W labiryncie tolerancji i polityki

Wstęp do bloku tematycznego na stronie startowej

Tak, tak, pisałam już o tolerancji dwa miesiące temu. Eurowybory i towarzyszące im dyskusje pokazały jednak, że do tematu warto ciągle wracać i przyglądać mu się z różnych stron. Tym razem zapraszam do labiryntu tolerancji, w którym czai się ohydny i przewrotny potwór polityki. Wiele osób uważa zapewne, że lepiej nie zadawać się z takim monstrum, ale Tezeusz ma właśnie taką rolę, że musi wchodzić w rozmaite groźne labirynty.

Co robi chrześcijanin w świecie? Otóż robi dokładnie to samo co każdy człowiek niezależnie od wyznania: dorasta, uczy się, szuka swojego życiowego powołania, zakłada rodzinę, pracuje, ma rozmaite zainteresowania i pasje, tworzy, myśli, buduje dom… W dodatku nie funkcjonuje poza czasem i przestrzenią, a więc tkwi w realiach określonego kraju, o którym chce i powinien współdecydować. Dlatego jest dobrze, gdy chrześcijanin zajmuje się również polityką, nawet ryzykując rzeczywisty kontakt z nieprawością i utratę wewnętrznego spokoju.
 
Dziś intelektualne oraz moralne wyzwanie dla chrześcijanina to polska zabetonowana scena polityczna. Piotr Zaremba w „Dzienniku” z 13 czerwca 2009 tak ją charakteryzuje: „Liderzy głównych partii zawładnęli wyobraźnią Polaków, stali się bohaterami wojen bez mała popkulturowych. Wystarczy zajrzeć do internetu. Masom ludzi nie potrzeba już nowych billboardów i spotów, by utwierdzić się we własnym uwielbieniu lub nienawiści do Tuska i Kaczyńskiego”. Pozwolę sobie ująć sprawę szerzej: ludzie nie dopuszczają do siebie żadnej argumentacji, zafiksowani we własnym uwielbieniu lub nienawiści. Chrześcijan, godząc się tkwić w bezmyślnej masie, zaprzepaszcza otrzymany od Boga dar rozumu, pozostaje letni.
 
Chrześcijaństwo nie jest partią polityczną. Jeżeli kogoś rozbawiła oczywistość tego zdania, to proponuję zastanowić się nad następującymi kwestiami: czy chrześcijanie powinni być zgodni w swoich politycznych poglądach i czy powinni glosować w wyborach na te same osoby? Stadny instynkt podsuwa twierdzącą odpowiedź. Powszechna zgoda nie powinna być jednak dla chrześcijanina decydującym kryterium prawdy. Istnieje też zasadnicza różnica między indywidualnym, osobistym zaangażowaniem chrześcijanina w politykę, a instytucjonalnym stanowiskiem Kościoła czy raczej jego hierarchii. Polski katolik naprawdę nie musi dokonywać takich samych politycznych wyborów jak jego proboszcz, biskup, szef katolickiego radia lub katolickiej gazety.
 
Symbole i etykiety. Każda społeczność potrzebuje cementujących ją symboli. Dla chrześcijanina takim punktem odniesienia jest nauka Jezusa Chrystusa, Pismo Święte, religijna tradycja. Nazwą symbolon określano w starożytnej Grecji znak rozpoznawczy, składający się z dwóch części, które należało do siebie dopasować. Od dwóch tysięcy lat chrześcijanie próbują dopasowywać swoje wartości do zmieniających się historycznych realiów. Jest to uciążliwe i bolesne zadanie, ale nas, współczesnych chrześcijan nikt od niego nie zwolnił. Chrześcijanin musi zatem odwoływać się do symboli, czyli sięgać w głąb, do wnętrza, a nie poprzestawać na kuszących swoją jednoznacznością zewnętrznych etykietach.
 
Test na tolerancję? Proszę zrobić sobie listę politycznych poglądów, których nie można zaakceptować pod żadnym pozorem, a później drugą listę – naszych lub cudzych politycznych poglądów, których na pewno nie zaakceptowałoby nasze najbliższe otoczenie.

Jan Skórzyński, 4 czerwca – kod narodowej pamięci

Rafał Dutkiewicz, Modernizacja potrzebuje tradycji

Krzysztof Mądel SJ, Etyczne dylematy dziennikarzy

Szymon Gurbin, Pobożny frazes

Wojciech ‘Jacob" Jankowski, Autobiografijka – tożsamość klasera

 

6 Comments

  1. krok-w-chmurach

    Dobry tekst i ujęcie

    Dobry tekst i ujęcie tematu, Małgorzato. Zwykle pewne sprawy dzieją się jakby obok naszej świadomości.

    "Jest to uciążliwe i bolesne zadanie, ale nas, współczesnych chrześcijan nikt od niego nie zwolni."

    Zgadzam się, Małgrzato, że to trudne. Jednak, czy naprawdę bolesne? I czy chcielibysmy poczuć się od tego zwolnionymi? Pełnia życia obejmuje przecież uczestniczenie w każdym jego aspekcie. Nie wyobrażam sobie, że ktoś zabroniłby mi decydowania, aktywności….

    Nam – chrześcijanom w wyborach, rzeczywiście pomaga nauka Jezusa Chrystusa. Potzrebujemy tylko do niej się świadomie odnieść.

    A co do tolerancji: nie wolno mylić jej z akceptacją………Zresztą, czy ktoś mógłby sam siebie okreslić jako osobę nietolerancyjną?

    Pozdrawiam

     
    Odpowiedz
  2. Malgorzata

    Ból chrześcijańskiej wolności

    Inko!

    Moje doświadczenie mówi mi: nie wyobrażam sobie, że ktoś zabroniłby mi decydowania, aktywności, buntowałabym się i walczyłabym z kimś takim do upadłego – bywa jednak, że lubię rezygnować z aktywności, decydowania, a zarazem odpowiedzialności, bo wolę, aby ktoś inny załatwił za mnie trudne sprawy. Myślę, że nie jestem w tej postawie szczególnie oryginalna. To zamiana poszukiwań pełni życia na wygodę, albo jeszcze mocniej – ucieczka od wolności.

    Czy dopasowywanie chrześcijańskich wartości do historycznych realiów nie jest bolesne? Będę się spierać, że jednak jest. Nie każdego co prawda spotka los męczennika rozszarpywanego przez lwy, ale codzienne decyzje, nawet te, o których wiemy, że są wartościowe i słuszne, niosą często ze sobą ból – ból rezygnacji z innego dobra, zmiany przyzwyczajeń, rozstania, pogorszenia się sytuacji materialnej, niezrozumienia ze strony innych ludzi itp. Nie jest to dopasowywanie do siebie klocków lego, ale raczej tworzenie mozaiki z kanciastych kamieni. Oby tworzone przez nas mozaiki były jak najpiękniejsze…

     
    Odpowiedz
  3. Halina

    Każda wolność jest zajęciem pewnej pozycji

    .Bez tego staje się symulacją wolności. Odmowa wybierania pod pretekstem ostrożności, neutralności, dyplomacji, kompromisu lub lęku przed ryzykiem pomylenia się -jest w rzeczywistosci znakiem poddania się lub braku charakteru. Świat zrobi wszystko, abyśmy nie musieli sami wybierać. Wszystko jest czynione, aby wepchać nas w taką formę, o jakiej zadecydowała Grupa X,  Grupa Y itp.. Każdy jest kapitanem własnego statku; trzeba stawić opór modzie, presji i nie pozostawiać rzeczy-aby same się rozwiazywały. Wybory nie tylko bolą, ale i często izolują-zmuszają do odrzucania spraw, rzeczy, a nawet ludzi. Wybieranie boli, dlatego, że na naturę ludzką składa się wiele osobowości współistniejących w jednym człowieku. I, żeby wybrać-trzeba się odciąć od " wielu tych osób" w nas. A ta autochirurgia bywa bolesna. Jeszcze jest strach przed pomyłką; jednak lepiej się pomylić, niż nigdy nie wybrać. Kto nie ryzykuje, nic nie ma. Każda decyzja, nawet mało istotna, daje siłę, aby podejmować następne. Wszystkie małe wybory, kumuluja się i dają siłę życia. Wybierać-to akceptować i brać na siebie odpowiedzialność i możliwość pomyłki-z tego nikt człowieka nie zwolni. Strasznie jest być niewolnikiem własnego niezdecydowania, albo marionetka w rękach innych ludzi.

     
    Odpowiedz
  4. krok-w-chmurach

    No, dobrze. Zgadzam się,

    No, dobrze. Zgadzam się, że wybór może boleć. Jednak decyzje podejmowane w zgodzie z sobą – nawet, gdy oznaczają odrzucenie nas przez innych i trudną samotność, albo samotność, bo my jestesmy zmuszeni do odwrócenia się od innych – niosą nagrodę, jaką jest poczucia życia w prawdzie. Nic nie zastąpi chwili, gdy poprzez łzy widzę w lustrze moją twarz. Twarz, którą rozpoznaję i jej się nie wstydzę. Nawet więcej: jakkolwiek by nie wygladała, to podoba mi się. 

    Świat, Halino, rzeczywiście odwodzi nas od nawyku dokonywania indywidualnych wyborów. Zaczyna się od wmawiania dzieciom i młodzieży, że tylko jeden okreslony produkt sprawi, że będą na topie, że jedna moda obowiazuje wszystkich, że każdy gatunek muzyki w inny sposób klasyfikuje człowieka. A potem…dorośli, mimo swojego doswiadczenia, idą jak kaczki za swoją "panią matką".  I mamy to, co mamy: ludzi niezadowolonych, a mimo to niezdolnych do przeciwstawienia się ogółowi, ludzi bez pomysłu na zmiany itd.

     
    Odpowiedz
  5. Halina

    Inko

    Tak, to już jest, że niektórym wydaje się , że łatwiej lawirować między wyborami, ale to nie jest prawdą. Wiele sytuacj, podobnie jak Ty w życiu opłakałam, ale starałam się nie uciekać., bo wiem z doświadczenia, że każda ucieczka pociagnie za sobą inne. A skumulowane świadome wybory , wciągną nas w życie dynamiczne i śmiałe, a nasze wahania pociągna nas w życie pełne kapitulacji i rezygnacji. Ofiarujmy sobie w końcu tę przyjemność. To takie wspaniałe uczucie móc o sobie decydować-tak naprawdę:) Jakby zdjęto z nas wielki ciężar. Jest się kimś, kto istnieje, kto tworzy swe życie, pomimo wszelkich trudności. W nasze serca Bóg wbudował mechanizm samoregulacji etycznej-sumienie, które ma nas ostrzegać przed złymi wyborami. Uczucie dyskomfortu psychicznego, już jest dla nas sygnałem, że być może wybraliśmy niewłaściwie. Wystarczy uznać to przed samym sobą i z błędnej decyzji się wycofać. Nie ma nic gorszego niż przechytrzać własne sumienie. Każda taka gra z własnym sumieniem wywiedzie w pole-już od dawna wolę sie przyznać do popełnionego zła. Nikt z nas nie chodzi w szacie tylko z samych cnót utkanej. Zło i dobro jeszcze są na tym świecie-niestety. Ale mamy do Kogo isć i prosić Go o pomoc w każdym wyborze i w każdej sprawie. Oby tych dobrych wyborów było jak najwięcej, a sumienie spokojne-życzmy tego sobie.

     

     
    Odpowiedz
  6. zibik

    Sprostowanie !

    To nie jest prawdą, że : "Otóż robi dokładnie to samo co każdy człowiek niezależnie od wyznania:…………….."

    Proszę nie sugerować czytelnikom, że każdy czyn, dokonanie, a nawet postawa człowieka są takie same, czy owoc tak samo smakuje.

    Być katolikiem i chrześcijaninem to zaszczyt i zobowiązanie, aby urzeczywistniać człowieczeństwo Jezusa Chrystusa, tzn. być Jego wiarygodnym świadkiem. A zatem myśleć, postępować i czynić (m.in. pisać), także wierzyć, ufać, kochać zupenie inaczej, niż innowiercy, bezbożnicy, czy inni podobnie postępujący ludzie.  

    Publiczna wypowiedź P. Zaremby jest doskonałym przykładem fałszywego i tendencyjnego przekazu informacji, a nawet obraźliwego, dla czytelnika (odbiorcy) tzw. "mas".

    Przecież ludzie nie tylko powodują się uczuciem, emocjami, wielu z nich posługuje się również całkiem nieźle rozumem i wcale nie potrzebuje " nowych bilbordów i postów". Tak jedynie uważają niektórzy pseudo-politycy, dziennikarze i twórcy, animatorzy,  kreatorzy reklam, wirtualnej rzeczywistości, czy faktów medialnych.

    Z poważaniem Z.R.Kamiński

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code