Nieść krzyż Tajemnicy

Rozważanie na XII Niedzielę Zwykłą, rok C1
 

„A wy za kogo Mnie uważacie?” – to Jezusowe pytanie, tylekroć słyszane podczas mszalnych czytań, znowu powraca z całą swoją niezgłębioną grozą. Kiedyś skierowane do apostołów, dziś powinno budzić niepokój każdego chrześcijanina. A nawet ci, którzy deklarują się jako agnostycy, ateiści czy wyznawcy pozachrześcijańskich religii, nie przechodzą obok takiego pytania obojętnie. Także oni mają przecież w tej sprawie jakiś pogląd.

Łatwiej odpowiedzieć na wcześniej postawione pytanie: „Za kogo uważają Mnie tłumy?” Tutaj możemy wymienić  – w zależności od zainteresowań czy wykształcenia – teologiczne spory w zakresie chrystologii, stanowiska historyków albo filozofów, formuły zawarte w dokumentach różnych Kościołów, potoczne poglądy wierzących i niewierzących… Ale to tylko praca wstępna, zaledwie określenie pola naszych dociekań i ustalenie, jak na tym polu wygląda stan badań dokonanych przez innych.

Tymczasem poruszająca moc tego pytania polega na tym, że jest ono skierowane do każdego z nas i każdy tak czy inaczej, głośno czy po cichu jakoś sobie na nie odpowiada. Przynajmniej próbuje odpowiadać, bo wszelkie odpowiedzi okazują się na ogół niewystarczające. I nic w tym dziwnego. Spróbujmy odpowiedzieć, za kogo uważamy któregoś z naszych przyjaciół lub członków rodziny. Jeżeli nie ułatwimy sobie zadania i nie ograniczymy się do prostych etykiet, okaże się, że nie jest to takie łatwe. W tym wypadku natomiast sprawa dotyczy Boga, z którym wchodzimy (lub nie wchodzimy) w osobistą relację…

Piotr odpowiada, że uważa Jezusa za Mesjasza Bożego. Szybka piłka i problem wydawałby się rozwiązany. Odpowiedź jest prawidłowa, więc teraz pozostaje tylko oddawać się radości z powodu nadejścia tego oczekiwanego Mesjasza. A tu mamy niespodziankę, bo Jezus mówi: „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie”. To znaczy, że Piotrowa odpowiedź nie wyczerpała jednak zaskakującego bogactwa rzeczywistości.

Jakże lubimy proste i szybkie odpowiedzi! Jakże chętnie tworzymy sobie pewien mniej lub bardziej uświadomiony obraz Boga, przyjmujemy ów obraz, utrwalamy go w sobie i uznajemy raz na zawsze za własny, aby gwarantował nam dobre samopoczucie, ułatwiał nawigację w skomplikowanym świecie, pozwalał ufnie patrzeć w przyszłość, stanowił tarczę obronną wobec myślących o Bogu inaczej. Dobrze wiemy, kim Bóg jest. Mamy swojego Mesjasza i możemy spać spokojnie.

Czy Jezus naprawdę tego oczekuje? Wszystko wskazuje na to, że proponuje nam jednak bardziej dramatyczną wizję: Nie śpij spokojnie, człowieku! Nie oczekuj, że przyjście Mesjasza załatwiło już wszystkie twoje kłopoty! Nie bądź taki dumny, że dokonawszy raz właściwego światopoglądowego wyboru, nie musisz się już starać! Nie, twoja droga jest inna – powinieneś zaprzeć się samego siebie, a nawet stracić swoje życie dla Boga, aby je odzyskać. Powinieneś obumrzeć cały razem z tym wszystkim, co uważasz za własne i nieodłączne od twojej istoty. A to znaczy, że razem z tobą powinien także obumierać ten obraz Boga, jaki w sobie nosisz.   

 "Jeśli kto chce iść za Mną, niech co dnia weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje”. W tym naśladowaniu jest także miejsce na krzyk: „Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił?” Jest miejsce na niepewność, bunt, cierpienie, strach, na pytania: „Gdzie jesteś, Boże, gdy dzieje się zło? Dlaczego w świecie, który stworzyłeś, nie jest prościej, łatwiej, przyjemniej, bezpieczniej? Jaki naprawdę jesteś, skoro pozwalasz, by ludzie cierpieli…?” Nie ma tu jednak miejsca na obojętność.

„Jeśli kto chce iść za Mną…” Ale przecież nie musisz iść za Jezusem, który jak zwykle daje człowiekowi wolność. Możesz pozostać w tłumie, wziąć za swoje któreś z potocznie przyjmowanych wyobrażeń Boga czy poglądów na Jego temat i na tym poprzestać, trwając w bezpiecznym przekonaniu o słuszności i niepodważalności swojej silnej wiary.

Jeżeli jednak pójdziesz za Jezusem, to w drodze jak to w drodze – bywa grząsko i wyboiście, kładki chybotliwe i drogowskazy przestawione przez żartownisiów w odwrotną stronę, różni dziwni towarzysze wędrówki, których intencje niełatwo odgadnąć… Krótko mówiąc, może być rozmaicie i nie zawsze przyjemnie, a niewątpliwie zdarzy się wiele niespodzianek, których ani przenikliwa intuicja, ani bogate doświadczenie nie pozwalają przewidzieć.

Współcześni myśliciele mówią, że żyjemy w społeczeństwie ryzyka. Wyjątkowego ryzyka, chciałoby się dodać, bo możliwości utraty, niepowodzenia, klęski zawsze były wpisane w ludzkie życie. A Jezus wcale nie namawia do ukrywania się przed ryzykiem w spokojnym i bezpiecznym porcie. U kresu Jego drogi jest wprawdzie zmartwychwstanie, ale wcześniej – „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć”. Tylko tyle. Nikt nie obiecuje, że będzie lekko.

Weź więc swój codzienny krzyż i idź z nim ku zmartwychwstaniu! Weź swój lęk o przyszłość, swoją niepewność, pogódź się ze złożonością świata, z możliwością nieprzewidzianych zwrotów zdarzeń i z zaskakującymi ludzkimi zachowaniami… Weź na swoje ramiona krzyż pytań, na które nigdy nie da się odpowiedzieć, problemów, których nigdy nie da się rozwiązać, tajemnic, których nigdy nie da się wyjaśnić…

Jedno jest pewne: im dalej pójdziesz za Jezusem, tym trudniej będzie ci odpowiedzieć, za kogo Go uważasz. Im bardziej pokochasz Boga, im bardziej zechcesz Go poznać i zbliżyć się do Niego, tym bardziej odczujesz ból ogołocenia z dotychczasowych wyobrażeń i ciężar krzyża tej Wielkiej Tajemnicy… 

Rozważania Niedzielne

 

Komentarze

  1. aaharonart

    Ty jesteś skarbem w naczyniu glinianym.

     

    „A wy za kogo Mnie uważacie?” Pyta Pan Jezus .

    Ty jesteś skarbem w naczyniu glinianym.

    Oto w czym objawia się chwała Chrześcijaństwa. Bóg potrafi objawiać swój skarb nawet w najskromniejszym glinianym naczyniu. Chrześcijaństwo jest paradoksem a w miarę jak chrześcijanie , codziennym życiem potwierdzają możliwość istnienia takiego paradoksu – poznają Boga. Jeśli chodzi o prawdę to życie nasze staje się coraz większym paradoksem , w miarę gdy robimy postępy w prawdziwym chrześcijaństwie. Skarb znajdujący się wewnątrz objawia się coraz wspanialej , chociaż naczynie gliniane w którym się znajduje , pozostaje nadal tylko glinianym naczyniem. Jest to coś nad wyraz pięknego. Przyglądam się Bożej cierpliwości objawiającej się w życiu człowieka , który z natury był bardzo niecierpliwy, i porównuję to z wrażeniem , które robi na mnie człowiek , którego nigdy nic nie jest w stanie wzruszyć. Przyglądam się bożej pokorze w kimś , który z natury był arogancki i pyszny, i porównuję to z wrażeniem , które na mnie robi człowiek z natury powściągliwy. Przyglądam się mocy bożej , objawiającej się w kimś z natury słabym i pozbawionym temperamentu – porównuje to z kimś , który z natury posiada silny charakter. Różnica jest olbrzymia . Nie da się jej wprost zmierzyć. Ludzie z natury słabi , bywają skłonni do oceniania zbyt nisko swojej użyteczności dla Pana Boga, właśnie z tej racji wyraźnie okazującego się w życiu takich ludzi glinianego charakteru ich naczynia. Ale czyż nie jest taki pogląd i smutek z tego powodu zupełnie nieuzasadniony skoro skarb znajdujący się wewnątrz charakteryzuje się właśnie tym że nabiera tym większego splendoru im mizerniejsze jest naczynie , z którego bije jego blask? Wszystko zależy od rodzaju skarbu, a nie od ułomności naczynia , w którym się znajduje . Stąd też jest szaleństwem podkreślać stronę negatywną ; chrześcijańską sprawą winno być zajęcie się stroną pozytywną . Są tacy chrześcijanie , o których możemy powiedzieć że z natury są prędcy lub powolni , bojaźliwi bądź impulsywni , łatwowierni lub niecierpliwi . A jednak – i na tym polega ów cud – znajduje się w nich równocześnie ów kosztowny skarb, który triumfalnie prześwieca przez to wszystko , ponieważ na ich ludzkiej ułomności Bóg umieścił znak Chrystusowego Krzyża.

    I nie chodzi tu o krzyżyk z drewna , ani o medalik ze znakiem krzyża na łańcuszku, ale o znak który ukazuje nam. że owa przewyższająca wielkość mocy nie jest z nas – ale z Boga.

    Mamy ten skarb w naczyniu glinianym – oto najjaśniejsze stwierdzenie , na czym polega istota praktycznego chrześcijaństwa . Chrześcijaństwo nie jest glinianym naczyniem , ani też nie jest skarbem , jest skarbem w naczyniu glinianym .

     

    Mamy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby się okazało, że moc, która wszystko przewyższa, jest z Boga, a nie z nas” (2 Kor. 4:7).

    Przypatrzcie się zatem sobie, bracia, kim jesteście według powołania waszego, że niewielu jest między wami mądrych według ciała, niewielu możnych, niewielu wysokiego rodu, ale to, co u świata głupiego, wybrał Bóg, aby zawstydzić mądrych, i to, co u świata słabego, wybrał Bóg, aby zawstydzić to, co mocne i to, co jest niskiego rodu u świata i co wzgardzone, wybrał Bóg, w ogóle to, co jest niczym, aby to, co jest czymś, unicestwić, by żaden człowiek nie chełpił się przed obliczem Bożym” (1 Kor. 1:26-29).

    a*

     
    Odpowiedz
  2. elik

    Przeciętny chrześcijanin, katolik i inni

    Pani Małgosiu i inni podobnie myślący –  Pana Jezusa pytania i odpowiedzi na nie, absolutnie nie muszą być kłopotliwe, ani różne, odmienne, czy dwuznaczne w kwestiach podstawowych i istotnych, a tym bardziej powodem u wszystkich niezgłębionej zgrozy.

    Dlatego Pani dalsze rozważania, w tym wybrane tezy, akapity, sformułowania i stwierdzenia mogą u wielu czytających budzić szereg wątpliwości, bądź zastrzeżeń, a może nawet ową zgrozę.

    Przecież nawet owo gliniane naczynie tj. przeciętny chrześcijanin, a tym bardziej katolik zna Jezusa nie tylko pytania, lecz również inne słowa (nauczanie, wypowiedzi, przypowieści) i cuda – nadzwyczajne dokonania.

    Dlatego mniej lub bardziej bezgranicznie, bezwarunkowo wierzy i ufa Jemu, oraz usiłuje naśladować Go i odwzajemniać Jego miłość, bo uważa Go przede wszystkim za Mesjasza Bożego, Syna Człowieczego i Zmartwychwstałego Chrystusa, także za najcenniejszy skarb w ich życiu.

    A ponieważ byli i nadal są i tacy , co uporczywie trwają w błędzie i nie chcą Go uznać, ani uważać za ……… To ich postawy, w tym zachowania, odczucia i wypowiedzi, czy odpowiedzi na Jego pytania są lub mogą być pokrętne, fałszywe albo nie całkiem prawdziwe i wiarygodne. 

    Szczęść Boże!

     

     
    Odpowiedz
  3. Malgorzata

    Stawiam na nieprzeciętnych

     Panie Zbigniewie!

    Ja jednak stawiam na nieprzeciętnych – w chrześcijaństwie i w ogóle w życiu.

    A nieprzeciętnym towarzyszą na codzień wątpliwości, zastrzeżenia czy zgroza, zwana również metafizycznym niepokojem – bo na tym właśnie polega nieprzeciętność.

    I myślę, że Jezus wcale nie chciałby, abyśmy byli przeciętni. Bo niby po co?

     
    Odpowiedz
  4. elik

    Ponadprzeciętni w uznawaniu i wielbieniu Go……

    Pani Małgosiu – proponuje uwolnić się, od nadmiaru zbędnych emocji i jeszcze raz spokojnie przeczytać – co uprzednio napisałem?….

    Ponieważ mam przświadczenie, że nie tylko wg. mnie jednak zasługuje to na chwilę namysłu, czy pogłębionej refleksji. A potem proszę ewentualnie odnieść się, do najważniejszych wątków, oraz nie usiłować trywializować to, co jest oczywiste i bezsporne – choć mogło wydawać się Pani niezbyt interesujące i przekonywujące.

    Napewno Pan Jezus i wszyscy czytający Pani oświadczenie ludzie dobrej woli są zgodni odnośnie dokonań nie tylko heroicznych osób błogosławionych i świętych, czyli ponadprzeciętnych w uznawaniu i wielbieniu GO, także w czynieniu dobra, oraz służbie i ofiarności wobec bliźnich. Jednak mam watpliwość, czy to słowo stawiam jest odpowiednie, bo  zwykle obstawiamy konie (zwierzęta) na wścigach, czy swoich faworytów w innych zawodach, dyscyplinach .

    Natomiast przeinaczając sens mojej wypowiedzi, tj. pomijając jedno w niej słowo "nawet" – nie przysparza Pani sobie zwolenników, ani uznania i splendoru, oraz jednocześnie zupełnie niepotrzebnie deprecjonuje swój autorytet –  osoby pełniącej znaczące i odpowiedzialne funkcje w portalu "Tezeusz".

    Czy Tajemnica zawsze jest krzyżem?……

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code