Zapomniana wdzięczność

Rozważanie na XXVIII Niedzielę Zwykłą, rok C2
 
 

20.jpg

Wódz syryjski Naaman, który był trędowaty, zanurzył się siedem razy w Jordanie według słowa proroka Elizeusza, a ciało jego na powrót stało się jak ciało małego dziecka i został oczyszczony. (2 Krl 5,14)

Jezus zaś rzekł: «Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec». Do niego zaś rzekł: «Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła». (Łk 17, 17-19)

Takie mamy czasy w naszej ojczyźnie, że kiedy zdarzy nam się poważnie zachorować to od razu dostajemy gęsiej skórki na myśl o procesie uzdrawiania w wykonaniu polskiej służby zdrowia. Trzeba odwiedzić lekarza pierwszego kontaktu, aby on mógł stwierdzić, że naprawdę jestesmy poważnie chorzy i skieruje nas do specjalisty, który z kolei zacznie nas kierować do innych specjalistów na badania, by potwierdzić swoje podejrzenia i teorie na temat naszego zdrowia. Zanim dojdzie do wypisania odpowiedniego leku, zabiegu czy operacji – mijają tygodnie, miesiące, a nawet lata. Kiedy słyszę jak moja mama opowiada mi o swoich przygodach leczenia się „państwowo”, które można krótko zatytułować: „Koniec Limitu” – najzwyczajniej na świecie jestem wściekła. Podatki na służbę zdrowia odprowadzała całe życie, a teraz będąc na emeryturze musi tygodniami czekać na to, aż łaskawie ktoś ją przyjmie do gabinetu na 5 minut rozmowy.

Mnie to nie dotyczy. Osobiście państwowo się nie leczę. Korzystam z opieki zdrowotnej prywatnej przychodni, która dość sprawnie działa. Nie czekam w kolejkach dłużej niż 15 minut, a specjalistów mam pod ręką w zasadzie od ręki. Kiedy zostaję skierowana do przychodni państwowej, to najczęściej już po pierwszej próbie umówienia się telefonicznego mam dość współpracy. Nie czekam na zmiłowanie i łaskę zblazowanej (bo zamęczonej systemowymi rozwiązaniami) pani w recepcji i jadę do ulubionego prywatnego gabinetu, gdzie szybko i w miłej atmosferze wykonuję potrzebne badania i analizy. Płacę co prawda i to słono, ale wolę to niż upokarzające traktowanie mnie jak uprzykrzonego insekta: taka młoda i śmie chorować, co za bezczelność! Moje podatki wzmacniają więc konto kogoś innego, bo i tak dodatkowo dopłacam do interesu.

ser_deczne_dzieki.jpg

Dlaczego o tym piszę na początku rozważań nad biblijnymi słowami? Kiedy czytam o cudownych uzdrowieniach „od ręki”, za które ceną jest „tylko” wiara, to zastanawia mnie, dlaczego tak mało na kartach Ewangelii jest wdzięczności za te niecodzienne zjawiska. Mamy tam historie o ludziach nękanych okropnymi chorobami i dolegliwościami, które to cierpienia trwały latami. A tu nagle przychodzi Lekarz, który jednym dotknięciem czy słowem oddala to wszystko. W jednej krótkiej chwili czyni człowieka zdrowym. Ktoś taki przydałby się w polskich gabinetach lekarskich. Wdzięczność ludzi nie znałaby granic. A może nie? Może byłoby tak samo jak z tymi dziewięcioma trędowatymi? Opuściła ich straszliwa choroba, wiedzieli kto ich od tego uwolnił. Ale mimo to nie podziękowali. Może byli tak zaskoczeni jak dziecko, które dostając wymarzony prezent tak się zapamiętale nim zaczyna zajmować, że zapomina podziękować? Może to po prostu niedojrzałość i brak odpowiedzialnego podejścia do przyjmowania daru? Tylko jeden z tej grupy chorych miał odwagę i podszedł do niezwykłego, obcego uzdrowiciela, aby mu okazać wdzięczność. Dodatkowo, był to Samarytanin – cudzoziemiec, uznawany przez Żydów za nieczystego. Mimo bariery kulturowej, mimo uprzedzeń człowiek ten był w stanie podejść do Jezusa – Żyda, podziękować mu za niezwykły dar. On naprawdę w pełni skorzystał z daru uzdrowienia. Samodzielnie opuścił stan choroby wewnętrznej – wyszedł z jej kręgu i okazał wdzięczność. Opuścił teren duchowego paraliżu i niemocy. Dlatego Jezus powiedział: twoja wiara cię uzdrowiła.

dziekujed_jpg.jpg

Zastanawia mnie też scena z 2 Księgi Królewskiej. Wyleczony król chce okazać wdzięczność Elizeuszowi, ale on jej nie chce przyjąć. To przesuwa akcent bycia wdzięcznym w innym kierunku. Pokazuje prawdziwego Uzdrowiciela i ku Niemu skłania uwagę władcy, który zaczyna nie tylko widzieć, ale i uznawać wielkość i potęgę Boga Izraela. Wracając do braku wdzięczności ze strony trędowatych w Ewangelii. Czy ludzie czasów Jezusa byli aż tak oswojeni z cudami, że jeden w tę czy w tamtą stronę nie robił na nich wrażenia? Czy może w naszej grzesznej ludzkiej kondycji jest gdzieś zapisana obojętność na dzieła Boga?

Zastanówmy się. Uzdrowienie z trądu na pewno wyglądało spektakularnie. Gnijące i cuchnące od choroby ciało nagle zostaje oczyszczone. Trędowaty przestaje być „nieczysty”, znów może działać, być wśród ludzi, pracować, nawiązywać relacje, uprawiać ziemię, hodować owce, handlować, spędzać czas z bliskimi, podróżować w grupie. Może dotknąć drugiej osoby, poczuć bliskość i przestać odczuwać samotność. Przestaje być odtrzucony przez społeczeństwo. Jezus zwrócił tych ludzi rodzinie ludzkiej, która ich odtrąciła. Dotychczas choroba sprawiła, że mogli być tylko wśród chorych. Jezus zburzył tę barierę. Teraz mogli odłączyć się od siebie, poszerzyć terytorium egzystencji, znaleźć nowe drogi, poszukać nowych towarzyszy życia. Ale tylko ten jeden naprawdę zrozumiał, że Jezus ze stanu wykluczenia (trędowatych w społeczeństwie odsuwano na margines, unikano ich i karano za kontakty ze zdrowymi) przerzucił go w stan „wybrania”, uwolnienia od trądu, od grupy zniewolonych chorobą. Wykluczył ich z „terenów nieczystych”, przeznaczył do nowego istnienia, zaprosił do włączenia się na powrót do życia  pełną piersią.

images.jpg

Gdybyśmy tu i teraz mieli zatrzymać się i spróbować zobaczyć ile cudownych uzdrowień Bóg dokonuje wśród swoich dzieci, może zaparłoby nam dech? Ile razy Bóg ratuje nas od trądu trawiącego naszą duszę? Od alkoholizmu zniewalającego charakter i zniekształcającego osobowość. Od narkomanii, której skutki w organizmie są nieodwracalne. Od innego rodzaju zniewoleń, którym uleganie czyni z nas „trędowatych” w społeczeństwie. Czy nie ma w naszym życiorysie takiej sceny uzdrowienia? Może nasza wiara ulegała latami zdegradowaniu, gniciu pod wpływem grzechu, braku pokory, przeintelektualizowania, zaniedbania, nierzetelności? Trędowata i zepsuta od skutków zła dusza nie potrafi dobrze widzieć, czuć, nie umie dotknąć Boga i Jego tajemnic. Pozbawiona jest relacji z Nim, prawidłowej relacji. Gdy zaczynamy oddalać się od Boga, przestajemy Mu dziękować.

Biblia mówi: „Choć bowiem poznali Boga, to jednak nie oddali Mu chwały jako Bogu i nie złożyli Mu dziękczynienia, lecz w swych pomysłach utracili wszelkie rozeznanie, a ich nierozumne serce znalazło się w ciemnościach.” (Rz 1,21)

Może trądowi i zepsuciu ulegały też nasze relacje z ludźmi? Grzech oddziela nas od braci i sióstr, tworzy podziały, izoluje nas od innych i sprawia, że zbytnio skupiamy się na sobie i nie pamiętamy o potrzebach naszych bliskich. Bóg nieustannie dotyka człowieka, uzdrawia go, odtrąca jego grzech i zepsucie, włącza człowieka z powrotem w zdrową tkankę życia duchowego. Robi to nieustannie, a my czasami po prostu odchodzimy ciesząc się z ulgi i powrotu sił. Jakby nam się to należało. Tylko nieliczni z nas potrafią zatrzymać się i wrócić do Boga – podziękować Mu.

Podziękować za to, że jestem zdrowym człowiekiem, że mogę się modlić, śpiewać, pracować, być wolną istotą. Żyć pełnią życia, cieszyć się zdrowiem i pogodą ducha. Podziękować za to, że mogę być chrześcijaninem, odwdzięczyć się za dar wiary i łaskę zaangażowaniem w życiu mojej wspólnoty – rodzinnej, parafialnej, może jeszcze innej. Podziękować, że mam siłę przeprosić żonę, męża, że potrafię dobrze wychować dzieci i nawiązać z nimi trwałą relację. Podziękować za talenty i umiejętności, które pozwalają mi włączać się w życie społeczeństwa, czuć się docenionym, spełnionym. Podziękować, że nie jestem odrzucony i samotny.

dzieki.jpg

Na koniec moich refleksji chciałam podzielić się niezwykłym zdarzeniem, jakie miało miejsce w moim domu. Wiąże się ono z czytaniem z 2 Księgi Królewskiej. I według mnie pokazuje jaką siłę i moc ma wiara w Słowo Boże. Kilka dni temu moja 7-letnia córka obudziła mnie w nocy wołaniem. Okazało się, że przyśnił się jej koszmar. Uspokoiłam ją i uśpiłam, nie pytając o to, co się jej śniło. Na drugi dzień mała opowiedziała, co ją tak przestraszyło. Sen był faktycznie niepokojący. Śniło jej się, że bawiła się z kolegami w jakimś domu, w którym stała wielka beczka z niebezpieczną gotującą się cieczą. Wszyscy uważali, aby tam nie wpaść i unikali tego miejsca. Koledzy postanowili jednak zrobić dziewczynce brzydki kawał i wrzucili ją do tego płynu, a ona zanurzając się w nim trochę się cieczy napiła. Wieczorem siedzieli przy ognisku i mała poczuła, że coś jej przeszkadza pod bluzką. Spojrzała na swój pas i biodra i stwierdziła, że zaczyna gnić. Potem spojrzała na swoje ręce i nogi i zrozumiała, że to trąd. To ją tak przeraziło, że się biedaczka obudziła z krzykiem.

Po tym, jak ją uspokoiłam i uśpiłam, znów miała ten sen, ale już nie obudziła się z krzykiem. Przypomniała sobie w tym śnie, że tata jej kiedyś czytał biblijną historię o królu, który był trędowaty. I że prorok kazał mu się zanurzyć siedem razy w Jordanie, żeby mógł wyzdrowieć. Moja córka poszła więc w swoim śnie nad rzekę Jordan i zanurzyła się w niej siedem razy, za każdym razem sprawdzając czy już trąd ją opuścił. I dopiero za siódmym razem wyszła z rzeki zdrowa.

Niesamowite, prawda? To jest właśnie siła wiary i znak działania Słowa Bożego. Dziecięca ufność i wiara pomogły mojej córce zmienić senny koszmar w przygodę o dobrym zakończeniu. Ale najbardziej niezwykłe jest to, że w czasie przeznaczonym na pisanie rozważania do tekstu o uzdrowieniu z trądu, ona miała taki sen. Czy to przypadek? Mam nad tym przejść do porządku dziennego, tak jakby nic się nie stało?

Bóg czyni cuda na co dzień. Mi pomaga właśnie w ten sposób – uwalnia moją wenę, pomaga mi oczyścić myśli i wrażenia, abym mogła napisać coś wartościowego, coś nowego. Okazując wdzięczność dzielę się darem pisania, oddaję go innym ludziom. W ten sposób mogę uwielbić Boga i podziękować Mu za talent i pomysły. Nie bójmy się dziękować i być wdzięcznymi. Zacznijmy od zaraz.

Rozważania Niedzielne

wdziecznosc.jpg

 

 

9 Comments

  1. elik

    Inne powody braku wdzięczności i wykluczenia !

    Czytając Pani rozważania m.in. o wykluczeniu  ze społeczności  z powodu trądu, czy braku wdzięczności za uzdrowienie (wyleczenie) z stanu chorobowego.

    Zastanawia mnie – czy my nieraz nie krzywdzimy bliźnich (podwładnych) i przyczyniamy się, do wykluczania ich z rodziny, wspólnoty, czy ze społeczności np: "Tezeusza"?…….Nie chorych, bądź upośledzonych, lecz zdrowych i aktywnych, ale mających odmienne wyobrażenia, skojarzenia, wierzenia, poglądy, przekonania etc.

    Ponadto – czy zawsze okazujemy szacunek i należną wdzięczność innym np: osobom bliskim, czy współtwórcom portalu za ich bezinteresowne zaangażowanie, rzetelną i twórczą pracę, dobroczynną, pożądaną i potrzebną aktywność, osobisty trud i wysiłek?……..

    Pozdrawiam Panią serdecznie !

     

     
    Odpowiedz
  2. jadwiga

    hmmm

    Mnie to nie dotyczy. Osobiście państwowo się nie leczę. Korzystam z opieki zdrowotnej prywatnej przychodni, która dość sprawnie działa. Nie czekam w kolejkach dłużej niż 15 minut, a specjalistów mam pod ręką w zasadzie od ręki.

     

    Powiem szczerze ze mam zupełnie odmienne zdanie na temat opieki prywatnej. Z mojej strony spotkałam sie tam  tylko z wyciaganiem pieniedzy i to na badania i to na leki ( kiedys przepisano mi kilka róznych o  identycznym składzie) chyba abym sobie kupiła i zapłaciła, spotykałam prywatnych lekarzy z ktorych wiedza było czysto na bakier a gabinety mieli no cóz liczy sie "kasa" i przerazona wróciłam do tej panstwowej gdzie za darmo zdiagnozowano mnie bardzo dokładnie i szczegółowo. No cóz, moze miałam szczescie.

     

    Podziękować za to, że jestem zdrowym człowiekiem, że mogę się modlić, śpiewać, pracować, być wolną istotą. Żyć pełnią życia, cieszyć się zdrowiem i pogodą ducha.

     

    Słuszne…ale co mają zrobić ci którzy ani zdrowi nie sa, ani nie moga spiewac, pracowac i…nie sa wolni? Sa w depresji?(np w krajach 3 swiata) Otrzywiscie mogą dziekowac za to ze zyją…..

     
    Odpowiedz
  3. jorlanda

    Wykluczenia

    Wykluczenia mają zawsze swój powód. Ale nie należy mylić wykluczenia z odsunięciem od wspólnoty wtedy, kiedy robi się jej krzywdę. Czasami jedno i drugie się pokrywa. Skoro już jesteśmy przy trędowatych…

    W czasach Chrystusa odsunięcie chorych na trąd od zdrowych ludzi było koniecznością. Nie znano lekarstwa na tę chorobę, wiele osób nie miało środków na leczenie ran i dezynfekcję rozpadającego się ciała. Trędowaty stanowił zagrożenie dla zdrowego człowieka, bo jego choroba zazwyczaj kończyła się śmiercią. Dodatkowo jeszcze wierzono w to, że trąd jest karą boską za grzechy. Co przyczyniało się do odrzucenia człowieka trędowatego także z powodów światopoglądowych. Nie było tam miejsca na miłosierdzie. Zatem mamy tu odsunięcie chorego od wspólnoty, aby jej nie zagrażał. Chorego i to grzesznika! Kontakt z nim oznaczał nieczystość, nie tylko w sensie fizycznym, ale i duchowym. Ludzie, którzy pomagali społecznościom trędowatych musieli potem poddawać się rytuałom oczyszczenia, często patrzono na nich jak na wariatów (poszedł do trędowatych, to na pewno szaleniec!). Strach i niewiedza powodowały, że w chorych nie widziano ludzi godnych szacunku i miłosierdzia, a już na pewno trudno co niektórym było dojrzeć w nich dzieci Boga.  Jezus to przełamywał za każdym razem, kiedy zajmował się trędowatymi, grzesznikami, chorymi i rzekomo "ukaranymi przypadłościami" różnej maści. Jezus zwracał chorych do społeczności zdrowych – zewnętrznym znakiem było uwolnienie od choroby, wewnętrznym – nawrócenie. "Twoja wiara cię ocaliła" – często to powtarza w różnych formach i kontekstach.

    Współcześnie robi się dokładnie to samo z ciężko chorymi na choroby zakaźne – umieszcza się ich w szpitalach na specjalnych oddziałach i zabrania się kontaktu z nimi. Czyli też chroni się zdrowych przed chorymi. Ale dba się o nich, leczy się ich i pielęgnuje. Okazuje się im szacunek i troskę. Oczywiście nie zawsze i wszędzie, ale generalnie dzisiaj bardziej dba się o chorych, którzy mogliby zarazić resztę społeczności.

    Wykluczanie ze społeczności czasem jest więc konieczne, aby nie zarazić reszty. Jeżeli jednostka zagraża grupie i jej interesom, zazwyczaj się ją dystansuje, odsuwa, a czasem wręcz unieszkodliwia. To nieludzkie pozornie zachowanie jest tak wpisane w nas wszystkich, że wciąż działa w wielu miejscach – w rodzinie, w pracy, wśród przyjaciół, w organizacjach, firmach, w miejscach pracy i wszelkiego ludzkiego działania wspólnotowego. Dla dobra grupy odsuwa się "niereformowalne" jednostki psujące cokolwiek w tej grupie.

    A co na to chrześcijańki ideał braterstwa i miłości ponad podziałami? Chrześcijaństwo rządzi się zasadami Ewangelii, w której nie brakuje ostrych słów i zaleceń dla tych, którzy próbują wspólnotę rozbić czy zepsuć. Ewangelia jest wg mnie instrukcją walki, ostrożności, rozsądku w dobieraniu sobie partnerów i przyjaciół. Jest oczywiście też "instrukcją" miłości doskonałej, jaką winni w sobie ćwiczyć uczniowie Chrystusa. ale nie jest to miłość "przytulająca wszystkich jak leci", to miłość wymagająca. i skierowana – owszem do wszystkich, ale nie taka, na którą wszyscy są gotowi.

    Dlatego nawet zaangażowanych i pracowitych członków wspólnoty czasem trzeba odsunąć (na jakiś czas lub na zawsze), jeśli są chorzy w swoich poglądach i działaniach i zarażają zdrowych praktyków wiary żalem, rozczarowaniem, smutkiem czy złością. Nawet w Biblii mamy sceny takie jak wygnanie (Adam i Ewa), piętnowanie (Kain), przetrącenie biodra (Jakub), odbieranie mowy (ojciec Jana Chrzcicela) czy oślepienie (Szaweł), które to ‘blokady" mijały po opamiętaniu się lub stanowiły znak typu "masz nauczkę, wyciągnij wniosek". Jak widać  izolacje i blokady stosowane przez samego Stwórcę w stosunku do swoich dzieci często są bardzo skuteczne w uzdrawianiu grup i jednostek.

    No ale to już bardzo na marginesie naszych rozważań.

    Pozdrawiam JŁ

     
    Odpowiedz
  4. jorlanda

    Hmmmmm…

    ale co mają zrobić ci którzy ani zdrowi nie sa, ani nie moga spiewac, pracowac i…nie sa wolni? Sa w depresji?(np w krajach 3 swiata) Otrzywiscie mogą dziekowac za to ze zyją…..

    Kiedy kard. Wyszyński siedział w więzieniu – potrafił mimo wszystko dziękować i nadal pozostawać wolnym człowiekiem.

    Co do chorób i niepełnosprawności – ilu jest ludzi pozbawionych daru chodzenia, widzenia, ruchu w ogóle, a są oni wzorem bycia wdzięcznym Bogu za dar życia.

    Polecam wstrząsające świadectwo, które być może uświadomi Ci Jadwigo ile masz szczęścia i ile ja go mam:

    Przeżyła aborcję cz.1

    Przeżyła aborcję cz.2

    Kiedy słuchałam tej kobiety, ona jest prawie w moim wieku, zrobiło mi sie tak wstyd! Ona, która jest niepełnosprawna ma więcej energii i siły do życia i walki o dobro, niż ja. Potrafi z wdzięcznością i radością dziękować Bogu swoją działalnością TYLKO ZA TO, ŻE POZWOLIŁ JEJ SIĘ URODZIĆ. A najlepszy tekst jej wypowiedzi to ten o jej matce. Taka dojrzałość i tak wola walki o siebie – powalające. Wojowniczka w czystej postaci.

    To jest dopiero wdzięczność, co?

    Kraje Trzeciego Świata są daleko Jadwigo. Zastanów się lepiej nad tym, co jest bardzo blisko Ciebie 😉 Dziś w kościele na mszy ksiądz w kazaniu do dzieci zapytał je, czy kiedykolwiek podziękowały Bogu za to, co mają. I potem zapytał, za co chciałyby dziś podziękować. Dzieciaki zaczęły mówić o pościeli w słonie, o kanapce z kiełbaską, o bajce na dobranoc i o tym, że mogą oddychać. Zawsze jest za co dziękować.

    Teraz ja dziękuję, że w ogóle czytacie to, co piszę i że możemy spokojnie i bez strachu przed kulką w łeb pogadać o Panu Bogu. Super sprawa, móc porozmawiać o Bogu i nie być za to ukaranym, wyśmianym, odsuniętym, wykluczonym.

    Pozdrowienia dla wszystkich Wdzięcznych i Niewdzięcznych

     

     

     
    Odpowiedz
  5. jadwiga

    a ja…

    Polecam wstrząsające świadectwo, które być może uświadomi Ci Jadwigo ile masz szczęścia i ile ja go mam:

    Przeżyła aborcję cz.1

    Przeżyła aborcję cz.2

    Kiedy słuchałam tej kobiety, ona jest prawie w moim wieku, zrobiło mi sie tak wstyd! Ona, która jest niepełnosprawna ma więcej energii i siły do życia i walki o dobro, niż ja. Potrafi z wdzięcznością i radością dziękować Bogu swoją działalnością TYLKO ZA TO, ŻE POZWOLIŁ JEJ SIĘ URODZIĆ. A najlepszy tekst jej wypowiedzi to ten o jej matce.

     

    A ja byłam wstrząsnieta, ze ta osoba jest tak bardzo manipulowana. Owszem w jej słowach wybaczyła matce. Ale za kazdym swoim wystąpieniem tej matce to przypomina. Czy tak wyglada wybaczenie?Poza tym uparcie szukała lekarza. Jemu nie wybaczyła chociaz wykonywał tylko zawód i to o co prosiła matka. Ona szukała po prostu zemsty. Wszelakie jej wystapienia sa zemstą na tym lekarzu. Zamiast cieszyc się zyciem i tym ze ma nowych dobrych rodziców ona rozpamietuje to co sie stało i pietnuje za kazdym razem lekarza. Ona? Czy jest tylko manipulowana?

    Zastanawiam sie jaka krzywde robia jej ci ludzie którzy "pociagają za sznurki" i prowadzą do wystąpien i przykrych wspomnien – zamiast podarowac jej szczesliwe zycie bez tych urazów które wspomina?

     
    Odpowiedz
  6. jorlanda

    Zemsta czy słuszne żądanie sprawiedliwości?

    Walka ze złem nie jest zemstą. Jeśli ktoś jest ofiarą złą i wyjdzie z ataku zwycięsko lub ocalony, ma prawo domagać się sprawiedliwości, głośno mówić o tym, że ktoś próbował wyrządzić zło i swoim świadectwem przeciwdziałać dalszej działalności zła.

    Piszesz: Owszem w jej słowach wybaczyła matce. Ale za kazdym swoim wystąpieniem tej matce to przypomina. Czy tak wyglada wybaczenie? Poza tym uparcie szukała lekarza. Jemu nie wybaczyła chociaz wykonywał tylko zawód i to o co prosiła matka. Ona szukała po prostu zemsty.

    Zatrzymajmy się na: "tylko wykonywał zawód" , "to co prosiła matka" – ??? – Czy ty Jadwigo próbujesz mi powiedzieć, że jak ktoś chce kogoś zabić i angażuje do tego osoby trzecie to mamy mu na to pozwolić w imię "on tylko wykonuje zawód" i "ona o to prosiła"???? A czym to się różni od prośby typu "ja ci zapłacę, z ty go zabij"? To jest właśnie wykluczanie nienarodzonych i samego Boga z procesu "życie". A ja gorąco wierzę, że Chrystus jednym dotknięciem może takie tendencje "społecznego trądu moralnego" wyleczyć. Ale bez walki uczniów o prawdę nauki Chrystusa wiele rzeczy nie odbędzie się. Bóg działa także poprzez ludzi. A tę kobietę ocalił też nie bez powodu. Dziś, w dobie totalnego pomieszania definicji dobra i zła, wolności i zniewolenia takie osoby są głosem Boga, który ostrzega i prosi, tysiąckroć woła o opamiętanie przez współczesnych apostołów Chrystusa, zanim nastąpi Armagedon.

    Naprawdę nie widzę zemsty w wypowiedzi bohaterki powyższego wystapienia, które załączyłam jako ilustrację na temat tego, jak można się cieszyć tylko i wyłącznie z tego, że się żyje. To porażające świadectwo życia, cudu narodzin mimo przeszkód.

    Dziękuje Bogu za takie świadectwa, bo one mnie samą umacniają w przekonaniu, że złu nie wolno "przyklepać piątki" tylko "lać po mordzie". Bardzo przepraszam za mocne i nieco kolokwialne porównanie Natchnął mnie do niego obrazek, jaki wisi u mnie na lodówce – Archanioł Michał deptający szatana, dźgający go mieczem i strącajacy go do piekieł.

    Pozdrawiam JŁ

     

     

     
    Odpowiedz
  7. jadwiga

    To jest ciut inaczej

    Walka ze złem nie jest zemstą. Jeśli ktoś jest ofiarą złą i wyjdzie z ataku zwycięsko lub ocalony, ma prawo domagać się sprawiedliwości, głośno mówić o tym, że ktoś próbował wyrządzić zło i swoim świadectwem przeciwdziałać dalszej działalności zła.

     

    W jakims stopniu jest. Jezus powiedział aby nadstawiac drugi policzek no nie? Od walki ze złem jest prawo. Czasem bywa złe, ale wtedy nalezy to prawo zmienic.

     

    Zatrzymajmy się na: "tylko wykonywał zawód" , "to co prosiła matka" – ??? – Czy ty Jadwigo próbujesz mi powiedzieć, że jak ktoś chce kogoś zabić i angażuje do tego osoby trzecie to mamy mu na to pozwolić w imię "on tylko wykonuje zawód" i "ona o to prosiła"???? A czym to się różni od prośby typu "ja ci zapłacę, z ty go zabij"?

    Jest to zasadnicza róznica. Porównanie – czy kazesz karac sprzedawcow dopalaczy pracujących tylko w sklepie czy "króla dopalaczy" własciciela sklepu? Przeciez ci sprzedawcy wiedza co sprzedaja prawda? Czyja jest wieksza wina ich czy tego "króla"?

    Czy gdy na skazancu zostaje wykonana kara smierci – to czy bezustannie nalezy poszukiwac i pietnowac kogos kto przyciska guzik krzesła elektrycznego – czyli kata , czy nalezy cały czas to wypominac zołnierzom z plutonu egzekucyjnego? Czy tez pietnowac machine wydajaca wyrok – np niesprawiedliwy?

    O ile mi wiadomo prawo jest tak skonstruowane ze wieksza odpowiedzialnosc ponosi "mózg działania" a nie ten slepo wykonujacy rozkazy – i w rozumieniu społecznosci tak jest sprawiedliwie. Prawda?

     

    Naprawdę nie widzę zemsty w wypowiedzi bohaterki powyższego wystapienia, które załączyłam jako ilustrację na temat tego, jak można się cieszyć tylko i wyłącznie z tego, że się żyje.

    Alez ona wcale nie cieszy się z tego ze zyje. Za kazdym razem wspomina – czy jej kazą wspominac – traume. Nie wiem czy jest to takie szczęście wspominac uraz jak zdarta płytę. przynajmniej dla mnie nie jest.

    Czy naprawde byłabys szczesliwa gdyby ktos spowodował Twój trwały uraz a Ty zamiast z tym zyc i dazyc do szczescia ( no bo nic sie nie da zmienic) – przez calutkie zycie bys to wspominała wobec wszystkich aby byc "swiadkiem zła"? Bo ja nie.

     
    Odpowiedz
  8. jorlanda

    Relatywizm i dopasowywanie Ewangelii do słabości człowieka?

    W jakims stopniu jest. Jezus powiedział aby nadstawiac drugi policzek no nie? Od walki ze złem jest prawo. Czasem bywa złe, ale wtedy nalezy to prawo zmienic.

    Nadstawianie policzka nie jest tutaj dobrym przykładem. Ludzie doświadczający zła i majacu siłę przeciwastawiać się mu mają obowiązek walczyć o prawdę. to wytyczna sumienia. Nadstawianie policzka dotyczy raczej relacji osobowych, a nie przyzwolenia na działalność zła. Piszesz o zmianie prawa. Nie możan chyba aż tak długo  czekać. a poza tym, bez starań o zmianę prawa (czyt. walki z przeciwnikami prawdy) nie będzie tej zmiany.

    Jest to zasadnicza róznica. Porównanie – czy kazesz karac sprzedawcow dopalaczy pracujących tylko w sklepie czy "króla dopalaczy" własciciela sklepu? Przeciez ci sprzedawcy wiedza co sprzedaja prawda? Czyja jest wieksza wina ich czy tego "króla"?

    Wiesz, nie trzeba wybierać zawodów i pracy, które od razu skazują na moralne dylematy. Dzisiejszy świat ma naprawdę wiele możliwości wyboru drogi zawodowej i pracy. Nawet w małych miastach i na wsi. Wiem, o czym mówię, bo sama nie raz sprzeciwiałam się "prawu" w miejscu mojej pracy, kiedy uznałam, że jest nieludzkie i zmusza mnie do nieuczciwości. Jeżeli jesteś naprawdę chrześcijaninem, to wiara nie polega tylko na wyznawaniu jej ale też na świadczeniu o niej.

    Trochę odbiegamy od tematu tego rozważania, więc może przenieśmy dyskusję pod tekst, który napisałam inspirując się Twoimi wypowiedziami

    Przykryć grzech Ewangelią

    Pozdrawiam JŁ

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code