Medytacje szarodzienne o tajemnicach

Koleżanka przesłała mi wczoraj taki oto obrazek p.t. "Tajemnice różańca".

 

 

Pracuję obecnie jako katechetka i też różne rzeczy widziałam na sprawdzianach z religii, ale to przeszło wszelkie moje wyobrażenie o możliwościach twórczych uczniów.

Ostatnio zrobiłam kilka sprawdzianów w klasach szkoły podstawowej i nie raz śmiałam się do łez z odpowiedzi. Tak się przyzwyczaiłam do niektórych błędów w szkolno-uczniowskiej pisowni imion biblijnych bohaterów, że już sama czasem nie wiem jak się pisze: "Mojżesz" czy "Mojrzeż", "Abracham" czy "Abraham". Postanowiłam, że zacznę robić sprawdziany ortograficzne z pisowni terminów religijnych i imion postaci czy nazw miejsc biblijnych. Skoro uczniowie mogą sobie pożartować, to chyba ja też mogę się zabawić, prawda?

Czasami żałuję, że oddałam wszystkie sprawdziany uczniom i nie zostawiłam ich sobie na pamiątkę, albo nie spisałam najlepszych teksów ze szkolnych zeszytów. Ten obrazek o tajemnicach różańca przypomniał mi, że dzieci są beztrosko szczere i zawsze mają nadzieję, że się uda. Nawet jeśli nie potrafią udzielić prawidłowej odpowiedzi – niektóre próbują do oporu. A nauczyciel zamiast się ucieszyć z woli walki takiego ucznia, złości się często, zamiast mu tę "jedynkę" plusem okrasić na zachętę.

Przesłałam ten obrazek paru osobom, które mają lub miały kontakt z młodzieżą na lekcjach. Jedna z nich poprosiła mnie o wstawienie tego w mój blog. Druga napisała: "Do tajemnic bolesnych dodałbym jeszcze: płacz komara nad złamanym skrzydłem (ale to taki żart). W tym wszystkim piękne jest to, że dzieci są tak proste i szczere. Życzę owocnego zmagania się z niedoskonałą materią".

I teraz przyszło mi do głowy jeszcze jedno. Taka mała refleksja nad tajemnicami codzienności. Czasami czyjeś niedouczenie sprawia, że inni się śmieją lub zaczynają się zastanawiać. Czy nie warto tak jak ten uczeń jednak próbować jakoś nie zmarnować czasu na klasówce? A nuż się uda rozbawić  nauczyciela? Może nie będzie aż tak wściekły, że się nie przygotowałem?

Ciężko to porównać do relacji z Bogiem, naszym najlepszym nauczycielem. Ale tak sobie myślę, że czasem zamiast się poddawać w czasie testów jakie Bóg nam czasem niespodziewanie zorganizuje w ramach lekcji życia, to może warto podejść do swojego nieprzygotowania z takim optymizmem i wiarą?

Nie mówić: nie wiem, nie potrafię. Nie rzucać ołówkiem i kartką rycząc wściekle: a niech to szlag, uczyłem się akurat czegoś innego! Nie wściekać się i nie milczeć uparcie: nic nie powiem, bo nic nie wiem. Nie tracić wiary w siebie, nadziei na to, że skoro jestem dzieckiem Boga, to na pewno w morzu moich wad i słabości znajde jakąś zaletę, która to wszystko pokona. Nie poddawać się złu, katastrofom, niespodziankom losu czy nieprzewidyawalności zdarzeń.

Tylko spróbować wykorzystać fakt, iż Pan Bóg ma ogromne poczucie humoru. I jest miłosiernym nauczycielem, który daje niezliczoną ilość szans na poprawę. Już nie mówiąc o tym, że zależy Mu na tym, abyśmy jednak przeszli do następnego etapu rozgrywek. Do WIECZNOŚCI. Może w tym właśnie tkwi tajemnica wiary i niezłomności w dążeniu do Boga i Jego Realnej Obecności – na nieugiętym i stałym: nie poddam się, mimo że nic nie wiem i nie rozumiem.

Oczywiście następnym razem trzeba już wykuć lekcję wiary i się zrehabilitować. Zatem proszę bardzo, z pamięci: wymień tajemnice Boga.

Kto się pisze na ten sprawdzian z optymizmu i wiary w Tego, Który nas nieustannie testuje?

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code