W drodze do świętości… Jesteśmy ludźmi spod krzyża.

 
Rozważanie rekolekcyjne na Wielki Piątek
 

Obnażony ołtarz. Zasłonięte krzyże. Milczące organy. Zastygłe nieruchomo dzwony. Skupienie i cisza. Wielka cisza, w której objęciach dotykamy tajemnicy Wielkiego Piątku.

Stojąc pod krzyżem, spoglądamy na Jezusa umierającego w ogromnym bólu, wzgardzonego przez ludzi i opuszczonego przez Ojca. Widzimy jedynie ciemną noc Bożego Syna, bowiem człowiek nieobdarzony łaską, nie jest w stanie zrozumieć żadnej z tajemnic wiary, a szczególnie tajemnicy śmierci Syna Człowieczego. Jakkolwiek sami potrafimy dostrzec zaledwie to, co zewnętrzne, to istnieje przecież głębsze znaczenie tak poniżającej śmierci Chrystusa. Z jakiegoś powodu krzyż – symbol haniebnej śmierci – Bóg uczynił symbolem zwycięstwa: „Oto powiedzie się mojemu słudze, będzie wywyższony i wyniesiony, wzniesie się bardzo wysoko. /…/ tak też wprawi w zdumienie wiele narodów. Królowie zamkną przed nim swoje usta, bo ujrzą coś, o czym im nie mówiono.” (Iz 52, 13.15).

Adorujemy krzyż, skłaniamy przed nim głowy. Śpiewając: „Oto drzewo krzyża, na którym zawisło zbawienie świata”, powoli zsuwamy z niego zasłonę. Co chcemy zobaczyć? Cierpienie, którego wcale nie musiało być, czy odkupienie? Czy kontemplując mękę i śmierć Boga, odsłaniamy przed nami samymi rolę, jaką odegraliśmy w Jego ukrzyżowaniu? Czy przejmują nas trwogą, skłaniają do refleksji słowa proroka Izajasza: „Wszyscy błądziliśmy jak owce, każdy szedł swoją własną drogą; a PAN sprawił, ze jego ugodziły winy nas wszystkich” (Iz 52,6)?

Święty Bernard z Clairvaux pisze: „Rany Pana wołają do mnie, że Bóg pojednał się ze światem przez Chrystusa.” Rany Boga muszą krzyczeć, bo wdzięczność jest trudną cnotą. Wolelibyśmy nie pamiętać, że ofiara została spełniona dla nas i za nas, z powodu naszej niewierności. A była to ofiara krwawa. Nie da się tego cierpienia zminimalizować ani wdzięczności wyrazić jedynie w oazowych piosenkach i podniosłych, aczkolwiek niespełnianych nigdy, deklaracjach. Zbliżyć się do tajemnicy krzyża można wyłącznie przez nawrócenie.

Niełatwo kontempluje się krzyż. Wydaje się, że wszystko już wiemy: Jezusa Chrystusa skazał na śmierć Piłat – jak obliczyli historycy – 1981 lat temu. Dawno. To smutne, ale przecież nie myśmy Go ukrzyżowali, lecz Oni. A tymczasem jakiś cień niespokojnego bólu drażni sumienie. Naprawdę oni, a co ja robiłam na Golgocie? Kim tam byłam? Setnikiem? Gapiem? Dobrym czy złym łotrem? Do czego było mi bliżej, do „ukrzyżuj!”, czy do „Jezu, ufam Tobie”? Jestem człowiekiem spod krzyża. Codziennie od mojej decyzji zależy, jakie gwoździe przybiją Jezusa. Wszyscy jesteśmy ludźmi spod krzyża, a ofiara, która miała miejsce na Golgocie, ciągle się dokonuje. Ukrzyżowanie Mesjasza jest rzeczywistością, więc poważnie powinniśmy potraktować pytanie Chrystusa postawione nam z wysokości krzyża: Kogo szukacie? No właśnie, kogo szukam? Jak wyobrażam sobie obecność Mesjasza w moim życiu? Jak Boga wkraczającego w potędze i majestacie czy cichego, pokornego, oddającego za mnie życie, bo nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół? (por J15,13)

Miłość zmusza mnie do klęknięcia. Ale nie ta zwykła, moja, ludzka, lecz Jego Miłość, która powołała mnie do świętości. 6 czerwca 1999 w Starym Sączu Jan Paweł II powiedział: „Bracia i siostry, nie lękajcie się chcieć świętości!/…/ Potrzeba, aby w sercach ludzi wierzących zagościło pragnienie świętości, które kształtuje nie tylko prywatne życie, ale wpływa na kształt całych społeczności”.

Świętość człowieka jest jednocześnie darem i wyzwaniem; to określone zadanie, a nie bujanie w obłokach. Konkretem ma być to, co w imię Boga robię dla innych. Droga do świętości nie jest wycieczką do muzeum, gdzie wędrując od jednego eksponatu do drugiego, zachwycam się tym, co ktoś, gdzieś, kiedyś zrobił. Nasza droga do świętości składa się z decyzji i wyborów: Msza św. czy weekendowy wypad za miasto? Jazda samochodem po kieliszku wina czy spacer? Aborcja – za czy przeciw? Otwarte stanięcie w obronie Kościoła czy głupi chichot? Krzyż na ścianę czy do szuflady? Chrystus i wartości chrześcijańskie w przestrzeni publicznej czy tylko w prywatnej? Egoizm czy otwarcie się na potrzeby innych?

Co mogę zrobić, kiedy czuję na sobie winę za Jego cierpienie, gdy widzę ranę, którą sama mu zadałam? Czy jedyne, na co mnie stać, to uderzenie się w piersi? Niekiedy trudno podjąć właściwą decyzję, brakuje odwagi, siły lub odpowiedniego osądu. Jak sobie z tym poradzić św. Paweł pisze w liście do Hebrajczyków: „Śmiało więc zbliżmy się do tronu łaski, aby otrzymać miłosierdzie i znaleźć łaskę w stosownej chwili!” (4,14)

Pod krzyżem stoją ludzie podli i stoją święci. Wszyscy jesteśmy ludźmi spod krzyża.

Jezus_ukrzy__.jpg

Rekolekcje Wielkopostne 2011

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code