Zaproszeni do cudu

 
 
Rozważanie na XVIII Niedzielę Okresu Zwykłego, rok A

Dzisiejsze czytania

Wyobraźmy sobie słynnego lekarza po ciężkim dyżurze. Jest śmiertelnie zmęczony i bardzo przygnębiony: dowiedział się właśnie o śmierci ukochanego brata. Pragnie ciszy i odosobnienia. Wymyka się potajemnie do swojej samotni w lesie. A gdy dojeżdża na miejsce – drzwi chatki otwarte, a w środku tłum potrzebujących: ten ma złamaną rękę, tamten krwawi od rany zadanej nożem, kobieta rodzi na podłodze, inna trzyma na ręku rozgorączkowane dziecko. Jakim cudem odnaleźli to miejsce? Skąd wiedzieli, że on tam będzie? Wyobraźcie sobie, jaka będzie jego pierwsza reakcja! Zapewne rozżalenie, bezsilna wściekłość, chęć natychmiastowego wyrzucenia natrętów! Przecież ma prawo do odpoczynku! To jego ustronie! Jego prywatny czas! Bezczelnie wpakowali się bez pytania do jego samotni! Nawet bólu nie pozwolą mu przeżyć w spokoju!

Może, jeśli jest dobrym człowiekiem, gdy odetchnie chwilę, napije się kawy i trochę się uspokoi, ulituje się nad nimi i (z trudem i oporem) pomoże im w cierpieniach. W ostateczności wyśle do wypoczętego kolegi.

Czy każdemu z nas nie zdarzyło się coś podobnego choć raz? Czy nie chcieliśmy, aby natręci zniknęli w jednym momencie? Nie odbierali nam tego, do czego mamy przecież prawo? Nie dręczyli nas swoimi potrzebami, gdy pragniemy spokoju i ciszy?

Jezus też tego pragnął. Bardzo. Jeszcze niedawno doznał przykrości i lekceważenia w rodzinnym Nazarecie. Odszedł więc stamtąd; prawdopodobnie skierował się w stronę Jeziora Galilejskiego. Zapewne w drodze lub nad jeziorem odnaleźli Go uczniowie Jana Chrzciciela i powiadomili o męczeńskiej śmierci kuzyna.

Serce miał pełne bólu. Wsiadł do łódki i odpłynął, szukając odosobnienia i ciszy na drugim brzegu jeziora, w znanym sobie miejscu. A gdy dopłynął na swoje pustkowie – zastał oczekujący Go tłum.

W jaki sposób informacja o tym, że odpływa, lotem błyskawicy przebiegła kilka miast? W jaki sposób tłumy (mężczyzn, kobiet i dzieci) wyprzedziły Go, idąc lądem, czyli okrążając jezioro? Skąd ci ludzie wiedzieli, w którym miejscu przybije do brzegu? Nie wiadomo. Jakkolwiek to się stało, Jezus został tym tłumem zaskoczony. Nie miał szansy ani na odpoczynek, ani na samotność.

Jak zareagował?

Natychmiast zajął się potrzebującymi. Z miłością i troską. Uzdrawiał cały dzień, do zmroku, bez słowa skargi.

Uczniowie przyglądali się temu (może nawet jakoś pilnowali porządku) i także po swojemu litowali się nad tłumami. „Noc idzie, a ludzie głodni! Czy On tego nie widzi? Przecież jesteśmy w szczerym polu, nie ma w pobliżu żadnej knajpki, kramiku czy choćby wiejskiej zagrody”.

– Każ im się rozejść! Niech sobie kupią jedzenia we wsi. Od Ciebie już dostali, czego chcieli. Każ im odejść, bo są głodni! Każ im odejść! Niech ich głód nie obciąża naszego sumienia.

I zdumiewająca odpowiedź Pana: Wy im dajcie jeść.

MY? Ich zdumienie nie ma granic. Przecież to niemożliwe. Tych ludzi jest mrowie! Lekko licząc z pięć tysięcy chłopa! I są z nimi ich kobiety, i fura dzieci! A uczniowie mają tylko pięć chlebów i dwie rybki – rozumie się samo przez się, że to ledwie starczy dla nich i dla Mistrza… Ale skoro On tak mówi… Nie bez wahania oddali, co mieli. TO oczywiście absurd i niepotrzebne wyrzeczenie, ale oddali, ufali Mu.

I wtedy stał się naprawdę cud. Nauczyciel nakarmił kilka tysięcy gąb tą odrobiną chleba i ryb. I zostało więcej resztek, niż było na początku chleba. Dwanaście koszy! Więc i uczniowie, i Nauczyciel spokojnie mogli nasycić głód.

Nikt już nie miał wątpliwości, że to o nim mówił Prorok: „Wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy. Kupujcie i spożywajcie, dalejże, kupujcie bez pieniędzy i bez płacenia za wino i mleko.”

Że to o nim śpiewa Psalmista:

„Oczy wszystkich zwracają się ku Tobie,

a Ty karmisz ich we właściwym czasie.

Ty otwierasz swą rękę

i karmisz do syta wszystko, co żyje.”

Syte żołądki podpowiadały: to chyba JEST Mesjasz. A w każdym razie prorok o wielkiej mocy. …

Można by spytać – po cóż były Jezusowi te dwie rybki i pięć chlebków? Przecież mógł przemienić trawy w kaszę, a kamienie w chleb! Niedawno zamienił wodę w wino, więc to dla niego żaden trud!

Zapewne mógł. Ale wówczas uczniowie nie byliby włączeni w dar. Nie wiedzieli przecież, że chleb się rozmnoży, że dając wszystko, co mieli do jedzenia, sami nie będą głodni. Musieli zaryzykować, uwierzyć, zaufać – i oddać wszystko. W ten sposób pełnoprawnie uczestniczyli w cudzie.

On pierwszy dał przykład; bez słowa rozżalenia, bez oznak znużenia – przystąpił do uzdrawiania natrętnych tłumów i robił to bez odpoczynku przez cały dzień. Ulitował się nie nad sobą, ale nad tymi ludźmi, a jego litość była doskonała. Nie zostawił dla siebie nic z tego, co mu było potrzebne – samotności, odpoczynku, ciszy, spokoju. I ludzie zostali uzdrowieni.

Uczniowie też się litowali – widzieli potrzebę głodnych ludzi. Ale chcieli jej zaradzić, nie angażując się zbytnio i nie wyzbywając się własnych zabezpieczeń. Jezus uświadomił, jak wiele mogą zdziałać, jeśli tych zabezpieczeń się pozbędą. Włączył ich w cud, zaprosił ich do cudu. Nie powiedział: dajcie te chleby, a JA ich nakarmię. Powiedział: WY ich nakarmcie.

Jezus włącza nas wszystkich w krwioobieg miłości. Zaprasza do cudu. Pragnie działać przez nasze ręce i nasze serca. Pokazuje drogę. Zaufanie. Decyzja. Ogołocenie z zabezpieczeń. Miłość. Oddajmy wszystko, co mamy, tym, którzy potrzebują. On dokona reszty. TO działa. I tylko wtedy staje się cud.

fortean.jpg

Rozważania Niedzielne

 

Komentarze

  1. arturah

    Zaproszeni

    Zaproszeni otwierają ten blog. Czytają słowo po słowie rozważania na niedzilę.
    W tej chwili ten blog ma już ponad 140 odsłon . Klikają w gwiazdki ze średnią oceną . Dwa głosy na pięć . Średnia w skali od 1 do 5  wynosi pięć. Dwie osoby są za tym co zostało tu napisane. Dwie osoby odnalazły tu coś dla siebie. Reszta milczy.
    Napisano w tym Blogu, że Jezus włącza nas wszystkich w krwiobieg miłości . Zaprasza do cudu. Pragnie działać przez nasze ręce i serca.
    Jezus jest ale tłumów to tu raczej nie widać…

    Zaproszenia rozesłane ale adresaci na wojnie poginęli ?

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code