Usłużnym być to wcale nie wada

Usłużność to cnota nieco zapomniana. I chyba źle się kojarzy. Bo co oznacza być usłużnym? Czy to równoznaczne z "lizusostwem"? A może z postępowaniem według zasady "coś za coś", "przysługa za przysługę"? Cóż oznacza bycie usłużnym?

Ile razy mijamy na ulicy obładowane zakupami starsze panie? A kiedy ostatnio ustąpiliśmy miejsca w autobusie czy przepuściliśmy kogoś w kolejce? Ile razy zapytaliśmy: może pomóc? Spróbuj to zaproponować, zobacz jak reagują ludzie na chęć pomocy. Kiedyś zapytałam starszą osobę, czy zanieść jej zakupy do domu. Spotkało mnie zdumione, obrażone wręcz spojrzenie i dość ostra odmowa. Odeszła szybkim krokiem taszcząc te swoje bagaże na trzecie piętro. Z kolei ktoś kiedyś mi zaproponował pomoc w przeniesieniu wyładowanego plecaka. I co mu odpowiedziałam? Nie trzeba, poradzę sobie… Wieczorem bolały mnie plecy. A mogły nie boleć…

Trudna to rzecz pomagać, gdy pomocy nie chcą przyjąć. Ale czy to powód, by rezygnować?

"Usłużnym być" w dzisiejszym świecie to bardzo trudne zadanie. Wymaga przełamania się, wypracowania delikatności, nauczenia się zwracania uwagi na potrzebujących pomocy ludzi. Usłużność kształtuje się na fundamencie dobroci serca, na walce ze swoim egoizmem, hartuje się w pokonywaniu własnej dumy. Nie jest to cecha charakteru osób interesownych, zabiegających o korzyści dla siebie. Wręcz przeciwnie, należy do tych, którzy odrzucają takie postawy. I nie zniechęcają się złośliwymi przydomkami kochanych przyjaciół: "lizus", "frajer", "naiwniak". Jest to cecha osób rycerskich, ofiarnych, takich, które stać na małą codzienną lekcje pokory. Powinna to być zaleta każdej harcerki i każdego harcerza, bez względu na stopień, wiek i doświadczenie.

Usłużność daje podstawy do odkrycia sensu służby innym ludziom. A ta zaczyna się od pracy nad sobą. Często wydaje nam się, że nie mamy wpływu na otaczającą nas rzeczywistość, na zdarzenia i sytuacje, w których uczestniczymy. Zamykamy oczy, uszy i serce, sądząc, że i tak nie zdziałamy wiele. Przestajemy słyszeć prośbę o pomoc, którą kieruje do nas potrzebujący. I nie chodzi tu tylko o bezpośrednio rzucające się w oczy przypadki nędzy i ubóstwa, czy losowych wypadków i tragedii, które spotykają ludzi. Często służba drugiej osobie rozumiana jest jako litość okazana żebrakowi czy okazjonalny dobry uczynek wobec biednych i nieszczęśliwych, wykonywany dla spokoju sumienia. Służba drugiemu człowiekowi nierzadko jest dla nas sprawą trudną, niezręczną, którą nie wiadomo jak rozwiązać.

Jest takie powiedzenie: "Służba leży na ulicy, a my jej nie widzimy". Czy faktycznie tak jest, że każdy może po prostu otworzyć oczy, zobaczyć i zacząć działać? Tak, to prawda. Zacznij od siebie, daj dobry przykład koleżance, koledze z zastępu czy drużyny. Nic tak nie uczy wrażliwości i zwracania uwagi na podstawowe wartości życia, jak kontakt z żywym przykładem, z wzorem, jaki daje nam drugi człowiek. Ludzie uczestniczący w służbie innym, najlepiej uczą się praktyki życia pełnego braterstwa i przyjaźni, tolerancji wobec słabszych i chorych, są potem lepiej przystosowani do wejścia w dorosłe życie z sercem otwartym na innych. Człowiek, który służy swą pracą ludziom, raczej nie będzie nastawiony tylko i wyłącznie na materialne zyski w zawodowej karierze.

Pomyśl, czy Tobie podoba się cnota usłużności? Czy imponują ci ludzie posiadający zdolność pomagania innym? Czy chcesz wkroczyć w ich szeregi? Jesteś wędrowniczką, wędrownikiem, więc pamiętaj o tym, co każdy z nas przyrzeka na początku harcerskiej drogi: "Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę…" Nigdy o tym nie zapomnij.

źródło: www,natropie.zhp.pl ; www.miniportal.harcerski.pl

 

Komentarze

  1. krok-w-chmurach

    Nie widzę sensu zarówno w

    Nie widzę sensu zarówno w oferowaniu pomocy ludziom, którzy nie wyglądają na oczekujących pomocy, jak i przyjmowaniu pomocy od innych usłużnych. Ktoś, kto z pozoru męczy się, jak piszesz – dźwigając zakupy, może nie chcieć naszej pomocy. Sytuacja byłaby jaśniejsza, gdyby ta osoba przynajmniej spojrzała na na mnie w pewien sposób zachęcający do zaoferowania jej pomocy. Jeśli tego nie zrobi, to muszę uszanować jej wybór pozostania samodzielną. Mówię, oczywiście, o osobach nieznajomych. Na coś więcej można ośmielić się w przypadku ludzi znanych sobie.

    Ja również nie przyjęłabym pomocy od "usłużnych", gdybym  mogła sama sobie poradzić. Doskonale więc rozumiem odrzucających pomoc. Jasne, że czasem pomoc jest niezbędna. Ale nie zawsze…

    Kiedyś, właśnie obładowana plecakiem, śpiworem, setką "niezbędnych" dziewczynie rzeczy  i zmęczona po całonocnej podróży promem – poprosiłam chłopaka w Malmo o poniesienie mojego plecaka do pociągu. Ale to ja zadecydowałam o jego pomocy. I w Szwecji przyjęłam z wdzięcznością pomoc pewnego Norwega

    Oferta pomocy moim zdaniem może być świadectwem niedelikatności. Przekroczeniem granicy intymności, wścibstwem. Oferta wymaga zastanowienia się….

     
    Odpowiedz
  2. Halina

    Warto pomagać

    Niektórzy ludzie są bardzo zamknięci, zniechęceni, samotni,  nawet mimiką twarzy nie potrafią zasygnalizować, że jest im ciężko i potrzebują wsparcia, ponieważ zawsze muszą liczyć tylko na siebie. A na pewno chcieliby inaczej. Kto wie, ile razy im odmówiono i pozostawiono samym sobie? Pomaganie jest odpowiedzią na cudze potrzeby, jest trudne, gdy nie jesteśmy pewni, gdy nie mamy nawet pojęcia jak zareaguje dany człowiek. To ,czy komuś pomożemy lub nie w dużej mierze zależeć będzie od naszych zdolności empatycznych i środowiska w jakim się wychowaliśmy. Zdarzają się ludzie o tzw. wrodzonej osobowości altruistycznej, dla których pomaganie innym jest zakodowane w ich psychice, inni powinni nad tym popracować. Dziś niestety, więcej jest osób, które patrzą i nie widzą, niektórzy wręcz ignorują wyraźne wołanie o pomoc.

    Dla chrześcijanina pomaganie i dawanie powinno być wyznacznikiem życia. Dawać, nie tylko , gdy proszą, ale przede wszystkim wtedy, gdy nikt tego nie oczekuje i może nawet się nie spodziewa.

    Pracuję w branży " pomocowej" i nawet nie dyskutuję i nie zastanawiam sie nad tym na co dzień. Pytanie: w czym mogłabym pomóc-weszło mi w krew. Moje osobiste doświadczenie to potwierdza, że im bliżej jestem Boga, tym więcej stawia mi On możliwości, by pomagać, dawać, a nie zauważam, żeby mi z tego powodu ubywało.

    pozdrawiam

     

     

     
    Odpowiedz
  3. krok-w-chmurach

    No, własnie, Halino. W

    No, własnie, Halino. W Twojej pracy spotykasz ludzi przychodzacych po pomoc lub w widoczny sposób wyglądających na takich, którzy potrzebują pomocy. Łatwo kogos takiego zapytać, jak można mu pomóc. Sytuacja  zmienia się, gdy dylematem jest, czy zaoferowac komuś pomocną rękę, gdy ta osoba tego nie oczekuje albo nie sygnalizuje takiej potrzeby. Wiele razy spotykam starsze panie, które wolą poprosić o odczytanie ceny w supermarkecie, niż wyjąć okulary. Dla mnie to rozczulająca kokieteria.

    A chrześcijańskie dawanie też powinno brać pod uwagę, coś tak delkatnego, jak poczucie wartości innego. Czasem, szczególnie starsi ludzie, lepiej czują się będąc zmęczonymi, lecz bardziej samodzielnymi…

    Myślę, że trzeba pomagać dyskretnie, nie raniąc kogoś swoim protekcjonizmem, czyli nie przeciągać siłą przysłowiowej starszuki przez równie przysłowiowe pasy.

    A jednak należy, mimo całej tej ostrożności, być uważnym i gotowym do pomocy, bo to świadczy o naszym człowieczeństwie.

     
    Odpowiedz
  4. jorlanda

    A jeśli…

    … uznać, że plecak na garbie to metafora przyciężkich doświadczeń życiowych, a pomoc przy niesieniu plecaka to zwykłe pogadanie z czowiekim, napicie się z nim herbatki? A jeśli "nie, nic mi nie trzeba" to zwykły strach przed otwarciem się na rzeczywistość pomocy? A jeśli "jestem samowystarczalny, choćbym padł pod tym garbem" to  pycha i brak otwarcia się na ludzi, których Bóg przysyła aby mi życie ułatwić i przestawić na "normalny" tor? Znacie ten dowcip o księdzu czy rabinie (różne są wersje), który podczas powodzi modli się na dachu o ratunek. Podpływają do niego łodzie ratunkowe kilka razy i proszą, aby wsiadł, bo zaraz utonie z tym dachem. On uparcie odmawia, zasłaniając się zdaniem: Bóg mnie uratuje. A kiedy tonie i już jest u tronu Pana, zwraca się z pretensją do Stwórcy: czemuś mnie nie ratował? modliłem się przecież! Na co Pan: trzy razy ludzi do ciebie wysłałem synu…

    O to mi chodziło. A z drugiej strony masz rację Inko pisząc o delikatności tych usłużnych. Inna z kolei anegdotka to obrazek trzech rosłych harcerzy ciągnących siłą staruszkę przez ulicę. A ona wrzeszczy: puść, ja idę w drugą stronę!

    A jeśli to my czasem tak właśnie pomagamy, że lepiej nie pomagać? Albo nie pomagamy, bo myślimy, że lepiej nic nie robić i nikomu się nie narzucać? Może strach i wygodnictwo jest silniejsze niż odważne "spróbuję pomóc, najwyżej mnie odtrącą". Mnie to zawsze powstrzymuje: strach przed odtrąceniem. Ale to przecież zwykła duma, i to niezdrowa…

     
    Odpowiedz
  5. jadwiga

    Jolanto

    uznać, że plecak na garbie to metafora przyciężkich doświadczeń życiowych, a pomoc przy niesieniu plecaka to zwykłe pogadanie z czowiekim, napicie się z nim herbatki? A jeśli "nie, nic mi nie trzeba" to zwykły strach przed otwarciem się na rzeczywistość pomocy?

     

    Nie zartujmy. Jest zasadnicza różnica pomiedzy plecakiem – jako plecakiem jako "metafora przyciężkich doświadczeń życiowych"

    Nie jest problemem przeniesc kawałek ten pierwszy plecak, natomiast juz  z tymi doświadczeniami zyciowymi jest znacznie gorzej.Co pomoze wtedy zwykłe pogadanie czy herbatka? Tak naprawde nic.

    I nie dziwi mnie całkowity brak zwracania sie o pomoc. Kiedy ja jej potrzebowałam i sie zwracałam po prostu zrywano ze mna kontakty.

     
    Odpowiedz
  6. Halina

    Kota też można zagłaskać..:)

    Tak, to ważne, co piszesz Inko. " Rzucanie się " na każdego " podejrzanego", z ofertą pomocy byłoby bardzo niezręczne dla obydwu stron. ".  Jeżeli chodzi o poczucie wartości, to raczej ludzie niepełnosprawni są bardzo wyczuleni na niepotrzebne rozczulanie się nad nimi. Osobiście najmniej pomagam osobom niepełnosprawnym na ulicy-chyba , że nie mogą pokonać barier architektonicznych, albo zaistniała sytuacja byłaby dla nich zagrożeniem życia. Kulturalni starsi panowie , z laseczka w ręku , ale szarmancko pomagajacy  przy wkładaniu płaszcza , otwieraniu drzwi  etc. Wyobrażam sobie, że tego typu osoba nie chciałaby mojej pomocy. Chętnie   przyjmują pomoc mamy obładowane i dziećmi, i zakupami, do tego czasami jeszcze w ciąży. Starsze panie, które umiały godnie zaakceptować swój wiek. Czasami widzę staruszkę zagubioną w dużym sklepie, innym razem na ulicy. Czasami dziecko siedzi zrozpaczone na ławce ,z kluczem na szyi i wypłakuje swoje nieszcześcia. Wystarczy kilka minut życzliwej rozmowy i już podkówka znika. Czasami wracając z pracy przysiadam się do starszych osób, które wygladają na osamotnione. Za chwile uwagi ,rewanżuja sie opowieściami o czasach, których nie znam. Ciepło okazane tym, którzy go bardzo potrzebują , wróci do nas w ich uśmiechach.

    Kiedy , mój syn był jeszcze małym chłopcem-znalazł na opustoszałej plaży rozgwiazdy. Przykucał i zbierał je jedna po drugiej i wrzucał z powrotem do wody. Siedzieliśmy z mężem dość długo przypatrując sie synkowi, wreszcie mąż podszedł i powiedział: przy tej ilości rozgwiazd wyrzuconych przez fale na brzeg, to co robisz, nie ma większego znaczenia. Synek  zmarszczył czoło i powiedział; myślę, że te, które wrzuciłem do wody są innego zdania. Zrobiło nam się wstyd i do kolacji trwała wspólna "akcja  pomocowa." i tak jest z ludźmi-nie wszystkim uda się pomóc, ale warto próbować.

    Niedawno koleżanka ( moja rówieśniczka) zapytała mnie z niepokojem -czy zdarzyło ci się już, że ktoś ustąpił ci miejsca w autobusie? Tak, zdarzyło mi się kilka razy-zobaczyłam ulgę w jej oczach:-)

     
    Odpowiedz
  7. zibik

    Kto komu może i powinien udzielić pomocy ?….

    Ludzie wielcy m.in. wielkoduszni, wspaniałomyślni i prawi – prawdziwie usłużni i uczciwi posiadają zdolność budzenia w nas szlachetnych i wielce pożądanych uczuć, także myśli i czynów. Dlaczego ?….Trudno to dokładnie powiedzieć, a jeszcze trudniej ukazać, wyartykułować (opisać).

    Z takimi osobami nasza dusza czuje się wyjątkowo dobrze, a my doświadczając ich obecność i bliskość możliwie często, czujemy się miło, ufnie i bezpiecznie.

    Może dlatego, że są nie tylko usłużni, lecz również dobrze (właściwie) wychowani tj. grzeczni, uprzejmi, życzliwi, kulturalni, taktowni i opanowani. Ponadto wielkoduszni, wspaniałomyślni, uczciwi i bezinteresowni, także względnie wolni, od nadmiaru wad, złych nawyków i przyzwyczajeń.

    Tj. prawdziwi (naturalni i autentyczni), a nie usłużni, zakłamani i fałszywi w odniesieniu, do bliźnich – osób będących w potrzebie, biedzie, nędzy, czy innym dowolnym zmartwieniu, bądź kłopocie.

    Osoby prawdziwe wobec bliźnich promieniują wyjątkową światłością, radością i pogodą ducha, które świadczą o ich wewnętrznej wielkości, a może nawet świętości.

    Być usłużnym i nie tylko to piękna rzecz, lecz dość popularne zapytanie : W czym mogę pomóc ?…..w wielu przypadkach jest wyrazem m.in. pychy, zadufania, a nawet głupoty osoby pytającej, bo ta osoba a priori ocenia siebie wyżej. Afiszuje się swoją ograniczoną, bądź interesowną i wyuczoną zdolnością pomagania wobec osoby, która jest bardziej doświadczona lub chce być samodzielna, zaradna, czy samowystarczalna. Nie uwzględnia faktu, że akurat ona bardziej może potrzebować istotnej pomocy i ją otrzymać, niż osoba indagowana.

    W codziennym życiu warto służyć (pomagać) bliźnim i uwzględniać – Kto komu może i powinien najpierw udzielić pomocy ?…..

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  8. Halina

    Pomagać mogą wszyscy, tylko nie każdy chce

    Potrzeba tylko -dobrej woli, szeroko otwartych oczu i odrobina wyobraźni. "Wszyscy jesteśmy na różne sposoby słabi  i potrzebujemy siebie wzajemnie-, doświadczamy słabości własnej czy cudzej po spotkaniu z prawdą o człowieczeństwie"-jak mawiał Jean Vanier. Silny, potrzebuje słabego, by dostrzec własne ograniczenia i słabości.

    " W czym mogę pomóc?-takie pytanie zadaje sie tylko i wyłącznie osobom zwracającym sie o pomoc, w celu rozeznania problemu i świadczy ono o trosce oraz zainteresowaniu daną osobą, a nie o pysze, zadufaniu czy głupocie. Do osób nieznanych  np.na ulicy zwracamy się tylko w ten sposób wtedy, gdy wygladają na autentycznie zagubione.

    Nasze zmysły, mówił Orygenes: albo wszystkie 5 są głupie ( jak te panny z przypowieści)  albo wszystkie mądre. Nasze oczy, jeżeli są mądre, to starają się zauważyć bliźnich, ich potrzeby, kłopoty, radości. Nasze uszy, jeżeli są mądre, to starają się słuchać bliźniego i nie zagłuszać go naszą własną mową i naszym egoizmem, starają się też słuchać Słowa Bożego. Nasz dotyk, jeżeli jest mądry-stara się stworzyć przestrzeń wzajemnej życzliwości.

     

     

     
    Odpowiedz
  9. zibik

    Pani Halino !

    Naprawdę nie wiem – na jakiej podstawie publicznie kwestionuje Pani moje stwierdzenie, że pytanie : " W czym mogę pomóc ?" – nie może być wyrazem pychy, zadufania, a nawet głupoty tzn. nie tylko chęci niesienia bezinteresownej pomocy osobie potrzebującej, bądź prawdziwej, taktownej i szczerej troski, o drugą osobę.

    Osobiście i w kilku sytuacjach, najczęściej w sklepach (obiektach handlowych) byłem indagowany, owym według mnie nie zawsze stosownym pytaniem : " W czym mogę Panu pomóc ….".

    Nie sądzę, abym swoim wyglądem, bądź zachowaniem inspirował (zachęcał) osobę pytającą, do zwracania się akurat do mnie, w ten sposób. A jednak pytanie zostaje wyartykułowane – dokładnie  wiem z jakiego powodu : Napewno nie po to, żeby pomóc osobie naprawdę bedącej w potrzebie,  lecz głównie po to, żeby zasygnalizować, czy zademonstrować – jednak złe zachowanie. Napewno nie zawsze w peni świadomie m.in. swoją wyższość tj. niby "kompetencje lub profesjonalizm", a w rzeczywistości conajmniej wyuczoną i nakazaną usłużność wobec klienta, który może nabyć towar, skorzystać z usługi i……. – dać zarobić

    Pytając z i grzecznie taką osobę – zwykle młodą, dlaczego sądzi, że pomocy potrzebuję ja ?……zwykle nie otrzymywałem satysfakcjonującej odpowiedzi, raczej zauważałem zmieszanie, zakłopotanie, a nawet zdenerwowanie.

    Podobnie jest u nas z nakazem (zaleceniem) okazywania grzeczności np: mówienia "dzień dobry" klientom, przy kasie. W wielu krajach jest inny dobry zwyczaj, a nie nakaz, że klienci wchodząc do sklepu i mówią z własnej inicjatywy i dobrej woli – "dzień dobry", a ekspedientki(ci) i to samo odpowiadają.

    Mam nadzieję, że już niedługo, tak będzie również u nas w RP, kiedy wrócą z zagranicy ogromne rzesze emigrantów.

     

     
    Odpowiedz
  10. krok-w-chmurach

    Panie Zbigniewie,  nie

    Panie Zbigniewie,  nie byłabym tak surowa w ocenie sprzedawców pytających – W czym mogę pomóc? Moim zdaniem takie pytanie jest raczej wyrazem uprzejmości….i pewnego rodzaju zagubienia młodych (zwykle) ludzi. I chyba lepiej, że są bardziej zaangazowani, niż lekceważący klientów. Inna rzeczą jest poziom szkolenia sprzedawców. Z tego, co wiem, dobre podręczniki zalecają unikanie sugerowania potencjalnym klientom tego, że potrzebują pomocy. Myślę więc, że ten zwyczaj "pomagania" z czasem zaniknie.

    Druga sprawa to zarabianie na klientach. Przecież na tym polega handel – na pozyskiwaniu klienta i sprzedawaniu z zyskiem.  Dobrze jest więc, aby towarzyszyła temu miła atmosfera.

     

     
    Odpowiedz
  11. Halina

    Panie Zbyszku

    Jeżeli chodzi o takie sytuacje, to zgadzam się z Panem , iż zwrot ten bywa nadużywany, raczej nie wynika to z pychy pytającego, czy głupoty-tylko w ten sposób szkoli się obsługę  w banku, restauracji, czy w sklepie etc. Takie standartowe pytania są męczące również dla tych, którzy muszą je zadawać. Kiedyś  mówiło się: "w czym mogę słuzyć"?, Zapytanie to, konotuje negatywne skojarzenia sytuując  przy okazji pytającego w pozycji z góry podrzędnej:)

    Może należałoby tak  po prostu, zwyczajnie -" słucham Pana(nią)?

     
    Odpowiedz
  12. Halina

    Panie Zbyszku

    Jeżeli chodzi o takie sytuacje, to zgadzam się z Panem , iż zwrot ten bywa nadużywany, raczej nie wynika to z pychy pytającego, czy głupoty-tylko w ten sposób szkoli się obsługę  w banku, restauracji, czy w sklepie etc. Takie standartowe pytania są męczące również dla tych, którzy muszą je zadawać. Kiedyś  mówiło się: "w czym mogę słuzyć"?, Zapytanie to, konotuje negatywne skojarzenia sytuując  przy okazji pytającego w pozycji z góry podrzędnej:)

    Może należałoby tak  po prostu, zwyczajnie -" słucham Pana(nią)?

     
    Odpowiedz
  13. krok-w-chmurach

    Ja też, Halino, sądzę,

    Ja też, Halino, sądzę, że nie zawsze, a właściwie bardzo rzadko, pytanie "Jak mogę pomóc"  jest świadectwem poczucia wyższosci, pychy lub protekcjonizmu. Zwykle jest to troska o drugiego czlowieka. 

    Podoba mi się ta Orygenowska teoria o mądrych zmysłach. Myślę, że patrząc na innych poprzez Boga, użyjemy naszych zmysłów w odpowiedni sposób  W ten sposób nie przeoczymy potrzebującego pomocy i nie urazimy wrażliwego i dumnego, który pomocy nie chce. 

     
    Odpowiedz
  14. zibik

    Pani Inko !

    Proszę zauważyć, że moje komentarze, dopowiedzenia –  zwykle są uzupełniające, polemiczne, bądź krytyczne wobec wybranych fragmentów czytanego tekstu, czy ewentualnie czynów i zachowań osób. A nie oceniające, tym bardziej surowo, czy bezpodstawnie osoby pytające – przecież, kto pyta nie błądźi.

    Być może bywa tak, że autor(ka) tekstu czuje się, jakbym ich, a nie ich czyny (sformułowania) oceniał, lecz tak napewno nie jest.

    Zgadzam się, że w wielu przypadkach "takie pytanie jest wyrazem uprzejmości", może również "zagubienia", czy "zaangażowania".

    Ponieważ tematem przewodnim artykułu i dyskusji jest "usłużność", pozwoliłem sobie zasygnalizować to, że może ona być również wątpliwą cnotą np: wówczas, kiedy jest m.in. pozorowaną grzecznością, czy narzuconą, zleconą, wymuszoną postawą.

    Na czym "polega handel" i usługi, oraz "poziom szkolenia" nie tylko sprzedawców, czy handlowców  to osobne, obszerne i ciekawe zagadnienia (tematy).

    Rzeczywiście kient(ka) nie powinni odczuwać, że im ktoś "pomaga" tzn. przeszkadza podjąć samodzielnie ostateczną decyzję zakupu wybranego towaru, czy usługi. Natomiast wcześniej w fazie wejścia do sklepu, a później wyboru jest pożadana uprzejmość, kompetencja, także i profesjonalna forma doradctwa, z czym w RP jeszcze bywa b. różnie.

     

     
    Odpowiedz
  15. krok-w-chmurach

    Panie Zbigniewie, pisze Pan:

    Panie Zbigniewie, pisze Pan: "Ponieważ tematem przewodnim artykułu i dyskusji jest "usłużność", pozwoliłem sobie zasygnalizować to, że może ona być również wątpliwą cnotą np: wówczas, kiedy jest m.in. pozorowaną grzecznością, czy narzuconą, zleconą, wymuszoną postawą."

    Z tym zgadzam się całkowicie. Dla mnie taka chęć pomocy trąci protekcjonalizmem i widzę w tym bardziej chęć pokazania swojego bardziej wartościowego Ja, niż służenie bliźniemu. Jednak przyznaję, że mogą to być intencje nie do końca uświadomione.

    A tak przy okazji: czy mógłby Pan powiedzieć, jak uzyskać efekt cytatu w innym kolorze? Niektórzy komantatorzy to potrafią

     

     
    Odpowiedz
  16. zibik

    Kolorowe cytowanie !

    Dziękuję za oraz inspirację i zadanie  – zawsze chętnie pomogę osobie pytającej i będącej w potrzebie – jeśli potrafię.

    A więc moja pierwsza próba : [color=red] "A tak przy okazji: czy mógłby Pan powiedzieć, jak uzyskać efekt cytatu w innym kolorze? Niektórzy komantatorzy to potrafią" [/color]

    Przykład : [color=red] cytowany tekst [/color] albo [color=#FF0000] cytowany tekst [/color]

    Ponoć kolor określamy w języku angielskim lub wg. kodu cyfrowego.

    Jeszcze nie wiem dlaczego nie działa ?…. może inni nam pomogą kolorować cytaty, bo to rzeczywiście jest fajna sprawa.

    Pozdrawiam i życzę powodzenia w kolorowym cytowaniu.

     
    Odpowiedz
  17. krok-w-chmurach

    Panie Zbigniewie, próbuję

    Panie Zbigniewie, próbuję więc: [color=red] Pozdrawiam i życzę powodzenia w kolorowym cytowaniu. [/color]

    Niestety nie wyszło

     
    Odpowiedz
  18. zibik

    Pani Inko !

    Proszę ewentualnie skorzystać z poradnika BBCode, lecz prawdopodobnie rezultat naszych starań jeszcze zależy, od systemu – jaki stosuje użytkownik portalu (administrator).

     
    Odpowiedz
  19. artaharon

    Art i kolorki

    Wchodzę w edytor tekstu naprzykład jakiegoś Worda. Piszę słowo np 

    czerwień

    zaznaczam i klikam w edytorze tekstu  typu "word" Ikonę z kolorem czcionki. Poprostu farbuję tekst zaznaczony np na czerwono.

     

    Po czym zaznaczam tekst i kopiuję . Następnie przechodzę do edytora na tezeuszu i wklejam tekst który napisałem na Edytorze typu word

     .

     

    Pa

    Pisząc bloga sprawa jest łatwiejsza bo są ikonki w edytorze tekstu…




     


     

     

     

     
    Odpowiedz
  20. zibik

    Fajne kolory !

    Arturze serdeczne dzięki za fachową poradę !

    Arturze serdeczne dzięki za fachową poradę !

    Arturze serdeczne dzięki za fachową poradę ! 

     
    Odpowiedz
  21. artaharon

    Ineczko i Zbyszku

     

    No to wam jeszcze zagram….jako mały chłopiec Hej…

    Tak się czasami ciężko czuję….jakoś tak jak w słowach piosenki poniżej…

    Miałem dziś ciężką noc…czułem się jakbym walczył z aniołem jak Jakub…

     

    http://ylka.wrzuta.pl/audio/6TxwDl4V029/dzem_martyna_jakubowicz_-_mala_aleja_roz

     

    Pa moi świetlni przyjaciele !

    Dziękuję że mogłem być pomocny w tych kolorach…

     

    Zdjęcie i piosenka dedykowana
    Literze "J" która  rozumie i współodczuwa tak jak i ja.

     

     

     

     

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code