Sztuka zamieszkiwania.
Kątynie Rozumu.
——————————————————–
3. Egzystencja jako trzecia Kątynia Rozumu.
Człowiek zamieszkujący rozumnie, dogląda rzeczy, konserwuję ją, przebudowuje bądź zachowuje przez wzgląd na nią samą – jej funkcjonalne piękno – oraz na pozostałe aspekty własnego zamieszkiwania: Zamieszkiwanie to również wychodzenie poza miejsce, pod warunkiem, że miejsce to umożliwia nam powrót do niego – zakorzenienie. Miejsce należy tutaj rozumieć w przenośni: miejscem jest samochód, droga, most, miejscem jest również sam człowiek, ukochana osoba. Warunkiem zamieszkiwania jest więc aspekt przeżycia, tak istotny dla Sztuki – pierwszej kątyni rozumu. Technika jako dążąca do utrzymania przetrwania i rozwijania przestrzennej relacji człowieka z Kosmosem, stanowi – poza teoriami naukowymi – materialny nośnik ludzkiej myśli. Stanowi świadectwo Nauki. Zawiera rzeczy, które przekonstruowujemy i otaczamy opieką. Rzecz jest sama w sobie całkowicie otwarta na pozostałe kątynie rozumu. Otwartość ta oznacza wartość artystyczną działa sztuki inżynieryjnej, wartość wiedzotwórczą, a także wartość ze względu na egzystencję człowieka. Rzecz jest dobra o tyle, o ile rozwija harmonię zamieszkiwania, wykraczając ze swojej techniczności w kierunku pozostałych kątyń rozumnego zamieszkiwania. W tym sensie rzecz stanowi niejako medium w nadawaniu światu jakości harmonii. Rzecz jest wartością bezwzględną w aspekcie rozumnego uporządkowania materii. – Rzecz należy otoczyć opieką jak rodzinny album ze zdjęciami. Natomiast „rozumność rzeczy” – jako najwyższa wartość, której intencja przez dzieło może prześwitywać, stanowi bezwzględną wartość intencji dzieła, leżącą poza dziełem, w bezpośrednim, nagim kontakcie pomiędzy artystą/twórcą i odbiorcą/użytkownikiem – wartości najwyższe nie egzystują pośród rzeczy, które mogą, lecz nie muszą być ich nośnikami. Rzecz stanowi tutaj tylko symbol – świadectwo intencji, odciśnięte jak ślad – w materii. Rzecz tkwi poza przyczynowością i celowością – warunkami sensowności, którą Rozum obdarza – ułaskawia świat. Ale wówczas rzecz powoli przestaje być rzeczą. Rzecz jest rzeczą tylko przez wgląd na człowieka. Stary samochód popada w niezdatność do użycia; „wypada z poręczności”, jakby to Heidegger określił. Rzecz obecna jako narzędzie, dzieło sztuki jest – tu, w czworokącie zamieszkiwania o tyle, o ile pełni jakąś funkcję harmoniczną pomiędzy tymi czterema elementami. Właśnie ze względu na egzystencję człowieka rzecz w ogóle jest; inaczej staje się „tylko” bytem, dezorganizującym się, od-rzeczawiającym skupiskiem materii. Co prawda przez taką „nieobecność w poręczności”, rzecz może stać się jeszcze bardziej rzeczą – np. jako obiekt kolekcjonerski, samochód stojący w muzeum. Niemniej pełni wówczas dalej jakąś funkcję przez wzgląd na egzystencję człowieka.
Rozumność szuka w rzeczy właśnie funkcji, podobnie jak w dziele sztuki – poza całą gamą doznań i uczuć w trakcie i po percepcji dzieła – poszukuje funkcji symbolicznej, doniosłości znaczeniowej dzieła albo jego estetycznej wartości samej w sobie, tzn. jakości nie podlegających bezpośredniemu odniesieniu do nie abstrakcyjnego świata. Dlatego najwyższą jakość rozumową, będącą wynikiem intensywnego przebłysku „Promienia Rozumu”, może uchwytywać w każdej rzeczy. – Czy to będzie karabin maszynowy, czy samochód. Rozumny jest epikurejski stosunek do doznawania rzeczy – czy to będzie wino, czy wspaniały wytwór kulinarnej sztuki, czy wspaniały motocykl, czy nowy, lepszy silnik zainstalowany w samochodzie, czy przejażdżka rowerowa, czy jazda na nartach; im czystsza i bardziej umiarkowana jest forma doznawania przyjemności estetycznej lub hedonistycznej w kontakcie z rzeczą, tym lepiej jest rozumowi przyswoić ich wartość. Panuje tutaj również zasada minimum: Im mniej bodźców potrzebuje człowiek do estetycznej lub hedonistycznej ekstazy, tym wyższa jakość jego rozumności. Rozum ogranicza bezład materii, porządkuje ją. – Stąd dawna zasada utożsamiania Boga z Rozumem i Plotyńska koncepcja materii czystej (niezorganizowanej) jako zła. Wiedza na temat tych „uporządkowań” sprawia, że w mniejszej ilości rzeczy – i w rzeczach mniejszych – potrafimy znaleźć ich ciężar gatunkowy, czyli ilość i jakość powiązań pomiędzy innymi rzeczami, zależnościami, relacjami, wartościami i całym światem wiedzy w ogóle. Rozumność działa ze względu na to, co najbardziej wyraża istotę całej rozumności: ze względu na Człowieka.
Powrócę do pytania, które zadałem w poprzednim artykule, przy rozważaniu o karabinie maszynowym. Tym razem pryzmatem nie musi być karabin; Czy możliwość, że zabiję kogoś lub siebie za pośrednictwem groźnego, czarnego, mocnego samochodu z dużym silnikiem, a więc wywołującego całą gamę doznań związanych z kultem drogi, niebezpieczeństwa, przygody i lawirowania na granicy ostatecznych sytuacji egzystencjalnych człowieka, albo – tak jak pewien Japończyk – „użyję” śmierci drugiego człowieka (co jest niemożliwe, bo śmierć należy tylko do Indywiduum) do stworzenia nietypowego dzieła sztuki (chodzi o krew rozbryźniętą na prześcieradle po samobójczym skoku z budynku), a w „granicach rozsądku” – stworzę coś, co tylko potencjalnie zabije człowieka, da mi większą wolność i sprawi, że lepiej i bardziej harmonijnie zacznę smakować życie? Czy nie zaostrzę konturów życia, czy nie uwypuklę jego wartości i zaznaczę jego wielkiego ciężaru i doniosłości przez to tylko, że dopuszczę możliwość jego negacji – przez siebie. Akt zabicia drugiego człowieka jest zawsze aktem władzy Boskiej. Konstrukcja egzystencjalna człowieka kontaktu z absolutnością nie wytrzymuje – stąd śmiertelnie poważny wymiar grzechu zabicia – jest naznaczony wymiarem Sacrum, którego człowiek nie dostępuję za pośrednictwem uświęcania życia, tylko świętokradczego nadużycia „władzy od Boga”. „Egzystencjalność” człowieka jest skończona – jest otwarta na nieskończoność czasu Boskiego, ale w kontakcie z Boskością tracąca swą ograniczoną tożsamość. Ostatecznie zmienić tożsamość, unifikując się z energią czy też symbolicznie – z Bogiem – można tylko przez śmierć. Śmierć jest aktem umykającym człowieczej władzy. Odwołuje do transcendencji. Śmierć „jest” Boska. Jej użycie jest zbyt mocne, aby nie zachwiać konstrukcją człowieka. Pytanie o to, na ile konstrukcja jest w stanie wytrzymać, jest pytaniem o zakres bycia człowiekiem. Czy warto ten zakres eksplorować? Niewątpliwie.
Warto jednak przy tym zauważyć, że możliwość negacji nie musi być niekonstruktywna. Rozum neguje, ale nie niszczy przy tym; rozum zachowuje. Będąc krytycznym i sceptycznym, skłonnym do maksymalnej relatywizacji, zarazem zachowuje swoje „obiektywne” granice. W tych granicach – ramach rozum konstruuje, pozwala dokonać aktu wytworzenia dzieła sztuki czy techniki. Konstrukcja i krytyczno – sceptyczna konstrukcja może negować cały świat i odrzucać wykraczające poza jego ramy otoczenie, niemniej jako krzyk przeciwko światu stanowi wyraz wolności – możliwości zapytania o sens wszystkiego. Taki krzyk jest konstruktywny. Jeśli kruszy mury, pozwala odbiorcy patrzeć na to kruszenie. Dekonstrukcja leży w granicach działania rozumu. Stanowi dojście do granic, po których przekroczeniu dochodzimy do zniszczenia. Do granic bycia wolnym człowiekiem. Do aktu pozbawienia kogoś jego Wszechświata, Boga, jego domu i historii. Do możliwości negacji wolności, życia – dobra. Tak, możliwość zabicia drugiego człowieka, zło, stanowią modi wolności. Zabicie jednak uniemożliwia ostatecznie wolność wobec drugiego człowieka. Ale czy w przypadku wojny, np. z terrorystami, nie umożliwiamy przez akt zabicia drugiego człowieka lepszych relacji z tymi, którzy dzięki interwencji zbrojnej przetrwali? – To kolejny modus pytania o sens wojny; Czy uszczuplając wolność drugiego człowieka, a przez to i swoją własną wolność, nie dajemy wolności innym?
Czy wolność i Rozum, Sztuka, jaką jest dzieło życia, potrzebują ofiar? Niewątpliwie dzieło potrzebuje poświęcenia. Poświęcenie jest rozumowe, jeśli jest konieczne. Rozum rozważa granice – kompetencje swojego postępowania i rozszerza je, jeśli to rozszerzenie zlikwiduje barierę uniemożliwiającą wolność. Ograniczając własną wolność w pewnych aspektach, umożliwiamy ja w innych, bardziej zgodną z istotą wolności; zazwyczaj na rzecz wolności wyrzekamy się dowolności. Istotą wolności jest właściwe bycie-ku-śmierci jestestwa. Polega ono na zrozumieniu relacji pomiędzy swoją aktualną egzystencją i własną śmiercią – negacją egzystencji. Zrozumienie własnej śmierci następuje w sferze wolności, a więc – w sferze relacji z Innością wobec samego Siebie. Pamiętajmy, że Inność odnajdujemy tylko w – lub za pośrednictwem – innego (drugiego) człowieka lub Innego człowieka – w sobie. Jako tożsamy z Sobą we właściwy sposób (a więc również z nieuniknioną Innością w sobie samym), umożliwiam sobie bycie Sobą, o ile dopuszczam do Siebie Inność – Innego. Dopuszczanie takie oznacza pozwalanie Innemu na jego własną śmierć. Oznacza to umożliwienie Innemu stanąć wobec jego śmierci. Tylko wtedy mogę stanąć sam wobec własnej śmierci, kiedy mogę się do niej ustosunkować bez ingerencji drugich osób. Stosunek ten jednak umożliwia wyłącznie relacja wolności (możliwość wyboru). Wolność zachodzi „wobec” czegoś, co jest wobec niej zewnętrzne, tzn. Inne. Sferą Inności jako wolności dla Samego Siebie, jest właśnie Inny (człowiek). Ja też jestem Innym dla Sobości („Siebie”) drugiego człowieka. Dochodzi do relacji wymiany, do „sprzężenia zwrotnego”: Poświęcam się dla innego przez to, że wykraczam poza siebie. Inny poświęca się mnie przez to, że w moim kierunku „wykracza poza siebie”. Dajemy innym swoją wobec nich Inność. Owa Inność to przestrzeń wolności. Przez poświęcenie tylko zyskujemy, ponieważ relacja z drugim człowiekiem zawsze stanowi cenną jakość dla Rozumu, pod warunkiem, że jako twórcy – pozwalamy innemu – odbiorcy na pozostanie sobą, a jako odbiorcy – pozwalamy innemu – twórcy – wkroczyć ku Sobie. Warunkiem jest tutaj znów wspólne przetrwanie, ale i więcej: przeżycie, czyli wspólne rozwinięcie w sobie wzajemnie życia, jakaś forma rozkwitu.
Egzystencja stanowi korelację świata istot śmiertelnych w czworokącie zamieszkiwania. Zwrócona w kierunku Świata Istot Nieśmiertelnych, umozłiwia wstępną symbolizację potencjału drzemiącego w duchowej sferze życia człowieka. Oparcie się o główną ideę Jedni czy Boskości prześwitującą pomiędzy Światem Istot Śmiertelnych i Światem Nieba, zwraca się Rozum w kierunku Sztuki – jako sfery kontaktu i sfery wolności człowieka. Sztukę wyraża – i zarazem znajduje potwierdzenie w całych dziejach człowieka – również Nauka i Technika. Otwierają one w kierunku wiedzy jako takiej, na temat Kosmosu, a także zasad w nim panujących. Zasady takie możemy zrozumieć tylko w odniesieniu do granic kosmosu, którye współstanowimy wraz z Wszechświatemw stosunku do własnej egzystencji. Wprowadzanie w bezład materialnego świata form przestrzennych wyrażających stosunek cżłowieka do jego świata, jest nadawaniem Chaosowi kosmicznego sensu. Sens ów umożliwia wolność w stosunku do świata. Wolność potrzebuje inności. Jej nośnikiem są wytwory materialne świata Istot Śmiertelnych. Konwencja ochrony, przetrwania i rozwijania nośników ludzkiej myśli przyjmuje zawsze wartość symbolu jako odniesienia Indywidualnej postawy człowieka wobec tego, co ustanawia egzystencję – sfery uniwersalności. Instancją uniwersalności jest już to, co mistyczne – ostateczna spoina czterech kątyń rozumu, fundament i dach zamieszkiwania cżłowieka we własnym Wszechświecie.
Jeśli inny chce mnie zabić i nie mam innego wyjścia, w obronie koniecznej zapewne otrzymam przyzwolenie rozumu na zabicie oprawcy. Cóż zatem znaczy Chrystusowe „nadstawianie drugiego policzka”? – Odnosi się ono do kondycji człowieczeństwa i ludzkiej wolności, określonych przez etykę doskonałą, zakładającą doskonałość w „tkwieniu” (raczej dążeniu) w kierunku idealnej istoty człowieczeństwa. Etyka oparta na doskonałości człowieka jest etyką, w której poświęcenie nie oznacza już ofiary. Istota doskonała nie potrzebuje ofiar. Taka istota jest ideą regulatywną, telos (celem) bycia człowiekiem. Wobec „tu – teraz” egzystencji, stanowi wyzwanie. Jako przyszłość egzystencji, jej Jutrzenka, idea ta wyznacza horyzont, rozumową granicę bycia. Tym, co zewnętrzne wobec egzystencji, jest sfera mistyczna, czwarta Kątynia Rozumu, o której powiemy sobie w następnym artykule. Sfera mistyczna jest najbardziej otwarta – stanowi otwartość samą egzystencji, czysty prześwit wolności w czworokącie rozumnego zamieszkiwania.
Przed spojrzeniem na najważniejszą, mistyczną sferę, zaznaczmy jeszcz – dla porządku, następujące prawidłowości w funkcjonowaniu Kątyń Rozumu:
1.) Sztuka pozwala nawiązywać najgłębsze relacje i rozciągnięta na obiekty – wytwory ludzkiej kultury i cywilizacji, stanowi sferę tychże relacji.
2.) Technika i Nauka zachowują i opiekują się nośnikami relacji. Umożliwiają transgresję człowieka i jego przetrwanie. Jako wartość intelektualna wraz ze swoimi materialnymi nośnikami, nawiżzują do Sztuki, ale odnoszą się bezpośrednio do Egzystencji.
3.) Egzystencja. – Jest czysta i pusta. Stanowi doskonałą harmonię materialnego chaosu i Kosmosu. W tym sensie egzystencja jest już zastana jako zorganizowana. W tym też sensie egzystencja człowieka jest wartością świętą, tzn. bezwzględną; porządek egzystencji jest przez człowieka Indywidualnie wyrażany i modyfikowany, ale stanowi wyraz Uniwersalności, obejmującej pierwszą i drugą Kątynię Rozumu. Egzystencji najbliżej już do stanowiącej ją i będącej jej celem, czwartej Kątyni.
4.) Sfera Mistyczna – Chaos i początek. Koniec i harmonia. Przyczyna i Cel. Meritum Rozumu. Czyste, stanowiące o wszystkim "światło", którego "snop" niejako tworzy zarys granic Rozumu, ale sam pochodzi ze sfery ową Rozumność znacznie przewyższającej, burzącej jednak barierę pomiędzy nią i Rozumnością. O mistyczności – w następnym artykule.
Bartoszu
Piszesz o sobie, jestem epikurejczykiem, wkleję ci pewien tekst do rozmyślań, zachęcając cię do czytania źródła, czyli Biblii. Ja co prawda nie jestem filozofem, choć po części.
Pozdrawiam serdecznie Kazik Juszczak
Szeol jest tutaj.
Dzięki, to dobra inspiracja. Poczytam jeszcze.
Kazimierzu, mój epikureizm, nietzscheanizm i ateizm nie mają zbyt wielu punktów stycznych ze stereotypowymi wyobrazeniami na temat tychże postaw. W epikureizmie dopatruję się raczej postawy stoickiego wręcz pogodzenia z Kosmosem, a przede wszytkim umiejętności rozkoszowania się przyrodą, sztuką i drugim człowiekiem – nie chodzi o hedonistyczną rozpustę; im mniejsza przyjemność sprawia rozkosz, tym lepiej. Najczystsza i najwyższa jest rozkosz wewnętrzna. W nietzscheanizmie dopatruję się postawy krzepkiego ducha i człowieka dążącego do "nadludzkiego" uduchowienia. Nietzscheanizm jest bardzo mistyczny, pod warunkiem, że nie dezinterpretujemy Śmierci Boga jako ateizmu, a postawy zgodnej z wolą mocy – jako dekadenckiej rezygnacji z wartości uniwersalnych. Nihilizm jest dla mnie umiejętnością łamania barier wynikających z dogmatu i kreacji nowych wartości, wskazujących człowiekowi jak ma żyć właściwie z własną istotą. Nie jest więc jakąś skrajną, radykalną formą relatywizmu, a właściwie pseudorelatywizmu, "w którym nie ma już czego relatywizować". Dla nihilisty wartości chrześcijańskie mogą stanowić najcenniejsze źródło inspiracji. Nihilista nihilizuje swój własny upadek w obliczu przemian fałszywych wartości. Tak to rozumiem – choć oczywiście dosłowna interpretacja pojęcia nihilizmu uwzględnić musiałaby również samodestrukcję podmiotu nihilizmu (samego nihilisty). Ateizm, który – jak zauważyłes, Kazimierzu – podzielam, jest ateizmem głębokim; Nie odrzucam "istnienia" Boga. We wstrzymaniu się od sądów bardziej przypominam agnostyka. Uważam tylko, że światopogląd (pogląd – [świadomy] na [TEN] świat) zbudowany na racjonalnych przesłankach, powinien być ateistyczny, to znaczy, że nie powinien w ogóle istnienia lub nieistnienia Boga uwzględniać; to sfera niejako poza wiedzą. Boskość jest mistyczna – poza teizmem jako postawą intelektualną. Bóg mojego ateizmu jest symbolem, ideą regulatywną, motorem kultury i ludzkiego pomyślunku. Uważam, że bez symbolicznej instancji Boga zaszlibyśmy do nikąd. Nie wierzę w Boga. Nie ma we mnie wiary, ponieważ nie wiem, czym jest wiara. Jeśli odruchem serca – nigdy takowego nie miałem. Co najwyżej wzruszyła mnie uniwersalność pewnego bardzo indywidualnego i niepowtarzalnego zjawiska, gdzieś dopatruję się próby wyrażenia jakiejś mistycznej jedni, a w słowach, sztuce, czynie innego dopatruję się czasem "jasnego promienia". Wiem, że Bóg stanowi wspaniały i prześwietlający wszelką wiedzę motyw uniwersalności i jedni, wspaniale i w różnych intuicjach uchwycony np. w Piśmie Świętym, choć teofania miała miejsce w prawie każdej historycznej religii.
Właściwie nie widzę sprzeczności interpretacyjnych pomiędzy moimi kątyniami i tekstem, który mi zaproponowałeś, Kazimierzu. Natomiast Biblię sobie czasem czytam. Nawet ciekawymi alegoriami posługiwali się jej Autorzy. Uważam wręcz, że bogactwo znaczeniowe tej książki jest tak fascynująco bogate, że dalej stanowić może jeden z filarów kultury, zwłaszcza – co oczywiste – europejskiej, ale nigdy jej ostateczną, władczą instancję. Jest jedną z instancji, ale w w świecie, który tak się otwarł na inne religie i uwzględniwszy dostępność wiedzy na temat innych religii, byłoby eskapizmem i obskurantyzmem twierdzić, że Biblia to instancja jedyna i najważniejsza. Dla czcicieli Allaha będzie to Koran, dla Buddysty – np. Upaniszady, dla mnie – coś jeszcze innego… Szeol i zapadanie się w ciemność materii grożą każdemu, kto tej różnorodności teofanii nie dostrzega / nie stara się spostrzec. Wychwala bowiem wówczas fragment. A fragment przywiązany jest zawsze do Tego Świata. I nie może być inaczej.
Szeol jest tutaj. Zbawienie polega na jego pokonaniu. Tu i teraz. Zbawienie jest tu i teraz.
Również Ciebie pozdrawiam i jeszcze raz dzięki.