Logika Boga Miłości

Rozważanie na XXXII Niedzielę Zwykłą, rok B
 
 

 

Dzban mąki nie wyczerpał się i baryłka oliwy nie opróżniła się według obietnicy, którą Pan wypowiedział przez Eliasza.” (1 Krl 17,16)

Chrystus bowiem wszedł nie do świątyni, zbudowanej rękami ludzkimi, będącej odbiciem prawdziwej [świątyni], ale do samego nieba, aby teraz wstawiać się za nami przed obliczem Boga.” (Hbr 9,24)

Zaprawdę, powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie”. (Mk 12,43-44)

Czasem otwieram Biblię i czytam ją, nie rozumiejąc zupełnie, co Bóg chce mi powiedzieć. Tak było z dzisiejszymi czytaniami. Mówi się często, że Bóg postępuje według innej niż ludzka logiki. Skoro Bóg dał nam taki sposób rozumowania, to dlaczego mówi do nas mistycznymi zagadkami, przypowieściami, żebyśmy mogli zrozumieć Jego drogi i sposoby postępowania? Dlaczego nie mówi i nie czyni tak, abyśmy od razu wiedzieli? Dlaczego prowadzi nas na oślep w nieznane Swojej woli i każe wierzyć wbrew rozsądkowi? Chciałoby się rzec: to nieludzkie!

A może to nie Bóg nam dał tę „ludzką logikę”? Może nasze „ludzkie myślenie” o religii to taki sztuczny stwór, wyhodowany w laboratorium ziemskiego świata, skażonego grzechem i źle pojętą wolnością? Bo może wydawało się ludziom, że mogą Stwórcę zamknąć w swoich rozważaniach teologicznych, oswoić. Może nawet zapisać wzór Boga, żeby nikt się już nie musiał nad Nim i Jego drogami zastanawiać? Na szczęście logika Boga nie pozwala się zamknąć w klatce logiki ludzkiej.

Eliasz otrzymał od Boga dziwny rozkaz. Prorok ma się udać do kraju niewiernych, by tam szukać schronienia. Ma odnaleźć obcą kobietę, i to pogankę i pozwolić jej, aby go utrzymywała i karmiła. Eliasz mógł uciec do Królestwa Judzkiego, gdzie panował wówczas pobożny król Jozafat. Zapewne otrzymałby tam przywileje, zaszczyty, bogate uposażenie. W końcu był znanym prorokiem, sługą Boga, występującym w Jego imieniu, przekazującym Jego wolę. Dlaczego Bóg wysyła proroka do miejsca, gdzie autorytet mocy Bożej nie ma znaczenia? Tam, gdzie pojęcie „Bóg Jedyny” nic nie znaczy, gdzie nikt nie zna imienia Jedynego Boga?

W pismach niektórych ojców kościoła m.in. św. Augustyna wdowa z Sarepty jest typem pogan i powołanych do prawdziwej wiary. Drewna, które zebrała, aby rozniecić ogień mają symbolizować krzyż, na którym dokonała się ofiara.

Bóg przychodzi ze Swą mocą do tych, którzy go nie znają. Pojawia się w tragicznym momencie. Zarówno dla Eliasza jak i dla wdowy. Obydwoje bowiem są pozbawieni środków do życia. Eliasz musi opuścić bezpieczne miejsce, w którym dotychczas Bóg go żywił i dawał mu schronienie. Musi ruszyć w nieznane i zdać się na łaskę ludzi zupełnie innej wiary. Wdowa zaś ma tylko tyle mąki i oliwy, aby zjeść ostatni posiłek przed śmiercią. Dlatego trudno jej dzielić się z obcym przybyszem ostatnim kęsem chleba. Nie wiadomo, czy posłucha proroka jakiegoś obcego Boga.

Bóg często nas naraża na takie trudne spotkania, pozornie beznadziejne, bez powodzenia na szczęśliwe zakończenie. Ilu z nas traci pracę, dom, towarzysza życia, przyjaciela, dzieci, rodziców! Tracimy miejsce, w którym czujemy się bezpiecznie, w którym już się zadomowiliśmy. Tracimy ludzi, z którymi mamy już wszystko ustalone i omówione, żeby układać sobie spokojną codzienność. I zostajemy wysłani w teren, gdzie dotychczasowe skuteczne hasła już nie otwierają wszystkich drzwi. I wtedy trzeba zdać się na Boga, zaufać i uwierzyć. Skoro tam mnie wysłał, skoro obiecał, że tam mnie wesprze, to znaczy, że nie zginę. Jego słowo ma moc, nawet w miejscach, które nam są nieznane. Potrzebna jest tylko (aż?) ofiara naszego lęku przed nieznaną przyszłością, w której Bóg chce wypisać Swoje Słowo. Bóg chce osiągnąć sukces rękami ludzi słabych i niedowierzających, że cokolwiek może się udać. I często zaprasza do kręgu Swoich dzieł ludzi, którzy nie wierzą w Niego.

W czytaniu do Hebrajczyków autor mówi o Chrystusie kapłanie, który staje przed Bogiem w świątyni nieba. I mowa jest o ofierze krwi.

W czasach starotestamentalnych poza krwią istniały inne środki oczyszczenia np. ofiara z mąki, oczyszczanie ogniem, obmycie wodą oraz środki oczyszczenia sumienia takie jak modlitwa, jałmużna i pokuta. Dlaczego więc potrzebne były ofiary krwi? Żydzi wierzyli, iż krew jest narzędziem oczyszczenia pierwszorzędnym według zasady opisanej w Księdze Kapłańskiej (Kpł 17,11). Wylanie krwi przez arcykapłana, do czego nawiązuje autor Listu do Hebrajczyków, odnosi się do obrzędu oczyszczenia osób lub rzeczy, a nie do samej krwawej śmierci. Słowo „krew” w języku Starego Testamentu oznacza „życie”. Krew symbolizuje więc siedlisko życia. Pieczętuje związki, jednoczy i wiąże osoby uczestniczące w rytuale przelania krwi w pokrewieństwo. Tak ściśle, że stają się rodziną. Następuje relacja, która zobowiązuje. Dla Chrystusa ludzie, za których się ofiarował, są Jego braćmi, dziećmi Boga, mogącymi dziedziczyć Królestwo Boże. Mocą ofiary krwi Chrystusa ludzie są powołani do istnienia w niebieskiej rodzinie ze wszystkimi konsekwencjami tego, co oznacza być córką czy synem Boga.

Warto zauważyć, że słowo „wielu” określające, kto korzysta z ofiary Chrystusa, jest hebraizmem oznaczającym „wszyscy”. To znaczy, że z ofiary krwi korzystać mogą wszyscy, niezależnie od tego, w jakich czasach żyją (przed lub po Chrystusie). Niezależnie od tego w jakiej wierze się urodzili. Wszyscy są zaproszeni do udziału w ofierze Jezusa. Ofiara Chrystusa jest tak skuteczna, że nie ma potrzeby jej powtarzać. Powtarzanie ofiar w Starym Testamencie autor listu uznaje jako dowód nieskuteczności tychże ofiar. To z kolei ma uzasadnić, że Nowe Przymierze jest doskonalsze od Starego właśnie mocą ofiary Mesjasza.

Czy możemy to zrozumieć? Czy możemy sobie wyobrazić ogrom konsekwencji takiej ofiary? Wszyscy – to znaczy ludzie wszystkich czasów, kultur, narodów. Niewyobrażalne, jak wielka jest moc Boga i Jego Prawa Miłości. Ogarnia nawet tych, których człowiek „po ludzku”, analizując rozumem zasady wiary, nie jest w stanie umieścić w kręgu Bożej łaski.

Dlaczego Nowe Przymierze jest doskonalsze? Popatrzmy na obraz, jaki przytacza ewangelista Marek.

Komentatorzy tego tekstu twierdzą, że jest on przestrogę przed próżnością i chciwością nauczycieli Prawa, a także przed ich obłudą. Tego rodzaju teksty mają powstrzymać innych przed popełnianiem wykroczeń tego rodzaju. Scena znana jako „wdowi grosz” jest dodatkiem do przemówienia Jezusa. Grosz wdowi to inaczej dwa pieniążki, kodrant, ćwierć asa, 1/64 denara, czyli przeciętnego dziennego wynagrodzenia. Gdybyśmy założyli, że dzisiejsza przeciętna dniówka to 100 zł, to okazuje się, że wdowa wrzuciła do świątynnej skarbonki ok. 1,50 zł. Mało, prawda?

Mimo to, Jezus chwali jej dar. Mówi, że więcej wrzuciła niż bogacze oddający setki czy miliony na rzecz świątyni. Mały dar człowieka dla Boga wystarczy. Takie jest Nowe Przymierze, Chrystus już wszystko opłacił i zapewnił swoją ofiarą. Nie musimy robić nic wielkiego. Wystarczy tylko (aż?) szczerze, z miłością ofiarować Bogu siebie i owoce naszej pracy.

Może dlatego Bóg kazał iść Eliaszowi do ubogiej wdowy, której dar podzielenia się z obcym równał się wyrokowi śmierci? Wdowa z Sarepty dała Eliaszowi więcej niż mogła dać. Tak samo jak wdowa z ewangelicznej opowieści wrzuciła do skarbonki kwotę, którą mogła wydać np. na pół chleba albo kilogram ziemniaków z koperkiem. Może to niewiele, ale stanowiło poważne wyrzeczenie dla ubogiej wdowy. I pewnie dlatego w Liście do Hebrajczyków autor przekonuje nas, że Chrystus swoją ofiarą uszlachetnił wszystkie inne.

Ofiara i dar to nie tylko pieniądze. To też moje talenty, mój czas poświęcony innym i Bogu. Czasem wydaje nam się, że za mało wiemy, niewiele umiemy, i na wszelki wypadek nie angażujemy się w pomoc komukolwiek. Tyle mamy na głowie, nasz czas jest taki cenny. W końcu nie możemy się narzucać w parafii z tymi swoimi przeciętnymi talentami. Nie będziemy się wychylać w Kościele z tym, co mamy do zaoferowania. W końcu są inni, lepiej uposażeni duchowo, materialnie, i może mają więcej talentów, niech oni pomagają księdzu. Nie ja, ja mam za mało. Ledwo mi siły starcza, żeby tę moją małą wiarę utrzymać przy życiu. I jeszcze mam komuś ją oddawać? Dzielić to, czego już prawie nie ma?

Pamiętam, jak kiedyś przygotowywałam trzy dziewczynki do zaśpiewania psalmu na mszy szkolnej. Fałszowały, nie mogły się zgrać, zapominały melodię. Ale były przejęte i zaangażowane w to, że mogą dla Pana Boga zaśpiewać. Stałam na mszy za nimi i pomagałam im nie zgubić melodii. Dały radę, oddały swój wdowi grosz na ofiarę w świątyni. Nauczyciele potem mnie pytali, czy nie boję się zapraszać do ołtarza dzieci. Odpowiedziałam, że Pan Bóg docenia zaangażowanie i fakt, że całym sercem dziewczęta chciały dobrze zaśpiewać. Ich sukcesem było to, że nie stchórzyły, nie zasłoniły się prostym: „e tam, nie umiem, nie będę śpiewać”. I nieco przekornie zapytałam nauczycieli, który z nich chce zaśpiewać lub przeczytać czytanie następnym razem na mszy. Żeby było bardziej profesjonalnie. Nikt się nie odważył. Zasłonili się zwykłym: „e tam, nie umiem, przestań, błagam, nie rób nam tego.” Odpowiedziałam: „Zatem następnym razem znów dzieci będą fałszować i jąkać się przed czytaniami, a Pan Bóg i tak się ucieszy z ich małego daru, oddanego z poświęceniem i odwagą”.

W Kościele brakuje ludzi do pracy. Kapłani potrzebują pomocy świeckich, a świeccy też potrzebują tej pracy – służby przy parafii, w sferze kultury chrześcijańskiej, w miejscach, gdzie trzeba świadczyć o Chrystusie. Może nie mamy za dużo. Może wolelibyśmy dać Bogu więcej, poświęcić się bardziej, w sposób chlubny, profesjonalny. Może niepotrzebnie zwlekamy, oszczędzamy, żeby odłożyć więcej i olśnić Boga i ludzi mojej wspólnoty dużą wpłatą, wielkim czynem, skończonym pracochłonnym dziełem. I tak mija czas, mijają lata, i nadal stoimy z daleka od miejsca, gdzie trzeba coś zrobić. Tymczasem ofiary są potrzebne. I nie muszą być wielkie. Chrystus powołuje nie tylko nadludzkich męczenników wiary. Woła też do tych, którzy nie mają nic albo prawie nic. Tych, którzy się boją, nie widzą celu, wątpią i generalnie woleliby się nie angażować w nic oprócz swoich własnych spraw i swojej prywatnej anonimowej sfery religijności. Chrystus chce czynów miłości, które może „po ludzku” są beznadziejne, żałosne, niepotrzebne, ale w oczach Boga – bezcenne.

Oddajmy to, co mamy, nie liczmy ile to jest warte. Zdajmy się na logikę Boga.

Rozważanie niedzielne

wdowigrosz.jpg

 

5 Comments

  1. zibik

    Chrystus i Jego naśladowcy – jako ofiara i dar ofiarny!

    Umiłować i kochać Pana Boga, siebie i innych tj. siebie samego świadomie i dobrowolnie wydać w ofierze – tak uczynił  Syn Człowieczy – Jezus Chrystus. Wg. mnie nam najtrudniej jest umiłować samego siebie i tych, co nie odzajemniają naszego uczucia, a nawet bezwzględnie, czy podle, nikczemnie, egoistycznie, cynicznie je nadużywają, wykorzystują.

    Motywem prawdziwej, a nie pozorowanej ofiary zawsze jest miłość i przyjaźń. W przypadku osób duchownych, także kapłanów – powołanie i ofiara mają wymiar nadprzyrodzony. Pasterz – osoba duchowna bez wzorowej i przykładnej relacji z Chrystusem, oraz bezwarunkowej, bezinteresownej, oraz trwałej i niezłomnej z Nim przyjaźni – staje się niczym !

    Kapłan ma służyć, przede wszystkim uświęceniu i odkupieniu powierzonych jemu dusz. Najlepiej tak, jak Jezus Chrystus. W tym przypadku absolutnie nie wystarczy być dobrym gospodarzem, administratorem, czy sprawnym zarządcą.

    Co znaczy złożyć Najświętszą Ofiarę?…..wg. mnie z Ofiarą Chrystusa złączyć nasze życie, jego activa et passiva tzn. każdą dobrą aktywność i niemożność działania, naznaczoną cierpieniem lub poważną (przewlekłą, śmiertelną) chorobą.

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  2. jadwiga

    oj oj oj

    W Kościele brakuje ludzi do pracy. Kapłani potrzebują pomocy świeckich, a świeccy też potrzebują tej pracy – służby przy parafii, w sferze kultury chrześcijańskiej, w miejscach, gdzie trzeba świadczyć o Chrystusie. Może nie mamy za dużo.

     

    To ciekawe. Bo ja spotykam cos odwrotnego, jest masa chetnych do pracy. Ja tez byłam. Ale ksieza albo nie potrzebuja albo potrafia genialnie wprost zniechęcac.

     
    Odpowiedz
  3. jorlanda

    Pani Jadwigo,

    ma Pani rację. I dlatego napisałam, że Kościół potrzebuje ludzi świeckich do pracy 😉 To takie zdanie z lekko ironicznym podtekstem. Może warto modlić się za księży, którzy wątpią w siłę świeckich w Kościele i lekceważą dar bezineresowanej pomocy parafian. Wciąż aktualny obraz faryzeuszy kpiących z wdowiego grosza. Niech Duch Święty oświeca wszystkich, zarówno świeckich jak i duchownych.

    Pozdrawiam.

     
    Odpowiedz
  4. Halina

    Kapłaństwo i Ofiara

    " Ofiara Jezusa jest tak skuteczna, że nie ma potrzeby jej powtarzać . Powtarzanie ofiar w ST. autor listu uznaje jako dowód niekuteczności tychże ofiar"

    Słusznie! Tylko jak zrozumieć  w/w wyznanie, z  coniedzielnym powtarzaniem tzw. bezkrwawej ofiary na ołtarzu w celu uzyskania przychylności Bożej. Ilekroć msza jest celebrowana, tylekroć ofiarowany jest sam Chrystus.

    " W ofierze mszy..ciało, które jest wydane za nas i krew przelana na odpuszczenie grzechów są przez Kościół składane w ofierze Bogu, na rzecz zbawienia całego świata"-Vatican Concilar Documents 1988, t.2 str.36

    Do czasu Ofiary krzyżowej cały Izrael uformowany był w kapłaństwo i rytuał świątynny. Chwała i doskonałość Jezusa przedstawiane były w ziemskich służbach, obrzędach, ofiarach i kapŁańskich ceremoniach, szatach etc.  Były to tylko cienie Jego Doskonałej Ofiary. Odkąd jesteśmy uczestnikami doskonałego Nowego Przymierza i mamy w świątyni Nieba doskonałego Arcykapłana wg. porządku Melchisedeka ( a nie wg. świątynnej służby Aarona)-wszyscy jesteśmy kapłanami , narodem wybranym, królewskim kapłaństwem-1 Ptr. 2.9 

    Ile z ludu Bożego jest ostatecznie określonych jako kapłani? Każdy. To są Ci, których On nazywa Izraelem.

    " A wy będziecie mi królestwem kapłańskim"-2 Mjż 19,6. Potem ap. Piotr bierze ten tekst i stosuje do wszystkich przychodzących do  Jezusa Chrystusa i oni zostają wbudowani w duchową świątynię, jako żywe kamienie, na fundamencie, którego żaden człowiek nie zmieni.

    pozdrawiam

     
    Odpowiedz
  5. jadwiga

    Jolanto

    Może warto modlić się za księży, którzy wątpią w siłę świeckich w Kościele i lekceważą dar bezineresowanej pomocy parafian.

    Alez oni wcale nie watpią! Oni tej pomocy nie chca gdyz wtedy straciliby cześć swoich wpływów i mieliby konkurencję!

    Ostatnio na spotkaniu zwiazanym z promocją książki u dominikanów usłyszałam ze – tolerancja to odpowiedzialnosc i kosciół jest tolerancyjny – tylko walczy ze złem.No…czasem sie tylko zdarzaja jakies przejawy nietolerancji.

    Jezeli w ten sposób uczy sie młodziez, a na spotkaniu była wiekszosc młodszej młodziezy – ze tolerancja to walka ze złem – to przeraza mnie swiat który nastapi jezeli młodziez wezmie dosłownie te nauki. Mam nadzieje ze nie wezmie.

     

    Jezeli na promocji ksiazki zle ocenia sie sprawe ze młodziez wszystko robi aby "sie dobrze sprzedac" ( np na rynku pracy) a ksieza robia to samo to ci młodzi co to słuchaja ewidentnie nie wiedza o co chodzi.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code