Kościół – wspólnota bez dialogu?

    

        Tekst pochodzi z portalu Klubu Tygodnika Powszechnego:  www.klubtygodnika.pl

 

Ostatnimi czasy dialog w Kościele kojarzył nam się głównie z ekumenizmem, czy otwartością na inne religie tudzież niewierzących. I choć byli w Kościele i ci, którzy zwracali uwagę na problemy z dialogiem wewnątrz wspólnoty, to jednak dopiero ostatnie wydarzenia przyczyniły się do pewnego otrzeźwienia.

Także kluby „Tygodnika Powszechnego” postanowiły przybliżyć się do wspomnianego tematu stawiając, podczas spotkań klubowych, szereg pytań związanych z umiejętnością prowadzenia rozmowy wewnątrz wspólnoty Kościoła. Owocem tych działań, obok kolejnych, zaplanowanych spotkań, jest niniejsza publikacja.

Przede wszystkim uwagę należy zwrócić na wywiad z abp. Henrykiem Muszyńskim – człowiekiem, w którego życiu dialog praktycznie od zawsze zajmował kluczowe miejsce. Prymas Senior opowiada w rozmowie o własnych zmaganiach z dialogiem i, korzystając z własnego doświadczenia oraz licznych dokumentów kościelnych, tłumaczy jak ten dialog wyglądać powinien. Odnosi się również krytycznie do sposobu w jaki potraktowany przez swoich przełożonych został ks. Adam Boniecki.

Zachęcamy do lektury ankiety, w której o potrzebie dialogu w Kościele wypowiadają się młodzi ludzie. Zadaliśmy im następujące pytanie: „Czy odczuwasz potrzebę dialogu w Kościele i czy Kościół potrafi ją zaspokoić?”. Ich oceny czasem bywają srogie, ale też nie brakuje w ich głosach nadziei: „Wierzę, że głos nawet tych najmniejszych, w tym i mój, i wszystkich innych członków Kościoła, jest potrzebny we wspólnym, katolickim poszukiwaniu Prawdy”. To tylko jeden z przykładów. Z wnioskami wyciągniętymi z ankiety przez równie młodą redaktorkę naszego portalu zapoznać można się tutaj. Polecamy też artykuł ks. Arkadiusza Lechowskiego, który podjął kwestię młodzieży z nieco innej perspektywy.

W czasach problemów z dialogiem interesującym przykładem prowadzenia polemiki na łonie Kościoła są listy bp. Karola Wojtyły i Jerzego Turowicza. Nawiązuje do nich dr Paweł Stachowiak, który przeanalizował wnikliwie owe listy i przywołuje jako przykład jedną z polemik z lat 60., która narodziła się pomiędzy biskupem krakowskim a redaktorem „Tygodnika Powszechnego”.

Abp Muszyński w udzielonym nam wywiadzie wielokrotnie powołuje się na kilka kluczowych dokumentów kościelnych, które, jak sam stwierdza, wystarczy tylko wprowadzić w życie. Próbę analizy ich przydatności podejmuje Łukasz Dulęba w tekście „Dialog to nie dialogolatria”. Natomiast o Kościele swoich marzeń i wymaganiach, jakie powinniśmy wszyscy wobec siebie stawiać pisze Hubert Rabiega. Do stawiania na dialog zachęca nas też ks. prof. Andrzej Perzyński.

Serdecznie zapraszamy więc Państwa do lektury. Mamy nadzieję, że nasza publikacja przyczyni się do pogłębienia i rozwoju dialogu, nie tylko wewnątrz Kościoła.

W ramach tematu: „Kościół: wspólnota bez dialogu?” polecamy następujące artykuły:

Dialog, który prowadzi do prawdy – rozmowa z abp. Henrykiem Muszyńskim

Kościół: wspólnota bez dialogu?

Postawmy na dialog

Dawny kształt dialogu. O wymianie myśli Kardynała i Redaktora słów kilka.

Ankieta nt. dialogu w Kościele

Dialog w Kościele – lubię to!

Dialog to nie dialogolatria

Wsłuchać się w głos młodości

 

zachęcam do lektury i dyskusjii /x.a.l.

 

8 Comments

  1. ahasver

    Kościół Katolicki.

    Chciałbym bardzo, aby tak nie było, ale od strony osób podających się jako zdeklarowani katolicy do tej pory doświadczałem słów, myśli i czynów, które każą mi porównać postępowanie wiernych do faszyzmu – budowania obronnej fortecy, poza która wraz z własnym gnojem wyrzuca się innowierców, do bezrefleksyjnej indoktrynacji opartej na braku możliwości polemiki z Bogiem; albo się zgadzasz, albo idziesz do piekła.

    Pełno w Kościele ksenofobii i hipokryzji w rzekomej chrześcijańskiej miłości, gdzie kocha się tylko członków własnego fasci, gnuśności ducha zgadzającego się tylko na takią wizję Boga, która przypomina raczej hedonistyczne rozmymłanie w bezpiecznym, miłosnym ciepełku pozbawionym mysterium tremendum, zewsząd widzę słabość charakteru z lękiem odrzucającego drogi samotników, lichotę cielesną wynikającą z pogardy dla ciała i ucieczki przed jakimkolwiek witalizmem, idolatrię trupa wiszącego na drzewie, a nie Bożej Ofiary zmartwychwstałego Pantokratora, kiczowatą architekturę pysznych, roszczących sobie pretensje do zawłaszczenia przestrzeni estetycznej świątyń w stylu Lichenia i tandetne wykończenie wnętrz obrażające tych, którzy widzą w tym blichtr mamiący maluczkich…

    Porównuję mszę do brzydkiej, fałszującej i byle jakiej muzyki w kościołach, do bezmyślności, parafialnego egoizmu czerwonolicych, lubiących wódkę i jeżdżących dobrymi samochodami proboszczy, którzy nie robią dla społeczeństwa absolutnie nic poza odpustowym ględzeniem, a fistorię katolicyzmu w ogóle do chciwości, pedofilii, współpracy z nazistami w czasach II wojny światowej, a wcześniej z wyprawami krzyżowymi, do zabijania tysięcy niewinnych pogan, do pychy szkodzącego dzikiej przyrodzie antropocentryzmu…

    Polski katolicyzm to często alkoholowy oddech większości mężczyzn na niedzielnej mszy świętej, a także brak pasji i najniższa możliwa jakość odbębnianych na "odwal się" mszy świętych, z tradycyjną, wysokiej jakości liturgią nie mających już nic wspólnego… W kościele takim, jakiego doświadczam na codzień nie ma Ducha Świętego – w świątyni czuję się jak w byle jakiej sali do odbębniania nudnego zazwyczaj i często głupiego kazania głoszonego przez niedouczonych pseudoteologów. Jest  za to jest polityka (oparta na "naszości" i "swojskości", a nie uniwersaliźmie), są pieniądze, arogancja i buta względem wszystkich tych, którzy mają odrobinkę odmienny światopogląd.

    Kościół zawsze kojarzył mi się z przeciwieństwem dialogu.Myślę, że nie problemem nie jest intencja KK, tylko etniczno-plemienna struktura społeczności, które podają się za wiernych, a także kapłanów, którzy nasiąkają takową zaściankową mentalnością. Przez jakiś czas spotykałem ludzi, którym prawie że udało się przekonać mnie o słuszności ich drogi. Po czasie okazało się, że to wszystko ściema polegająca na zapewnieniu sobie poczucia przynależności grupowej, czyli bezpiecznej tożsamości. Że nie ma w tym mistyki, a na pewno nie ma dialogu. Jest za to wzajemna adoracja i głęboka pogarda dla tych, którzy nie są tacy jak oni, pogarda przejawiająca się w  nakłanianiu do współczucia innowiercom i imputowania im, że są jeszce nie-nawróceni, tzn. mniej szczęśliwi, bardziej zagubieni etc., etc…

    Nie chciałem tutaj nikogo obrażać, a już na pewno nie życzę źlę KK. Po prostu opisałem swoje doświadczenia. Mam nadzieję, że kiedyś ujrzę inną stronę KK. Póki co kojarzy mi się tylko z jednym…

     

     
    Odpowiedz
  2. elik

    Postawa dialogowa i umiejętność rozmowy.

    Trudno chyba oczekiwać i wymagać "umiejętności prowadzenia rozmowy", która jest podstawowym środkiem komunikacji osobowej, a tym bardziej postawy dialogowej, od osób jeszcze niezbyt dojrzałych i odpowiedzialnych tj. nie całkiem lub źle ukształtowanych (wychowanych i wyedukowanych), w tym zakresie.

    Ponadto raczej nie zachęcanych, do dialogu w rodzinie, szkole, ani na uczelni, czy w miejscu pracy i zbyt często, czy jedynie chaotycznie i bezrefleksyjnie oglądających TV albo jeszcze dodatkowo w podobny sposób wertujących i oglądających ilustrowane czasopisma, czy inne powszechnie dostępne gazety i wydawnictwa.

    Natomiast brak gotowości i zdolności do dialogu, a szczególnie interlokutorki(a) agresywne, gwałtowne i napastliwe reakcje w dyskusji, czy polemice są m.in. wyrazem uprzedzeń i słabości. Ponieważ ujawniają nie tylko wrogie usposobienie i złe intencje, lecz również brak kultury osobistej, także świadomości spraw i rzeczy tj. wymaganego oglądu rzeczywistości, oraz pożądanych cech charakteru np: prawości, otwartości, szczerości, oraz dobrej woli, czy należnego szacunku i koniecznych argumentów albo zachowania wierności własnej tożsamości, także wymaganej cywilnej odwagi, a nawet determinacji głoszenia prawdy, bądź ujawniania istniejącego zła. 

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  3. mal

    ***

    Bartku,
     
     
    zgadzam się ze wszystkimi zarzutami wobec kościoła i dlatego
    nie zgadzam się, że pozostanie w KK to zapewnienie bezpiecznego poczucia tożsamości. Poniekąd tak bo jest to wybór, ale życie w takim kościele to też cały czas albo co jakiś czas walka. No przynajmniej mi się tak zdarza. Mam nadzieję, że jest to walka o ten Kościół. To też jednak walka o własną tożsamość w nim. Także uczenie się szczerej miłości ponad podziałami.
    Znam osoby z różnych środowisk w Kościele i naprawdę jest to czasem dla nas wyzwanie 🙂
     
    A dla Ciebie nie jest ? 🙂 Zawsze jesteś spokojny, opanowany i pałający dobrotliwą miłością do wszystkich ? 🙂
     
    Jest jeszcze jeden powód pozostania w Kościele – uwierzenie Chrystusowi.
     
    "Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie»." Mt 16;18
    Poprostu wierzę Jego słowom, że będzie w tym Kościele do końca świata. Tak obiecał.
     
    Wierzę tym Słowom Jezusa poprostu. I tylko to. Doświadczyłam w Kościele braku Prawdy boleśnie,
    ale i też w innym momencie przyszedł mi z pomocą.
     
     
    W tym momencie wierzę, że Chrystus przyszedł i wysłał uczniów by nauczali o Jego Królestwie.
     
    Gdybym urodziła się w innym kontekście kulturowym i była wyznawczynią Islamu czy Judaizmu, a dookoła nie byłoby żwawych autentycznych misjonarzy;) moją drogą do zbawienia byłby Islam.
     
     
    Czy Ty przyjmujesz Jezusa ?
    Czy ten wybór jest w ogóle ważny … ?
     
    i czy jesteś chrześcijaninem ? 
     
     
     
     
    Odpowiedz
  4. ahasver

    Czy jestem chrześcijanem? …

    Życzę Kościołowi Katolickiemu wszystkiego dobrego, ponieważ jest przepiękną instytucją, a z samą intencją pozostaję w zgodzie. Nie dokonam aktu apostazji, ponieważ mam szacunek do tradycji, którą przekazali mi moi rodzice, ponadto migrację w kierunku innych religii – częstokroć bez ich poznania, a także bez poznania swojej religii – uważam za tendencję związaną z brakiem przemyślenia głębi własnej tożsamości. Bardziej kocham Prawosławie – w duchu jestem więc Prawosławny, niemniej potraktuję to "tylko" jako inspirację.

    Nie wiem, czy jestem chrześcijanem… Czasem myślę, że tak. Myślę nawet, że jestem katolikiem. Bliżej mi jednak do stwierdzenia, że jestem Bartoszem Bednarczykiem… Pełnym miłości, ale również nienawiści… I choć nie wiem, czy potrafię przyjąć Jezusa – jego nauczanie jest mi w dużej mierze obce i czasem wrogie – to jednak nigdy Go nie odrzucałem i nigdy Go nie odrzucę. Zawsze wysłucham, co ma mi do powiedzenia. Daje mi dużo inspiracji. Często czytam Pismo Święte – kilka razy w tygodniu. Właściwie to nie ma dnia, w którym nie pomyślałbym o Jezusie. Nie ma dnia ani godziny, w której bym z Nim nie zamienił słowa. Często są to kłótnie. Czasem nawet bójki.

    Wiem, że KK zmienia się. Nie chcę, aby w dobie nieprzemyślanej, płytkiej i tandetnej sekularyzacji upadł. Myślę, że nie upadnie. Kultura bez KK byłaby o wiele bardziej uboga.

    Jest jedną z najwyższych inspiracji. Owszem, jest dla mnie Bogiem.

     

    http://www.youtube.com/watch?v=ZlCDh4dT7Rg&feature=related

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  5. lechowski

    KK jest piękniejszy niż go sam opisuję 😉

    Bartoszu, myślę, że doprawdy w KK jest wile „niewierności”, która wypływa z naszych ludzkich niewierności i grzechu. Ba nawet czasami jest gorzej niż nam się wydaje, ale nie jest aż tak źle jak piszesz. Oczywiście to są Twoje odczucia i masz do nich prawo. Ja natomiast mam obowiązek przy każdej takiej okazji zrobić rachunek sumienia, z tego, że inni nie doświadczyli świadectwa w moim Kościele. Pewnie warto by było, abym o tym pięknie Kościoła więcej pisał. Jednakże, jeśli piszę o sprawach trudnych to dlatego, że ten Kościół kocham, a nie dlatego, że nie ma w nim spraw pięknych. W jednym z moich ostatnich tekstów dotyczących dialogu z młodzieżą jest wiele krytycyzmu, aczkolwiek mógłbym napisać tekst, który jest przepięknym świadectwem żywego Kościoła. Również tego w Madrycie na Światowych Dniach Młodzieży. To świadectwo setek  tysięcy młodych ludzi nie było jakąś hipokryzją. Poświęcenie kolejnych tysięcy księży i biskupów, wypływało z autentyczności, życia Ewangelią. Czy to znaczy, że jesteśmy idealni? -nie! jesteśmy grzeszni, jesteśmy słabymi ludźmi… czy to nas usprawiedliwia? -nie! Musimy, każdego dnia porządkować nasze osobiste życie od nowa… choćby było ono „stajnią Augiasza”.

     

    Czsto piszę krytycznie o Kościele, który sam tworzę i kocham. Czynię to z troski, choć nieukryam, że zadaję sobie pytanie, czy nie jest to zbyt jednostronne, bo przecież w nim tyle piękna… ale jak o nim pisać do tych, których nie znam osobiście, tak, aby moje słowa nie brzmiały zbyt „pusto”. Wszak słowa słowami, a tutaj potrzebne jest świadectwo życia. Ja akurat doświadczam w tym Kościele wielu takich świadectw i pięknych postaw. Życzę ci Bartoszu abyś również takie osoby spotykał w swoim życiu. 

     

    Twój obraz Kościoła, jest dość stereotypowy. Oczywiście to są Twoje odczucia i nie chcę z nimi dyskutować. Ba wiem, że wielu ludzi odbiera tak Kościół. Nie będę się wdawał w polemikę, ale tylko jedno zdanie mnie rozbawiło, że „Kościół kojarzy Ci się z alkoholowym oddechem mężczyzn” :D, oj może kiedyś i tak był, kiedy nie pójście w niedzielę do kościoła, był traktowane, jak zaprzeczenie podstawowym normom zachowania i kultury. Dzisiaj z doświadczenia wiem, że prawdziwi imprezowicze zostali w domu. Oni bawią się do niedzieli rana, i idą spać, aby w poniedziałek pójść do szkoły czy pracy. Oni nie interesują się już niedzielną Eucharystią…  Tak więc prawdziwie alkoholowy oddech jest gdzie indziej. Może go nie widać bo  wydobywa się w zaciszu ludzkich mieszkań.

     

    Podobnie z tymi księżmi lubiącymi wódkę… oj kiepskie mam zdanie o polskim klerze…, ale sam jestem abstynentem i znam takich wielu 😉

     

    Oczywiście nie polemizuję i nie uprawiam apologetyki, to są Twoje odczucia a ja biję się w pierś… może naiwnie, ale ufam, że moje krytyczne teksty sprawią, że w Kościele, będzie mniej zgorszenia, a więcej świadectwa.

     

    A to, że być w Kościele nie jest łatwo to wiem… wiem, również że jest warto.

     

    Podsyłam jeszcze link do świetnego wywiadu pana Zbyszka Nosowskiego, który myślę, że jest również dobrym świadectwem potwierdzonym Jego Życiem i postawą: http://gosc.pl/doc/1024994.Spadl-mi-pan-z-nieba 

     
    pozdr.
     
    Odpowiedz
  6. ahasver

    Zgodzę się z Tobą, Arkadiuszu. Jestem człowiekiem neurotycznie wrażliwym i dlatego czasem nie mogę wytrzymać na mszy. Częściej wychodzę niż pozostaję, częściej nie chodzę niż chodzę. Trochę zawodzą mnie ludzie, niestycznosć ich czynu z moralnością, którą głoszą. Być może masz rację, że jest to niezależne od samej intencji KK; zawodzi czynnik ludzki, a nie boski.

    Z resztą – każdy w jakiejś mierze zamyka się na dialog, każdy gdzieś w głębi duszy pragnie postawy radykalnej. Nie wiem, czy KK mówiąc o dialogu mówi szczerze, skoro przecież chodzi mu o radykalizm zbawienia duszy. Być może dialog jest tutaj ekumenicznym narzędziem, niemniej nie wiem, w jaki sposób KK chce pogodzić jedyność chrystusowej drogi z możliwością zbawienia duszy w innych religiach? Dla mnie osobiście Chrystus jest Mistrzem. Nie do końca takim, jakim myśli Go wspólnota.

    A czy Twoim zdaniem – On może pojawić się na samotnych, pozawspólnotowych drogach?

    Pozdrawiam serdecznie

     
    Odpowiedz
  7. wykeljol

    Kościółpiekny i brzydki.

    Wystarczy przejsc z jednej aprafii do rugiej, żeb zobaczyć przeprastne róznice.

    Przekonałam sie też, że nie chodzi za bardzo o dobre wykształcenie teologiczne(choć w wiekszości by się przydało.)  

    Kiedys św. Teresa s Avila zaprosiła do wpółzawodnictwa braterski klasztor karmelitów ś. Jana od Krzyża. Każdy miał cos zrobic dla Jezusa, coś wyjątkowego. Siostry i bracia prześcigali się w przerzeczeniach wielu modłów i osterej ascezy, aTeresa napisała tak: Wygra ten, kto przez rok będzie znosił bez szemrania w posłuszeństwie rozkazy głupiego i grubiańskiego przełozonego. Bo to najtrudniejsze. 

    Pomjając aktualnośc tej wskazówski – nie ma co narzekać; z tego narzekania przebija postawa oczekiwania samych miłych i dobrych spotkan i przezyc w Kosciele. Nie będzie tak. Szkoda oczywiscie i żal, że godzina niedzielnego spotkania z Panem upływa na słuchaniu niemądrych i zacietrzewionych politycznych wypowiedziach agresywnych i zamknietych ludzi, którz zostali(nie wiem jak) kapłanami. Czasami tez wychodze podczas takiego kazania- choć mam wyrzuty sumienia. Ale potem wracam. Bo niezaleznie od poziomu, duchowości, wychwania i delkatności księdza- dodkonuje sie zawsze cud Ofiary. Jak ktoś kiedyś ładnie powiedział- niewazne jakie zately ma ksiądz-może być też głupia rura łaski. Choc wiem, jak bardzo trudne to jest dla wiernych.I oczywiście nie powinno byc to norma. Jednak świętośc nie polega na atrakcyjnosci(choc moze się z nią łączyc czasem). Liturgia oczywiscie powinna byc odprawiana z jak największa starannoscia. Spowiedź słuchana z jak najwieksza miłoscią. Pogrzeb odprawiany ze współczuciem, a chrzest i ślub z radoscią. A że tak często nie jest- ma zasługe ten, który to wytrzyma i z tego powodu nie odejdzie.  Bo w koncu przychodzimy co Pana, który ma lepszych i gorszch rbotników. 

    Zawsze myśle, ze kapłaństwo jest powszechne. Masz pretensjie do swojego księdza? Po pierwsze mu to powiedz(spokojnie, bez pretensji, z miłosci do niego), a po drugie- zastanów sie co z Twoim własanym kapłaństem? Czy dajesz mu przykład? Czy umacniasz go? On pije? Ty za to nie pij. On jest grubiański wobec ludzi- ty bądź delikany. , Nie chce rozmawiac z degeneratem i alkholokiem- ty idźż i rozmawiaj. Nie umie słuchać- wysłuchuj ty. Nie chodzi z własnej woli i potrzeby na adorację? Chodż za nie go i dla niego. I tak dalej. Przyjzyj się, co robi, jak pracuje, a może jest taka dziedzina, że niespodziewanie pojawi Ci sie jego dobra i piekna strona? Pracowitość, wrażliwośc, niesmiałośc…Może jest samotny i słaby? Może przezywa wypalenie i pustynię wiary? Moze przezywa straszne pokusy, albo jakies tragedie, z którymi nie może sie z nikim podizelić.? Może trzeba go codziennie wspierac modlitwą, żeby dobrze przezył dzień?

    I proś Boga, żeby otwarły się umysły i serca jego sług. Żeby ich umacniał na klażdy dzien kapłańskiej posługi. Ja tam widze, ze to działa. Poza tym jesli tak robię( anie zawsze mi się to udaje i widze, jakie to trudne) nagle spotykam coraz mądrzejszych, lepszych i postepujacych w świetości księzy. Za co Bogu dziekuję, bo serce rośnie.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code