Trzeci Wieczór Biblijny

W ubiegłym tygodniu nasz tradycyjny środowy Wieczór Biblijny nie odbył się, ponieważ Andrzej wyjechał do Nowego Sącza, gdzie w czwartek zdał za pierwszym podejściem egzamin na prawo jazdy. W tym tygodniu jednak – mimo licznych zajęć związanych z domem, portalem oraz osobistą pracą – udało nam się usiąść na pewien czas w salonie, aby podzielić się Słowem Bożym. Poniżej przedstawiam przypadający na minioną środę fragment Ewangelii, a także nasze związane z nim wypowiedzi.

Po opuszczeniu synagogi w Kafarnaum Jezus przyszedł do domu Szymona. A wysoka gorączka trawiła teściową Szymona. I prosili Go za nią. On stanąwszy nad nią rozkazał gorączce, i opuściła ją. Zaraz też wstała i usługiwała im. O zachodzie słońca wszyscy, którzy mieli cierpiących na rozmaite choroby, przynosili ich do Niego. On zaś na każdego z nich kładł ręce i uzdrawiał ich. Także złe duchy wychodziły z wielu, wołając: Ty jesteś Syn Boży! Lecz On je gromił i nie pozwalał im mówić, ponieważ wiedziały, że On jest Mesjaszem. Z nastaniem dnia wyszedł i udał się na miejsce pustynne. A tłumy szukały Go i przyszły aż do Niego; chciały Go zatrzymać, żeby nie odchodził od nich. Lecz On rzekł do nich: Także innym miastom muszę głosić Dobrą Nowinę o królestwie Bożym, bo na to zostałem posłany. I głosił słowo w synagogach Judei. (Łk 4, 38 – 44).

Małgorzata: Jezus uzdrawia. To przypomnienie olbrzymiej mocy uzdrawiania, czy to, gdy z wiarą ktoś prosi o nie sam, czy gdy proszą za niego inni jak w przypadku chorej kobiety z dzisiejszej Ewangelii. Sama doświadczyłam tej mocy i wiem, że jest czymś wspaniałym, zmieniającym radykalnie życie na lepsze. W czasach Jezusa ludzie też musieli być ogromnie zachwyceni, że jest wśród nich ktoś potrafiący wydobywać ich z fizycznych i psychicznych dolegliwości.

Na drugim miejscu pojawia się wątek złych duchów. Wielokrotnie mówiliśmy między sobą o tym, że w życiu często zło lgnie ku dobru, w pewien sposób oddaje mu przewrotnie cześć. Z jednej strony złe duchy występują przeciwko dobru, ale z drugiej strony uświadamiają sobie, z jaką potęgą dobra mają do czynienia. To naprawdę widać w różnego rodzaju życiowych relacjach i zdarzeniach.

Po trzecie, za Jezusem idą tłumy, Jezus zyskuje popularność, więc mógłby sobie osiąść w takim ciepełku, uzdrawiać, poddać się uwielbieniu tłumów. Tymczasem On mówi, że również innym miastom ma głosić Ewangelię i musi pójść dalej, gdyż po to jest posłany. Jezus w swoim wielkim posłannictwie był ciągle otwarty na nowe wyzwania, ciągle szedł do przodu, nie osiedlając się w miejscach, które mogły być przyjemne. To ważne przypomnienie dla tych, którzy chcieliby sobie zbudować wygodne ciepełko i na tym poprzestać, że może nie do tego są posłani, może właśnie ich, może moja życiowa droga nie musi prowadzić tam, gdzie jest ciepło, przyjemnie, a inni mnie akceptują. Wciąż są przecież nowe wyzwania i nowe oczekiwania ze strony Boga.

Andrzej: Powiem o pytaniach, które są w tym tekście skierowane do mnie. Jezus uzdrawia ludzkie ciała, jest egzorcystą uzdrawiającym ludzkie dusze, modli się na pustyni, ewangelizuje. Na ile jako uczeń i świadek Jezusa współpracuję z Nim w uzdrawianiu innych na ciele i na duszy? Na ile jako Jego uczeń przebywam na pustyni w ascezie i odosobnieniu, modlę się, wchodzę w jakąś bliskość z Ojcem? Na ile napełniam się tą mocą, aby być w ruchu, iść do innych i głosić Dobrą Nowinę? Na ile jestem w tym dynamiczny i czy mój dynamizm nie przygasa?

Czy ludzie, których spotykam, którym służę, stają się zdrowsi? Czy smutni stają się radośniejsi, a słabi, w depresji odzyskują godność, lepsze samopoczucie i siłę? Jest pewne kryterium owocności bycia z ludźmi, ze sobą, bycia świadkiem, uczennicą czy uczniem Jezusa: czy ludzie, z którymi bezpośrednio lub pośrednio obcujemy, mają się lepiej, czy jesteśmy im pomocą w tym, co w nich słabe, kruche, bolesne, cierpiące?

W szczególności odnosi się to do osób opętanych przez złego ducha. Osobiście wierzę w opętanie. Znam ludzi działających wyraźnie ze złą wolą, z diabolicznym nerwem, nienawidzących dobra, Boga, Kościoła. Jak postępować z takimi ludźmi, współpracując z Jezusem? Nie ma dobrej odpowiedzi. Jest to za każdym razem wyzwanie dla mojej wiary i mojego człowieczeństwa.

I trzecia sprawa. Osiedliśmy w Domu Pracy Twórczej Fundacji „Tezeusz”, budujemy go i jest tu naprawdę fajnie. Portal już na tym korzysta. To pierwsze lato, kiedy porządnie funkcjonuje. Są nowe teksty, nowe inicjatywy i to jest dobre. Ale to też wymaga co chwilę pustyni. Dzisiaj zrobiliśmy sobie prawie cały dzień pustyni – do 16 milczenie, wyciszenie, osobista praca, modlitwa. To ma wzmacniać nasze siły, naszą wiarę i zawsze zachęcać nas, aby wychodzić z tą wiarą do innych.

I to jest jakieś kryterium chrześcijańskiego życia. Nie to, czy się dobrze czuję, czy porobiłem sobie wszystko, jak lubię, ale czy staję się coraz bardziej gorliwy jako apostoł Jezusa, jako Jego uczeń, czy staję się coraz bardziej gorliwy jako głosiciel Ewangelii. Takie pytania trzeba sobie stawiać codziennie, zwłaszcza gdy tworzy się pewne zabezpieczenia, jak dom, instytucje itp. Nie można zapominać, że to jest tylko pewien środek, aby iść dalej, być w drodze, a nie coś mającego służyć nam. Tu przykład Jezusa jest pierwszoplanowy.

Chciałbym się dzisiaj modlić i prosić Jezusa, żeby dawał nam oczy dostrzegające ludzkie cierpienie, ból, fizyczną i psychiczną chorobę, żebyśmy starali się być współpracownikami Jezusa w Jego cudach uzdrawiania. Sami jesteśmy uzdrawiani Jego miłością, więc starajmy się uzdrawiać innych. Starajmy się zwłaszcza stawiać tamę osobom w różny sposób opętanym przez złego ducha, złym, szkodzącym itp., upraszając modlitwą interwencję i pomoc Boga w ich uzdrowieniu.

Nie zapominajmy też o pustyni, czyli o modlitwie, wyciszeniu, pewnej ascezie, o tym, aby nabierać siły dla naszej gorliwości głoszenia Słowa Bożego, Ewangelii, dawania świadectwa. I niech zawsze coś nas pcha ku innym.

Fragment Ewangelii, której echem dzielimy się

Dzielenie Andrzeja na wideo

Wieczory Biblijne w Kasince Małej

Andrzej Miszk – Pozostałe blogi i teksty

Mój kanał filmowy w YouTube

 

6 Comments

  1. Anonim

    Przepeaszam, moze to odbiega

    Przepeaszam, moze to odbiega od tematu. Ale….Widze te łodzie pełne ryb,ryb ktore powoli, niesamowicie cierpiac dusza sie , ich skrzela sie zlepiaja z braku wody w ogromnym bólu otwarte paszczki łaknace wody….
    Wybaczcie, ale własnie to widze na pierwszym planie. I nie potrafie juz szukac podtekstu…..

    “I przyciągnąwszy łodzie do brzegu, zostawili wszystko i poszli za Nim.”

    Wiec po co łowili i zadawali tak ogromne cierpienie tym rybom jezeli je zostawili na brzegu nawet nie dobijajac by ukrócic meke……

     
    Odpowiedz
  2. zofia

    przepraszam, może też

    przepraszam, może też odbiegnę od tematu…
    ale – zrobiłam podstawowy błąd, przeczytałam nie tylko tekst Małgorzaty ale i komentarz Jadwigi…
    i nie potrafię już wrócić do tekstu 🙂

    Jadwigo – kojarzysz mi się z prorokiem Jonaszem!
    dlaczego?
    już próbuję wytłumaczyć… pamiętasz oburzenie Jonasza po nawróceniu Niniwy? a jego wściekłość gdy usechł krzaczek (chyba)rycynusa? a odpowiedź Boga?

    nie żebym była za męczeniem ryb – ale czy ci, co zostawili sieci nie poszli łowić ludzi.. takich jak ci, w dzisiejszej scenie: chorych, cierpiących, opętanych, może właśnie duszących się, łaknących…

    co się działo z rybami, tak na dobrą sprawę nie wiemy…
    jak znam Jezusa 🙂 nie chciał by się zmarnowały; na potwierdzenie tej tezy przytoczę… klechdę z mojego dzieciństwa: była to opowieść o tym jak Pan Jezus ze św. Piotrem chodzili po ziemi i dostali od pewnej gospodyni podpłomyk; Piotr – głodny – dyskretnie zaczął podjadać placek; jednak co wziął kęs do ust Jezus wołał go i o coś pytał; żeby się nie zdradzić Piotr wypluwał jedzenie…; powtórzyło sie to trzykrotnie; za trzecim razem Pan Jezus upomniał Piotra, przypomniał mu o tym, że jest wszechwiedzący – a żeby chleb się nie zmarnował zamienił go w grzyby!

     
    Odpowiedz
  3. zofia

    Jadwigo – postąpiłyśmy

    Jadwigo – postąpiłyśmy podobnie, napisałyśmy pierwsze refleksje, jakie nam się nasunęły… pozdrawiam!

    wracając do tekstu biblijnego; co zwraca moją uwagę:

    1.Boża wszechmoc wobec wszelkich cierpień ludzkich;
    nie ma takie ludzkiej niedoli z którą nie można by przyjść do Pana!

    2. Jezus ciągle w misji – muszę iść dalej, są jeszcze inne miasta Judei; lisy mają nory, ptaki powietrzne gniazda…
    to wyzwanie dla moich potrzeb spokoju, stabilizacji, “ciepełka”(Małgorzata)

    3. “A tłumy szukały Go i przyszły aż do Niego” – chcieli Go zatrzymać;
    ale jest i scena inna – z kraju Gadareńczyków, kiedy całe miasto wychodzi na spotkanie Jezusa i proszą by odszedł z ich granic (Mt 8)… co zadecydowało o takiej postawie – przestrach pasterzy spowodowany usunięciem złych duchów czy utratą trzody…
    reakcje tłumów trudne są do przewidzenia… tłum nigdy nie usprawiedliwia przed dokonaniem własnych wyborów…

    4. “być współpracownikami Jezusa w Jego cudach uzdrawiania” (Andrzej); często słowa Jezusa brzmią tak, jakby sugerowały – przejdź na moją stronę, działaj ze Mną – np wy dajcie im jeść! w praktyce znaczyło to wskaż punkt zaczepienia, znajdź to odrobinę którą ja rozmnożę – pięć chlebów, dwie ryby; odbieram to wezwanie – wydobądź z człowieka co dobre, co zdrowe, choćby nie wiem jak głęboko było skryte – resztę zostaw Bogu!

    5.”Z nastaniem dnia wyszedł i udał się na miejsce pustynne”
    i tak chyba powinno się zaczynać…

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code