Czuwanie i wiara

Rozważanie na XIX Niedzielę Zwykłą, rok C1
 

„Wy też bądźcie gotowi, gdyż w godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie”. (Łk 12, 40}

Nadejście Syna Człowieczego, Jego powrót kojarzy nam się przede wszystkim z kresem czasów, z końcem świata, z Sądem Ostatecznym. Tak, powtarzamy w naszym chrześcijańskim Credo, że Jezus przyjdzie sądzić żywych i umarłych, i… Czy jeszcze potrafimy przejąć się taką perspektywą? Z jednej strony powstaje mnóstwo książek czy filmów z apokaliptycznymi wizjami końca naszego świata, wciąż pojawiają się nowe przepowiednie (np. 2012 rok), karmimy się informacjami o bardziej lub mniej odległych zagrożeniach. Z drugiej strony jednak wydajemy się na tego typu zapowiedzi coraz bardziej odporni. Nasza eschatologiczna wrażliwość tępieje i powoli zanika.

Sama, słysząc słowa dzisiejszej Ewangelii, myślę w pierwszym odruchu: „Sporośmy tych końców świata przeżyli. Niektórzy mieli nawet nadzieję, że przyjdziesz, Panie Jezu, posprzątasz i rozwiążesz im wszystkie kłopoty. A tymczasem trzeba się trudzić dalej”. Nie chodzi o to, żebym chciała neutralizować czy lekceważyć wezwanie do czujności i Jezusową przestrogę. Raczej poddaję się w takim momencie mimowolnie klimatowi mojej epoki, która nawet z eschatologii potrafi czynić utylitarno-rozrywkowe widowisko.

Ale Pismo św. ma dziś też coś dla nas, którzy codziennego zgiełku i bieżących problemów używamy jako najskuteczniejszego usypiającego środka. Jesteśmy wezwani do czuwania, owszem, ale wcześniej zostaje nam przypomniana wiara narodu wybranego, wiara Abrahama i Sary, wiara tych, którzy pomarli u progu Ziemi Obiecanej. W tej wizji akcent pada nie na oczekiwanie kresu, zasadniczej przemiany rzeczywistości czy bezwzględnie sprawiedliwego sądu, lecz na nieustające bycie w drodze, na dążenie do celu, na gotowość do nadzwyczajnego spotkania, którego kształt zależy również od nas. Taka dynamika bardziej chyba przemawia do wyobraźni współczesnego człowieka.

Zresztą sługa z Jezusowej przypowieści także nie przygotowuje się na żadną katastrofę. Ma przed sobą konkretne zadania związane z nadejściem pana. Kto choć raz oczekiwał ważnych gości, którzy zasługiwali na godne przyjęcie, a nie podali dokładnie terminu przyjazdu, wie, o co chodzi (żeby zupa nie była za zimna, a napoje za ciepłe, żeby w kominku nie wygasł ogień, a brudny pies nie rozłożył się na świeżo przygotowanej pościeli itp.). Nic strasznego, a jednak można w pewnej chwili przysnąć ze zmęczenia. Jeżeli w dodatku taki sługa ma podwładnych, o których musi zadbać, to jak widać z Ewangelii, zarówno obowiązki jak i pokusy są znacznie większe. „Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą” – to także bardzo konkretne i jasne kryteria oceny.

***

„Wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy”. (Hbr 11,1)

Czuwanie bez wiary jest niemożliwe. Zwłaszcza wtedy, gdy pojawiają się trudności, zmęczenie, zagrożenia, niepewność… Naprawdę podejmujemy jakiś wysiłek, a nie tylko udajemy działanie przed sobą i otoczeniem, gdy czasami wbrew faktom czy wcześniejszym doświadczeniom wierzymy, że to przyniesie pozytywny skutek w naszym życiu. Przygotowujemy się na czyjeś przybycie tylko wtedy, gdy wierzymy, że to spotkanie nastąpi. Idziemy do swojej Ziemi Obiecanej, gdy wiara gwarantuje nam, że warto podjąć taki trud, bo za przymglonym horyzontem kryje się coś wspaniałego.

Wiara kieruje naszą uwagę na Dobro najwyższe oraz na wiele pomniejszych dóbr. Pozwala szukać najcenniejszych i niezniszczalnych skarbów, których złodziej nie zagrabi ani mól nie zniszczy, ale też otwiera nam dostęp do marzeń o czymś lepszym i piękniejszym, niż przytłaczająca niejednokrotnie codzienność. Czuwając z wiarą, powinniśmy chronić przede wszystkim rozmaitych dóbr, tkwiących jeszcze mocno w naszym doczesnym świecie i zagrożonych przez złodzieja, który o niewiadomej godzinie może włamać się do naszego domu. Myślę tu zarówno o trwałych więziach międzyludzkich, o mądrym prawie, o sprawiedliwym ustroju społecznym, jak i o estetyce miejsc, w których przyszło nam żyć.

Cóż z tego, że tamten sługa bije inne sługi, objada się i upija, że nie postępuje zgodnie z wolą Pana? Nie jest to oczywiście ani dobre, ani godne naśladowania. Ale to właśnie mnie, właśnie Tobie wiele dano i od każdego z osobna wiele wymagać się będzie.

Czuw_.jpg

Rozważania Niedzielne

 

Komentarz

  1. Halina

    Spojrzenie duszy

     Czuwanie bez wiary jest niemożliwe. Zwłaszcza wtedy, gdy pojawiają się trudności, zmęczenie, zagrożenia, niepewność… 

    Powiedziałabym, że czuwanie bez miłości i bez Chrystusa pozbawione jest sensu-chociaż zapewne możliwe. " Czuwajcie ze Mną" Mt.26.38. Często  wierzymy i czuwamy, ale nie z Nim lecz dla Niego dla siebie ? I.. zasypiamy w naszym życiu , jak uczniowie w Getsemani. Ale nasz Pan powiedział kiedyś:

    "  Otrzymacie moc, gdy Duch Sw. zstąpi na was" Dz 1.8. Oznacza to ,że   wiara może byc   naszym  praktycznym  doświaczeniem.

    " Patrzmy na Chrystusa, który nam w wierze przewodzi i ją udoskonala" Hbr. 12, 28 

    Wszystkie rzeczy, które człowiek bezskutecznie starał się rozwiązywac, zaczną się w nim rozwiązywac. To Bóg sprawiac będzie i chcenie ,i wykonanie.


    Naprawdę podejmujemy jakiś wysiłek, a nie tylko udajemy działanie przed sobą i otoczeniem, gdy czasami wbrew faktom czy wcześniejszym doświadczeniom wierzymy, że to przyniesie pozytywny skutek w naszym życiu. 

    Doświadczenia ludzkie mają różny charakter i nie są "zasunięte na zamek błyskawiczny". Poczucie swoich możliwości może byc ograniczone, jeśli nie dostrzegamy lekcji przynoszonych przez codzienne życie. Naprawdę, prawie kazdy człowiek umie posługiwac się swoimi doświadczeniami jako trampoliną,w pokonywaniu następnych trudności w życiu.

    Kto choć raz oczekiwał ważnych gości, którzy zasługiwali na godne przyjęcie, a nie podali dokładnie terminu przyjazdu, wie, o co chodzi (żeby zupa nie była za zimna, a napoje za ciepłe, żeby w kominku nie wygasł ogień, a brudny pies nie rozłożył się na świeżo przygotowanej pościeli itp.). 

    Kiedy oczekuję Kogoś kogo kocham i wiem, że ten Ktoś również mnie kocha, ale z przyczyn od niego niezależnych nie mógł podac mi terminu powrotu,( a o onym dniu i  godzinie nie wie nikt; ani aniołowie, ani  Syn, tylko Ojciec". Mrk. 13.32. To ani zupa nie jest ważna, ani napoje , pies naturalnie pewnie tez bedzie lezal i czekał . Wazny jest stan naszych serc  w trakcie wyczekiwania  na spotkanie i te słowa; już jestem.. wreszcie jesteś..

    Wiemy, jak potrafią czekac ludzie, którzy kochaja i  nigdy nie tracą nadziei np; matki , żony -których synowie czy mężowie nie wracali zbyt długo po wojnie  lub zaginęli w innych okolicznościach. Ich serca zawsze są gotowe na serdeczne przyjęcie i spotkanie.. 

     

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code