W swoich studiach nad teologią prawosławną odkrywam, że filozofowie czasów wielkich ideologii, w tym Immanuel Kant, pojmowali słowo "dogmat" w sposób odmienny, niż pojmuje się to w myśli wschodniej. To prawda, cała Europa została zbudzona z "dogmatycznej drzemki", niemniej "dogmat" pojmowaliśmy jako sztywną regułę myślową, a nie jako słowo na tyle doskonałe, że jako zawierające niezmienną treść, podlegające już tylko całej pluralności interpretacji.
Dogmat nie jest kanonem; kanon jest czasową, zmienną formą dogmatu – sam dogmat również nie jest "sztywny" – odzwierciedla tylko prawdy mniemane (doxa) jako prawdziwe. Indywidualne odstępstwa są uznawane – pod warunkiem, że nie negują dogmatu; Evdokimov określa "dogmat" przez analogię z ikoną – ta dotyczy sfery wizualnej i odbija wprost pewien wizerunek, a dogmat – dotyczy sfery lingwistycznej i odbija wprost pewną niezmienną ideę (zmienną w formie, lecz nie zmienną w treści). Dogmat nie jest więc "sztywny i niezmienny" jako taki – niezmienna jest tylko treść dogmatu. Brak negacji nie wynika z braku pomyślunku. Choć negacja jest niezmiennie oznaką kreatywnego myślenia, w ostateczności intelekt wznosi sie na swój szczyt interpretując, a nie negując.
Św. Jan Chryzostom uważa, że Pismo Święte powstało przez ludzką słabość w myśleniu i dlatego potrzebne było Słowo dane w słowach. Kanon tych słów określa dogmat, podobnie jak kanon ikon określają Hermeneje. Żeby to jednak zrozumieć – dodaje Evdokimov – potrzebny jest intelektualny zwrot. I wcale nie chodzi o jakieś "odwrócenie" od racjonalnego pomyślunku, tylko o sięgnięcie intelektem w głąb tych wszystkich władz duchowych (psychicznych, emocjonalnych), gdzie intelekt staje się jak najbardziej holistyczny i nie stawia już nad człowiekiem szubienic i trybunałów rozumu.
Zycie podporządkowane intelektowi staje się zatrute ideologią, co znamy niestety z historii; na szali sprawiedliwości mamy po jednej stronie "dogmatyczny" katolicyzm, a po drugiej – "dogmatyczny" racjonalizm. Są to błędne dogmaty – i błędne wzajemne posądzenia, częsciowo wynikające z jednostronnego ujęcia słowa "dogmat".
Dogmat nie oznacza relacji podporządkowania jakimkolwiek trybunałom, tylko raczej – jak to określa Św. Grzegorz – współistotność. Człowiek nie jest współistotny ze swoim intelektem – to intelekt jest narzędziem, do którego nie można zredukować ludzkiej egzystencji. Człowiek jest współistotny z pewną holistycznością, z czymś więcej-niż-on-sam-taki-jak-o-sobie-myśli. To "coś" wiecznie wymyka się intelektualnemu osądowi. Jest wobec niego transcendentne. Człowiek w swoim dopełnieniu, które osiąga dopiero w momencie śmierci, jest współistotny z tym, co transcendentne.
Termin "dogmat" został wyjątkowo mocno zatruty przez skojarzenie go z tezami wszelkiej maści ideologii. Zaczęło się to w czasach Oświecenia, zostało podsycone przez Kanta, którego Hume "wybudził z dogmatycznej drzemki" a walka z "dogmatem" wyrosła na kanwie starcia skostniałego i zdegenerowanego, w więc inteligentnym ludziom kojarzącego się wprost ze złem rzymskiego katolicyzmu z reperkusjami Oświecenia.
Źródłosłów pojęcia "dogmat" (gr. δόγμα – prawda nie podlegająca dyskusji) i jego wydźwięk w teologii prawosławnej jest zatem czymś kompletnie innym od "dogmatu", z którym walczy filozofia zachodnioeuropejska. "Dogmat" zachodnioeuropejski jest czymś, co niewątpliwie należy rugować – znajdźmy jednak inne nań określenie, ponieważ w sensie zachowanym jako właściwy, znaczy tyle, co klasyczny kanon.
Co znaczy, że dogmat "nie podlega dyskusji"? W sensie prawosławnym "to, co nie podlegające dyskusji" nie oznacza zaprzestania polemiki – ponieważ ta jest jak najbardziej twórcza i obnaża skrajności ludzkiej myśli – tylko uznanie, że żadna ludzka myśl (a więc słowo), nie jest w stanie określić tego, co mistyczne (transcendentne). Podobnie, choć można dyskutować o całości wszechświata, to np. wg. Wittgensteina do niczego nie dojdziemy i tylko w milczeniu możemy uznać, że ta Całość jakoś "jest" (tym, co mistyczne).
Wszechświat dla Wittgensteina jest tym, co mistyczne, ponieważ nie podlega dyskusji (wymyka się słowom). Możemy polemizować jak nam się żywnie podoba, lecz określenia Kosmosu i tak nie znajdziemy. Lepiej zamilknąć – i spojrzeć w rozgwieżdżone niebo, w dogmatycznej ciszy i w zachwycie kontemplując jego niezgłębione piękno. To jest właśnie to inne niż zachodnioeuropejskie rozumienie dogmatu.
O czym nie sposób mówić, o tym należy milczeć.
Pantokrator w Mandorli, XV w., Nowosielce.