Być Twoim świadkiem, Panie

 
Rozważanie na Piątek V tygodnia Wielkiego Postu, rok A2

Rekol__Wielk__2014.jpg

Odpowiedział im Jezus: "Ukazałem wam wiele dobrych czynów pochodzących od Ojca. Za który z tych czynów chcecie Mnie ukamienować?" (J 10, 32) No tak… Może ktoś i robi dobrze… Niech mu tam i tak będzie. Zawsze potrzebny jest ktoś, kto pocieszy, poda rękę, przytuli, powie dobre słowo… Większość z nas chciałaby tego doświadczyć. Dobrego czynu. Przecież nam się należy, aby ktoś nas wspomagał, coś dla nas zrobił czy za nas zrobił, był dla nas dobry, wyręczył nas, zrozumiał nas…, może nawet życie oddał. Przecież to takie oczywiste. W gromadzie zawsze się taki znajdzie. Można go wykorzystać. Nie poskarży się, słowa złego nie powie, nie odgryzie się, nie złorzeczy, nie zemści się przy najbliższej okazji. Ba, nawet wstawi się za nami, wytłumaczy nasze złe czyny…

Odpowiedzieli Mu Żydzi: "Nie chcemy Cię kamienować za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że Ty, będąc człowiekiem, uważasz siebie za Boga" (J 10, 33). Można rzucić w niego kamień, osądzić, oskarżyć, skrytykować, nie ufać, nie wierzyć. Jest na kogo złożyć winę. Po co słuchać jakichś niedorzecznych wyjaśnień? Po co zawracać sobie tym głowę? Po co się zastanawiać? Po co? Po prostu jest. Jest inny ode mnie, od ciebie. Może nie pasuje do nas, ale niech tam sobie cicho w kącie siedzi. Wtopi się w tło, w otoczenie. Nie odstaje od innych.

Tymczasem On naucza. Uzdrawia chorych. Mówi, że jest posłany przez Boga. Sam się tytułuje Bogiem? Uważa siebie za Boga? Syna Bożego? Bluźnierstwo jakieś. Ojciec jest w Nim, a On w Ojcu? Jak trudno to pojąć rozumem. A uwierzyć? Tak po prostu? Na słowo? Jego dokonane dzieła mają przekonać nas o tym? No tak… Dzieła mają świadczyć o Nim. Tak, ale nie mamy czasu przyglądać się im. Były, minęły. Mąci tylko ludziom w głowach. Po co go słuchać? Po co wierzyć? Może trzeba by wtedy zastanowić się nad swoim zachowaniem? Swoim życiem? Po co budzić w sobie rozterki? Trzeba z tym skończyć. Zagłuszyć sumienie. Posypać gradem kamieni, ukamienować.

Jezus jest blisko człowieka. Staje się człowiekiem. Ukazuje mu dobre czyny pochodzące od Ojca. Świadczy o Nim swoją postawą, swoim zachowaniem. Także dziś człowiek obawia się takiej bliskości. Nie dowierza. Nie ufa. Nie poznaje Go. Znajdujemy tysiąc powodów, dla których tak nie może być. Myślimy nawet, że to bluźniercza bliskość. Człowiek czuje się niegodny takiej bliskości. Obiecuje Mu, że będzie pobożny, że się nawróci, że w końcu zacznie go szukać. Ale niech On się do człowieka nie zbliża. Może być nawet groźny, byle daleko od jego życia. Po co słuchać ciągle tego samego? Po co to prawo miłości? Po co te dobre czyny? Człowiek ma plan na swoje życie.

Jednak Bóg jest miłością. Jezus Chrystus jest odbiciem miłości Boga do człowieka. Miłość objawia się w Jezusie Chrystusie. Prawdziwa miłość dzieli życie z tymi, których kocha. I nie tylko życie, lecz także śmierć. Dobre czyny to nic innego jak cuda Pana Jezusa. Przez nie Jezus chce udowodnić człowiekowi, że jest Bogiem, Synem Bożym, Mesjaszem, Panem i Bogiem, Zbawicielem. Ale pozwala nam w swojej wielkiej miłości na wolność. Człowiek może przyjąć te dobre czyny Jezusa albo je odrzucić.

Bóg działa na rzecz człowieka, aby go zbawić. Człowiek otwarty na Pana Boga jest w stanie rozpoznać to działanie. Aby zrozumieć czyny Jezusa, człowiek powinien przyjąć łaskę Bożą. Bóg szanuje wolność człowieka. Nie przymusza do wiary, do zaufania Jemu.

Nie nakazuje przyjmować orędzia zbawczego. Jednak dobre czyny mogą wynikać tylko z relacji człowieka z Bogiem. Gdy człowiek doświadczy relacji z Bogiem, doświadczy dobra, coś w nim pęka. Bóg kocha człowieka takiego, jakim jest. Jeśli człowiek przyjmuje Bożą miłość, to Bóg przemienia jego serce. Człowiek upodabnia się do Boga i też czyni dobro. Potrafi się tym dobrem dzielić i cieszyć.

"Starali się go pojmać". Ale to jeszcze nie ten czas. Nie ta pora. "Uszedł z ich rąk." Poszedł nad Jordan, by znów nauczać. Aby znów uzdrawiać. Mówić o swoim Ojcu i Jego miłości. O Jego wierności. Tam, gdzie Jan udzielił Mu chrztu. Gdzie jest świadek Prawdy. Świadek Bożej miłości. Jezus świadczy o sobie samym i o Ojcu. To, co Jan o Nim powiedział, jest Prawdą. Jan potwierdza słowa i dobre czyny Jezusa. Jan jest wierny głoszeniu Dobrej Nowiny aż do śmierci. "I wielu tam w Niego uwierzyło". Świadectwo Jana zaciekawiło i poruszyło sumienie wielu, którzy uwierzyli. Przyjęli oni Boga do swojego życia, a On ich przemienił i powołał do świadczenia o Nim. Współpracują z Bogiem, aby osiągnąć życie wieczne. Potrzeba nam świadków Jezusa. Potrzeba, aby świadczyć o Nim, Jego dobrych czynach, o tym, że jest Mesjaszem, który przyszedł odkupić i zbawić człowieka. Także człowieka, który żyje dziś, w dwudziestym pierwszym wieku.

Potrzeba, aby ciągle na nowo wskazywać Eucharystię, gdzie Jezus jest obecny w swoim Słowie, w którym ciągle świadczy o tym, że Ojciec jest w Nim, a On w Ojcu, że przygotował dla nas mieszkań wiele. Abyśmy to poznali i uwierzyli, że Słowa Twoje, Panie, są duchem i życiem, poznali i uwierzyli, że Słowa Jezusa dadzą nam życie wieczne. Tam Jezus jest obecny pod postaciami Chleba i Wina, karmi nas nimi na życie wieczne.

Aby świadczyć o Jezusie, potrzeba bliskiego spotkania z Nim. Potrzeba, aby ciągle na nowo dzielić się tym doświadczeniem Bożej miłości, doświadczeniem działania Boga w życiu człowieka. Doświadczeniem Bożej obecności, bliskości, zatroskania, wierności, pokoju wlewanego w serce człowieka, nadziei… Bo kiedy człowiek wzywa Pana, On go wysłuchuje. Potrzeba świadczyć o wielkiej radości, która się rodzi w sercu człowieka z tego, że Bóg jest obecny w życiu, że wspiera, że daje nadzieję, że pozwala się dzielić tą radością z drugim człowiekiem.

ANIEDZ-_NAUKA.jpg

Rozważania Rekolekcyjne

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code