Różnorodność Kościoła

 

Różnorodność Kościoła
 
Od dłuższego czasu nurtuje mnie temat Kościoła w kontekście Królestwa Bożego. Dlatego też dzisiejszy mój wpis poświęcę właśnie temu zagadnieniu. Zdaje się, że tematyka jest niesłychanie ważna, ze względu na ogromną niewiedzę w naszym kraju tego, czym w ogóle jest Kościół Jezusa Chrystusa i w związku z tym, brakiem wiedzy na temat tego czym jest chodzenie w mocy Królestwa Bożego.
 
  1. Czym jest Kościół?
Odpowiedź na to pytanie napisałem już w jednym z moich blogów – http://nowy.tezeusz.pl/blog/202946.html oraz w innych blogach. Jednak przypomnę tylko kwintesencję – Kościół to Ekklesia – wspólnota wywołanych ludzi ze świata do Królestwa Bożego poprzez nawrócenie do Chrystusa, odrodzenie z Ducha Świętego. Wspólnota podążająca za swoim Panem Jezusem Chrystusem, prowadzona przez Ducha Świętego. Nauczana i wzmacniana przez powołanych przez Boga a rozpoznanych przez Kościół przywódców – apostołów, proroków, ewangelistów, nauczycieli i pasterzy. Wspólnota, która wzrasta Bożym wzrostem wraz z całym ciałem Chrystusowym w różnych zakątkach świata i w różnych denominacjach. Kościół, który zrodził się w dniu Zielonych Świąt, w których to święcie Bóg zesłał do serc i dusz zgromadzonych apostołów i pozostałych uczniów swego Ducha Świętego i tym samym wypełnił obietnicę Chrystusa. Kościół, to też ludzie idący wąską drogą ku Królestwu Bożemu, unikający szerokiej, która wiedzie na zatracenie a którą wielu idzie. Tak więc Kościół, to ludzie przyjmujący i wypełniający wolę Bożą i niosący Ewangelię na ten świat, często w prześladowaniach.
 
 
  1. Czym nie jest Kościół?
 Kościół, to nie organizacja religijna, ludzka, choć często zorganizowana w denominacjach. Kościół to nie zlepek ludzi wyznających dany zbiór tradycji, kodeksów itp. a nie znający Chrystusa Pana jako swojego osobistego Zbawiciela. Kościół, to nie budynek, ale ludzie oddani Bogu, gdziekolwiek by się nie gromadzili w imieniu Pańskim. Kościół, to nie zbiór ludzi ochrzczonych czy to w niemowlęctwie, czy wieku dojrzałym, a nie znającym Chrystusa – Boga, który zamieszkał w ich sercach poprzez nowonarodzenie z Ducha Świętego. Kościół to nie zbiór ludzi czczących człowieka – ludzi, ale Boga. Kościół, to nie zbiór ludzi ślepo wierzących przywódcom, ale ludzi, którzy nade wszystko mają społeczność z Chrystusem i rozsądzający nauki ludzkie w kontekście Bożego Słowa.
 
 
Kościół, to Herold Królestwa Bożego – to ludzie, którzy narodzili się do Królestwa i głoszą chwałę Boga, który jest Królem. Herold, który dokonuje sprawiedliwości Królestwa, chodzi w Jego mocy i miłości. Herold, który nie boi się świata, szatana, bo jest posłany do każdego pokolenia aby być świadectwem i światłością Królestwa. Kościół jest nierozerwalnie złączony z Królestwem Bożym. Każdy, kto jest częścią Kościoła jest zbawionym człowiekiem i odkupionym ze świata do Królestwa za cenę krwi Chrystusa. Królestwo Boże w końcu nie jest z tego świata i dlatego też obywatele Królestwa zrodzeni na ziemi z Boga uczą się rzeczywistości Królestwa i patrząc w górę ku Bogu przemieniają się w myśleniu i zdzierają z siebie starego człowieka, aby nowy na wzór Chrystusa promieniował blaskiem chwały Bożej ku upamiętaniu i zbawieniu innych ludzi.
 
 
  1. Powołania w Kościele.
Bóg przez swojego Ducha Świętego powołuje do służby w Kościele – apostołów, proroków, ewangelistów, nauczycieli, pasterzy. Bóg daje każdemu nawróconemu dziecku swemu dary i talenty Królestwa Bożego, po to, aby nimi obracać i ich używać dla chwały Królestwa i dla zbawienia ludzi. Każda służba czy powołanie zaczyna się jak mały strumyczek, by przekształcić się w wielką rzekę, tak działa Królestwo, nie daje nikomu od razu być rzeką, ale w małym wierność jest nagradzana dużym powołaniem. Można nie wytrwać w powołaniu i minąć się z nim z powodu życia w świecie lub grzechu, pomimo nawrócenia i nie pokładania ufności w Bogu, lecz budowaniu własnych religii i wyobrażeń o Bogu, jak również zaprzeczaniu Jego mocy.
 
  1. Realizacja powołania.
Powołania ze względu na ich wielość i progres wymagają umacniania i pola do rozwoju. Żadne powołanie nie jest poza wolą Bożą, albo poza Kościołem. Bóg prowadzi człowieka ku jego powołaniu w sposób odpowiadający wagi tegoż powołania, nikt nie może powołać się sam, gdyż taka służba nie będzie służbą w Królestwie ale służbą człowieka i religii. Kościół w swej różnorodności rozpoznaje powołanie i korzysta z daru danego człowieka w budowaniu ciała Chrystusowego i wzroście w poznaniu i mocy Bożej.
 
 I tak apostołowie, to ci, którzy jak ap. Paweł rozwijają i wzmacniają oraz zakładają nowe wspólnoty, a istniejące wspierają. Często apostołowie posiadają wiele darów i talentów, jak również mogą wejść w każdą pozostałą służbę – proroczą, ewangelisty, nauczyciela czy pasterza.
 
Prorocy, to ci, których Bóg używa głównie do przekazywania swojego Słowa Rhema do wspólnot, do konkretnych ludzi, narodów, czy ogółu ludzkości. To mężni ludzie, którzy nie boją się przemawiać w imieniu Pańskim i mówić często słowa trudne i kontrowersyjne. Gdyż nie oceniają przesłania, ale je wygłaszają. Proroctwa mają być rozsądzane przez Kościół i dopiero po rozsądzeniu przyjmowane lub odrzucane.
 
Ewangeliści, to ci , których Bóg używa do zwiastowania Ewangelii, czynienia znaków i cudów Bożych. To ci, którzy często usługują w darach Ducha Święto takich jak – uzdrowienie, uwolnienie (nie boją się demonów lecz je wypędzają z ludzi, uwalniając ich z presji, zniewoleń, nałogów) , chrzest w Duchu Świętym, proroctwa itp. To ludzie bardzo rozpaleni dla Pana, to ci, przez których Bóg nawołuje do zbawienia do Królestwa Bożego – często patrzenie ewangelisty jest zawężone do wiadomości, jesteś zbawiony? Jak nie, to powinieneś się nawrócić. Tacy ludzie wiele osób przyprowadzają do Boga.
 
Nauczyciele, to te osoby, które mają dar nauczania prawd Bożych, które mają pragnienie dogłębnego studiowania Słowa Bożego, ale też ci, którzy poszukują praktycznego zastosowania prawd Biblijnych w życiu człowieka , czy wspólnoty. Ich emocje w odróżnieniu od ewangelistów są na wodzy, przekazują prawdy biblijne w jasny, prosty i klarowny sposób.
 
Pasterze, to ludzie z wielkim sercem dla innych. To co wyróżnia ich służbę to wielka empatia, zatroskanie o człowieka, jego rozwój duchowy, pomyślność. Pasterze, to ludzie, którzy są kochani przez owce Boże, to ci, za którymi idą owce na zielone pastwiska.
 
Każda ze służb, powołań, obdarowań współpracuje z pozostałymi. Wymiana i współpraca musi zachodzić, gdyż np. pasterz może zagłaskać swoje owce, a nie skoryguje ich ze względu na lęk przed utratą – i tu potrzebny jest prorok. Nauczyciel będzie nauczał, a nie będzie myślał o wzroście wspólnoty i tu potrzebny jest ewangelista. W końcu apostoł jest potrzebny aby w ogóle zaistniały wspólnoty i aby od czasu do czasu wyznaczyć kierunek rozwoju i zachęcić wspólnoty do samego rozwoju w Królestwie.
 
 
  1. Niewiara w Kościele.
 Przez wieki Bóg musi ożywiać swój Kościół, ponieważ, ma on tendencje podobnie jak w ST Izrael, do gubienia perspektywy Królestwa. A to zapatrzy się sam w sobie i odrywa się od Królestwa, a to zaczyna sam siebie tępić, bo wydaje mu się, że powinien tylko tak, a nie inaczej funkcjonować, być i żyć. A to zapomina, że dzień przyjścia Pana może być już teraz i zaczyna budować swoją potęgę na ziemi, choć do niej nie należy i z niej nie jest. Niewiara w Kościele skutkuje przyjmowaniem praktyk tego świata i stawaniem się światem w religijnym opakowaniu. Kościół zapomina, że istnieje diabeł i horda jego demonów, którym na jednym tylko zależy, aby niszczyć dzieła Boże. I tak osiągając stagnację atakuje wszelkie odruchy życia. Kościół w końcu w swej niewierze uważa niewierzących i nieodrodzonych ludzi, którzy spełnili rytualne religijne wymagania jako wierzących i członków wspólnoty. Takie zwyczaje skutkują tym, że może być niewiele Kościoła w Kościele, aż w końcu takowa denominacja umiera duchowo, gdyż nie istnieje w niej życie Boże, lecz jedynie religia – czyli nakazy i zakazy ludzkie – lub tez litera Słowa Bożego bez Ducha Świętego. A Paweł apostoł jasno mówi – On uzdolnił nas, abyśmy byli sługami nowego przymierza, nie litery (religii) lecz ducha, bo litera zabija, duch zaś ożywia – 2 Kor. 3.6. Niestety ciągotki do powrotu do Egiptu są ciągle wielkie – a zakon pociąga, gdyż człowiek nie chce żyć w wolności Chrystusowej.
 
 
  1. Religia zaprzeczeniem wiary Bogu.
 I tak, każda wspólnota może skończyć na mieliźnie religijności, czy ta, która jeszcze dziś chełpi się życiem, a popadła w legalizm i osądzanie, czy ta, która ledwo żyje a i tak trzyma się jedynie słusznych zwyczajów, czy ta w końcu, która przeżywa swój rozkwit, kiedy przestanie dbać o rzecz najważniejszą –
 
ŻYWĄ RELACJĘ ZE ZMARTWYCHWSTAŁYM JEZUSEM CHRYSTUSEM W DUCHU ŚWIĘTYM I W MIŁOŚCI BOGA – OJCA.
 
Dlatego też drodzy bracia i siostry oraz religijni członkowie „kościoła” szukajmy Boga i Jego mocy, nie zapierajmy się Pana! Wejdźmy do Królestwa Bożego w pełni, jeśli tylko narodziliśmy się na nowo, a jeśli nie, to nie zwlekajmy, ale powierzmy swoje życie Panu Jezusowi Chrystusowi – i chodźmy z NIM. On jest pokojem naszym.
 
K. Juszczak
 
PS. Nie przytaczałem adresów biblijnych, wierzę, że ci, którzy czytają Biblię wiedzą, że mój tekst jest mocno oparty o prawdy biblijne
 
 
 

17 Comments

  1. tomasz.zmuda

    Who is who?

    Kazimierzu, mam jedno pytanie – kto, z Twojej perspektywy lub perspektywy KZ, decyduje o przynależności lub nie do Kościoła?

     
    Odpowiedz
  2. Kazimierz

    Tomaszu

    Dziękuję za pytanie i chęć rozmowy, z ludźmi takimi jak ty chętnie podyskutuję.

    Lecz proszę abys doprecyzował pytanie, czy chodzi ci o duchową przynależność? Bo o tej decyduje Jezus , zawsze i wszędzie. Czy chodzi ci o o przynależność formalną do danej wspólnoty, np. do KZ?

    KJ

     
    Odpowiedz
  3. tomasz.zmuda

    przynależność do Kościoła

    Zakładałem, że rozmawiamy o Kościele w wymiarze duchowym, Ecclesia. Nie za bardzo mnie interesuje wymiar administracyjny czy biurokratyczny.

    No właśnie co do przynależności duchowej do Kościoła, to nie mogę się z Tobą zgodzić, że decyduje o tym Jezus. Umyślnie używam tu trybu niedokonanego "decyduje". Należałoby raczej użyć trby dokonanego "zadecydował". Zadecydował o przynależności wszystych ludzi do Kościoła poprzez swoją śmierć i zmartwychwstanie. Na krzyżu poprzez Swoją mękę przyciągnął wszystkich do siebie. I teraz do zasadniczo piłka jest po stronie człowieka. Mając wolną wolę może zadecydować czy chce być w Kościele czy też nie. To my w konkretnym czasie, który został nam dany, podejmujemy decyzję o naszej relacji do Boga i Kościoła.

    Co za tym idzie, nikt nie może wydawać sądów o czyjejś przynależności lub nie do Kościoła. Jest to jak najbardziej intymna sprawa każdego człowieka.

    Oczywiście Kościół powinien stale przypominać, że konkretne postępowanie może doprowadzić do sytuacji, że sami postawimy się poza wspólnotą kościelną, ale nie ma władzy ani przede wszystkim wiedzy, która pozwalałaby na autorytatwywne wykluczenie kogoś z Kościoła.

     
    Odpowiedz
  4. Kazimierz

    Tomasz

     No ciekawie piszesz. ale do końca zgodzić się z tobą nie mogę. 

    Nie jestem zwolennikiem predystynacji, choć pewne elementy jej znaleźć w Biblii można, – "tych których znał, tych też powołał…" itp. 

     

    A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia jego są powołani. Bo tych, których przedtem znał, przeznaczył właśnie, aby się stali podobni do obrazu Syna jego, a On żeby był pierworodnym pośród wielu braci; a których przeznaczył, tych i powołał, a których powołał, tych i usprawiedliwił, a których usprawiedliwił, tych i uwielbił.

     

    Rzym. 8,28-30

     

    Któż będzie oskarżał wybranych Bożych? Przecież Bóg usprawiedliwia.

     

    Rzym. 8,33

     

    w nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nienaganni przed obliczem jego; w miłości przeznaczył nas dla siebie do synostwa przez Jezusa Chrystusa według upodobania woli swojej, ku uwielbieniu chwalebnej łaski swojej, którą nas obdarzył w Umiłowanym. W nim mamy odkupienie przez krew jego, odpuszczenie grzechów, według bogactwa łaski jego, której nam hojnie udzielił w postaci wszelkiej mądrości i roztropności, oznajmiwszy nam według upodobania swego, którym go uprzednio obdarzył, tajemnicę woli swojej, aby z nastaniem pełni czasów wykonać ją i w Chrystusie połączyć w jedną całość wszystko, i to, co jest na niebiosach, i to, co jest na ziemi w nim, w którym też przypadło nam w udziale stać się jego cząstką, nam przeznaczonym do tego od początku według postanowienia tego, który sprawuje wszystko według zamysłu woli swojej,

     

    Efez. 1,4-11

     

    Przeto przyobleczcie się jako wybrani Boży, święci i umiłowani, w serdeczne współczucie, w dobroć, pokorę, łagodność i cierpliwość,

     

    Kol. 3,12

     

    wiedząc, bracia umiłowani przez Boga, że zostaliście wybrani,

     

    1 Tes. 1,4

     

    My jednak powinniśmy dziękować Bogu zawsze za was, bracia, umiłowani przez Pana, że Bóg wybrał was od początku ku zbawieniu przez Ducha, który uświęca, i przez wiarę w prawdę. Do tego też powołał was przez ewangelię, którą głosimy, abyście dostąpili chwały Pana naszego, Jezusa Chrystusa.

     

    2 Tes. 2,13-15

     

    który nas wybawił i powołał powołaniem świętym, nie na podstawie uczynków naszych, lecz według postanowienia swojego i łaski, danej nam w Chrystusie Jezusie przed dawnymi wiekami,

     

    2 Tym. 1,9

     

    według powziętego z góry postanowienia Boga, Ojca, poświęconych przez Ducha ku posłuszeństwu i pokropieniu krwią Jezusa Chrystusa: Łaska i pokój niech się wam rozmnożą.

     

    1 Piotra 1,2

     

    Te wersety pokazują na prawdę Bożego zbawienia, Jego pragnienia, aby wszyscy ludzie poznali Jezusa, gdyż tylko w Nim jest Zbawienie. Żyjemy w eonie łaski i ofiara Chrystusa jest aktualna dla tych wszystkich, którzy jeszcze z niej nie skorzystali.

    Bóg dał też swojego Ducha Świetego, aby przekonywał o grzechu, sprawiedliwości i sądzie, jest to aktywne przekonywanie, praca Boga nad nami. Celem tej pracy, znów jest przekonałowieka do zaufania Jezusowi, dlatego pisząc, ze piłka jest tylko po naszej stronie, nie jest do końca prawdziwe. Oczywiście Jezus na krzyżu dokonał odkupienia za całą ludzkość i to człowiek przyciągany i przekonywany przez Boga, oraz ludzi odrodzonych ma wolność podjęcia decyzji – czy oddać swoje życie Jezusowi, czy też  nie. Kiedy ze szczererego serca zaprasza Jezusa do swojego życia, wówczas Bóg dokonuje cudu, przychodzi i zamieszkuje we wnętrzu takiego człowieka i czyni go swoją Świątynią, wspierając go w uświęcaniu i powołaniu. Prowadząc go do Kościoła, w którym będzie mógł wzrastać w wierze, poznaniu, darach, talentach i w którym nauczy się przynosić owoce Ducha Świętego i własnego życia.

    Jednak, rodząc się do Królestwa Bożego człowiek , nie zawsze trafia do Kościoła, choć już jest jego częścią, choć jeszcze tego nie wie, gdy np. nawrócił się po bezpośredniej interwencji Boga (takie przypadki też znam). Jednak i tak Bóg prowadzi go do Koscioła prędzej czy później.

    Masz racje ze powinienem napisać zdecydował o tym Jezus oddając swoje życie na okup za każdego na krzyżu Golgoty. Jezus zapisał też nas w księdze żywota baranka – Apok. 20.15, ale też ma moc z niej wymazać – II Mojż. 32.32-33. Dlatego też powinniśmy wieść życie, które podoba się Bogu , pełniąc Jego wolę, wpierw ją poznając – Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i  Mat. 12.50

    Co do twoich zdań – " Co za tym idzie, nikt nie może wydawać sądów o czyjejś przynależności lub nie do Kościoła. Jest to jak najbardziej intymna sprawa każdego człowieka.

    Oczywiście Kościół powinien stale przypominać, że konkretne postępowanie może doprowadzić do sytuacji, że sami postawimy się poza wspólnotą kościelną, ale nie ma władzy ani przede wszystkim wiedzy, która pozwalałaby na autorytatwywne wykluczenie kogoś z Kościoła." — no tu zgodzić się nie mogę, gdyż Biblia naucza inaczej. 

    Tu trzeba rozgraniczyć Kościół, a Królestwo Boże – zgodzisz się, ze można nalezeć do Królestwa, a nie należeć do Kościoła? Tzn. nie uczestniczyć w jego życiu, nie wspierać go, nie budować, a nawet być wobec niego wrogi? Tak też bywa. Przykład z – 1 listu do Koryntian 5;5 "Oddajcie takiego szatanowi na zatracenie ciała, aby duch był zbawiony w dzień … dlaczego mieli oddać sztanowi i co to znaczy? Usunąć poza Kościół, oddzielić od ciała Chrystusowego – Kościoła? 

    Często życie takich ludzi, długo nie trwa, Bóg skraca je, aby taki człowiek więcej głupot nie narobił – znam kilka takich przypadków – odejścia do świata, porzucenia drogi z Panem – wówczas zycie takich ludzi nie trwało długo, czasami kilka miesięcy, niekiedy 1-2 lata. No chyba, ze się upamiętał i powrócił w skrusze do Kościoła (i takich przypadków znam kilka), niekoniecznie tej wspólnoty od której wyszedł, ale najczęściej musi naprawić zło, które wyrządził, bo to jest warunkiem błogosławieństwa nad jego życiem.

    Kościół ma reagować na grzech, napominać i w wypadkach, kiedy człowiek nie chce się upamiętać wykluczać, tak uczy Biblia –  Biblia podaje przykład wykluczania z lokalnej wspólnoty, które miało miejsce w Koryncie (1 Koryntian 5.1-13). W tym fragmencie apostoł Paweł podaje kilka innych powodów, poza wspomnianymi biblijnymi zastosowaniami wykluczenia (ekskomuniki). Pierwszy powód (nie wynikającymi bezpośrednio z tekstu) związany jest z dobrem (znaczeniem) świadectwa Jezusa Chrystusa (i Jego kościoła) dla ludzi niewierzących. Gdy Dawid zgrzeszył z Batszebą to jedną z konsekwencji tego grzechu było bluźnienie jego wrogów imieniu jedynemu, prawdziwemu Bogu (2 Księga Samuela 12.14). Drugim powodem jest to, że grzech jest jak rak; jeśli pozwolimy aby się pojawił, to się rozprzestrzenia na całą okolicę, podobnie jak „odrobina kwasu całe ciasto zakwasza” (1 Koryntian 5.6-7). Poza tym, Paweł tłumaczy nam, że Jezus nas uwolnił spod panowania grzechu, abyśmy byli ‘przaśni’, stając się nowym zaczynem, wolnym od starego kwasu (1 Koryntian 5.7-8). Pragnieniem Chrystusa dla Jego kościoła- oblubienicy- jest to aby była święta i niepokalana (Efezjan 5.25-27). 


    Wykluczenie z Kościoła w perspektywie długo- terminowej służy dobru osoby dyscyplinowanej przez zbór. Paweł w 1 Koryntian 5.5 stwierdza, że wykluczenie (ekskomunika) jest sposobem przywrócenia grzesznika do upamiętania poprzez „oddania takiego szatanowi na zatracenie ciała, aby duch był zbawiony.” To oznacza, że w wykluczeniu w jakimś sensie Bóg posługuje się szatanem (lub jednym z jego demonów) jako narzędziem do pracy w ciele grzesznika, aby przyprowadzić jego serce do upamiętania.

    Postępowanie dyscyplinarne Kościoła przyniesie pożytek jeśli smutek pochodzący od Boga przyprowadzi daną osobę do upamiętania. Gdy to się wydarzy, to relacja osoby dyscyplinowanej z Bogiem będzie odnowiona. Człowiek z historii przytoczonej w 1 Koryntian w rozdziale 5 pokutuje, a Paweł zachęca kościół aby odnowił z nim relację (2 Koryntian 2.5-8). Niestety, postępowanie dyscyplinarne, mimo że przeprowadzone w miłości i we właściwy sposób, nie zawsze przynosi odnowienie. Nawet jeśli kościół odniesie porażkę w dyscyplinowaniu i osoba dyscyplinowana nie upamięta się, to warto to czynić ze względu na pozytywne cele, o których wspominaliśmy wcześniej. 

    Przepraszam, za te zakreślenia, zmieniłem przeglądarkę na google i nie chce mnie słuchać za bardzo.

    Tak więc reasumując, po pierwsze, człowiek rodzi się na nowo nie do Kościoła, ale do Królestwa Bożego – J. 3.3; z Ducha Świetego poprzez oddanie swojego życia Jezowi – np. Apok. 3.20 i 3 rozdz. Ew. Jana i inne. Bóg posyła go do Kościoła, Jego heroda na ziemi – aby w nim wzrastał, zdrowiał 1J.2.12-14 przechodził od stau niemowlęcia duchowego do dorosłości. W czasie wzrostu Bóg objawia mu swoją wolę, co do jego życia i taki człowiek pełniąc ją owocuje dla Królestwa używając do tego darów DŚw. i talentów danych od Boga.  Kiedy zostaje zwiedziony przez diabła lub też sam popada w grzech, Kościół ma obowiązek korygować go w miłości, jeśli trwa w grzechu pomimo korekty powinno się takiego człowieka wykluczyć ze wspólnoty. 

    Piszesz, że nie ma wiedzy, dlaczego? Jest taka wiedza, wszak jesteśmy we wspólnocie duchowej, gdzie Duch Święty objawia tajemnice, gdzie bracia i siostry życją w relacjach – bo taki powinien być Kościół – gdzie człowiek odrodzony szuka pomocy w swoich słabościach i dopóki szuka i modli się Bóg daje łaskę, a wspólnota wspiera w życiu uświęcanym. 

    Biblia pokazuje jasno, jak powinien funkcjonować Kościół – inaczej to tworzymy imitację Kościoła. 

    Kazik

     

     
    Odpowiedz
  5. aaharon

    Tomek 🙂 i Tryby

     Jeden z polonistów się wymądrza i ciągle mnie poprawia:) ja mu się nie daję , bo jestem dyslektykiem i piszę jak chcę . On właśnie przeczytał Twój wpis do Kazimierza (Komentarz z 03.05.2012 ) i prosi mnie, abym  do Ciebie napisał, że nie ma trybu dokonanego ani niedokonanego w języku polskim , jest aspekt dokonany lub niedokonany , który wskazuje na to, czy czynność została zakończona czy jeszcze trwa .

    Zamiast więc słowa tryb należało by  pisać aspekt . 

    Mam nadzieję że się na mnie nie obrazisz? bo ja tylko piszę to co On mi teraz dyktuje …

    No wiesz 🙂 Ci poloniści :):) nie łatwo z nim żyć ….:):):) ciągle poprawiają a jeszcze jak ten polonista jest żoną to :):): tylko milczeć cały dzień 🙂

    aharon* 

     
    Odpowiedz
  6. ahasver

    Sam mam z tym problem.

    Bo jakoś w żadnym kościele nigdy nie spotkałem Boga. No może raz: W cerkwi, której tajemniczość, intymność, cienistość i uroczystość przemówiła do mnie. Nie było to doznanie estetyczne. Po prostu byłem ukryty, Bóg też był ukryty, ale w tym ukryciu był ze mną połączony jakby przez ścianę – ikonostas. Niewidoczny, ukryty w cieniu, pośród subtelnego blasku świec i pobłysku ikon nie musiałem koncentrować się na spojrzeniach innych ludzi, nie musiałem wykonywać tych samych, mechanicznych gestów, co oni.

    Jakakolwiek próba ukazania Boga w świetle, próba uchwycenia Go i zobrazowania, kończy się fiaskiem. W cerkwi tego nie ma. Ikona nie obrazuje Boga, tylko Jego ślad. Cerkiew nie próbuje imitować boskiego światła, bo Światłość może być paradoksalnie cienista. W cerkwi nie ma zbyt wiele światła…

    Dla mnie ecclesia oznacza wspólnotę bytową, jedność jakiejś nieokreślonej, bezimiennej (Adonai) głębi, wskazanej przez Chrystusa nawet w cierpieniu materii… Nigdy nie przemawiała do mnie jako wspólnota rytuałów, które uważałem za pogaństwo; KK od dzieciństwa jawił mi się jako pogańska świątynia. Oczywiście nie śmiem uważać tego za tezę, nie jest to żaden osąd: To tylko moje subiektywne odczucie, więc proszę o przebaczenie.

    "To czyńcie na moją pamiątkę" – rzekł Chrystus. Zastanówmy się, czy miał na myśli rytuał spożycia opłatka, czy raczej picie własnej (czyli istotowo: należącej do Chrystusa) krwi i spożywanie własnego (chrystusowego) ciała poprzez udrękę życia, przyjęcie drogi przez cierpienie jako drogi do zbawienia.

    Starałem się spotkać Boga w KK; nie spotkałem. Nigdy nie czułem atmosfery świętości w KK. Oczywiście wspaniała, gotycka katedra robi na mnie wrażenie, ale jest to tylko wrażenie estetyczne, a nie sacrum. Wiele razy natomiast odczułem obecność Boga w ecclesii rozumianej jako wspólnota wszelkich bytów; w lesie, w górach, na szlaku i poza szlakiem. Dla mnie – człowieka rozdartego pomiędzy światłem i ciemnością, Sacrum może objawiać się w lęku, w piekle, w Szatanie…

    W Hiobie, w zstąpieniu Chrystusa do Piekła, w lecącym z jękiem w dal, a najwspanialszym z Archaniołów, w powszechnej apokatastazie, w paradoksie…

    W walce z Bogiem, w zmaganiu się z Nim, w wynikającym z własnej słabości i lęku bluźnierstwie, w przyznaniu się do włąsnej grzeszności i nikczemości, w odkryciu dystansu, jaki dzieli mnie- cienistego – od Boga, aż w końcu w ukojeniu, kiedy odnajdujemy najprawdziwszą pokorę przyznając, że nic z tego nie jestem w stanie zrozumieć i powiedzieć Bogu: Słuchaj, nie będę się już z Tobą kłócił. Pozwól mi tylko wrzeszczeć, bo

    Jam ciemny jest

    wśród wichrów płomień boży

    lecący z jękiem w dal

    jak głuchy dzwon północy…

    Pozwól mi wrzeszczeć i milczeć, prowadź mnie przez życie i pozwól nie rozumieć jeszcze tego, że jedynie pokonując bunt znajdę się na drodze ku zbawieniu… Poczekaj na mnie… Pozwól mi poczekać, dojrzeć… Nie jestem w stanie inaczej ukazać pokory.

    http://www.youtube.com/watch?v=Vc1dXceXCAg&feature=fvst

     

     

     
    Odpowiedz
  7. aaharon

    Bartoszu

     Raduje się , że napisałeś.

    Czytając Twoje słowa , szczególnie zatrzymałem się przy Twoich słowach które cytuję : 

    "Pozwól mi wrzeszczeć i milczeć, prowadź mnie przez życie i pozwól nie rozumieć jeszcze tego, że jedynie pokonując bunt znajdę się na drodze ku zbawieniu… Poczekaj na mnie… Pozwól mi poczekać, dojrzeć… Nie jestem w stanie inaczej ukazać pokory."

    Przyszły do mnie pytania  po przeczytaniu Twoich słów, a mianowicie :

    Kiedy możliwa jest autentyczna mistyka? 

    Co to jest mistyka?

    Chodzi mi o to czy możliwe jest, aby  mistyka pozachrześcijańska (mystiques du dehors), a więc nie przynależących  w sposób widzialny do Kościoła, posiadała  życie na tak wysokim poziomie, który jest charakterystyczny dla życia mistycznego w kościele ? Czy prawdziwy rozwój duchowy  dokonuje się dzięki rozumiejącemu wgłębieniu się we własną tradycję?  Czy prawdziwa mistyka jest możliwa poza stanem łaski?

    Czy nawet w stanie upadku człowiek jest w stanie poznać istnienie Boga jako twórcy natury i poznać jego najważniejsze przymioty, czy jest w stanie nawet Go kochać miłością naturalną?
    Czy owo poznanie wraz z miłością naturalną może prowadzić do podziwu, zwłaszcza u osób obdarzonych usposobieniem poetyckim i sentymentalnym, jednak nie prowadzić do mocnej, a jedynie do słabego chcenia („chętki”)? Czy  możemy wtedy mieć do czynienia jedynie z naturalną zapowiedzią życia mistycznego? 

    Czy sama tylko miłość naturalna jest w stanie doprowadzić do poznania wewnętrznego życia Boga?

    Czy mistykę  da się rozważać w oderwaniu od systemu, do którego przynależy?

    Czy  Mistyk, będący anarchistą względem własnej religii, jest bezpodstawnym urojeniem? 

    Czy wielcy mistycy byli żarliwymi wyznawcami swej religii?

    Jeśli znajdziesz chwilkę proszę napisz rozwinięcie do któregoś z powyższych pytań ?

    Więc co to jest mistyka?

    Jeśli chcesz to napisz proszę dla mnie coś o mistyce .

    proszę.

    Twój przyjaciel Aharon*

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  8. ahasver

    Cześć Aharonie 🙂

    Cześć Aharonie 🙂 Spróbuję odpowiedzieć na postawione przez Ciebie pytania. Wiedz jednak, że nie jestem religioznawcą, ani teologiem, tylko filozofem. Dlatego odpowiedzi w tej kwestii będą wynikać z doświadczenia subiektywnego, któe próbuje znaleźć swoje uzasadnienie w obiektywnym języku.

    Kiedy możliwa jest autentyczna mistyka? 

    Pozwól, że odpowiem Tobie, Arturze, tezą Ludwiga Wittgensteina: "O czym nie można mówić, o tym należy milczeć". Wydaje mi się, że mistyka nie jest czymś możliwym. Jest właśnie tym, co niemożliwe, co nie do pomyślenia. Bardziej heideggeryzując: Tym, co niemożliwe, tym, co najbardziej ontycznie bliskie, a zarazem najtrudniejsze do pomyślenia, czyli najdalsze, jest życie Tu i Teraz. Twoja skóra, delikatna membrana codzienności. "Ostatni Bóg przechodzi obok" – pisał Heidegger. Jest tym, co najmniej uchwytne, o czym nawet nie można powiedzieć, że "jest"… Wszelkie próby uchwycenia, zwerbalizowania, opisania przy pomocy kategorii tego, co mistyczne, kończy się fiaskiem. Można najwyżej używać języka alegorii, ruchomej armii metafor i symboli, któe wskazują na to, co mistyczne, a co nieuchwytne. Na pytanie, kiedy możłiwa jest autentyczna mistyka, każdy musi znaleźć sobie odpowiedź sam. Słowa innych, ikony, święte obrazy, świątynie – są zaledwie (albo aż) drogowskazem. W mistyce wymiar najbardziej uniwersalny, czyli jakaś sakralna Całość łączy się z tym, co najmniej uniwersalne – z Tobą samym. Religia jest formą pośrednią, łącznikiem. Droga Boga do Ciebie prowadzi przez Ecclesię, ale ecclesią nie jest. Religia zatrzymuje się na poziomie Boga antropomorficznego. Mistyka, do której bliżej jest teologii apofatycznej, dąży w kierunku Boga antropotropicznego, Boga "tropiącego" / "tropionego" przez człowieka. Religia zatrzymuje się na antropocentrycznym podporządkowaniu atybutów Boga kategoriom ludzkiego rozumu. Mistyka traktuje religię z wielkim szacunkiem, niemniej jako formę pośrednią. Posługuje się więc językiem religii, ale dalej – już tylko milczy…

    Co to jest mistyka?

    Właściwie nie można powiedzieć, że mistyka to "coś" w sensie rzeczy, przeżycia, stanu. Pośród kategorii ludzkiego rozumowania, które poza stanami intuicyjnymi, intencjonalnością skierowaną protencjonalnie w przyszłość, mieszczą się całkowicie w systemie językowym i symbolicznym, mistyka byłaby właściwie niczym. Paul Tillich opisywał to w "Teologii Systematycznej" jako me-on, czyli nicość, która nie jest jeszcze rozumiana jako ouk-on, nicość absolutna. Pisał nawet o me-ontycznej strukturze bytu, o tym, że każdy atom przeszywa nieuchwytna pustka, którą intuicyjnie możemy przybliżyć do buddyjskiej pustki – ale to tylko intuicyjnie. Wydaje mi się, że mistyka to jak najwyższe "coś" jako sens. Paul Tillich określił to jako "przedmiot najwyższej troski człowieka", przy czym znów – nie chodzi tutaj o rzecz… Czasami wydaje mi się, że buddyjska Pustka i Bóg jako Osoba są jakoś tożsame. W końcu Osoba zawsze wymyka się opisowi, możliwości zredukowania jej poprzez język medycyny, psychologii opisowej, filozofii, biologii, chemii etc… Dlatego nie odpowiem Tobie Arturze na pytanie, czym jest mistyka… Nie wiem… Gdybym wiedział, przestałaby być mistyką…

    a) Chodzi mi o to czy możliwe jest, aby  mistyka pozachrześcijańska (mystiques du dehors), a więc nie przynależących  w sposób widzialny do Kościoła, posiadała  życie na tak wysokim poziomie, który jest charakterystyczny dla życia mistycznego w kościele ?

    b) Czy prawdziwy rozwój duchowy  dokonuje się dzięki rozumiejącemu wgłębieniu się we własną tradycję?  

    c) Czy prawdziwa mistyka jest możliwa poza stanem łaski?

    – ad a) Skąd, drogi Arturze, Twoje przekonanie o tym, że mistyka pozachrześcijańska posiada życie na niższym poziomie niż chrześcijańska? Błąd tkwi w użytym przez Ciebie określeniu: "mistyka chrześcijańska". Jeśli mistyka jest "chrześcijańska", "islamska", "buddyjska" czy jakakolwiek, nie jest mistyką, tylko przeżyciem religijnym podobnym przeżyciu estetycznemu. Mistyka to mistyka; religie są tylko drogą ku niej…

    – ad b) Co znaczy "prawdziwy rozwój duchowy? Jakie są kryteria takiej "prawdziwości"? Mnich przynależący do zakonu Dominikanów nie jest bardziej rozwinięty duchowo od prostego drwala z lasu… Często wręcz przeciwnie, może mieć bardziej rozwinięty intelekt, ale o wiele słabiej rozwiniętą duchowość. Skoro każdy z nas urodził się na tym świecie inny, powinien znaleźć włsaną, daną akurat jemu ścieżkę rozwoju duchowego. Nie twierdzę przy tym, że nie należy wgłębiać się we włsaną tradycję. Należy, jak najbardziej, wszystkie symbole religijne i alegorie w ostateczności wskazują na mistykę. Uważam jednak, że więcej na temat Biblii i Chrześcijaństwa ma do powiedzenia Adam Darski z Behemotha niż Tadeusz Rydzyk. Nergal poznał tradycję poprzez bunt. Czyż to nie paradoks? Czym z resztą jest tradycja? Wszelkie religie mówią o tym samym, tylko przy użyciu odmiennych kodów językowo-symbolicznych.

    – ad c) Nie wiem… Wydaje mi się, że byłoby to niesprawiedliwe, ale przecież gdyby osądzić Boga pośród casusów naszego prawa, ów musiałby zostać zbrodniarzem gorszym od Hitlera. Co znaczy stan łaski? Że ci, których dopadł, pójdą do nieba, a ci, których nie nawiedził, pójdą smażyć się w piekle? Skoro stanu łaski nie da się w żaden sposób zdobyć, ponieważ jest darem od Boga, to sorry Boże, po coś mnie stworzył? Mnie Twoja łaska nie dopadła…

    Czy nawet w stanie upadku człowiek jest w stanie poznać istnienie Boga jako twórcy natury i poznać jego najważniejsze przymioty, czy jest w stanie nawet Go kochać miłością naturalną?

    – Upadek jest stanem największej możliwej odległości od Boga. Stanowi optykę dystansu, poprzez którą wszystkimi zmysłami i myślami dowiadujemy się o mentalnych przestrzeniach, jakie przedstawiają geometrię Boskiego porządku. Upadek i cierpienie, doznanie pustki ouk-ontycznej, niewspółmiernie bardziej bezwględnej i śmiertelnej dla duszy niż życiodajny Me-On, ciemność, w której dusza znajduje się na krawędzi swojego istnienia, pozwala zatęsknić jej za źródłem… Ponoć największym bólem w piekle nie jest spotęgowane przez wieczne odradzanie się cierpienie fizyczne, tylko nieobecność Boga… Ból upadku łączy się wprost z miłością do Boga, która nie odnajduje w sobie żadnego ukojenia. Upadek jest – podobnie jak upadki Chrystusa pod krzyżem – stadium pośrednim. Każdy z nas skazany jest na upadek. Tylko przemierzając przestrzenie najbardziej chłodnej nieodległości Boga, pozwalamy Mu za naszym pośrednictwem zmierzyć świat, który stworzył. Chrystus przyjdzie do naszych piekieł, wstąpi do Otchłani, wyzwoli mojego Adama, moją Ewę, ze stanu upadku… Czyż nie?


    Czy owo poznanie wraz z miłością naturalną może prowadzić do podziwu, zwłaszcza u osób obdarzonych usposobieniem poetyckim i sentymentalnym, jednak nie prowadzić do mocnej, a jedynie do słabego chcenia („chętki”)? Czy  możemy wtedy mieć do czynienia jedynie z naturalną zapowiedzią życia mistycznego? 

    Z jednaj strony rzeczywiście może to być zapowiedź życia mistycznego, z drugiej zaś strony mistyka nie ma określonych granic, nie znamy kryteriów intensywności jej przeżywania. Właściwie to nie wiem, czy nie mylilibyśmy się, gdybyśmy mistyce przypisywali rangę "doznania", "przeżycia", "stanu", a także poszukiwali skali jej intensywności. Nie wiem, czy cokolwiek może "zapowiadać" życie mistyczne. Myślę, że wszystkie religijne opisy, próby rozpoznania "przedwstępnego" stanu mistycznej "łaski" przedstawiają w alegoryczny sposób to, co przeżywa mistyk. Nie wiadomo, co on przeżywa. Wszystko, co o tym przeżyciu wiemy, jest tylko namiastką, przybliżeniem. Mistykę rozpoznać może tylko i wyłącznie każdy z nas na swój sposób. Takie mam przynajmniej intuicje… Czasem wydaje mi się, że wszelkie życie jest życiem mistycznym, nawet życie mrówki… Właściwie to uśmiecham się na myśl, że życie insekta, upadłego w materię niżej niż człowiek, jest czymś mistycznym… Bo chyba jest, nie sądzisz? 🙂
     

    Czy sama tylko miłość naturalna jest w stanie doprowadzić do poznania wewnętrznego życia Boga?

    – Jeśli "zrozumiemy" i "poczujemy" (czyli jeśli uświadomimy sobie), jaka głębia i mistyka tkwią w określeniu "naturalna", to dlaczego nie? Nietzsche twierdził, że to powierzchnia jest głębią… Ta powierzchnia, na którą na co dzień nie zwracamy uwagi… Może miał rację?

    Czy mistykę  da się rozważać w oderwaniu od systemu, do którego przynależy?

    Tak jak już wcześniej napisałem, jeśli mistykę rozważa się wewnętrz systemu, do której przynależy, rozważa się sam system, a także próby określenia mistyki wedle reguł tego systemu, a nie samą mistykę. Wówczas o samej mistyce jeszcze się nie myśli. O mistyce nie da się bowiem myśleć. Ona nie przynależy do żadnego systemu. System tylko na nią wskazuje, dlatego poprzez system należy się od niego uwolnić i pójść niejako "dalej"…

    Czy  Mistyk, będący anarchistą względem własnej religii, jest bezpodstawnym urojeniem? 

    An-arche oznacza to samo, co an-telos: Brak korzeni to brak celu. Być może bezpodstawnym urojeniem jest zakładanie, że poznaliśmy już źródło i że znamy cel tego wszystkiego, co opisuje nasza religia. Być może próba odpowiedzi na to, co stanowi początek, a co kres jest tylko projekcją naszych wyobrażeń na to, co nieznane? An-archista względem własnej religii zakłada, że jego własna religia MOŻE być urojeniem. Nie oznacza to, że takim jest. Anarchista stara się zrozumieć własną religię, ma do niej szacunek, ale twierdząc, że jest coś jeszcze dalej poza arche (genesis) i telos (apokatastasis) jego tradycji, przechodzi w kierunku owego "an-". I w jakiś sposób transcenduje dalej… Tak mi się przynajmniej wydaje…

    Czy wielcy mistycy byli żarliwymi wyznawcami swej religii?

    Wiele razy w mistyce gorliwość i herezja łączyły się z sobą. Wielki Mistrz Eckhart nie był uznawany przez Kościół. Mistyka wielokroć wymyka się próbom jej instytucjonalnego sformułowania, napotyka na paradoksy… Żarliwość i ortodoksja w żaden sposób nie przeczą możliwości kontestowania swojej tradycji, samego siebie, a nawet buntu…

    Więc co to jest mistyka?

    -… … … … …

    Pozdrawiam serdecznie, Aharonie.

    http://www.youtube.com/watch?v=omiCS13UdQs&feature=fvwp&NR=1

     
    Odpowiedz
  9. omarcie

    Witam. Temat jest niezwykle

    Witam.

    Temat jest niezwykle szeroki i dosyć kontrowersyjny. Nie będę się rozpisywał a mógłbym trochę napisać.

    Ok – po prostu zajrzyj tutaj  luxdei.pl/Marta_Robin.html#p5

    Jest to strona (dosyć szeroko opisująca) prawdziwego mistyka naszych czasów MARTA ROBIN.

    Oczywiście – pewnie można wiele wysnuć wątpliwości, ale – "nikt tak nie potrafi cierpieć, jak prawdziwy mistyk" a takim była niewątpliwie Marta Robin.  Wyczytałem nawet, że w natchnieniu wewnętrznym Jezus mówił do Marty:

    "nikt po tobie nie będzie już tak cierpiał". Dlaczego więce Marta tak bardzo cierpiała ? – odpowiedź jest prosta

    – prawdziwy mistyk kocha Jezusa "do szaleństwa".

     

    Ok. – więcej o Marcie – można przeczytać m.inn na tej stronie.

     
    Odpowiedz
  10. aaharon

    BartoszuPrzyznam się bez

    Bartoszu

    Przyznam się bez bicia , że nie spodziwałem się aż tak obszernej wypowiedzi. Nie wiem jak Ci dziękować.

    Jestem Ci ogromnie wdzięczny że zechciałeś poświęcić czas na odpisanie. To co napisałeś napewno głęboko przemyślę. Być może jeszcze o coś zapytam . Jesteś taką Kopalnią wiedzy, że warto z Ciebie skorzystać . Zawsze dziwiło mnie to dlaczego wiedząc ,że masz taką wiedzę nikt dotąd nie próbował wydobyć z Ciebie tej wiedzy na powierzchnię Tezeusza. Myślę, że to jest łaska dla mnie znać kogoś takiego jak Ty. Nie mówię tego ot tak Tobie ale zupełnie poważnie Ci to mówię, bo widzę w Tobie skarb, którym jesteś. Przepraszam, za otwarte okno z mojej strony, ale jak wiesz już taki jestem. 

    Najwiecej radości dało mi Twoje zdanie o Dominikanach.:):) Przepraszam wszystkich Dominikanów bo wiem że mają dużo mądrości duchowej ale to zdanie Bartosz które cytuję poniżej poprostu zrobiło z mojej siekiery bożka:)

    cytuję :

    Mnich przynależący do zakonu Dominikanów nie jest bardziej rozwinięty duchowo od prostego drwala z lasu… 

    Niesamowite zdanie . 

     

    Zwróciłem uwagę  po pierwszym przeczytaniu Twojego wpisu na coś co myślę w Twoim życiu może być istotne a mianowicie na kłopoty z łaską… 

    Mam rónież jedno pytanie które się we mnie jako pierwsze zrodziło a mianowicie :

    Co to znaczy uwolnić się od od systemu przez system i pójść niejako dalej ,? Co to jest to dalej dla Ciebie ?

    Chodzi mi o ten wers poniżej cytuję :

    aharon –  Czy mistykę da się rozważać w oderwaniu od systemu, do którego przynależy?

    Bartosz 
    – Tak jak już wcześniej napisałem, jeśli mistykę rozważa się wewnętrz systemu, do której przynależy, rozważa się sam system, a także próby określenia mistyki wedle reguł tego systemu, a nie samą mistykę. Wówczas o samej mistyce jeszcze się nie myśli. O mistyce nie da się bowiem myśleć. Ona nie przynależy do żadnego systemu. System tylko na nią wskazuje, dlatego poprzez system należy się od niego uwolnić i pójść niejako "dalej"…

    więc co to jest dla Ciebie to DALEJ?

    Czy można dojść do doznania mistycznego Boga bez systemu religijnego? Czy system religijny może być fundamentem do spotakania się z Bogiem na płaszczyźnie mistycznej? Chodzi mi o to czy możliwe jest aby bez tych wszystkich nauk religijnych człowiek mógł odnaleźć prawdziwie Boga? 

    Wiem wiem …przepraszam zadaje za dużo pytań …

    Jak wiesz Żydowstwo zawsze lubiło pytać :):)

    Jak znajdziesz chwilkę to proszę drapnij czym dla Ciebie jest to DALEJ? Jak to widzisz i dzięki czemu to DALEJ widzisz?

    ps.

    Piękne to Twoje zdjęcie i muzyka również jak zawsze "kruKoska".

    🙂

    pa


     

     

     
    Odpowiedz
  11. aaharon

    Marta i pytanie o objawienia

    Dziękuję za zainteresowanie i wskazanie na Martę Robin.

    Zawsze zadawałem sobie pytanie o mistycyzm. Czy jest on poza religią czy też nosi na sobie szaty religii?

    Chodzi mi o to dlaczego protestanci nie mają objawień Maryjnych i czy mają doświadczenia mistyczne ?

    Jeśli mistycyzm jest jak powiada Bartosz ponad systemem religijnym to dlaczego jedni – Katolicy i mają widzenia Maryjne – objawienia a protestanci nie? A może mają? Czy ktoś  słyszał kiedykolwiek by Protestant miał objawienie Maryjne, tzn czy miał doświadczenie widzenia Matki najświętszej? Np tak jak w Lourdes albo Fatimie?

    Albo np wyznawca innej religii , dlaczego nie ma tych objawień skoro Mistycyzm jest  niezależny od systemu religijnego . Nie rozumiem tego . Czy mistycyzm – doświadczenie bliskości  i obecności Boga jest zależny od tradycji w której się żyje ?

    Jak ktoś wie niech odpowie /

    aharon* 

     

    Dziękuję

     

     
    Odpowiedz
  12. ahasver

    Mistyka religijna i ponad religijna.

    Nie wiem, Arturze, czy w ogóle powinienem ten temat poruszać… Cały czas pozostaję bowiem zwolennikiem apofatyki i tezy Wittgensteina o milczeniu. Być może zostanę posądzony o jakąś pogańską herezję, ale posłużę się znów swoim ulubionym Heideggerem, który pisał o bogach. Nie miał jednak na myśli pogańskich bożków, tylko reprezentacje Boga, poprzez które dokonuje on swoich epifanii zgodnie z czasowym i kulturowym kontekstem, w jakim znajduje się człowiek, któremu Bóg uzmysławia swoją obecność. Bogowie to pluralne odbicie jednej, Boskiej twarzy… Dzięki nim Bóg "uwspółcześnia się" ze swojej przyszłości (jest Tym, który nadchodzi), a zarazem "umiera", kiedy umierają bogowie.

    Pytasz o to, czy możliwa jest mistyka poza systemem religijnym i czy mistyka możliwa jest w przypadku religijnej ortodoksji. Mamy więc ustawione na szali "przeciwieństwa": Anarchistę i tradycjonalistę. Napisałem "przeciwieństwa" w cudzysłowiu, ponieważ takowymi wcale nie są. Każda religia jest systemem formalnym, rozbudowywanym na przestrzeni dziejów wedle dogmatów i pewnych teologicznych prawideł. Podobnie możemy mówić o jako takiej "ewolucji" sztuki malarskiej bądź rzeźbiarskiej, o powstawaniu kanonów i ich przemijaniu. Nizależnie jednak od przynależności do określonego nurtu malarstwa bądź an-archicznego wyłamywania się z teoretycznych ustaleń, malarz zawsze pozostanie malarzem; warunkiem jest szacunek do dzieł minionych, umiejętność odkrywania ich ponadczasowego piękna, pomimo własnej, choćby diametralnie odmiennej drogi, jaką kroczy artysta. Podobnie mistyk raczej nie będzie zaprzeczał żadnej z religii, choćby mistyka kierowała go w zupełnie nieznanym kierunku. W mistyce żadnych sprzeczności nie ma, są one pokonywane. Mistyk an-archista świetnie zrozumie mistyka – Katolika czy Mahometanina. Religie są na siebie przekładalne. Przykaz: "Nie będziesz miał Bogów cudzych przede Mną" nie dotyczy wielobóstwa, tylko wieloBóstwa; Bóg jest jeden, niezależnie od tego, w ilu bogach się przejawia. Nie można jednak mylić bogów z Bogiem, ani nawet boga z Bogiem. Przejaw jest tylko przejawem. Tożsamość Boga nigdy nie zostanie unaoczniona. Mistyka nie zna obrazów…

    Gorliwy Katolik może doznawać objawień maryjnych, ponieważ tylko w ten sposób jest w stanie unaocznić sobie transcendencję, którą kojarzy z "bogami", pośród których wychowywał się jako pośród tych, którzy prowadzą go do Jedynego. Podobnie Buddysta uzna za "objawienie" mistyczne całkowity brak powiązań ze światem, stan nirvany. Żaden z wizerunków nie stanowi sprzeczności z innym wizerunkiem Boga pod warunkiem jednak, że ich świetlistość będzie odsyłała do czegoś więcej. O tym "więcej" jednak Tobie już nie napiszę. Ty też byś nie napisał. Tego nie da się opisać, to nie jest możliwe. Wszystko: Wszelkie religie są prześwietlane przez jednego i tego samego Boga / Pustkę…  

    O czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć, Arturze 🙂

    Pozdrawiam 🙂

     
    Odpowiedz
  13. aaharon

    Bartoszu dziękuję. Teraz i czerwona nitka na nadgarstku

    Bartoszu dziękuję. Teraz lepiej rozumiem Twój wpis który cytuję poniezej Komentarz z 05.05.2012 

    Napisałeś bowiem :

    Pozwól mi wrzeszczeć i milczeć, prowadź mnie przez życie i pozwól nie rozumieć jeszcze tego, że jedynie pokonując bunt znajdę się na drodze ku zbawieniu… Poczekaj na mnie… Pozwól mi poczekać, dojrzeć… Nie jestem w stanie inaczej ukazać pokory.

    Tak . Masz słuszność pisząc że to "DALEJ " leży gdzieś ponad naszą ludzką kondycją póki co. Myślę że 

    to jest możliwe do napisania . Ze to DALEJ jest nam ludziom dostępne. Uważam że to jest w nas. To DALEJ jest w nas wpisane. Zapewne w pewien sposób ukryte byśmy nie doznali szkoku urazowego w chwili gdyby nam to zostało dane zobaczyć. Odsłonięcie pełni w której wszyscy żyjemy byłoby dla człowieka , no wiesz takiego śmiertelnika jak ja nie lada przeżyciem . Przeżyciem o wiele większym niż to które dane było zobaczyć apostołom na górze przemienienia kiedy to na kródką chwilkę Bóg odsłonił Chrystusową naturę człowieka. Posługuję się tutaj terminem Chrystus wpisującą się w nurt chrześcijański . Myślę że słusznie zauważasz "TO "uniwersalne w mistyce . TO tao i styczne. Rzeczywiście religia – ryty , symbole – obrazy pomagają nam ludziom ubrać coś co jest duchowe.  Pomagają zobaczyć po to aby poczuć . I choć jest to dopiero wstęp na górę Karmel o której wspomina Jan od Krzyża , to jednak dla wielu wystarczający by osiągnąć niebo. Nie każdy bowiem ma kondycję filozofa , mnicha, ascety, biblisty , buddy…Ludzie są słabi . Są biedni. Takimi bynajmniej się czują. Trudno jest przekonać biednego że może być bogaty w doznanie bogactwa kiedy się mu tego bogactwa nie da. A jak mu to bogactwo dać skoro on go nie widzi? Nie widzi . 

    Myślę że ludzie żyjący z dala od naszej cywilizacji zupełnie nie widzą tego co my. Oni nie widzą wierzowców w Warszawie , oni raczej widzą w nich góry . Patrzą na coś i nie widzą tego. Mimo że na to patrzą. Zawsze fascynowało mnie to, żeby patrząc nie widzieć . Chciałbym kiedyś umieć patrzeć na świat oczami indian, oczami człowieka z Edenu, za nim zjedzono owoc poznania dobra i zła. To musiało być niezwykłe widzieć coś takim jakim jest . Być moze wtedy potrafilibyśmy coś wiecej powiedzieć o tym DALEJ który jest jaki Jest. 

     

    pozdrawiam Cię serdecznie i życzę wszystkiego. 

    Twój przyjaciel Artaharon* 

    PS.

    Piękne było to co napisałeś o artyście …jeśli zaś chodzi o to zdanie które cytuję ponieżej z Twojego ostatniego wpisu a mianowicie :

    Dzięki nim Bóg "uwspółcześnia się" ze swojej przyszłości (jest Tym, który nadchodzi), a zarazem "umiera", kiedy umierają bogowie

    Myślę że to dzieje się w umyśle ludzkim który zna pojęcie czasu . To w tym umyśle umierają bogowie ale nie ten Bóg który jest poza czasem. On nigdy nie umiera. Śmierć bowiem to wielkie oszustwo do którego przekonał człowieka Szatan a Chrystus zadał temu kłamstwu cios zmartwychwstania . Zaden człowiek ani przed Chrystusem ani po Chrystusie tego nie doświadczył. Ani Budda, który leży gdzieś pod drzewem ani Lao Tse, tylko On Jezus Chrystus Syn Boga Żywego pokonał w ciele swoim to kłamstwo jakim jest śmierć ludzi . Jak przekonać ludzi że mogą żyć wiecznie, skoro ich umysły wierzą w śmierć? Jak sprawić by ten przyzwyczajony do śmierci umysł ludzki podniósł się i zaczął wierzyć że jest to DALEJ? To DALEJ po śmierci ? O tym dalej może napisać ten kto śmierć pokonał . Myślę że On ma nam wszystkim wiele do powiedzenia …

    *a

    "Czerwona nitka na nadgarstku "

     
    Odpowiedz
  14. ahasver

    Możliwe…

    Też zastanawiam się nad tym, czy mistyka kiedyś dojdzie do słowa… Być może już doszła, tylko nasza zamroczona jeszcze "tym światem" świadomość nie jest w stanie sobie tego uzmysłowić? Może masz rację, Arturze, w swoich intuicjach dotyczących religijności, że każda z religii to właśnie Słowo, owo rodzące się z milczenia Słowo, które jest tak bardzo blisko, że najtrudniejszą sztuką staje się zrozumienie, że ono jest włąśnie Tu i Teraz… Co do bogów – tak, w zupełności zgadzam się z Tobą, że są to wizerunki powstające w naszym umyśle przez jego ograniczoność. Podobnie może być z resztą i z każdą religią, i z moim wcześniejszym twierdzeniem, że mistyka jest tym, co niewypowiadalne… Może jest wypowiadalna?

    Nie wiem…

    Mistyczna droga, którą dążę, jest bardzo… dziwna… Wcale mi na tej dziwności nie zależy, ale to nie zależy już ode mnie. Ufam tej drodze, choć często zastanawiam się, czy aby nie oszalałem 😉 Mam nadzieję, że nie…

    Wiesz, dla mnie wszystko jest całkowicie mistyczne i nie wymaga zgłębiania… Już nie… Wszystko jest tak jak być powinno, łącznie z cierpieniem…

    Spjrzałem na świat oczami małego dziecka i nie chcę już niczego innego… 🙂

    http://www.youtube.com/watch?v=NCzgYdtQwdg&feature=related

     
    Odpowiedz
  15. tomasz.zmuda

    Kazimierzu

    Wybacz, że opowiadam na twój wpis tak późno, ale materia jest bardzo poważna i musiałem ją przemyśleć, a dodatkowo praca, praca, praca.

    Faktycznie tekst z listu do Koryntian 5,5 jest bardzo frapujący i bardzo ostry. Nie zgodzę się jednak, że przesądza on definitywnie o możliwości wyłączenia z Kościoła (duchowego). Moim zdaniem potwierdza on raczej moją tezę, że można wyłączyć kogos formalnie aby go zdyscyplinować (Oddajcie takiego szatanowi na zatracenie ciał) ale nie wyłącza się go duchowo (aby duch był zbawiony w dzień). Potwierdza to także termin ekskomuniki (ex communio – poza komunią, jednością), który oznacza wyłączenie z komunii z Kościołem, ale nie oznacza wyrzucenia z Kościoła czy wykluczenia z Kościoła.

    W kościele katolickim ekskomuniki wyłącza z możliwości przyjmowania sakramentów czyli czynnego udziału w życiu kościoła. Ów cytat Kor 5,5 należy czytać bardzo ostrożnie, kościół katolicki przerabiał już go boleśnie w średniowieczu, kiedy powołując się właśnie na ów cytat wybranmych grzeszników, najczęściej krytyków kościoła palono na stosach, aby rzekomo uratować ich dusze.

    Nie zgodzę się także z interpretacją, że Bóg posługuje się szatanem, aby uratować człowieka. Szatan to bardzo inteligentna bestia, wątpie aby był chętny do pomocy w celu zbawienia człowieka. To jest książe zła, on pragnie naszej zguby nie zbawienia, a jak wiadomo wypowiedział posłuszeństwo Bogu i raczej nie możemy go nazwać sługą Bożym.

     
    Odpowiedz
  16. tomasz.zmuda

    Tryby

    Ha! Tak mnie uczono w szkole, ale skoro jest inaczej to się poprawię. Skoro już masz polonistę na podorędziu to zapytaj od razu skąd to się wzięło, bo mój profesor od łaciny używa w stosunku do gramatyki łacińskiej właśnie określenia tryby, a jak wiadomo LINGUA LATINA MATER LINGUARUM EST

     
    Odpowiedz
  17. aaharon

    Tryby 🙂

    Tomasz :):)

    Nie przejmuj się , mnie juz od tego polskiego w domu głowa boli :):):)

     Odpowiedź była taka ze strony mojego podorędzia :):)

    A niechaj narodowie wżdy postronni znają,
    Iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają!

     

     

     

    Cieszę się za to z Tobą , że Twój śląsk wygrał i jest mistrzem Polski ! 

    Bardzo miło wspominam Wrocław i mam nadzieję że kiedyś tam znów przybędę . Mamy tam troszke rodziny artystycznie utkanej …

     

     

    aharon*

     

     

     

     

     

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code