Trudna droga do Emaus

 

 Trudna droga do Emaus

 

Zapewne każdy z czytelników, przeżył jakieś rozczarowanie w swoim życiu. Najbardziej bolesne rozczarowania bywają wówczas, gdy były one mocno związane z naszą przyszłością, planami, a nawet podjętymi działaniami i czasami latami bycia w tej nowej sytuacji. Gdy myślę o odpowiedniej ilustracji przychodzi mi na myśl małżeństwo, dziś bardzo dużo małżeństw rozwodzi się, czy rozchodzi po krótkim czasie bycia ze sobą, stwierdzają bardziej lub mniej burzliwie, że to nie jest to, o co im chodziło. Że ten, czy ta okazał się kimś innym, że nie możemy realizować w tym związku swoich marzeń, planów, a miało być tak pięknie.

Czujemy się rozczarowani, zawiedzeni. Podjęliśmy tak wiele trudu, zmieniliśmy tryb naszego życia, był ślub, wesele, tyle wydatków, wszyscy nam gratulowali wyboru, być może pojawiło się dziecko, mieszkanie, a tu dowiadujemy się, że nasz małżonek ma inną, albo jest inny niż myśleliśmy, albo że zachorował na śmiertelną chorobę i nasz związek rozbija się, przestaje istnieć. Trudno nam się pogodzić z nową sytuacją, w której tak naprawdę trzeba  zaczynać życie na nowo, być może często pośród drwin osób mało nam przychylnych.

W biblijnej historii uczniów Pana, która przedstawiona jest w Łuk. 24,13-35 oraz Mar. 16,12-13 widzimy dwóch załamanych uczniów, którzy w smutku, żałobie i rozczarowaniu prawdopodobnie wracają do swojej rodzinnej wsi, oddalonej o 11 km od Jerozolimy do Emaus, po tym jak Pan Jezus został ukrzyżowany. Łatwo nam utożsamić się z nimi, gdyż zapewne wiele razy w naszym życiu przeżyliśmy takie emocje. Kiedy nasze rozpalone oczekiwania były tuż, tuż, a okazało się, że nasze nadzieje, nasze oczekiwania były płonne. A przecież spotkanie Jezusa zdeterminowało całe ich życie, te tłumy ludzi, ta chwała dotykająca też ich. Te radosne śmiechy, te porażki faryzeuszów, którzy nie potrafili poradzić sobie z wypowiedziami Jezusa, te znaki, cuda, uzdrowienia, z martwych wzbudzenia, rozmnożenie chleba i ryb, to chodzenie po wodzie, te demony uciekające, to było już takie naturalne – chodzenie w nad naturalności. A teraz tak zwyczajnie, tak po ludzku, tak do końca Jezus umarł?

A myśmy myśleli – Jezus zagaduje pedagogicznie swoich uczniów, nie objawiając się im – Kleofas z rozżaleniem zapytuje, ty chyba jesteś jedyny, który nie wie – ukrzyżowali, a myśmy myśleli, że on wyzwoli Izraela. Widzimy, że pomimo tego iż wielokrotnie Jezus mówił o swej męce i zmartwychwstaniu, oni tej informacji nie przyjmowali, Piotr być może był wyrazicielem ich wiary, mówiąc – nie przyjdzie to na ciebie Panie, za co został surowo skarcony. Ta wypowiedź pokazuje nam, całkiem inne oczekiwania uczniów wobec Jezusa. Według nich, nie miało tak być. Wjazd do Jerozolimy i te palmy na drogach i ubrania pod stopami osiołka, dla nich zapowiadały nastanie Królestwa Bożego w fizycznym wymiarze. To Jezus miał być królem na tronie Izraela a oni mieli być w Jego chwale. A teraz wracają do Emaus i wszyscy będą się głupio pytać, gdzie wasz mistrz i gdzie wasze plany?

W naszym życiu duchowym musi co jakiś czas cos się popsuć, nie układać, musimy przestać rozumieć tego, co się z nami i wokół nas dzieje. Musi się zdarzyć trudna, kryzysowa sytuacja, z której nie widzimy wyjścia. Ta sytuacja zmusza nas do myślenia, do zmiany nastawienia i próby zdefiniowania na nowo swojego życia, swojej relacji z Panem. Nie zastanawiamy się nad sobą, kiedy jest nam dobrze, kiedy wszystko się układa, ale wówczas, gdy jesteśmy w głębokim kryzysie. Gdyby świat był dla nas źródłem niekończących się przyjemności i sukcesów, gdyby nasze życie wywoływało tylko radość i uśmiech, gdzież byłaby refleksja, gdzież nawrócenie, wszak grzeszność wychodzi z nas jak pot w upalny dzień, kiedy Boża miłość się nas dotyka.

Musimy czasami zostać zamieszani, zdezintegrowani, aby zintegrować się z Panem na nowym poziomie zrozumienia i rozwoju. Właśnie w takim stanie szli drogą uczniowie Pana, gdzie ich świat runął w gruzach, gdzie ich nadzieje zawisły na krzyżu Golgoty wraz z Chrystusem.

 Młodzi wierzący, po początkowej fascynacji Chrystusem i Jego miłością po jakimś czasie mówią, ja nie czuję już Boga chyba mnie opuścił, natomiast to jest nie prawda, gdyż Bóg chce ich podnieść na kolejny poziom relacji, oparty już nie tylko na czuciu, ale na zrozumieniu. Taki stan często porównuję do mostu, czy czujesz most, po którym jedziesz autem, często nawet nie wiemy, że on tam jest, kiedy jest w mieście nad małą rzeczką, ale on jest i trzyma. Bóg tak samo jest z nami, jak potężny most, jest naszą drogą w Chrystusie, gdyż zapewnił nas o tym, a Jego słowa zawsze są Prawdą.

Uczniowie słyszeli, że kobiety poszły do grobu i nie było Jezusa, nawet bracia poszli i zastali to jak one mówiły, ci dwaj byli przerażeni tymi informacjami. Co nie zmieniało faktu, że oni sobie całkiem inaczej to wszystko wyobrażali. Nie wiedzieli co robić, komu wierzyć, jak się zachować. Byli rozczarowani. Być może i ciebie Bóg prowadził w pewien sposób, rozumiałeś to, byłem pewien, że dalej twoja droga pójdzie tak i tak, a tu nagle wielki zwrot w twoim życiu, którego nie rozumiesz. Już myślałeś, że znasz Boga, że znasz Jego ścieżki, a nagle czujesz się, jakby Go nie było, jakby cię opuścił, gdyż wszystko ci się wali i niczego nie rozumiesz. To jest dobre miejsce, gdyż potrzebujesz spotkać się z Nim.

Eliasz po wspaniałym zwycięstwie na górze Karmel, załamuje się z powodu pogróżek Izabel żony króla Achaba tak mocno, że życzy sobie śmierci, Pan karmi go swoim chlebem i prowadzi na spotkanie, tam może się wyżalić, tam doświadcza Pana i nabiera nowych sił 1 Król 17

Większość mężów Bożych od Hioba, przez Abrahama, Mojżesza, Izajasza, Jeremiasza po Micheasza i Malachiasza przechodzi trudne chwile w swoim życiu, pełne grozy i smutku. Muszą na nowo definiować swoją relację z Panem, musza na nowo stwierdzić – jak Hiob – wiedziałem o Tobie tylko ze słyszenia. Spotkanie z Bogiem , zawsze odmienia ludzką perspektywę. Tak i spotkanie Jezusa z jego uczniami, pomimo tego, że nie wiedzieli, że to On powoduje, że otwierają im się uszy i oczy. Tłumaczy im, że tak właśnie miało być, że to Boża wola ma się wypełniać, a nie ich przeświadczenie o niej.

Ktoś musi na drodze do Emaus nas znaleźć, pojawia się osoba zainteresowana naszymi dylematami, wątpliwościami, ktoś, kto rzuca światło na nasza sytuację, kto wdaje się z nami w dyskusję w końcu ktoś, kto nas oczarowuje, inspiruje i sprawia, że zaczynamy rozumieć coś, co do tej pory było dla nas nie jasne. Jezus dołącza do naszej drogi, kiedy jesteśmy zagubieni, nasz dyskurs z Nim powoduje, że nasze serce pała, jesteśmy pewni, że rozumiemy, że to nie koniec, ale nowy początek. Że to wszystko ma sens, choć musimy wszystko przetrawić, oswoić się, nabrać odwagi i siły, ale wiemy to On jest, to On nas dalej prowadzi. Kiedy rośnie w nas radosna nadzieja, to chcemy głębiej poznać Pana, to chcemy mieć z Nim coraz intymniejszą relację, gdyż wiemy, że właśnie o to Mu chodzi. Ten posiłek, który wspólnie zjedli jest obrazem pragnienia tej zażyłości. Jest też obrazem zapomnienia o niezrozumieniu, o załamaniu o rezygnacji.

Bóg zawsze przewyższa nasze nadzieje, oczekiwania i wyobrażenia o Nim. Często też nie daje się rozpoznać tym, którzy chcą Go ograniczyć, przyciąć, zawęzić do swoich o Nim wyobrażeń. Musimy ponosić klęski, upadki, potknięcia, aby doświadczyć Jego ratunku, Jego perspektywy i przyjąć od Niego nadzieję, zachętę i wizję, być może kłócącą się z tym, do czego dążyliśmy do tej pory. Czasami musimy „przymusić” Pana, jak uczynili to uczniowie, aby został z nami, abyśmy rozumieli i korzystali z Jego łaski, ta łaska zmienia nas i nasze życie. Ta łaska pozwala zawrócić, daje siłę, aby kontynuować coś, cośmy porzucili, co wydawało nam się bez życia i martwe. Co wydawało nam się pomyłką naszego życia. Porażką, niezrozumieniem, stratą – ale serca nasze pałały, kiedy rozumieć zaczęliśmy po spotkaniu z Panem, że jednak to był najlepszy kierunek, że to my mamy się zmienić, a nie wszystko wokół nas.

Zawrócili do Jerozolimy – nawrócili się na drogę ku świętości i poznawania Boga. Emaus może być symbolem nawrócenia, jakie spotkać może każdego człowieka. Droga do Boga często zaczyna się od kryzysu spowodowanego tym, że świat i ludzie nie spełniają naszych oczekiwań, rozczarowują nas, czujemy się zawiedzeni, zniechęceni i ze zwieszonymi głowami idziemy przygnębieni wypatrując nadziei.

class="MsoNormal" style="text-align:justify">

Spotykamy wówczas na drodze kogoś, kto budzi naszą nadzieję, rozpala nasze serce płomieniem, którego dotychczas nie znaliśmy. Próbujemy go poznać, zatrzymać przy sobie i rozumieć. Rozpoznajemy w szalonym przebłysku naszego zrozumienia Chrystusa Pana, który przekracza nasze nadzieje i wyobrażenia.  Dzięki doświadczeniu Jego inności, świętości, niesamowitości doznajemy przemiany wewnętrznej, która daje nam siłę do zwrotu kierunku w naszym życiu. Nawracamy się, zawracamy na naszej drodze w stronę świętego miasta, nowego Jezruzalem, królestwa Bożego, które staje się nasza Ojczyzną.

 Wasz w Panu Kazik J.


 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code