Słowo życia

Zdjęcie pochodzi z kościoła na Polu Pasterzy w Bet Sahur pod Betlejem, zaprojektowanego i zbudowanego w 1950 roku przez Antoniego Barluzzi – włoskiego architekta. Obraz przedstawia Świętą Rodzinę.

Dzisiejsze czytania

Dziś pierwsza niedziela Adwentu. Rozpoczyna się oczekiwanie na narodziny Zbawiciela. Na przyjście obietnicy Boga – Jezusa Chrystusa. Wtedy, ponad 2000 lat temu, nie wiedziano, kiedy Mesjasz przyjdzie. Dziś wiemy, kiedy i jak to się stało. Na pamiątkę tego dnia podczas Adwentu czuwam i przygotowuję swoje serce na narodziny Pana – Jezusa Chrystusa. Ale także jest to przygotowanie (czy przygotowania – kolejne darowane mi dni) na powtórne przyjście Jezusa. Według objawienia św. Jana w Apokalipsie Jezus jeszcze raz przyjdzie na ten świat. Aby być gotowym na to powtórne przyjście, trzeba czuwać  i stale odnawiać swoją wiarę, więź z Bogiem. Ważna jest dyspozycja serca. Czy moje serce będzie zbudowane z prawdy, miłości, pokoju, czystości? Każdego dnia buduję, odnawiam moje serce. Każdego dnia decyzje, które podejmuję, te świadome, przemyślane i te spontaniczne sprawiają, że wymieniam atomy, z których zbudowane jest moje serce. Złe zastępuję dobrymi, ale też dobre – złymi. Co przeważa w tym procesie, czy więcej jest we mnie złego, czy dobrego? Czy mam w sobie większy pokój, czy burzę wewnątrz – która też jest dobra, bo pokazuje mi, że o moje serce trwa walka, bój na śmierć i życie między księciem pokoju a księciem ciemności? Ważne, aby być świadomym i podejmować wysiłek ciągłego zwracania się w kierunku Boga. Jego prawa pokazują mi drogę, są dla mojego dobra. Jeżeli w to uwierzę, będę ocalony/ocalona. Jeżeli pozwolę sobie wmówić księciu ciemności, że Bóg mnie ogranicza, nie chce mojego szczęścia, że złośliwie zabrania „korzystania z życia” – będę zgubiona/zgubiony.

Dobra nowina jest taka, że nieważne, jak daleko dam się wciągnąć w ciemność – jeden krzyk, jedno westchnienie serca do Jezusa sprawi, że On przyjdzie po mnie i wyciągnie mnie z otchłani. Nie mam na myśli tutaj „magicznego” przetransportowania do krainy wiecznej szczęśliwości, ale rozpoczęcie procesu wychodzenia z otchłani księcia ciemności. Być może niektórzy są cudownie wyciągnięci na powierzchnię od razu, ale bardziej prawdopodobne jest, że to dłuższy proces, gdzie wychodzę na światło przy pomocy Jezusa. Wkładam w to dużo trudu i wysiłku, wiem, jak śmiertelnie niebezpieczna jest otchłań ciemności, ale bez Jezusa moje wysiłki na nic się nie zdadzą. Potrzebuję pomocy, Jego pomocy.

Warunek jest jeden – zero kombinowania po swojemu, trzeba zaufać. Ufność jest składową pokory, a pokora to jedyna cnota, jakiej nie znajdziecie w piekle. Podobnie jak pycha to jedyna wada, jakiej brak w niebie. Dlatego może tak ważne jest, gdy na swojej drodze spotykam dobrą nowinę, kogoś, kto opowie o Jezusie, który tak nieprawdopodobnie pokochał Ciebie i mnie, że nie ustanie, dopóki nas nie odnajdzie i nie przyprowadzi do domu Ojca. A będzie mógł mnie i Ciebie odnaleźć, gdy Mu na to pozwolimy. Dlatego Adwent (ale też i wszystkie dni, które dostaję) jest czasem nadziei i budowania wewnętrznej dyspozycji serca, aby rozpoznało i odpowiedziało na zaproszenie Boga – bo wszyscy jesteśmy zaproszeniu do Jego domu.

Słowa życia, które słyszymy w kościele, od innych osób, które odczytujemy na kartach księgi życia – Pisma Świętego – mogą pewnego dnia uratować mnie i Tobie życie wieczne. Wierzę, że słowa, które przeczytam, usłyszę, są już moje, noszę je ze sobą na zawsze. Wierzę, że w ważnych momentach mojego życia dobry Bóg poruszy moje serce, przypominając słowo, które kiedyś było bez kontekstu i znaczenia, a teraz stanie się jasne. Słowem Boga jest Jezus. „A słowo ciałem się stało i zamieszkało między nami” (J 1, 14). Księga Święta opowiada o Jezusie, na jej kartach odnajduję prawdę o Nim.

Rozpoczynając ten Adwent, mam takie pragnienie, aby spróbować dowiedzieć się czegoś o moim Zbawicielu. Aby odnaleźć słowa, które kiedyś staną się moją tarczą i ocaleniem. Aby sięgać po Słowo, które jest życiem, które sieje w moim sercu dobre ziarno, a ziarno to wyda plon w czasie, o którym nie wiem, kiedy nadejdzie, ale wiem, że nadejdzie.

Poniżej zdjęcia z Pola Pasterzy w Bet Sahur pod Betlejem. Przedstawiają kościół oraz okolicę.

 

Komentarz

  1. zk-atolik

    Uważajcie, czuwajcie, bo……

    Pani Beatko serdecznie dziękuję za kolejny profesjonalnie i wyjątkowo strannie przygotowany autorski tekst, oraz za przypomnienie: "Warunek jest jeden – zero kombinowania po swojemu, trzeba (Bogu bezwarunkowo, bezgranicznie) zaufać".

    Współczesnym ludziom, a tym bardziej chrześcijanom chyba nie jest trudno sobie wyobrazić, co może stać się, kiedy kierujący autem, czy innym pojazdem – nie jest dostatecznie uważający, czuwający, lecz rozkojarzony, a nawet zmęczony tak, że zasypia w czasie podróży.

    Słowa Jezusa z Ewangeli Mk13, 33-37 są uniwersalną i ponadczasową przestrogą, aby w drodze doczesnego życia nie spowodować brzemiennego wskutkach wypadku, a tym bardziej największej katastrofy, jaką jest nie tylko utrata wiary w Boga, lecz uporczywe trwanie w błędzie i grzechu, także zgorszenie maluczkich, zdrada i rozbicie rodziny, a ostatecznie zatracenie, zguba dusz(y) i wieczne ich potępienie.

    Ps. Obraz piękny, a fotki super.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code