Święci z wiarą jak ziarnko gorczycy

Rozważanie na XXVII Niedzielę Zwykłą, rok C2
 

Ewangelia dzisiejsza mówi o wierze. Wierzę jak ziarnko gorczycy. Ziarnko to jest maleńkie, ale moc takiej właśnie wiary – potężna. Przenosi góry. Z następnych zdań Jezusa wynika, że wiarę taką mogą mieć tylko ludzie bardzo pokorni. Ci, którzy służą innym, wykonują ciężką pracę i nie chcą dla siebie pochwał uważając, ze zrobili to, co do nich należało. Przypominają mi się tu słowa ks. Jana Kaczkowskiego, który ostatnie miesiące przed śmiercią spędzał w swoim hospicjum i zawsze przychodził do umierającego, który o to prosił. Siedział przy nim i trzymał za rękę. Nawet w nocy. Dziennikarz spytał go, skąd bierze na to siły. I zdumiewał się tym, że sam, mając policzone dni, o czym wie, cierpiąc, schodzi do tych swoich umierających. Odpowiedział wówczas ksiądz Jan: „ Moim psim obowiązkiem jest przy tym człowieku być. Byłbym ostatnia świnią, gdybym nie zareagował i nie przyszedł. Chyba, żebym umarł”.

Oto „sługa nieużyteczny”.

Tak się składa, że październik otwiera troje świętych podobnie myślących i podobnie działających, z których każdy (każda) był takim właśnie sługą.

Chciałabym dziś ich wspomnieć, bo to moi ulubieni święci.

3 . X

Teresa z Lisieux. Odeszła ze świata radośnie, po długim oczekiwaniu, bardzo długo, z niezwykłą odwagą i cierpliwością znosząc dotkliwe cierpienie. Mała Teresa. Mała w odróżnieniu od poprzedniczki, niewątpliwie Wielkiej. Sama lubiła nazywać się małą i używała chętnie tego przymiotnika: „Mały kwiatek, małe dziecię, mała droga.” Wstąpiła do klasztoru jako dziecko nieomal, więc chcąc-nie chcąc była karmelitańską „la petite”, „bebe”

Nie o tę małość ani nie o dosłowną dziecięcość jednak chodzi.

Małość to droga, na której wszystko, cokolwiek robisz – codzienne czynności, drobne usługi świadczone innym, wypełnianie żmudnych i zarazem prostych obowiązków, nawet uśmiech – mogą być i są czynami, przez które przejawia się Jezus, jeśli podejmowane są z miłości. I tę drogę – bez widzeń i wielkich wzlotów – Teresa praktykowała codziennie, do końca. Do siostry, która najbardziej ją drażniła, uśmiechała się najpiękniej, z całego serca. Gderliwej, nieznośnej, chorej zakonnicy, rugającej ją za byle co, nosiła jedzenie, a zauważywszy, że reumatyczne palce nie dają sobie rady z odrywaniem kawałków chleba – drobiła jej ten chleb przed podaniem. I – uśmiech! Ta małość to w istocie wielkość! Stałe przezwyciężanie natury – z miłości!

Dziecięcość zaś to – niezależnie od biologicznego wieku – całkowita ufność i śmiałość wobec Boga, lekceważąca hierarchię i struktury; śmiałość miłości. Teresa wyobraża sobie siebie jako dziecko siedzące nie u stóp Jezusa, ale na jego kolanach, tulące się i całujące go po twarzy! Taka pokora daje taką śmiałość!

Mimo mylącego i czasem drażniącego, pensjonarskiego stylu „Dziejów duszy” (pomijając korektę sióstr) widać na tych stronach Wielkiego Człowieka. Człowieka, który pod koniec XIX wieku – wieku zamknięcia i lęku Kościoła przed nowinkami i innością potrafił deklarować wspólnotę z ateistami od wewnątrz ateizmu. A jak powiada Tomas Halik w swej książce „Cierpliwość wobec Boga”, „Tereska ateisty pewnie na oczy nie widziała"- no jasne, bo niby gdzie i kiedy? Ani w domu – bardzo religijnym, ani w klasztorze. Więc jednak wielka…

W jej Akcie Oddania Miłości Miłosiernej olśniewa, wręcz oślepia blaskiem głęboka wiara najwyższej próby i odważne, ufne, w pełni świadome wejście w postawę heroiczną. Była nie tylko Oblubienicą, ale wierną naśladowczynią Chrystusa. Róże łask, które zrzuca z nieba (prawdziwe, z kolcami – jak słusznie zauważa Halik), są owocem wierności i miłości wyznawanej każdym oddechem pośród niebywałego cierpienia fizycznego, psychicznego i duchowego. Była i jest miłością w sercu Kościoła. I to zdanie, gdy umierała w męczarniach trzeci chyba miesiąc: „Już nie pragnę ani cierpienia, ani nie-cierpienia. Pragnę tylko pełnić Jego wolę”. Parafrazując: „Służącą nieużyteczną jestem. Robię, co do mnie należy – czyli wypełniam wolę Pana”.

4. X

Ledwie odeszła Tereska – pojawia się święty Franciszek. Boży wagabunda, wędrowiec sławiący wszędzie imię Pana i słowem, i czynem, i całym sobą. Pierwszy w swoim czasie, który tak do końca i tak czule pokochał świat Stworzony oraz Panią Biedę. Całował trędowatych, pielęgnując ich troskliwie; restaurował kościołek gołymi rękami. Pierwszy od tysiąclecia chyba o tak wolnym sercu, bez żadnego lęku, o sercu wypełnionym wyłącznie miłością. Dziecko, które nie zna się na społecznych hierarchiach i politycznych zawiłościach! Twórca szopki bożenarodzeniowej. Biedaczyna od stygmatów. Obdartus z papieskiego snu, który odbudował Kościół. Ten, który z przepełnionego serca, oślepły już i umierający, wyśpiewał radosną Pieśń Słoneczną, sławiąc w uniesieniu całe stworzenie, łącznie z (nadchodzącą właśnie) Śmiercią, którą nazwał swoją siostrą. Franciszek. Wcielenie Miłości, zwierciadło Chrystusa.

Franciszek – którego imię w natchnieniu przyjął obecny papież i podobnie jak tamten, oddany całemu Stworzeniu, kocha najbiedniejszych, najbardziej potrzebujących, nie waha się głaskać i całować chorych. Temu Franciszkowi z podziwu godnym lekceważeniem hierarchii (a może właśnie z ogromnym zrozumieniem, kim jest papież) tamten Franciszek użyczył swojej duszy…

Sam umierał z uśmiechem, ułożony na ziemi, jak prosił, z głową na kamieniu. Sługa nieużyteczny…

5. X

Faustyna. Helenka Kowalska – wiejska dziewczynka, ledwie piśmienna, najpierw pasąca krowy, a potem na służbie tu i tam; na służbie, żeby zarobić na posag – bo on, niestety, był potrzebny, aby wstąpić do klasztoru (powołanie nie wystarczało…). O ile Teresce Pan nie dał żadnych wizji, o tyle Faustyna została nimi zarzucona. Rozmowy, słodkie intymne spotkania, trzymane (do czasu) w tajemnicy, a wreszcie – sprawiające tyle dotkliwych trudności prośby-nakazy: „Powiedz matce przełożonej, że chcę…” „Namaluj obraz”. „Powiedz, żeby było to Święto" Jak to zrobić, gdy jest się nic nieznaczącą w zakonie siostrą posługującą? Jakże Matka Przełożona może uwierzyć, że ta wiejska dziewuszka, rumiana i prosta ot tak, swobodnie rozmawia z Panem…? Najpewniej wariatka! Ile upokorzeń, ile wstydu, jak bardzo musiała się przełamywać biedna, niepozorna Faustynka!

To, co było wewnątrz niej, wielka łaska przekraczająca jakiekolwiek ludzkie możliwości, a co dopiero jej możliwości – dla ludzkiego oka długo było niewidoczne. Posłuszna poleceniu spowiednika, nieporadnym, zgrzebnym językiem próbowała oddać to, czego doświadcza, KOGO doświadcza… Z prostotą rozmawiała z Jezusem, ufając Mu i kochając, i jednocześnie cierpiąc z powodu wątpliwości podsycanych przez siostry zakonne, że to wszystko niemożliwe, że ona tak bardzo tego jest niegodna. „Jezu, czy Ty aby nie jesteś jakąś zjawą? Bo przełożona mówi, że z taką nędzą nie możesz tak poufale przestawać”. A Pan odpowiada: „Właśnie z taką nędzą chcę przestawać”.

Ilu uczonych, konsekrowanych mężów kręciło z niedowierzaniem głową, czytając te małe, biedne, niezdarne słowa, które zasłaniały im wielkość?! A przecież właśnie ich zgrzebność najdobitniej świadczyła, że nieuchronnie jest tu obecna Boża Interwencja! Im skromniejsze naczynie, jeśli przeźroczyste – co możliwe jest tylko gdy czyste i pokorne – tym bardziej jaśnieje Ten, który przez nie przemawia…

Trzeba było innej wielkości pokornej i pełnej miłości, wielkości pewnego krakowskiego kardynała (który na szczęście został papieżem), żeby nie wątpił o jej świętości i ujrzał w tekstach Faustyny to, co najważniejsze – przesłanie o Bożym Miłosierdziu. Ona była tylko narzędziem – ołówkiem w ręku Boga. Nieużyteczną służącą.

A my? Czy ktoś z nas próbował mocą wiary przenieść górę? Czy nie wyolbrzymiany naszej użyteczności, jeśli nawet usługujemy, a zwłaszcza wtedy? A może nasza wiara jest zbyt rozdęta? Zbyt sobą zachwycona? Zbyt na sobie skupiona?

Panie! Daj nam wiarę pokorną, małą – wielką wiarę! Daj nam wiarę jak ziarnko gorczycy!!

Ziarno_gorcz_.jpg

Rozważania Niedzielne

 

Komentarz

  1. zk-atolik

    Wiara, świadomość i……

     Rozwaźając słowa Pana Jezusa i czytając uwaźnie Pani tekst moźe zrdrodzić się wątpliwość i chyba nie jedno pytanie:

    • Czy Apostołowie i wszyscy ci, którzy mają władzę nad innymi tj. stanowią prawo, czy wydają rozkazy, polecenia i proszą Pana : Przymnóź nam wiary – byli/są dostatecznie świadomi – o co Go proszą?…..

    Ponadto – czy zachowują się, bądź starają się tak myśleć i postępować, jak Pan Jezus im zaleca, bądź wskazuje, czy nakazuje?….A więc razem słuchają Boga – czytają i rozwaźają Słowo Boźe, oraz wszyscy dorośli chrześcijanie na świecie bezwarunkowo uznają Boga, jako podmiot naszej wiary.

    Natomiast wspólnota Jego Kościoła, czyli duszpasterze prowadzący (towarzyszący) i świeccy wierni choć grzeszni, czy świadomie i dobrowolnie dąźy ku doskonałości.

    • Jakie mogą być ewentualne następstwa i konsekwencje braku, bądź niedostatku u wybranych osób, a szczególnie władców i decydentów owej świadomości i wymaganej nie wielkości wiary, lecz odpowiedniej jej jakości?………, jednocześnie poźądanego uwielbienia, czy posłuszeństwa, oraz szacunku i uznania wobec Boga w Trójcyjedynego, czy ofiary i miłości Syna CzłowieczegoJezusa Chrystusa?…. 

    Szczęść Boźe!

     

     

     

     

      

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code