Odświeżenie i pasja…

Kąpiel

 

 Odświeżenie i pasja…

 

Jeszcze w czwartek w naszym domu panował nieład związany z panującymi remontami, ale już dziś, w moim pokoiku – biurze, który robi często za pokój gościnny, mogę usiąść przed Bogiem, modlić się, czytać Jego Słowo i rozmyślać nad Jego miłością.

 

Mogę również pomyśleć o Tezeuszu i mam gorące pragnienie napisania czegoś budującego dla moich braci i sióstr w Chrystusie.

 

Pokój, w którym zazwyczaj przygotowuję moje kazania, nauczania, ewangelizacje czy artykuły nieco się zmienił. Wymieniliśmy w nim okno, aby było cieplej (wcześniej było przesuwne, tak, że trudno było je umyć z zewnątrz) a teraz jest uchylno – otwierane, jak to fachowcy nazywają. Zawiesiliśmy karnisze zamiast wertikali i zrobiło się tak ładnie, tak jak kiedyś w domu rodzinnym. Firanki śnieżnobiałe wiszą na oknie i piękne zasłony w niebiesko, żółto, zielonkawe mazańce. Ściany niebieskie – delikatnie, nasi zborownicy przychodzący na grupę domową mówią pastorze, a gdzie obłoczki? W końcu nowa podłoga, były kafelki, na których w ich ostatnich dniach poległ mój Samsung Galaxy, oh 150 zł kosztowała naprawa. Zrobiło się tak przytulnie, ciepło (nawet nie trzeba kaloryfera otwierać). Skończyły się moje problemy z internetem – nawet w tym tygodniu nie miałem przez trzy dni ani telefonu, ani Internetu w domu. Wszystko jakby ucichło, tłumy ludzi przewijających się w naszym domu i zostaliśmy sami. Ja, żona, nasze trzy córki, pies i dwa koty. To wspaniale, że rewolucje w naszym życiu kończą się i nadchodzi czas odpocznienia i czas cieszenia się tym co nastąpiło, czas uczenia się nowej rzeczywistości.

 

Czas remontów nie zwolnił mnie z pracy, ale każdego dnia wyjeżdżam do różnych miejscowości prowadząc Kluby Wsparcia Społecznego, zajęcia ze szkoły dobrego rodzica, treningi kompetencji społecznych, kluby integracji, specjalistyczne zajęcia dla osób niepełnosprawnych czy dla rodziców dzieci niepełnosprawnych. Pracuję również z osobami uzależnionymi, czy też ofiarami rodzin dysfunkcyjnych. Staram się rozbudzić w ludziach potrzebę rozwoju, edukacji, zmiany myślenia, odrzucenia postawy konformizmu, wzięcia życia na poważnie i rozpoczęcia procesu usamodzielniania się i uwalniania od uzależnienia od instytucji pomocowych typu PCPR, GOPS, MOPS itp. W tym roku, tej pracy jest jeszcze więcej niż zwykle i końca nie widać. Ludzie zagubieni w życiu, odtrąceni od głównego nurtu z różnych powodów, często bez pracy , w depresji, o małej samoocenie. Rzekłbym – spracowani i utrudzeni – tacy o których Pan mówił – „przyjdźcie do Mnie”… Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie. (Mt 11:28-30)

 

Rozmawiając z tymi ludźmi, słuchając ich historii życia, problemów z jakimi się zmagali i nadal zmagają często mam poczucie niemocy i bezradności. Staram się z całych sił okazać im serce i dać to co najlepsze, moje doświadczenie, wiedzę, a nawet miłość fileo, ale część z nich już pogodziła się z losem i nie mają wiary, że cokolwiek może zmienić się w ich życiu. Po zajęciach ze mną najczęściej ludzie ci przechodzą szkolenia z doradztwa zawodowego i trafiają na kursy zawodowe, aby się przekwalifikować, aby zwiększyć swoje szanse na rynku pracy. Czasami jest to kurs prawa jazdy B, czasami jakieś uprawnienia na sprzęt typu koparko – ładowarka, a czasami opiekunka osób starszych i przewlekle chorych.

 

Żal mi każdego  i każdej z nich, ludzi, których inni może się wstydzą, może nawet z nich szydzą, ale ja wiem, że dla Chrystusa oni są bardzo cenni, wiem, że są często już w takim momencie swojego życia, że dojrzeli do tego, aby zawołać do Pana Wszechświata o pomoc, o ratunek, o zmianę. Są to też ludzie młodzi, uczący się, wywodzący się z  biednych rodzin, ale ambitni – przypominają mi siebie samego sprzed 20-30 lat. Tak bardzo chcę im pomóc, jednak wiem, że prawdziwa zmiana w ich życiu może nastąpić wówczas, kiedy poznają Pana, kiedy otworzą się na Jego plan dla ich życia, bo On –

 

PS. 113

 

5 Któż jak nasz Pan Bóg, 
co siedzibę ma w górze, 
6 co w dół spogląda 
na niebo i na ziemię? 
7 Podnosi nędzarza z prochu, 
a dźwiga z gnoju ubogiego, 
8 by go posadzić wśród książąt, 
wśród książąt swojego ludu, 

 

Tak wiem to, sam tego doświadczyłem, dlatego też dzielę się moim doświadczeniem z Panem z tymi ludźmi, bardzo chętnie, a oni słuchają bardzo uważnie i rodzi się w ich sercach nadzieja, rodzi się pragnienie, ciekawość.

 

Niestety często jednak, ci prości ludzie, choć niektórzy pokończyli wyższe uczelnie , są tak przesiąknięci naśladownictwem, że nie są w stanie zrobić najmniejszego kroczku w swoim życiu duchowym. Sparaliżowani strachem przed tym co powiedzą inni, co pomyśli o nich ten, czy owy człowiek, że nawet kiedy wiedzą, że potrzebują zmiany trudno im zrobić najmniejszy kroczek. Zachęcam ich do poszukania Odnowy w Duchu Świętym, to nawet ta formacja budzi w nich lęk. Utwierdzam się w Słowach Pana, który często przyrównywał sianie Słowa, do pracy na roli – być może jestem tym, który sieje, a kto inny będzie podlewał i zbierał, ale siać warto, bo to zasiew w Królestwo Boże. Jednak w tym wszystkim zastanawiam się, co robią ci, którzy powinni zasiewać od dziecka w tych ludziach Słowo Boże, aby wydało plon, gdzie ci, którzy czują się powołani do tego, aby dbać o ich dusze. I pytam, dowiaduję się rzeczy, o których lepiej nie pisać. Podobnie zresztą jak za czasów Jezusa, ci co mieli być odpowiedzialni za lud Boży, zatracili się w swoich przepisach, tradycjach, mądrościach tak, że nie rozpoznali Pana wszechświata, a nawet doszli do wniosku, że On im przeszkadza, zagraża i należy Go zabić.

 

Jak owce bez pasterza, ludzie pogrążeni w problemach, bez nadziei zmagający się z biedą, z chorobami z nałogami i przeciwnościami, które dotykają ich i różnią od ludzi tych silniejszych, tych przebieglejszych. W takich momentach zastanawiam się, dlaczego i komu zależy aby im nie rozbłysło światło Ewangelii? Wiemy, że to diabeł zaślepia oczy człowieka i zamyka jego uszy, ale słuchają  a nie rozumieją, troski bytowania obdzierają ich z resztki optymizmu. Te setki ludzi corocznie tworzą mozaikę ludzkiej tęsknoty za dobrem, szczęściem, miłością. Kiedy opowiadam im wzniosłe rzeczy, kiedy puszczam ambitną muzykę i zabieram w podróż pod tytułem otwórz swoje serce na marzenia, zamierają i nie wierzą, że to może być dla nich. Że dlaczego by nie mieli we Wiedniu posłuchać walca Straussa? Dlaczego by nie mieli polecieć samolotem i zobaczyć piękno ziemi, które im pokazuję z filmów z satelity, dlaczego by nie mieli uwolnić się od męża oprawcy i poprosić Boga o wolność? Szkoda, że nikt im o tym nie mówi…

 

Jednak każdy uczeń Pański powołany jest do owocowania, jeśli jesteś prawdziwym uczniem, to po okresie kiełkowania Słowa, które przyniosło ci życie wieczne, po okresie wzrostu w świadomości przynależności do Boga. W końcu po okresie owoców – stałych owoców dobroci, miłości , pokoju w sercu i radości w Panu przychodzi czas roślinki bardziej świadomej – rosnącej w przedsionkach Boga –

 

 „Zasadzeni w domu Pańskim wyrastają w dziedzińcach Boga naszego. Jeszcze 
w starości przynoszą owoc, są w pełni sił i świeżości, aby obwieszczać, że Pan jest prawy, że jest opoką moją i nie ma w nim nieprawości” – Ps. 92; 14 – 16

 

Aż w końcu przychodzi czas owoców, które inni mogą zerwać, czas rodzenia dzieci Bożych do Królestwa Bożego, czas świadomego synostwa, czas chodzenia w mocy Bożej i Jego woli. I dlatego też nie bacząc na nic, mówię im o Panu, o ratunku w Nim, o Jego miłości do zgubionych o Jego wyzwoleniu. Te roziskrzone oczy słuchające często pierwszy raz takiej mowy, wprost, nie z ambony, ale w sali szkoleniowej, nie w drżącym uniesieniu, ale tak zwyczajnie, tak w codziennym życiu, a tak można? Można popatrzcie na Jezusa – czy On gramolił się na jakieś ambony? Czy On stroił się w jakieś specjalne szaty? Czy On budował jakieś świątynie – nie On był pośród ludu, ale to co Go odróżniało od faryzeuszy i im podobnych , to prostota przekazu, to przejęcie człowiekiem, to schylenie się do najmniejszego, to mowa w mocy Bożej.

 

Kiedy czytam Słowo Boże i fragmenty kiedy Pan wysyłał uczniów – np. Mat. 10.7-8 – czy my odwiedzamy z takim nastawieniem innych ludzi? Czy ty bracie siostro, kiedy odwiedzasz kogoś – spotkasz się z kimś, właśnie tak się zachowujesz, mówisz o Jezusie, modlisz się o chorych w tym domu, miejscu? Kładziesz na nich ręce i w imieniu Jezusa ogłaszasz uzdrowienie? Czy jeśli jest trędowaty, pragniesz go uzdrowić? Może tym trądem jest alkoholizm, narkomania, czy raczej pouczasz go. Czy jesteś gotów wygonić demona w imieniu Pańskim, czy odejdziesz z tego domu i nic się tam nie zmieni. Albo tam byłeś, albo cię nie było – jeśli mówisz jestem Chrystusowy, dlaczego nie wypełniasz Jego nakazu głoszenia Ewangelii i czynienia uczniami? Może jeszcze jesteś malutką roślinką w domu Bożym i boisz się, ale nie bój się jeśli będziesz pragnął Bóg da ci pomocników. Przeżywam to Słowo, gdyż uważam, że to już czas w moim przynajmniej życiu, aby życie z Bogiem prowadzić bez lęku i w Jego mocy na każdym kroku, będąc prowadzony Jego Duchem Świętym.

 

Kiedy patrzę na mój pokój, widzę świeżość, radość, piękno – tak pragnę odnowy w swoim życiu, nowych perspektyw, które Bóg daje każdego dnia. Dziś pierwsza po długim czasie uroczystość w naszej Wspólnocie – Wieczór Artystyczny, przygotowany przez młodzież naszego zboru – pieśni, wiersze, psalmy itp. Zaprosili wielu swoich rówieśników, nauczycieli, dyrektorkę z jednej ze szkół. Nawet katecheta katolicki (ksiądz) miał ogromne chęci na to spotkanie, ale musiał wyjechać w tym czasie. Widzę, że księża w naszym mieście są coraz bardziej otwarci na nasz Kościół. Jestem ciekaw jak to wyjdzie, tak bardzo im kibicuję i modlę się , moja żona z garścią sióstr idą przygotować miejsce, wymyją podłogi, napastują, żeby się świeciło, oh jak wszyscy są przejęci. W niedzielę po raz pierwszy przyjadą do nas osoby z niedalekiego Wąbrzeźna, chcą być w naszej Wspólnocie i tak już powoli dochodzimy do 50 osób, chwała Bogu. Ale ja chciałbym, aby nasze okolice poznały Pana, aby nasz kraj poznał Pana, abyśmy nie byli masą religijnych ludzi, którzy z Bogiem nie maja relacji, ale krajem zakochanym w Panu Jezusie Chrystusie.

 

Takiej świeżości pragnę w mojej służbie, abym w każdym człowieku widział osobę, która pragnie Boga, abym każdemu mógł odpowiedzieć mową zaprawioną solą i miłością. Aby dziedzińce Królestwa Bożego były obsadzone Polakami J A ja, abym nigdy nie cofnął się przed nawet najtrudniejszymi wyzwaniami Boga wobec mnie. Czego i wam drodzy czytelnicy z całego serca życzę.

 

Wasz w Panu Kazik 

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code