Żyć z wiedzą o zdradzie

 
Rozważanie na Wielki Wtorek, B2
 

Było to ponad dwadzieścia lat temu. Na towarzyskiej imprezie jeden z moich przyjaciół, gej przedstawił mi sympatycznego i bardzo przystojnego chłopaka: „To mój obecny partner. Jest księdzem”. Cóż, ksiądz czy kominiarz, w tym wypadku nie ma to właściwie większego znaczenia – pomyślałam w pierwszym odruchu. Znajomość trwała jednak na tyle długo i była na tyle bliska, że dane mi było poznać tragedię tego człowieka, który zaraz po maturze trafił do zakonu i tam stał się czynnym homoseksualistą, zanim jeszcze zdołał zyskać dojrzałą świadomość swojej seksualnej orientacji. Mimo że mógł zrobić szybką kościelną karierę dzięki kontaktom z wpływowymi osobami, zrezygnował ze stanu duchownego. W rok później popełnił samobójstwo.

Dla mnie zetknięcie z tym człowiekiem oraz ze sprawami, w które był uwikłany, stanowiło największy chyba moralny wstrząs w moim życiu. Zobaczyłam wtedy Kościół od zupełnie innej strony. Jako katoliczka poczułam się po prostu zdradzona przez tych jego przedstawicieli, którym miałam prawo ufać, bo przecież oddali swoje życie Bogu, aby mnie ku Niemu prowadzić. Przyszło poczucie zawodu. Duchowni stali się odtąd groźni i niewiarygodni. Nie wprost ze względu na swoją orientację seksualną, ale ze względu na towarzyszące jej zakłamanie. Wiele lat musiało minąć, abym mogła rozpocząć odbudowę mojego zdewastowanego świata wartości, abym przestała dopatrywać się wszędzie hipokryzji i niskich egoistycznych pobudek, abym potrafiła zaufać nie tylko Bogu, ale także ludziom reprezentującym hierarchię Jego Kościoła.

Tuż przed rozpoczęciem Tezeuszowych rekolekcji ukazała się książka „Chodzi mi tylko o prawdę” – wywiad Tomasza Terlikowskiego z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim. Rozdział o Kościele, a zwłaszcza wypowiedzi ks. Tadeusza na temat homoseksualnego lobby wzbudziły duże kontrowersje. Dziękuję ks. Tadeuszowi, że odważył się mówić o sprawach tak trudnych i znalazł dla nich odpowiedni – wyważony, konkretny, a jednocześnie dosadny – język. Wydaje się, że swoją książką uruchomił lawinę, której tak naprawdę należało spodziewać się już od dawna, a która może w znaczący sposób zmienić obraz polskiego Kościoła. Czy jesteśmy na to przygotowani? Jak przyjmiemy trudne fakty z życia Kościoła, które zapewne wkrótce zostaną ujawnione? Czy potrafimy przeżyć to bolesne doświadczenie tak, aby nie zniszczyło nas osobiście i aby nie rozbiło naszych wspólnot?

Pomyślmy o tym, co przytrafiło się na parę dni przed śmiercią Jezusa. Jeden z najbliższych Mu ludzi, dopuszczony do ścisłego kręgu zaufanych, obdarzony szczególnym apostolskim posłannictwem, zawodzi, zdradza, sprzeniewierza się temu, do czego został powołany i co wcześniej przyjął jako osobiste zobowiązanie. Jezus wie o zdradzie i mógłby ją przemilczeć, jeżeli postawiłby sobie za cel zachowanie dobrej atmosfery przy stole. Do końca wszystkim tkwiącym w nieświadomości byłoby miło, a Judasz tak czy owak zrealizowałby swój plan. Pewnie wiele osób, które wolą żyć w przyjemnych fikcjach, niż skonfrontować się z grozą rzeczywistości, preferowałoby takie rozwiązanie…

Gdy Jezus powiedział do uczniów, że jeden z nich Go zdradzi, zrobiło się oczywiście niemiło. „Spoglądali uczniowie jeden na drugiego niepewni, o kim mówi”. To normalny dyskomfort, który pojawia się w każdej ludzkiej grupie, gdy zło zostanie wykryte i nazwane, a nie wskazano jeszcze winnego. I znów taką sytuację można rozwiązać na kilka sposobów z lepszym lub gorszym skutkiem. Można by na przykład zmienić temat rozmowy albo zasugerować, że nie warto psuć dobrego nastroju czy naruszać powagi chwili trudnymi do sprawdzenia podejrzeniami. Szymon Piotr zmierza jednak ku ostatecznemu wyjaśnieniu, chce wiedzieć, kto jest zdrajcą. I Jezus nie odmawia mu odpowiedzi.

Jezus mówi o zdradzie, gdy Jego przeciwnicy stoją już niemal za drzwiami, gotowi do ataku. On wie również o tym, a jednak decyduje się na ujawnienie prawdy w tak niebezpiecznym momencie. Z perspektywy budowania i umacniania wspólnoty taka decyzja okazuje się dalekowzroczna. Cień, który przez chwilę padł na wszystkich apostołów, zostaje rozproszony poprzez wskazanie konkretnej winnej osoby. W Wieczerniku apostołowie jeszcze tego nie rozumieją, ale już wkrótce bardzo ważne stanie się to, że zdrajca jest znany, a wszyscy mogą sobie spojrzeć w oczy, zamiast nadal spoglądać na siebie niepewnie, nadsłuchując wyjaśnień z prawa i z lewa. Apostołowie nie będą nigdy doskonale jednomyślni, będą różnili się co do sposobu głoszenia Jezusowej nauki czy co do pewnych kwestii rytualno-obyczajowych, ale nie dosięgnie ich klęska wyniszczania się wzajemnymi podejrzeniami o nielojalność wobec wspólnoty czy obwiniania się nawzajem o śmierć Mistrza.

Judasz odchodzi w noc. „Po jego wyjściu rzekł Jezus: Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą, a w Nim Bóg został chwałą otoczony…” Z Judaszowej zdrady rodzi się Chrystusowa chwała. Boże, spraw, abyśmy potrafili unieść krzyż tej prawdy, rozwiązując problemy Kościoła katolickiego i wszystkich chrześcijańskich wspólnot ku coraz większej Twojej chwale.

W_Wtorek.jpg

Rekolekcje Wielkopostne 2012

 

14 Comments

  1. Jadzia

    nie bardzo rozumiem porównania

    Powiem szczerze, ze nie za bardzo rozumiem porównania. Wypowiedzi ks Tadeusza i pierwsza czesć Twojego wpisu dotyczy homoseksualnego lobby . Natomiast druga cześc dotyczaca Judasza – nie dotyczy biologicznych uwarunkowan zachowania człowieka ale zdrady – działania z premedytacją.

    Jezus powiedział Judaszowi – czyn co masz czynić – i tymi słowami zahamował jakiekolwiek działania Apostołów, którzy po tych słowach zrozumieli, że tak ma się stac za wolą Jezusa.

    Trudno porównywac homoseksualizm ze zdrada. Raczej bardziej można porównywac zdrade Judasza z działalnosćią współpracowników z SB. 

    I nie zapominajmy, ze Jezus powiedział o Judaszu – lepiej byłoby gdyby ten człowiek sie nie narodził.

    Nie wiem czy dobre jest tez powiedzenie : Z Judaszowej zdrady rodzi się Chrystusowa chwała. – bo wtedy można by to przenieśc na jakąkolwiek zdradę – nawet tych współpracowników TW z SB. I kolaborantów donosicieli za czasów okupacji II wojny światowej.I czy z takich zdrad  zrodziła sie jakakolwiej chwała?

    Czy zreszta mozna twierdzić, ze Jezus najpierw mówi, ze lepiej byłoby aby ten człowiek ( Judasz) sie nie narodził, a potem na Judasza upodleniu zrodziła się chwała? Chwała Jezusa nie jest zbudowana na upodleniu kogokolwiek – to nie byłoby po chrześcijańsku.

    To są dwie rózne rzeczy . Ks Tadeusz domaga się prawdy, nie jest to żadna zdrada, jeżeli ktos to porównanie mógł tak zrozumieć.

    Prawdę mówiąc ja zupełnie nie rozumiem porównania.

     
    Odpowiedz
  2. mal

    ***

    "Tuż przed rozpoczęciem Tezeuszowych rekolekcji ukazała się książka „Chodzi mi tylko o prawdę” – wywiad Tomasza Terlikowskiego z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim. Rozdział o Kościele, a zwłaszcza wypowiedzi ks. Tadeusza na temat homoseksualnego lobby wzbudziły duże kontrowersje. Dziękuję ks. Tadeuszowi, że odważył się mówić o sprawach tak trudnych i znalazł dla nich odpowiedni – wyważony, konkretny, a jednocześnie dosadny – język. Wydaje się, że swoją książką uruchomił lawinę, której tak naprawdę należało spodziewać się już od dawna, a która może w znaczący sposób zmienić obraz polskiego Kościoła. Czy jesteśmy na to przygotowani? Jak przyjmiemy trudne fakty z życia Kościoła, które zapewne wkrótce zostaną ujawnione? Czy potrafimy przeżyć to bolesne doświadczenie tak, aby nie zniszczyło nas osobiście i aby nie rozbiło naszych wspólnot?"

    Myślę, że nie ma innej drogi jak właśnie ROZMAWIAĆ. Rozmawiać o tych trudnych kwestiach. Uczyć się o nich rozmawiać, mówić o tym co jest bolesną prawdą, faktem. Tylko wówczas jeśli nauczymy się ze sobą rozmawiać na ten temat możemy podjąć odpowiedzialność za własną wspólnotę. Podejmując konstruktywny dialog na tej płaszczyźnie możemy znów nabierać zaufania do wspólnoty Kościoła, który będzie chciał dążyć do oczyszczenia, podejmując jednocześnie krzyż z tym związany.

    Niestety problemem wspólnoty jest to, że najczęściej nie chce wiedzieć o niemiłych faktach. Nie chcą o nich wiedzieć zarówno osoby duchowne odpowiedzialne za formację, jak również czasem wierni, którzy takie fakty traktują jak atak na Kościół.

    Grzech jest gorszący, ale to Jezus dla nas stał się tym zgorszeniem i wyrwał nas ze śmierci.

    Zatem nie ma się czego obawiać w dążeniu do oczyszczenia i prawdy.

    Warto zastanowić się jak nie przymykać oczu podczas formacji na niepokojące fakty, by nie liczyła się ilość a dojrzałość osób.

    Myślę, że zastanawiając się nad odejściami osób duchownych ze stanu kapłańskiego warto też powiedzieć, że odejście odejściu nie równe.
    Cóż jeśli osoba zostaje w stanie duchownych po mimo, że ma czasem już kilkoro dzieci. Czy kapłan powinien odejść ze stanu duchownego jeśli ma dziecko, ale nie kocha matki dziecka i jego największym pragnieniem i powołaniem jakie odczuwa w sercu jest pójście za Jezusem, kapłaństwo ? Co w takiej sytuacji ? Kto wówczas miałby wychowywać dzieci ? W jaki sposób odpowiedzialny za wychowanie byłby ojciec dziecka ?

    Jeśli człowiek odchodzi ze stanu kapłańskiego i czuje się przymuszony przez względy społeczne do ślubu myślę, że jest to rzecz przykra. Jeśli jednak osoba odchodzi ze stanu kapłańskiego będą szczerą ze sobą i drugim człowiekiem "Tam skarb twój, gdzie serce twoje" i podejmuje odpowiedzialność za rodzinę to myślę, że czasem taka szczerość i uczciwość jest godna podziwu. Trzeba mieć także na nią odwagę by odejść i żyć z krzyżem odejścia, niekiedy w cieniu wykluczenia społecznego.

     
    Odpowiedz
  3. Jadzia

    aaharon

    Myslę że właściwie myślisz Jadwigo mówiąc że piękno chwały Chrystusowej pochodzi od czynów chwalebnych a nie nie chwalebnych których dopuścił się Judasz albo Apostoł Piotr który przecież w pewien sposób też zdradził Jezusa . Uogólnię tutaj to jak apostoł Piotr zaprzeczył temu że cokolwiek łączy go z Jezusem. Oni go pytali czy ty go znasz tego Jezusa? A on Piotr mówi im że NIE! W pewien sposób zdradził również Jezusa, bo przecież Go znał. 

     

    Są rózne rodzaje zdrady – które jednak nazywamy identycznie – zdrada. Zupełnie inaczej wygląda "zdrada" Piotra a zupełnie inaczej Judasza.

    Piotr za zdrade nie otrzymuje korzyści majatkowych. Jego słowa "nie znam" na nikogo tak naprawde nie sprowadzaja smierci, krzywdy. Jest to zdrada moralna, zdrada ideałów, wiary dla ratowania swojego zycia i…może innych Apostołów. ( Można załozyc, ze gdyby Piotr przyznał, ze znał Jezusa – równiez by go ukrzyżowano i w torturach mógłby wydac innych Apostołów). Jezusowi tak naprawdę to by ani pomogło ani zaszkodziło.

    Natomiast Judasz DONIÓSŁ za pieniądze, czym przyczynił się do uwiezienia Jezusa i późniejszego Jego skazania.

    Te dwie sprawy – mimo, ze nazwane identycznie – zdrada, maja zupełnie inny wydxwięk. 

     
    Odpowiedz
  4. drmouse2

    Małgorzato,

       Tak. To co napisałaś o człowieku który popełnił samobójstwo jest naprawdę wstrząsające. Tym bardziej że poznałaś go osobiście.

    Gdyby Kościół akceptował orientację homoseksualną u ludzi we właściwy sposób, czyli oficjalnie mówił że wierne związki jednopłciowe są dobre, prawdopodobnie ten człowiek nie trafiłby do seminarium. Wielu trafia tam aby uciec przed prawdą o sobie, aby w "honorowy" sposób rozwiązać swój "problem".
    Ja z kolei znam kogoś, kto będąc już w klasztornym seminarium został skierowany na psychoterapię. Wówczas odkrył i zaakceptował swoją homoseksualność i podjął decyzję o wystąpieniu. Zdał sobie sprawę że celibat nie jest jego powołaniem. Władze zakonu zamiast cieszyć się miały mu za złe że wynik terapii był właśnie taki…
    Uważam że każdy kandydat do seminarium czy zakonu powinien przychodzić z zaświadczeniem o przebytej psychoterapii, oczywiście w ośrodku o statusie naukowym i akademickim, a nie u tzw "chrześcijańskich" psychologów.
    Takie jest wymaganie wobec zawodu psychoterapeuty, a z osobami duchownymi powinno być podobnie. Wcale nie oznacza to, że każdy kandydat uważany jest za "chorego". Zdrowy także w drodze psychoterapii ma możliwość uzyskania wglądu we własne emocje i problemy.
    Kolejna sprawa – powinna być możliwość unieważnienia święceń kapłańskich – podobnie jak małżeństwa, jeśli osoba przyjmująca je była pod presją np poczucia społecznego braku akceptacji ze względu na orientację homoseksualną. Nie był to wtedy w pełni wolny wybór.
     
    Krokiem idealnym ze strony Kościoła rzymskokatolickiego i innych byłoby zezwolenie aby ksiądz mógł mieć żonę lub męża, oraz dopuszczenie kapłaństwa kobiet, które także mogłyby mieć męża lub żonę. W kościołach które już te możliwości wprowadziły posługuje wiele wspaniałych duchownych osób, np zamężny biskup Gene Robinson. Wierzę, że taki czas nadejdzie 🙂
     

     

     
    Odpowiedz
  5. modraszek

    Zastanawiam się dlaczego

    Zastanawiam się dlaczego homoseksualiście odmawiać bycia księdzem. Trzeba spojrzeć
    także z takiej perspektywy, że owy homoseksualista może czuć powołanie do bycia kapłanem. Zabranianie kapłaństwa w takim przypadku jest moim zdaniem głęboko niesprawiedliwe.
    Jeśli zaś chodzi o fragment książki ks. Isakowicza, to mi to zapawa na absurd. W całej tej aranżacji nie ma nic z ducha chrześcijańskiego. Jest tylko pogoń za tanią sensacją. Oczywiście najbardziej cierpią osoby homoseksulne, wzmocni sie podział na homo i hetero w Kościele. A przecież nie o to chodzi…

     
    Odpowiedz
  6. Jadzia

    Barbara i modraszek

    Barbara

    Krokiem idealnym ze strony Kościoła rzymskokatolickiego i innych byłoby zezwolenie aby ksiądz mógł mieć żonę lub męża, oraz dopuszczenie kapłaństwa kobiet, które także mogłyby mieć męża lub żonę

    Zapytuję: kto miałby utrzymywać te dzieci? Ksiadz ojciec za co? Za śluby, pogrzeby…czy jakaś pensję….Sądzę, ze parafianie..A gdyby miał 5-6 dzieci? a gdyby te dzieci były niewierzące? Czy tez parafia by je utrzymywała?

    modraszek

    Jeśli zaś chodzi o fragment książki ks. Isakowicza, to mi to zapawa na absurd. W całej tej aranżacji nie ma nic z ducha chrześcijańskiego

    Ależ w tym wszystkim wcale nie chodzi o homoseksualizm jednostek! Tylko o LOBBY, czyli inaczej "towarzystwo wzajemnej adoracji" które te adorację i karierę uzależnia od zachowania homoseksualnego swoich członków. To są dwie różne sprawy modraszku.

     
    Odpowiedz
  7. aaharon

    TEZEUSZ ,Jadwiga i Małgorzata

     

    "Okryś się chwałą bowiem to ‘stać się sławnym, zyskać sławę, rozgłos, uznanie’; zwrot; Np. podczas działań na polu bitwy lub dokonując samospalenia na gołębim placu".

    aharon* 

     

    Jadwigo zdecydowałem się napisać troszkę na temat,  który poruszasz w swoim wpisie odnośnie "Judaszowej zdrady". Myślę że Małgorzata od blogu (mamy bowiem dwie Małgorzty a mi chodzi o tę od blogu:)  )  dotknęła dość dobrze  pewnego zadziwiającego schematu który w Biblii kreśli historię zbawienia. Otoż chciałbym przypomnieć pewną zdradę jaka wydarzyła się bardzo , bardzo dawno temu . Dawid był pomazańcem Pańskim a Batszeba żoną Uriasza. Oboje dopuścili się zdrady . Otóż wdając się w romans z Batszebą, Dawid złamał zdradził szóste przykazanie: nie zabijaj, siódme przykazanie: nie cudzołóż, dziewiąte przykazanie: nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu i dziesiąte przykazanie: nie pożądaj żony bliźniego swego (zob. II Mojż. 20,13-14.16-17).  Ostatecznie to, że Dawid otrzymał przebaczenie zdrady , jest niesamowitym świadectwem łaski Bożej nawet wobec najbardziej niewytłumaczalnych grzechów, które nie sposób nazwać inaczej jak zbrodnią. Gdy zdumiewa nas, jak nisko Dawid i Batszeba upadli , jeszcze bardziej zdumiewające jest to, że łaska Boża sięga nawet do najgłębszej otchłani ludzkiej deprawacji. W tym jest nasza nadzieja.

    Z tej Dawidowej zdrady zrodziła się Chrystusowa Chwała. To przecież z tego związku narodził się bowiem światu zbawiciel Jezus CHrystus. Przyszedł On bowiem w ciele ludzkim które swymi korzeniami sięgają związku Batszeby i Dawida. Oczywiście chwała o której mówimy to duże uogólnienie. 
     

    Myslę że właściwie myślisz Jadwigo mówiąc że piękno chwały Chrystusowej  pochodzi od czynów chwalebnych a nie nie chwalebnych których dopuścił się Judasz albo Apostoł Piotr który przecież w pewien sposób też zdradził Jezusa . Uogólnię tutaj to jak  apostoł  Piotr zaprzeczył temu że cokolwiek łączy go z Jezusem. Oni go pytali czy ty go znasz tego Jezusa? A on Piotr mówi im że NIE! W pewien sposób zdradził również Jezusa, bo przecież Go znał. Ale nie o tym chciałem powiedzieć więc wróce do tematu…zdrady Judaszowej i pewnego schematu w jaki zostaje wciągnięty Bóg. Jesteś ździwiony?

    Tak !

    Bóg zostaje wciągnięty w nasze grzechy. Ktoś powiedział by że to nie możliwe a jednak z Judaszowej zdrady Bóg przerysowuje plan i wszystko tak układa by te niteczki po których on prowadzi świat nie zerwały ze sobą związku. Trzymam się teraz jak mogę by nie napisać czegoś ze świata sztuki i nawiązać do filmu który by ukazał jak mniej więcej wygląda. Otóż był taki film całkiem świeży pt "władcy umysłów" Być może ktoś z was go oglądał . Wiem wiem , pomyślicie teraz że zwiariowałem 🙂 niestety jeszcze nie 🙂

    Otóż w tym filmie fajnie ukazano jak Boży plan musi się dokonać nawet wtedy gdy na przeszkodzie staje zły wybór człowieka. Nie zdajemy sobie sprawy jak często Bóg musi ingerować w nasze złe działania i wszystko nie jako na nowo ustawiać na szachownicy zdarzeń. Zachęcam Cię do obejżenia tego filmy pt Władcy umysłów albowiem ma on w sobie to szczególne przesłanie . (Wiem wiem:) myślisz że nabrałem się czegoś mocniejszego typu "żubrówka " , niestety nie 🙂

    Mamy więc coś takiego jak Boży Plan, oraz działanie wolne człowieka z wszelkimi jego predyspozycjami . To Boży dar. Dar wolności w działaniu który bardzo obficie uwydatnia sie w zyciu Katolickiego Kościoła . Jest w nim tyle wolności że wielu chciało by ją ograniczyć bo prowadzi do wielu , wielu krzywd .

    "Wolność  źle wykorzystana stanowi zagrożenie dla planów Bożych mających na celu uszczęśliwienie człowieka i inne istoty żywe" (aharon* przed potopem "gdy synowie boży brali sobie córki ludzkie za żony")

    Wracając do tematu . Więc Kościół Katolicki jest wolnym Kościołem. Odkąd na ziemi pojawił się Papież Jan Paweł II zaczęło się w nim dziać coś tą prawdziwą wolność zaczęło ożywiać. Wolność do złego poczynania w Kościele zaczęła się kurczyć . Drzwi zostały otwarte na drugie tysiąclecie a archiwa watykanu przewiane wiatrem wspomnienia krzywd wyrządzonych innym. Ten proces trwa. Papieża Jana Pawła II już miedzy nami już  nie ma,  ale duch boży wciąż przechadza sie po króżgankach watykańskich, głaszcząc po policzkach katolickich duchownych, przypominając im co chwila o tym, że zadość uczynienie za krzywdy wyrządzone przez duchownych muszą zostać zapłacone. I tak jak powiedziane jest , że: wybaczamy ale pamiętamy, tak też powiedzieć należy z całą stanowczością, że trzeba zadość uczynić za krzywdę, którą ktoś przez złe działania doznał. Zapewne w tym kierunku pójdzie Kościół, który podczas pontyfikatu Jana Pawła II obrał właściwą drogę pojednania i przyznania się do  błędów nie tyle samego Kościoła, bo ten jest święty, ale tych którzy w tym kościele żyją . Ja jako człowiek czuje się częścią tego kośćioła i muszę wam powiedzieć, że nie należę do tej osobliwie  świętobliwej części  a raczej tej "Judaszowo – Piotrowej". Gdybym miał policzyć upadki w swoim życiu i grzechy jakich się dopuściłem to cho cho 🙂 Myślę, że nawet najznakomitsi "władcy umysłów"- anielscy posłańcy mieli naprawdę wiele problemów w naprawieniu tego co ja przez swe złe działania naplotłem na Ariadną nić Tezeusza. W labiryntach życia przechadzamy się niemalże codziennie nie znając drogi błądzimy i wybieramy to co złe . Stajemy w miejscach gdzie końćzy się droga i gdyby nie pojawił się ktoś kto rozbił by pzed nami nowe przejście , stalibyśmy tak w  nieskończoność a plan Boży zatrzymał by się i nastała by nicość, ale nie taka nicość która jest buddyjską siunjatą …ta bowiem jest ziarnkiem prawdy posianym na glebie przebudzonego Buddy. 

    Wiem wiem odjeźdzam od tematu:)

    Ale to tylko na pozór . Chciałbym ukazać jak ważny jest Plan Boży . I jak te Judaszowe pocałunki mimo wszystko nie burzą tego planu ale są wplecione w przyszłą chwałę Nas wszystkich w Chrystusie lub nazwij  GO jak chcesz.

    Wszystko jest z sobą połączone . Siunjata – pustka wcale nie oznacza że nic nie ma ale jest czystą świadomością całości , niezmierzonością połączeń wszystkich zachowań w bytach i niebytach .

    "Gdybyś usiadł kiedyś na górze ,którą przwiewają boże wiatry natchnienia, nie zobaczył byś nic , ale zobaczył byś wszystko" 

    "Widząc wszystko w jednej całości przestał byś widzieć osobno cokolwiek . DOświadczył byś pustki wszechświata która na imię ma "Opalizacja Arlekinowa" 

    wiem wiem:):) już kończę 🙂 odleciałem 🙂

    Na koniec powiem tak :

    Każdy krok historii świata jest przemyślany poza strukturami ludzkimi na sposób boski i ukazuje również ogrom struktur umykających analizom mediów, które zazwyczaj nie zważają na nie, oceniając wszystko z banalnością powierzchownej analizy politycznej, prostej oceny sił na polu bitwy. W ten sposób same skazują się na zupełne niezrozumienie tego, czym jest świat wokół nas i w nas. Sądzi się że idee mogą zreformować i odnowić ziemię. Tymczasem historia pokazuje, że to nie reformatorzy Tezeusza czy rewolucjoniści odnawiają świat , lecz "dobrzy ludzie", a także Miłosierdzie , samo w sobie niewidzialne, lecz bardzo widoczne w swoich konkretnych, historycznych skutkach.
    "Dobrzy" tego świata , stanowią najważniejszy komentarz do religijnych ksiąg Tezeusza , bo są wcielonym wykładem prawdziwego życia..

    * aharon 

    link do filmu 

    http://www.youtube.com/watch

     

     

     

     

     

     

     


     
    Odpowiedz
  8. elik

    Z kim żyć i współżyć?…..

    @ALL

    Zapewne nie jest człowiekowi łatwo, ani miło, przyjemnie istnieć, bytować – żyć z wiedzą nie tylko o zdradzie, lecz z świadomością i fatalnym usposobieniem, czy uporczywymi wyrzutami sumienia z powodu popełnionych grzechów własnych, bądź ową wiedzą o cudzych złych czynach albo nawet być tylko wtajemniczonym o planowanych przedsięwzięciach, zamysłach, intencjach najbardziej podłych i nikczemnych. W przypadku cudzych win oprócz wiedzy o nich mogą występować jeszcze osobiste utrapienia, przykre doświadczenia i odczucia np: doznawane krzywdy albo podejrzenia, domysły, mniemania, a nawet wspólne demoniczne urojenia.

    Jednak cóż może być gorszego, niż świadomie i dobrowolnie sprzeniewierzyć się Panu Bogu i stać się zbrodniarzem, zdrajcą, gorszycielem, demagogiem etc., czy pospolitym łajdakiem lub hipokrytą tzn. dać się uwieść złemu i wpaść w jego sidła np: w niewolę obłudy, fałszu i kłamstwa?……….

    Ps. Czy żródłem demoralizacji, deprawacji, także przyczyną uprzedzeń i wrogości wobec wspólnoty Kościoła RK, a nawet braku wiary (ufności) w Boga Trójjedynego, czy fatalnego usposobienia i myśli samobójczych może być złe towarzystwo i uczestnictwo w imprezach, gdzie nie tylko spotykają się osoby o różnych orientacjach seksualnych, lecz łączą ich również specyficzne intencje, preferencje, czy poglądy, idee, a nawet więzi sympatii, czy przyjaźni?…..

    Z poważaniem – Zbigniew

     

     
    Odpowiedz
  9. Malgorzata

    @Jadwiga

     Jadwigo!

    Homoseksualizm jako taki nie jest zdradą. Zdradą nie jest nawet ukrywanie swojego homoseksualizmu. Jest nią natomiast w przypadku księży wiele zachowań wiążących się z homoseksualizmem lub z niego wnikających. Na przykład interesująca Cię współpraca księży ze Służbą Bezpieczeństwa. Ks. Zaleski w swojej najnowszej książce analizuje dokładnie tę zależność.

    Zdradą jest nadużwanie pozycji przełożonego w seminarium czy klasztorze, aby zmuszać czy nakłaniać młodych chłopaków, kleryków do stosunków homoseksualnych.

    Zdradą jest oficjalne, częśto żarliwe potępianie homoseksualizmu i podpieranie się przy tym autorytetem Kościoła przez osoby duchowne, które skądinąd są czynnymi homoseksualistami.

    Zdradą jest, gdy pod płaszczykiem kierownictwa duchowego kryje się manipulacja, której ostatecznym celem jest (homo)seksualne wykorzystanie, a wykorzystywany młody człowiek jest dodatkowo wpędzany w poczucie winy itp.

     
    Odpowiedz
  10. Malgorzata

    @modraszek

     Modraszku!

    Nie bardzo rozumiem, dlaczego wypowiedź ks. Zaleskiego o homoseksualizmie w Kościele uważasz za absurd. Podzielam jednak Twoją obawę, że napiętnowanie homoseksualnego lobby w Kościele może przerodzić się w nagonkę na homoseksualistów w ogóle. Tymczasem sytuacja księdza homoseksualisty i świeckiego geja, który walczy o swoje miejsce w Kościele, to dwa odrębne – by nie powiedzieć przeciwstawne – zagadnienia.

     
    Odpowiedz
  11. modraszek

    re

    Małgorzato. Jeśli ks. Isakowiczowi faktycznie zależy na prawdzie, to niech powiadomi o wszystkim papieża. Ale on tego nie robi. Jest zajęty promowaniem swej książki. Ostatnio w programie T. Lisa. Co do głównego tematu wpisu, chciałbym rozwinąć swój poprzedni komentarz. Czy nie jest do zdrady przymuszany homoseksulista, który czuje powołanie do bycia kapłanem. Odrzuca jednak je, zewzględu na politykę Kościoła, która zabrania werbowania gejów na księży? I wreszcie czy rezygnując z kapłaństwa, taki człowiek nie zdradza samego siebie?
    Brakuje w obecnej dyskusji rozważnego głosu, mówiącego o tym że faktycznie wśród księży są homoseksuliści i są to także wspaniali księża (a
    nie homoseksualni mafiozi w sutannach) Dla mnie nie ma
    to większego znaczenia czy ksiądz jest homo czy heteroseksualny. Ważne żeby był dobrym księdzem

     
    Odpowiedz
  12. mal

    ***

    Barbaro,

    zgadzam się się ze wszystkim co piszesz powyżej!! To bardzo ważny głos.

    nie jestem jednak za zniesieniem celibatu, kapłaństwem kobiet i równouprawnieniem w Kościele związków jednopłciowych 🙂

     

    Mordaszku,

    sytuacja osoby homoseksualnej która odczuwa powołanie kapłańskie jest inna niż osoby heteroseksualnej z tego względu, że osobie homoseksualnej może być trudniej z zachowaniem celibatu.

    Także nie każdy mężczyzna heteroseksualna może zostać kapłanem. Muszą być spełnione pewne warunki i osoby które ich nie spełniają także mogą czuć się pokrzywdzone.

     
    Odpowiedz
  13. modraszek

    Dlaczego może mieć problem

    Dlaczego może mieć problem z zachowaniem celibatu? Bo ma większe libido?Właśnie to jest krzywdzący stereotyp, potencjalny gej może mieć przecież mniejsze libido niż meżczyzna heteroseksualny.
    Przykre jest takie generalizowanie.

     
    Odpowiedz
  14. mal

    *

    modraszku, piszę na podstawie dwóch znanych mi przykładów osób homoseksualnych. W jednym człowiek, który odczuwał powołanie do kapłaństwa zrezygnował, gdyż jak sam mówił było to dla niego na tyle trudne, że nie był w stanie tak funkcjonować. Inne przykłady są bardziej drastyczne.

    Powołanie jest zawsze weryfikowane przez wspólnotę Kościoła. Nie wystarczy, że dana osoba mówi, że ma, czy odczuwa powołanie do stanu kapłańskiego, to wspólnota Kościoła to powołanie potwierdza.

    U osób heteroseksualnych, także występują różne przeszkody, których powodem jest niedopuszczenie do święceń czy ślubów. Powołanie musi potwierdzić Kościół, wspólnota Kościoła.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code