Wytrącony z pewności siebie

W tym roku kilka razy doświadczyłem już tego, że różne wydarzenia uczyły mnie pokory.

Sytuacja przed: zachwycony tym, jak pięknie układają się sprawy, jak Pan Bóg mi błogosławi, nabieram pewności siebie, jakiejś wręcz zarozumiałości, a zapominam, że wszystko należy do Bog i zależy od Niego. W sumie to nawet uznawałem tę prawdę, ale czysto teoretycznie. Mówiłem sobie, że skoro Pan skierował mnie na taką drogę, o teraz gładko mnie przez nią przeprowadzi. Nic z tego.

Potrzeba jeszcze przemiany mego serca. A do tego jest potrzebna pewna doza niepewności. Bo cóż w tym wartościowego, jeśli człowiek decyduje się na jakieś kroki, których rezultatów jest pewien. Wtedy nie ma miejsca na zawierzenie Bogu. Potrzebne jest drżenie i przyszlość, o to, czy Pan rzezczywiście zrealizuje swoją obietnicę i świadomość całkowitej zależności od Niego.

Myślę, że właśnie dlatego ludziom zdarzają się trudne sytuacje podczas realizacji wartościowych spraw.

 

21 Comments

  1. jadwiga

    no nie…

    Sytuacja przed: zachwycony tym, jak pięknie układają się sprawy, jak Pan Bóg mi błogosławi, nabieram pewności siebie,

    No to raczej ja mam zwykle sytuację odwrotna. Nic się nie układa, a sprawy przybierają najczarniejszy scenariusz, bez względu na to czy wierze własnym siłom, czy zabiegam modlitwą i wierze w Opatrznośc.

    Zatem nalezy tylko byc przewidujacym, że cos sie moze zdarzyc i jak wtedy postapic. Samo z siebie nic sie dobrego nie stanie.

     
    Odpowiedz
  2. zibik

    Opatrzność, czy magia?…..

    O ile można proszę ewentualnie doprecyzować – jakie sprawy pięknie się Panu układają?……, oraz w czym Pan Bóg błogosławi?….

    Nie pytam z ciekawości, lecz po to, aby jednoznacznie ustalić, czy nie próbuje Pan podobnie, jak wiele innych osób traktować, a nawet wykorzystywać Boga, jako gwaranta sukcesu i powodzenia w życiu osobistym.

    Czy wg. Pana Opatrzność to absolutna dobroć, bezgraniczna życzliwość, ostateczna i bezwzględna pomoc Boga, Jego ostoja, dla grzeszników strapionych i skruszonych, także osób skrzywdzonych, uciśnionych i uciemiężonych?……..

    Opatrzność chyba występuje tylko tam, gdzie kończą się ludzkie możliwości, a pomóc może jedynie Bóg. A nie np: tam, gdzie pomóc możemy i powinniśmy sobie sami albo inna osoba – nasz bliźni.

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  3. krok-w-chmurach

    Całe świadome życie jest lekcją pokory,

    …im prędzej dojdzie się do takiego wniosku, tym lepiej. Można wtedy wykorzystać to doświadczenie. Jeżeli niepowodzenia traktujemy jak porażkę, to spisujemy na straty niemały kapitał.

    Z mojego doświadczenia wynika, że dobrze jest przed każdym przedsięwzięciem, szczególnie tym wiekszym, zgodzić się z niepowodzeniem. Oddać rezultat swojej pracy i zaangażowania Bogu.

     
    Odpowiedz
  4. Krzysztof

    Rzeczywiście kiedyś tak

    Rzeczywiście kiedyś tak myślałem. Jeśli człowiek żyje według Bożych przykazań (na tyle, na ile potrafi) to Pan będzie mu błogosławić i będzie mu się wiodło.

    Później zrozumiałem, że to bardzo wąskie, dziecinne wręcz, pojmowanie Boga. Wierzę w Jego obecność w moim życiu, w Jego opiekę (Opatrzność) oraz w to, że podpowiada mi jaką drogą powinienem pójść aby w pełni się rozwinąć jako człowiek. Wiem jednak, że Bóg nie prowadzi zawsze po prostych ścieżkach, że nie jest gwarantem sukcesu i że nie mogę się nim wyręczać. Nie zamierzam tego robić.

    Bardziej chodziło mi o oddanie (jak widać nieudolne) tego, że Bóg zapraszając mnie do współpracy wpierw przygotowuje mnie do tego, abym mógł tę współpracę rzeczywiście podjąć. Abym nie działał wg tego starego rozumowania: jeśli ja Bogu tak – to Bóg mi tak. Tylko, żebym potrafił uznać, iż pewne rzeczy nie zależą ode mnie, że mogę nie wiadomo ile pracy włożyć, jak bardzo się starać, a nie mam na nie wpływu. Wydaje mi się, że przez opisane przeze mnie wytrącenie z poczucia pewności siebie Bóg właśnie przygotowuje mnie do takiej pokornej postawy.

    Nie uważam też, że ścieżka kroczących drogą Pana jest usłana różami, a On sam jest dobrotliwym Bogiem, który tylko patrzy aby dziecko nie skaleczylo sie w paluszek. Wiem, że czasami dla wzrostu potrzebna jest porażka, jakaś przegrana.

    Proszę mi wybaczyć, że jednak nie wyjaśniłem o jakie konkretnie sprawy mi chodzi, ale nie chcę się tu publicznie obnażać. Mam nadzieję, że posługując się ogólnikami zdołałem odpowiedzieć na pytania.

     
    Odpowiedz
  5. krok-w-chmurach

    Pokora jest znakiem dojrzałości człowieka

    "Bardziej chodziło mi o oddanie (jak widać nieudolne) tego, że Bóg zapraszając mnie do współpracy wpierw przygotowuje mnie do tego, abym mógł tę współpracę rzeczywiście podjąć."

    I rzeczywiście tak jest: Bóg tworzy najpierw fundament naszej wiary w Niego i w nas samych. Dlatego zwykle początkującym wszystko się udaje. Modlitwa. Żywe poczucie obecności Boga. Sukcesem zakończone różne przedsięwzięcia. Potem dopiero następuje czas hartowania, którego rezultatem jest dojrzała wiara (albo może tylko trochę dojrzalsza) i bardziej świadome podchodzenie do projektów i ich realizacji. Sentencja św. Ignacego o modlitwie, działaniu i zawierzeniu Bogu, to doskonale pokazuje.

     

    "Wiem, że czasami dla wzrostu potrzebna jest porażka, jakaś przegrana."

    A ja wiem, że dla wzrostu przegrana jest koniecznością. I nie chodzi mi o małą porażkę, ale o prawdziwą katastrofę, kiedy zburzeniu ulega cały plan, a z niemal pewnego sukcesu pozostaje jedynie wspomnienie. Najczęściej dotyczy to właśnie spraw, których realizacja wydawała się być zagwarantowana, ponieważ włożylismy w nie wiele starań, przygotowaliśmy świetny plan działania, wszystkie okoliczności sprzyjały sukcesowi. I najważniejsze – prosiliśmy Boga o pomoc. Wtedy porazka jest naprawdę czyms trudnym do przyjęcia. To prawdziwa lekcja pokory, niezwykle cenna lekcja. Jednak potrzeba czasu, by to zrozumieć i docenić.

    Pozdrawiam 

     
    Odpowiedz
  6. zibik

    Czym jest Opatrzność?…… c.d

    "Wierzę w Jego obecność w moim życiu, …..", a ja doświadczam Jego miłość tj. obecność i bliskość.

    Proszę wybaczyć, lecz Jego opieka wg. mnie nie jest Opatrznością, raczej obecnością i bliskością, a zatem miłością. Natomiast bardziej "Jego współdziałanie z tymi, którzy Go miłują we wszystkim, dla naszego dobra." (Rz8,28)

    A to jest chyba synteza nauki NT o Opatrzności i Jej kwintesencja :

    "Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? (….) I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym." (Rz8, 35-39), oraz "Oto postawiłem jako dar przed tobą drzwi otwarte, których nikt nie może zamknąć" (Ap3,8) 

    Z tego  punktu widzenia wolno wnioskować i twierdzić, że przesłanie Opatrzności to w zasadzie zapowiedź Zmartwychwstania Chrystusa.

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  7. zibik

    Pokora to wytrwać w Bogu !

    Pani Inko !

    W pełni podzielam przekonanie, że nasze istnienie ogniskuje się w pokorze, która jest naturalnym uznaniem Boga, oraz świadomym i szczerym pogodzeniem się z własnym losem i wyrazem dojrzałości chrześcijanina. W głębinach naszej duszy znajduje ona to samo miejsce zaszczytne, co miłość, wielkoduszność i wspaniałomyślność.

    Pokora to wytrwać w Bogu, uznać Go w takim stopniu, że nasze ludzkie istnienie, przed Nim wręcz się kurczy, ale właśnie przez to, co może wydawać się dziwne staje się ono dojrzałe (dorosłe) i wielkie.

    Potrzebujemy duchowej dojrzałości, aby uznać wielkość i przed Wielkim się uniżyć. – Jak stać się tak wielkim, żeby można być pokornym?…

    Pozdrawiam – Zbigniew

     
    Odpowiedz
  8. jorlanda

    Istotnie…

    … zawsze trzeba liczyć się z tym, że jak robimy coś wartościowego, to zaraz zacznie się "coś dziać". Zły nie śpi i wszystko zrobi, żeby nam utrudnić budowanie czegoś w Boże imię. Bardzo dziękuję za tych kilka krótkich myśli. Pokrzepiają mimo wszystko.

    Pozdrawiam i życzę wytrwałości i pogody ducha. Pan wspiera wytrwałych

     
    Odpowiedz
  9. Kazimierz

    Krzysiek

    W tym króciutkim tekście, wyraziłeś ważną prawdę o ludziach, którzy swoje zycie zawierzyli Jezusowi!

    Chodzenie z Bogiem, jest "chodzeniem" własnie – "jak też przyjęliście Jezusa Pana, tak w Nim chodźcie, wkorzenieni weń, i zbudowani na Nim, i utwierdzeni w wierze, jak was nauczono, składając nieustannie dziekczynienie" Kol. 2:6-7.

    A to znaczy, że czasami zapatrzymy się nie w to, co Jego, ale w to co nasze, ale On jest z nami blisko, i będzie nas korygował i to nie zawsze może nam się podobać. Nie podzielam opinii, niektórych komentatorów twojego bloga, o losie (jakimś może ślepym, lub też niesprecyzowanej Opatrzności), gdyż dziecko Boga, juz wie do kogo należy, do Jezusa, gdyz właśnie dzięki Niemu, może być zmieniany przez Ducha Śiwietego i korygowany. Jakiś los, czy Opatrzność, jak kolwiek ją rozumiemy, raczej odnosi się do osób nieodrodzonych, którzy nie znają Jezusa, które nie nawiązały z Nim relacji w nowonarodzeniu. Natmiast osoby odrodzone duchowo, mają poznanie, które pozwala im zrozumieć i rozumieć prowadzenie Boże – 1 Jan 2:12-14.

    Tak więc, zachęcam cię do doświadczania Boga, to pełnienia Jego woli w świadomości tej, że jesteś Jego własnością i Jego Dobry Duch prowadzi cię Jego ścieżkami, które są zawsze dla nas najlepsze!

    Pozdrawiam serdecznie – Kazik J

     
    Odpowiedz
  10. zibik

    Sz. Panie Kazimierzu!

    Po pierwsze – Opatrzność nie jest tożsama z jakimś losem, jakkolwiek ją rozumiemy i napewno nie dotyczy tych, którzy nie znają Jezusa – czy tacy ludzie żyją jeszcze na świecie?….. wg. mnie Jezusa Chrystusa znają wszyscy, lecz nie wszyscy Go uznają, szanują i kochają.

    A Opatrzność wg. Ap. Pawła jest "nadzieją wbrew nadziei", ostateczną ostoją, dla uciśnionych i uciemiężonych. Innym Opatrzność nie jest potrzebna, bo sami wystarczająco zatroszczyli się o siebie. Ale warto wiedzieć, że tam, gdzie kończą się ludzkie możliwości, pomóc może jedynie Bóg – Jego Opatrzność.

    Po drugie – co to znaczy?…… "że czasami zapatrzymy się nie w to, co Jego, ale w to co nasze". Przecież to, co nam Pan Bóg powierzył, czy mamy (posiadamy) było, jest i będzie Jego.

    Ponadto "To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem" (J15,12)

    A więc Panu Bogu bardziej zależy byśmy się wzajemnie i autentycznie miłowali, niż Go wyraźnie poznali i bezinteresownie, bezgranicznie kochali – odwzajemniali Jego miłość.

    W świetle powyższego, jak można w sposób odpowiedzilny napisać to : "Nie podzielam opinii, niektórych komentatorów twojego bloga, o losie (jakimś może ślepym, lub też niesprecyzowanej Opatrzności), gdyż dziecko Boga, juz wie do kogo należy, do Jezusa", a potem : "Jakiś los, czy Opatrzność, jak kolwiek ją rozumiemy, raczej odnosi się do osób nieodrodzonych, którzy nie znają Jezusa, które nie nawiązały z Nim relacji w nowonarodzeniu."

    A więc, jak to jest my wszyscy jesteśmy dziećmi Boga Trójjedynego i członkami Jego Kościoła Św., czy tylko niektórzy?…..abstrachując od tego, jakimi Jego dziećmi bywamy?…..

    Szczęść Boże !

     

     
    Odpowiedz
  11. Kazimierz

    Panie Zbigniewie

    Bardzo dobre pytanie Pan zadał na koniec swojej wypowiedzi.

    Ja w odpowiedzi zacytuję dwa fragmenty Pisma i prosze spróbować odpowiedzieć sobie na następujące pytania:

    1. Czy narodziłem się z Boga, czy tylko z ojca i matki? Ew. Jana 1:12-13

    2. Czy narodziłem się na nowo  z wody i z Ducha i ten Duch świadczy w Pana sercu, że jest Pan dzieckiem Boga? Ew. Jana 3:1-21 oraz Rzym. 8:14-17

    Jesli Pańskie odpowiedzi będą TAK, ale tak szczerze, z własnego życia, z własnego doświadczenia, to może Pan uznać, że jest Pan dzieckiem Boga, jeśli natomiast odpowiedź brzmi NIE, to niestety nie jest Pan dzieckiem Boga, lecz stworzeniem Boga, które musi się na nowo narodzić. Tak uczy Pismo Święte.

    Oczywiście każdy człowiek powinien sobie odpowiedzieć na te pytania, bo tak mamy wiele osób, które myślą, że są chrześcijanami, a faktycznie nimi nie są. Znać Jezusa, to nie słyszeć o Nim, ale odrodzić się z Jego Ducha , z powodu Jego Łaski, którą On daje nam, nie przez uczynki, bo tak nikt odrodzić się nie może, ani stać się dzieckiem Bożym – Ef. 2:8-10.

    Opatrzność , o której wspominamy, w mojej ocenie jest jakby osobnym tworem ludzkim, która jakby funcjonuje poza Bogiem, albo obok Boga, a przecież Bóg wie co robi, nie należy myślę oddzielać Jego opieki nad człowiekiem od Niego samego. A jeszcze gdy pisze Pan o jakimś losie, który jakoby był wyznaczony przez Boga dla nas, którego myślę, że w domniemaniu my zmienić nie możemy, to staje się to wszystko trochę takim marionetkowym życiem. Natomiast Bóg jest dynamiczny w relacjach z nami, doświadczam tego przez 16 lat mojego chodzenia z Nim. Zaskakuje, porywa nas w uniesieniu, w zadziwiających wydarzeniach (np. porwanie Filipa), objawia się nam, ukazuje (Szczepan), daje wizje, proroctwa, używa nas do modlitwy, zwiastowania, prorokowania, objawiania Jego chwały. Czy można tu mówić o jakimś losie, raczej o Bożej woli wobec nas w życiu, która jest fascynująca, kiedy ją wypełniamy, pełna życia i zwrotów akcji.

    Niektórzy myślę trafnie, porównują prowadzenia przez Ducha Św. do pływania żaglówką, kiedy wiatr Ducha powieje musimy być gotowi na nawet gwałtowne zwroty akcji. Człowiek, który nie jest nastawiony na prowadzenie Ducha jest jak tankowiec, zanim załapie o co Bogu chodzi, zanim cokolwiek zrobi, już dawno może byc to prowadzenie Ducha nieaktualne.

    Bóg jest zawsze teraz, i Bóg jest ty, który ma zawsze kolejny ruch, a czasami w sytuacja bez wyjścia (wydawałoby się) zaskakujący i potężny. Proszę popatrzeć na pościg Egipcjan za Izraelaem i cud z Morzem Czerwonym, przejście przez Jordan, piec ognisty z ks. Daniela itp. I tak się również dzieje w naszym życiu, kiedy już nasze pomysły się skończą, Bóg zawsze przychodzi z pomocą do swoich dzieci.

    Pozdrawiam KJ

     
    Odpowiedz
  12. artaharon

    negatywne myślenie

    Naszym negatywnym stosunkiem do siebie nawzajem wpływamy negatywnie na wszystkie inne warstwy przyrody – nieżywą, roślinną i zwierzęcą.

     

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  13. Halina

    Pokora , to kontrolowana siła

    " Jeśli Cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi"-Mt.5.39

    Nie chodzi tu o pasywności, która  nie prowadzi do niczego dobrego. Pokora wymaga pewności siebie. To świadomość tego kim się jest i wola służenia innym , a nie usuwanie się w cień z powodu braku bezpieczeństwa. Prawdziwie pokorny jest człowiek, który nie umniejszając samego siebie, sprawia, że ktoś inny staje się ważny.

    " Jeżeli ja Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem nogi swe umywać"-Jan 13.14 . Jezus nie poniżył się w obecności  swoich uczniów dlatego, że miał niską samoocenę. Usługiwał im, ponieważ dobrze wiedział, kim jest; miał wystarczająco dużo pewności siebie, by przyjąć rolę sługi. Wiedział, że nie wysoka pozycja czyni człowieka wielkim i że prawdziwie wielki człowiek zawsze będzie kimś ważnym dla innych. Pasywność ,to odmawianie zajęcia określonego stanowiska ze strachu. Pokora zaś, to zajmowanie określonego stanowiska z miłości. Jezus wolał zycie krótsze, ale odważne, pełne miłości i prawdziwej pokory, od długiego, pasywnego i pełnego strachu.

    Zarówno Einstein jak i Jezus zauważyli związek pomiędzy wiedzą, a pokorą. Einstein twierdził, że zrozumienie jest dla obserwatora rzeczą względną. Jezus zaś mówił, że ten, kto się uniża, jest największy. W naukach Jezusa sprzed 2000 lat można znaleźc przestrogę, abyśmy nie zakładali, że nasze zdanie zawsze powinno byc ostatnie i decydujące. Taką samą myśl sformułował na płaszczyźnie naukowej Einstein, mówiąć, iż: nasz punkt widzenia wpływa na zrozumienie otaczającej nas rzeczywistości. Z tego własnie powodu-prawdziwa wiedza oznacza pokorę.

     

     

     
    Odpowiedz
  14. krok-w-chmurach

    Przyszedł mi na myśl

    Przyszedł mi na myśl jeszcze jeden aspekt pokory. Jest nim siła. Człowiek słaby nie potrafi być prawdziwie pokorny. Pokora (nie rozumiana jako uniżoność, lecz jako świadomość i przyjęcie własnej słabości), daje wolność. Uwalnia od zależności od ludzkich opinii.

     
    Odpowiedz
  15. zibik

    Upokorzenie !

    Sz. Panie !

    Nie starczy nam życia, aby o pokorze pisać i w stopniu wystarczającym ją sławić. Ani woli i sił, aby pokorę samodzielnie w sposób radykalny urzeczywistnić.

    Skuteczną i chyba jedyną drogą do pokory jest upokorzenie ze strony drugiego człowieka, a nie świadomość, poznanie siebie, czy uznanie, akceptacja czegokolwiek wg. naszych warunków i kryteriów.

     
    Odpowiedz
  16. Halina

    Pokora i upokorzenie

    Pokora jest prawdą wyzwalającą o sobie, samo upokorzenie jest tylko sytuacją izolującą, samotnością. Chyba, że połaczymy upokorzenia jakich doznajemy niesłusznie w duchu wiary z Ukrzyżowanym i Upokorzonym. Dlatego pokora jest wielką siłą-nigdy słabością. Bóg prowadzi nas do pokory różnymi sposobami-szczególnie przez pokazywanie nam prawdy o sobie samym, czyli rozwijanie świadomości o sobie. Poznawanie  i uznanie własnych wad, słabości, chorych ambicji, pychy-prowadzi nas w pokorze do zależności od Boga i poddaniu się Jego uzdrawiającemu wpływowi na nasz charakter. Aby mogło dojść do uzdrowienia, konieczna jest akceptacja prawdy o sobie, do tego też potrzebna jest siła , aby tę wiedzę o sobie unieść. Ludzie pokorni, to ludzie zwyczajni, pozbawieni pychy. Radośni i chętni , by służyć innym tym, co mają najlepszego od Boga.

     
    Odpowiedz
  17. zibik

    Dialog, czy mini-wykład, monolog?

    Proszę łaskawie zauważyć, że to ja do Pana "coś" napisałem i na zakończenie postu zapytałem. Jednak zamiast rzeczowej odpowiedzi, czy Pana ewentualnych odniesień do mojego komentarza. Otrzymałem kolejne pytania i mini wykład, o tym co Pan wie lub jak Pan rozumie i interpretuje wybrane fragmenty Pisma Świętego.

    To nie jest dialog, czy rzeczowa polemika na argumenty, raczej monolog w Pana wydaniu.

    Owszem : "Na początku było Słowo", " A wszystkim tym, którzy Je przyjęli, dało moc stania się dzićmi Bożymi – [wszystkim] tym, którzy wierzą w Jego imię….. i z Boga się narodzili".

    Istotne jest, jak zrozumieli i przyjęli Słowo i jak, oraz komu wierzą?…….np: Bogu, czy bardziej ludziom.

    Z poważaniem Z.R.Kamiński

     
    Odpowiedz
  18. zibik

    Upokorzenie jest trudnym wyzwaniem !

    Pani zapewne żartuje ! "Ludzie pokorni, to ludzie zwyczajni,.….."

    Ludzie naprawdę pokorni absolutnie nie są zwyczajni, wręcz przeciwnie nadzwyczajni, a upokorzenie nie jest, dla nich sytuacją izolującą, bądź przyczyną samotności, czy rezygnacji, uniku, lecz trudnym wyzwaniem, które pokornie, roztropnie i odważnie (mężnie) tj. właściwie podejmują.

    Owszem osoby pokorne są zwykle pozbawione pospolitych wad m.in. uległości, czy pychy i nie tylko. Przeważnie z pomocą Boga dążą do wielkości, doskonałości  i świętości, także są radosne i chętne (ochocze), by wiernie służyć Bogu, oraz służyć lub pomagać ludziom będącym w potrzebie.

    Proszę zwrócić uwagę, że upokorzenie ze strony drugiej osoby, stawia nas pod ścianą, gdzie nasze widzimisię, fochy są bez znaczenia. A poznanie siebie, akceptacja lub negacja wg, naszego wyobrażenia i inne sprawy są wówczas drugorzędne, wg mnie jest to wyjątkowo trudna, lecz najlepsza lekcja pokory.

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  19. Halina

    Tak myślę, że ludzie pokorni, to ludzie zwyczajni

    których cechuje wewnętrzna  skromność i prostota, bezpośredniość, bezpretensjonalność. Najlepszym przykładem człowieka pokornego jest Pan Jezus: " Uczcie się ode mnie, bo jestem cichy i pokornego serca". Jezus pokazywał nam, że " nadstawianie drugiego policzka", to nie uległość czy bierność, ale zajęcie stanowiska. Nie powiedział: Kiedy Cię ktoś uderzy-uciekaj, ale zajmij stanowisko " nadstaw drugi policzek". Św. Jan Chryzostom powiedział: "pokora jest matką mądrości". Jezus pokazuje nam, poprzez swoją mądrość, że trzeba wiedzieć, kiedy i jak reagować, bronić swoich racji, a kiedy nie warto reagować." ..Zostawcie ich, są ślepi " etc. Innym razem żywo reaguje wypędzając przekupniów ze świątyni Ojca. Pokora nie jest też nigdy " fałszywą skromnością", człowiek pokorny, tak jak pisałam, zna swoje mocne strony, jednak ma tę świadomość, iż wszystko co ma -pochodzi od Boga i nie chełpi się tym; zachowuje się skromnie, zwyczajnie, naturalnie, ale jego czyny świadczą o jego wartości.

    Pisze Pan o upokarzaniu. Ja mam z tym pojęciem złe skojarzenia. Ludzie lubią się nawzajem upokarzać, upadlać, poniżać i żadna lekcja z tego nie wychodzi. Pisałam o takim rodzaju upokorzenia, które ma sens dla jakichś wyższych celów. Pewnie niejeden człowiek tego doświadczył, kiedy bronił prawdy, czy wiary etc. Czasami trzeba pogodzić się z niesprawiedliwością, a nawet z niesprawiedliwym upokarzaniem.

    Dla mnie pokora oznacza świadomość, że jak coś robię, to mam robić dobrze, jesli jestem pewna swoich racji, to mam prawo do obrony. Jeżeli coś " zawalę" lub zepsuję w swoim życiu, to mam ponieść tego konsekwencje w pokorze, czyli w świadomości, że mi się ten " klaps czy kopniak" należał od życia. Pokora , to również wyraz uznania zależności od czynników nad którymi nie potrafimy zapanować, to przyjęcie losu, nawet w tych jego odmianach, które w szczególnie bolesny sposób nas doświadczają. Żyć w pokorze, to po prostu -być. Jednak pisanie jest łatwiejsze od …bycia 🙂

    Szczęść Boże.

     

     

     
    Odpowiedz
  20. zibik

    Pokora jest miarą wielkości, a nie zwykłości człowieka !

    Proszę wybaczyć mnie chyba zwrot ludzie zwyczajni – podobnie, jak Pani upokorzenie kojarzy się nie najlepiej, a nawet chyba zupełnie inaczej.

    Przecież przeciwieństwem pojęcia zwyczajny tzn. zwykły, a nawet pospolity, prostacki jest nadzwyczajny, wielki, ewentualnie wyjątkowy, doskonały, czy boski, święty etc. A takim był Ten, którego mamy naśladować. A więc Pan Jezus jest nie tylko wzorem pokory, lecz również wielkości, także nadzwyczajności i innych przymiotów człowieka.

    Ponadto Logos schodząc na ziemię w ciele ludzkim, uniżył się i przyjął, tak wyjątkowo upokarzające pozycje, stanowiska, zadania i role, by mógł być wielkim i doskonałym, a zatem nie zwyczajnym, lecz absolutnie nadzwyczajnym człowiekiem. 

    "Bóg  sprzeciwia się wyniosłym, a pokornych obdarza swoją łaską" (1Ap.P5,5)

    Czy człowiek małoduszny, pyszny, chełpliwy, infantylny, tchórzliwy, naiwny, zarozumiały, zbyt pewny siebie etc. nie jest również stworzeniem pospolitym, prostackim – bytem zwyczajnym?….

     

     
    Odpowiedz
  21. Halina

    Można być zarazem kimś zwyczajnym i niezwykłym

    Są ludzie, którzy w swej zwyczajności, są nadzwyczajni, na tym polega ich wyjątkowość( nie mylić z pospolitością). Aby przyblizyć o czym piszę, zacytuję słowa prof. Zofii Zdybickiej, która we wspomnieniach o Janie Pawle II pisze tak: "..zawsze pozostał  prostym , zwyczajnym człowiekiem, nie stwarzał poczucia dystansu, można mu było o wszystkim  powiedzieć, o wszystko zapytać.."-Niedziela 14/ 2006.

    Znam kilka takich osób, które uważam ( nie tylko z resztą  ja) za wyjątkowe. Fascynują swą wyjątkowością, osobowością, dobrocią, mądrością, a jednocześnie zachowują się najzwyczajniej na świecie, czyli skromnie, naturalnie z dużym dystansem w stosunku do swoich osiągnięć.

    Pisał Pan : " Upokorzenie ze strony drugiej osoby , stawia nas pod ścianą (..) jest to wyjątkowo trudna , lecz najlepsza lekcja pokory ". Nie zawsze. Jeżeli złodziej , czy inny złoczyńca, zostanie przyłapany na gorącym uczynku, to wstyd i upokorzenie przeżyte w związku z zaistniałą sytuacją, mogą być dla niego nauczką, czy lekcją z której wyciągnie wnioski. Jednak nie wiem jakiego rodzaju upokorzenia miał pan na myśli. Jezus podawał rękę upokarzanym-np. kobiecie przyłapanej na cudzołóstwie. Jego pedagogika  wychowawcza była inna niż faryzeuszy i uczonych w Piśmie.

    Jezus upokorzył się dobrowolnie, stając się człowiekiem, stając się " grzesznikiem", by zastąpić grzesznych ludzi. Dobrowolnie przyjmował również upokorzenie z rąk tych, których przyszedł zbawić. Upokorzenia Jezusa sa ceną za nasze zbawienie, mają głęboki sens, więc i nasze upokorzenia , tak jak pisałam , muszą mieć jakieś znaczenie, wyższy cel . Tak jak Pan Jezus ukorzył się i dobrowolnie wyzbył się swojego majestatu, czyniąc się posłusznym aż do smierci i to śmierci krzyżowej, tak i pokora człowieka ( szczere poczucie niższości, poddanie się Bogu i Jego Prawu )-musi pochodzić z głębi naszego serca, naszego wnętrza.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code