł (co jednak niewiele umniejsza zbrodnię tych, którzy go spalili).

     
    Odpowiedz
  47. Kazimierz

    p. Jacku

    No i właśnie, emblematyzacja – to  z czym Tezeusz stara się zmagać. Nie uczniostwo, nie przynaleznośc do Chrystusa, ale emblemat – ja Pawłowy, ty Apollosowy, a on Jakubowy. Cóż, Biblia przed tym przestrzega, no ale cóż to Biblia…

    KJ

     
    Odpowiedz
  48. JacekSwiecki

    Tymczasem dla takiego Pascala…

     … męka Pańska trwa aż do skończenia świata. Dlatego, że Pan jest obecny w męce, jaką przeżywają wszystkie członki Jego Ciała.

    […] ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół(Kol 1,24)

    "dla Jego bolesnej męki, miej miłosierdzie dla nas i świata całego" (św. Faustyna)

    Jeśli usuwamy Jezusa z krucyfiksu, to znaczy, że redukujemy wyłącznie Jego mękę do owej słynnej i [dla mnie nie do przyjęcia] "spłaty długu". A Jezus cierpiący na Krzyżu jest obecny we wszystkich cierpieniach, jakie chrześcijanie znoszą dla imienia Boga. Jezus przyszedł, aby solidarnie zniżyć się do naszej kondycji i przenieść nas do chwały Zmartwychwstania, nie zaś po to, aby odebrać "zamiast nas" należącą się nam karę.

     
    Odpowiedz
  49. Kazimierz

    p. Jacku

    Nie zgadzam się, wcale nie redukujemy niczego, ale wskazujemy, że Chrystus Pan Zmartwychwstał!

    Prosze zauważyć już kamieniowanego Szczepana, gdzie on widział Jezusa – "Oto widzę niebiosa otwarte i Syna Człowieczego stojącego po prawicy Bożej,…Panie Jezu przyjmij ducha mego" Dz. Ap. 7.55-60.

    Oczywiście, że krew Chrystusa cały czas jest czynna, zmywa grzech, uzdrawia, uwalnia. No przecież nie ma krwi, bez tego, który tę krew dał nam z łaski. Jego Chrystusa krew została przelana za nasze grzechy, Jego ofiara jest doskonała i jest aktualna dla tych, którzy jeszcze z niej nie skorzystali.

    Ci co skorzystali i narodzili się na nowo z Ducha Bożego, również korzystają z błogosławieństwa Zmartwychwstałego i tego co uczynił na Golgocie. Jednak pamiętać należy nade wszystko, że Chrystus żyje i pragnie aby każdy doszedł do poznania prawdy, a co nią jest?

    Że niewinny oddał życie swoje za każdego, aby każdy mógł żyć, " i nie ma w nikim innym zbawienia; albowiem nie ma żadnego innego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni" (Dz. Ap. 4.12)

     

    KJ

     
    Odpowiedz
  50. misjonarz

    Sprawa nie rozbija się o

    Sprawa nie rozbija się o krzyż ale o to kim jest Jezus ? Znamy określenia, ale czy uznajemy go za SWOJEGO ZBAWICIELA ? – no a zbawienie przyszło przez krzyż. Jezus jest Chrystusem i moim Panem. Myślę, że pewnym osobom – nawet jeżeli sie z tym zgadzają nie jest łatwo to sobie uświadomić a wypowiedzieć na głos ? Oj mam duże wątpliwości, duże bo jest różnica (może czepiam się szczegółów), ale Jezus jest Panem to nie to samo co JEZUS JEST MOIM PANEM, moim Panem i zbawicielem i Twoim też Kaziku, problem w wyznawaniu tego i sposobie wyznawania. Ok, bo "pletę może bez celu". Pozostaje iść do spowiedzi – pozdrowionka.

     
    Odpowiedz
  51. aharonart

     Panie Jacku . Trzymaj się

     Panie Jacku . Trzymaj się bracie .

    Odpocznij. 

    Pozdrawiam cię 

    artur. 

     

    PS. Liturgia rzymska a synagogalna . Tu jedynie mam zastrzeżenia do twojego wpisu do mnie.

    Żyd nie może jeść krwi . Nauka o przeistoczeniu ni jak  pasuje do liturgii synagogalnej. 

     

     

    Mamy czas . Odpocznij troszkę bracie mój . 

    Jeśli chodzi o rachunek sumienia to biorę go historycznie. Myślę o krzywdzie jaką moi bracia rzymsko katoliccy wyrządzili inaczej wierzącym niż oni w dziejach kościoła. No wiesz te stosy itd. To jest rachunek sumienia rzymskiego katolika do którego i ciebie bracie mój zachęcam. Czy  jesteśmy kontynuatorami tej tradycji czy nie? Jeśli tak to musimy być odpowiedzialni za to co czynił kościół w swej przeszłości.

    Z resztą twoich punktów do mnie nie polemizuje . Przypominam jedynie że każdy mam prawo w kościele wypowiedzieć się i badać czy aby chodzi w zgodności do tego co mówi Pismo święte . Np celibat prawosławni połknęli a katolikom rzymskim w gardle stanął i ni jak  przełknąć nie mogą. Czyż to jest w zgodzie z tym co mówił Pan do Kościoła? Przecież pierwszy papież żonkę miał…

     

     

    A.

     

     

     

     
    Odpowiedz
  52. Kazimierz

    Januszu

    Tak dla jasności Jezus Chrystus jest moim Panem, moim Królem, moim Zbawicielem.

    Kocham Go ponad wszystko, ponad żonę, ponad dzieci, ponad kogo kolwiek, dla Niego chcę żyć, od Niego się uczyć i w Nim służyć ludziom.

    Kocham moją żonę, dzieci i wielu ludzi , ale Jezus jest moim Bogiem i jest zawsze nr 1!

    Pozdrawiam serdecznie Kazik

     

     
    Odpowiedz
  53. JacekSwiecki

    “wcale nie redukujemy

    "wcale nie redukujemy niczego, ale wskazujemy, że Chrystus Pan Zmartwychwstał!" 

    W takim celu lepsze jest już pokazywanie pustego grobu, niż pustego krzyża…

     
    Odpowiedz
  54. JacekSwiecki

    jedynie cheruby?

    "Co do rzeźb, to jedynie Cherubini tam są, innych rzeźb nie ma"

    1Krl 6,18 Cedrowe wnętrze świątyni zdobiły rzeźby rozchylonych kielichów kwiatowych i girlandy kwiecia. […]

    23 Następnie sporządził odlew "morza" o średnicy dziesięciu łokci, okrągłego, o wysokości pięciu łokci i o obwodzie trzydziestu łokci. 24 Poniżej jego krawędzi opasywały je dokoła rozchylone kielichy kwiatowe. Na trzydzieści łokci otaczały "morze" w krąg. W jego odlewie były razem odlane dwa rzędy rozchylonych kielichów kwiatowych. 25 Stało ono na dwunastu wołach. Trzy zwracały się ku północy, trzy na zachód, trzy na południe i trzy na wschód. "Morze" to znajdowało się nad nimi u góry, a wszystkie ich zady [zwracały się] do wewnątrz. 26 Grubość jego była na [szerokość] dłoni, a brzeg był wykonany jak brzeg kielicha kwiatu lilii. Jego pojemność wynosiła dwa tysiące bat.
    27 Zrobił ponadto dziesięć brązowych podstaw. Długość jednej podstawy wynosiła cztery łokcie, szerokość też cztery łokcie, a wysokość trzy łokcie. 28 Podstawy te były zrobione tak: miały one ramy i pręty między ramami. 29 A na tych prętach między ramami – lwy, woły i cheruby. Poza tym na ramach, zarówno nad, jak i pod lwami i wołami, zwisające girlandy.

    A woły to niby co? a lwy? a wyobrazenia palm i kwiatów?

    Nie sądźmy, że wyobrażenia roślin są mniej ważne, bo przecież w wierzeniach celtyckich ( i wielu ludów poganskich) to też są "boginie"…

     

     

     
    Odpowiedz
  55. Kazimierz

    p. Jacku

    Chodziło mi o osoby, nie było tam Abrahama, Lota, Jakuba i innych oprócz istot niebiańskich, a we współczesnych kościołach – tego nie da się porównac.

    I jeszcze raz zwracam uwagę, że nikomu nawet na myśl nie przyszło aby im oddawać cześć (tym zwierzakom i roślinom).

    KJ

     
    Odpowiedz
  56. misjonarz

    kontrowersja

    No to teraz będzie coś mocnego, ale wpierw uśmiech . Zgadzam się Kaziku, że obraz i inne formy kultu to nie Pan Bóg. Św Faustyna gdy pierwszy raz zobaczyła obraz Jezu Ufam Tobie to się rozpłakała, i żaliła "Panie, kto Cię namaluje tak pięknym jakim jesteś" ?. 

    To będzie taka "mała herezja".

    Prawda jest taka, że Pan Bóg nie może tutaj na ziemi objawić się nam takim jakim jest bo byśmy z tąd odeszli, dusza odłączyła by się od ciała i ciało by po prostu umarło. Wielu świętych przeżywało ekstazy, ale te ekstazy nigdy nie trwały długo – napewno z powodu tego co wyżej. Ciekawe, że Pan Bóg uzasdnia coś takiego w biblii : Wj: 19   21-22. " Jahwe rzekł do Mojżesza: zstąp na dół i upomnij lud surowo, aby się nie zbliżali do Jahwe chcąc go zobaczyć, gdyż wielu z nich przypłaciłoby to życiem". – dalej jest fragment, który ty cytowałeś :-), oczywiście o to toczy się dyskusja – a jednak Jahwe pozwolił zrobić arkę ze złota i pewnie jakoś ją przyozdobić i pozwolił ją nosić, pilnować i w namiocie spotkania rozmawiać ze sobą.

    Wcześniejszy fragment – 3 – 6 "Mojżesz zasłonił twarz, bał się bowiem zwrócić oczy na Boga".

    Teraz pytanie – czy Pan Bóg dopuszcza "namiastki swej chwały" nie dla naszego dobra ? No bo przecież dla nas dobro to to życie i różne jego przejawy.

    No to "z innej beczki" – Pan Jezus ukazywał sie po swoim zmartwychwstaniu apostołom ale jak ?, no ukazywał się cieleśnie, chociaż ciało było już uwielbione. Nam katolikom "ukazuje się cieleśnie" – Chrystus eucharystyczny. Czym jest komunia św. ? – to oczywiście tajemnica ale Jezus powiedział – "kto spożywa moje ciało i pije moją krew ma życie wieczne a ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym".  Czyli znów  "kochany o. Stanisław – "Pan Jezus nie jest nagrodą w komunii świętej.  Ja kocham o. S a czasem jestem "przekorny" – bo dla mnie czasem – rzadko jest  nagrodą a może inaczej "to ja jestem nagrodą dla Pana Jezusa" – bo Jezusowi chodzi o nas – bo dla nas opuścił niebo aby   nas zbawić.

    Wracając jeszcze do Mojżesza – uczynił on jakiś tam palik, na którym był wizerunek węża, który chronił po ukąszeniu.  Teraz pytanie – po co jest krucyfiks ? – ktoś kiedyś powiedział – "po swoim upadku patrz na krzyż" – no tak bardzo trudne zadanie, zadanie nie do samousprawiedliwiania, ale dla nawrócenia, albo nawracania.

     

     
    Odpowiedz
  57. JacekSwiecki

    zasadniczy dylemat

    Drogi misjonarzu,

    Obawiam się, że na argument "z węża na pustyni" pan Kazimierz odpowie Ci tradycyjnym cytatem z ksiąg królewskich;

    2Krl 18,4 On to [król Ezechiasz] usunął wyżyny, potrzaskał stele, wyciął aszery i potłukł węża miedzianego, którego sporządził Mojżesz, ponieważ aż do tego czasu Izraelici składali mu ofiary kadzielne – nazywając go Nechusztan. 

    I wy, brzydcy bałwochwalczy katolicy, podobnie jak owi Żydzi z VIII w.pne, okadzacie swoje krzyże, modlicie się do figurki Jezusa na krzyżu nie wiedząc, że prawdziwy Jezus jest już w niebie i tam go trzeba szukać! – takie to zapewne pouczenia przeczytamy w kolejnym wpisie.

    Prawdę mówiąc, trudno jest dyskutować z kims, kto na końcu swojego blogowego wpisu wręcz zachęca katolików do apostazji:

    "Jak bardzo potrzebujemy nawiedzenia Bożego w naszym kraju, aby upadła martwa religia a naród nasz nawrócił się całym sercem do Odwiecznego, Żyjącego Boga!"

    Otóż chodzi o to, aby martwy (i bałwochwalczy) katolicyzm upadł i zazielenili się w to miejsce… zieloni (czyli KZ). 

    To nie jest postawa ekumeniczna, ale typowy antyrzymski "dżihad". Owszem nasze rozumienie Pism jest inne, stąd inaczej rozumiemy takie podstawowe terminy jak zbawienie, usprawiedliwienie, bałwochwalstwo i jeszcze wiele, wiele innych spraw. Tak więc albo będziemy toczyc o to wojnę, albo też przyjmiemy do wiadomości, że nasze podejście do Boga jest inne i jedyne, co dobrego możemy z tym zrobić, to tolerować się nawzajem i ubogacać swoją duchowością.

    Tam przed pałacem prezydenckim okładają się krzyżami – a tutaj Biblią. I jaka to w końcu różnica?

     
    Odpowiedz
  58. Kazimierz

    p. Jacku

    Przykro mi, że pan tak interpretuje moje słowa, to nie jest ok.

    Ja nie jestem niewolniczo związany z moją konfesją, i gdyby odwróciła się od Chrystusa, nie miałbym skrupułów aby odejść do innej, proszę mnie nie posądzać o agitację do KZ, ja agituję do Chrustusa Pana, proszę nie przekręcać moich słów.

    KJ

     
    Odpowiedz
  59. art

    aharon do Kazimierza

     Dziękuję Ci za to,  że cię poznaję. 

    Rozumienie pisma świętego nie podlega dowolnemu wykładowi i ty się tego trzymasz Kaziu mój bracie by słuchać tego co mówi Bóg w kontekście całej Biblii. Jeśli chodzi o sprzęty (cheruby, świecznik, arka, ornamenty ) w świątyni i namiocie zgromadzenia to przypominam o tym że zostały one wykonane zgodnie z  wyraźnym  słowem bożym. Miały ustalone dłlugośći i miarę. Były wykonane jednorazowo i nie mogły być powielane i jako takie używane na innym miejscu w celu oddawania Bogu czci. Nad ubłagalnią, między Cherubinami, jaśniało nadprzyrodzone światło. Wyobrażało ono Boską obecność. Było to jedyne światło w Świątnicy Najświętszej.

     

     

     "Zaiste nie czyni Wszechmogący Pan nic, jeżeli nie objawił swojego planu swoim sługom, prorokom. " 

    Prorok Amos.

    Kto sie nie trzyma słowa bożego i tak naucza jak sobie widzi … błądzi. 

     Myślę że każdy z nas powinien baczyć na swoje wyznanie i widzieć to co w nim jest nie tak , starać się to naprawiać . Dobrze było by abyśmy sami mogli widzieć swoje błędy, abyśmy nie musieli się czuć pouczani przez inaczej wierzących , tzn inne kościoły w których przyszło nam żyć. Myślę aby każdy z nas dokonał rachunku sumienia w oparciu o przeszłość  historyczną. Zobaczył siebie w miejscach w których dochodziło do odejścia od słowa bożego . Tu gdzie piszemy w twoim blogu Kaziu , nie ma kłutni. Ja bynajmniej nie czuję się względem ciebie wrogo usposobiony. Twój blog wcale nie jest przeciwko katolikom. Ty starasz się pokazać jak ccierpią ludzie którzy obrzucają się krzyżami na placu prezydenckim.
     

    Są toludzie wychowani w domach rzymsko katolickich a nie protestanckich. Ci co się biją o krzyż to są katolicy a nie zielonoświątkowcy czy protestanci. Twój Blog nie jest zły. Masz dobre serce Kaziu i nie musisz już dalej polemizować i udowadniać tego co dobre i boże. 

    ja tutaj kończe pisanie  w tym blogu. No chyba że ktoś będzie ci czynił krzywdę to ja tu znów napiszę i pokażę historię kościoła rzymsko katolickiego – fakty historyczne.

    Jestem rzymsko katolikiem znającym niechlubną historię mojego kościoła i wiem co w nim dobre było a co złe. Nie muszę się bać  protestantów. 

     

    a.
     
     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  60. JacekSwiecki

    A jaka to “martwa religia” ma upaść??

    Niechybnie taka, w której  ważną rolę odgrywają także znaki materialne Bożego działania, jak np. sakramenty. Albo też, co gorsza, dopuszczalne są jakieś obrazy, rzeźby, gesty liturgiczne itp. Czy nie tak?

    Panie Kazimierzu, z pewnością nie robi Pan w blogu propagandy dla swojego wyznania i na razie zadowala się Pan tym, że katolicy i prawosławni porzucą czym prędzej swoje znaki i symbole. Mogą sobie wtedy jeszcze uważać się "formalnie" za katolików, jak np aharon. Tak, on jawnie przyznaje, że nie wierzy nie tylko rzymskiemu Magisterium, ale nawet w tak podstawowe prawdy wiary jak Przeistoczenie. No cóz, ja także mogę uważać się za buddystę nie wierzącego ani w reinkarnację, ani w nirwanę .
     

     
    Odpowiedz
  61. Kazimierz

    Martwa religia

    Martwa religia, to taka, która nie ma rzeczywistej relacji z Jezusem Chrystusem .

    To religia bez wiary, bez relacji, bezrozumna, naśladująca innych, bez refleksji.

    Taka, która już dawno utraciła więź z Bogiem, może ona być osobista, ale też w wykonaniu Wspólnot.

    Obrazem niech będzie służba arcykapłana światynnego w Jezrozolimie. Czy wie pan, że miał on przy sztach przyszyte dzwoneczki, aby było słychac jak się porusza w miejscu najświętszym , kiedy tam był raz w roku. Przywiązywano też mu do nogi linę, aby, gdy padnie czasami trupem móc go wyciągnąc.

    I było tak, że gdy arcykapłan żył słychać było owe dzwoneczki i serce rosło, że Bóg przyjął ofiarę, a arcykapłan nie zbeszcześcił jej, ale był godny stanąć przed Bogiem, dziś takimi dzwoneczkami jest żywa wiara, jest radosne uwielbienie, są dary duchowe objawiające się w Kościele, na codzień, nie tylko w wyselekcjonowanych miejscach, czy podwspólnotach , jak Odnowa w Duchu Świętym czy Oaza. Proroctwa sa czymś naturalnym i oczywistym, języki i tłumaczenie ich, dary uzdrawiania i mocy Bożej, to wszystko dzieje się w zywych Wspólnotach.

    Oto przykład, dziś obejrzałem – daje do myslenia – KJ

     

     

     
    Odpowiedz
  62. art

    Panie Jacku

    aharon to postać literacka. 

    Nie zna Pan Panie Jacku aharona. Gdyby go pan poznał zapewne wiedziałby Pan że jest on performerem z urodzenia. To taki człowiek który nosi w sobie wiele osobowości. Można by rzec ma nierówno pod sufitem.

    Są w nim Żydzi , protestanci i Katolicy, buddyści i hindusi. On ich wszystkich w sobie nosi bo ich kiedyś poznał. Nie da się wymazać z pamięci tych których poznajemy. Stają się nam bliscy. Czasami w aharonie toczą bój osoby które poznaje. Np Żyd kłóci się z protestantem , Katolik z prawosławnym. ALe z czasem się w nim męczą i siadają do stołu. Aharon nie wie czasami kim jest bo albo Katolik albo protestant w nim dominuje. Czasami wydaje mu się że jest Żydem.  

    Trudno jest aharonowi wszystkich ich zadowolić. On lubi patrzeć jak się zmieniają w czasie. Protestanci, Katolicy , Biddyści . Wszyscy ulegają przemianie. Czasami aharon zamyka się w sobie i wtedy jest sobą. 

    zapraszam do mojej małej galerii

    pozdrawiam i życzę udanego pisania. 

    PS. Pana ostatnie zdanie jest piękne.

    cytuję :

    "No cóz, ja także mogę uważać się za buddystę nie wierzącego ani w reinkarnację, ani w nirwanę"

    No pewnie że pan może. Dlaczego nie? Proszę spróbować . Naprawdę warto poczuć się performerem. 

    Aharon naprzykład czasami  jest buddystą,  który nie wierzy w reinkarnację. Oczywiście czasami. Bo aharon jest aktorem , jest postacią literacką Tezeusza. To takie dziecko Tezeusza. 

    On zrodził aharona. Tezeusz zrodził aharona. Oczywiście nie dosłownie . 

    Nie będzie tezeusza nie będzie aharona. Nie będzie aharona będzie tezeusz…chyba będzie. 

     

    Ach ..jeszcze coś powiem o aharonie …on bardzo współczuje Andrzejowi . Starał się poczuć co on czół jak go tak wśród swoich źle potraktowano. No ten Andrzej Miszk . On doznał wiele przykrości od swoich Ktolickich braci  i cierpiał przez to.

     Aharon starał się poczuć czym jest ten ból i dzięki Panu Panie Jacku że mógł to odczuć.

     

    Sztuka dla Pana Jacka

    aharon*2010 lato. 

    A teraz zapraszam do zamku poniżej na podróż do zamku aharona….

    pa pa całusy sto dwa.

     

    arturhei.jalbum.net/Zamek/
     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  63. misjonarz

    świadectwo

    Przypomniałem sobie coś ciekawego – wątek będzie dłuższy ale wart zastanowienia.

    Miałem siostrę – umarła 3 lata temu – złośliwy nowotwór jajników. Leczyła się chemioterapią, która powstrzymywała rozwój raka ale do czasu. Powoli, powoli choroba czyniła spustoszenie w jej organiźmie. Ja i rodzina wiedzieliśmy, że sprawa jest naprawdę ciężka, ale non stop mieliśmy nadzieję – modliliśmy się dużo. Ja wybrałem się nawet z pielgrzymką do Lichenia a w drodze powrotnej zachaczyliśmy sakntuarium w Gidlach i Częstochowę. W Gidlach jest maleńka figurka matki Bożej, przed, którą się modliliśmy a moja starsza siostra nabyła "winko", które tam jest rozlewane i (no właśnie – sprzedawane jako "cudowne". Winko przywiozłem do domu i odłożyłem do kredensu. Moja chora siostra zaczynała się czuć coraz gorzej – zaczęła odczuwać pewne bóle w okolicach bioder. Pewnego razu ból już był dotkliwy – ja przypomniałem sobie o tym "winku" i mówię do Eli – wypij. Ela z wielkim niedowierzaniem i bez zupełnej wiary "a co to pomoże" ? No ale "wypiła". Stan Eli pogarszał się dosyć szybko ale co dziwne – ELA NIE MIAŁA BÓLÓW – później trafiła do szpitala – wysiadły jej nerki – musiała brać dializy – było naprawdę kiepsko – w sali gdzie leżała – moja starsza siostra ustawiła – kopię figurki z Gidl. Stan Eli trochę się poprawił – wróciła do domu (chociaż musiała co dwa, trzy dni jeździć na dializy. Co ciekawe, gdy jeszcze leżała w szpitalu – lekarz ją pytał "boli coś panią" ? – Ele mówiła – nie. Przy tym raku (jednym z najzsłośliwszych nie da się uniknąć w końcowej fazie podawania morfiny) – Ela dostawała tabletki – nieco mocniejsze od tych od bólu głowy !!! Oczywiście miała pewne niekorzystne "zjawiska" – jak różne uciski w jamie brzusznej, jakieś zaparcia itd. ale "NIE MIAŁA Bulów onkologicznych – ciekawe czemu ? dające do myślenia. Czy wierzyła w uzdrowienie ? – tak miała nadzieję – czy pokładała ufność w Panu Bogu ? -ciężko określić, myślę, że miała typowe objawy "pogodzania się ze śmiercią". Wiem natomiast jedno – w szpitalu CODZIENNIE PRZYJMOWAŁA PANA JEZUSA W KOMUNI ŚWiĘTEJ. Po nagłym zasłabnięciu – Ela została odwieziona do szpitala a następnego dnia właściwie nagle umarła. Umarła ale odeszła w POKOJU. Ciekawe, że tej samej nocy umarła nasza sąsiadka (wyznania zielonoświątkowego), ale jej odejście było pełne "bólu cierpienia i jęków". Oczywiście nie da się tego porównywać – sąsiadka była już "zaawansowana wiekiem". Ja natomiast zauważyłem jescze coś innego – widziałem obie w trumnie a ich twarze były "nieporównywalne" – na twarzy Eli BYŁ POKÓJ, jakby zasnęła, a Twarz Pani Leśnej – była "udręczona". Oczywiście nie sposób dowodzić czemu ? – można jedynie filozofować.

    Dla mnie przejścia mojej siostry – to nie był tylko dramat – ale cierpienie, które było pewną łaską – moim zdaniem – te łaski płynęły za przyczyną Matki Bożej, a Matka Boża "lubi się posługiwać tutaj na ziemi pewnymi wizerunkami lub figurami".
    Oczywiście – ingerencje Maryi są za jej przyczyną a figury lub obrazy to "tylko zewnętrzne znaki", które odpowiednio użyte mogą naprowadzać na Pana Boga – mogą bo czasem są "nadużywane".
    Maryjo – Matko Boża i nasza matkó, módl się za nami.
     

     
    Odpowiedz
  64. Kazimierz

    Januszu

    Proszę abyś na moim blogu nie wznosił modlitw do zmarłych, bo Bóg tego zabronił.

    Myslę, że dokonałeś nadużycia sugerując, że ktoś z KZ cierpiał więcej niż z KK w chorobie nowotworowej, powinieneś zastanowić się nad swoimi intencjami. Jesteś świadomie wierzącym człowiekiem i nie przestoi ci takie rzeczy pisać, zastanów się jak staniesz przed Jezusem i powiesz Mu o tym?

    Uczestniczenie w Komunii u twojej siostry na pewno wskazuje na jej oddanie Jezusowi, ludzie w ciężkich stanach chorobowych często szukają pomocy u Boga i jak najbardziej Jezus mógł ją uwolnić od bólu, ale równie dobrze postęp choroby mógł to spowodować, nie jestem lekarzem, ale moje dwie siostry równiez chorowały na raka, jedna odeszął do Pana, miałem ten przywlej przyprowadzić ją do Chrystusa, była katoliczką ale zaufała Jezusowi, zaraz po moim nawróceniu i umierała w świadomości, że idzie do Pana, druga zyje, miała nawrót choroby, jest po dwóch chemioterapiach, mamy nadzieję, że choroba się zatrzymała modliliśmy się całą wspołnotą o nią. Jest katoliczką i jest OK.

    Pozdrawiam KJ

     
    Odpowiedz
  65. misjonarz

    sprostowanie i……

    Małe sprostowanie (może nie znaczące), ale Pani Leśna nie umarła na raka – to było "nagłe powikłanie cukrzycowe".

    Teraz natomiast odniosę się do tego co powiedziałeś "nie wolno się modlić do zmarłych".

    KK "mówi" że mamy się modlić za żywych i umarłych" a do umarłych ? no właśnie – można ale trzeba mieć pewność, że osoba "prowadziła święte życie" – tak obecnie ludzie modlą się do a właściwie "za wstawiennictwem JP II. Myślę w tym miejscu jeszcze o jednej rzeczy – to jest właśnie ta różnica między nami – istnieje, czy nie ? CZYŚCIEC ? W biblii nie ma o tym wprost – natomiast w tradycji KK bardzo dużo.  Tu jest właśnie problem – kary za grzechy i odpustów ( zresztą o to przecież chodziło M Lutrowi i innym ). No i właśnie – moim zdaniem aby "się zbawić" – to TRZEBA WSPÓŁPRACOWAĆ Z ŁASKĄ. Jak ? – "nie każdy kto mi mówi Panie, Panie wejdzie do królestwa niebieskiego, ale ten, który pełni wolę ojca (nie wiem czy dokładnie powtórzyłem ale sens ten ). Współpraca z łaską to uznanie swojej winy – "po to aby wyznać Jezusowi miłość" – już mówilem o tym "Piotr, który zapłakał". Na koniec znów duuuża kontrowersja – bo jeżeli protestanci nie wierzą w czyściec to pod tym względem więcej są podobni do buddystów i całej otoczki czyli NEW AGE – ciekawe, że kiedyś pewna osoba z tego kręgu powiedziała mi "proszę już tak tym czyśćcem się nie przejmować" – ciekawe czemu tak powiedziała ? 

     

    p.s  dziwne pytanie – Co jeżeli naprawdę się modliłem za wstawiennictwem Eli za Ciebie Kaziku ?, co jeżeli to "podświadomie wiedziałeś" ? 

     
    Odpowiedz
  66. Kazimierz

    Januszu

    Bracie drogi,

    już jednej osobie napisałem wyraźnie i jednoznacznie i tobie to też napiszę, nie bardzo mnie interesuje co mówi twój kociół, co mówi jakiś ten, czy tamten człowiek, to mogą byc dobre rzeczy, ale nade wszystko mnie interesuje to co mówi Jezus Chrystus.

    Czym innym w KK jest modlitwa do, a czym innym za. Za czyli za tymi w czyśćcu do to do tych wszystkich świętych itp.

    Za aby im pomóc przejść do nieba ze stanu czyśćcowego, do bo uważają ich za świętych i szukają ich wstawiennictwa. Więc pytam, czy człowiek jest Bogiem? Bo jeśli np. modli się jednoczesnie w różnych częściach świata 1 mln. ludzi do JP II, to musiałby  on mieć atrybut zarezerwowany wyłącznie dla Boga – wszechobecność, czy tak jest? Zauważ, że istoty bądź co bądź pochodzenia niebiańskiego jak demonu, nie mają takich atrybutów, ba nawet aniołowie niebiescy nie mają, a człowiek miałby mieć, nie jest to ciekawe?

    Ja równiez rozumiem Biblię w ten sposób, że odbędzie się sąd Bema (Chrystusowy) nad wierzącymi, i będzie on jak ogień  – "Albowiem fundamentu innego nikt nie może założyć oprócz tego, który jest założony, a którym jest Jezus Chrystus.
    A czy ktoś na tym fundamencie wznosi budowę ze złota, srebra, drogich kamieni, z drzewa, siana, słomy,
    To wyjdzie na jaw w jego dziele; dzień sądny bowiem to pokaże, gdyż w ogniu się objawi, a jakie jest dzieło każdego, wypróbuje ogień.
    Jeśli czyjeś dzieło, zbudowane na tym fundamencie, się ostoi, ten zapłatę odbierze;
    Jeśli czyjeś dzieło spłonie, ten szkodę poniesie, lecz on sam zbawiony będzie, tak jednak, jak przez ogień."
    (1 Kor. 3:11-15)
    lecz jest to droga do nieba, nie alternarnatywa i wiem, że twój kościół równiez tak traktuje sprawę czyśćca, że jest on dla zbawionych. A więc w czym rzecz, ano, że twój kościół tradycjonalnie dodał kwestię interwencji ludzi , koscioła w sąd Chrystusowy i chciałby na sądzie Chrystusowym być adwokatem, ale po co – skoro ta osoba idzie do nieba, a sąd jest ku oczyszczeniu? Trochę bez sensu, no nie? I modlitwy za zmarłych, to czego Bóg zabronił znalazły uzasadnienie, nie wspomnę tu o niesamowitych profitach, jakie były do zdobycia za kasę na msze, możliwość rozbudowywania imperium kościelnego na ziemi, ale czy my należymy do ziemi? I tu ma być budowane widzialne imperium, czy raczej mamy szukać tego co w górze, skąd przyjdzie Chrystus nie aby z nami zamieszkać, ale aby nas zabrać – zgadza się?

    Co do porównań do Buddyzmu i i New Age, radzę ci pocztyać , mój blog na ten temat, bo zdaje się, że nie masz pojęcia o czym piszesz.

    http://nowy.tezeusz.pl/blog/201203.html oraz http://nowy.tezeusz.pl/blog/200802.html

    To chyba na dziś wszystko, i proszę jeśli chcesz ze mną pisać to bądź poważny, bo widzę w twoim pisaniu już takie nutki drwiny, porównań, nie wiem czy wynikają one  z twojej niewiedzy, czy z ironii?

    Póki co Kj

     

     
    Odpowiedz
  67. Halina

    Kazimierzu

     Pisząc o sądzie Chrystusowym, masz na myśli Sąd Ostateczny? Porównujesz go do czyśćca katolickiego, który oczyszcza poprzez cierpienie dusze po śmierci, nie bardzo to rozumiem. Te wersety, które podajesz mówią o oczyszczaniu DZIEŁ wierzących, nie samych wierzących, czy ich dusz. Ap. Paweł mówi, aby każdy baczył jak buduje, ponieważ jakość pracy każdego wyjdzie na jaw. Dzień Pański to ujawni. Dzieł solidnych, a więc takich, które są ze srebra, złota-ogień nie zniszczy, ci zaś, którzy tę pracę wykonywali, otrzymają w dniu sądu nagrodę-wieczne życie. To, zaś, co było budowane z lichego materiału, a więc z drzewa, słomy, siana, ogień strawi i obróci w popiół. Budowniczy wprawdzie będzie zbawiony, lecz z trudem ujdzie losu, jaki dotknie jego "dzieła". Będzie jak " głownia wyrwana z ognia"-Amos 4, 11. Apostoł przedstawił sytuację sługi Bożego, który mimo zaniedbań w dziele życia USZEDŁ z ledwością-kary potępienia. Przykładem może służyć Lot, który byłby niechybnie podzielił los sodomczyków, gdyby nie zostało mu okazane miłosierdzie Boże, on zaś nie usłuchał stanowczego wezwania do opuszczenia miasta. Chociaż uszedł z życiem, był świadkiem ruiny wszystkich swoich życiowych zamierzeń. Słowa ap. Pawła nie postulują nauki o czyśćcu. Wyraźnie widać, że w naświetlaniu apostoła ogień Dnia Pańskiego ma wypróbować" wartość pracy każdego", a nie dokonywać OCZYSZCZENIA DUSZY. W wypowiedzi apostoła chodzi o doświadczenie " dzieła" sług Bożych, a nie ich samych. Doszukiwanie się w tym czyśćca jest błędne z punktu egzegezy biblijnej. Tylko ogień doświadczeń za życia, może odegrać jakąś rolę w usuwaniu" moralnych skaz  duszy", a nie pośmiertne cierpienia czyśćcowe, zupełnie obce soteriologicznej myśli Pisma św. O zbawionych, którzy przyszli z wielkiej udręki prześladowań powiedziane jest: "obmyli szaty swoje i wybielili je we krwi Baranka-Obj.15. Czynnikiem oczyszczającym jest wyłącznie " drogocenna krew Jezusa, która oczyszcza z wszelkiego grzechu"-1 Jana 1.7  Być może, że coś źle odczytałam z tego, co napisałeś?.

    pozdrawiam

     

     
    Odpowiedz
  68. Kazimierz

    Halina

    Oczywiście, że masz rację chodzi o dzieła. Lecz zauważ, że nawet Lot i jego żona, a może zwłaszcza ona obejrzawszy się, zapewne z nostalgią została słupem soli. Ale dlaczego, bo właśnie ich dzieła spłonęły, nie są one jakby całkiem oddzielone od człowieka, bo człowiek czasami może myśleć, że robił dobre rzeczy i oczekiwac nagrody , a tu figa.

    Dlatego też Bóg da nam patrzeć na ten sąd nad naszym życiem( nad naszymi dziełami), abyśmy albo nagrodę otrzymali lub też byli zawstydzeni.

    Oczywiście starałem się do Janusza pisac w sposób jemu bliski, ale mam nadzieję, że opacznie tego nie pojmie, zwracając uwagę na przytoczone wersety.

    A więc dla jasności i ostrości mojego przekazu – naszym celem w życiu jest wykonywanie woli Boga, jeśli budujemy na Chrystusie i czynimy wolę Boga, możemy spodziewać się nagrody, jeśli nie to dzieła nasze choćby nie wiem jakie dobre były, ale były poza wolą Boga spłoną.

    Pozdrawiam cię serdecznie Kazik

     
    Odpowiedz
  69. art

    Kaziu , a co to znaczy znać wolę Boga?

    Kazimierzu. Twój przekaz i przekaz Halinki jest naprawdę przekonujący i czytelny jeśli chodzi o czyściec. 

    Chciałbym jednak zapytać , bo nie mogę zrozumieć dlaczego uważasz że dzieła nasze choćby nie wiem jak dobre były ale były poza wolą Boga spłoną. Jeśli kogoś stać na to by spełnić dobro w tym świecie a przy tym jest zupełnie nie wierzący w Boga ale jest po prostu humanistą , to czy takie dzieło nie znaczy u Boga nic? Na przykład jeśli ten ktoś udziela się w Hospicjum i pomaga tam ludziom , a przy tym nic a nic nie obchodzi go ewangelia a ni Bóg Chrześcijański czy jakikolwiek inny to czy takie dzieło choć dobre nie znaczy u Boga nic i spłonie ?

    Na przykład jeśli jest Buddystą i jak wiadomo nie zna Chrystusa ani Biblii bo jest mu w życiu nie potrzebna albowiem jego ścieżka ku dobru nie idzie przez poznanie woli Bożej po Chrześcijańsku ale po buddyjsku . Czy taki człowiek również wpisuje się w to co napisałeś poniżej jeśli chodzi o te dzieła które wypełnia i te które dokonuje w swoim życiu ? Czy człowiek który jest w życiu poprostu dobry również spłonie tylko dlatego że jego życie toczyło się inaczej niż Twoje –  Chrześcijańskie życie.  Czy człowiek nie znający woli boga bo żyjący w innej kulturze tego świata ,  albo w innej rodzinie niż Chrześcijańska, człowiek który załóżmy zawiódł się na Chrześcijaństwie i nie chce mieć z nim już nic wspólnego bo mu po prostu ono obrzydło od kłótni i swarów jakie tam między braćmi się toczą  , czy taki człowiek który w gruncie swego serca jest prawdziwym człowiekiem i wybiera spokój i ciszę , dobro i współczucie , a przy tym idzie drogą w której nie czyni zła ale stara się wykonywać dobre dzieła na ziemi również spłonie. Spłonie on i jego dzieło ? Mówiąc wprost a raczej pytając wprost :

    "Czy wszyscy oprócz Chrześcijan spłoną ?" Czy  tylko Chrześcijanie znający  wolę boga nie spłoną a ostaną się?

    Za przeproszeniem czy wszystkich innych szlak trafi?

     

    Jeśli tak to będzie ubój masowy i ludobójstwo jakiego jeszcze świat nie wiedział. 

    Tylu buddystów pójdzie do pieca i hindusów i ludzi którzy w życiu nie chcieli znać idei boga i jego osoby  ale ich dzieła nie były złe . Czynili dobro w życiu , nie zabijali , nie kradli , nie kłócili się , właściwie to nie przekraczali swoim życiem dekalogu ale nie znali woli Boga ani nie chcieli nawet Go znać. Poprostu uważali że Bóg jest im nie potrzebny . Żyli jak umieli dobrze i odeszli z tego świata . Czy teraz kiedy przyjdzie Bóg Chrześcijański to spali to ich dobro które czynili , choćby nie wiem jak dobre było?

    Nie rozumiem …Cię Kazimierzu, nie rozumiem tego zdania poniżej. Czy nie jest tak że starasz się wrzycić wszystko do jednego worka z napisem : "NIe znający woli Boga" ?

    A co to znaczy znać wolę Boga?

    Czy Buddysta na przykład może ją znać?

     

    Przepraszam za pytania ale jeśli możesz to dopowiedz bo nie rozumiem tego zdania . Ma ono posmak wyroku. Pogrubiłem poniżej to co uważam za niejasne. 

     

     

    A więc dla jasności i ostrości mojego przekazu – naszym celem w życiu jest wykonywanie woli Boga, jeśli budujemy na Chrystusie i czynimy wolę Boga, możemy spodziewać się nagrody, jeśli nie to dzieła nasze choćby nie wiem jakie dobre były, ale były poza wolą Boga spłoną. 

     

    Twój przyjaciel artur 

    Pozdrawiam również Halinkę . Czytam wasze teksty i to jak odpowiadacie na pytania . 

    a.

     
    Odpowiedz
  70. Kazimierz

    Artur

    Ja pisze o dziełach, nie o ludziach.

    Ludzie, to inna sprawa nie mi ich osądzać, albo za Boga decydować. To On będzie sądził, jednego jestem pewien, niezaleznie jakie wyroki wyda będą one na pewno sprawiedliwe. Ja wiem jedno – jestem zbawiony i staram się pełnić wolę Boga, aby gdy przyjdzie mój czas móc stanąć przed Panem i usłyszeć, sługo dobry wejdż do mej radości.

    Pozdrawiam cię Kazik

     
    Odpowiedz
  71. art

    Kazimierzu po raz drugi pytam

     Kaziu mówisz że piszesz  o dziełach a nie o ludziach…ale te słowa które wypowiedziałeś a które cytuje poniżej nadal pozostają bez odpowiedzi i wyjaśnienia . Albo się posunęłeś za daleko to wtedy powiedz że się myliłeś albo mi wytłumacz o co ci chodzi gdy wypowiadasz takie oto słowa z dnia Komentarz z 12.09.2010 – 21:59 @ Kazimierz Juszczak

    cytuję :

    " jeśli budujemy na Chrystusie i czynimy wolę Boga, możemy spodziewać się nagrody, jeśli nie to dzieła nasze choćby nie wiem jakie dobre były, ale były poza wolą Boga spłoną"

    Proszę Cię wytłumacz mi to twoje zdanie dokładniej bo jest dla mnie niezrozumiałe. Jeśli coś mówi się na blogach to proszę o ścisłość. W przeciwnym razie ludzie mogą opacznie rozumieć to co mówi się o Bogu. No ja z tego zdania które napisałeś zrozumiałem że Bóg bedzie sądził wszystkich jak leci. Czyli jeśli jestem Buddystą czyli nie budowałem na Chrystusie i nie czyniłem woli boga bo w niego nie wierzą buddyści to nie ma co się spodziwać nagrody a dzieła buddyjskie nawet jeśli są dobre a nawet  jak to piszesz nie "wiem jak dobre były" to spłoną bo są poza wolą boga.  No ja tego nie rozumiem…

    Dziękuję Ci za Twoją poprzednią odpowiedź jednak do końca nie rozumiem tego zdania które wypowiedziałeś. A może się po prostu przejęzyczyłeś pisząc że "dzieła nie wiem jak dobre nie będą w oczach boga dobre"? 

    Ja wiem że Bóg jeśli istnieje to będzie sądził ludzi bo tak zapowiedział przez swoje słowo ale czy on będzie obojetny na dobre dzieło człowieka niewierzącego ? Czy takie dzieło choćby nie wiem jak dobre było jest rzeczywiście poza wolą Boga?

     

    a.


     


     
    Odpowiedz
  72. Kazimierz

    Artur

    Chciałbym jeszcze raz  ci napisać, że ja nie mogę wypowiadać się za Buddystów, Muzułman czy innych ludzi. Ja mogę się wypowiadać o sobie i mojej relacji z Panem, ewentualnie o chrześcijanach.

    Wierze głęboko w sprawiedliwość Boga i mogę spać spokojnie, że On każdego rozliczy sprawiedliwie, ciebie również. Myślę, że  może być tak, że wiele osób zaufało Jezusowi w tych religiach, ale o tym się nie mówi, nie pisze. Ale ja wiem, że w Chinach, w Japonii, w Indiach ludzie się masowo nawracają do Chrystusa. Mam nawet przyjaciółkę w Japonii z którą pisze już od dwóch lat i tam są równiez zbory zielonoświątkowe i ludzie odrodzeni w innych denominacjach chrześcijańskich również. Wierzę, że jeśli człowiek szuka Boga całym sercem ten mu się objawi i jestem całkowicie o to spokojny. Nas Bóg postawił w Polsce i naszą troską musi być wpierw nasze miejsce zamieszkania, potem gmina, powiat, województwo aż w końcu kraj  analogicznie jak Pan posyłał – i będzie ta ewangelia głoszona w Jerozolimie, w Samarii i aż na cały świat i tak jest – to jest wzorzec biblijny.

    Zobacz na przykład na Izrael, co Bóg mówi o nich, że ich odrzucił do czasu dopóki poganie nie wejdą w pełni, a potem się nad nimi zlituje i nawóci się cały naród, ale wiemy, że istnieją kościoły mesjanistyczne i ten proces już się rozpoczął.

    Tak wierzę, że w Chrystusie jest zbawienie i poza Nim go nie ma, ale wierzę również, że Bóg ma moc objawić się każdemu pragnącemu sercu, czy to buddyjskiemu, czy muzułmanskiemu, a najważniejsze jest zbawienie. Co do uczynków, Jezus mówi tak, ten kto nie znał woli mojej otrzyma niewiele razów, ale ten kto znał a nie wykonywał otrzyma wiele razów.

    Póki co Kazik

     
    Odpowiedz
  73. art

    Czyściec

     Kaziu 

     

    Ja nie pytałem Cię o zbory zielonoświątkowe oraz o misyjne zaangażowanie Chrześcijan w świecie . 

    Twoje zdanie które wypowiedziałeś do Halinki wciąż nie rozumiem ale niech już tak zostanie . 

    Ja wiem że istnieją zbory Żydów mesjańskich. Niepokoi mnie jednak to twoje zdanie o którym wciąż do ciebie piszę. Wielu ludzi już odeszło z tego świata i raczej ta ewangelia o której wspominasz nie będzie im już głoszona no chyba że istnieje jeszcze jakaś forma bożej łaski po śmierci . Może jest jeszcze szansa dla tych którzy odeszli z tego świata a nie poznali Chrystusa i zbawienia w nim? Jak myślisz czy po śmierci jest jeszcze szansa aby buddysta nawrócił się i uwierzył w Boga? 

    W liście do Filipian przeczytałem o istotach podziemnych i tak pomyślałem o kim tam jest mowa?

    Oraz zastanawiam się co znaczą słowa "zstąpił do szeolu"? Być może jednak jest jakaś pośmiertna szansa dla tych którzy nie słyszeli o zbawieniu ? 

    Wiesz…zastanawiam się nad tym po co to zejście do szeolu . Być może ludzie którzy wykonywali dobre czyny na tej ziemi a nie umieli zdobyć się na poznanie boga za życia będą mieli tę szansę po śmierci? Być może jest w apokalipsie taka  luka w czasie w której można było by wpisać łaskę dla tych którzy umarli a z różnych przyczyn nie umieli odpowiedzieć na boże wezwanie i przyjęcie Chrystusa do siebie? Na przykład taki człowiek co przeżył Oświęcim. On widział tak wiele zła i widział jak jego rodzinę mordują i palą w piecu. On modlił się do Boga a Bóg wtedy milczał i nie uwolnił tych biednych dzieci z komór gazowych . Więc taki człowiek zawiódł się na Bogu bo Bóg go nie wysłuchał i nie ocalił jego rodziny. Załużmy że taki człowiek umiera ze skrytą  nienawiścią do Boga. Jego życie po Oświęcimiu już nie będzie takie jak przed tym co przeszedł tam. On może nawet żył niepożądnie przez to a może i ta trauma utrzymywała się w nim tak długo że zaczął czynić coś źle. Jak słyszał o Biblii i Bogu to odwracał się od ewangelii bo się na Bogu poprostu zawiódł. Jego rodzina spłonęła podczas gdy rodzina hitlerowskich oprawców żyje do dziś i  ma się całkiem dobrze . Niektórzy z potomków hitlerowskich oprawców  nawet dochodzą dziś powoli do władzy w niemczech . Więc życie takiego "Oświęcimskiego człowieka ", środowisko w jakim żył , nie dało mu równej szansy , nie było zyciem w którym doświadczył bozego miłosierdzia. Nie wiem czy mnie rozumiesz dlatego tak dużo piszę. Chodzi mi o to czy ludzie którzy doświadczają w życiu nieszczęścia jak ów oświęcimski człowiek,  są w jakiś sposób po śmierci obdarowani łaską bożą? 

    Zastanawiam się czy aby czyściec o którym wspomina kościół katolicki nie jest  po prostu aktem łaski bożej danej człowiekowi doświadczającemu oświęcim na ziemi?

    Myślę że ludzie żyją w różnych środowiskach i nieraz to po prostu umierają z powodu tego środowiska w którym żyją. Nie każdy ma przecież równe szanse na tej ziemi i  dobrze o tym wiemy że jeden człowiek ma na ziemi piekło i przez to jest w sobie zamknięty na boga a inny ma wszystko i ma za co bogu dziękować. Jeden idzie po śmierci do nieba a ten drugi do piekła tylko dlatego że urodził się w rodzinie patologicznej.

    Od roku udzielamy się z Żoną w pracy nad rodzinami patologicznymi w których rodzice nadużywają alkoholu . Jesteśmy świadkami ich piekła na ziemi . Widzimy jak dzieci odbierana sa rodzicą i idą do rodzin zastępczych . Ostatnio udało nam się , szczególnie mojej żonie wpłynąć na zmianę życia pewnej rodziny której nie odebrano dzieci bo przestali pić. Udało jej się zmobilizować rodzinę do tego by przestała pić alkohol. Dzieci nie zostaną zabrane i będą mogli zostać przy rodzicach. 

    Widzimy jak nierówne są warunki w jakich dojrzewa ludzka świadomość i tak bardzo jest nam żal ludzi którzy umierają z powodu środowiska w jakim przyszło im żyć. Bardzo bym chciał aby po śmierci było ludziom dane odpokutować za to życie w którym nie mieli szansy spotkać boga w swoim życiu bo ich umysł przeżarł alkohol na tyle że już nie umieli myśleć. Bardzo bym chciał aby po śmierci był czyściec …a ty ? Czy chciałbyś Kaziu aby po śmierci mimo że Biblia uczy inaczej Bóg dał szanse człowiekowi na wieczne życie?

    Miłosierdzie ponad to co zostało napisane…

     

    art.

    "Na górę "

    Kartka z podróży . Grzybki przyleśne w krainach przyjeziornych. 

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code