Niepłodności nasze powszednie

Adwent2009r.jpg

 
 
Sobota, III tygodnia Adwentu, rok C2
 

Każdy z nas spotkał w życiu ludzi cierpiących na niepłodność. Kobiety, mężczyźni, małżonkowie starający się o dziecko, czekający na ten dar, często tracą nadzieję. Bardzo często zdarza się, że nie mogąc otrzymać tego, czego pragną, zaczynają sami próbować wyręczyć Stwórcę w akcie tworzenia nowego życia. Przypomina mi się historia Abrahama i Sary, którzy czekali na dziecko tak długo, że nawet obietnice Boga budziły w nich śmiech. Sara poddała Abrahamowi pomysł zbliżenia się do niewolnicy Hagar, aby mogli mieć potomstwo. Nie miała wiary i cierpliwości, aby czekać na spełnienie obietnicy Boga. Wybrała ludzkie rozwiązanie, zanim nadeszło rozwiązanie boskie.

Dziś ten motyw powtarza się. Zwracają na to uwagę dzisiejsze czytania. Dlatego chciałabym pochylić się nad tematem przekleństwa niepłodności – niedyspozycji, której Bóg dotyka i w cudowny sposób uzdrawia.

Metody leczenia niepłodności są dziś tematem gorących dyskusji w środowiskach medycznych, etycznych, teologicznych. W zachodnim społeczeństwie teoretycznie monogamicznych związków (legalnych) pary starające się o dziecko nierzadko sięgają po takie „ludzkie” metody, zamiast zdać się na Boga. Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego ludzie niepłodni tak niechętnie przygarniają dzieci niechciane, tak niechętnie adoptują maluchy porzucone? Zapytani o to, mówią: bo ja chcę mieć moje dziecko, z mojego ciała. A czy dzieci tak naprawdę należą do swoich rodziców? Czy to naprawdę jest ważne, kto dziecko urodzi? Czy może ważne jest, kto je wychowa i kto je zwróci Bogu, pokazując mu drogę wartości prowadzących do odkrycia życia wiecznego? Czy ta niechęć może wynikać z głębszego problemu dotyczącego współczesnych ludzi?

Rewolucja sztucznego zapładniania mimo sukcesów w postaci uszczęśliwienia tysięcy par, które nie mogły mieć dziecka, ma straszny skutek. Śmiem twierdzić, że ludzkie pomysły na to, jak można zastąpić wolę Boga w obdarzaniu potomstwem, przyniosły człowiekowi przekleństwo niepłodności – wewnętrznej, duchowej, strasznej bezpłodności. Czy uda się ją leczyć laboratoryjnie?

W czytaniach biblijnych często spotykamy pary modlące się latami o potomstwo. Przykład na dziś to Manoach i jego żona, oraz Zachariasz i Elżbieta. Do jednego z rodziców przychodzi anioł i zapowiada, że niepłodność zostanie przerwana, że w życiu tej pary małżonków nastąpi zwrot, zmiana i to zmiana cudowna. Narodzi się dziecko, które zostanie poświęcone Bogu. Anioł mówiący do żony Manoach ostrzega ją: odtąd nie będziesz pić wina i sycery, nie będziesz jadła nic nieczystego, a dziecko nie będzie nigdy ostrzyżone i również będzie przestrzegać zasad nazireatu. To samo dzieje się, gdy anioł mówi do kapłana Zachariasza.

Anioł zapowiada narodziny dziecka przeznaczonego na służbę Bogu: „Będzie bowiem wielki w oczach Pana; wina i sycery pić nie będzie i już w łonie matki napełniony będzie Duchem Świętym”.

Nazireat to opisany w Biblii, oparty na prawie Mojżesza czasowy lub wieczysty ślub pełnego poświęcenia się Bogu. Słowo to pochodzi z języka hebrajskiego i oznacza „poświęcenie”. Osoba składająca śluby, czyli nazarejczyk zobowiązywał się na cały czas trwania ślubów do abstynencji od napojów i pokarmów przygotowywanych z winogron, niestrzyżenia włosów i brody, niezbliżania się do zwłok. W przypadku naruszenia zasad nazireatu musiał zostać on przerwany i unieważniony. Po złożeniu odpowiedniej ofiary i oczyszczeniu ślub nazireatu mógł zostać złożony na nowo. Przepisy nazireatu dokładnie reguluje Księga Liczb (Lb 6, 2-8). Nazirejczycy podlegali specjalnemu traktowaniu w społeczności Izraela, dlatego w Księdze Amosa opisane są kary, jakie zsyła Bóg na ludzi, którzy próbują poświęconym Bogu podać wino. Samson i Jan Chrzciciel, o których mowa w dzisiejszych czytaniach, to jedni z najsłynniejszych na kartach Biblii nazirejczyków. Opisy ich dziejów i bogactwo zdarzeń ich życia często przysłania początki ich istnienia – spotkanie Boga i niepłodnych rodziców obdarzonych specjalnymi, przeznaczonymi do wielkich czynów dziećmi.

Boże obietnice i błogosławieństwo znalazły się na drogach tych ludzi nie bez powodu. Samson i Jan Chrzciciel byli ludźmi, którzy zajmowali szczególne miejsce w planach Bożych. Ich narodziny poprzedzały walki duchowe – przeżycia i zmagania wiary bezpłodnych kobiet. Brak potomstwa w społeczeństwie izraelskim uważano za Bożą karę, brak błogosławieństwa. Walka tych kobiet i ich mężów zaowocowała pojawieniem się ludzi, których przydatność dla Bożego królestwa okazała się wyjątkowa. Być może Boża zwłoka była zamierzona, konieczna, jako czynnik określający wysoką wartość Samsona i Jana Chrzciciela.

Chciałabym też zatrzymać się nad pewnym szczegółem, wspólnym dla obu historii.

Zastanawiam się, czy ja też umiałabym nie pytać posłańca woli Bożej o to, o co mu tak naprawdę chodzi i jak dokona się cud w moim życiu. Żona Manaocha nie bardzo wiedziała, kto do niej mówi i jak to przyjąć. Warto przeczytać dalszy ciąg tej sceny, zwłaszcza dialog Manaocha z aniołem, który drugi raz pojawia się w ich życiu i potwierdza to, co wcześniej przekazał. Człowiek podczas spotkania z żywym sacrum stara się zrozumieć to, co się dzieje, wtłoczyć to w jakieś rytualne ramy. Przerażenie czy też onieśmielenie, czy może też brak otwarcia się na to doświadczenie sprawia, że gubimy sens, nie idziemy za głosem NADZIEI. Chcemy wyjaśnień, logiki, jakiegoś zrozumiałego kodu, czegoś, co nas przestanie niepokoić, co oswoi to doświadczenie. Bo przecież cud jest niepokojący. Wyłamuje stawy rutyny naszego życia, kruszy kości naszej stabilności i od nowa ustawia nas w porządku ontologicznym. Manaoch i Zachariasz ulegają pokucie braku zaufania Stwórcy. Zamiast nadziei (wartości duchowej) wybierają zrozumienie (wartość intelektualną). Obydwaj pytają anioła o nieistotne rzeczy, zamiast skupić się na prawdziwym przesłaniu cudownego Słowa Boga. Zachariasz zwątpił w słowa anioła, za co został doświadczony odebraniem mowy.

Czy z nami nie jest podobnie? Tak często prosimy latami o spełnienie naszych marzeń i pragnień, jesteśmy wytrwali w prośbie, w błaganiu. A kiedy w końcu Bóg daje odpowiedź – dzieje się coś dziwnego. Nadal pytamy: a jak to, a w jaki sposób, jak to możliwe? W naszym życiu zdarza się cud, ktoś wyzdrowieje, ktoś wróci ze złej drogi, ktoś otrzyma pracę, ktoś doświadczy wyczekiwanego macierzyństwa. I głupiejemy, nie wiemy co zrobić z tym marzeniem, które nagle się spełniło.

Może czasem wolelibyśmy, żeby się nie spełniło? Podoba nam się czekanie. Zamiast uwierzyć, że Bóg spełni nasze prośby, my czekamy z pytaniem (Niech no się tylko zjawi jaki archanioł, już ja Go przepytam). Brak pokory wobec niepojętego Boga, brak wiary w skuteczność Jego metod, zacieranie żaru nadziei, żeby nie zapłonął zbytnio ogień wiary i miłości – to nam się nieustannie zdarza. Czy możemy jednak inaczej? Czy potrafimy?

Niepłodność postaci biblijnych i historia wyzwolenia ich z tego stanu nasuwa mi taką myśl: czy nasze współczesne czasy nie są pełne takich niepłodności? Kuleją relacje międzyludzkie, przyjaźń odchodzi do lamusa, wartości duchowe lecą w notowaniach „top listy norm” na łeb na szyję. Egoizm i materializm są „trendy”, snobizm i umiłowanie luksusu stają się przepustką do tzw. elity. Erudycja i wykształcenie stają się maską, pod którą ukrywamy każdą tęsknotę serca czy niezrozumiałą kwestię egzystencjalną.

 Życie duchowe też wymaga reprodukcji, której celem jest istnienie potomstwa – spadkobierców spuścizny duchowej Kościoła. Pozwolę sobie tutaj przytoczyć ciekawą myśl ks. Józefa Kajfosza z artykułu „Potomstwo”:

„Kościół bez spadkobierców spuścizny duchowej jest kościołem zamierającym. Brak potomstwa duchowego jest dla Kościoła wielce przygnębiający i upokarzający. Niepłodność duchowa hańbi daleko bardziej, niż niepłodność fizyczna, na którą ludzie nie mają bezpośredniego wpływu. Niepłodność duchowa jest szczególnie dręcząca w czasie, kiedy na wielu miejscach duchowe dzieci rodzą się w obfitości. W sytuacji takiej przychodzi także znosić pogardliwe uwagi od płodnych rywalek, cieszących się ze swojego licznego potomstwa. (…) Czy jest z tego wyjście? Czy można zostać uwolnionym od bezpłodności duchowej? Podane biblijne przykłady dowodzą niezbicie, że tak. Gdyby Sara, Rachel i Anna pogodziły się ze swym losem, nie byłoby Izaaka, Józefa ani Samuela. Kościół obojętny na swoją bezpłodność pozostanie bezpłodny. Jeśli jednak jego oczy otworzą się, tak że zobaczy swoją hańbę, zawstydzi się, głęboko upokorzy i przyniesie swą gorycz i gorące pragnienie z wytrwałością i nieustępliwością przed oblicze Boże, zostanie na pewno wysłuchany. Oby Bóg dał nam uczucia Racheli i Anny, abyśmy raczej woleli umrzeć, niż pozostać niepłodnymi! Jeśli jak Anna wylewać będziemy w tej sprawie nasze dusze przed Panem, urodzi się Samuel, a nasza skrucha, upokorzenie i trwanie przed obliczem Bożym zaowocuje wysoką jakością jego życia dla Boga. Bądźmy jednak pewni i z góry się z tym pogódźmy i ślubujmy przed Bogiem, że będzie to potomstwo nie nasze i nie dla nas, lecz wyłącznie Boże i dla Boga. Aktualnie zarysowuje się pewna prawidłowość polegająca na tym, że tam, gdzie są tendencje ubiegania się o potomstwo duchowe dla własnego użytku lub własnej chluby, przejawia się niepłodność. Ci natomiast, którzy swoje potomstwo przekazują bez zastrzeżeń i bez żalu w ręce Boże, okazują się płodnymi i rodzą dzieci duchowe. Ponieważ płodność Kościoła i rodzenie dzieci dla Bożej chwały jest zgodne z wolą Bożą, nie ulega żadnej wątpliwości, że usilne prośby dotyczące tej sprawy zostaną wysłuchane i pragnienie takie zostanie zaspokojone.

Zastanawiam się też w kontekście tych czytań nad ojcostwem i macierzyństwem duchowym osób duchownych i zakonnych. W dobie dyskusji o sens i znaczenie celibatu warto zastanowić się nad tym darem. Dlaczego tylu mężczyzn i tyle kobiet decyduje się na celibat? Dla mnie zawsze było to powodem do podziwu, zawsze oceniałam ten fakt jako wielki dar i szansę. Człowiek rezygnujący z naturalnego potomstwa może realizować się jako duchowy rodziciel. Księża czy siostry zakonne mają dzięki temu przestrzeń, w której mogą odkryć wielką łaskę i wielką moc Boga obdarzającego życiem i duchową, najgłębszą wewnętrzną płodnością. Napisano na ten temat tak wiele, że pozostaje mi odesłać zainteresowanych do kilku ciekawych inspirujących tekstów (załączam poniżej).

Receptą na nasze niepłodności codzienne niech będzie modlitwa zawierzenia, cierpliwe czekanie z nadzieją, której nie może nic zawieść. Bo jeśli Bóg obiecuje, że da życie wspólnocie Kościoła i jej członkom – to na pewno obietnicy dotrzyma.

Zaufajmy Bogu, który jest najlepszym ojcem i najlepszą matką. Temu, który potrafi dotykać nas delikatnie i skutecznie nawet tam, gdzie pozornie nic nie może zakwitnąć i wydać owoców. Poddajmy się leczeniu naszej niepłodności duchowej według Boskich standardów. To najskuteczniejsza metoda.

 

Polecam:

 

 Andrzej Miszk, Prorocy rodzą się z matek niepłodnych

 

 zaplodnienie.jpg

 

Komentarz

  1. zibik

    Pragnienie Boga musi być prawdziwe !

    Czytając kolejny raz te słowa : "Brak pokory wobec niepojętego Boga, brak wiary w skuteczność Jego metod, zacieranie żaru nadziei, żeby nie zapłonął zbytnio ogień wiary i miłości – to nam się nieustannie zdarza."

    Trudno się nie zgodzić z tym, że rzeczywiście nazbyt często nie dbamy o to, aby uzyskać, a potem zachowywać, pielęgnować, podtrzymywać i utrzymywać ów "żar nadzieji".  

    Ta piękna metafora przypomina mi osobiste doświadczenia z rozpalaniem ognia (ogniska). Powszechnie wiadomo jak trudno jest nie raz wskrzesić ogień, rozpalić ognisko, kiedy drewno lub inne rzeczy przeznaczone, do spalenia są mokre, bądź zawilgocone.

    Podobnie jest z nami, kiedy nasze serca i umysły nie są  przygotowane (wysuszone) – spragnione wiary w Boga, Jego Prawdy i Miłości.

    Wg. mnie nam się nic nie zdarza, kiedy właściwie posługujemy się rozumem i wolną wolą, lecz to, co jest w/w niepłodność duchowa i braki. To następstwa i konsekwencje naszych złych wyborów i błędnych decyzji, a najczęściej skutki grzechów głównych m.in. głupoty i lenistwa – bardziej duchowego, niż intelektualnego.

    Pragnienie, poznawanie i doświadczanie Boga – Jego miłości i przyjaźni może być bardzo różne, nie koniecznie pełne, wzorowe, czy doskonałe,  jednak musi być prawdziwe.

    Pozdrawiam Panią serdecznie !

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code