Czas pojednania

Rozważanie na Środę Popielcową

Dzisiejsze czytania

„W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem” – powiada św. Paweł w II Liście do Koryntian. Kościół katolicki poprzez porządek roku liturgicznego zachęca nas dzisiaj, abyśmy nie odkładali owego pojednania na bliżej nieokreśloną przyszłość, lecz abyśmy zajęli się nim właśnie teraz.

Pojednanie. Piękne słowo spokrewnione ze słowem: jedność. Pojednanie – koniec okresu kłótni i sporów; usunięcie wzajemnych napięć i podjęcie próby wspólnego budowania; doprowadzenie do zgody mimo wcześniejszych różnic. Pojednanie – powrót do jedności.
 
Doskonała jedność to Bóg. Za jednością Boga i jednością z Bogiem, którą jako ludzie utraciliśmy poprzez grzech, tęsknimy tak czy inaczej. Pragnie jej nawet ten, kto nie wierzy w istnienie Boga czy w możliwość powrotu do utraconego ładu, naprawienia zerwanych więzi. Ci, którzy podejmują próby powrotu do pierwotnej jedności, wiedzą jednak, że człowiek nie może osiągnąć tego o własnych siłach. Pozostawiony samemu sobie byłby skazany na niepowodzenie lub na popełnienie jeszcze większych błędów niż dotychczas.
 
Za czterdzieści dni będziemy obchodzili pamiątkę zmartwychwstania Jezusa. Przypomnimy sobie wtedy, jak wiele Bóg uczynił, aby unicestwić największą różnicę między Nim i nami – grzech. „On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą” – pisze św. Paweł w II Liście do Koryntian. I dalej przestrzega: „Napominam was, abyście nie przyjmowali na próżno łaski Bożej”.
 
Na drodze pojednania nie jesteśmy sami, ale od nas również zależy bardzo wiele. Jezus pokazuje dzisiaj, jak możemy pomóc Bogu, który chce nas zbawić i przyprowadzić z powrotem do siebie. Mówi mianowicie o jałmużnie, modlitwie i poście. Przyjrzyjmy się bliżej tym trzem ewangelicznym sposobom współdziałania z Bożą dobrocią.
 
Jałmużna – sposób pojednania z innymi ludźmi. To nie tylko okolicznościowa świąteczna paczka dla ubogich albo pieniążek wrzucony do puszki „Caritasu”. Zanim zdecyduję się dawać jałmużnę, warto zastanowić się, co dzieli mnie tak naprawdę od innych ludzi. Czy tylko to, że ja posiadam jakieś materialne dobra, których oni nie posiadają? A może mam brzydkie nawyki, utrwalone sposoby zachowania, które utrudniają innym życie albo sprawiają, że inni czują się źle w moim towarzystwie? Może mam wobec kogoś niespłacone długi wdzięczności lub inne nieformalne zobowiązania? Może powinnam przeprosić, wyjaśnić nieporozumienia, wyciągnąć rękę do zgody? Niech moją jałmużną stanie się próba przezwyciężenia tych podziałów.
 
Modlitwa – sposób pojednania z Bogiem. Każda szczera modlitwa przypomina, jak wiele dzieli człowieka od Boga. Wzgląd na ludzką niedoskonałość kazałby wątpić, czy tę przepaść można w ogóle pokonać i przebyć. Istotą modlitwy jest jednak właśnie to, aby zdać się na Boga, pozwolić Mu prowadzić nas ku sobie. Ideałem byłaby taka postawa, jaką przyjmuje całkowicie niewidomy, który musi zaufać swojemu przewodnikowi, aby dokądkolwiek dojść. Albo modlitwa Jezusa w Ogrójcu: „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!” Pojednanie z Bogiem może nastąpić, gdy całe życie stanie się modlitwą.
 
Post – sposób pojednania z samym sobą. Powstrzymywanie się od spożywania pewnych potraw czy od innych przyjemności to zaledwie zewnętrzny znak tego, czego oczekuje „Ojciec, który jest w ukryciu”. Naprawdę chodzi o to, aby odnaleźć równowagę między swoją duchowością i cielesnością, a dokładniej, aby te dwa nieodłączne elementy ludzkiego funkcjonowania przestały ze sobą walczyć i zaczęły możliwie harmonijnie współpracować. Dlatego post nie powinien być umartwieniem. To raczej czas próby, gdy ograniczając się w pewnych dziedzinach, mamy szansę zobaczyć, czego rzeczywiście potrzebujemy, a co jest tylko lepszym lub gorszym naddatkiem.
 
W Środę Popielcową uznajemy swoją grzeszność oraz marność i niedoskonałość wobec Boga. Nie jest to oczywiście przyjemne, ale dostrzegając właściwe proporcje, czynimy pierwszy niezbędny krok ku pojednaniu, dajemy Bogu znak, że chcemy się z Nim pogodzić. Wkrótce przy dźwięku wielkanocnych dzwonów, w roztapiającym zimowe troski wiosennym słońcu spotkamy zmartwychwstałego Chrystusa i upewnimy się, że nie zostaliśmy zlekceważeni. Mamy teraz trochę czasu, aby dobrze przygotować się na to spotkanie.

 

ash-wednesday-721368.jpg

 

12 Comments

  1. zofia

    popiół i ogień

     

    Małgorzato – ciekawa ilustracja do rozważania…
    czemu ten skruszony (?) zrezygnowany (?) błazen (?) przypomina mi opowiadanie Kierkegaarda o błaźnie i pożarze we wsi… czy nawoływanie skierowane do świata nawracajcie się znajduje jeszcze posłuch, czy… już tylko sobie wołamy…?
     
     
     
    Odpowiedz
  2. Malgorzata

    Popielcowy Arlekin

    Arlekin wprost ze sceny commedii dell’arte, nie zmieniwszy nawet stroju, trafia do skromnej izdebki – na odwyk, rzec by można, od teatralnych iluzji, pustego śmiechu, gwaru, pośpiechu. Pewnie, że mu smutno, bo efekt odstawienia narkotyku zawsze bywa trudny do przetrwania. Nie brakuje mu jednak światła i w tym cała nadzieja. Może Arlekin dojrzeje z czasem do zmiany stroju, może zmieni swoje teatralne emploi, a może uwierzy, że życie to coś trochę poważniejszego niż teatr… Tak w każdym razie osobiście odczytuyję sobie ten obraz.

    A czy ktokolwiek słucha wezwań do nawrócenia? Myślę, że dla chrześcijanina nie jest to pierwszoplanowy problem. Świadectwo jest przecież ważniejsze niż nawoływanie.

     
    Odpowiedz
  3. zibik

    Pojednajmy się i nawracajmy !

    Rozpoczynamy okres Wielkiego Postu, ale czy jesteśmy dostatecznie świadomi, czy rzeczywiście czujemy, odczuwamy to, że Bóg czegoś, od nas oczekuje, a może nawet pragnie i domaga się ?…..

    Osoby duchowne, również świeckie wielkoduszne, mocno i głęboko wierzące, także zatroskane o nas i nam życzliwe. Zwracają się lub będą zwracać z prośbą lub apelem : Pojednajcie się z bliźnimi i z Bogiem Trójjedynym.

    Co wówczas mają na myśli ?…… dlaczego akurat my katolicy i chrześcijanie mamy się z Nim pojednać, jakbyśmy do tej pory byli Jego przeciwnikami, czy wrogami ?….

    Chrystus i Jego uczniowie wołali : nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię – czy to wezwanie jest nadal aktualne i dotyczy nas ?………

    Dlaczego, skoro ufamy Bogu, odwzajemniamy Jego miłość i staramy się żyć w miarę przyzwoicie ?….

    Czy nie jest to wezwanie do tych innych, gorszych ?……Przecież ja…….

    Szukając odpowiedzi na w/w i inne pytania warto przywołać słowa Jezusa-Chrystusa :

    "nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników" , oraz " weź przyjacielu, co twoje i ODEJDŹ " (z przypowieści o robotnikach w winnicy)

    Tzn. zamknij się w twoich wyobrażeniach, przeświadczeniach, przekonaniach, wybranym i realizowanym sposobie życia i nie zawracaj mi więcej głowy. Ciesz się tym, co masz, skoro nie chcesz pojednać się i nawrócić – iść za Mną i odejdź. Oj…..bardzo źle, kiedy Pan Bóg mówi nam ODEJDŹ !!!

    Szczęść Boże – Ojcze nasz !

     
    Odpowiedz
  4. artur

    Taka sztuka dla Ciebie kimkolwiek jesteś kochany człowieku

     

    Właściwie to mam ferie bo moi bliscy je mają ale napisałem coś co znalazłem na śmietniku w zimową śnieżną noc. W cudzysłowiu lub w cudzysłowie prawie.

    Sztuka Alef.

    Zmierzch zapadał nad teatrem wokół którego zbierali się ludzie.
    Drzwi otworzyły się i pozwolono zasiąść wszystkim wygodnie. Co poniektórzy z widzów trzymali w ręku kawę a inni herbatę z cytryną.
    Światła w hali teatru przygasiły się dając znać że niedługo zacznie się przedstawienie.
    Na scenie pojawił się błazen który ciężkim głosem zapowiedział:
    Zapraszam na teatr jednego widza. Ludzie popatrzyli na siebie ze zdziwieniem jakby niedowierzając swoim oczom. Przecież nas jest wielu? Pomyśleli.
    Światła zgasły.
    Jeden wielki leflektor punktowego oświetlenia zatrzymał swoje oko na środku sceny.
    Kotary sceny przyglądały się milcząc.
    W ubraniu Arlekina , , wszedł niechętnie jakby ciężko stąpając wysoki męszczyzna. Jego ubranie zakrywało jego wnetrze. W sercu trzymał zwinięte w rolkę kartki pergaminu.
    Siedział nieruchomo jakby był rzeźbą a nie żywym człowiekiem. Na widowni słychać było pomrukiwania i zniechęcenie. Jeden widzów krzyknął:
    No! Zaczynaj.
    Śmiali się ludzie.
    Aktor stał jakby wyczekiwał na czas.
    Nagle z wielkim hukiem uderzono w bębny naśladujące uderzenie pioruna.
    Okno wielkiej Bożej piramidy otworzyło swój krzyż.. Owoce ludzkich serc rozsypały się po scenie, niektóre z nich zatrzymując się jak małe gwiazdki.

    Zapadła Cisza.

    Aktorski otworzył swe usta i przmówił:

    Dziś rano na śmietniku ktoś wyrzucił książkę.
    Po chwili rozwinął trzymane w sercu pergaminy i zaczął czytać:

    O, kidyż na Konic szerokie rzesze ujmować będą dzieło Boże w ścisłym związku z osobą twórcy, a osobę twórcy w ścisłym związku z innymi ludźmi. Kiedyż wreszcie pojmą, iż wszelki wyraz, wszelka forma nie rodzi się z jednostki tylko lecz że się wytwarza ze stosunku człowieka z człowiekiem i że ten sam twórca może objawiać się mądrze, albo głupio, wzniośle albo podle, zależnie od tego jak jest naciśnięty jak ograniczony jest drugim człowiekiem. Że wszelkie dzieło jest jeno znikomą cząstką człowieka, podobnie jak człowiek jest tylko czasteczką ludzkości. Czyż nigdy z hańbiących obłoków nie zejdziemy na grunt realizmu psychologicznego?
    Arlekin przestał czytać ponieważ na scenę ktoś wrzucił swoje oburzenie.
    Niektórzy przewracając krzesła szli ku wyjściu machając ręka z pogardą.
    Pogadaj do buta !Krzyknął jakiś chłopak z trzepaka. Idę na piwo.
    Na widowni siedziało jeszcze kilka osób.

    Aktor powolnym głosem jakby rozpalając domowe ognisko Boże czytał :
    O ciężko i głupio jest tworzyć gdy wszystko co powiesz jest Ci przypisywane w całości, jak gdyby nikt inny przez ciebie nie mówił, tylko ty sam, jak gdyby twa forma nie była jedynie iskierką pomiędzy tobą i twoim odbiorcą-gdy nie możesz być nigdy sobą, to znaczy zmiennym niedorozwiniętym, niedojrzałym, żywym, lecz musisz występować w farsie jakiejś fikcyjnej statyki;

    Na widowni podniosła się para ludzka i wzdychając ciężko machała w kierunku Aktora.
    Ale nudzisz!
    Drzwi teatru zamknęły się i na widowni został tylko jeden widz.
    Kim był zastanowił się Aktor. A może kim była?
    Nie widział widza który był jego jedyną nadzieją na doczytanie siebie.

    Ciągnął więc dalej odczyt. Zwracając się do jednego widza.

    Czy i Ty sądzisz , że piszę lub czytam Cię swoimi oczami nie po to, by się zmieniać kształtowac rozwijać i stwarzać, lecz dlatego właśnie że jestem już stworzony i ukształtowany?
    Czyż nigdy istotne wyczucie współrzędności, zależności, rozwoju, przemiany nie uszlachetni dzisiejszej naiwnej i formalistycznej koncepcji świata i człowieka tych którzy właśnie wyszli, jako coś określonego i wyznaczonego, czegoś co się ruszając nie rusza, nie żyje?

    Jakiż jeszcze powinienem być w swym słowie do ludzi, do ciebie skoro natura nie obdarzyła mnie duchem bosko genialnym?
    Czyż nie powinienem zbliżyć się do Widowni, do Ciebie, w całej mej żywej niedostateczności, w swoim nie wykończeniu i nieustaleniu. Porzucę dla Ciebie fikcję form skończonych, widowni drugiego rzędu która wyszła.
    Niech moja forma stwarza się dopiero w kontakcie z ludźmi przy wielu stołach i na oczach społeczeństwa, niech się wywiązuje dyskusja i wymiana zdań pomiędzy prawdą prywatną a zbiorową i niechaj w tej dyskusji oczyszcza się zarówno jedna, jak i druga prawda . Katolicko ? protestancka też.

    .Nie przyrządzajcie się!
    Nie doskonalcie w zamkniętym pokoju po to by dopiero ukazać się ludziom w stanie przyżądzonym i udoskonalonym, występując z dziełem ostatecznym, gdyż to jak doświadczenie uczy nie leży w waszych możliwościach. Nie usiłujcie pisać tych rzekłbym książek skończonych i na wieczność całą, niechaj każda książka i wpis wasz na scenie życia Tezeusza będzie doraźna i wynikająca z waszej aktualnej sytuacji społecznej i towarzyskiej.
    Nawet nie próbujcie zapomnieć o ludziach na rzecz abstrakcyj mistyczno liturgicznych do których rzeście duchem nie dorośli a przeciwnie niech słowa wasze będą sztuką z człowiekiem. Niech powstaje ona nie z pseudobezinteresownych kontemplacji zjawisk, lecz z osobistego życiowego interesu. Porzucam więc obiektywne powieści, dramaty i eposy a podejmę bardziej subiektywne formy obcowania z ludźmi.
    Piszę więc do nich listy, zwierzam się im i wyznaję siebie, drażnię czasami i prowokuję ich moim piórem a to po to aby oni mnie prowokowali. Rozkoszujcie się w sobie wzajemnie.
    Rozwiązujcie na innych swe kompleksy aby i owi inni mogli na was swe kompleksy rozwiązywać. Wyzyskajmy w pełni dynamike i potężną moc uzdrowicielką drugiego człowieka jakkolwiek by się zwał. Dbajcie o to aby miedzy wami a czytelnikami powstał ten napięty stosunek psychiczny w którym obie strony nawzajem się ścierają , szlifują kształtują.
    Jakże rózni się twórczość internetowego forum od zacisznej sztuki pisarstwa dawnych czasów. Dawniej.
    Pisarz po cichu tworzył sztukę aby stać się sławnym .
    Dziś przeciwnie każdy z piszących walczy z ludźmi jawnie o swą krasę i stąd dopiero na marginesie tego czy innego forum, tej sprawy życiowej, w sposób niejako mimowolny urodzi się sztuka. I dzieje się to nie na papierze ale poprzez monitor na żywej osobie a każdy wpis na forum zmienia coś w naszym wewnętrznym stosunku do ludzi, iżbyś, wyszedłszy nazajutrz na miasto czuł już, że oto coś nowego się w Tobie zrodziło pomiędzy tobą a gromadą. Wywalczyłem sobie prawo do głupoty, błędu i nieudolności, przestać chcę poprawiać innych jak Ojczulek jakiś.
    Niech na nas się uczą, morał niech powtaje z naszej dyskusji z ludźmi.
    Samotniczą pracę zastąpmy żywą współpracą z człowiekiem.
    Wówczas będziemy służyć narodowi, państwu , Kościołowi, gatunkowi, gdyż gatunek dużo mniej się troszczy co w was jest już uładzone, kulturalne, uporządkowane , niż o to co jest dzikie, prywatne i nietowarzyskie. I będziecie służyć wyższej i powszechnej moralności gdyż każdy kto z pokora uzna swą niedoskonałość, uznaje tym samym prawo wyższej moralności.
    A ten kto w społeczeństwo wnosi własną rzeczywistość, z pełną świadomością że jego prywatna prawda jest cząstkowa i niedostateczna musi w każdej chwili ustąpić wyższej i powszechnej prawdzie, ten jedynie swym życiem ożywia wielką ogólnoludzką prawdę, która nie powstaje z jakiejś pojedynczej doktryny , ale jest wynikiem miliona prywatnych racji wciąż się ścierających i żyje życiem swoich cząstek. Im żywsza, prawdziwsza, lepiej osadzona w rzeczywistości i bardziej świadoma siebie jest jednostka tym silniejsza i bardziej prawdziwa jest Katolickość ludzka ? czyli powszechność, a recytowanie cudzych wspaniałości choćby najszczytniejszych nie doprowadzi do niczego. I wówczas panowie gdy przyjmiecie tę skromniejszą, ale prawdziwszą postawę, godność wasza będzie uratowana.
    Bo dzieło Wasze będzie tylko narzędziem waszego obcowania z ludźmi, niczym więcej wy zaś sami będziecie czymś lepszym i większym od waszego dzieła.
    I jeśli przytrafi się wam napisanie dzieła nieudolnego i niemądrego powiecie:
    Doskonale!
    Napisałem głupio, lecz nie zawierałem z nikim kontraktu na dostawę samych tylko dzieł doskonałych przed martwych powstaniem.
    Dając nieraz wyraz swej głupocie cieszę się z tego bowiem niechęć i surowość ludzka jaką pobudziłem przeciw sobie kształtuje mnie i urabia, stwarza jak gdyby na nowo i oto jestem jeszcze raz na nowo narodzony.

    Czyż taka odpowiedź nie wiewa was boskim powiewem życia i rzeczywistości czy widzicie jak nikną od razu wszystkie śmieszności i upokorzenia?
    Tak oto jest droga którą zamierzam iść.
    Żądajcie od siebie abyście zerwali z przeświadczeniem że pisarz powinien być sługa swojego wpisu ? odtąd bądźcie jego panem.
    Przestańcie przystosowywać się do dzieła które piszecie i nie utożsamiajcie się z formą, nie zamykajcie się w cząstce. Zamiast narzucać innym i sobie tę waszą przypadkową i niedobrą formę katolicyzmu, sprzymierzcie się z innymi ludźmi w dobrym Katolicyźmie a wierzę nadejdzie dzień w którym ludzkość nauczy się mówić do siebie z miłością i na drodze świadomego wysiłku osiągnie ten sukces że słowo nasze przestanie być ni przypiął ni przyłatał jak gruszka na wierzbie.

    Światła zgasły. Zapadła cisza.
    Arlekin otworzył okno domu i złożył w nim słowa które znalazł na śmietniku.
    Do dziś nie wie z jakiej książki je cytował albowiem kartki nie miały tytułu.

    Aharon dla Małgorzaty2009

     
    Odpowiedz
  5. awer

    Głos ze sceny.  

    Z widowni słychać głośne oklaski BRAWO!!! krzyczy "tłum".


    Tylko czas – pozwala ocenić przesłanie

    tylko w nim uzyskasz odpowiedź

    i poznasz ludzi powołanie”.

     

    Jestem osłem

    i tak mi wygodnie.

    Głowę mą ciągnie

    nieustanna grawitacja,

    z uporem moim własnym.

    Patrzę na świat i myślę

    o żłobach – co owies…

     

    Lecz nieoczekiwanie, wśród osłów osłem się stanie, ten co nim zostanie.

     

    Pełen szac… Aharonie. Pełen szac…

     

     

     
    Odpowiedz
  6. artur

    Adamie Kochany.

     

    Dzięki za to co napisałeś.

    Chciałbym jednak podkreślić że ja jedynie znalazłem jak  ten klaun  te  kartki w śniegu i w dodatku na śmietniku. 

    Nie wiem kto je tam zostawił nie wiem również  kto je napisał, ja jedynie je podniosłem z mokrego śniegu mojego serca  i jak to już u mnie jest stałem się ich ,,zwiastunem,,. 

     

     

    Świat jest niesamowity. 

    Czasem jednak męczy mnie to wszystko. Bo ludzie się nie kochają tak jak im to zostało przeznaczone.

     

    Życie jest sztuką.

     

    Mam ferie więc jak byś coś napisał to mogę nieodpowiedzieć.

     

    To znaczy moi bliscy mają więc i ja mam.

     

    Hej. 

     

    +

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  7. awer

    Wystarczy że podniosłeś i przeczytałeś…

    Wystarczy. Rok temu Andrzej w jednym ze swoich pierwszych blogów pisał o odwadze.

    Pokora.

    Czym ona jest?

    Jedna z moich definicji pokory, zaznaczam, moich tzn dla mnie właściwych jest taka:

    "Pokora to stan ducha, który ogranicza mnie w wyznawaniu pewnych pojawiających się niekiedy w mej głowie myśli. (zapisuję je zazwyczaj innym kolorem długopisa). Nie wyznaję (w znaczeniu akceptacji i znaczeniu komunikacji) ich dlatego, że się między innymi  ich boję(albo raczej wynikających z nich konsekwencji). Spotykam je zawsze wtedy, gdy docieram do sedna ujawnień dna jakiegoś głębszego problemu natury społecznej, duchowej lub kulturowej, problemu ściśle związanego z podstawowym pytaniem o "sens życia". Wymagają te myśli bowiem dodatkowych przemyśleń, releksji, namyśleń a czasami "intuicyjnych" objawień. Pokora zawsze znajduje się w miejscu którego nie jestem pewien.

    Wniosek? Miejsc takich są setki, dziesiątki tysięcy wręcz, rozpoczynając od pierwszej zapomnianej lekcji z mojego wczesnego dzieciństwa. Jeden z wniosków  zdecydowanie publiczny to:

    nim coś powiesz, zastanów się czy to co chcesz głośno powiedzieć ma jakikolwiek sens.

    Gdzież znajdziemy lepsze miejsce do tych "sprawdzeń" jeżeli nie wśród ludzi? 

    Jesli nie w ogniu dyskusji? Parafrazując Aharona – sztuka powstaje między innymi w  "zwarciu".

    Mogę do tego dodać, że jest błyskiem. Czym lepszy  "flow" pomiędzy  "artystą" (może nim byc uczestnik dyskusji) a odbiorcą i odwrotnie, tym widoczniej zarysowany jest jej obraz. Działa on wtedy we wszystkich kierunkach. Tak mi mówią moje doświadczenia sceniczne. Właśnie w tym czasie i tym miejscu nastepuje pełna i prawdziwa komunikacja między ludzmi.

     

     
    Odpowiedz
  8. ahasver

    Chwała zatraceniu!

    Tylko skrajny brak pokory, wyzwanie stawiane Bogu, tylko szaleństwo idące w zatracenie jest w stanie poruszyć dogmat z piedestału, zatrząść podstawami ludzkiego myślenia – i choć kończy się dramatem i odbiciem własnej próżności o szorstkie dno, po po wzniesieniu się ponad poziom własnego upadku, jesteśmy wdzięczni dzikim Duchom za brak pokory, pychę, bezczelność, która wypchnęła nas z wygodnej sztuki kwietansu i wzniosła – poprzez stymulans – do uchwycenia wspaniałem istoty życia. Grzech jest wskazany. Mniejsza o komunikację między ludźmi! – myśl prawdziwa, myśl żywa powoduje, że ludzie zabijają się wzajemnie. Mniejsza o ich błędy! Tylko wyższe duchy mogą bez pokory głosić swoje myśli, które stanowią dar – i spływają hojnością jak miód, leczący rany duszy. Pokora i uniżoność, litość i lęk – afekty te idą w parze. Krzyczcie ku Słońcu i wyzywajcie je na radosny pojedynek, choćbyście mieli spłonąć w nim; jakże radosna była śmierc Ikara! W filozofii idzie się na żywioł, na śmierć! Czcijcie powagę tego rzucającego wszelką powszedniość wezwania! Uczcie się, cierpcie i cieszcie, życie jest przyjacielem!

    http://www.youtube.com/watch?v=bn7Z2hxywrk&feature=PlayList&p=7CBA6474C7C19CC5&index=5

     
    Odpowiedz
  9. ahasver

    Czy rozumiecie, chłopaki?

    Pokorę należy przekuć w trwogę; przeciwieństwo lęku. Trwoga to stan, w którym przyjmujemy świat taki, jakim chcemy go przyjmować, ale w chceniu owym chcenie jest tożsame z przedmiotem chcenia; nie jest to widzimisię – oznaka słabości. Mniejsza o mnie! Mnie nie ma! Jaka jest więc jedyna możliwość chcenia? Jest nią wola, która sama siebie chce jako woli. Wola Woli: Jest nią życie.

    Czy zostałem zrozumiany?

     
    Odpowiedz
  10. ahasver

    Mhhh…

    Nie rozumiem – nawiasy nic nie wyjaśniają.

    P.S. Dzikiej nie znasz – Ona Ciebie też nie, więc jej nie będe pozdrawiał.

    P.S. II. Chcę być – więc bardzo jestem. W nawias wstawiam: Coraz lepszy, wyższy.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code