„Wstąpił we mnie duch i postawił mnie na nogi..”

Rozważanie na XIV Niedziela Zwykła, rok B1
 

Przez całą historię zbawienia Bóg jest wierny zawartemu z przodkami Izraelitów przymierzu, wierny przymierzu zawartemu z Abrahamem. W różny sposób przypomina im o tym przymierzu i nawołuje ich do jego przestrzegania. Powołuje wielu ludzi, na których zsyła swojego Ducha i umacnia ich do przekazania słowa Boga. Jednym z nich jest prorok Ezechiel, który żył i działał w VI wieku przed Chrystusem.

W VI w. przed Chrystusem polityka królów państwa judzkiego nie całkiem zgadzała się z Prawem Bożym. Pod wpływem licznych kontaktów z królami państw ościennych, podejmowanych dla nawiązania lub umocnienia relacji i zależności, w praktykę działań Żydów włączone zostały elementy kultu obcych bogów, a z nimi moralność obca Izraelowi – na przykład kult płodności. Więzi z Bogiem osłabione zostały także poprzez grzechy Izraelitów przeciw najsłabszym, którym Prawo gwarantowało pomoc.

Sytuacja międzynarodowa tamtego czasu nie była zadawalająca. Królestwo Babilońskie rosło w potęgę i zaczęło sobie podporządkowywać większość ziem, w tym także ziemię Izraela. Babilończycy zachęceni podbojami postanowili zawojować cały świat. Uderzyli w końcu na Jerozolimę, zdobywając ją i pozbawiając Izrael państwowości. Tak rozpoczęła się niewola babilońska.

Przesiedlenie Izraelitów spowodowało, że przeciętny wierzący mógł mieć liczne sposobności do spotkania z kultami innych niż Bóg Izraela bogów. Na jego oczach odbywała się liturgia w świątyniach tych terenów, rozmawiał z nowymi sąsiadami, obserwował inne prawa, które obowiązywały na tych terenach. Bóg był dla nich królem, władcą ziemi, na której stała jego świątynia. Na tym terenie taki bóg rządził, ustalał prawa, pobierał podatki w postaci ofiar. To wszystko oczywiście Izraelita porównywał ze swoją wiarą i zrozumiałe w takiej sytuacji wydaje się porzucanie wymagań wiary izraelskiej.

Bóg wie, że lud który sobie wybrał, nie jest idealny. Już „przodkowie występowali przeciwko” Bogu i tak jest do dnia dzisiejszego. Byli to „synowie Izraela”; „lud buntowników”; lud, który sprzeciwiał się Bogu i Jego prawu. „To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach”; ludzie oporni, którzy słuchają i nie słyszą albo w ogóle zaprzestają słuchać (por. Ez 2, 3a). Do takich ludzi Bóg posyła proroka Ezechiela.

Był on jednym z tych ludzi, których babilońscy zdobywcy przesiedlili z ziemi Izraela nad Eufrat i Tygrys. Słuchał uważnie poprzednich proroków i rozumiał, że zniszczenie Jerozolimy, Królestwa Izraelskiego, całego narodu w czasie niewoli babilońskiej jest karą za grzech odejścia od prawdziwego Boga. Nie mógł On pozwolić, aby tak lekceważąco Izraelici traktowali Boże prawo. Z całą surowością ukarał naród wybrany, pokazując mu, że tylko Bóg i Jego prawo może dać człowiekowi, który wolną wolą je przyjmuje i stara się go przestrzegać, wolność i szczęście. Izraelici pełni bólu i poczucia beznadziejności przeżywali nałożoną na nich karę. Ezechiel nie miał żadnych wątpliwości i pretensji – Pan skorzystał ze słusznego, przysługującego prawa.

Tymczasem „nad rzeką Kebar”, gdzie Ezechielowi ukazuje się rydwan – tron Pana (Ez 1,1), zostaje zaburzony obraz Boga. Przybywający Bóg rozmawia z Ezechielem, daje polecenie nauczania rodaków, powołuje go na proroka. W przeświadczeniu Ezechiela tu nie powinno być Boga. Jego królestwem,

Jego własnością była ziemia Izraela. Świątynia – Jego dom – leżała w gruzach. Naród wybrany przestał być narodem wybranym. Została tylko pustka i cisza. Brak nadziei. Przecież wygnańcy nad rzeką Kebar byli skazańcami odbywającymi straszną karę, tym straszniejszą, że przeżywaną z dala od ojczyzny. Tu Boga nie powinno być! Kim więc był Ten, który pokazał się w boskim majestacie?

W ten sposób Bóg opisuje współczesnego Ezechielowi człowieka jego czasu, czyli człowieka niewoli babilońskiej, żyjącego na wygnaniu, pozbawionego nadziei i wiary. Ale… czy jest to tylko obraz człowieka tamtych czasów? Otóż nie. Dalsze czytania pokazują, że takich ludzi można spotkać w każdym czasie. Żyją, gdy przychodzi do nich ich Zbawiciel, ale żyją także w naszych czasach.

W zasadzie w każdym czasie Bóg powołuje proroków, przez których mówi i nawołuje do wierności Jemu. „Do Ciebie wznoszę oczy” „zmiłuj się nad nami, zmiłuj, Panie” (por. Ps 123, 1-4). Bóg nie zostawia człowieka samego sobie. Jeśli tylko zwróci się on do Boga, to Ten Król, Pan i Władca przychodzi ze swoją mocą i wybawia od wszelkich niepowodzeń, daje nadzieję, a w serce wlewa Miłość. Obdarza także wolnością, wolnością dziecka Bożego. To dzięki niej człowiek może w sposób wolny i nieprzymuszony wybrać Boga i Jego prawo, i starać się go przestrzegać. To dzięki niej człowiek może wybrać między błogosławieństwem a przekleństwem, między życiem a śmiercią. To dzięki niej człowiek może przyjąć Jezusa, swego Zbawiciela i żyć z Nim w jedności, karmiąc się Jego Ciałem i Krwią.

Możemy też nie przyjąć Jezusa. On nie działa wbrew wolności człowieka. Bóg obdarzył człowieka miłością, godnością i wolnością, stworzył na swój obraz i podobieństwo, obdarzył rozumem i wolną wolą. Bóg czeka na wolną odpowiedź człowieka, na jego decyzję, za którą idą konsekwencje. Ludzie naszych czasów niestety dokonują swoich wyborów, ale nie liczą się z ich konsekwencjami. Nie rozumieją, że poza Bogiem nie ma łatwego szczęścia, np. po zażywaniu używek, piciu alkoholu, uciekaniu w gry komputerowe czy znajomości wirtualne. Nie rozumieją, że tak jak Izraelici, tak i człowiek każdych czasów, każdego wieku poniesie konsekwencje odstąpienia od Boga i Jego przykazań.

Jezus, o którym czytamy w dzisiejszej Ewangelii, przychodzi do swojej rodzinnej wsi. Zapewne wyprzedziła Go sława i rozgłos Jego czynów. Zatem mieszkańcy spodziewali się nie lada sensacji, może liczyli, że po znajomości należą się im szczególne względy i prawo do nadzwyczajnych cudów. Jezus tymczasem przyszedł z prawdą i mądrością, przyszedł ze Słowem Bożym. Chciał dać to, co najcenniejsze i najważniejsze w życiu. Tylko że oni tego nie chcieli. My tego nie chcemy. Oni mieli swój własny scenariusz i oczekiwania. My także je mamy. To Jezus miał spełniać wtedy i dziś wyobrażenia ludzi o swoim Bóstwie i cudach.

Jezus przyszedł do swoich. Tu ludzie znali Jego Matkę, Ojca i braci. Wydawałoby się oczywiste, że powinni go przyjąć i szanować jak swojego. Jednak w ich serca zaczęło się wkradać najpierw pewne zniecierpliwienie, a potem jawne oburzenie. Jakim prawem ten Jezus tak się wymądrza! Kimże On jest?! Przecież Go dobrze znamy! On chce nas pouczać? Nic dziwnego, że Jezus z taką goryczą skarży się, że prawda i mądrość przestają się liczyć, jeśli tylko wynikają z nich jakieś wymagania, ograniczenia czy choćby potrzeba pokory.

Dziś też Jesus przychodzi do nas jak do swoich. Jest obecny w tabernakulum, w Eucharystii, w słowach Pisma Świętego, które przypominają o wybraniu przez Boga, o obdarzeniu wolnością, o możliwości wybrania błogosławieństwa albo przekleństwa. Jednak dla dzisiejszego człowieka liczy się nieograniczona wolność, wolność przechodząca w samowolę i stanowienie o samym sobie. Nie ma ograniczeń, liczę się tylko JA i moje potrzeby, nawyki, zachcianki. Nikt nie ma prawa nas pouczać, za nas decydować. Ja jestem panem swojego życia, ja podejmuję decyzje! Ale konsekwencje? Oj, te bywają bolesne… Z trudem przychodzi nam wyzwolić się z myślenia w swoich prywatnych kategoriach, dostrzec coś więcej niż tylko własny interes. Dlatego też tak trudno nam zjednoczyć się wokół jednego celu, bo każdy ma swoje własne. I może nawet nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że takie subiektywne myślenie zaślepia nas na obiektywną prawdę i wprowadza zazdrość, nieufność i bałagan w życiu społecznym.

Współczesny człowiek – trochę tak jak podczas niewoli babilońskiej – jest „obywatelem świata”. Takiego wyboru dokonuje sam: podróżuje po świecie w celach zarobkowych i wypoczynkowych, obserwując inne kultury i tradycje „innych bogów”. Czasem pogoń za pracą czy też zarobione pieniądze stają się takim bogiem dla współczesnych ludzi. Innym razem okazuje się, że wpływ, jaki może wywierać na drugiego człowieka przysłowiowe sprawowanie władzy, staje się pierwszą wartością w życiu. Często jest on tymi odkryciami tak zafascynowany, że wprowadza je w swoje życie codzienne: do swojej rodziny, znajomych, przyjaciół, pracy. W ten sposób rozluźnia swoje relacje z Bogiem, przestaje dostrzegać Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie. Tworzy sobie zlepek własnej religii bez wymagań, ale za to przyjemnej i łatwej w przestrzeganiu. Prawie zawsze okazuje się, że mimo tego nadal jest nieszczęśliwy.

I dziś Bóg powołuje dla nas współczesnych proroków, których wzorem może być Ezechiel czy św. Paweł. W nich wstępuje Duch Pański i uzdalnia do świadczenia o miłości Boga, o Jego wybraniu, odkupieniu i obecności wśród swojego ludu. Nie są to jacyś niezwykli ludzie. Pochodzą z naszych rodzin, mają słabości, ułomności. Ich także kusi „wysłannik szatana”, aby nie unosili się pychą. Niedowierzają swojemu wybraniu i temu, że w rękach Boga mają stanowić narzędzie miłości i miłosierdzia, nawoływać do zmiany swojego postępowania i wierności woli Bożej.

Tymczasem Bóg mówi do nich: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali. Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny” (2 Kor, 9-10).

JezuswNazarecie.jpg

Rozważania Niedzielne

 

5 Comments

  1. zk-atolik

    Prawda

    Wystarczy poznawać i ukochać prawdę, a ona sama człowieka wyzwoli. Dlatego chyba nie trzeba mówić, ani pisać o mądrości, świętości, czy wolności – wystarczy o umiłowaniu i wierności prawdzie

    Człowiek poznający prawdę o sobie, o świecie, o Bogu przede wszystkim staje się….. i odnajduje swoje miejsce w otaczającej go rzeczywistości. Mądrość, prawość, świętość i wolność osoby polega na świadomym i dobrowolnym zajęciu tego miejsca, jakie jej Bóg wyznaczył.

    Umiłowanie prawdy nie tylko człowieka łączy z Bogiem, lecz również ludzi między sobą. Ci, którzy egzystują zgodnie z wolą Boga, a więc usiłują żyć w duchu prawdy nie tylko powstają z upadku, lecz miłują się, szanują i ubogacają wzajemnie, oraz spotykają się na płaszczyźnie autentycznej przyjaźni.

    Jednak nawet nie wszyscy chrześcijanie tę oczywistość chcą uznawać, praktykować i rozpowszechniać.

    Natomiast każde kłamstwo, czy oszustwo tj. pozorne dobro stanowi potencjalne zagrożenie, bo wprowadza chaos i oddziela od innych, a tylko prawda wyzwala, porządkuje, integruje i staje się mocą wspólnoty.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  2. arturah

    A na blogach bezruch a w Grecji

     

    Tak sobie pomyślałem że  Grecy to chyba chlubią się ze swoch  słabości:)

    Ostatnio zauważyłem u nich radość z tego że jest im ciężko. Jacyś tacy weseli i uśmiechnięci biegają jakby mieli lepiej od Polaków . Kurcze , a może mają? Zastanawiam się kiedy greccy emigranci pojawią się w Polsce i będą niańczyć Polskie dzieci u bogatych Polek. No bo jak znajomy był ostatnio w Grecji to mówił że  tam pełno Polek gania z dzieciakami Greków i niańczą . Takie gosposie co to za chlebem do Grecji  wyjechały  .

    Grecy chlubią się ze swojej słabości i walczą o godziwe życie nawet wtedy, gdy tak naprawdę powinni zacisnąć pasa . Najlepsze dopiero przed nami , gdy okaże się że ta wielce słaba Grecja dostanie taką pomoc o jakiej Polacy zaciskający Pasa mogą tylko pomażyć…

    a*

    Moc bowiem w słabości się doskonali. Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości"

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  3. zk-atolik

    Pakiet pomocowy, czy gra pomiędzy?…….

    Arturze mam wrażenie, że w swoich rozważaniach nt. postawy i sytuacji Greków nie starasz się być dostatecznie obiektywny, ani nie uwzględniasz choćby ich prawa, pragnienia i dążenia, do zachowania tożsamości narodowej, czy autonomii i ich radykalnie innej mentalności.  

    Uwzględnij to, że: sprzeciwili się narzucanym im nowym, lecz obcym interesom, czy tzw. warunkom oszczędnościowym – ponoć mającym nie tylko obniżyć ich status bytowy, lecz również hamować, czy ograniczać w ich państwie pożądany wzrost gospodarczy.

    Ponadto zagranicznym kredytodawcom i wierzycielom zamierzają przedstawić – chyba słusznie własną ofertę i propozycję reform gospodarczych.

    Sądzę, że powód nie tylko do chluby i radości będą mieli dopiero, kiedy ustalą nie kolejny kompromis, lecz  zawrą ostateczne porozumienie z KE, MFW, oraz EBC ws. pakietu pomocowego i wymaganych zmian.

    Ps. Wystarczy chyba dowiedzieć, jakie w danym kraju są możliwości zarobkowe i warunki bytowe, oraz obserwować, gdzie jest coraz więcej emigrantów, aby zorientować się – kto (jeszcze jest wolny) i ma lepiej?

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  4. arturah

    Komu wierzyć ?

    Tak Zbyszku . Z ciekawościa przeczytałem twoje uwagi . Dziękuję.

    Nie wiem . Może warto było by wybrać się do Grecji i sprawdzić jak tam się obecnie żyje i będzie żyć.

    Doszedłem do wniosku (być może błędnego) że Grecy mają lepiej niż Polacy i że to nasze zaciskanie pasa tak naprawdę psu na budę się przydaje. Grecy sobie hulają , zarabiają więcej od Polaków i jeszcze teraz będą im pomagać. Może nie warto zaciskać pasa tylko budować te baseny przed domami i hulać do woli w letnie dni 🙂 a kiedy w bankach zabraknie pieniędzy to unia nam pomoże 🙂

    żartuję . Czasami to szlak mnie trafia jak widzę te biede w Polsce , te obkitane przez kurze odchody podwórka na Polskiej wsi i jak tak patrze później na tych wypasionych Greków to sobie myślę że ten socjal w Polsce woła o pomstę do nieba .

    No ale to tylko moje myślenie , pewnie błedne ale Póki co jeszcze w Grecji nie byłem ale Żona była i mówiła że oni tam żyją o niebo lepiej niz my Polacy i dbają o to by ludziom tego pokolenia nie żyło się za umowy śmieciowe. Zgadzam się z Tobą w wielu sprawach które poruszasz w swoim wpisie do mnie . Uważam jednak że jak ktoś za szeroko rozdaje i zapożycza się to później nie powinien szukać pieniędzy u sąsiadów ale samemu wziąść się do roboty i zacisnąć pasa w przeciwnym razie będzie coraz gorzej w tej Grecji . Myśląc o Polsce…hm. W Grecji pensja minimalna o połowę wyższa niż u nas, za to ceny – podobne jak w Polsce. Emerytura już od 58. roku życia. Czy naprawdę w Grecji jest tak źle? Nam żyje się dużo gorzej!

    Nie rozumiem więc dlaczego Pani premier Kopacz straszy ludzi Grecją ? Chyba chodzi jej o to żeby ludzi zastraszyć a może sie troszczy o biednych ludzi w Polsce? Może się czegoś boi . Może wie więcej niż np Pani Szydło ? Komu mam wierzyć?

    Chyba tylko Bogu.

     
    Odpowiedz
  5. zk-atolik

    Dylemat, czy szukanie frajerów?…….

    Dla katolików, czy innych chrześcijan to chyba oczywiste, że przede wszystkim trzeba, a nawet warto zawsze i bezwarunkowo ufać – wierzyć Panu Bogu. A większość ludzi wystarczy miłować, szanować i obdarzać  w sposób ograniczony zaufaniem –  podobnie, jak kierowców na drodze.

    Zastraszanie ludzi i nie tylko, w tym dzieci, czy innych podopiecznych to metoda wcale nie nowa i nadal stosowana. Szczególnie przez tyranów, despotów, czyli nieudolnych władców, oraz wielu przywódców, zarządców, a nawet rodziców lub opiekunów, wychowawców i innych zwolenników przemocy, bądź terroryzmu.

    Dylematem wg. mnie w UE nie tylko Greków, także Polaków staje się to, co jest większą i ważniejszą wartościąodpowiedzialność władców i obowiązek spłaty długów, czy suwerenność ich narodu, bądź państwa?……

    Może warto rozważyć i ustalić razem:

    • Kto głównym sprawcą, a co jest zasadniczą przyczyną powstawania, aż takich sytuacji katastrofalnych i niepożądanych, wręcz tragicznych i dramatycznych w państwie, a nawet rodzinie?

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code